-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2017-04-03
2017-04-05
Kiedy Clay otrzymuje tajemniczą przesyłkę z kasetami magnetofonowymi jeszcze nie podejrzewa, że noc po ich otrzymaniu zmieni jego życie na zawsze. Te kasety bowiem, 13 stron nagrań, to 13 powodów dla których Hannah Baker popełniła samobójstwo. Lista osób i sytuacji, które pchnęły jego szkolną koleżankę do podjęcia tak drastycznej decyzji. Ale jest jeszcze coś. Kasety muszą trafić do wszystkich powiązanych ze śmiercią Hannah. Do wszystkich, o których opowiada na tajemniczych taśmach. Jeśli tak się nie stanie, drugi zestaw nagrań zostanie upubliczniony, a na jaw wyjdą wszystkie brudne postępki licealistów, co dla niektórych może mieć tragiczne skutki.
Najpierw usłyszałam o Netflixowej produkcji serialu 13 Reasons Why. Dopiero później dowiedziałam się, że powstaje on na podstawie książki Jaya Ashera, znanego mi już z całkiem dobrej książki Ty, ja i fejs. Zdecydowałam się przeczytać powieść zanim zacznę oglądać ekranizację. Nie zawiodłam się. 272 strony pochłonęłam w dwie noce. I do dziś nie mogę przestać o tej książce myśleć.
Narracja biegnie dwutorowo. Z jednej strony czytamy przemyślenia Claya i przemieszczamy się razem z nim po miasteczku, według mapy przygotowanej przez Hannah. Ale prym wiedzie głos dziewczyny, odtwarzany z - można już chyba powiedzieć - trochę archaicznych kaset magnetofonowych. Opowieść zaczynająca się całkiem niewinnie, ale każda sytuacja podsyca kolejne, buduje śnieżną kulę, która w końcu toczy się jak lawina, bez szans na zatrzymanie się. (...)
Całość recenzji na:
http://waniliowe-czytadla.blogspot.com/2017/04/13-powodow-jay-asher-dlaczego-hannah.html
Kiedy Clay otrzymuje tajemniczą przesyłkę z kasetami magnetofonowymi jeszcze nie podejrzewa, że noc po ich otrzymaniu zmieni jego życie na zawsze. Te kasety bowiem, 13 stron nagrań, to 13 powodów dla których Hannah Baker popełniła samobójstwo. Lista osób i sytuacji, które pchnęły jego szkolną koleżankę do podjęcia tak drastycznej decyzji. Ale jest jeszcze coś. Kasety muszą...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-10-28
Sięgam po literaturę typu chick lit dość często i nie wstydzę się tego. Nie ma nic bardziej relaksującego niż łatwa w odbiorze, kobieca książka. Od relaksującej do zadowalającej jednak daleka droga. Mhairi McFarlane o dziwo sprostała obu moim wymaganiom - przy lekturze To przez Ciebie! świetnie się bawiłam i wprost nie mogłam jej odłożyć na bok.
Naszą bohaterką jest Delia - kobieta po 30, próbująca ułożyć sobie życie u boku ukochanego Paula, mająca dobrą pracę i lekko upośledzonego pieska przygarniętego ze schroniska. Wiedząc, że jej Paul nie jest zbyt wylewny, postanawia sama mu się oświadczyć. Nie spodziewa się, że właśnie tego wieczora, kiedy świętować będą swoje zaręczyny, świeżo upieczony narzeczony zrujnuje wszystko myląc jej numer komórki z... numerem młodej kochanki. Delia podejmuje trudną decyzję opuszczenia Newcastle i spokoju ducha szuka w Londynie - tam jednak czekają na nią nowe wyzwania i nie mniej poplątane życiowe scenariusze.
