Diddly Squat. Nie miał chłop kłopotu, kupił sobie świnie Jeremy Clarkson 7,1
ocenił(a) na 611 tyg. temu “Odkąd Jeremy trzy lata temu przejął gospodarskie stery, nie może opędzić się od nieustannej pracy. Teraz ma już bogate, z trudem nabyte doświadczenie rolnicze i dobrze wie, że w tej branży istnieje tylko jedna złota zasada: Jeśli masz nadzieję, że coś się zdarzy, to coś nie zdarzy się”.
W trzecim roku na farmie Clarksona nadal dzieją się rzeczy niesamowite, a w jego głowie powstają kolejne plany dywersyfikacji tejże farmy. “Owce zniknęły. Do krów dołączył wynajęty byk Maestro Uwodziciel. Świnie rodzą prosięta, a kozy okazały się psychopatami”. Czyli krótko mówiąc sielanki ciąg dalszy 😀 Jeśli ktoś czasem myśli nad rzuceniem pracy w korpo i założeniem własnego gospodarstwa, to powinien wcześniej przeczytać trzy książki Clarksona na temat jego farmy - kraj może i nie ten sam, ale liczba absurdów, na które się natrafi pewnie wcale nie będzie u nas mniejsza, a problemy pewnie tylko trochę bardziej swojskie, aczkolwiek nie mniejsze.
Sięgnijmy więc po trzecią część bestsellerowej serii dotyczącej życia na farmie Diddly Squat, którą wydało na naszym rynku Wydawnictwo Insignis. Tym razem możemy się dowiedzieć m.in. o wspomnianym już wcześniej nowym żywym inwentarzu Jeremy’ego, koncepcji nawożenia upraw ludzkimi odchodami (nie tylko w wyniku niedoboru nawozów sztucznych),ptasiej grypie, trendzie zadziczania i różnych katastrofach, które przydarzyły się Clarksonowi tym razem. Trzeba jednak przyznać, że Jeremy pomimo wszelkich przeciwności losu i niepowodzeń, a także często braku zrozumienia w swoim otoczeniu, nie zniechęca się i dalej realizuje kolejne plany dotyczące farmy. Starając się przy tym zachować swój "mały spłachetek ziemi w najlepszym możliwym stanie" - niejednokrotnie poruszane są przez niego tematy dotyczące ekologii. Stoją one jednak w opozycji do przeróżnych eksperymentów z różnymi maszynami 😉 Jeremy ma też na szczęście chwile, kiedy może cieszyć się tym co robi, chwile w których dociera do niego, że “para się najlepszym zajęciem na ziemi”. Nawet jeśli ma już pewność, “że uprawa roli to praca niewiarygodnie ciężka i niezbyt dobrze płatna”.
Kto czytał wcześniejsze książki (a w zasadzie chyba zbiory felietonów) Clarksona wie po lekturze Diddly Squat, że teraz to ten sam, ale jednocześnie zupełnie inny Jeremy 🙂 Jak to możliwe? A tak, że nadal ma wielkie ego, nadal ma w sobie nieprzebrane pokłady ironii, nadal jest świetnym gawędziarzem, ale jednocześnie poznał z autopsji świat tak bardzo odmienny od tego, w którym obracał się dotychczas, że nie mogło to nie pozostawić na nim pewnego śladu. Clarkson posiadł pewną wiedzę na temat pracy na roli i trudów z nią związanych, zmierzył się z przeciwnościami na jakie dotąd nie trafiał i musiał radzić sobie z kwestiami, które dla zwykłego obywatela są na co dzień zupełnie obce. Clarkson wyewoluował i stał się chyba dzięki tej pracy na farmie bardziej samoświadomy i uświadomiony ekologicznie. Takiego Clarksona też lubię, a nie tylko tego znanego z czasów “Top Gear” 🙂 Pomyślelibyście, że tamten Clarkson może się kiedyś fascynować aplikacją do rozpoznawania gatunków ptaków na podstawie ich śpiewu? 🙂
A gdyby ktoś zastanawiał się nad tym jakie zwierzę kupić sobie na “wybieg” przy domku letniskowym (zakładam że po lekturze “Diddly Squat” wie już, że nie powinny to być owce),to Jeremy poleca kozy. “Bo są zabawne, tanie, łatwe w utrzymaniu, a ich prostokątne oczy skutecznie odstraszają proboszcza”. 😀
Lektura trzeciego tomu “Diddly Squat” zleci Wam jeszcze szybciej niż poprzednich - jest trochę krótszy, ale nie mniej wciągający, więc dawkujcie sobie tą przyjemność, jeśli nie chcecie, żeby skończyła się zbyt szybko 😉 Kiedy kolejny tom? 😀