Dzienniki 1956-1958 i 1970
- Kategoria:
- biografia, autobiografia, pamiętnik
- Wydawnictwo:
- Prószyński i S-ka
- Data wydania:
- 2021-03-23
- Data 1. wyd. pol.:
- 2021-03-23
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788382340693
- Tagi:
- literatura polska wspomnienia
Ostatni tom młodzieńczych dzienników i zapisków autobiograficznych Agnieszki Osieckiej to świadectwo pokolenia ogołoconego przez okupację i stalinizm z dziecięcej beztroski, to wypowiedź dziewczyny, która straciwszy najlepsze lata na zebraniach ZMP-owskich, bardzo nie chciała, a w końcu też nie umiała dorosnąć.
Jestem młodą kobietą, a koło mnie tylu jest zmarłych, jakby przetoczyło się przez moje łóżko powstanie listopadowe.
Czy karcisz nas, Panie Boże, za nasze niedołęstwo? Za to, że cośmy tak pięknie zaczęli po teatrzykach, klubach i wiecach - tośmy pogubili, rozbiegając się w popłochu? Za to, żeśmy zaczynali w kupie, a ratowaliśmy się w pojedynkę?
Za to, że się nam zdawało, że jesteśmy nieśmiertelni, wieczni, żelaźni - a byliśmy jak ćmy, jak jątki, turkucie podjadki?
Wszyscy chcemy być wiecznymi chłopcami, wiecznymi dziewczynami. "Niedojrzały naród". A czy nas kto traktuje jak dorosłych?
W zapiskach autobiograficznych z lat 1956–1958 i z 1970 roku Agnieszka Osiecka dokonuje bezlitosnej autoanalizy i psychoanalizy własnego pokolenia. Rozlicza się ze światem, stawia sobie niewygodne pytania, nie unika gorzkich diagnoz, wreszcie też – pisze testament. I nie są to gesty jednokrotne, tylko "typowe" dla niej sposoby rozładowywania napięcia i radzenia sobie z bólem i smutkiem. Lata 1957 i 1970 to dla autorki "Okularników" czasy szczególnie trudne - szósty tom dzienników i zapisków zbiera życiowe doświadczenie Agnieszki Osieckiej w opowieść zaskakującą: pełną nieoczekiwanych kontrapunktów i jeszcze bardziej niespodziewanych puent.
Wymyślasz sobie: będziesz taka i taka, będziesz robiła to i to. I potem sobie to realizujesz albo ci się to realizuje.
Bo w STS-ie reprezentuję Bim-Bom, w Bim-Bomie - STS, na dziennikarce - Akademię, dla Witka - Łajminga, dla Łajminga - Witka, dla majakowszczyzny - Matisse’a, dla [!] "formalistów" mówię o służebnym stosunku sztuki do człowieka… itd.
Autorkę "Szpetnych czterdziestoletnich" twórczo rozwijały rozczarowanie, rozpacz i niespełnienie. Dopiero w latach 70., urodziwszy córkę, doznała uczuć bezwarunkowych. Do tego wszakże momentu wolała być "niekochaną niż grafomanką". Współbohaterami młodzieńczych dzienników Agnieszki Osieckiej są piekielnie utalentowani ludzie zatracający się jednakowoż w niemiłości.
Przez karty przewijają się Zbigniew Cybulski, Bogumił Kobiela, Witold Dąbrowski, Andrzej Jarecki, Jerzy Markuszewski, Marek Hłasko, Jerzy Giedroyć i wiele innych postaci wtedy w czasie rozkwitu swej działalności.
Pancerne motyle?
Fuck, fuck, fuck.
Kwak, kwak.
TAK.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 41
- 15
- 5
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Szósty tom dzienników Osieckiej, jak dotąd najlepszy. Autorka jest już po prostu starsza, dojrzalsza; zwłaszcza w części z 1970 roku "czuć Osiecką", widać jej charakterystyczny styl pisania. Świetny rozdział "Testament", w którym Poetka rozlicza się z własną przeszłością, z samą sobą; interesujący "Dziennik londyński". Osiecka w tych pamiętnikach często wraca wspomnieniami do Marka Hłaski, Zbyszka Cybulskiego, rozlicza się z nieudanymi związkami - z Witoldem Dąbrowskim, Wojciechem Frykowskim, Wojciechem Jesionką, i narzeka na związek obecny z Danielem Passentem, trwający w czasie pisania dzienników.
