Uniesienie Lauren Kate 7,5
ocenił(a) na 35 tyg. temu Z wszystkich tomów tej serii, tylko tego absolutnie nie pamiętałam. Pierwszy czytałam po raz 3ci w życiu (ale poprzednie 2 razy były około 10 lat temu, tak że),a pozostałe przeczytałam wcześniej raz (tak samo dawno temu) i no coś z nich we mnie zostawało. Pamiętałam choć trochę z tego, co się tam działo, chociaż jakieś bardzo grube ramy fabularne, plottwistów... A tutaj nic. No, oprócz jednej rzeczy z epilogu, ale ona nie ma znaczenia dla książki, więc tego nie liczę.
I to naprawdę mogło być coś niesamowitego. Wchodzić w historię, którą tak dobrze już znałam z takim powiewem świeżości... Ale niestety chyba wiem, czemu znalazłam się w takiej sytuacji. "Uniesienie" jest po prostu... Okropne. Przeładowane informacjami, które się nakładają tak, jakby autorka nie mogła się zdecydować, a czasem nawet takimi, które się wykluczają - np. Wygnańcy, którzy nie widzą nic poza płomieniami duszy, ALE WIEDZĄ NA PEWNO ŻE PORWANE ANIOŁY MAJĄ ZWIĄZANE SKRZYDŁA i Luce absolutnie nie kwestionuje tego, skąd mogą wiedzieć. Ponad to cały czas widać nacisk wszystkich na to, że to Luce musi coś sobie przypomnieć, ona musi coś powiedzieć, żeby inni cokolwiek zrobili - i ok, jak zna się koniec to trochę ma to sensu, ale tylko trochę, ponieważ inni sprzymierzeńcy też powinni to wiedzieć, powinni wyjaśnić czy cokolwiek, ale nie. Albo udawali debili, ŻEBY TO OD NIEJ NA PEWNO WYSZŁO BO [SPOJLER, DLATEGO NIE NAPISZĘ, CO], albo naprawdę byli tak bezmyślni i to było dla nich szaloną myślą, żeby poszukać czegoś w swoich wspomnieniach. Do tego dziwne decyzje jak wygląd Wagi - mało ważnych aniołów, które nadal służyły wiernie Tronowi... I są paskudni i zdziadziali, podczas gdy upadłe anioły i demony są piękne i kuszące? Czemu? Albo opisy tak naciućkane, że i tak w sumie nie do końca wiadomo, na co się patrzy, albo gdzie są bohaterowie - ale to może być równie dobrze my skill issue.
Jeśli chodzi o samą fabułę, to była dla mnie bardzo męcząca, ponieważ nie ciekawiła mnie. W ogóle. Od początku plan Pana Złego do mnie nie przemawiał - bo serio? 9 dni musimy czekać? Wiem, że time crunh może być straszny, ale w ogóle nie czułam tego pośpiechu... ZWŁASZCZA, KIEDY CZŁOWIEK ZDAJE SOBIE SPRAWĘ, ŻE ON MÓGŁ KIEDYKOLWIEK COFNĄĆ SIĘ W CZASIE, WIĘC RÓWNIE DOBRZE NA KONIEC UPADKU, ZROBIĆ TO SAMO! UGH! Poza tym było wiele momentów, gdzie powinni się spieszyć, a jednak było takie trochę sranie po gałązkach, przez co tym bardziej traciłam poczucie tego, że mamy się spieszyć i cały świat jest zagrożony.
Możnaby mówić dużo więcej o fabule, ale wiele by zdradzało, więc dla dobra potencjalnych czytelników sobie podaruję środek i wspomnę coś jeszcze tylko o końcówce.
Opis tego, co działo się w niebie, było, przez jakiś czas, naprawdę ciekawe i przedstawiło interesujący twist... który niestety z perspektywy tomu 3ciego trochę się gryzł, ponieważ po TYM bohaterze w ogóle nie było nic takiego widać. Zero indykatorów, że mogło mu w ten sposób zależeć, stąd pojawiło się poczucie, że zostało to wymyślone w trakcie pisania tej części. Ponad to to, co zdecydowała się zrobić Luce jak najbardziej było zdradą - typo dosłownie powiedział jej JA BYM NIE KAZAŁ CI SIĘ ZMIENIAĆ I KOCHAŁ CIĘ JAKĄ JESTEŚ, a ta od razu stwierdziła, że chce oddać duszę jemu, a nie swojemu obecnemu ukochanemu i poleciała w ślinę. Dosłownie straciłam reszki szacunku, jakie miałam do tej postaci.
No i okazało się, że choć Daniel cofający się w przeszłość do Apelu przed Upadkiem opisywał nam, co się stało, ROBIŁ TO Z BŁĘDEM, BO TO WYGLĄDAŁO INACZEJ. Nie powiem jak, ale no poziom wkurzenia, jaki to we mnie obudziło... PO CO NAS AUTORKA W OGÓLE COFAŁA TAM, SKORO PRZEDSTAWIŁA NAM ZUPEŁNIE INNĄ WERSJĘ HISTORII, NO BŁAGAM! Przez to przedstawia się ta historia tak, jakby pisarka zapomniała, co napisała i stwierdziła, że EJ TAK BĘDZIE FAJNIE, TAK ZRÓBMY.
Totalna beka też z Tronu i jej (tak, to ona) CIERPLIWOŚCI I MIŁOSIERDZIA, o którym mówiła, bo sory, ale w ogóle jej postać, jej czyny, ani jej słowa nie pokazują nic z tego - a jednak bohaterowie w to wierzą i było to kretyńsko zabawne (zwłaszcza, kiedy powiedziała, że nie daje gwarancji na... no nie mogę powiedzieć, bo spojler, ale rykłam mocno ze śmiechu, jak to przeczytałam).
Bazując na tym wszystkim, głęboko rozważałam danie 2*, bo naprawdę zmęczyłam się czytając to, nie kibicowałam bohaterom, nie byłam zaciekawiona tym, jak się skończy... I wiele wiele innych rzeczy, które pominęłam na rzecz nie robienia z tej recenzji pracy magisterskiej o tym, czemu to była zła lektura. Było to jednak zakończenie serii, pewnego okna do mojego nastoletniego (słabego) gustu, do odkrycia zmian we mnie i tym, co mi się podoba, a co nie. No i ostatni rozdział był nawet fajny, dobrze się czytało, więc stwierdziłam, że mimo wszelkich minusów, 3* (czyli "słaba" wg LC) jest bardziej adekwatną oceną.
Seria będzie pięknym wspomnieniem na mojej półce, ale nigdy przenigdy nie dam się namówić do przeczytania ponownie dalej niż tom 1wszy.