Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Po świetnych "Urodzonych biegaczach", miałem wrażenie że sięgam po kontynuację tejże książki. Może nie bezpośrednią, bo czas i miejsce akcji są znacznie odleglejsze od domów Tarahumara. Cóż, nie jest to ani kontynuacja, ani nawet książka o bieganiu, które wprawdzie pojawia się, ale nie gra zbyt dużej roli. Jest to opowieść o porwaniu niemieckiego oficera z Krety w czasie wojny. Do samej warstwy historycznej nie można się przyczepić, inaczej jest jednak w tematach sportowych które przeplatają się z fabułą. Rozumiem że bieganie naturalne jest nadal popularne, jednak nie jestem w stanie w żaden sposób zgodzić się z takimi cudownymi informacjami jak stosowanie diety paleo jako remedium wszelkich problemów z kontuzjami. Informacje iż średni wzrost człowieka maleje od spożywania diety pszennej (według autora niezależnie od rodzaju zbóż) jest absurdalny. Jeszcze bardziej niedorzeczna jest historia o niewidomym chłopaku który mlaskając, lokalizuje przedmioty, ponieważ wraca do niego odbite echo. Dzięki temu, jest ponoć w stanie zjeżdżać ze wzgórz na pełnej prędkości, określać swoje położenie i unikać wszystkich przeszkód... tak, mlaskając. Rewelacji iż wschodnie sztuki walki (karate, kung fu itp) narodziły sie w Grecji, nie potrafię kupić. "Urodzeni bohaterowie" to wielki miszmasz dziesiątków niezwiązanych ze sobą tematów, nazwisk i sytuacji. Jeśli ktoś chce pogłębić wiedzę na temat sportu tą pozycją, może się poczuć rozczarowany.

Po świetnych "Urodzonych biegaczach", miałem wrażenie że sięgam po kontynuację tejże książki. Może nie bezpośrednią, bo czas i miejsce akcji są znacznie odleglejsze od domów Tarahumara. Cóż, nie jest to ani kontynuacja, ani nawet książka o bieganiu, które wprawdzie pojawia się, ale nie gra zbyt dużej roli. Jest to opowieść o porwaniu niemieckiego oficera z Krety w czasie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Duża ilość praktycznej wiedzy podana w możliwie najnudniejszy sposób. Bardziej siermiężne i usypiające mogą być jedynie podręczniki akademickie na dietetyce. Jakość wiedzy jest jak najbardziej prawidłowa. Znajdziemy informacje do czego służą te białka, węglowodany, tłuszcze o których każdy słyszał, ale nie każdy rozumie co one faktycznie robią i jaki jest ich cel w treningach sportowych. Niestety, miałem już przyjemność zapoznać się z tą wiedzą w lepiej przygotowany sposób w innych książkach o tematyce żywienia w sporcie.

Duża ilość praktycznej wiedzy podana w możliwie najnudniejszy sposób. Bardziej siermiężne i usypiające mogą być jedynie podręczniki akademickie na dietetyce. Jakość wiedzy jest jak najbardziej prawidłowa. Znajdziemy informacje do czego służą te białka, węglowodany, tłuszcze o których każdy słyszał, ale nie każdy rozumie co one faktycznie robią i jaki jest ich cel w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka napisana w niezwykle nudny sposób, rzadko spotyka się aż tak nijak napisane pozycje. Autor nie jest mi obcy za sprawą swojego kanału na Youtube, jednak forma mówiona jest w porównaniu z książka dużo bardziej żywa. Sama treść, cóż, skoro sam autor wspomina że po przeczytaniu jego książki nie staniesz się Dżentelmenem, daje jasno do zrozumienia że jest to pozycja nie oferująca zbyt wiele. Zbiór porad które się w niej znajdują są napisane niesamowicie pobieżnie, i nie ma zbyt wiele możliwości wydobyć coś wartościowego co uczyniłoby z nas tytułowego "Mężczyznę z klasą". Zbiór informacji że należy mieć hobby, dbać o swój wygląd i nie żyć w ciągłym pośpiechu to zdecydowanie za mało, na dodatek skoro trzeba komuś mówić że dbanie o higienę czy czyste ubranie wpływa na to jak nas inni postrzegają, to ta książka mu z pewnością nie pomoże przemówić do rozumu. Nie polecam jako zbiór informacji o byciu dżentelmenem. Nie polecam jako lektura o rozwoju osobistym. O ile kanał Łukasza na YouTube polecam, o tyle jego książkę radzę pominąć.

