Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Może i autor jest wybitnym intelektualistą, ale pisać dla zwykłych ludzi nie potrafi. Tak mniej więcej wygląda cały tekst: "Pro­ce­sy zwią­za­ne z mi­gra­cją i za­ni­kiem etniczno-kulturowej ho­mo­ge­nicz­no­ści póź­no­no­wo­cze­snych spo­łe­czeństw także wy­wo­łu­ją re­ak­cje, które mogą wpi­sy­wać się w ten­den­cję fa­szy­zu­ją­cą."
Z tej książki o faszyzmie niewiele się dowiemy, zarówno w kontekście historycznym, jak i aktualnym. Ale, jeśli to kogoś kręci, można dzięki niej poznać wiele nieznanych wcześniej słów i nazwisk autorów mądrych treści.

Może i autor jest wybitnym intelektualistą, ale pisać dla zwykłych ludzi nie potrafi. Tak mniej więcej wygląda cały tekst: "Pro­ce­sy zwią­za­ne z mi­gra­cją i za­ni­kiem etniczno-kulturowej ho­mo­ge­nicz­no­ści póź­no­no­wo­cze­snych spo­łe­czeństw także wy­wo­łu­ją re­ak­cje, które mogą wpi­sy­wać się w ten­den­cję fa­szy­zu­ją­cą."
Z tej książki o faszyzmie niewiele się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nuda i pustka za zasłonką z banałów. Po co ludzie piszą takie książki?

Nuda i pustka za zasłonką z banałów. Po co ludzie piszą takie książki?

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Gdyby przyjąć, że buddyzm naucza o pustce (a nie jest to chyba głupie założenie), to można by książkę Chödrön uznać za niemal wzorcową - jest prawie zupełnie pusta, w zasadzie nie zawiera treści, pomimo że strony są zapisane znanymi nam słowami, poukładanymi w zdania. Czytam całe akapity i niczego nie rozumiem. Raczej nie dlatego, że jestem głupcem, albo nie znam języka polskiego. Po prostu czytane zdania nic nie znaczą. Być może treść książki jest swoiście zaszyfrowana i coś co dla mnie jest niczego nie niosącym słowotokiem, dla znajomych p. Pemmy, którzy przegadali z nią niejeden wieczór, będzie źródłem czystej mądrości. Może.
Przy książkach, które czytam w tłumaczeniu na polski i które krytykuję, czasami się zastanawiam, czy wina nie leży po stronie tłumacza. Może autor świetnie to napisał, oddając doskonale wszystkie niuanse, a tłumacz niczego nie zrozumiał i napisał to, co mu się wydawało, że autor miał na myśli. Nie wiem, jak było w tym przypadku, ale nie bardzo wierzę, że książkę o naukach buddyzmu, o medytacji, może prawidłowo przetłumaczyć ktoś, kto nie zna podstaw buddyzmu i nigdy nie medytował. Ale przypilnowanie tego to już zadanie dla wydawcy.
Podsumowując. Radzę trzymać się z daleka od tej książki wszystkim, którzy dopiero zaczynają z buddyzmem i medytacją. Książka wam nie pomoże, niczego uczciwie nie wyjaśni, ale może zamieszać w głowie i zniechęcić do podejmowania dalszych starań.
Tymczasem ja niejedną medytację będę musiał poświęcić, by oczyścić umysł z gniewu, który wzbudzili we mnie autorka, tłumacz i polski wydawca, wciskając naiwnemu czytelnikowi takiego gniota.

Gdyby przyjąć, że buddyzm naucza o pustce (a nie jest to chyba głupie założenie), to można by książkę Chödrön uznać za niemal wzorcową - jest prawie zupełnie pusta, w zasadzie nie zawiera treści, pomimo że strony są zapisane znanymi nam słowami, poukładanymi w zdania. Czytam całe akapity i niczego nie rozumiem. Raczej nie dlatego, że jestem głupcem, albo nie znam języka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka dla ludzi, których bardzo łatwo rozbawić. Zazdroszczę Wam wesołego życia. Mnie ta książka nie rozbawiła wcale. Oczywiście, może to być moja wina, nie książki.

Książka dla ludzi, których bardzo łatwo rozbawić. Zazdroszczę Wam wesołego życia. Mnie ta książka nie rozbawiła wcale. Oczywiście, może to być moja wina, nie książki.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przeczytałem, ale sam nie wiem po co. Żeby po raz kolejny dowiedzieć się, że nie tylko moje życie nie ma sensu? Coraz częściej zastanawiam się, po co pisać książki o brudzie, bezmyślności, pustce. Nie sądzę żeby taka literatura zmieniała świat na lepszy.