W To przez Ciebie! stykamy się z samym życiem - z jego blaskami i cieniami. Delia jest bohaterką z krwi i kości, niewyidealizowaną, ma swoje wady i momenty bezmyślności. Czytelniczki - nawet nieco młodsze - nie będą miały problemu z utożsamieniem się z nią i jej troskami, które dotykają nas wszystkie - problemy sercowe, zmiana pracy, nowe przyjaźnie i szukanie swojego miejsca w życiu. Autorka stworzyła opowieść wielowymiarową, skupiającą się nie tylko na przeżywaniu rozstania i zdrady przez bohaterkę, ale wrzuciła Delię w wir nowych wydarzeń, znajomości, przyjaźni i antypatii, wyzwań i nawet podejrzanego i możliwie niebezpiecznego środowiska. Postaci drugoplanowe są solidnie zbudowane, wyraziste i nie stanowią nudnego tła historii, ale jej nieodzowny element.
Czytelniczki muszą przygotować się na sporą dawkę surowego, niewybrednego, ironicznego brytyjskiego humoru, który chwilami bywa bardzo dosadny w doborze określeń. Ciekawym urozmaiceniem w książce są grafiki komiksu tworzonego przez Delię.
Duże ukłony należą się Elżbiecie Regulskiej-Chlebowskiej, tłumaczce książki, która wykonała kawał dobrej roboty, aby nie tylko jak najwierniej oddać język autorki, ale także przybliżając czytelnikom językowe i kulturowe brytyjskie niuanse. Dawno nie czytałam książki z gatunku lekkich, tłumaczonej z taką dokładnością. Z tego miejsca bardzo Pani Elżbiecie dziękuję.
Jeżeli szukacie chwili wytchnienia z mniej wymagającą, ale ciekawą i godną uwagi książką, rozważcie sięgnięcie po To przez Ciebie! - relaks, dobry humor i fajna przygoda gwarantowane.
[http://waniliowe-czytadla.blogspot.com]
Sięgam po literaturę typu chick lit dość często i nie wstydzę się tego. Nie ma nic bardziej relaksującego niż łatwa w odbiorze, kobieca książka. Od relaksującej do zadowalającej jednak daleka droga. Mhairi McFarlane o dziwo sprostała obu moim wymaganiom - przy lekturze To przez Ciebie! świetnie się bawiłam i wprost nie mogłam jej odłożyć na bok.
Naszą bohaterką jest Delia...
2015-08-20
Początek XVII wieku. Anglia. Królowa Elżbieta I jest w podeszłym wieku. Jest bezdzietna. Tymczasem wkrótce ma odbyć się spektakl "Ryszard II", który ma niepokojący podtekst polityczny i może znacząco wpłynąć na i tak niespokojne już angielskie społeczeństwo. Młody aktor, Nicholas Revill, zostaje (w dość nietypowy sposób) wyznaczony do zniweczenia tych planów. Nick nie wie jeszcze jak bardzo niebezpieczną polityczną rozgrywkę przyjdzie mu rozegrać.
Chociaż Kres Królów jest drugim tomem serii Kod Szekspira, bardzo dobrze czyta ją się jako samodzielną powieść. Jest napisana przystępnym, niezbyt mocno stylizowanym językiem co dla jednych może być plusem, lecz dla zagorzałych miłośników powieści historycznej może być to jednak niewielkim uchybieniem. Philip Gooden posługuje się przyjemnym stylem, który sprawia, że książkę czyta się naprawdę szybko.
Historyczne realia są solidnie oddane, a spojrzenie na Londyn, jego mieszkańców, polityczne i społeczne nastroje, a także Szekspira ciekawie przedstawione. Nie brakuje pikantnych scen, a autor nie boi się słów i ich znaczeń. Główny bohater, a zarazem narrator, jest postacią wyrazistą i barwną. Elementy humoru, które autor wplótł w treść powieści są specyficzne, typowo angielskie.
Ogólnie nie mogę powieści Goodena zarzucić wiele, brakowało mi jedynie odważniejszej stylizacji języka i rozbudowania niektórych wątków. Kres Królów to powieść z gatunku dobrych i lżejszych. Polecam szczególnie tym, którzy lubią wątki kryminalne i historyczne, ale cenią sobie również prostotę i lekkość stylu.