Książka napisana w niezwykle nudny sposób, rzadko spotyka się aż tak nijak napisane pozycje. Autor nie jest mi obcy za sprawą swojego kanału na Youtube, jednak forma mówiona jest w porównaniu z książka dużo bardziej żywa. Sama treść, cóż, skoro sam autor wspomina że po przeczytaniu jego książki nie staniesz się Dżentelmenem, daje jasno do zrozumienia że jest to pozycja nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka napisana nieco chaotycznie pod względem kompozycji. Mamy formę wywiadu z różnymi lekarzami (która jest sama w sobie bardzo fajna) ale co kilka pytań jest przerywana dygresjami na różne niezwiązane z pytaniem informacje w czerwonych ramkach, które często wytrącają kompletnie z kontekstu wywiadu. Dodatkowo wiele przykładów podanych w książce to dowody anegdotyczne, czyli ktoś przypadkiem coś zrobił i zadziałało, i jest to opisywane. To nie było badanie. Nawet do niego nie aspirowało, ani nie próbowało nim być. Nie uważam że wiedza przedstawiona w książce jest zła, jest bardzo ważna dla naszej świadomości, i pokazuje inne spojrzenie na temat który obecnie nazywamy "zdrowym stylem życia" i jakie miejsce w nim pełnią bakterie. Było opisane badanie w którym u myszy za pomocą zmiany flory bakteryjnej udało się zmienić zachowanie z depresyjnego na pozytywne. Czy to zadziała u ludzi? Nie wiadomo, na pewno zdrowa dieta wpływa na zmianę samopoczucia i to jest od dawna znany fakt. Warto przeczytać "Człowieka na bakterie" trzeba jednak z podchodzić ostrożnie, i z pewną dozą nieufności do pewnych fragmentów treści. Badania nad mikrobiotą są jeszcze w zbyt wczesnym etapie abyśmy mogli wiedzieć o niej wszystko.

Książka napisana nieco chaotycznie pod względem kompozycji. Mamy formę wywiadu z różnymi lekarzami (która jest sama w sobie bardzo fajna) ale co kilka pytań jest przerywana dygresjami na różne niezwiązane z pytaniem informacje w czerwonych ramkach, które często wytrącają kompletnie z kontekstu wywiadu. Dodatkowo wiele przykładów podanych w książce to dowody anegdotyczne,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Świetny album przedstawiający prace streetartowca kryjącego się pod pseudonimem Banksy. Ponieważ jego oficjalna tożsamość nie jest znana, nie traktujmy tej pozycji jako biografii o nim. Jest jednak wystarczająco dużo tekstu, aby poznać jego poglądy na tematy takie jak: wojna, przestrzeń publiczna, sztuka, problemy nierówności społecznych, a także ciekawe podejście do tematu własności prywatnej. W wielu miejscach książka posługuje się slangiem, nie każdemu może to odpowiadać. Jakość albumu jest świetna, duże kolorowe zdjęcia prac, wydrukowane są na bardzo dobrej jakości papierze. Idealna pozycja dla każdej osoby interesującej się szeroko rozumianą sztuką, nie tylko street artem.

Świetny album przedstawiający prace streetartowca kryjącego się pod pseudonimem Banksy. Ponieważ jego oficjalna tożsamość nie jest znana, nie traktujmy tej pozycji jako biografii o nim. Jest jednak wystarczająco dużo tekstu, aby poznać jego poglądy na tematy takie jak: wojna, przestrzeń publiczna, sztuka, problemy nierówności społecznych, a także ciekawe podejście do tematu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka napisana pod amerykańskiego czytelnika. Wiele rzeczy powtarzane są niemal w każdym rozdziale, aby wgryzły się w pamięć. Czy jest to problem? Jeśli ktoś tworzy podręcznik o unikaniu kontuzji, i na każdym kroku wspomina że kluczem do sukcesu jest nawodnienie organizmu, chodzenie boso i stosowanie skarpet kompresyjnych, to coś nie jest do końca prawidłowo zrobione. Owszem, są i bardziej przydatne informacje, jak i zestawy ćwiczeń sprawdzających czy ruchomość motoryki naszego ciała działa prawidłowo, czy przykłady ćwiczeń jak wzmocnić słabsze strony, ale wciąż są wspominane głównie nawodnienie i kompresja... Dolega mi obecnie kontuzja związana w bieganiem, ale nie jestem przekonany czy ta pozycja książkowa przyczyni się do jej zaleczenia, ani pomoże w zapobieganiu kolejnych problemów.

Książka napisana pod amerykańskiego czytelnika. Wiele rzeczy powtarzane są niemal w każdym rozdziale, aby wgryzły się w pamięć. Czy jest to problem? Jeśli ktoś tworzy podręcznik o unikaniu kontuzji, i na każdym kroku wspomina że kluczem do sukcesu jest nawodnienie organizmu, chodzenie boso i stosowanie skarpet kompresyjnych, to coś nie jest do końca prawidłowo zrobione....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Ultranastawienie John Hanc, Travis Macy
Ocena 6,1
Ultranastawienie John Hanc, Travis M...

