rozwińzwiń

Wyspa

Okładka książki Wyspa Sándor Márai
Okładka książki Wyspa
Sándor Márai Wydawnictwo: Czytelnik literatura piękna
166 str. 2 godz. 46 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
A sziget
Wydawnictwo:
Czytelnik
Data wydania:
2009-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2009-01-01
Liczba stron:
166
Czas czytania
2 godz. 46 min.
Język:
polski
ISBN:
9788307032177
Tłumacz:
Feliks Netz
Średnia ocen

9,0 9,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
9,0 / 10
1 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
90
24

Na półkach:

Ksiazka dosc depresyjna ale i meczaca pewnym poczuciem fatum w jakie autor wpycha swojego boharera, toczaca sie wewnetrznie w przemysleniach tej postaci, skadinad jest to pewnie sprawnie oddane skoro ten nastroj sie udziela...

Ksiazka dosc depresyjna ale i meczaca pewnym poczuciem fatum w jakie autor wpycha swojego boharera, toczaca sie wewnetrznie w przemysleniach tej postaci, skadinad jest to pewnie sprawnie oddane skoro ten nastroj sie udziela...

Pokaż mimo to

avatar
1178
1154

Na półkach:

Skomplikowanie misterna jest konstrukcja tej najtrudniejszej chyba książki Maraia. Mogłaby ona uchodzić nawet za „kryminał”, gdyby nie była głęboko pesymistycznym spojrzeniem w głąb ludzkiej świadomości (czy raczej: podświadomości) zaraz przed wielką masakrą II wojny światowej…

Plany czasowe Autor rozrzucił tu jak elementy puzzle, a początek zapowiada coś w rodzaju „romansu śródziemnomorskiego”, choć od początku można wyczuć gęstość atmosfery domu wypoczynkowego w Dubrowniku.

To, co się stało (a czego szczegółów Autor niemal do końca nie ujawnia, kończąc na zdaniu „wszedł do pokoju 42 i zamknął za sobą drzwi” – taki to i ”kryminał”!),spada na czytelnika niczym siekiera. Inna rzecz, że główny bohater – stateczny mieszczanin w ostrym kryzysie andropauzy – raczej nie budzi naszej sympatii. Jak sam przyznaje „sparzył się na związku z kobietą”, ale nikt nie przypuszcza, że…..

Bohater dopuszcza, że może odpowiedzieć za to, co zrobił, ale „mogliby się do niego doczepić jedynie ze złej woli”. „Poza tym, to jest naprawdę sprawa prywatna. Nie mogą wtykać nosa do każdej alkowianej sprawy. Mój Boże, przecież to sprawa między mężczyzną a kobietą”. I jeszcze martwi się, że „gazety, które są chciwe i nierzetelne, napiszą o „morderstwie na tle erotycznym”, przeciwko czemu obiecuje sobie zaprotestować….

Jeszcze bardziej przeraża, że po tym, co uczynił, bohater wręcz odżywa, a świat widzi piękniejszym i sensownym: „Zwracał się teraz ku radości życia, ku owemu odrętwiającemu, przyjemnemu uczuciu spokoju, zadowolenia i pojednania, które nie ustawķało ani na chwilę od czasu, gdy przekroczył próg pokoju numer czterdzieści dwa”.

Wydaje się, że w zamiarze Maraia amoralność bohatera wyprzedza nadejście ludzi, którzy kilka lat później uznali się stojących poza dobrem i złem.

Na koniec jednak bohater traci siły umysłowe, rozmyślając, co „teraz biedaczka może robić?”, a w rozmowie z Bogiem przed aresztowaniem, pyta go: „Boże mój Boże, czemuś mnie opuścił”…

Jednego nie rozumiem i to nawet bardzo: dlaczego Marai używa włoskich toponimów Cattaro, Ragusa, Spalato, Zara? Czyżby brzydził się nazwami jugosłowiańskich wtedy Kotoru, Dubrownika, Splitu i Zadaru?

