rozwińzwiń

Siły rynku

Okładka książki Siły rynku Richard Morgan
Okładka książki Siły rynku
Richard Morgan Wydawnictwo: Mag Seria: Richard Morgan w Magu fantasy, science fiction
544 str. 9 godz. 4 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Seria:
Richard Morgan w Magu
Tytuł oryginału:
Market Forces
Wydawnictwo:
Mag
Data wydania:
2019-04-24
Data 1. wyd. pol.:
2006-02-28
Liczba stron:
544
Czas czytania
9 godz. 4 min.
Język:
polski
ISBN:
9788366065376
Tłumacz:
Marek Pawelec
Średnia ocen

6,6 6,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,6 / 10
227 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1259
402

Na półkach: ,

Sama koncepcja wygrywania przetargów — co najmniej ciekawa. Początkowo się wynudziłam, jednak w miarę rozwoju akcji — wciąga.

Sama koncepcja wygrywania przetargów — co najmniej ciekawa. Początkowo się wynudziłam, jednak w miarę rozwoju akcji — wciąga.

Pokaż mimo to

avatar
1606
376

Na półkach: ,

Richard Morgan kreuje wizję niedalekiej przyszłości, w której epitet „bangster”napiera nowego, albo lepiej, pełniejszego znaczenia. Finansjera światowa wznosi się na wyższy szczebel „bezmoralności”, a fundusze hedgingowe stają się wręcz ugrupowaniami zbrojnymi. Zabójstwa są usankcjonowane, jako coś całkowicie normalnego, ba!, wręcz koniecznego i nie wystarczy już prześcignięcie konkurencji - zwycięstwem jest jej fizyczne wyeliminowanie. Zabójstwa w pojedynkach są drogą do kolejnego szczebla kariery jak i drogą do pozyskania rynku. Niezmiennym pozostaje jedynie to, że najlepiej zarabia się na wojnach.
Chris Fauklner otrzymał pracę w Shorn Associates – najbardziej bezwzględnym gigancie na rynku finansowym. I choć brutalne działania nie są mu obce, zaczyna zastanawiać się czy są tego jakieś granice. To niebezpieczne rozważania, bo dylematy moralne są niedopuszczalną słabością, a to prosta droga do bycia wyeliminowanym.
Fabuła, choć ubrana w szaty odkrywania mechanizmów finansowych, po prawdzie skupia swą uwagę jedynie na głównym bohaterze, a postać to dwuznaczna i oszukańcza niezwykle. Jego dylematy moralne są jakby alkoholowymi transami, które mijają nader szybko, a pozostaje po nich jedynie bezrefleksyjny ból głowy. Bo Fauklner jest zwierzęciem groźnym, gwałtownym, o cechach atawistycznych, które go całkowicie dominują i napędzają – nawet jeżeli chwilami okłamuje się, że jest inaczej.
Morgan, w swojej kreacji świata niedalekiej przyszłości, jest dość przekonujący, choć nieraz ucieka się do prostackich trików uatrakcyjnienia powieści, jak choćby sceny erotyczne. Raz, że są tutaj całkowicie zbyteczne. Dwa, że raczej nie wzbudzą wypieków na twarzy u kogoś powyżej lat 12. Ogólnie przyzwoita rzecz.

Richard Morgan kreuje wizję niedalekiej przyszłości, w której epitet „bangster”napiera nowego, albo lepiej, pełniejszego znaczenia. Finansjera światowa wznosi się na wyższy szczebel „bezmoralności”, a fundusze hedgingowe stają się wręcz ugrupowaniami zbrojnymi. Zabójstwa są usankcjonowane, jako coś całkowicie normalnego, ba!, wręcz koniecznego i nie wystarczy już...

więcej Pokaż mimo to

avatar
660
362

Na półkach:

Długo trwało zanim ta opowieść mnie do siebie przekonała, a i tak cały czas mnie mierziło, że to wszystko jest mało subtelnym moralitetem – tyradą na zły kapitalizm, z licznymi populistycznymi wtrętami zaczerpniętymi z różnych filozofii.