Na półkach: , , ,

Książka słaba. Zarówno w tematyce sportu, jak i rozwoju osobistego. Większość rozdziałów to nudne opisy rajdów przygodowych (które same w sobie są ciekawe, ale wyjątkowo nieumiejętnie opowiedziane) czyli kilkudniowych wyścigów, w czasie których drużyny ścigają się np. na rowerach, biegając, płynąc kajakami, i każdy inny środek transportu jaki przyjdzie do głowy organizatorom, w tym np. jazda na wielbłądzie. Czytamy i czytamy te wszystkie zmagania do pokonania na takim rajdzie, nagle pojawia się kryzys, ot, zmęczenie lub utrata wiary we własne siły. Nagle pojawia się tytułowe "Ultranastawienie" i szkicuje na kolanie zarys sposobu myślenia który pomoże przezwyciężyć trudność. Banał? Ooo i to jaki. I tak za każdym razem. Aż do znudzenia. Nie są to w dodatku jakieś super głębokie refleksje, ot pomyślenie o czymś miłym aby się zmobilizować. Albo o rodzinie. Danej obietnicy. Nagle po przywołaniu takich myśli, problem okazuje się banalnie prosty. Sorry, ale do mnie nie przemawia taka argumentacja. Mam na własnym koncie kilka biegów na dłuższym niż maratońskim dystansie. Zrobienie tego wymaga przygotowania zarówno fizycznego jak i psychicznego, ale nie przekonują mnie przykłady "ultranastawienia". Podsumowując, są ciekawsze lektury zarówno w tematyce biegów i ogólnie sportu, jak i rozwoju osobistego.

Książka słaba. Zarówno w tematyce sportu, jak i rozwoju osobistego. Większość rozdziałów to nudne opisy rajdów przygodowych (które same w sobie są ciekawe, ale wyjątkowo nieumiejętnie opowiedziane) czyli kilkudniowych wyścigów, w czasie których drużyny ścigają się np. na rowerach, biegając, płynąc kajakami, i każdy inny środek transportu jaki przyjdzie do głowy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Interesująca biografia jednego z najlepszych ultra maratończyków. Ten rodzaj biegów ten nie jest zbyt popularny ani w Polsce, ani na świecie. Owszem są wielkie zawody, i kilkuset zawodników, jednak to wciąż niewiele względem medialnie głośnych maratonów, jak chociażby w Nowym Jorku. Scott Jurek jest na pewno jednym z najbardziej skromnych sportowców. Człowiek który był zwyczajnie mizerny i słaby w niemal każdej dziedzinie sportu w dzieciństwie. Któregoś dnia pobiegł jednak dalej i szybciej niż kiedykolwiek wcześniej. W ten sposób chyba każdy z nas chciałby odkryć w sobie potencjał. Z drugiej strony, biografia jest dosyć smutna, ze względu na opis trudnych relacji rodzinnych autora. Bieganie było na pewno swego rodzaju formą terapii i oderwania się od codzienności. Pozycja warta jest przeczytania nawet dla osób kompletnie nie związanych z bieganiem. Nie zobaczymy tutaj mądrości w stylu "świat daje każdemu to na co zasługuje", raczej jest to "świat da Ci to, co sobie wywalczysz i na co zapracujesz".

Interesująca biografia jednego z najlepszych ultra maratończyków. Ten rodzaj biegów ten nie jest zbyt popularny ani w Polsce, ani na świecie. Owszem są wielkie zawody, i kilkuset zawodników, jednak to wciąż niewiele względem medialnie głośnych maratonów, jak chociażby w Nowym Jorku. Scott Jurek jest na pewno jednym z najbardziej skromnych sportowców. Człowiek który był...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Pierwsze wrażenie przywoływało mi nieustannie przed oczy wszelkiej maści kołczów i innych szarlatanów rozwoju osobistego. Im więcej stron mijało, tym bardziej zmieniałem zdanie o książce. Czy pomoże ona pracować mniej? Niekoniecznie, bo część przykładów jest niewykonalna w pewnych zawodach. Czy pomoże lepiej organizować czas, a dzięki temu mieć go więcej? Zdecydowanie. Jestem bardziej świadomy własnych błędów, i mam pomysł jak je poprawić. Nie jest to na pewno podręcznik jak zarządzać firmą, raczej zbiór pewnych wskazówek jak skuteczniej zarządzać czasem. Nie musisz rezygnować z pracy na etacie jeśli ją lubisz, ale możesz lepiej organizować sobie tę pracę, a co za tym idzie zyskiwać względem osób które nie robią tego.

Pierwsze wrażenie przywoływało mi nieustannie przed oczy wszelkiej maści kołczów i innych szarlatanów rozwoju osobistego. Im więcej stron mijało, tym bardziej zmieniałem zdanie o książce. Czy pomoże ona pracować mniej? Niekoniecznie, bo część przykładów jest niewykonalna w pewnych zawodach. Czy pomoże lepiej organizować czas, a dzięki temu mieć go więcej? Zdecydowanie....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Sztuka podstępu. Łamałem ludzi, nie hasła Kevin Mitnick, William L. Simon
Ocena 6,7
Sztuka podstęp... Kevin Mitnick, Will...