[http://waniliowe-czytadla.blogspot.com]
Początek XVII wieku. Anglia. Królowa Elżbieta I jest w podeszłym wieku. Jest bezdzietna. Tymczasem wkrótce ma odbyć się spektakl "Ryszard II", który ma niepokojący podtekst polityczny i może znacząco wpłynąć na i tak niespokojne już angielskie społeczeństwo. Młody aktor, Nicholas Revill, zostaje (w dość nietypowy sposób) wyznaczony do zniweczenia tych planów. Nick nie wie...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-07-27
Rzadko sięgam po klasykę, szczególnie inną niż polską. Zachęcona premierą filmu, którego trailer zrobił na mnie niemałe wrażenie, postanowiłam jednak skorzystać z okazji i przeczytać powieść Thomasa Hardy'ego. Był to dosłowny strzał w dziesiątkę, a ja zwyczajnie zakochałam się w Hardym i już planuję skompletować wszystkie jego dzieła.
"(...) twarz jego rozświetliła się, podobnie jak rozświetla się wieża w księżycowej poświacie. Ciało człowieka jest skrytką lub zwieciadłem jego duszy, zależnie od tego, czy jest zamknięty w sobie, czy szczery, wylewny, czy też wstrzemięźliwy"
(str. 141, tłum. Róża Czekańska-Heymanowa)
Napisana pod koniec XIX wieku, angielska powieść opowiada o Betsabie (a tak naprawdę Bathshebie) Everdene, która przejmuje po zmarłym wuju posiadłość wiejską i nie bacząc na fakt bycia kobietą postanawia rozważnie i dobrze nią zarządzać. Szczęście jej sprzyja, ponieważ ma do dyspozycji uroczą kompanię lojalnych pracowników. Przedstawicielka płci pięknej wzbudza niemałe zainteresowanie w Weatherbury i okolicach. Sama Betsaba jest młoda, niedoświadczona, nie umie odnaleźć się w nowych doznaniach i świecie uczuć, nie potrafiąc rozgraniczyć niewinnej zabawy od poważnych deklaracji, a o jej względy stara się kilku mężczyzn, w tym farmer Gabriel Oak - zakochany w dziewczynie od pierwszego wejrzenia, lojalny i zawsze służący jej pomocą - i William Boldwood, niegdyś zraniony przez kobietę, odkrywający na nowo siłę miłości.
Ciężko mi uwierzyć, że Z dala od zgiełku jest napisana i ubrana w słowa. Ta powieść jest jak malowany feerią barw o wielu odcieniach obraz. Opisy są plastyczne i miękkie, sytuacje - choć często poważne - nakreślone z poetycką wręcz delikatnością i smakiem. Jest to dzieło, jeśli nie arcydzieło, kunsztowne i wyszukane pod każdym możliwym względem. Bohaterowie Hardy'ego są uroczy, barwni, wyraziści, choć większość z nich zajmuje miejsca drugoplanowe, nie sposób nie pokochać ich charakterów. Delikatny humor i prawdy życiowe, które autor przemyca w niemal każdym rozdziale nadają powieści jeszcze większej wartości.
Tłumaczka, pani Róża Czekańska-Heymanowa, podjęła się nie lada zadania by tłumaczyć Hardy'ego-poetę wyzierającego spośród kart swej słynnej powieści. Jedyne co w tym przekładzie mogę uznać za minus, to zmiana imienia głównej bohaterki z Bathsheba na Betsaba, poza tym miękkość i plastyczność, którą posługuje się Hardy została oddana najwierniej jak w języku polskim jest to możliwe.
Nie sądzę, bym musiała pisać o tej powieści więcej. Jak pisze sam autor w omawianej pozycji: "Spojrzenie bywa czasem wymowniejsze od języka, a to, co zdołają wyrazić blade ze wzruszenia wargi, często nie trafia do uszu" (str. 236). By przekonać się o sile i niewymownym pięknie tej pozycji, musicie sami po nią sięgnąć i oddać się rozkoszy jaka płynie z jej lektury.
http://waniliowe-czytadla.blogspot.com
Rzadko sięgam po klasykę, szczególnie inną niż polską. Zachęcona premierą filmu, którego trailer zrobił na mnie niemałe wrażenie, postanowiłam jednak skorzystać z okazji i przeczytać powieść Thomasa Hardy'ego. Był to dosłowny strzał w dziesiątkę, a ja zwyczajnie zakochałam się w Hardym i już planuję skompletować wszystkie jego dzieła.