Wielka szkoda, że nieudolna pani edytor, Karolina Felberg, po raz kolejny zniszczyła całą radość z czytania. Zanieczyściła tekst Osieckiej do granic możliwości swoimi wtrętami, bardzo często niepotrzebnymi i nieuzasadnionymi, i miliardami przypisów. Jest ich więcej niż samego tekstu Osieckiej. Bywa tak, że na stronie są dwie linijki tekstu Poetki, a cała reszta to przypis. Felberg ma czytelników za debili, chce za wszelką cenę pokazać swoją wyższość; jest przemądrzałym szkodnikiem tekstu. Większość jej przypisów jest niepotrzebna - myślę, że ktoś, kto sięga po "Dzienniki" Osieckiej wie, kim był Chopin, Mickiewicz czy Reymont, i czym jest Radom lub Sopot. A właśnie taką wiedzą p. Felberg raczy dzielić się z czytelnikami w przypisach.
W nudnej nocie edytorskiej Felberg przepisała tekst z poprzednich tomów (po co?).
W fatalnym wstępie Agata Passent wychwala p. Felberg pod niebiosa, żali się, że ludzie mają inne pomysły na wydanie dzieł Osieckiej, i pisze o niej "Mama" (wielką literą!),co jest dziwne, bo każdy pamięta, jak strasznie opluwała matkę i jej nienawidziła. Cóż, widać u osób wyznania handlowego mamona z tantiem jest wprost proporcjonalna do żarliwości uczuć.
Passent wspomina też, jakoby dzienniki były nieocenzurowane. Bzdura! Od tomu II począwszy do tego (strony 256, 529, 548 i 576) wszędzie jest cenzura p. Felberg (wcześniej Felberg-Sendeckiej - czyżby pan Sendecki też miał już jej dosyć?).
Wielka szkoda, że fatalny duet Felberg-Passent systematycznie niszczy dorobek Agnieszki Osieckiej.
Szósty tom dzienników Osieckiej, jak dotąd najlepszy. Autorka jest już po prostu starsza, dojrzalsza; zwłaszcza w części z 1970 roku "czuć Osiecką", widać jej charakterystyczny styl pisania. Świetny rozdział "Testament", w którym Poetka rozlicza się z własną przeszłością, z samą sobą; interesujący "Dziennik londyński". Osiecka w tych pamiętnikach często wraca wspomnieniami...
więcej Pokaż mimo to× www.majuskula.blogspot.com ×
Agnieszka Osiecka jest mi po prostu niesamowicie bliska. Od dawna czytam wszystko, co jest sygnowane jej nazwiskiem, każde stare oraz nowe wydawnictwo, a do serii „Dzienników” regularnie wracam. Ten ostatni tom był przez miłośników twórczości Osieckiej bardzo wyczekiwany, choć mnie samą lekkim smutkiem napawała świadomość, że to już rzeczywiście koniec. Jednocześnie cały czas spędzony nad zapiskami Agi wzbudzał też ambiwalentne uczucia, zastanawiałam się, czy byłaby zadowolona z czytania tych prywatnych słów. Z drugiej strony, znając jej osobowość, nie miała problemów ze specyficznym rodzajem „emocjonalnego ekshibicjonizmu”. Cóż, chęć obcowania z tak wielkim talentem uśpiła moje moralne rozważania, dlatego z rozrzewnieniem otworzyłam świeży egzemplarz „Dziennika”, czekając krótką chwilkę, aż nadejdzie maj. Nie ma miesiąca bardziej kojarzonego z Osiecką, a wiem, iż nie tylko ja wpadłam na ten pomysł!
Najpierw chciałabym złożyć ukłon w stronę Karoliny Felberg, która wykonała wręcz tytaniczną pracę, spędzając dosłownie lata nad redagowaniem każdego pojedynczego zeszytu, dodając przypisy, wyjaśniając czytelnikom wszelkie zawiłości. Cieszę się, że właśnie pani Karolinie Agata Passent zaufała, powierzając jej zapiski swojej matki. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak wyczerpujące oraz satysfakcjonujące musiało to być zajęcie. Nie zapominając również o Marcie Dobromirska-Passent, żona Daniela Passenta, dbająca o materiały archiwalne, dzięki którym jeszcze bliżej Agnieszkę poznaliśmy. Reasumując — za całym projektem stoi mnóstwo wspaniałych osób. Wszyscy podeszli do tematu z ogromnym zaangażowaniem i szacunkiem, co naprawdę jest ważne.
