Zanim Tess Gerritsen wzięła się za thrillery medyczne, popełniła kilka pozycji w gatunku romansideł spod znaczka Harlequin. Wszyscy wiedzą jakim poziomem cechują się te książeczki z kiosku po 5 złotych. Jednakże, kiedyś przeczytałem jedną taką książkę Tess i była nienajgorsza. Za "Z zimną krwią" zabrałem się głównie dlatego, że ukończyłem cykl Rizzoli & Isles, a nie chciałem jeszcze "rozchodzić się" z autorką. Sama fabuła tej książki nie jest zbytnio skomplikowana, ale jest wystarczająco dobra by się w nią wciągnąć i oczekiwać rozwiązania intrygi. Gdyby na tym poprzestać, książka byłaby niezła. Ale niestety, człowiek ma wrażenie, że te wszystkie bomby wybuchają i ludzie umierają tylko po to by dwójka głównych bohaterów mogła się w sobie zakochać.Jest to relacja z rodzaju "chcę, ale nie mogę" oraz "on jest taki zimny, nieczuły, ale i tak go pragnę". Te miłosne zawirowania sprawiają, że można zwymiotować, gdy jedna i druga strona chce się zaangażować, ale wydaje im się, że nie mogą. I ciągle te gadki: kocham Cię, ale nie mogę być z Tobą, bo, gdy sprawa się rozwiąże to mój czar pryśnie i mnie zostawisz, a ja teraz nie chcę Cię wykorzystywać, gdy jesteś zagrożona i bezbronna". A ona na to: Ach, tak. Na co ja liczyłam? Jesteś zimnym profesjonalistą i traktujesz mnie tylko jak obiekt śledztwa. A myślałam, że coś nas łączy ". Potem znowu idą do łóżka i sytuacja się powtarza. I tak jeszcze kilkanaście razy. Wygląda to tak sztucznie i teatralnie, że aż się odechciewa, a figury z woskowego muzeum są bardziej realistyczne niż ta relacja. Wszystko kończy się dramatycznym happy endem, a para "odjeżdża w stronę zachodzącego słońca". I wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Bleee... Gdyby sam wątek kryminalny był nudny to chyba darowałbym sobie tą książkę. No ale jednak jest to Tess Gerritsen i nie umiem jakoś zbyt mocno jej krytykować. Nawet za takie romansidło. Na szczęście potem nauczyła się już pisać o miłości. Wątki Rizzoli i Deana czy Isles i ojca Brophy'ego są już znaczniej bardziej realistyczne ☺️

Zanim Tess Gerritsen wzięła się za thrillery medyczne, popełniła kilka pozycji w gatunku romansideł spod znaczka Harlequin. Wszyscy wiedzą jakim poziomem cechują się te książeczki z kiosku po 5 złotych. Jednakże, kiedyś przeczytałem jedną taką książkę Tess i była nienajgorsza. Za "Z zimną krwią" zabrałem się głównie dlatego, że ukończyłem cykl Rizzoli & Isles, a nie...