rozwińzwiń

Bluszcz prowincjonalny

Okładka książki Bluszcz prowincjonalny Renata Kosin
Okładka książki Bluszcz prowincjonalny
Renata Kosin Wydawnictwo: Replika literatura piękna
404 str. 6 godz. 44 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Replika
Data wydania:
2012-11-13
Data 1. wyd. pol.:
2012-11-13
Liczba stron:
404
Czas czytania
6 godz. 44 min.
Język:
polski
ISBN:
9788376742069
Tagi:
Podlasie dom
Średnia ocen

7,3 7,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Kemping Chałupy 9 / Pocałuj mnie pod jemiołą (Pakiet) Katarzyna Janus, Renata Kosin, Joanna Tekieli
Ocena 10,0
Kemping Chałup... Katarzyna Janus, Re...
Okładka książki Pocałuj mnie pod jemiołą Renata Kosin, Dorota Milli, Krystyna Mirek, Agnieszka Olejnik, Alek Rogoziński, Joanna Tekieli, Karolina Wilczyńska
Ocena 7,5
Pocałuj mnie p... Renata Kosin, Dorot...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,3 / 10
253 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
552
204

Na półkach:

Idealna książka, aby zrobić sobie przerwę na polską obyczajówkę. Co prawda nie przepadam za fabułą, gdy bohaterka wyjeżdża na prowincję, a bo to dziedziczy spadek, a to rezygnuje z kariery w korporacji, itd... Zdaje mi się to takie schematyczne, a czasem wręcz infantylne. Jednak w tej książce mi to nie przeszkadzało. Akcja toczy się wartko, bohaterów się lubi i do tego poznajemy Podlasie. Ogólnie miło spędzony czas :)

Idealna książka, aby zrobić sobie przerwę na polską obyczajówkę. Co prawda nie przepadam za fabułą, gdy bohaterka wyjeżdża na prowincję, a bo to dziedziczy spadek, a to rezygnuje z kariery w korporacji, itd... Zdaje mi się to takie schematyczne, a czasem wręcz infantylne. Jednak w tej książce mi to nie przeszkadzało. Akcja toczy się wartko, bohaterów się lubi i do tego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
119
119

Na półkach:

“Bluszcz prowincjonalny” to kolejna książka Renaty Kosin, którą przeczytałam i zastanawiam się dlaczego tak późno po nią sięgnęłam. Chyba trochę się jej obawiałam, miałam wątpliwości czy trafi w moje mocno ostatnio ukierunkowane czytelnicze zainteresowania. Na szczęście moje obawy były bezpodstawne, ponieważ Renata Kosin serwuje nam bardzo przyjemną książkę obyczajową, ale porusza w niej ważne tematy, tj. zdrada, rozpad małżeństwa, miejsce i emocje dzieci w związku, który się rozpadł, depresja, choroby nowotworowe, emigracja zarobkowa.

Cała historia rozpoczyna się w momencie rozpadu małżeństwa Anny, która zmaga się z ogromnym smutkiem, przytłoczeniem i niezrozumieniem sytuacji. Niestety, wszystko to odbywa się kosztem jej dzieci, które zostały pozostawione same ze swoimi emocjami. Magda, siostra Anny, przejęła opiekę nad całą rodziną, ale przedłużający się powrót do zdrowia Anny i konieczność powrotu do USA, sprawia, że Magda stawia siostrze ultimatum. Anna, pod naciskiem siostry, wyjeżdża wraz z dziećmi do swoich rodziców, którzy mieszkają w urokliwym domu w Bujanach na Podlasiu. Rodzice przyjmują ją z otwartymi ramionami i otaczają ciepłem domowego ogniska. Anna w końcu ma okazję do odnowienia kontaktu z przyjaciółkami z czasów liceum. Ich życie niekoniecznie ułożyło się tak, jakby Anna przewidywała. Okazuje się, że każda z nich zmaga się z jakimiś problemami, a świat nie kręci się tylko wokół Anny, której w głowie ciągle brzmi zarzut usłyszany od siostry: że jest jak bluszcz, który tylko szuka osoby, na której będzie mógł się oprzeć. Anna rozpoczyna wędrówkę w poszukiwaniu własnego ja, własnych zainteresowań, własnego miejsca w otaczającym ją świecie.