"(...) twarz jego rozświetliła się,...
2015-06-21
Znam starsze książki Marty Fox i byłam ciekawa co tym razem autorka ma do zaproponowania młodym czytelniczkom, dlatego sięgnęłam po Zakochaj się, mamo. Tym bardziej, że historia jest pisana w formie listów, a to zabieg, który naprawdę lubię.
Czytając niektóre współczesne książki dla nastolatek jestem przerażona. Wulgaryzmy, seksualność, to nie ten świat literacki, którym ja otaczałam się w wieku 12-16 lat. Wśród zagranicznych tytułów ciężko znaleźć coś, co mogłabym nazwać "odpowiednim" dla młodszej młodzieży. Na szczęście mamy polskich autorów i autorki, którzy w piękny i adekwatny sposób piszą dla tej grupy wiekowej - przykre jest to, że często są niedoceniani i pomijani, a młody czytelnik woli wybrać coś, co jest aktualnie "na topie". Myślę, że to powinno się choć trochę zmienić, a modne lektury zawsze mogą być urozmaicone czymś zupełnie innym.
Zakochaj się, mamo opowiada o Sarze, nastolatce wychowywanej przez mamę malarkę. Sara przeżywa rozstanie rodziców i nową rodzinę taty, który został za granicą. Obserwuje trud, z jakim mama dogaduje się z własną matką, doświadcza pierwszego zakochania. Sara jest dziewczynką dojrzałą, kocha muzykę klasyczną i przepięknie spisuje swoje przemyślenia w e-mailach do swojego ulubionego pianisty.
Marta Fox jak zwykle dotyka problemów bolesnych i trudnych w sposób przystępny dla młodego czytelnika. Opisuje troski, z jakimi przychodzi się zmierzyć wielu dzisiejszym nastolatkom. Traktuje o budowaniu nowych relacji, o ratowaniu tych podniszczonych, o miłości w wielu aspektach. A pierwsze zauroczenie głównej bohaterki jest niewinne i rozsądne, z nutką szaleństwa, takie, jakie powinno być w przypadku każdej dziewczynki w jej wieku. Prosty, a jednocześnie barwny i subtelny styl pisania autorki naprawdę urzeka. To, w połączeniu z formą listowo-pamiętnikarską sprawia, że książkę czyta się niezwykle szybko.
Pani Marta w bardzo ciekawy sposób wplotła również klasyczne utwory muzyczne - Chopina, Czajkowskiego, Mozarta i innych - w treść powieści, próbując zobrazować je słowami ich miłośniczki, Sary. Na końcu książki znajdziemy spis wszystkich wspominanych w tekście kompozycji, co ułatwi odniesienie się do nich osobom zainteresowanym.
Zdecydowanie jest to książka, która przemówi także do starszych i zupełnie dorosłych odbiorców. Ukazuje ona poplątany świat ludzkich relacji i uczuć z perspektywy inteligentnego obserwatora jakim jest nastolatka, silna indywidualistka. Bardzo cieszę się, że poświęciłam czas na jej przeczytanie.
Znam starsze książki Marty Fox i byłam ciekawa co tym razem autorka ma do zaproponowania młodym czytelniczkom, dlatego sięgnęłam po Zakochaj się, mamo. Tym bardziej, że historia jest pisana w formie listów, a to zabieg, który naprawdę lubię.
Czytając niektóre współczesne książki dla nastolatek jestem przerażona. Wulgaryzmy, seksualność, to nie ten świat literacki, którym...