Najciekawsze cytaty na zachętę

…Nigdy nie udało mu się spędzić lata gdzie indziej niż w miejscach nudnych, solidnych i pozbawionych znaczenia…

…Goście z iście dziejową rezygnacją przyjmują do wiadomości, że poniżej pewnej ceny nie można wymagać luksusu wybrednej samotności i choćby chwilowej izolacji…

…Jej zdumiewająco smukłe nogi brały kolejne stopnie z taką lekkością, z jaką poskładany z łamliwych członów owad potrafi się wspinać po karbach i bruzdach stromego konara…

…Bezustannie obchodziła święto ciała. Drobnymi, systematycznie powtarzanymi rytuałami umiała pogawędzić z ręką i nogą, przyjaźnie głaskała piersi, a nagości nie uważała za szaty godowe, jakie zakochani wkładają tylko na świąteczne godziny…

…Eliza była szczodra w miłości i bezinteresowna, jakby było jej obojętne, ile z siebie roztrwoni. (…) Nie uznawała żadnych godzin wyznaczonych na miłość, życie było jedyną odpowiednią porą na miłosną idyllę, która od czasu do czasu, ze względu na przeszkody zewnętrzne, trzeba było na krótko przerwać….

…Ubierała się stosownie do swego wewnętrznego klimatu: czasem przez kilka dni chodziła po pokoju z zamkniętymi okiennicami, w futrze, dygocąc z zimna, jakby brnęła przez szalejącą śnieżycę; choć na zewnątrz panował ciepły, słoneczny wrzesień; ale i zimy nie przyjmowała do wiadomości, w grudniu ubrana w kostium kąpielowy opalała się, siedząc przy kominku…

…Dwa ciała zgodnie parły na siebie, jak dwa ciała doskonale wyćwiczonych gimnastyków, którzy znają zawczasu każdy ruch partnera i każde drgnienie jego nerwów i bez wahania śpieszą sobie na pomoc….

…Długie milczenie było teraz jedynym naturalnym narzędziem komunikacji, jedyną możliwą formą dialogu…

…Cielesną namiętność starzejącego się, przeżywającego kryzys, mężczyzny do młodej kobiety, ów niewątpliwie ciężki wypadek, jaki nieraz już zdarzył się w historii ludzkości jednostkom równie wybitnym jak Askenazi, otoczenie osądzało z nadzwyczajną surowością…

…W oczach pań, które trzymały stronę przegranej koleżanki, nie ma kobiety piękniejszej od niej, szlachetniejszej, ofiarniejszej, wrażliwszej, weselszej i godniejszej miłości, i nie ma takiego argumentu, który by upoważniał mężczyznę do zamiany…

…Chwaliły serdeczność jego wybranki, urodę, i tylko w zdaniach podrzędnych napomykały, jaka szkoda, że ma „już trzydzieści lat” (…),za nienaganny uznały chód rywalki, która „choć sylwetkę ma już nieco zaokrągloną”, wciąż jest jeszcze bardzo powabna, zgodziły się również, że „właściwie dość dobrze się ubiera”. .

…Albowiem umowa jest taka, że żonaty mężczyzna spotyka się z tancerką dyskretnie dwa razy w tygodniu od czwartej do szóstej po południu, a po współżyciu daje jej pieniądze, możliwie niewielkie...

…Czymże innym jest to kąsanie, chwytanie w garście, duszenie, to rozpaczliwe dobijanie się pięściami, zębami, paznokciami, do zamkniętych drzwi, to wściekłe rycie w obcym ciele, czymże innym jest dla kogoś patrzącego z boku, jeśli nie wielką sceną gniewu, karcenia i obrachunku”…

…Człowiek choruje stosownie do swego poziomu umysłowego…

…Nie miałem tam nic więcej do zrobienia” – zeznał z „cynicznym okrucieństwem” – zresztą wszystko wydarzyło się szybciej, niż można sobie wyobrazić…

… Nikczemnym, wyzbytym wszelkich ludzkich uczuć przestępcą jest ten – powiedział sędzia śledczy - kto po tym, co się stało, najspokojniej w świecie wraca do pokoju po strój kąpielowy i udaje się na pływalnię, jakby czymś naturalnym było „w takiej chwili” pójść na pływalnię i w ogóle między ludzi…

…Lecz jego sędziowie nigdy nie zrozumieli i nie uwierzyli, że on w ciągu tych kilku godzin wcale nie chciał „uciec”, że nie miał poczucia winy, ni wtedy, ni później, raczej przenikało go uczucie zadowolenia i ulgi, jak kogoś, kto pomyślnie zakończył trudne przedsięwzięcie..