Morgan jest świetnym pisarzem i nawet jeśli fabuła czasem nie domaga, potrafi utrzymać tempo akcji, sprawić, że jest się zaintrygowanym tym, co przyniesie kolejna strona. W cyklu o Takeshim Kovacsu pokazał swój warsztat i udowodnił, że jest mistrzem w kreowaniu zjawiskowych scen. W „Siłach rynku” pozostało sporo z tamtejszego brutalizmu, pełnokrwistości bohaterów, czarnego humoru i tej energii, którą przesycona jest cała historia.

W czym więc jest problem w opowieści o Chrisie Faulknerze? Cały czas miałam wrażenie, że Morgan chce coś udowodnić, do czegoś nas przekonać, a głównym celem jest przekazanie jakiegoś morału, w dodatku łopatologicznie wykładanego. Sam pomysł, by walkę o stanowiska przenieść na jezdnie, gdzie przeciwnicy walczą w swych pojazdach na śmierć i życie, jest ciekawy, choć ostatecznie okazuje się być infantylny. Gorzej, gdy bohaterowie próbują tłumaczyć świat, w którym żyją oraz swoje motywacje i wychodzi to dość niezgrabnie albo prezentowane jest w sztuczny, nieprzekonujący dla mnie sposób.

Zauważyłam też (widać to było również w cyklu o Kovacsu),że nie do końca Morgan radzi sobie z opisami relacji damsko-męskich. W „Siłach rynku” od początku widzimy do czego zmierzają kontakty Faulknera z dwiema kobietami, a przez to opowieść jest do bólu przewidywalna. Zresztą ta przewidywalność dotyka nie tylko tych związków, ale wkrada się również w innych, nawet istotniejszych dla fabuły miejscach.

Miałam moment, gdy chciałam już przerwać czytanie tej książki, ale nie żałuję, że jednak ją dokończyłam. To była pełna akcji, trzymająca w napięciu przygoda, przydałoby się tylko, żeby autor nieco bardziej ją dopracował.

Długo trwało zanim ta opowieść mnie do siebie przekonała, a i tak cały czas mnie mierziło, że to wszystko jest mało subtelnym moralitetem – tyradą na zły kapitalizm, z licznymi populistycznymi wtrętami zaczerpniętymi z różnych filozofii.

Morgan jest świetnym pisarzem i nawet jeśli fabuła czasem nie domaga, potrafi utrzymać tempo akcji, sprawić, że jest się zaintrygowanym...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1023
291

Na półkach: , ,

Początek książki mimo dość absurdalnego pomysłu mnie zaintrygował. Dalej było już tylko gorzej i musiałem zmuszać się do doczytania do końca. Pierwsze spotkania z Morganem to niewypał, mimo wszystko sięgnę po tak chwalony "Modyfikowany węgiel" tegoż autora.

Początek książki mimo dość absurdalnego pomysłu mnie zaintrygował. Dalej było już tylko gorzej i musiałem zmuszać się do doczytania do końca. Pierwsze spotkania z Morganem to niewypał, mimo wszystko sięgnę po tak chwalony "Modyfikowany węgiel" tegoż autora.

Pokaż mimo to

avatar
520
293

Na półkach:

Dobrze się czyta, ale sam pomysł mocno chybiony.

Dobrze się czyta, ale sam pomysł mocno chybiony.