2015-06-07
Nastoletnia Wioletka i Rosie mieszkają ze swoją randkującą mamą w Vancouver, a ojciec wraz z nowymi kobietami w swym życiu - podrzędną aktorką i bliźniaczkami - w Ameryce. Wioletka jest zła. Na ojca, jego kochankę, bliźniaczki i randkującą mamę. W zasadzie nie wiadomo na kogo bardziej. Dziewczynce ciężko zaakceptować nowe związki mamy, które kończą się szybko i z opłakanymi skutkami. Nie mogąc przeboleć kolejnego nieudanego - na pewno? - przyjaciela mamy, Dicka Matiasa, zdesperowana postanawia nawet napisać list do George'a Clooneya, którego mama dawno temu poznała jako stylistka fryzur na planie filmowym. Czy Wioletka w końcu pogodzi się z nową sytuacją i znajdzie w sercu miejsce na nowego mężczyznę w życiu rodziny?
Susin Nielsen stworzyła zabawną, lekką powieść dla młodszej młodzieży dotykającą ważnego problemu - rozwodu rodziców i trudności dzieci w odnalezieniu się w tak bolesnej sytuacji. Główna bohaterka jest bardzo przekonująca i nastolatkom w jej wieku będzie łatwo się z nią zidentyfikować - buntownicza, zakochana w conversach, z główką na karku, często ładuje się w tarapaty, ale własnej rodziny broni zajadle jak lew. Warty uwagi jest również wątek przyjaźni między Wioletką a jej najlepszą przyjaciółką - Febe. Dziewczynki dzielą ze sobą największe problemy i obie angażują się w akcję prześwietlania nowego adoratora mamy Wioletki.
Historia jest bardzo ciepła, kończy się uroczo, a Susin Nielsen pisze w sposób przyciągający uwagę czytelnika. Do tego język i poziom abstrakcji wydarzeń jest odpowiedni dla grupy wiekowej, do której jest kierowana ta książka. Czytanie jej przysporzy dużo radości i śmiechu. Polecam czytelniczkom, które wkraczają w wiek nastoletni. Starsza siostra podkradając ją z biblioteczki na pewno też będzie zadowolona :)
Nastoletnia Wioletka i Rosie mieszkają ze swoją randkującą mamą w Vancouver, a ojciec wraz z nowymi kobietami w swym życiu - podrzędną aktorką i bliźniaczkami - w Ameryce. Wioletka jest zła. Na ojca, jego kochankę, bliźniaczki i randkującą mamę. W zasadzie nie wiadomo na kogo bardziej. Dziewczynce ciężko zaakceptować nowe związki mamy, które kończą się szybko i z opłakanymi...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-05-17
Seria Gorzka Czekolada jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Każda książka pod tym znakiem, która wpadła mi w ręce była na swój sposób niezwykła i wciągająca. Miałam więc bardzo duże oczekiwania względem Zimowych Dzieci i na szczęście nie rozczarowałam się ani trochę.
Punktem wyjścia i osią spajającą powieść są wydarzenia sprzed ponad 100 lat - Sara dorasta pod opieką swojej "cioteczki", lokalnej szamanki. Jako dziecko doświadcza niezwykłego zdarzenia - widzi swoją niedawno zmarłą koleżankę. Już jako dorosła kobieta, Sara w tragicznych i nie do końca wyjaśnionych okolicznościach traci ukochaną córkę. Śmierć dziecka, z którym była ogromnie związana sprawia, że Sara za wszelką cenę chce sprawdzić czy to co mówiła jej cioteczka o przywracaniu zmarłych do naszego świata jest prawdą. Martin z bólem patrzy na pogrążającą się w szaleństwie żonę. Tylko, czy to rzeczywiście szaleństwo?
100 lat później, w tym samym miejscu, splatają się losy Ruthie - siedemnastolatki, której matka nagle zaginęła - i Katherine, której mąż zginął w wypadku samochodowym, przed śmiercią odwiedzając owiane tajemnicą West Hall. Jakie nieczyste moce kryje w sobie siejąca postrach dolina zwana Czarcią Łapą? Gdzie podziała się matka Ruthie? Czy brakujące strony dziennika Sary Harrison Shea gdzieś istnieją? Jakich jeszcze sekretów strzeże ziemia West Hall?