Na półkach: , , , ,

Książka bardzo nierówna. Na niemalże 400 stronach, Kevin Mitnick opisuje wiele przykładowych sytuacji w których osoba podająca się za kogoś innego, pozyskuje pozornie nieprzydatne i mało ważne informacje, od ofiary której nawet przez myśl nie przeszło że przed momentem była celem ataku. Taką osobą jest socjotechnik, czyli wyszkolony manipulator, który bez trudu potrafi zadać nam pytanie w taki sposób abyśmy nie podejrzewali jaki prawdziwy cel się za nim kryje. Niestety, tak naprawdę opisana jest jedna metoda pozyskania danych, zaprezentowana kilkadziesiąt razy. Przeczytanie pierwszych 50 stron i przeskoczenie do rozdziału 16 zwalnia z konieczności czytania ponad 200 stron, na których zapisane są różne mniej lub bardziej prawdopodobne historie ataków socjotechnicznych. Wszystko sprowadza się do ciągłego wspominania o tym aby używać tego samego języka i terminologii co ofiara, w taki sposób aby uwierzyła że jesteśmy osobą za którą się podajemy, lub pokazać że jesteśmy w potrzebie i potrzebujemy pomocy, nabierając przy tym ofiarę. W pewnym momencie poczułem autentyczne zmęczenie. Może jest to styl literacki dostosowany do amerykańskiego czytelnika który zapomina po 30 sekundach co przeczytał. Mnie taka forma wyłącznie męczyła. Całą książkę można spokojnie zawrzeć na 70 stronach, wyrzucając większość opisanych historii. Plusem jest niemalże brak technicznego języka, dzięki czemu pozycja jest łatwiejsza w odbiorze dla osób spoza świata IT, które są przedstawione jako główny cel ataków. Niestety monotonia i ciągłe powtarzanie jednego tematu, nie czyni książki pozycją wybitną i jedyną w swoim rodzaju.

Książka bardzo nierówna. Na niemalże 400 stronach, Kevin Mitnick opisuje wiele przykładowych sytuacji w których osoba podająca się za kogoś innego, pozyskuje pozornie nieprzydatne i mało ważne informacje, od ofiary której nawet przez myśl nie przeszło że przed momentem była celem ataku. Taką osobą jest socjotechnik, czyli wyszkolony manipulator, który bez trudu potrafi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Książka którą powinien przeczytać każdy. Dziennikarz, nauczyciel, informatyk, piekarz. Nieważne czy jesteś inżynierem czy humanistą, na nas wszystkich działają te same mechanizmy wpływu. Ta książka pozwala zrozumieć niektóre z nich, ukazuje nam jak niejednokrotnie pozwoliliśmy się zmanipulować czy to znajomym, obcemu sprzedawcy czy też własnemu dziecku. Czy dzieło Roberta Cialidniego zawiera niedoskonałości? Jest zbyt przemyślane na to, jest jednak opisywane w sporym stopniu z własnych obserwacji i realiów Stanów Zjednoczonych, a pewne mechanizmy które tam się powiodły, mogą zawieźć na naszym rodzimym gruncie. Dużym atutem są pytania do czytelnika na koniec każdego rozdziału które pomagają nam sprawdzić samemu na sobie czy zrozumieliśmy to co przed momentem zostało przeczytane. Pomaga to ułożyć wiedzę, a gdyby coś stanowiło problem, można szybko wrócić do fragmentu którego dotyczyło pytanie. Z pewnością będę jeszcze nie raz sięgać po książkę, aby przypomnieć sobie techniki wpływu które ktoś mógłby próbować wykorzystać na mnie.

Książka którą powinien przeczytać każdy. Dziennikarz, nauczyciel, informatyk, piekarz. Nieważne czy jesteś inżynierem czy humanistą, na nas wszystkich działają te same mechanizmy wpływu. Ta książka pozwala zrozumieć niektóre z nich, ukazuje nam jak niejednokrotnie pozwoliliśmy się zmanipulować czy to znajomym, obcemu sprzedawcy czy też własnemu dziecku. Czy dzieło Roberta...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Wiele lat temu zauważyłem że czytanie nie jest dla mnie tak proste jak było kiedyś. Zacząłem gubić wątki, bardzo łatwo się rozpraszać w trakcie lektury, a nawet zwyczajnie nudzić się i pragnąć jak najszybciej porzucić książkę. Dziś wiem że mój mózg funkcjonuje inaczej niż 10 lat temu, wykształciłem zupełnie nowe połączenia komórek nerwowych, a te nieużywane, znikły. Czy przyczynił się do tego internet? Miesiąc temu powiedziałbym zdecydowanie "nie". Dziś nie jestem już tak pewny tego wspaniałego daru jakim jest sieć. "Płytki umysł" uzmysławia nam jak wiele czasu spędzamy online, czy to marnując czas tylko klikając po stronach, czy faktycznie szukając pożytecznych informacji. Niestety zarówno w jednym jak i drugim przypadku, sam internet nie wpływa na nas korzystnie, atakując nas masą bodźców mających rozproszyć naszą uwagę, która następnie może powodować trudności ze skupieniem się przy czytaniu tradycyjnego druku. Książka dała mi sporo do myślenia. Polecam lekturę, oraz przeprowadzenie drobnych badań w niej opisanych na samym sobie.

