Do sięgnięcia po ten komiks zachęciła mnie postać scenarzysty Jasona Aarona.
Wcześniej miałem już styczność z jego twórczością i ogólnie byłem zadowolony. Tym razem jest podobnie. Może nie rewelacyjne, ale całkiem dobrze.
Plusy:
- kryminalna zagadka mająca miejsce w rezerwacie współczesnych Indian;
- stopniowe odkrywanie elementów fabuły, poznawanie bohaterów;
- dobrze wykreowane postacie z Dashiellem „Złym Koniem” na czele;
- brak życiowych perspektyw dla mieszkańców rezerwatu;
- wszechobecna przemoc, korupcja, alkohol i narkotyki;
- duszny i mroczny klimat, przytłaczający swą beznadzieją;
- życie jest niesprawiedliwe i pełne ludzkiej krzywdy;
- pokazanie stopniowego zanikania kultury i tradycji rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej;
- wiele retrospekcji, przeskoki czasowe początkowo męczyły, ale później wyszło to całościowo oryginalnie;
- intrygujące podejście do rysunków Guery.
Minusy:
- miejscami rysunki mało czytelne, szczególnie pokazywane nocą;
- trochę za dużo przemocy, agresji i wulgarnego słownictwa.
Ogółem komiks dobry.
Pierwsze zetknięcie z Hellblazerem uważam za udane. Spodziewałem się w sumie czegoś zupełnie innego, ale i tak mi się podobało. Wokół Constantine'a panuje niemal ciągle aura tajemniczości i mroku, który nieraz zamienia się w czyste szaleństwa. Brak tu jest naocznego zła, wszystko pozostaje w sferze niedopowiedzeń, półprawd, mitów i legend. I to moim zdaniem największa siła tego komiksu.