Paradiso Adam Szczuciński 7,5
ocenił(a) na 73 lata temu Paradiso to raj. Do jakiego raju przenosimy się za sprawą Adama Szczucińskiego w jego najnowszej książce pod takim właśnie tytułem? Otóż autor zaprasza nas do Wenecji. Ale nie takiej zwykłej. To Wenecja Josifa Brodskiego. Kraina z tęsknoty i mgły, z zamyśleń i zapatrzeń. Warto odbyć tę podróż z autorem.
Książka Adama Szczucińskiego uwiodła mnie na kilka sposobów. Wydawnictwo Próby zadbało o szlachetną i bardzo elegancką formę tej publikacji. Nieduży rozmiar idealnie sprawdza się w czytaniu, a kolorowa wstążeczka jest zakładką z kategorii tych, które lubię najbardziej. Dyskretnie towarzysząca w lekturze, zawsze na swoim miejscu. Podobają mi się również maleńkie słoneczka na końcu każdego eseju i kremowy, matowy papier. Wszystko jest tu tak, jak lubię.
Adama Szczucińskiego znałam już wcześniej z lektury jego „Włoskich miniatur”. Doceniłam ich wyrafinowanie, ale nie zachwyciły mnie. Może dlatego, że w małym tomiku autor próbował zmieścić wrażenia z Sycylii, Wenecji, Rzymu, Umbrii, Toskanii, a nawet spoza Włoch. Przy skłonności piszącego do erudycyjnych nawiązań „Włoskie miniatury” były dla mnie zbyt skondensowane, brakowało w nich przestrzeni i czasu na zamyślenie.
W „Paradiso” nadal mamy do czynienia z krótkimi i bardzo krótkimi esejami, autor niezmiennie lubi odwoływać się do literackich źródeł i dawni twórcy towarzyszą mu w wędrówkach. Dwie rzeczy jednak uległy zmianie – jesteśmy niemal cały czas w Wenecji, a wędrującemu Adamowi Szczucińskiemu towarzyszy przede wszystkim wspomnienie i twórczość Josifa Brodskiego. To sprawia, że całość jest, moim zdaniem, bardziej spójna. Jako czytelnicy towarzyszymy autorowi w jego wędrówkach po mieście, które widziane jego oczami wcale nie jest tak oczywiste, jak zwykliśmy je widzieć. To nie Wenecja z kolorowych zdjęć, to miasto otulone niedosłownością, zadumą, tęsknotą, a nierzadko i smutkiem. Tak o nim pisze Szczuciński w otwierającym tomik eseju: „Wzruszają mnie opłotki Wenecji. Pusty skwer na wyspie San Pietro, stare kościoły – nikt już ich nie otwiera, nikt już się w nich nie modli. Ogrody pełne porzuconych ułomków, pękniętych rzeźb. Dawne szpitale, warsztaty. Próbuję wykroić dla siebie fragment tej niezwykłej przestrzeni, znaleźć miejsca, których nikt nie chce, nikt nie pragnie”.
Eseje układają się w opowieść o mieście. Niejednorodną, bez chronologii i wiedzy typowej dla przewodników. A jednak dzięki spacerom autora poznajemy to miasto całkiem nieźle. Podobnie jak udaje nam się zbliżyć do drugiego bohatera tej opowieści – Josifa Brodskiego. Adam Szczuciński cytuje, nawiązuje, opowiada o życiu, wspomina i wyobraża sobie rosyjskiego poetę w mieście, które ukochał. Idzie po jego śladach, próbuje go zobaczyć wśród weneckich murów. Podglądamy tę fascynację autora wielkim poetą, sami poniekąd stając się uczestnikami tej spacerowej rozmowy. „Rok przed śmiercią, w wierszu Z natury Brodski nazwał Wenecję ziemskim rajem, wychwalał jej czyste powietrze, <<którego wdychaniem niepodobna się znudzić, szczególnie pod koniec>>. Powtarzam te słowa głośno, powoli. Chodząc po Wenecji, rozmawiam z Brodskim”.
„Paradiso” to opowieść o Wenecji Brodskiego i Szczucińskiego. Wenecji pełnej melancholii, mgieł i wspomnień. Niespiesznej i nie zawsze pięknej w ten sposób, jakiego oczekują turyści wysiadający z wielkich statków wycieczkowych. To miasto z tajemnicą i z duszą. Miasto nieco rozczarowane i zaniedbane, ale niczym stara wdowa trwające w swym zapomnianym majestacie.