Wiele lat temu zauważyłem że czytanie nie jest dla mnie tak proste jak było kiedyś. Zacząłem gubić wątki, bardzo łatwo się rozpraszać w trakcie lektury, a nawet zwyczajnie nudzić się i pragnąć jak najszybciej porzucić książkę. Dziś wiem że mój mózg funkcjonuje inaczej niż 10 lat temu, wykształciłem zupełnie nowe połączenia komórek nerwowych, a te nieużywane, znikły. Czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Historia równie wciągająca co oglądanie jak schnie cement. Znalazłem tutaj wszystko co skutecznie pomogło mi zapadać w lepszy sen. Głębokie refleksje na temat przemijania: umarła mi bliska osoba, więc jadę sobie na pielgrzymkę do Tybetu. Porywające opisy przyrody: śnieg, góry, wysoko, brak powietrza, zwierzyna. Skomplikowane relacje z tubylcami którzy bardzo słabo znają angielski: bieda, zimno, głód, dzieci trzeba posłać do szkoły po wykształcenie, kogo nie spotkasz na szlaku twierdzi że jest chory i prosi o leki na cokolwiek. Poruszane są kwestie religii: dużo tu klasztorów, mnichów, kiedyś samotnych joginów. Sorry, ja wysiadam z tego wagonu po Himalajach. Nie wiem ile razy czytałem że szczyt Kajlas jest miejscem pobytu boga Śiwy. To chyba taka maniera pod młode pokolenie któremu wszystko trzeba powtarzać kilkanaście razy aby zapamiętali. Szczątkowe informacje na temat historii Tybetu, czy opis panteonu bóstw, pomagają na krótką chwilę poczuć jakąś iskierkę klimatu. Dla mnie to jednak za mało. Książka krótka, a czekałem jej końca jak nielubianej pory roku. Przeczytałem 3/4 relacji z tej niebywałej wyprawy, a akcja przyspieszyła w tym czasie jak fiat 126p na piątym biegu. Szkoda było mi już czasu na poznanie końca tej "pasjonującej" historii.

Historia równie wciągająca co oglądanie jak schnie cement. Znalazłem tutaj wszystko co skutecznie pomogło mi zapadać w lepszy sen. Głębokie refleksje na temat przemijania: umarła mi bliska osoba, więc jadę sobie na pielgrzymkę do Tybetu. Porywające opisy przyrody: śnieg, góry, wysoko, brak powietrza, zwierzyna. Skomplikowane relacje z tubylcami którzy bardzo słabo znają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Za chiny ludowe" posiada na okładce dopisane "Zapiski z codzienności Państwa Środka", gdyby ktoś pokusił się o najkrótszą recenzję tej lektury, to własnie to zdanie, idealnie by się do tego nadało. Nie znajdziemy tutaj wielostronicowych przemyśleń "co, kto, jak, dlaczego", znajdziemy coś dużo bardziej cennego: spojrzenie typowego europejczyka (baa rodowej Polki) na codzienne życie w odległych Chinach. Chyba nikt nie jest na tyle szalony, aby po wyjeździe turystycznym do tego kraju na 2 tygodnie stwierdzić że wie o nim wszystko. Autorka przebywała tam kilka lat, wciąż czując się zaskoczoną obrazem chin które wyłaniały się z kolejnego zaułka, kolejnej góry, ulicy. Rozdziały są bardzo krótkie, idealnie sprawdzają się na kilku/kilkunastominutowe przerwy z książką w dłoni. Ktoś mógłby powiedzieć że to zbyt krótko, moim zdaniem tyle czasu wystarczy aby wzbudzić zainteresowanie czymś obcym dla nas i po części niezrozumiałym: zachowaniem, kulturą, czy zwykłą mentalnością mieszkańca Państwa Środka. Mamy opis życia na chińskich studiach, poszukiwania chińskiego mieszkania, opis chińskiej podróży pociągiem, i wiele innych. Nawet zwykła relacja z próby puszczania latawca daje nam pewien obraz obcej rzeczywistości. Mnie osobiście migawki takiego życia poruszyły. Autorka nie posiada takiego daru opowiadania, jak inni autorzy książek podróżniczych (z przykładem W. Cejrowskiego na czele), nie oznacza to jednak że jest nudno. Mamy trochę śmiechu, sporo zdziwienia, kilka refleksji, a być może nawet parę łez. Jeśli miałbym powiedzieć co mi nie przypadło do gustu, na pewno będą to zdjęcia: zupełnie nie trafiające do mnie, nie wzbudziły żadnego zainteresowania swoją treścią, nawet krajobrazy są jakieś takie nijakie. Gdybym jednak chciał oglądać zdjęcia, kupiłbym atlas fotograficzny, to ma być przede wszystkim dobra i przyjemna lektura! Jeśli spojrzymy na "Za Chiny ludowe" w ten właśnie sposób, odnajdziemy to czego szukamy. Jeśli jednak potrzebne nam multum kolorowych zdjęć, i głębokie analizy historyczne-kulturowe-etnograficzne, możemy się rozczarować. To zbiór zapisków, stworzony w taki sposób jakby przyjechała wasza nie widziana od roku znajoma i opowiadała każdy dzień z życia w innym miejscu na świecie.

