Tryptyk oksytański

Okładka książki Tryptyk oksytański Adam Wodnicki
Okładka książki Tryptyk oksytański
Adam Wodnicki Wydawnictwo: Austeria publicystyka literacka, eseje
625 str. 10 godz. 25 min.
Kategoria:
publicystyka literacka, eseje
Wydawnictwo:
Austeria
Data wydania:
2014-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2014-01-01
Liczba stron:
625
Czas czytania
10 godz. 25 min.
Język:
polski
ISBN:
9788378661849
Średnia ocen

8,8 8,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,8 / 10
12 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1744
124

Na półkach: , , , , ,

Są w tej książce światłocienie, zapachy, kolory, obrazy Prowansji. Jest zamyślenie, refleksja, historia. Jest wreszcie czas odlegle zaprzeszły, który meandruje i styka się z teraźniejszością, przeszłość bowiem nigdy nie jest odległa, jest tuż obok na wyciągnięcie ręki: w pozostałościach rzymskich traktów, fundamentach nieistniejących już rzymskich budowli, ale przede wszystkim w „duchowości miasta, jego osobowości, w charakterze jego mieszkańców”. Spodobała mi się konfuzja Mariusza Wilka: „Trudno nawet znaleźć kategorię gramatyczną, w której by można czas Wodnickiego pomieścić. Bo ja wiem – czas teraźniejszy przeszły? A może - przeszły obecny?” No właśnie😊.
W tryptyku niejednokrotnie pojawia się myśl o trwaniu i ciągłości pokoleń, to ważna materia w kontemplacjach Autora: „Myślałem z zazdrością o domu, który właśnie pożegnałem. Jakże trudno w moim kraju, o poszarpanej w strzępy historii, znaleźć choćby jedno miejsce – żywe i ciepłe – które zachowałoby taką ciągłość trwania”.
Malarskie obrazowanie przefiltrowane przez intuicję pisarza sprawia, że odsłania się przed czytelnikiem jakaś otchłań znaczeń i wielokrotnych den. Delicje.

Są w tej książce światłocienie, zapachy, kolory, obrazy Prowansji. Jest zamyślenie, refleksja, historia. Jest wreszcie czas odlegle zaprzeszły, który meandruje i styka się z teraźniejszością, przeszłość bowiem nigdy nie jest odległa, jest tuż obok na wyciągnięcie ręki: w pozostałościach rzymskich traktów, fundamentach nieistniejących już rzymskich budowli, ale przede...

więcej Pokaż mimo to

avatar
509
509

Na półkach:

„Tryptyk oksytański” to dla mnie literackie objawienie. Nie wiedziałam, że można tak pisać o mieście, jakby żyło i miało własną, intrygującą osobowość, która nie tylko na nas oddziałuje klimatem, ale wpływa na nasze postrzeganie rzeczywistości.

Miasto może nas polubić, a wówczas odsłoni trochę swoich tajemnic, zaprosi gościnnie do swego wnętrza. Może też nas nie zaakceptować, odwdzięczając się tym za nasz brak empatii i uważności, zobaczymy zatem zaledwie samą jego powierzchnię, zimne budynki i spieszących się gdzieś ludzi. To, co w półcieniu, ledwie zarysowane, nieśmiało wyzierające spod pstrokatej zewnętrznej politury, gdyż jego credo to umiar, ledwie sugestia i powidoki tego, co było i co nakłada się na obecne, rzutuje słabą poświatą, dając głębię.

Nie ujrzysz tego w pośpiechu, skoncentrowany na mechanicznym pstrykaniu fotek i odkreślaniu z listy „zaliczonych” miejsc. Tu trzeba się wsłuchać, by wybrzmiało niewypowiedziane, wpatrzeć, by zobaczyć niewidoczne, tu ważne są puste miejsca miedzy dźwiękami i literami. Dlatego wędrujemy po Prowansji za Adamem Wodnickim niespiesznie, jego słowa pobudzają naszą wyobraźnię – w końcu obraz to coś bardzo mu bliskiego. Zawieszamy się myślami na fragmentach, które nas przywołały, czasem nawet czytamy je głośno, by poczuć tę harmonię i rytm, to kołysanie słów…

Miasto przecież buduje jego historia, więc i tej nam autor nie skąpi. Od Juliusza Cezara począwszy mijamy kolejne etapy, ale migawkowo, przy okazji, by naświetliły kontekst, pokazały w którą stronę iść, by szukać pępowiny, by dotknąć symbolicznie źródła owego krwiobiegu, poczuć pulsowanie miejskiego serca, zrozumieć każdą bruzdę, którą wyżłobił w nim czas.

