Zimowe dzieci
- Kategoria:
- kryminał, sensacja, thriller
- Seria:
- Gorzka Czekolada
- Tytuł oryginału:
- The winter people
- Wydawnictwo:
- Media Rodzina
- Data wydania:
- 2015-02-27
- Data 1. wyd. pol.:
- 2015-02-27
- Liczba stron:
- 392
- Czas czytania
- 6 godz. 32 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380080270
- Tłumacz:
- Maciej Potulny
- Tagi:
- Maciej Potulny
- Inne
Książka nominowana w Plebiscycie Książka Roku 2015 lubimyczytać.pl w kategorii Horror.
Klimatyczna zimowa powieść z pogranicza horroru i dramatu obyczajowego.
Pewnego dnia matka znika bez śladu, zostawiając dwie córki. Dzięki ocalałym kartom dziennika kobiety, która kilkadziesiąt lat wcześniej za pomocą obrzędu potrafiła wskrzesić własną córkę, poznajemy tło tych wydarzeń. Kulminacją niepokojącej, niemal detektywistycznej historii jest odkrycie, w jaki sposób przeszłość przenika się z aktualnymi zdarzeniami, i jak złudna jest gra pozorów. W całej powieści wieje chłodem i grozą.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Goście z zaświatów
Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a cień się mrokom nie opiera!
I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera...*
Przywracanie do życia zmarłych istot to doskonały pomysł na powieść lub na wprowadzenie do niej tajemniczego, fantastycznego elementu. Wiedział o tym George R.R. Martin, umieszczając w swojej sadze Białych Wędrowców, wiedział o tym również Stephen King, pisząc swój „Cmętarz zwieżąt”. Do podobnego wniosku doszła pisarka Jennifer McMahon, która w „Zimowych dzieciach” – poniekąd horrorze, poniekąd thrillerze i dramacie - wprowadza tym samym do świata przedstawionego tajemnicze rytuały, niebezpieczne obrzędy i tęsknotę tak wielką, że niestraszne jej żadne, najpoważniejsze nawet konsekwencje.
Mówiąc o „Zimowych dzieciach”, najłatwiej dokonać podziału na dwie linie czasowe. Pierwsza to rok 1908, w którym Sara Harrison Shea musi pochować swoją ukochaną córeczkę. Jej ból jest tym większy, że wcześniej kilkukrotnie poroniła, a później także straciła dwumiesięcznego synka. Pogrążona w rozpaczy Sara przypomina sobie o swojej „cioteczce” – mitologicznej niemal postaci, która przed laty obdarowała ją wiedzą, która teraz może pomóc jej „obudzić’ małą Gertie. Druga linia czasowa to natomiast współczesność, w której poznajemy siostry Ruthie i Fawn – dziewiętnasto- i sześciolatkę, które z dnia na dzień zostają postawione w trudnej sytuacji, kiedy bez żadnego ostrzeżenia znika ich matka.
Obydwa plany czytelnik poznawać będzie z różnych punktów widzenia – Sary, jej męża Martina, Ruthie, a także kobiety imieniem Katherine, która w jakiś sposób powiązana będzie z wydarzeniami sprzed około stu lat, a także tymi mającymi miejsce współcześnie. Mimo że narracja w powieści McMahon jest trzecioosobowa, to narrator jest wszechwiedzący, a zatem czytelnik poznaje najskrytsze myśli i niepokoje bohaterów. Oprócz tego, wydarzenia odległe o sto lat będziemy śledzić także za sprawą lektury tajemniczego dziennika Sary, zatytułowanego „Goście z zaświatów”.