Przeczytałem, ale sam nie wiem po co. Żeby po raz kolejny dowiedzieć się, że nie tylko moje życie nie ma sensu? Coraz częściej zastanawiam się, po co pisać książki o brudzie, bezmyślności, pustce. Nie sądzę żeby taka literatura zmieniała świat na lepszy.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

B. V. Larson, nigdy więcej, grafomanie i nudziarzu!

B. V. Larson, nigdy więcej, grafomanie i nudziarzu!

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nuuuda! Ten cykl się stacza. Po prostu się stacza. Zostało tylko odcinanie kuponów od wcześniej zdobytej popularności. W tej całkiem obszernej książce wszystkie nowe, w miarę dobre pomysły zmieściłyby się w jednym rozdziale, a tymczasem autorzy katują nas przez ponad 560 stron w wersji papierowej.

Nuuuda! Ten cykl się stacza. Po prostu się stacza. Zostało tylko odcinanie kuponów od wcześniej zdobytej popularności. W tej całkiem obszernej książce wszystkie nowe, w miarę dobre pomysły zmieściłyby się w jednym rozdziale, a tymczasem autorzy katują nas przez ponad 560 stron w wersji papierowej.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Totalna słabizna. Autor grafoman. Litości!

Totalna słabizna. Autor grafoman. Litości!

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nuda, kutas, nuda, kutas, nuda ... wymioty

Nuda, kutas, nuda, kutas, nuda ... wymioty

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Proszę nie traktować tego co piszę jako internetowego hejtu. Muszę w tej recenzji używać mocnych epitetów, jeśli chcę uczciwie oddać rodzaj i skalę emocji, jakie wyzwoliła we mnie lektura „Ekologicznej zemsty”.
Wiele się mówi o tym, jak tragiczny jest poziom czytelnictwa w Polsce. Większość Polaków nie przeczytało w ciągu ostatniego roku żadnej książki. Teraz, po uporaniu się z dziełem pani Kursy, zrozumiałem, że problem jest jeszcze poważniejszy. Okazuje się, że jakaś część tych rodaków, którzy w ogóle cokolwiek czytają, i to pewnie niemała część, nie wychodzi poza poziom literatury zbliżonej do „Ekologicznej zemsty”. I powiem wprost, że chyba lepszy byłby jeszcze większy spadek czytelnictwa, niż jego wzrost oparty na tego typu pisarskich potworkach.
Ta książka to koszmar, zarówno jeśli chodzi o konstrukcję fabularną, jak i zastosowany język. Muszę przyznać, że czegoś tak infantylnego w literaturze dla dorosłych jeszcze nie spotkałem. Niby wiem, że w naszym kraju sporo jest ludzi o inteligencji średnio rozgarniętej małpy i niektórzy z nich też mają ochotę sobie poczytać. Ale litości, książki dla nich powinny być pisane przez psychologów i sprzedawane w aptekach.
Jednak z drugiej strony bardzo wam zazdroszczę drogie czytelniczki pani Kursy (chyba jestem jedynym panem, który poddał się zabiegowi spożycia omawianej lektury). Zazdroszczę wam dobrego samopoczucia, tej cudownej łatwości bycia rozbawioną i ukontentowaną. Wasze recenzje powaliły mnie na kolana. Musiałem upewnić się, że piszemy o tej samej książce. Przykłady:
Jadwiga - Czyta się z uśmiechem na ustach i nie do opanowania wybuchami śmiechu.
Magdalena - Dialogi z "jajem", opisy "boki zrywać".
Katarzyna - Świetny dowcip słowny i sytuacyjny.
Drogie panie, myślę, że z takim poczuciem humoru, nigdy nie będą wam potrzebne antydepresanty, pomimo że świat coraz bardziej straszy.
Ze mną, niestety, nie jest tak dobrze jak z fankami talentu p. Kursy. Do zjawisk, które mnie przerażają, takich jak terroryzm, globalne ocieplenie i rządy PIS, musiałem dzisiaj dodać kolejną zmorę - literaturę kobiecą w rodzaju „Ekologicznej zemsty”.