"Za chiny ludowe" posiada na okładce dopisane "Zapiski z codzienności Państwa Środka", gdyby ktoś pokusił się o najkrótszą recenzję tej lektury, to własnie to zdanie, idealnie by się do tego nadało. Nie znajdziemy tutaj wielostronicowych przemyśleń "co, kto, jak, dlaczego", znajdziemy coś dużo bardziej cennego: spojrzenie typowego europejczyka (baa rodowej Polki) na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Doskonałe kompendium wiedzy o jednym z najwybitniejszych pisarzy, który nie pozostawił po sobie zbyt wielu oficjalnych, napisanych wprost przemyśleń, które mogłyby przybliżyć nam jego życie osobiste. Po lekturze biografii, zaczynamy nieco inaczej postrzegać wszystkie jego dzieła, pisane na przestrzeni wielu lat, i wielu wydarzeń jakie odcisnęły piętno na twórczości Szekspira. Od lat dziecinnych, w rodzinnych Stratfordzie, małżeństwo, okres największego triumfu, po swego rodzaju emeryturę. Znajdziemy mnóstwo anegdot, np. o tym iż własnej żonie zapisał w testamencie jedynie łóżko, lecz także i prawdopodobne sytuacje w których brał udział jako naoczny świadek, jak skazania i egzekucje. Pozycja nie tylko dla miłośników sztuk Szekspira, lecz również dla tych, którzy chcieliby sobie przybliżyć jego osobę oraz twórczość.

Doskonałe kompendium wiedzy o jednym z najwybitniejszych pisarzy, który nie pozostawił po sobie zbyt wielu oficjalnych, napisanych wprost przemyśleń, które mogłyby przybliżyć nam jego życie osobiste. Po lekturze biografii, zaczynamy nieco inaczej postrzegać wszystkie jego dzieła, pisane na przestrzeni wielu lat, i wielu wydarzeń jakie odcisnęły piętno na twórczości...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jak to z kontynuacjami bywa, dostajemy to wszystko co było wcześniej, tylko że więcej i (w założeniach) lepiej. Książka zaczyna się w krótkim czasie po pierwszej części, i niemal od początku mamy do czynienia z wartką akcją. Mniej więcej w połowie, trochę zwalnia, lecz bynajmniej nie przynudza, dając niezły popis wyobraźni autora w końcówce. Mam jednak kilka "ale": miejscami poziom fantastyki wykraczał moim zdaniem zbyt mocno, nie tylko poza ramy czasowe akcji, ale ogólnie przyjęte standardy, co to znaczy już tłumaczę: w pierwszej części fantastyka była podana dosyć subtelnie, magia była ukazana w sposób który można zaakceptować nawet mając niezbyt wierzący w nią umysł. Tutaj wyobraźnia autora mogła być pod zbyt dużą porcją gorzałki, stąd pomysły i postacie, jakich Tolkien by się nie powstydził. Tak naprawdę cały opis i recenzja książki jest zawarty na okładce "Przygoda, magia i miłość w siedemnastowiecznej Warszawie". Przygody nie brakuje, jest prowadzona w dosyć logiczny sposób, i każda akcja wywołuje stosowną reakcję, mamy odrobinę tajemniczej intrygi która przykuwa do stronic. Magia jest, i to w znacznie większej dawce niż poprzedniczka. Miłość... i ona zagościła na strony lektury, dając nie jednokrotnie powody do szczerego uśmiechu, lecz również i zadumy, a być może dla niektórych nawet do drobnej łzy, nie jest to jednak romansidło, raczej drobna odskocznia od głównego wątku. Mamy i sarmacką stolicę w końcu, szlachtę, chłopów, honor lub też jego brak, oraz wiele szklanic mocnej wódki i miodu. Język archaiczny, lecz zrozumiały, bardzo dobrze pozwalający wczuć się w panujący klimat. Ogólnie druga część nieco słabsza od poprzedniczki, jednak nie jest to kontynuacja zła- powiedziałbym raczej, że w innym tonie została napisana. Tak czy inaczej zachęcam do lektury, nie tylko miłośników czasów, gdy Polskę nazywano mocarstwem.