Skomplikowanie misterna jest konstrukcja tej najtrudniejszej chyba książki Maraia. Mogłaby ona uchodzić nawet za „kryminał”, gdyby nie była głęboko pesymistycznym spojrzeniem w głąb ludzkiej świadomości (czy raczej: podświadomości) zaraz przed wielką masakrą II wojny światowej…

Plany czasowe Autor rozrzucił tu jak elementy puzzle, a początek zapowiada coś w rodzaju...

więcej Pokaż mimo to

avatar
288
247

Na półkach:

Gęsta narracja, literatura najwyższych lotów. Ale to nic dziwnego. To Sandor Marai. Profesor zatrzymuje się w Chorwacji. Tam znajduje przeznaczenie. Porzucił żonę, dziecko, pracę. I szuka odpowiedzi na pytanie, które dręczy go od lat.

Gęsta narracja, literatura najwyższych lotów. Ale to nic dziwnego. To Sandor Marai. Profesor zatrzymuje się w Chorwacji. Tam znajduje przeznaczenie. Porzucił żonę, dziecko, pracę. I szuka odpowiedzi na pytanie, które dręczy go od lat.

Pokaż mimo to

avatar
337
82

Na półkach:

Było dla mnie zaskoczeniem, jak z rozdziału na rozdział zmienia się ton tej książki. Ciemne i kręte ścieżki tej wędrówki dobrze rozświetla cytat z tej opowieści: „Sens słów nie jest tylko tym, co one same w sobie znaczą, lecz jest również tym terenem, który oświetlają. Człowiek idzie w ciemności, świeci się tylko kilka słów.” Opis towarzystwa na rozpalonym tarasie był zabawny, co i rusz uśmiechałam się do niektórych zdań. Podróż statkiem głównego bohatera i jego irracjonalne poczucie utraty, pewność, że czegoś nie wziął - wydawała mi się już odrobinę głębsza, ale nadal postać Askenasiego wzbudzała wesołość. Są dziwactwa, błahostki, detale czyli to w czym specjalizuje się Márai i co pozwala mu uchwycić różne odcienie istoty bycia człowiekiem. Jednak upał z pierwszego rozdziału zebrał się w gęstą chmurę nad „Wyspą”. Odrobina kunderowskiego sposobu opisu relacji i uczuć między kobietami a mężczyznami, mam wrażenie, że mogłoby być tego mniej, ale właściwie zakończenie trochę wyjaśnia ten nadmiar. Z kolei pewna gorzka refleksja, nieznośna jak piasek zgrzytający w zębach na ostatnich kartkach przypomina zapiski „Księgi niepokoju” Pessoi. Jeśli więc ktoś lubi Milana i Fernanda, to „Wyspa” powinna mu się spodobać. Podczas rozpaczliwego „Dialogu” (tytuł ostatniego rozdziału) w oczach lśniły mi łzy, uśmiech dawno został zmieciony. Osamotniony bohater na tytułowej wyspie otoczony jest drobnostkami ze swojego starego życia, i znowu: tylko Márai umie i dlatego tylko jemu wolno pisać o „osobliwym brudzie, jaki z puchu poszewki zbiera się w kieszeniach marynarki”.

Było dla mnie zaskoczeniem, jak z rozdziału na rozdział zmienia się ton tej książki. Ciemne i kręte ścieżki tej wędrówki dobrze rozświetla cytat z tej opowieści: „Sens słów nie jest tylko tym, co one same w sobie znaczą, lecz jest również tym terenem, który oświetlają. Człowiek idzie w ciemności, świeci się tylko kilka słów.” Opis towarzystwa na rozpalonym tarasie był...

więcej Pokaż mimo to

avatar
524
364

Na półkach: , ,

Samotność
Mężczyzna

Marność człowieka

Marai dostarczył tlen moim komórkom. Czuję, że oddycham.
Akt słowa pisanego. Prowadził mnie jak dziecko za rękę przez kolejne kartki i pozwalał się delektować, właśnie pozwalał.
Przyzwyczaił już wcześniej do niespiesznego tempa, tu również jest powoli, pozornie tylko, gdyż emocje buzują niczym wulkan.
Marai jest bardzo wymagający, jego fabuła to misternie skonstruowana pajęcza sieć.

