Kryzys i destrukcja - szkice o protestanckiej reformacji Grzegorz Kucharczyk 7,4
ocenił(a) na 323 tyg. temu Krótka książeczka wypowiadająca się krytycznie w stosunku do reformacji i postaci Marcina Lutra. Może mniej jest tutaj Marcina Lutra, co więcej skutków reformacji dla Kościoła i Europy ogólnie. Książka ma jednak taki dość niesmaczny wydźwięk. Oczywiście Luter nie był aniołem, wypowiadał się negatywnie o Żydach, nawoływał do zabijania buntujących się chłopów, miał bardzo cięty język, zwłaszcza pod koniec życia, ale w książce dominuje niejako narracja, jakby to Luter swoim wystąpieniem był odpowiedzialny za wszystkie późniejsze, negatywne wydarzenia w historii.
Oczywiście w sposób klasyczny jest zarzucanie Lutrowi pychy, nie radzenia sobie z pokusami cielesnymi (czemu przeczy historyczka Lyndal Roper w swojej monumentalnej biografii reformatora),naiwne psychologizowanie i przypisywanie Lutrowi nienawiści do rozumu. Luter nie nienawidził rozumu (nieobce mu było zresztą dialektyczne myślenie). Luter po prostu uważał, że rozum, osłabiony przez grzech pierworodny, powinien zatrzymać się przed tajemnicą Boga Ukrytego, a skupić się na Bogu Ukrzyżowanym - na tym polegała jego teologia krzyża. W dużej mierze dlatego ostatecznie odrzucił predestynację (którą wcześniej popierał),mimo że logicznie wynika ona z przedwiedzy Boga - nie do nas jednak należy wyrokowanie kto będzie zbawiony, a kto nie. Rozumowa próba ogarnięcia Boga nie zbliża do Niego, wiara jako przekonanie że coś istnieje, nie zbliża do Boga. Tylko wiara jako zaufanie przynosi owoce w postaci uczynków miłosierdzia.
Kucharczyk formułuje też dziwne, nieco pokraczne wnioski. Cytując Lutra, pisze:
"Twórca reformacji mówił wówczas: "zostałem mnichem wbrew ojcu, matce, Bogu i diabłu". Jak można wstępować do klasztoru "wbrew Bogu"? Te słowa są traktowane jako pośrednie przyznanie się przez Lutra do tego, że właściwą przyczyną jego wstąpienia do augustianów była chęć uniknięcia odpowiedzialności za zabójstwo."(???).
Przecież te słowa Lutra należy po prostu interpretować przez pryzmat jego teologii - wolą Boga nie jest by ktokolwiek uciekał do klasztoru i oddawał się uczynkowej formie pobożności. Luter zwyczajnie stwierdził a posteriori, że błędem było pójście do klasztoru, że było to ostatecznie wbrew wszystkim, nawet wbrew Bogu (wbrew Jego woli) i diabłu (gdyż ostatecznie doprowadziło go to do jego teologii i do Boga - typowa paradoksalność Lutra).
Dziwią też porównania z Matką Teresą z Kalkuty, jakby autor na siłę próbował przedstawić tutaj jakąś postać, która naprawdę jest święta, w przeciwieństwie do tego nicponia Lutra (analogicznie czyni to ks. Gleize z tym że wstawia tam Tomasza z Akwinu).
Występują też oczywiste błędy teologiczne. Kucharczyk stwierdza, że:
"Protestancka reformacja całkowicie odrzuciła katolicką naukę o sakramentach świętych. Twórcy reformacji utrzymali właściwie tylko sakrament chrztu, pozostałych sześć, o których od początku nauczał Kościół katolicki, odrzucili. Dotyczyło to również sakramentu Ołtarza (Eucharystii),który jest źródłem i szczytem" duchowego życia Kościoła. Jak widzieliśmy w pierwszym odcinku niniejszego cyklu, Marcin Luter jeszcze jako kapłan katolicki miał poważne problemy z zaakceptowaniem nauki Kościoła o Mszy Świętej, zwłaszcza zaś o rzeczywistej obecności Chrystusa na ołtarzu pod postaciami chleba i wina".
No cóż. Przede wszystkim Marcin Luter zachował początkowo trzy sakramenty, a potem dwa (pokutę odrzucił, gdyż brak w niej widzialnego znaku). Nigdy też nie wątpił w rzeczywistą obecność Ciała i Krwi Chrystusa pod postaciami chleba i wina. Co więcej - spierał się o to z innymi reformatorami. Kościół nie nauczał też od początku o siedmiu sakramentach. Jeszcze Pseudo-Dionizy w swojej "Hierarchii kościelnej" pisze o trzech, czyli chrzcie, Eucharystii i oleju świętym. Sama nauka o sakramentach była w pierwszych wiekach w powijakach. Nieprawdą więc jest, że Kościół nauczał zawsze o nich tak samo, pełna lista siedmiu sakramentów pojawiła się dopiero na Soborze Laterańskim IV. Chociaż, co ciekawe, Kucharczyk potem poprawnie stwierdza, że Luter przyjął konsubstancjację. Dlaczego jednak wcześniej pisze o tym, że Luter wątpił w realną obecność? Tylko dlatego, że odrzucał scholastyczną formułę transsubstancjacji?
Z plusów książki, generalnie ciekawie opisana kwestia reformacji w Szwecji i rola Zygmunta III Wazy w obronie tamtejszego katolicyzmu i ostatecznym poddaniu się. Autor ogólnie dobrze "czuje się" też w historii Niemiec, co nie dziwi z uwagi na jego dorobek naukowy.
Książce brakuje fachowych przypisów. Tak naprawdę wszystko tutaj jest oparciem się o opracowania, brakuje źródeł, brakuje bibliografii. Jest za to książka popularnonaukowa z tezą, która ma propagandować, a nie rzetelnie przedstawiać. Książka gorsza od biografii Lisickiego, zbyt jednostronna i zbyt płytka teologicznie, by mogła pomóc zrozumieć wystąpienie Lutra i jego skutki.