Pokaż mimo to

avatar
460
280

Na półkach:

Koszmarny pomysł na książkę nie ułatwiał jej czytania. Już sama idea wspinania się na szczyt korporacyjnej rzeczywistości poprzez toczenie pojedynków za pomocą samochodów była tak głupia i niedorzeczna, że ciężko było przejść dalej do czegokolwiek. Rozumiałbym gdyby ten wykreowany świat był na wzór postapo jakoś dotknięty gospodarczo i relacje ludzkie wyglądałyby niczym w Mad Maxie sprowadzając je do barbarzyńskich wręcz potyczek.
Tutaj nic takiego się nie dzieje, mamy względnie normalne okoliczności gdzie korporacje na dobrą sprawę przejmują władze nad światem kreując rzeczywistość i to jeszcze byłoby jak najbardziej sensowne, ale sposób rozstrzygania i wybierania ofert to jakaś kpina. Mamy milion mądrzejszych metod na rozgrywki pomiędzy firmami, ale nic to, weźmy sobie jako czynnik rozstrzygający jakieś starcia samochodów niczym pojedynki gladiatorów i zróbmy wokół tego cały przemysł rozrywkowy.
Chcesz kontrakt? Rozwal konkurenta na drodze, który specjalnie pofatyguje się do ciebie na jakieś destruction derby. Nie pasuje ci rola w firmie? Rozwal konkurenta do stanowiska na drodze, ale nie daj boże sprzątnij go w inny sposób, bo to już nie do przyjęcia. Noż durnota wali po oczach bez znieczulenia.

No dobra, pal licho głupotę założeń, ale tutaj mało co się broni. Rzadko kiedy bohaterowi udaje się mnie tak skutecznie do siebie zniechęcić, ale zarówno Faulkner jak i cała reszta to tak przerysowani i schematyczni goście stanowiący kolejny gwóźdź do trumny. Całe to macho otoczenie, testosteron wylewający się uszami z dialogów i postaw choćby w relacji wewnątrz firmy jak i te głupawe starcia z żoną.
Przez długi czas autor mami nas chyba tym, że jednak bohater w jakiś sposób gra starając się wkraść w łaski nowego pracodawcy a potem dokonać wolty i postawić ideały ponad korporacyjny wyścig szczurów, ale i tutaj spotka nas srogi zawód.

Już cykl o Takeshim Kovacsu mimo równie prymitywistycznych środków był o niebo lepszy, bo zwyczajnie otoczenie się zgrywało z całością, tutaj absurd goni absurd.

Koszmarny pomysł na książkę nie ułatwiał jej czytania. Już sama idea wspinania się na szczyt korporacyjnej rzeczywistości poprzez toczenie pojedynków za pomocą samochodów była tak głupia i niedorzeczna, że ciężko było przejść dalej do czegokolwiek. Rozumiałbym gdyby ten wykreowany świat był na wzór postapo jakoś dotknięty gospodarczo i relacje ludzkie wyglądałyby niczym w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
195
79

Na półkach:

Przepis na książkę: do wyścigów samochodów - najlepiej by były pancerne i naładowane do pełna różną bronią - dodaj elementy twardej sensacji, gdzie krew się leje strugami i trupy ścielą się gęsto, a dostaniesz, no właśnie co?
A taka jest ta książka. Nie wiem, kto od kogo "zerznął" fabułę, bo mi ona przypomina, żywcem film z wyścigami aut w więzieniu - "Death Race".
Namęczyłem się bardzo, bo fabuła prostacka jak i prostaccy w niej bohaterowie i po kilku rozdziałach zamknąłem ją, kładąc na niej znak krzyża z powiedzeniem: Amen.

Przepis na książkę: do wyścigów samochodów - najlepiej by były pancerne i naładowane do pełna różną bronią - dodaj elementy twardej sensacji, gdzie krew się leje strugami i trupy ścielą się gęsto, a dostaniesz, no właśnie co?
A taka jest ta książka. Nie wiem, kto od kogo "zerznął" fabułę, bo mi ona przypomina, żywcem film z wyścigami aut w więzieniu - "Death...