“Bluszcz prowincjonalny” to ciepła opowieść, której głównym przekazem jest to, że nie jesteśmy sami, że otaczają nas ludzie, którzy gotowi są nam pomóc, musimy tylko o tę pomoc poprosić i ją przyjąć. Koniecznie przeczytajcie i przekonajcie się sami.

“Bluszcz prowincjonalny” to kolejna książka Renaty Kosin, którą przeczytałam i zastanawiam się dlaczego tak późno po nią sięgnęłam. Chyba trochę się jej obawiałam, miałam wątpliwości czy trafi w moje mocno ostatnio ukierunkowane czytelnicze zainteresowania. Na szczęście moje obawy były bezpodstawne, ponieważ Renata Kosin serwuje nam bardzo przyjemną książkę obyczajową, ale...

więcej Pokaż mimo to

avatar
425
71

Na półkach:

Anna po śmierci męża wyjeżdża na rodzinne Podlasie. Tam wraz z dziećmi przechodzi proces "rekonwalescencji" zostając wciągnięta w problemy swojej rodziny i mieszkańców Bujan. Jest to pierwsza książka tej autorki, którą przeczytałam i na pewno sięgnę po więcej. W książce mamy opisy sporą dawkę humoru i wciągający styl jakim autorka stara się opowiedzieć tą historię. Polecam, aby oderwać się od własnych problemów.

Anna po śmierci męża wyjeżdża na rodzinne Podlasie. Tam wraz z dziećmi przechodzi proces "rekonwalescencji" zostając wciągnięta w problemy swojej rodziny i mieszkańców Bujan. Jest to pierwsza książka tej autorki, którą przeczytałam i na pewno sięgnę po więcej. W książce mamy opisy sporą dawkę humoru i wciągający styl jakim autorka stara się opowiedzieć tą historię. Polecam,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2757
1498

Na półkach: , ,

Muszę przyznać, że sięgnęłam po tę książkę zupełnie przypadkiem. Moja córka przyniosła z biblioteki kilkanaście książek, dla siebie, dla swoich dzieci, dla mnie i dla mojej mamy. Właśnie to miała być książka dla naszej seniorki, lecz ja oczywiście zainteresowałam się nastrojową okładką, zajrzałam do środka... no i przepadłam. Nie żałuję jednak chwil spędzonych z tą lekturą. Niektórzy piszą, że to takie tylko babskie czytadło, no może i tak, lecz czasem warto przeczytać takie właśnie kobiece historie aby naładować swoje pozytywne baterie na jakiś czas.

Anna nie potrafi się pogodzić ze stratą ukochanego męża. Zaniedbuje dzieci, zamyka się w sypialni i nie docierają do niej żadne rady Magdy, jej siostry siostry, która przyleciała ze Stanów aby ją wesprzeć w nieszczęściu. Mąż Anny zginął w wypadku samochodowym, lecz nie to jest najgorsze, okazało się, że samochodem tym jechała razem z mężem Ani jego kochanka... dlatego tak trudno jest się pozbierać po tej całej tragedii.
Za namową siostry kobieta postanowiła wyjechać z Warszawy razem z dziećmi na Podlasie, do rodzinnych Bujan. Nie jest to taki zwykły wyjazd na wakacje, Anna zastanawia się nawet nad tym, żeby przeprowadzić się tam na stałe. Nie mówi o tym jeszcze nikomu, gdyż właściwie to sama nie wie co byłoby najlepsze dla niej i dzieci. Okazało się, że do Bujan wróciła jakiś czas temu jej przyjaciółka i prowadzi klinikę weterynaryjną po ojcu. Powoli Anna zapomina o swojej tragedii poznając problemy mieszkańców. Rodzice bardzo się cieszą z ich wizyty, starają się nie ingerować w życie córki, lecz ona zauważa, że nie wszystko jest tak jak powinno. Rodzice skrywają przed nią rodzinne tajemnice, Anna postanawia dowiedzieć się o co chodzi.
Autorka tak pięknie opisuje przyrodę i mieszkańców tego regionu, że aż chciałoby się tam być. Oczami wyobraźni widziałam te piękne rośliny oraz tytułowy bluszcz oplatający werandę w domu rodziców Anny.