Nie bardzo wiem jak zaklasyfikować tę książkę. Bazową część gatunku stanowi trzymający w napięciu thriller, przeplatający się z tajemnicą kryminału. Są tu też elementy horroru. Autorka zręcznie bawi się dwoma planami powieści - współczesnym i teraźniejszym - pozwalając oba poznać czytelnikowi z różnych perspektyw. Tym samym wzmaga napięcie i tajemnicę - myśląc, że już dowiemy się czegoś kluczowego w opowieści skrytej w dzienniku Sary, przenosimy się do czasów teraźniejszych, by spróbować rozwikłać zagadki trapiące Ruthie i Katherine. Mając pewne odpowiedzi na wyciągnięcie ręki znów wracamy do dziennika Sary. Pobudzona wyobraźnia i chęć odkrycia prawdy nie pozwala odłożyć książki nawet na moment. Wydarzenia stanowiące elementy układanki ujawniane są powoli, z rozmysłem, w odpowiednim momencie, przez co powieść jest niezwykle "równa" aż do momentu kulminacyjnego. Nie ma tu miejsca na nudne kawałki poprzedzone przeładowanymi napięciem.
Dwa przenikające się wymiary powieści - mroczna magia i realny wachlarz silnych uczuć - sprawiają, że książka Jennifer McMahon jest tak wyjątkowa. Osadzając opowieść o ludzkich dramatach, bólu, miłości, zaufaniu, zemście w tajemniczych, paranormalnych ramach, autorka dotyka kruchości ludzkiej egzystencji i porusza najgłębsze struny dusz czytelników.
Czytając Zimowe Dzieci miałam kilka wymyślonych scenariuszy wydarzeń. Jedne odpadły wcześniej, inne trochę później. Byłam pewna swojej intuicji, lecz autorka zaskoczyła mnie. Takiego zakończenia absolutnie się nie spodziewałam. Książka jest absolutnie fenomenalna. Polecam każdemu czytelnikowi - bo warto.
Seria Gorzka Czekolada jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Każda książka pod tym znakiem, która wpadła mi w ręce była na swój sposób niezwykła i wciągająca. Miałam więc bardzo duże oczekiwania względem Zimowych Dzieci i na szczęście nie rozczarowałam się ani trochę.
Punktem wyjścia i osią spajającą powieść są wydarzenia sprzed ponad 100 lat - Sara dorasta pod opieką swojej...
2015-04-09
Chyba większość z czytających kobiet słyszała nazwisko Jennifer L. Scott, autorki książki Lekcje Madame Chic, w której Kalifornijka zakochana w Paryżu opisuje stylowe, francuskie życie. W domu Madame Chic to kolejna pozycja, w której matka, youtuberka (vlogująca pod nickiem the Daily Connoisseur), a przede wszystkim kobieta potrafiąca celebrować codzienne chwile i kroczyć przez życie z podniesioną głową, dzieli się kolejną porcją porad i sekretów, które pozwolą każdej czytelniczce poczuć się chic. Niestety nie czytałam Lekcji Madame Chic, jednak po tym, bardzo udanym, spotkaniu z Jennifer, na pewno po nią sięgnę, a także po każdą kolejną jej książkę.
Poradnik jest zbiorem inspirujących przemyśleń, rad i pomysłów, dzięki którym możemy na nowo odkryć miejsce, w którym mieszkamy, wprowadzić w nim praktyczny ład i pokochać je. Dużo miejsca w książce poświęconego zostało poszczególnym częściom dnia - od poranka po noc - i wskazówkom jak wycisnąć z nich jak najwięcej, jednocześnie ciesząc się nimi i czerpiąc pozytywną energię. W domu Madame Chic to skarbnica wiedzy i chwila wytchnienia dla kobiet zabieganych, zapracowanych, ale i tych rozleniwionych, mających dzieci lub dopiero wijących własne gniazdko, nie potrafiących znaleźć motywacji i takich, którym czegoś ciągle brakuje... Wśród rad znajdziemy również kilka przepisów, spis muzyki odpowiedniej na drogę do pracy czy anegdoty z życia autorki.
Druga książka Jennifer L. Scott jest idealnym wstępem do rozpoczynającej się właśnie za oknami wiosny. Może pomóc wprowadzić powiew świeżości do naszego życia, wskazać drogę do drobnych, a tak ważnych zmian, zainspirować do lepszej organizacji czasu, a przy okazji pokazać, że codzienność wcale nie musi być szara i monotonna.
