Kasandra się myli Jan Lechoń 6,5
ocenił(a) na 64 lata temu Wybór dokonany przez Wojciecha Wencla jest dziwny: dominującą rolę grają w tomiku utwory patriotyczne i nostalgiczne odwołujące się wprost do Mickiewicza czy Słowackiego. To obecnie poezja nieznośnie anachroniczna i patetyczna, o tych sprawach lepiej pisali wielcy romantycy. Ratują zbiór najlepsze utwory, filozoficzne i miłosne, relegowane do ostatniej części książki. Wrażenia mieszane.
Wybór wierszy Lechonia dokonany przez Wojciecha Wencla, który we wstępie od razu uderza w tony wysokie. Oto według niego samobójstwo Lechonia w 1956r., było ostatnim aktem dramatu II Rzeczypospolitej. Przeciwstawia Wencel czyn Lechonia z postawą Cata-Mackiewicza, który właśnie w tym czasie zdecydował się wrócić z emigracji do kraju i pisze „Autor 'Rejtana' wybrał, mimo wszystko, bardziej godne rozwiązanie.” No tak, śmierć z honorem jest lepsza od życia... Ile razy tak można pisać...
A sama poezja Lechonia w wyborze Wencla jest w zdecydowanej większości nieznośnie anachroniczna i patetyczna. Odwołuje się poeta do XIX wieku: Mickiewicza, Słowackiego, Syrokomli i kogo tam jeszcze. Pisze Wencel: „Żurawie u studni, pasy słuckie, łowickie spódniczki, dobrze znane cytaty z romantycznych wieszczów, sceny z Grottgera i Malczewskiego, dzwony na Pasterkę, strzępy dawnych melodii i modlitw – wszystkie te rekwizyty, które pogrążyłyby mniej utalentowanego twórcę, w wierszach Lechonia odzyskiwały swój pierwotny sens, wywołując czułość dla ginącej ojczyzny.” No więc nie, żadnej czułości, znudzenie wtórnością tej poezji, po co czytać Lechonia, lepiej Mickiewicza czy Słowackiego, którzy piszą o tym samym daleko lepiej. I jeszcze ten patetyczny trzynastozgłoskowiec, który się świetnie recytuje na głos, ale w większej dawce męczy. Pisze Lechoń w tym samym okresie co Leśmian, Miłosz czy Różewicz, ale jest od nich o lata świetlne oddalony. Tamta poezja chwyta za gardło, ta wywołuje wzruszenie ramion i znudzenie.
Do czasu, bo dopiero w ostatniej części zbioru mamy najlepsze wiersze Lechonia, nazwałbym je filozoficznymi i miłosnymi. Na przykład początek wiersza bez tytułu z 1924r.:
„Pytasz, co w moim życiu z wszystkich rzeczą główną,
Powiem ci: śmierć i miłość – obydwie zarówno.
Jednej oczu się czarnych, drugiej – modrych boję.
Te dwie są me miłości i dwie śmierci moje.”
Albo fragment utworu 'Czerwone wino' z 1942r.:
„Renoir chyba w sadzie pomalował śliwy,
Tak ich skórka zielona, a brzegiem liliowa,
I wszystko tu coś znaczy, tylko brak nam słowa.
Ach! jak tu odpowiedzieć, czy jestem szczęśliwy?”
To jest poezja, która wciąż porusza, nie zestarzała się.
Tak więc w sumie mam wrażenia mieszane: część poezji Lechonia jest wciąż żywa, ale w tym zbiorze zbyt eksponuje się wiersze wtórne i anachroniczne.