"Przyjeżdżając tu, miała nadzieję zacząć wszystko od początku, jednak teraz już nie była pewna, czy ten początek powinien sięgać aż tak daleko wstecz."

Czytając opisy Podlasia, zwyczajów oraz potraw, to aż ślinka po brodzie niemal leci, tak chciałoby się spróbować tych regionalnych przysmaków, ja co prawda nie byłam w tamtym regionie, owszem kilkakrotnie przejeżdżałam przez te tereny, ale na dłużej nie było okazji. Myślę jednak, że latem wybiorę się z mężem na zwiedzanie Podlasia.
Dobrze jest czasem oderwać się od rzeczywistości i wyjechać gdzieś w Bieszczady - zawsze się tak mówiło. A może zmienić to na Podlasie. Również pasuje i również może być bardzo dobrym sposobem na dystans do problemów.

"Zdała sobie też nagle sprawę, że niemal dla nikogo tu nie jest obca. Znów stała się tutejsza. Swoja. Prowincjonalna tak jak oni."

Książka bardzo ciepła, klimatyczna, pełna miłych emocji. Pokazująca nam, że życie w prowincjonalnym, małym miasteczku może być również ciekawe, że wszystko zależy od nas. Sama mieszkam w takim miasteczku i wiem, że przyjezdni są zachwyceni tym miejscem, które dla nas, mieszkańców jest normalnością.

Muszę przyznać, że sięgnęłam po tę książkę zupełnie przypadkiem. Moja córka przyniosła z biblioteki kilkanaście książek, dla siebie, dla swoich dzieci, dla mnie i dla mojej mamy. Właśnie to miała być książka dla naszej seniorki, lecz ja oczywiście zainteresowałam się nastrojową okładką, zajrzałam do środka... no i przepadłam. Nie żałuję jednak chwil spędzonych z tą lekturą....

więcej Pokaż mimo to

avatar
306
226

Na półkach: ,

Renata Kosin w kolejnej książce zabiera nas na Podlasie. Anna prowadzi szczęśliwe życie zajmując się dziećmi i domem w Warszawie. Wypadek, w którym ginie jej mąż wywraca jej życie do góry nogami. Próbuje poskładać wszystko w rodzinnym domu w Bujanach. Tam odnawia dawne przyjaźnie, angażuje się w sprawy miejscowych i powoli wrasta w całkiem niezwykłe życie mieszkańców. Opowieść o tym, że czasami trzeba zamknąć jakiś rozdział w życiu, że w swoim bólu nie jesteśmy odosobnieni, choć przeżywamy go inaczej, a także o tym, że na rodzinę i przyjaciół zawsze można liczyć i może jeszcze o tym, ze nie należy oceniać książki po okładce, a ludzi po pozorach :)

Renata Kosin w kolejnej książce zabiera nas na Podlasie. Anna prowadzi szczęśliwe życie zajmując się dziećmi i domem w Warszawie. Wypadek, w którym ginie jej mąż wywraca jej życie do góry nogami. Próbuje poskładać wszystko w rodzinnym domu w Bujanach. Tam odnawia dawne przyjaźnie, angażuje się w sprawy miejscowych i powoli wrasta w całkiem niezwykłe życie mieszkańców....

więcej Pokaż mimo to

avatar
475
315

Na półkach: ,

Bardzo ciepła opowieść o trudach życia kobiety, która załamuje się po stracie męża i próbuje je na nowo poskładać. Czyta się lekko, szybko, akcja jest nieśpieszna, fabuła niewydumana i bardzo realna. Każdy - szczególnie kobieta - jest w stanie znaleźć w tej książce coś dla siebie, pokusić się o refleksję własnego życia.
Lubię takie książki, w których nie trzeba szukać rozwiązań akcji, nie trzeba się odnajdywać w pogmatwanej fabule, można się oderwać od rzeczywistości i zrelaksować.
Polecam i na pewno sięgnę po kolejne książki tej autorki.