"(...) człowiek choruje stosownie do swego poziomu umysłowego i na wszelkie "nerwowe symptomy " nie ma innego lekarstwa niż odtrutka, którą instynkt chorego wytwarza sam z siebie."

Samotność
Mężczyzna

Marność człowieka

Marai dostarczył tlen moim komórkom. Czuję, że oddycham.
Akt słowa pisanego. Prowadził mnie jak dziecko za rękę przez kolejne kartki i pozwalał się delektować, właśnie pozwalał.
Przyzwyczaił już wcześniej do niespiesznego tempa, tu również jest powoli, pozornie tylko, gdyż emocje buzują niczym wulkan.
Marai jest bardzo wymagający,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
357
330

Na półkach: ,

Jak zwykle piękny język i styl, ale ... chyba za trudna dla mnie. Nie mogłam zrozumieć czego bohater szuka a nawet po przeczytaniu książki nie wiem czy to znalazł czy nie.

Początek koszmarny, nic już z niego nie pamiętam - dłużył się niemiłosiernie. Później było trochę lepiej, ale przytłoczyła mnie filozofia tu zawarta, a może ja jej po prostu nie zrozumiałam.

Ogólnie nie polecam rozpoczynania przygody z Sandorem Marai od tej książki, jest wiele piękniejszych powieści tego autora...

Jak zwykle piękny język i styl, ale ... chyba za trudna dla mnie. Nie mogłam zrozumieć czego bohater szuka a nawet po przeczytaniu książki nie wiem czy to znalazł czy nie.

Początek koszmarny, nic już z niego nie pamiętam - dłużył się niemiłosiernie. Później było trochę lepiej, ale przytłoczyła mnie filozofia tu zawarta, a może ja jej po prostu nie zrozumiałam.

Ogólnie nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1351
480

Na półkach: ,

Mnie osobiście ta książka nie zachwyciła aż tak bardzo. Doceniam język, którym ją napisano. Bardzo chłodny, pozbawiony emocji i konkretny.

Mnie osobiście ta książka nie zachwyciła aż tak bardzo. Doceniam język, którym ją napisano. Bardzo chłodny, pozbawiony emocji i konkretny.

Pokaż mimo to

avatar
1632
453

Na półkach: ,

Jestem pod wielkim wrażeniem „Wyspy”. Główny bohater przeżywa rozterki andropauzy. Spotyka kobietę która robi na nim takie wrażenie że zdradza żonę. Nie jest w stanie o tym powiedzieć nikomu, a tym bardziej żonie. Rozwijający się romans z czasem doprowadza że wszystko co osiągnął w życiu Viktor Askenasi legło w gruzach. To nie tak miało być, przecież wszyscy zachwalają miłość jako szczęście. W wyniku kłutymi przypadkowo dochodzi do zabójstwa przypadkowej kobiety, która przypomina mu kochankę, którą obwinia za wszystkie swoje problemy (nie tak miało w końcu być).
Większość opisujących książki zwraca uwagę na opróżnianie kieszeni. Moją uwagę jednak zwróciły gałązki mimozy wiązane przez zakonnika, u którego główny bohater szuka próżno szuka pocieszenia. Ludzie niczym pęczki delikatnego drzewka, tulącego swe liście w obawie przed dotknięciem, czy zranieniem. Natomiast niemal finalna scena, kiedy to rozebrany do naga Viktor opiera się o dowie sosny i zastanawiając się nad wszystkim co go spotkała, tuż przed aresztowaniem, zadaje pytanie niczym Jezus – Boże czemuś mnie opuścił? Zostaje aresztowany i z cała pewnością skazany, za to że uległ tak demonizowanej miłości, czy rozkoszy.
No i tytułowa wyspa obrazująca człowieka samotnego w toni rzeczywistości go otaczającej.
Polecam, wszystkim tym, którzy spotkali femme fatale, a i tym którzy mają to przed sobą.