więcej Pokaż mimo to

avatar
557
391

Na półkach: ,

Moje kolejne spotkanie z pisarstwem Richarda Morgana, po poprzednich bardzo udanych. Znów SF w połączeniu z lekką dystopią. Dość gładko wchodzimy w świat wykreowany przez pisarza i wkrótce po rozpoczęciu lektury orientujemy się, gdzie jesteśmy: to krzyżówka korpo i Mad-Maxa. Korporacyjne szczury (analitycy finansowi, kreatorzy wojen lokalnych, bankowcy) o swe awanse i kontrakty toczą prawdziwe walki (tu - w Londynie - na autostradach, miażdżąc się i zabijając swymi opancerzonymi i podrasowanymi samochodami flotowymi); kto wygra pojedynek - musi być lepszym kandydatem na korporacyjny awans lub godniejszym kontraktu na kreowanie kolejnej wojenki w Nikaragui, Kolumbii czy gdzie tam… A wszystko to już w niedalekiej nam przyszłości.
Wizja to tyleż naiwna, co intrygująca. Ma Morgan jakąś zdolność kreowania tych ponurych wizji naszej nieodległej rzeczywistości (a może nawet “dziejącej się już”?). I niby mamy tu SF, ale po jakimś czasie orientujemy się jednak, że to raczej przeglądający się w lekko tylko krzywym lustrze nasz realny świat za-okienny. Jeśli jesteś typem w drogim korporacyjnym garniturze, to po brudnej robocie na autostradzie stajesz się celebrytą i brylujesz w wieczornym polityczno-społecznym takh-show. Choć w rzeczywistości może bliżej Ci do mordercy w korporacyjnym kostiumie? A jeśli masz nieszczęście być mieszkańcem gett otaczających uprzywilejowane dzielnice, to zwykła awantura w sklepie z powodu zablokowanej karty kredytowej może się skończyć strzałem w głowę z broni ochroniarza i rozbryzgiem mózgu na twarze bliskich. Korporacyjny król życia z egzekucji kilku wyrostków ze świata zza kolczastego drutu wytłumaczy się zaś w zasadzie podczas jednej telefonicznej rozmowy.
Właśnie taki jest ów wyobrażony świat przyszłości: nie tyle zmienił się jego obraz (a już na pewno nie w kierunku jakiejś powalającej rozmachem wizji szklanych domów) co zmieniły się zasady jego funkcjonowania. Mamy więc społeczeństwo “wielu prędkości”: z jednej strony klasy uprzywilejowane żyją resztkami naszego współczesnego hi-endu (już osiągnęliśmy dostępne ludzkości maksima?),z drugiej w gettach żyje stłoczona większość bezproduktywnego społeczeństwa, cofnięta do czasu sprzed dostępności wielu naszych niemal niezauważalnych zdobyczy cywilizacyjnych (aut na ulicach, niezakłamanych mediów, bezpieczeństwa, pracy). A na obrzeżach przedstawionego świata - gdzieś w trzecich i czwartych światach - wydarzenia codzienne przypominają te z telewizyjnych wiadomości z lat 70-80-tych XX wieku: zamachy stanu, leśna partyzantka, pałacowe przewroty… Tyle, że dziś o odpowiedni poziom napięć społecznych dbają - całkiem oficjalnie - panowie w drogich garniturach z firm zajmujących się w londyńskim Citi właśnie tym: Inwestycjami Konfliktowymi. A jest też i - chyba (za mało możemy je poznać) - dość spokojne i bezpieczne życie w mitycznej nawet dziś Skandynawii, która dziwi się i nie wierzy do końca w opowieści swego londyńskiego korespondenta.
Świat niemożliwy? A nie tylko lekko przerysowany nasz współczesny świat korpo-dominacji i neo-kolonializmu (wywieranego może nie przez króla Leopolda na dzikim ludzie Kongo, ale przez ponadnarodowe firmy drenujące mózgi i portfele mniej uprzywilejowanych). Nawet praca agentów ONZ okazuje się niewiele znaczącym korporacyjnym bełkotem - choć może innego rodzaju, niż naturalne środowisko głównej postaci powieści - Chrisa Faulknera.
Sam główny bohater jest tyleż epoki i miejsca nieodrodnym synem, świetnie radzącym sobie w korporacyjnej walce o przeżycie (no jak wiemy - dosłownie!),co jednak outsiderem, odstającym od reszty współpracowników pochodzeniem, stylem pracy, pewną dzikością i nieprzewidywalnością w działaniu. Które to cechy pozwalają znaleźć pewną dozę uznania w oczach korporacyjnego guru, będącego Chrisa cichym protektorem (a tak naprawdę próbującego złamać skostniałe schematy życia i działania w korporacji, by wykuć nową jego jakość i wciąż odnosić sukcesy na miarę starszego partnera),a niejednokrotnie pozwalają i ocaleć. Faulkner to - mimo wad - bohater, któremu chce się kibicować. Jak postać z westernu (ileż tu tej konwencji!),którą koleje losu czynią rewolwerowcem, a któremu my - mimo niejednoznaczności moralnej - jednak kibicujemy.
Mając czasem ochotę na lekturę (i literaturę) stricte rozrywkową, chciałbym zawsze trafiać na dzieła pokrewne znanym mi już książkom Richarda Morgana! Bon appetit!