Jak to z kontynuacjami bywa, dostajemy to wszystko co było wcześniej, tylko że więcej i (w założeniach) lepiej. Książka zaczyna się w krótkim czasie po pierwszej części, i niemal od początku mamy do czynienia z wartką akcją. Mniej więcej w połowie, trochę zwalnia, lecz bynajmniej nie przynudza, dając niezły popis wyobraźni autora w końcówce. Mam jednak kilka "ale":...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Pasożyt, hiena, obdartus, pijak, kłusownik... Jakuba można określać wieloma pozytywnymi tytułami. Najnowszy zbiór opowieści ciągnie tradycję, i opisuje kolejne wiekopomne perypetie najsłynniejszego mieszkańca Starego Majdanu, oraz jego przyjaciół-galerii osobliwości. Wciąż mamy polowania na duchy, spotkania z czartami, wróżkami, podróże w czasie (niekiedy także i przestrzeni, zwłaszcza po spożyciu okazałego bimbru). Chciałoby się napisać "Ideał". Problem w tym iż "Trucizna" nie jest nim. Znam wszystkie poprzednie tomy opowiadań, a najnowsze wydanie na pewno nie jest najlepszym z nich. Bez porównania lepsze od "Homo Bimbrownikusa" ale to chyba żaden sukces, ponieważ od każdego innego zbioru opowiadań, jest zwyczajnie słabsze. Skąd takie wnioski, śpieszę wyjaśniać: temat jest niezwykle mocno wyeksploatowany, przez te kilka lat przewinęło się multum postaci zarówno ze świata filmu, kart historii, czy książek dla dzieci. Opisywane przygody nie porywają tak bardzo jak kiedyś, absurd za który tak podziwiałem głównego bohatera gdzieś zanikł na rzecz banału i wymyślanych na siłę motywów. Dla sprawdzenia czy przypadkiem nie zestarzałem się, sięgnąłem z powrotem po pierwszy tom- wciąż mnie bawi i nie zanosi się aby szybko miało się to zmienić. Podsumowując- nie jest to książka zła, dużo ciekawsza i mniej zamotana niż "Homo Bimbrownikus" w którym można się pogubić niczym w brazylijskiej telenoweli w liczbie wątków i pomysłów które są zbyt obficie podane. Jeśli ktoś chce zacząć przygodę od najnowszego tomu, może mu się spodobać i zachęcić do przeczytania wcześniejszych. Jednak dla czytelników którzy już nieco czasu spędzili w rejonie Wojsławic, może okazać się zwyczajnie nieco zbyt nudny i wtórny, uśmiech pojawi się na pewno kilka razy, lecz na pewno nie będzie go w trakcie lektury od pierwszej do ostatniej strony.

Pasożyt, hiena, obdartus, pijak, kłusownik... Jakuba można określać wieloma pozytywnymi tytułami. Najnowszy zbiór opowieści ciągnie tradycję, i opisuje kolejne wiekopomne perypetie najsłynniejszego mieszkańca Starego Majdanu, oraz jego przyjaciół-galerii osobliwości. Wciąż mamy polowania na duchy, spotkania z czartami, wróżkami, podróże w czasie (niekiedy także i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Trzecie z kolei spotkanie z Cookiem. Dobre, nawet bardzo dobre, chociaż thrillerem medycznym w porównaniu do poprzednich bym jej nie nazwał, to dobra książka akcji, której fabuła jest w obecnych czasach nawet bardziej aktualna niż ponad 10 lat temu gdy miała swoją premierę. Można nawet wysunąć wniosek iż przewidziała pewne wydarzenia. Ale o co chodzi ? Powiedzmy że mamy dwóch bohaterów, z czego jeden jest antybohaterem i to jemu poświęcone jest więcej miejsca na stronach powieści. Mamy niezadowolonego "amerykańskim snem" taksówkarza władającego biegle rosyjskim akcentem, oraz po drugiej stronie patologa sądowego. Pierwszy dawniej był technikiem w laboratorium w Związku radzieckim, co produkował ? Podpowiem że nie landrynki... Drugi, uwielbia medyczne zagadki, zwłaszcza związane ze swoimi "pacjentami". Jeden pragnie zemścić się za wyrządzone sobie krzywdy, drugi szuka odpowiedzi na pytanie "skąd w Nowym Jorku przypadek rzadkiej choroby, kojarzonej z terroryzmem i białym proszkiem ?". Każdy z nich coś znajdzie... co znalazłem ja ? Jak zwykle u Robina Cooka doskonale prowadzoną akcję, narrację oraz wyraźne postacie, bez skomplikowanego profilu psychologicznego, a jednak na tyle prawdziwe i żywe, iż mamy świadomość że takie osoby istnieją naprawdę, a niekiedy strach pomyśleć co mogą robić w danej chwili...