Osiecka z końcówki lat pięćdziesiątych to osóbka młoda, acz zaczynająca trzeźwiej patrzeć na świat, szukając odpowiedzi na trapiące ją pytania. Kwestionuje większość idei, chociaż wcześniej w nie wierzyła, powoli krystalizują się jej prawdziwe poglądy. Oczywiście, nadal wspomina o swoich sercowych rozterkach, przyjaźniach, ciągle charakteryzuje ją świeżość. Lata siedemdziesiąte to już naturalny przeskok, rozwój talentu pisarskiego, z jednoczesnym pozostaniem przy takim „dziewczyńskim” podejściem do pewnych spraw. Zabieg zamieszczenia dwóch zupełnie różnych etapów wydaje mi się bardzo ciekawy, można sobie stworzyć w głowie porównanie.
Tak, życie Agi było zdecydowanie barwne. Dzięki jej umiejętności obserwacji każda z opublikowanych części przypomina mi świetną powieść. W naszej bohaterce możemy przeglądać się jak w lustrze, szukając podobieństw i różnic. Dla mnie, została trochę przyjaciółką, wobec której potrafię być krytyczna, ona wobec siebie też, ale równocześnie bezgranicznie ją uwielbiam! Za to, że jest taka ludzka, rzeczywista, bezkompromisowa. Choć z momentami jej pamiętniki stały się zwięzłe, „telegraficzne” (chyba przez nawał zajęć, ach, te lata pięćdziesiąte…). Aczkolwiek nadal ze słów pisarki bije autentyczność, specyficzny rodzaj zadbania o unieśmiertelnienie różnych szczegółów, jakby Agnieszka miała świadomość tego, iż kiedyś będzie w tej formie czytana.
Moja przygoda z „Dziennikami” Agnieszki Osieckiej była piękna, wyczerpująca, emocjonująca, chyba nawet niezbędna. Te wszystkie tomiszcza są po brzegi wypełnione podkreśleniami, popełnianymi przeze mnie ołówkiem (nie uznaję długopisów w podobnych względach). Tak, większość zdań, to materiały, które warto zapamiętać, przytaczać w odpowiednich porach, odkrywać je na nowo. Chwilami bywałam zawistna o niesamowity dar rozumienia ludzi, charakterystyczny dla Agi, jednak nie w negatywny sposób. Po prostu czasem chciałabym nią być, a czasami nie. Dobrze było poznać jej świat.
× www.majuskula.blogspot.com ×
więcej Pokaż mimo toAgnieszka Osiecka jest mi po prostu niesamowicie bliska. Od dawna czytam wszystko, co jest sygnowane jej nazwiskiem, każde stare oraz nowe wydawnictwo, a do serii „Dzienników” regularnie wracam. Ten ostatni tom był przez miłośników twórczości Osieckiej bardzo wyczekiwany, choć mnie samą lekkim smutkiem napawała świadomość, że to już...
"Obrzydzenie jak po chorobie. Dlaczego rano wszystko wygląda tak zupełnie inaczej niż w nocy? Nie rozumie się własnych łez, wstydzi się własnych postanowień, nie pojmuje się, jak tamte wypadki mogły wydawać się wielkimi wypadkami. Jak inny człowiek". [s. 111]
Kolejny wydany tom "Dzienników" Osieckiej celowo zostawiłam sobie na maj. Nie liczę na bzy, nie siedzę na Saskiej Kępie, ten tom nie zawiera roku 1972, w którym sławna "Małgośka" powstała, ale jednak... jest w słowach Osieckiej, w muzyce Gaertner coś dramatycznego, co aż się prosi gest czytelniczy. Dlatego zabrałam "Dzienniki" ze sobą w podróż. To JEST gest, bo tom nie jest "niewielkich rozmiarów" czy "kieszonkowy".
Myślałam, że czytanie będzie mozolniejsze, że będę z zapiskami intymnymi poetki dłużej, ale ku mojemu zaskoczeniu lektura tego tomiszcza poszła mi błyskawicznie.
Pociąg, autobus, pociąg, deszczowe i wietrzne dni i proszę. Już po. Już koniec, ostatnia strona. I obietnica, którą złożyłam samej sobie, że niebawem wrócę
Nie, nie dla samej Osieckiej
Choć oczywiście także dla niej. Wrócę, żeby uważnie przeczytac przypisy i obejrzeć zdjęcia i rysunki. Redaktorka tomu, Karolina Felberg, zrobiła niebywałą pracę. Po pierwsze - samo przygotowanie dzienników do wydania! Weźcie jakiekolwiek zapisy kogoś Wam bliskiego i spróbujcie je odczytać, przygotować dla innych, obcych osób. Katorżnicza praca, tym bardziej, że trzeba dołożyć mnóstwo przypisów, wyjaśniej, uzupełnień.