Bardzo ciepła opowieść o trudach życia kobiety, która załamuje się po stracie męża i próbuje je na nowo poskładać. Czyta się lekko, szybko, akcja jest nieśpieszna, fabuła niewydumana i bardzo realna. Każdy - szczególnie kobieta - jest w stanie znaleźć w tej książce coś dla siebie, pokusić się o refleksję własnego życia.
Lubię takie książki, w których nie trzeba szukać...

więcej Pokaż mimo to

avatar
597
597

Na półkach:

Polubiłyśmy się z panią Renatą Kosin. Jej powieść "Bluszcz prowincjonalny" oderwał mnie na chwilę od spraw zawodowych i pozwolił oczyścić myśli.
Jest to całkiem sprawnie napisana powieść obyczajowa o kobiecie, która po stracie męża wyjeżdża ze stolicy do rodzinnego miasteczka na Podlasiu, gdzie odnawia kontakty z dawno niewidzianymi przyjaciółkami i poznaje nowych ludzi. Angażuje się w życie małej społeczności, przy okazji dając sobie okazję do odnalezienia sensu swojego życia.
Autorka nie tworzy jednak powieści banalnej, ale podejmuje w niej tematy trudne i bardzo aktualne: przemoc domowa, rozstania dzieci z rodzicami wymuszone koniecznością emigracji zarobkowej, zdrady małżeńskie, depresja poporodowa. Nie epatuje jednak dramatyzmem, czy dydaktyzmem. Doskonale udaje jej się wyważyć proporcje między lekką formą a poważnymi tematami.
Dobrze, że zdecydowała się pozostawić wątek głównej bohaterki jako otwarty, dając jedynie sygnał, jak może się on zakończyć. To daje pole dla wyobraźni i nie zamyka fabuły ostatecznie.
Uważam "Bluszcz prowincjonalny" za książkę na dobrym poziomie, którą można polecić wszystkim miłośnikom lekkich obyczajówek.

Polubiłyśmy się z panią Renatą Kosin. Jej powieść "Bluszcz prowincjonalny" oderwał mnie na chwilę od spraw zawodowych i pozwolił oczyścić myśli.
Jest to całkiem sprawnie napisana powieść obyczajowa o kobiecie, która po stracie męża wyjeżdża ze stolicy do rodzinnego miasteczka na Podlasiu, gdzie odnawia kontakty z dawno niewidzianymi przyjaciółkami i poznaje nowych ludzi....

więcej Pokaż mimo to

avatar
2757
1498

Na półkach: ,

Muszę przyznać, że sięgnęłam po tę książkę zupełnie przypadkiem. Moja córka przyniosła z biblioteki kilkanaście książek, dla siebie, dla swoich dzieci, dla mnie i dla mojej mamy. Właśnie to miała być książka dla naszej seniorki, lecz ja oczywiście zainteresowałam się nastrojową okładką, zajrzałam do środka... no i przepadłam. Nie żałuję jednak chwil spędzonych z tą lekturą. Niektórzy piszą, że to takie tylko babskie czytadło, no może i tak, lecz czasem warto przeczytać takie właśnie kobiece historie aby naładować swoje pozytywne baterie na jakiś czas.