Trzecie z kolei spotkanie z Cookiem. Dobre, nawet bardzo dobre, chociaż thrillerem medycznym w porównaniu do poprzednich bym jej nie nazwał, to dobra książka akcji, której fabuła jest w obecnych czasach nawet bardziej aktualna niż ponad 10 lat temu gdy miała swoją premierę. Można nawet wysunąć wniosek iż przewidziała pewne wydarzenia. Ale o co chodzi ? Powiedzmy że mamy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Pierwsze spotkanie z gatunkiem thrillera medycznego, oraz Robinem Cookiem. Lekarzem nie jestem, moja znajomość biologii i anatomii kończy się na wiedzy że posiadamy ręce, nogi i głowę, jednak w żadnym stopniu nie przeszkodziło mi to w lekturze świetnie napisanej powieści. Przyznaję z pełnym uznaniem,że nie spodziewałem się aby lekarz mógł napisać równie wciągającą i intrygującą historię, jak widać niedocenianie niektórych osób i zawodów to moja drobna wada, ale nie o tym miało być. Akcja rozkręcała się nieco wolno, jednak w żadnym razie nudno i nieciekawie, wręcz przeciwnie- spokojny sposób narracji, przedstawienia dnia codziennego bohaterów, oraz trywialnych początkowo sytuacji, dodatkowo wzmogło moją ciekawość, a gdy nastąpiła prawdziwa eksplozja akcji, emocje nie pozostają już na pewno na nic obojętne. Bo i sama opowieść nie mogłaby pozostawić obojętnie: oto przed nami naukowiec Charles Martel, szczęśliwy mąż i ojciec trójki dzieci, oraz poważany lekarz. Co może się stać w momencie gdy najmłodsza córka zachoruje na ciężki typ białaczki,z którą zmagała się wcześniej jej matka ? Narastająca frustracja, niemoc a jednocześnie chęć działania i pomocy córce, pchnie Charlsa w stronę wielu sytuacji, z których żadna nie będzie dla niego miła... Gołym okiem widać iż autor sam z wykształcenia jest lekarzem, co przejawia się opisami chorób, ich przebiegu oraz ogólnym medycznym żargonem i pojęciami, nie jest to jednak język który odpycha albo czyni powieść niezrozumiałą, jest to podane w taki sposób i takiej ilości, aby nawet laik jak ja mógł wszystko dokładnie zrozumieć, a nawet zainteresować się głębiej niektórymi pojęciami. Nieco denerwująca była jedynie postać samego głównego bohatera, który ze wszystkich ludzkich cech jakie możemy posiadać, wybrał sobie porywczość i impulsywność, jednak gdy przyjrzymy się doświadczeniu które go dotknęło jest to do wybaczenia i zrozumienia. Polecam książkę każdemu, nie tylko znawcom medycyny, ale wszystkim fanom dobrej literatury.

Pierwsze spotkanie z gatunkiem thrillera medycznego, oraz Robinem Cookiem. Lekarzem nie jestem, moja znajomość biologii i anatomii kończy się na wiedzy że posiadamy ręce, nogi i głowę, jednak w żadnym stopniu nie przeszkodziło mi to w lekturze świetnie napisanej powieści. Przyznaję z pełnym uznaniem,że nie spodziewałem się aby lekarz mógł napisać równie wciągającą i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Kolejne moje spotkanie z Panem Pilipiukiem i jego twórczością, wolne od Wędrowycza, Starego Majdanu i polowań na komunistyczne wampiry. Co pozostało ? Porcja dobrej fantastyki, niezbyt nachalnej, raczej subtelnej i podawanej w taki sposób iż nawet osoby nie przepadające za gatunkiem, mogą poczuć się naprawdę dobrze czytając ten zbiór opowiadań. Ogólnie miałem cały czas nieodparte wrażenie, że cały zbiór jest dosyć mroczny, smutny i dosyć przygnębiający. Gdy akcja jednego opowiadania miała miejsce w piękny pogodny dzień, wrażenie mroku pozostawało, traktuję to jednak jako duży plus, z powodu stworzenia tak dobrego klimatu. Odnoszę wrażenie, iż autor postawił sobie osobisty cel swoistej edukacji czytelników, jak to się objawia ? Poprzez opisy przedmiotów z jakich się dzisiaj nie korzysta, albo nawet nie słyszało o nich, a były innowacyjne na swoje czasy... czemu miały przeminąć ? Tylko dlatego że się zestarzały ? Ludzie często nie zastanawiają się co działo się w miejscach obok których przechodzimy niekiedy każdego dnia, co tam się wydarzyło w czasie wojny, sto, dwieście lat temu ? Bo nie warto o tym myśleć co przeminęło ? Chyba dlatego tak przypadła mi do gustu szczególnie jeden bohater kilku opowiadań, który kolekcjonuje wiele reliktów nie zawsze tak odległej historii. Polecam książkę każdemu, nawet osobom nie przepadającym za fantastyką.

Kolejne moje spotkanie z Panem Pilipiukiem i jego twórczością, wolne od Wędrowycza, Starego Majdanu i polowań na komunistyczne wampiry. Co pozostało ? Porcja dobrej fantastyki, niezbyt nachalnej, raczej subtelnej i podawanej w taki sposób iż nawet osoby nie przepadające za gatunkiem, mogą poczuć się naprawdę dobrze czytając ten zbiór opowiadań. Ogólnie miałem cały czas...

więcej Pokaż mimo to