Ok, mam fioła na punkcie przypisów, to prawda, ale bez nich zrozumienie kontekstu jest niemożliwe. Owszem, "Dzienniki" czyta się dla spotkania z Osiecką, jej emocjami, rozważaniami, jej poczuciem ironii i goryczy, ale otoczka, obraz czasów, wszystkie te who is who - są niezbędne.
Szacunek zatem za ogrom wykonanej pracy. Przypomnę raz jeszcze - przypisy i indeks przygotowała Karolina Felberg, a materiały archiwalne opracowała Marta Dobromirska-Passent.
Czytałam ten to, chyba szósty wydany przez Prószyński i Ska tom dzienników poetki na emocjonalnym wysokim C. Taki miałam nastrój i to, co pisała Osiecka dziwnie we mnie rezonowało.
Te pierwsze dwa lata 1956-1958
To zapiski młodej, żeby nie rzec młodziutkiej, dziewczyny, która ma własne opinie, zapatrywania, której emocje są równie ważne jak poszukiwania ideologiczne i zawodowe. Zapiski z roku 1970 to Osiecka dojrzalsza, ale z tym samym głodem życia. To się nigdy nie zmienia: poetka biegnie z miejsca na miejsce, robi kilka rzeczy na raz, spotyka się z ludźmi, dyskutuje, polemizuje, nie zgadza się, przeżywa fascynacje i niechęci. Tyle się tego dzieje, że notuje i w dzienniku, i w tzw. agendach, które są nieco obszerniejszym zapisami w kalendarzu. Jeśli nie pisze - rysuje, a nawet bazgrze. Nulla dies sine linea, a w jej przypadku - nie ma dnia, w którym by się coś nie działo.
A działo się wiele! W polityce wre, w życiu kulturalnym rozwija się STS, w życiu osobistym równolegle rozgrywa się kilka emocjonalnych bitew. Jest wyjazd do Paryża, później do Londynu, jest Maisons-Laffitte i Giedroyć. Można by tak rzucać nazwiskami, ale co to da? Dreszczyk z kim Osiecka romansowała?
Ale dobrze, powiem tak - oczywiście, że Osiecka pisze o swoim życiu emocjonalnym! Oczywiście, że zapisuje, co czuła i wobec kogo. Pisze o swoim skonfliktowaniu, o kłopotach, które wynikały z komplikacji w życiu osobistym.
Ważniejsze jest to, co działo się w niej, niezwykle twórczej, młodej, zachłannej i otwartej na nowe. Agnieszka Osiecka nawet we własnych dziennikach nie poklepuje się po ramieniu, nie szuka dla siebie usprawiedliwień "na wszelki wypadek". Przeżywa swoje emocje - i te związane z jej kłopotami z "nieprawomyślnością ideową" i jej przeżyciami natury prywatnej i stara się zrozumieć, analizować.
"Droga wszystkich moich szczenięcych flirtów wiodła od kokieterii i dużego zaangażowania z mojej strony (coś w rodzaju gry) do "sukcesu" i gwałtownej chęci wycofania się. Chęć ta była zawsze rozpaczliwa, tłamszona przez wyrzuty sumienia i poczucie odpowiedzialności wobec człowieka, którego sobie wzięłam w zasadzie nie wiadomo po co.
Wszystkie moje powodzenia były moimi klęskami". [s. 200]
Co widać w "Dziennikach"?
Osobę diabelsko inteligentną i anielsko wrażliwą. I nie jest to tylko ten rodzaj wrażliwości, który każe Osieckiej pisać o swoim ukochanym, Witoldzie Dąbrowskim, "Ten chłopiec ma twarz najpiękniejszą ze wszystkich twarzy i niełatwo przestać na nią patrzeć, kiedy się już zaczęło".
Myślę także o poczuciu prawości, który widać u niej w ocenach politycznych i ocenach działań jej koleżanek i kolegów. Myślę także o tzw. Wrażliwości społecznej. Nie, Osiecka nie zapisuje tysiąca stron na ten temat. Relacjonuje, co widziała na Żuławach i czego nie mogła opisać w gazetach, z którymi współpracowała. Nie narzekała, nie robiła z siebie ofiary systemu. Żałowała, że nie może opisać rzeczywistości.