Jestem pod wielkim wrażeniem „Wyspy”. Główny bohater przeżywa rozterki andropauzy. Spotyka kobietę która robi na nim takie wrażenie że zdradza żonę. Nie jest w stanie o tym powiedzieć nikomu, a tym bardziej żonie. Rozwijający się romans z czasem doprowadza że wszystko co osiągnął w życiu Viktor Askenasi legło w gruzach. To nie tak miało być, przecież wszyscy zachwalają...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1400
1019

Na półkach:

Sandor Marai jak zwykle zachwyca językiem: chłodnym, eleganckim a jednocześnie zawierającym tak wiele treści. Mniej zachwyca mnie niestety fabuła. Pomimo niewielkich rozmiarów (160 - kilka stron) wstęp wydawał mi się zbyt długi. Oczywiście pełnił zapewne jakąś rolę, tyle że ja jej nie mogłam dostrzec. Po drugie, rozważania głównego bohatera wydały mi się zbyt pokrętne (przecież nie napiszę, że zbyt inteligentne dla mnie ;)).
Pozostaję wciąż pod urokiem "Żaru", gdzie narracja była bardziej spójna.

Sandor Marai jak zwykle zachwyca językiem: chłodnym, eleganckim a jednocześnie zawierającym tak wiele treści. Mniej zachwyca mnie niestety fabuła. Pomimo niewielkich rozmiarów (160 - kilka stron) wstęp wydawał mi się zbyt długi. Oczywiście pełnił zapewne jakąś rolę, tyle że ja jej nie mogłam dostrzec. Po drugie, rozważania głównego bohatera wydały mi się zbyt pokrętne...

więcej Pokaż mimo to

avatar
630
629

Na półkach:

Temu założono kaftan bezpieczeństwa - haha
A tego odesłano do domu
Temu dano chleba i mięsa - hahaha
Ale nie chciał jeść

Ten patrzył w okno jak w ścianę - hahaha
Ten widział to czego nie było
Ten zaś widział to co było

Ten się uważał za ptaka
A ten się uważał za psa
Ten zaś uważał, że jest człowiekiem
Zwykłym człowiekiem i krzyczał i krzyczał:
Nie, nie, nie, nie cały dzień

Miłość....czy to naprawdę tylko zestaw rutynowych ćwiczeń gimnastycznych? drobnych czułości? spojrzeń w oczy?....
Czy nie ma w tym żadnej większej tajemnicy i głębi? Jeśli tylko ona jest sensem i celem, czy nie powinna dawać czegoś więcej?Przenieść nas na jakiś wyższy stopień???
Na takie pytania szukał odpowiedzi profesor Askenasi,bohater tej książki.Rozdarty między żonę i kochankę,ciągle poszukując,ciągle stwierdzając,że to nie to,że musi być coś więcej,pomału wpada w obsesję i zaczyna tracić kontakt z rzeczywistością.
Czy przelotne skrzyżowanie spojrzeń z wiejskim wariatem było tym czynnikiem,który przeniósł go na tę drugą stronę? Ostatecznie wyzwolił z konwenansów i zahamowań?Popchnął do zbrodni,która pozwoliła mu odzyskać wewnętrzny spokój i harmonię ze światem??Nie mam pojęcia...
Czytając Wyspę czułem,że ta książka,ten język, mimowolnie wdzierają mi się do głowy i że na długo tam pozostaną...Mam tylko nadzieję,że nie napotkam na swej drodze żadnego szaleńca....

Temu założono kaftan bezpieczeństwa - haha
A tego odesłano do domu
Temu dano chleba i mięsa - hahaha
Ale nie chciał jeść

Ten patrzył w okno jak w ścianę - hahaha
Ten widział to czego nie było
Ten zaś widział to co było

Ten się uważał za ptaka
A ten się uważał za psa
Ten zaś uważał, że jest człowiekiem
Zwykłym człowiekiem i krzyczał i krzyczał:
Nie, nie, nie, nie cały...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    128
  • Przeczytane
    117
  • Posiadam
    34
  • Teraz czytam
    5
  • Literatura węgierska
    4
  • 2014
    3
  • Ulubione
    2
  • 2016
    2
  • Wy/pożyczone
    1
  • 13_Marai
    1

Cytaty

Więcej
Sándor Márai Wyspa Zobacz więcej
Sándor Márai Wyspa Zobacz więcej
Sándor Márai Wyspa Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także