Anna nie potrafi się pogodzić ze stratą ukochanego męża. Zaniedbuje dzieci, zamyka się w sypialni i nie docierają do niej żadne rady Magdy, jej siostry siostry, która przyleciała ze Stanów aby ją wesprzeć w nieszczęściu. Mąż Anny zginął w wypadku samochodowym, lecz nie to jest najgorsze, okazało się, że samochodem tym jechała razem z mężem Ani jego kochanka... dlatego tak trudno jest się pozbierać po tej całej tragedii.
Za namową siostry kobieta postanowiła wyjechać z Warszawy razem z dziećmi na Podlasie, do rodzinnych Bujan. Nie jest to taki zwykły wyjazd na wakacje, Anna zastanawia się nawet nad tym, żeby przeprowadzić się tam na stałe. Nie mówi o tym jeszcze nikomu, gdyż właściwie to sama nie wie co byłoby najlepsze dla niej i dzieci. Okazało się, że do Bujan wróciła jakiś czas temu jej przyjaciółka i prowadzi klinikę weterynaryjną po ojcu. Powoli Anna zapomina o swojej tragedii poznając problemy mieszkańców. Rodzice bardzo się cieszą z ich wizyty, starają się nie ingerować w życie córki, lecz ona zauważa, że nie wszystko jest tak jak powinno. Rodzice skrywają przed nią rodzinne tajemnice, Anna postanawia dowiedzieć się o co chodzi.
Autorka tak pięknie opisuje przyrodę i mieszkańców tego regionu, że aż chciałoby się tam być. Oczami wyobraźni widziałam te piękne rośliny oraz tytułowy bluszcz oplatający werandę w domu rodziców Anny.

"Przyjeżdżając tu, miała nadzieję zacząć wszystko od początku, jednak teraz już nie była pewna, czy ten początek powinien sięgać aż tak daleko wstecz."

Czytając opisy Podlasia, zwyczajów oraz potraw, to aż ślinka po brodzie niemal leci, tak chciałoby się spróbować tych regionalnych przysmaków, ja co prawda nie byłam w tamtym regionie, owszem kilkakrotnie przejeżdżałam przez te tereny, ale na dłużej nie było okazji. Myślę jednak, że latem wybiorę się z mężem na zwiedzanie Podlasia.
Dobrze jest czasem oderwać się od rzeczywistości i wyjechać gdzieś w Bieszczady - zawsze się tak mówiło. A może zmienić to na Podlasie. Również pasuje i również może być bardzo dobrym sposobem na dystans do problemów.

"Zdała sobie też nagle sprawę, że niemal dla nikogo tu nie jest obca. Znów stała się tutejsza. Swoja. Prowincjonalna tak jak oni."

Książka bardzo ciepła, klimatyczna, pełna miłych emocji. Pokazująca nam, że życie w prowincjonalnym, małym miasteczku może być również ciekawe, że wszystko zależy od nas. Sama mieszkam w takim miasteczku i wiem, że przyjezdni są zachwyceni tym miejscem, które dla nas, mieszkańców jest normalnością.

Muszę przyznać, że sięgnęłam po tę książkę zupełnie przypadkiem. Moja córka przyniosła z biblioteki kilkanaście książek, dla siebie, dla swoich dzieci, dla mnie i dla mojej mamy. Właśnie to miała być książka dla naszej seniorki, lecz ja oczywiście zainteresowałam się nastrojową okładką, zajrzałam do środka... no i przepadłam. Nie żałuję jednak chwil spędzonych z tą lekturą....

więcej Pokaż mimo to

avatar
1744
1743

Na półkach:

Kilka lat temu zdarzyło mi się czytać opowieść dla samego jej dziania się, w której nie tyle było ważne, dokąd zmierza fabuła, ile jak ona jest snuta. Jednak o ile w przypadku "Lodu" Jacka Dukaja, bo do niego nawiązuję, chodziło o samo piękno bajania równie piękną polszczyzną, o tyle w przypadku tej powieści, również o skutek końcowy i najważniejszy – terapia słowem.
I dla głównej bohaterki i w efekcie dla mnie.
Zacznę od Anki, bo ona jest najważniejsza z mojego, czytelniczego punktu widzenia. Poznałam ją w traumatycznym momencie jej życia. Nie napiszę, w jakim dokładnie, bo jego rodzaj jest nieistotny, a ostatecznie nawet zupełnie inny niż mi się wydawało na początku. Najważniejsze, że Anka z dwojgiem dzieci wywędrowała z miasta do rodzinnego domu, na prowincję, do Bujan na Podlasiu. W ukochane strony, z których pochodziła, gdzie się urodziła i spędziła szczęśliwe dzieciństwo oraz czas dorastania. W miejsce, które miało jej pomóc uporać się z problemem, zapobiec depresji, pozwolić spojrzeć na świat oczami pełnymi nadziei i zacząć żyć od nowa. O własnych siłach. To za jej sprawą powoli zaczęłam poznawać jej życie rodzinne. To obecne pełne niedomówień i to przeszłe kryjące kilka nieujawnionych tajemnic. Przyjaźnie sprzed lat i pierwszą, nieśmiałą sympatię. Mieszkańców Bujan, ich problemy, troski, losy splątane przez czas i brutalnie rozdzielone przez smutne wydarzenia, ale i radości, motywujące sukcesy czy planowane lub spełnione marzenia.
Ten zwykły, normalny świat Bujan, w którym wszystko ma swoje miejsce i znaczenie, przyczynę i skutek, odpowiednik cichego centrum cyklonu i wirującej rzeczywistości na zewnątrz, mnie pochłonął. Uciekałam do niego każdego dnia, na krótki, wieczorny czas, żeby wystarczyło na dłużej tego bajania o życiu innych. Tak innym, bo cudzym, ale i tak swojskim, bo relatywnym w emocjach do mojego i tak bardzo podobnym w atmosferze do świata mojego dzieciństwa spędzanego u dziadków na wsi w czas wakacji. Rozumiałam Ankę, dlaczego właśnie z tej bazy rodzinnego dziedzictwa czerpała pozytywną energię do poukładania sobie rzeczywistości od nowa. Zatracenie się w tym świecie przynosiło Ance nowy pryzmat spojrzenia na przyszłość, a mnie wskazywało punkt odniesienia do funkcjonowania w mojej ostrej rzeczywistości. Pomagała nam w tym jej matka. Kobieta umiejąca mądrze kochać swoje córki. I te małe i te dorosłe, kiedy wydawało się, że już nie potrzebują matczynego wsparcia. Pomagała również jej siostra, przyjaciółki i każdy mieszkaniec Bujan, nawet jeśli ranił. To też miało swój ukryty sens. Jednak dopiero z perspektywy końca opowieści. Jego zakończenia, które wyjaśniło wszystko, skrupulatnie pozamykało bardzo liczne wątki, nawet te wydające mi się początkowo niejasne, błędne lub nie tak skonstruowane. Może dlatego moje myśli, uwagi i nastawienia zmieniały się nieustannie w trakcie opowieści. Przypominały dyskusje z życiem, na które czasami się gniewam, z którym się chwilami nie zgadzam i zawzięcie dyskutuję. A i tak na końcu okazuje się, że wszystko miało sens, tylko ja nie byłam w stanie go zauważyć w tej zmienności losu. Podobnie przebiegały moje relacje z narratorem, by ostatecznie przyznać mu rację, że właśnie tak miało być, by efekt przyniósł swój zamierzony skutek. By Anka stanęła o własnych siłach i na własnych nogach bez podpierania się życzliwością innych osób, przestając przypominać tytułowy bluszcz i bym ja otrzymała duży zastrzyk optymizmu.
Ta opowieść przypomina mi prostolinijną kobietę, ale niezwykle mądrą, której słucha się z ogromną uwagą i szacunkiem dla lat doświadczeń i u której szuka się wsparcia, gdy życie zaboli. Na pozór prosta opowieść tak, jak tylko potrafi być życie niczym niewyróżniających się ludzi, gdzieś w przeciętnej miejscowości, jakich wiele w Polsce.
W czym więc tkwi jej tajemnica przyciągania?
W uroku warstwy pulsującej pod powierzchnią zdań niosących ciepło, nastrój oraz nostalgię i odnoszących się do moich pozytywnych wspomnień z dzieciństwa. Warstwy, która nie jest pisana rozumem, ale sercem. To dlatego odtwórcze kopie obrazów z pamięci i wyobraźni, tak lekko spływające z pióra (a może z dłoni na klawiaturę i monitor?),tutaj ożyły. Nabrały barw otaczającej przyrody, zapachów podlaskiej kuchni, ludzkich emocji i dynamiki wydarzeń. Zaczęły dziać się i przepływać przeze mnie, zabierając brudy i toksyczne odpadki, a pozostawiając uczucie spokoju, normalności i wygładzonych ze zmarszczek realiów.
Czym musi dysponować autor, żeby w czytelniku wzbudzić taki rezonans emocjonalny?
Dobry warsztat literacki – owszem, to też i autorka go posiada. Jednak posiada również ten czynnik X, indywidualny i nie do podrobienia, a tym samym nauczenia się go. Tajemniczy, nierozszyfrowany i trudny do zdefiniowania, o którym pisał Mario Vargas Llosa w "Listach do młodego pisarza". W przypadku tej autorki jest nim miłość do Podlasia, dyktująca słowa i zdania płynące prosto z serca.
I jeśli nawet zapomnę fabułę tej opowieści, to na pewno nie zapomnę emocji, jakie mi przekazała na ten moment i tę chwilę. Takie też są mi potrzebne, by zgromadzić w sobie zapas ciepła do następnego bajania.
Kto wie, może znowu za kilka lat?
I jeszcze jedno.
Jeśli trafi ona w ręce pasjonatki gotowania, to na końcu książki znajdzie przepisy na tradycyjne, podlaskie potrawy.
naostrzuksiazki.pl