Proszę nie traktować tego co piszę jako internetowego hejtu. Muszę w tej recenzji używać mocnych epitetów, jeśli chcę uczciwie oddać rodzaj i skalę emocji, jakie wyzwoliła we mnie lektura „Ekologicznej zemsty”.
Wiele się mówi o tym, jak tragiczny jest poziom czytelnictwa w Polsce. Większość Polaków nie przeczytało w ciągu ostatniego roku żadnej książki. Teraz, po uporaniu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ta książka jest tragiczna. Poradnik pozbawiony rzeczywistych porad, a za to pełen bełkotliwych pseudo-mądrości na poziomie pamiętnika kilkulatki. Nic się z tej książki nie dowiedziałem, poza tym, że od autorki trzeba się trzymać z daleka. A może i od wydawnictwa, bo przecież ten gniot, obrażający ludzką inteligencję, sam się nie wydał. Oddajcie moje pieniądze oszuści!

Ta książka jest tragiczna. Poradnik pozbawiony rzeczywistych porad, a za to pełen bełkotliwych pseudo-mądrości na poziomie pamiętnika kilkulatki. Nic się z tej książki nie dowiedziałem, poza tym, że od autorki trzeba się trzymać z daleka. A może i od wydawnictwa, bo przecież ten gniot, obrażający ludzką inteligencję, sam się nie wydał. Oddajcie moje pieniądze oszuści!

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jeśli miałbym pisać tak jak pani Brenda, to niechaj nigdy niczego nie napiszę. Nawet jeśli przed takim pisaniem uratowałbym tylko jednego czytelnika, to i tak przysłużyłbym się światu.
Jeśli interesuje cię warsztat pisarski, nie czytaj książki pani Brendy. Nie dlatego, że nie ma w niej zupełnie nic wartościowego. Po prostu wartościowej treści jest tam tak mało, że szkoda czasu na jej wyłuskiwanie z pełnego pustosłowia tekstu tego poradnika. Jest tyle innych książek adresowanych do kandydatów na pisarzy, że bez trudu znajdziesz dla siebie coś interesującego, a nie tak irytującego, jak poradnik tej pseudopisarki. Poza tym ta książeczka jest tak przerażająco nudna, tak męczy, tak boli podczas czytania...

Jeśli miałbym pisać tak jak pani Brenda, to niechaj nigdy niczego nie napiszę. Nawet jeśli przed takim pisaniem uratowałbym tylko jednego czytelnika, to i tak przysłużyłbym się światu.
Jeśli interesuje cię warsztat pisarski, nie czytaj książki pani Brendy. Nie dlatego, że nie ma w niej zupełnie nic wartościowego. Po prostu wartościowej treści jest tam tak mało, że szkoda...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Złote żniwa: rzecz o tym, co sie działo na obrzeżach zagłady Żydów Jan Tomasz Gross, Irena Grudzińska-Gross
Ocena 5,9
Złote żniwa: r... Jan Tomasz Gross, I...

Na półkach: ,

Motłoch to motłoch. W każdych czasach i w każdym miejscu na Ziemi. Więc może obrzydliwość tego co Polacy robili Żydom w czasie Wojny nie jest niczym wyjątkowym. Po lekturze tej książki najbardziej męczy mnie to, że polskie społeczeństwo niewiele się pod pewnymi względami zmieniło przez te wszystkie powojenne dziesięciolecia.

Motłoch to motłoch. W każdych czasach i w każdym miejscu na Ziemi. Więc może obrzydliwość tego co Polacy robili Żydom w czasie Wojny nie jest niczym wyjątkowym. Po lekturze tej książki najbardziej męczy mnie to, że polskie społeczeństwo niewiele się pod pewnymi względami zmieniło przez te wszystkie powojenne dziesięciolecia.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po prostu bzdety. I do tego ciągle te biblijno–boskie wtręty.

Po prostu bzdety. I do tego ciągle te biblijno–boskie wtręty.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przerażająca opowieść o polskich, ale i żydowskich charakterach w czasach II Wojny Światowej.Żydzi na kartach tej książki nie wypadli zbyt dobrze. Ale oni byli ofiarami i to ich w znacznej mierze tłumaczy. Jednak Polacy wypadli przerażająco źle. Wierzę w autentyczność tej książki, bo jestem Polakiem i znam dzisiejszych Polaków. Nic się nie zmienili. Oby zawsze panował pokój. Albo przynajmniej do mojej śmierci.

Przerażająca opowieść o polskich, ale i żydowskich charakterach w czasach II Wojny Światowej.Żydzi na kartach tej książki nie wypadli zbyt dobrze. Ale oni byli ofiarami i to ich w znacznej mierze tłumaczy. Jednak Polacy wypadli przerażająco źle. Wierzę w autentyczność tej książki, bo jestem Polakiem i znam dzisiejszych Polaków. Nic się nie zmienili. Oby zawsze panował...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Po prostu merde. Zwykłe książkowe merde. Nie bawi, nie wzrusza, niczego nie uczy. Tylko jest.