„Czym jest historia? Echem przeszłości odbitym przez przyszłość. Odblaskiem przyszłości rzuconym w przeszłość?” Te słowa Victora Hugo idealnie pasują do obrazu Prowansji nakreślonego delikatną dłonią Adama Wodnickiego Przy okazji kontemplowania krajobrazu i wyczuwania jego wrażliwości Adam Wodnicki krąży myślami o wiele dalej. Badając dłonią szorstkość murów średniowiecznego opactwa Notre-Dame de Montmajour, zastanawia się nad samym zjawiskiem pielgrzymowania, nad jego tradycyjnym znaczeniem i zderzeniem sacrum z naszą pragmatyczno-empiryczną rzeczywistością. A jednak pielgrzymujemy, bo „Każdy z nas choć raz w życiu chciałby – nawet we śnie- wspiąć się na tę drabinę, która choć oparta na ziemi, wierzchołkiem sięga nieba…”

Dochodzimy w tych rozważaniach do symboliki labiryntu, do oświecenia po czasie błądzenia w ciemnościach poplątanych ścieżek. Trzeba przyznać, że owe luźne dygresje, płynące w różnych, trudnych do przewidzenia kierunkach, będące za każdym razem niespodzianką i zaskoczeniem, nie pozwalają od tej hipnotycznej podróży po Arles, po krainie rozświetlonej melancholii, się oderwać. Nie chcemy, by ktokolwiek i cokolwiek nam przeszkodziło, zakłóciło magiczną atmosferę.

Jako wykładowca ASP, Adam Wodnicki piękno widzi wszędzie, nie może też nie wspomnieć o dziełach sztuki, szczególnie tak niespotykanych, jak graffiti sprzed dziesięciu wieków. A jako człowiek pióra, dla którego język jest narzędziem i przyjacielem zdolnym wyrzeźbić najskrytsze myśli, nie może nie przywołać języka d`oc oraz jego żydowskiej odmiany szuadit, wyrugowanego przez francuski, najstarszego języka literackiego Zachodu.

Gdy zaś chce poznać to, co zaklęte i ukryte przed wzrokiem od dawien dawna, wdaje się w rozmowę z nagrzanym prowansalskim słońcem kamieniem. A rozmowa ta „Przenosiła w mityczny czas Początku, pierwszego dnia Stworzenia z milionem ukrytych obietnic, zaklęć, możliwości cudów(…)” I niczym doskonały przewodnik prowadzi nas Adam Wodnicki przez poezję i prozę kamienia i ziemi, pokazuje „znak na kamieniu, niezrozumiały znak bogów, którzy usiłują przekazać jakąś sobie tylko wiadomą tajemnicę.” Ziemia i niebo, to co twarde i namacalne z tym, co ulotne i nadrealne stale się splatają, tworząc wspólną opowieść. Adam Wodnicki zbiera zaś te gawędy i przytacza w swoim tryptyku: wiersze, prozę, rozmowy, w rozsypanych szczodrą ręką fragmentach.

Adam Wodnicki nie pisze. On maluje, cieniuje słowa, jedne pogrubioną kreską, inne podkolorowuje delikatną akwarelą. Czuć w tym rękę świadomego artysty. Targ w Arles zachwyca feerią kolorów, ale też ich migotaniem, płynnym przechodzeniem jednych w drugie, rzucanymi niby bezładnie, a jednak z zadziwiającą precyzją plamkami, niczym u impresjonistów usiłujących złapać chwilę, nim minie, nim promień słońca padnie pod innym kątem i całkowicie zmieni charakter pejzażu.

Co najbardziej urzekło mnie w tryptyku, oprócz języka oczywiście? Otóż jego nieprzewidywalność i migotliwość. Nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co za chwilę przyciągnie uwagę Adama Wodnickiego, więc przygotowujemy się na każdą możliwość. A on i tak nas zadziwia. Później zaś niewiadomą jest, w którą stronę powędruje on dygresją, do przeszłości, do dzieł literackich, czy też do osób związanych z danym miejscem, niekiedy bardzo luźno. Ta opowieść przybiera formę rzeki, raz płynącej bystro, raz leniwie, ledwie, ledwie… raz zbaczającej w dłuższą odnogę, innym razem w króciutką. Bywa też, że wezbrana wylewa z zadziwiającą siłą, by po chwili się cofnąć. My możemy jej się tylko poddać, dryfować z prądem, zbierając najpiękniejsze kamyki do kieszeni, na później, by jeszcze wiele razy móc im się przyjrzeć.
Książkę mogłam przeczytać dzięki portalowi: https://sztukater.pl/

„Tryptyk oksytański” to dla mnie literackie objawienie. Nie wiedziałam, że można tak pisać o mieście, jakby żyło i miało własną, intrygującą osobowość, która nie tylko na nas oddziałuje klimatem, ale wpływa na nasze postrzeganie rzeczywistości.

Miasto może nas polubić, a wówczas odsłoni trochę swoich tajemnic, zaprosi gościnnie do swego wnętrza. Może też nas nie...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    68
  • Przeczytane
    14
  • Posiadam
    9
  • Teraz czytam
    2
  • Ulubione
    1
  • Zakupy
    1
  • Poszukiwane
    1
  • Publicystyka literacka
    1
  • Kunszt słowa
    1
  • A: Posiadam
    1

Cytaty

Więcej
Adam Wodnicki Tryptyk oksytański Zobacz więcej
Adam Wodnicki Tryptyk oksytański Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także