Najnowsze artykuły
- ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać2
- ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
- Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński25
- ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Olof Lagercrantz
2
5,6/10
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
5,6/10średnia ocena książek autora
37 przeczytało książki autora
54 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
O sztuce czytania i pisania Olof Lagercrantz
6,8
Warto - szczególnie za jednym razem i z dużą uwagą. Książeczka (zdrobnienie ze względu na format i objętość) do której się wraca. Choćby ze względu na piękną stronę formalną.
Traktować ją można również jako drogowskaz literacki w szwedzkim pisarstwie (dla niezorientowanych). Acz nie tylko - bo jest tu wspomnianych wielu pisarzy światowych, w tym akapit czy dwa dotyczące Polski.
Ciekawe spostrzeżenia, lub mniej odkrywcze, ale fantazyjnie ujęte: "Wobec wszystkich pisarzy rzeczywistość pełni funkcję zleceniodawcy".
Świetny język, styl i ciekawa treść.
By zafrapować i zachęcić do przeczytania zacnej i nobliwej pozycji przytoczę wierszyk, którego nie sposób zapomnieć po lekturze tejże:
"Stara zmora na Saharze
jadła kiełbasę w barze.
Dwóch Murzynów zjadło zmorę
i całą komorę". Ot i co!
O sztuce czytania i pisania Olof Lagercrantz
6,8
NIE TYLKO DLA „BUDYNIOWYCH CZYTELNIKÓW”
Olof Lagercrantz (1911-2002) napisał ten esej, mając całkowitą świadomość, że porywa się na rzecz niemożliwą – „trudno o temat bardziej rozległy i częściej komentowany niż temat przedstawiony w tej książce”. Pisarz ostrzega czytelnika, by nie postrzegać jego eseju jako poradnika: „Niech Bóg mnie chroni przed taką interpretacją. Chodzi tu tylko i kilka spostrzeżeń i wspomnień wyniesionych z życia spędzonego w krainie czytelników i pisarzy. O kilka fragmentów”. Rzeczywiście Olof Lagercrantz, jak się zdaje, spędził swoje długie życie wśród pisarzy czytelników. Jest to postać u nas prawie zupełnie nieznana, dlatego warto choć pokrótce przybliżyć jego sylwetkę. Lagercrantz zaczynał swoją karierę literacką jako młody poeta (pierwszy tom poezji wydał w wieku 24 lat),który jednak szybko „zrzucił swój liryczny mundurek”. Był pisarzem, krytykiem literackim, wykładowcą. Szczególne uznanie zdobył jako autor esejów i biografii, w swojej twórczości szczególnie poświęcił się takim twórcom, jak Dante, Swedenborg, Conrad, Joyce, czy Strindberg, którego biografia jest jedyną oprócza „O sztuce czytania i pisania” pozycją Lagercrantza przełożoną na język polski. Mamy tu zatem do czynienia z doświadczonym przedstawicielem szwedzkiej humanistyki – uwaga ta była konieczna, gdyż do napisania zbioru esejów z pozycji znawcy, potrzebny jest stosowny, nadający wiarygodność mandat. Oprócz doświadczenia, na korzyść Lagercrantza przemawia jego wiek – w chwili opublikowania eseju „O sztuce czytania i pisania” miał już 74 lata.
Mówi o czytelniku, jako o współtwórcy książki – wspominając, że najwyraźniej zapomnieli o tym fakcie „dwaj literaccy bohaterowie stulecia, Marcel Proust i James Joyce, [którzy] sami zużywają cały zapas tlenu” i „uśmiercili starą sztukę opowiadania i stworzoną przez nią wspólnotę”. Prowokuje to do postawienia pytania, czy u Lagercrantza teoria przekłada się na praktykę i czy szwedzki pisarz zaprasza czytelnika do współtworzenia eseju „O sztuce czytania i pisania”. I tak i nie – bowiem Lagercrantz przeplata fragmenty uniwersalne z bardzo osobistymi, „fruwając sobie od zachwytu do zachwytu” nad pisarzami, którym poświęcił dużą część swojego twórczego życia – Strindbergowi i Conradowi. „O sztuce czytania i pisania” jest w gruncie rzeczy balansowaniem pomiędzy prostotą wykładu, a akademickim fermentem – co powoduje, że – przynajmniej moim zdaniem – momentami u Lagercrantza trochę wieje nudą. Szwed przywołuje również sformułowaną przez Henry’ego Jamesa koncepcję „czytelnika budyniowego” – który rzuca się na książkę, jak na budyń, pochłania ją i szybko o niej zapomina. Wydaje mi się, że „O sztuce czytania pisania” to lektura dla każdego rodzaju czytelnika – również tego, którego tak zgrabnie określił James.