Moje kolejne spotkanie z pisarstwem Richarda Morgana, po poprzednich bardzo udanych. Znów SF w połączeniu z lekką dystopią. Dość gładko wchodzimy w świat wykreowany przez pisarza i wkrótce po rozpoczęciu lektury orientujemy się, gdzie jesteśmy: to krzyżówka korpo i Mad-Maxa. Korporacyjne szczury (analitycy finansowi, kreatorzy wojen lokalnych, bankowcy) o swe awanse i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
192
127

Na półkach: ,

Ciężka do przebrnięcia. Nie dlatego, że jest zła tylko żeby pojąć całą koncepcję i poszczególne wydarzenia trzeba przystanąć i się zastanowić, a momentami nie dochodzi się do żadnych wniosków.

Prolog "daje kopa", zachęca do czytania. Później trochę gorzej.

Nadal nie za bardzo rozumiem cel śmiertelnych wyścigów bo po prostu nie ma to według mnie najmniejszego sensu. Jak to możliwe, że każdy kto wygrywa nagle staje się wykwalifikowanym pracownikiem i wie co z czym się je? Przecież wystarczy dobrze jeździć.

Poza tym prawidłowo pokazana wizja korpoświata gdzie każdy kurczowo trzyma się stołka i próbuje wygryźć jeden drugiego - tylko bardziej krwawa niż to co dzieje się w rzeczywistości.

W pewnym momencie wyjaśniona jest sytuacja z prologu co jest na ogromny plus - bardzo nie lubię urwanych sytuacji co nie mają ze sobą nic wspólnego.

Końcówka nieco mnie rozczarowała. Bardzo przewidywalna i to prawie od samego początku powieści.

Ciężka do przebrnięcia. Nie dlatego, że jest zła tylko żeby pojąć całą koncepcję i poszczególne wydarzenia trzeba przystanąć i się zastanowić, a momentami nie dochodzi się do żadnych wniosków.

Prolog "daje kopa", zachęca do czytania. Później trochę gorzej.

Nadal nie za bardzo rozumiem cel śmiertelnych wyścigów bo po prostu nie ma to według mnie najmniejszego sensu. Jak to...

więcej Pokaż mimo to

avatar
381
111

Na półkach: , ,

Każdy kto miał okazję pracować w korporacji lub słuchać o tym z ust znajomych, zobaczy w tej książce odbicie swoich doświadczeń, być może nieco wykrzywione i przejaskrawione, ale zaskakująco prawdziwe.

Każdy kto miał okazję pracować w korporacji lub słuchać o tym z ust znajomych, zobaczy w tej książce odbicie swoich doświadczeń, być może nieco wykrzywione i przejaskrawione, ale zaskakująco prawdziwe.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    307
  • Przeczytane
    285
  • Posiadam
    135
  • 2019
    10
  • Fantastyka
    10
  • Science Fiction
    10
  • Teraz czytam
    9
  • Audiobook
    4
  • 2023
    4
  • 2021
    3

Cytaty

Więcej
Richard Morgan Siły rynku Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także