Po prostu merde. Zwykłe książkowe merde. Nie bawi, nie wzrusza, niczego nie uczy. Tylko jest.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wcale nie jestem pewien, czy jestem ateistą. Zawsze drażnią mnie jednak płytkie intelektualnie wywody wierzących, szczególnie tych z naukowymi tytułami. Aż się wierzyć nie chce, że autor omawianej publikacji jest naukowcem, bo jego argumenty czasami przypominają argumenty przemądrzałego przedszkolaka. Autor twierdzi np., że nic nie może powstać z niczego. Ale Bóg, w którego gorąco wierzy, oczywiście może. Zarzuca Hawkingowi, że ten po prostu nie rozumie wielu zasadniczych rzeczy, ale to raczej jest tak, że to on sam - z powodu swoich umysłowych i emocjonalnych ograniczeń - nie jest w stanie zrozumieć wywodów Hawkinga. Przykładowa argumentacja autora książki wygląda następująco i chyba jasno wskazuje z jakiego formatu naukowcem mamy do czynienia: „Wydarzenia te mają swoje potwierdzenie w zapisach biblijnych, których autentyczność została wielokrotnie potwierdzona”.
Autor zarzuca też Hawkingowi, że przypisuje on grawitacji fundamentalne znaczenie przy powstaniu wszechświata, ale nie wyjaśnia jednocześnie, kto stworzył grawitację. Iście naukowe myślenie Johna Lennox - jeśli nie wiemy skąd się wzięła grawitacja, to jest to oczywisty dowód na to, że stworzył ją Bóg. Czy jeśli ktoś nie wie skąd się biorą jajka, to też powinien obarczyć odpowiedzialnością za ich powstawanie Boga? Czy może raczej należy użyć Google’a i skonstatować istnienie kur?
Autor książki nazywa siebie naukowcem, matematykiem. Czy jeśli ktoś jest profesorem, to automatycznie oznacza, że nie może być infantylny? Czy jeśli ktoś jest wybitnym naukowcem w jakąś wąskiej dziedzinie, np. zna się doskonale na właściwościach krowich placków, to automatycznie oznacza, że posiadł mądrość także w każdej innej dziedzinie, np. w astrofizyce?
Zaliczyłem omawianą pozycję, bo chciałem przekonać się, czy religijni profesorowie rzeczywiście mają jakieś alternatywne pomysły na wyjaśnienie spraw fundamentalnych. Ale oni mają wyłącznie swoją wiarę, która - co do istoty - nie różni się od wiary budowniczych piramid sprzed tysięcy lat.
Podsumowując, jeśli brakuje ci pokory żeby przyznać, że nie rozumiesz wszystkiego w świecie, który cię otacza, to zostajesz wyznawcą religii. Proste.

Wcale nie jestem pewien, czy jestem ateistą. Zawsze drażnią mnie jednak płytkie intelektualnie wywody wierzących, szczególnie tych z naukowymi tytułami. Aż się wierzyć nie chce, że autor omawianej publikacji jest naukowcem, bo jego argumenty czasami przypominają argumenty przemądrzałego przedszkolaka. Autor twierdzi np., że nic nie może powstać z niczego. Ale Bóg, w którego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To nie jest literatura, a zapiski historyka. Ocena nie jest więc za walory literackie, ale wagę intelektualną tej książki. Każdy patriota polski powinien ją przeczytać.

To nie jest literatura, a zapiski historyka. Ocena nie jest więc za walory literackie, ale wagę intelektualną tej książki. Każdy patriota polski powinien ją przeczytać.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ta książka, wbrew tytułowi, nie jest zbyt skupiona na sztuce kochania. Odebrałem ją raczej jak podręcznik ginekologii dla amatorów. I nie była to miła lektura.

Ta książka, wbrew tytułowi, nie jest zbyt skupiona na sztuce kochania. Odebrałem ją raczej jak podręcznik ginekologii dla amatorów. I nie była to miła lektura.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jeśli masz więcej niż 11 lat, trzymaj się od tej książki z daleka. Infantylizm w warstwie fabularnej, okraszony miłosnymi uniesieniami nastolatków.

Jeśli masz więcej niż 11 lat, trzymaj się od tej książki z daleka. Infantylizm w warstwie fabularnej, okraszony miłosnymi uniesieniami nastolatków.

Pokaż mimo to