Autorka w fantastyczny sposób prowadzi niepowiązane ze sobą na pozór postaci, których historie splata ze sobą naturalnie, a jednak zaskakująco. W „Zimowych dzieciach” nic nie jest bez znaczenia – wszystko ma nie tylko swoje konsekwencje, ale także swoją cenę, a niewielkie West Hall w Vermoncie zdaje się w magiczny sposób pamiętać każde słowo i każde zdarzenie. Czarcia Dłoń, w której drzemie wielka, niebezpieczna, choć pociągająca na pozór siła to natomiast miejsce nie tylko wyraźne zapadające w pamięć, ale także bardzo plastyczne – powieść aż prosi się o ekranizację, a opisane z dbałością o szczegóły postaci i miejsca ze wszystkimi zakamarkami to doskonały materiał na film.
Powieść „Zimowe dzieci” czyta się jednym tchem – akcja jest niezwykle wartka, wątki rozwijają się powoli, ale równolegle, przez co nie ma miejsca na wytchnienie. Autorka prowadzi fabułę w niezwykle przemyślany sposób – od początku lektury czuć, że wiedziała ona doskonale gdzie, w jakim punkcie i dlaczego chce skończyć opowiadaną historię. W tej zaś wszystko do siebie pasuje – zimowy krajobraz, stary dom z mnóstwem zakamarków, tajemniczy dziennik Sary i młoda Ruthie, na pozór niezwiązana z tajemniczą historią budzenia zmarłych, która marzy o tym, aby wyrwać się z czarnej dziury, jaką jest dla niej West Hall.
Siłą tej powieści jest niemal wszystko – jej magiczny, niepokojący klimat, plastyczność języka, jakim posługuje się Jennifer McMahon, a także postaci i wątki na pierwszy rzut oka niezwiązane ze sobą, ale jednocześnie realne i w dziwny, uparty niemal sposób, od początku do siebie dopasowane. Ważnym elementem powieści jest również to, że „Zimowe dzieci” nie kończą się na wciągającej akcji i interesujących bohaterach. Ta historia to także pradawna nauka, prawda o wielu istotnych kwestiach i ciężar, jaki ta prawda ze sobą niesie. Aż dziwne, że powieść, której strony przewracają się same, która niemal wsysa nas w wir wydarzeń ulepionych ze srebrzących się, niepokojąco pięknych płatków śniegu, którą czyta się niemal z wypiekami na twarzy, niczym po spacerze podczas siarczystego mrozu – ma w sobie tyle zapisanego smutku, cierpienia, bólu i nieukojonej rozpaczy.
Strata, z którą nie da się pogodzić to badaj najważniejszy, emocjonalny wątek „Zimowych dzieci”. To ona buduje historię, tworzy związki pomiędzy bohaterami, tka napięcie i topi lód pomiędzy tym co realne, a tym co magiczne, nieprawdopodobne i zadziwiające. To właśnie strata doprowadza do kolejnych rozpaczy i tworzy nierozerwalne połączenie, istniejące od roku 1908 aż do „teraz”. Być może bowiem, o ile nasz świat podlega zmianom i upływowi czasu, o tyle zaświaty – jeśli istnieją – zastygły w dziwnym bezruchu, podobnym do tego, kiedy raz po raz czytamy ten sam ustęp tekstu i nie potrafimy ani go zrozumieć, ani się z niego wyrwać…
I była zgroza nagłych cisz. I była próżnia w całym niebie!
A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebie?
* Fragmenty pochodzą z wiersza „Dziewczyna” Bolesława Leśmiana
Oceny
Książka na półkach
- 1 402
- 705
- 153
- 22
- 19
- 16
- 12
- 11
- 9
- 8
Opinia
Drogie Czytelniczki,
wyobraźcie sobie taką sytuację: od dawna staracie się z mężem o dziecko. Każda próba kończy się poronieniem. Kiedy w końcu udaje się Wam urodzić chłopca, Wasza radość nie trwa długo. Upragniony synek umiera po dwóch miesiącach. Jednak wydaje się, że los nareszcie się do Was uśmiecha. Rodzicie córeczkę, która w miarę zdrowo się chowa. Teraz wyobraźcie sobie, że pewnego dnia ona ginie w nieznanych okolicznościach. Wkrótce zostaje odnalezione jej ciało. Byłybyście w stanie pogodzić się z tak ogromną stratą? Sara Harrison Shea nie potrafiła pozwolić odejść swojej małej Gertie z tego świata.
