Joanna Rusinek urodziła się w 1978 roku w Krakowie. Uczyła się na panią od angielskiego, panią od plastyki, aż wreszcie skończyła studia na Wydziale Grafiki krakowskiej ASP. Projektuje okładki, ilustruje książki dla dzieci i robi filmy animowane. Lubi jeść dobre rzeczy i oglądać dobre filmy – najlepiej jednocześnie. Zilustrowała między innymi "Piotrusia Pana i Wendy" J.M. Barriego, "Kreskę i Kropka" Jarosława Mikołajewskiego i "Samotnego Jędrusia" Wojciecha Widłaka, a ilustrowany przez nią "Mały Chopin" napisany przez jej brata Michała ruszył dzielnie w świat, bo został przetłumaczony na kilkanaście języków (w tym chiński i japoński).http://
Książka mnie rozczarowała. Przy lekturze zabrakło mi konsekwencji w prowadzeniu narracji, czytelnego uporządkowania. Szczególnie fragmenty Rusinka przypominały felieton, a nie wstawkę teoretyczną, jak zostało zapowiedziane we wstępie.
Książka jest aktualizacją wcześniejszej wersji z chyba 2006 roku. We wstępie pojawia się zapowiedź, że aktualizacja służy odnoszeniu się do aktualnych przykładów z debaty publicznej. Tymczasem najnowszy fragment z części Rusinka pochodzi z 2002 roku i jego wkład jest prawdopodobnie identyczny jak we wcześniejszej wersji. Mam więc bezsensownie dwie takie same książki o innych tytułach.
Dodam, że wiele odniesień politycznych okazuje się kompletnie niezrozumiałych, bo dotyczy sytuacji sprzed 20 lat (w chwili wydawania książki sprzed 15).
Na plus należy wspomnieć, że książkę czyta się łatwo i z ciekawością. Ale zawiera truizmy i to dotykające zagadnień jedynie z wierzchu. Niewiele mi po niej zostanie w pamięci.
Taką książkę mógł napisać tylko ten autor. Zabawna, a jednocześnie pouczająca. Zaskakująca, a przy tym informująca o faktach w taki sposób, iż na długo zostaną w pamięci czytelnika. Interesująca dla każdego. Napisana tak, że dziecko zrozumie ją bez kłopotu, a dorosły nie będzie zgrzytał zębami i zarzucał infantylności. Szczerze powiem, że już dawno nie bawiłam się tak zacnie podczas lektury. Ot, choćby Całowanie od dziś nie będzie dla mnie takie oczywiste jak niegdyś. A Turek i Wrzeszcz też nie są etymologicznie tak proste, jak mi się zdawało. Należy uważać, aby wyraz zdumienia na fizjonomii zbytnio się nie utrwalił i dawkować sobie lekturę w niewielkich porcjach, a to i zapamiętaniu ciekawostek posłuży. Polecam tę godziwą rozrywkę. Każdemu.