Albo opisuje - kilkoma zdaniami - niewielką, trwającą może minutę scenę:
"Jedliśmy lody. Weszła stara kobieta z laską. Zapytała dziewczynek [!], ile kosztują najtańsze.
- Złoty dwadzieścia.
Podreptała w kółko i wyszła. Było gorąco.
Uważam, że państwo nasze urządzone jest do dupy". [s. 121]
Najciekawsze jest to, że największe emocje widać nie tylko w tym, co pisze, ale w "pustych miejscach", w dniach, w których zapisów nie było. Są takie okresy w życiu Osieckiej, kiedy brak notatek aż pęcznieje od emocji, którymi naznaczone były dni wcześniejsze. Tak, warto śledzić także ciszę u Osieckiej.
Widać także szczerość - także wobec znanych i uznanych kolegów-artystów.
"Wieczorem - kabarecik w Piwnicy.
Za dużo się tam lekceważy, żeby to było artystyczne. Raczej dobrowolna świetlica zetempowska + nastrój. [...] "Boski Piotruś" (Skrzynecki) wita nas patetycznie ze sceny. Miło". [s. 430]
Rok 1970 to dojrzała i nieco zmęczona Agnieszka Osiecka
Zdania w jej dzienniku są dłuższe, mniej jest przekreśleń i podkreśleń, więcej zmagania się z historią i innymi ludźmi. Jest to nerwowy zapis niespokojnego czasu, bardzo erudycyjny, bardzo... sprawiający, że mózg pracuje na najwyższych obrotach. Nie, nie dlatego, że Osiecka za wysoko stawia poprzeczkę. Po prostu mój mózg tak reagował na zapiski poetki: przyspieszoną pracą, hektycznym myśleniem, pędzeniem nie wiadomo gdzie. Bo jest w tym okresie niebywały niepokój, który czuć praktycznie z każdego zdania zapisków Osieckiej.
Dobrze, tyle wystarczy. Z dziennikami jest jak z poezją. Każdy odbiera je bardzo osobiście, filtrując je przez siebie samego. Czytanie intymnych zapisów innych ludzi często więcej nam mówi o nas samych niż psychoterapie.
"Dzienniki 1956-1958 i 1970" Agnieszki Osieckiej - to nie jest zapis dzień po dniu. To bardzo różne formy notowania i opisywania rzeczywistości. Historia i obraz Osieckiej budują się powoli i warstwami. Nie jest to zatem prosta, liniowa lektura. Ale jest to piękna książka.
Zostawiam Was z cytatem:
"Nie wolno grać w dwóch sztukach naraz. Wtedy nie gra się w żadnej.
Człowiek umie przeżyć tylko jedno życie". [s. 151]
"Obrzydzenie jak po chorobie. Dlaczego rano wszystko wygląda tak zupełnie inaczej niż w nocy? Nie rozumie się własnych łez, wstydzi się własnych postanowień, nie pojmuje się, jak tamte wypadki mogły wydawać się wielkimi wypadkami. Jak inny człowiek". [s. 111]
więcej Pokaż mimo toKolejny wydany tom "Dzienników" Osieckiej celowo zostawiłam sobie na maj. Nie liczę na bzy, nie siedzę na Saskiej...
Nie wiem o co chodzi, mam to samo wydanie, 2021 W-wa, ale inny tytuł. Po:" 1958" występuje jeszcze "..i 1970". Zdjęcie na okładce tez się zgadza. Ergo: o chodzi, kaman?
Przypisy, tu się narażę, zawierające życiorysy towarzyszy, od Stalina po zastępcę czyjegoś zastępcy w jakimś miejscu komunistycznej Polski, powodują, że tomiszcze wazy tyle, iż przeniesienie go ze stolika na półkę wymaga udziału osób trzecich.
Nie wiem o co chodzi, mam to samo wydanie, 2021 W-wa, ale inny tytuł. Po:" 1958" występuje jeszcze "..i 1970". Zdjęcie na okładce tez się zgadza. Ergo: o chodzi, kaman?
więcej Pokaż mimo toPrzypisy, tu się narażę, zawierające życiorysy towarzyszy, od Stalina po zastępcę czyjegoś zastępcy w jakimś miejscu komunistycznej Polski, powodują, że tomiszcze wazy tyle, iż przeniesienie go ze stolika...