Witajcie w 1908 roku.
Mała Gertie, córka Sara i Martina zostaje odnaleziona martwa. Matka nie jest w stanie pogodzić się z tą stratą. Przypomina sobie o cioteczce, która przekazała jej wiedzę dającą możliwość do przywrócenia zmarłych do życia. Sarah nie waha się ani chwili i wskrzesza córkę. Gertie nie jest jednak tą dziewczynką, jaką była za życia. Dla matki jednak najważniejsze jest to, że znów ma przy sobie ukochaną córeczkę.
Czasy współczesne
Dwie siostry, Ruthie i Fawn z dnia na dzień zostają same, gdy w niewyjaśnionych okolicznościach znika ich matka. Dziewczyna postanawia odkryć prawdę. Wszystko zaczyna się komplikować, gdy okazuje się, że takich zaginięć w okolicy było więcej. Ruthie odnajduje w sypialni matki kartki z pamiętnika Sary, matki Gertie. Czyta jej opowieść, która w pewnym momencie urywa się. Wszystko jednak wskazuje na to, że te zapiski są kluczem do odnalezienie mamy Ruthie i Fawn. Rozpoczyna się wyścig z czasem i z postaciami, które nie powinny pojawić się w naszym świecie.
Nie miałam wielkich oczekiwań wobec tej książki i zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona. Autorka wcisnęła mnie w fotel i nie pozwoliła z niego wyjść. Z rozszerzającymi się z przerażenia oczami obserwowałam to, co dzieje się na kartach powieści. Jennifer McMahon w mistrzowski sposób połączyła wątek paranormalny z thrillerem. Wplotła w tę historię mrożące krew w żyłach legendy i przywróciła do życia tych, którzy powinni pozostać martwi. Bardzo płynnie przechodziła między teraźniejszością a przeszłością. "Dopieściła" swoją powieść w każdym szczególe. Zarówno, jeśli chodzi o bohaterów, jak i o całą panującą dookoła nich otoczkę.
Zimowe dzieci mają niezwykły klimat. Jennifer McMahon to Stephen King w spódnicy. W trakcie lektury czułam na rękach ciarki. Tak przeżywałam to, co się działo, że przez dwa dni miałam koszmary. Autorka do końca utrzymała mnie w napięciu. Zakończenie to było mistrzostwo świata. Do tej pory nie umiem się po nim otrząsnąć. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Wiem, że to była wymyślona historia, ale Jennifer McMahon przedstawiła ją w tak przekonujący sposób, że byłabym skłonna uwierzyć w to, że kiedyś się wydarzyła.
To nie jest zwykły horror połączony z thrillerem. To przede wszystkim historia o niezwykle skrzywdzonej przez los matce, która nie jest w stanie podnieść się po kolejnym ciosie. Chciała odzyskać dziecko za wszelką cenę, nie zważając na to, jakie konsekwencje przyniesie jej czyn. Liczyło się dla niej tylko jedno - chciała znów potrzymać ukochaną córkę w ramionach. Czy można kogoś ganić za coś takiego?
www.czytelnia-mola-ksiazkowego.blogspot.com
Drogie Czytelniczki,
więcej Pokaż mimo towyobraźcie sobie taką sytuację: od dawna staracie się z mężem o dziecko. Każda próba kończy się poronieniem. Kiedy w końcu udaje się Wam urodzić chłopca, Wasza radość nie trwa długo. Upragniony synek umiera po dwóch miesiącach. Jednak wydaje się, że los nareszcie się do Was uśmiecha. Rodzicie córeczkę, która w miarę zdrowo się chowa. Teraz wyobraźcie...