Płomienie Penelope Douglas 7,8
ocenił(a) na 81 tydz. temu „W wieku dziesięciu lat, Jared był moim przyjacielem, czternastu - wrogiem, osiemnastu - kochankiem. Po dwudziestce oznaczał złamane serce. Znałam go przez ponad połowę życia i choć role się odwróciły, zawsze miałam pozostać pod jego wpływem.”
Po dwóch latach Jared jest znanym kierowcą wyścigowym i nie często odwiedza rodzinne strony. Jednak na prośbę matki postanawia wrócić do miasta, wierząc jej na słowo, że nie natknie się na Tatum. Jednak zarówno on, jak i ona nie byli gotowi na ponowne spotkanie… A nad nim wisiały chmury gradowa i coś, co przyciągało ich do siebie. Jednak oboje byli już innymi osobami…
„Niegdyś jej smutek dodawał mi mocy, czynił mnie silniejszym. Teraz czułem się, jakby miażdżył mi serce.”
Wprost uwielbiam tę serię. Dlatego też cieszyłam się, że mogłam wrócić do tej historii. Do Jareda i Tatum, których naprawdę polubiłam i mocno im kibicowałam. Czytałam tę część z niemałymi obawami, ponieważ nie wiedziałam co mnie spotka przy ponownym spotkaniu tej dwójki. A w pamięci miałam to, jak wyglądała ich przeszłość. A „Płomienie” nieco złamały moje serce, bo kurczę, nie rozumiałam tego, jak ta dwójka mogła się rozstać i pozostać sobie obojętna. Na szczęście, wgłębiając się w lekturę znów czułam to przyciągnie pomiędzy Jaredem i Tatum. Powietrze wokół tej dwójki było zdecydowanie naelektryzowane i mi osobiście się to podobało. Chyba nie potrafiłam sobie wyobrazić tego, że byli wobec siebie obojętni tak na dobre.
Autorka nie byłaby sobą, gdyby do dobrze znanych nam bohaterów nie powróciły te ich słowne potyczki, momenty, w których sobie dogadywali i ich zadziorny charakterek. No w sumie głownie Jareda. Zdecydowanie już wcześniej lubiłam tę jego butną i złą stronę, a tutaj miałam okazję choć w pewnych stopniu do tego powrócić. Chociaż muszę przyznać, że nie były to te same osoby. Czuć w nich zmianę. Wydaje mi się, że wydorośleli i zrozumieli, że już nie są dziećmi, czy nastolatkami, którzy nie martwią się o jutro. A to była zdecydowanie znacząca zmiana dla tej dwójki.
Czy muszę się odnosić do stylu autorki? Chyba wiele osób sięga po jej książki w ciemno, tak jak ja to robię. Pokochałam jej styl i lekkość pióra, którą Penelope Douglas zdecydowanie ma. A obok tego nie można przejść obojętnie.
„Przyciąganie między nami istniało od zawsze. Nawet w zatłoczonej sali, pełnej hałasu i rozpraszających rzeczy, była między nami niewidzialna, łącząca nas lina.”
Podsumowując. „Płomienie” to historia, po którą sięgnęłam z przyjemnością. A z jeszcze większą ponownie śledziłam lody Jareda i Tatum. Znów zatraciłam się w wykreowanym przez autorkę świecie i z przyjemnością obserwowałam zmiany, które zaszły w bohaterach. I cóż, zatraciłam się w tej historii i nie potrafiłam się od niej oderwać.