Co się dzieje, gdy czytamy? Czy czytanie jest rzeczą dobrą? Jak należy czytać? Czy można nauczyć się pisać? Dla kogo pisze autor? – większość spośród dziewiętnastu rozdzialików książki otwierają interrogatywy, zaglądające za kulisy czytania – tej czynności, którą uważa (obok pisania) za „znaczną część działalności człowieka”. Jedno z najważniejszych pytań postawionych przez Lagercrantza brzmi: „czy literatura piękna (…) czyni nas lepszymi ludźmi?”. W odpowiedzi przywołuje historię swojego znajomego handlarza ryb, który przez czterdzieści lat nie przeczytał ani jednej zmyślonej historii, a jednak trudno uważać go było za człowieka pośledniejszego gatunku.
Ta niewielka książeczka ma jedną niepodważalną zaletę, już na pierwszy rzut oka widoczną – jest solidnie opatrzona przypisami i dlatego, choć jest to dzieło powstałe blisko trzydzieści pięć lat temu, może być istotnym źródłem informacji na temat szwedzkiej literatury i kultury, wciąż niezwykle mało znanej w Polsce, poza nielicznym gronem filologów szwedzkich. Przeciętnemu czytelnikowi powinno być znane nazwisko Augusta Strindberga, Klasa Östergrena, czy Tove Jansson, bardziej zaawansowani powinni też słyszeć o poecie Pärze Lagerkviście, czy o krytyku Horace’u Engdahlu, sekretarzu Akademii Szwedzkiej, który przez dziesięć lat ogłaszał nazwisko kolejnych laureatów literackiego Nobla, jednak literatura szwedzka to w dużej większości nadal terytorium nieznane. Lagercrantz podsuwa wiele interesujących, domagających się bardziej szczegółowego zbadania tropów.
W zbiorze esejów szwedzkiego humanisty znajdziemy również polskie wątki. Poza bezgraniczną i programową fascynacją prozą Josepha Conrada, Olof Lagercrantz oddaje jeszcze hołd innemu wielkiemu Polakowi – wynalazcy esperanta, Ludwikowi Zamenhofowi, którego grób odwiedził na cmentarzu żydowskim w Warszawie, dokąd udał się w poszukiwaniu śladów getta, a to z kolei za sprawą lektury pamiętników z warszawskiego getta Chaima A. Kaplana. Lagercranz stwierdza rzecz wzruszającą: „Chaim A. Kaplan, Zamenhof i Conrad to na swój sposób słudzy słowa. Wszyscy trzej pochodzą z tego miejsca w Europie, które dotknęły większe porcje cierpienia niż jakiekolwiek inne”.
Niestety, odbiór eseju Lagercrantza utrudnia niechlujne i momentami bardzo kulejące tłumaczenie, którego autorem jest Jacek Kubitsky – psychoterapeuta, od ponad pół wieku zamieszkały w Szwecji. Kubitsky za swoje przekłady bywał nagradzany – między innymi w 1997 roku, kiedy otrzymał Nagrodę Stowarzyszenia Tłumaczy Polskich za przekład „Słownika psychoanalizy” – tym bardziej nienajlepsza jakość tłumaczenia Lagercrantza jest trudna do wytłumaczenia. Najwyraźniej instrumentarium, które wystarczało w przypadku pozycji psychologicznych, nie sprawdziło się w kontakcie z książką z szeroko pojętego literaturoznawstwa.
Mimo wszystko, książka Lagercrantza wyposaża czytelnika w całą masę interesujących spostrzeżeń, jak na przykład o korzyściach wynikających z uczenia się na pamięć wierszy, o przyjemnościach ponownej lektury czy niebezpieczeństwach przy pisaniu biografii. Lagercrantz zwraca też uwagę na pewien paradoks, którego doświadczył bodajże każdy, kto w najmniejszych choćby stopniu parał się pisarstwem – że najtrudniej jest napisać tekst, który mamy dokładnie opracowany – „jeśli z góry zakładałem, ze dokładnie wiem, co pisać, doznawałem niepowodzenia”. W przeciwieństwie do tekstów, w których musimy zdać się na umiejętność improwizacji i własną wyobraźnię.
„O sztuce czytania i pisania” to, pomimo zasygnalizowanych wcześniej zastrzeżeń, lektura bardzo pożyteczna – również wziąwszy pod uwagę jej niecodzienne wydanie – można ją schować do kieszeni i czerpać z niej w dowolnym momencie. Dla mnie osobiście najważniejsze, że Lagercrantz z całą dobitnością, już w tytule swojej książki podkreśla istotny fakt, o którym w dzisiejszych czasach chyba coraz bardziej zapominamy – że czytanie i pisanie może być sztuką. Lecz jeśliby ktoś przystąpił do lektury książki Szweda z nadzieją, że znajdzie tam gotowe porady dla początkujących pisarzy, to może go spotkać zawód. Ujmując rzecz bardziej metaforycznie – Lagercrantz nie daje czytelnikowi ryby, ani też nie wyposaża w wędkę – jedynie wskazuje drogę nad najbliższe jezioro.