Kilka lat temu zdarzyło mi się czytać opowieść dla samego jej dziania się, w której nie tyle było ważne, dokąd zmierza fabuła, ile jak ona jest snuta. Jednak o ile w przypadku "Lodu" Jacka Dukaja, bo do niego nawiązuję, chodziło o samo piękno bajania równie piękną polszczyzną, o tyle w przypadku tej powieści, również o skutek końcowy i najważniejszy – terapia słowem.
I dla...

więcej Pokaż mimo to

avatar
228
44

Na półkach:

Z tą książką jest dokładnie jak z serialem Ranczo. Z jednej strony relaksuje, zabierając mnie w moje piękne rodzinne strony, a z drugiej, przypomina mi szczery obraz regionu i jego mieszkańców, i z wadami i z zaletami. Dlatego tak ciężko uwierzyć w opinie o przesłodzeniu... Ja na szczęście nie muszę uwierzyć w ławeczkową gościnność i sąsiedzkie zaangażowanie, bo sama tego zaznałam. I też mówię "parzaki", a nie "pampuchy". Dlatego jestem wdzięczna autorce za tak piękne odwzorowanie mojego świata, i czuję, że jeszcze kiedyś wrócę do tej powieści.

Z tą książką jest dokładnie jak z serialem Ranczo. Z jednej strony relaksuje, zabierając mnie w moje piękne rodzinne strony, a z drugiej, przypomina mi szczery obraz regionu i jego mieszkańców, i z wadami i z zaletami. Dlatego tak ciężko uwierzyć w opinie o przesłodzeniu... Ja na szczęście nie muszę uwierzyć w ławeczkową gościnność i sąsiedzkie zaangażowanie, bo sama tego...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    531
  • Przeczytane
    483
  • Posiadam
    80
  • Ulubione
    17
  • Literatura polska
    8
  • 2013
    8
  • 2018
    7
  • 2014
    7
  • 2019
    7
  • Z biblioteki
    6

Cytaty

Więcej
Renata Kosin Bluszcz prowincjonalny Zobacz więcej
Renata Kosin Bluszcz prowincjonalny Zobacz więcej
Renata Kosin Bluszcz prowincjonalny Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także