Chyba większość z czytających kobiet słyszała nazwisko Jennifer L. Scott, autorki książki Lekcje Madame Chic, w której Kalifornijka zakochana w Paryżu opisuje stylowe, francuskie życie. W domu Madame Chic to kolejna pozycja, w której matka, youtuberka (vlogująca pod nickiem the Daily Connoisseur), a przede wszystkim kobieta potrafiąca celebrować codzienne chwile i kroczyć...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-03-20
Małgorzatę Gutowską-Adamczyk na pewno wszystkie czytające ten post kobiety kojarzą z serią Cukiernia pod Amorem czy Podróż do miasta świateł. Mimo że obie serie mam na półce nie sięgnęłam po twórczość tej autorki... do czasu kiedy wyszła nowa powieść, a ja zaintrygowana opisem stwierdziłam "no dobra, przygodę z Gutowską-Adamczyk wypada już zacząć". Co z tego wyszło? Wpadłam! Wpadłam po uszy! Kiedy pomyślę, że na Zemstę przyjdzie mi czekać aż do 2016 roku aż mnie ściska w dołku!
Powieść osadzona jest w XVIII wieku na Litwie. Całość otwiera egzekucja dziewczyny oskarżonej o uprawianie czarów. Jak łatwo się domyślić po tytule książki, dziewczyna przeklina tych, przez których przyszło jej spłonąć na stosie. Nieszczęście za nieszczęściem dotyka wszystkich związanych, nawet pośrednio, z jej śmiercią.
Historycznym tłem do wydarzeń w powieści jest śmierć króla Augusta II, zbliżająca się elekcja i polityczne spory i intrygi polskiej szlachty. Mamy do czynienia z elementem romansu, nawet nie jednego - zdziwiło mnie, że nie jest to motyw typowo przewodni. Tu miłość przeplata się z polityką, intrygami, codziennym życiem ludzi w XVIII wieku - autorka przepięknie oddała klimat tamtych czasów, z historyczną dokładnością opisała kulturę, stroje, obyczaje, a do tego wspaniale posługuje się stylizowanym językiem (nie ma co porównywać pani Małgorzaty do Sienkiewicza, ale klimat jest bardzo zbliżony! Z resztą po przeczytaniu książki wiedziona sentymentem obejrzałam Ogniem i Mieczem i mam wrażenie, że była to jedna z wielu inspiracji dla tej świetnej powieści!).
Bohaterowie to kolejny mocny punkt Klątwy. Są wyraziści, barwni i różni, dobrze zbudowani i prowadzeni, często zaskakują, wzbudzają emocje w czytelniku. Zapałałam sympatią do Bartka Rabińskiego, Kacpra Hadziewicza, Zofii Niezgodzkiej, a chwilami czułam słabość nawet do Cecylii. Co najważniejsze wraz z tokiem powieści dowiadujemy się więcej o każdym z bohaterów, co pozwala ich lepiej zrozumieć, czasem usprawiedliwić.
A minusy? Nie mam zamiaru ich szukać na siłę. Przyznam jednak, że chwilami akcja pędziła zbyt szybko, a niektóre polityczne dyskusje musiałam przeczytać dwa razy, żeby dokładnie je zrozumieć.
Powieść jest wspaniała! Niestety nie mam jak jej przyrównać do poprzednich książek autorki, ale styl budowania powieści pani Małgorzaty pokochałam całym sercem. Nie mogę się już doczekać na kolejną część, bo tak naprawdę cała przygoda dopiero przed czytelnikami!
Małgorzatę Gutowską-Adamczyk na pewno wszystkie czytające ten post kobiety kojarzą z serią Cukiernia pod Amorem czy Podróż do miasta świateł. Mimo że obie serie mam na półce nie sięgnęłam po twórczość tej autorki... do czasu kiedy wyszła nowa powieść, a ja zaintrygowana opisem stwierdziłam "no dobra, przygodę z Gutowską-Adamczyk wypada już zacząć". Co z tego wyszło?...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-03-01
Rozpoczynając lekturę książki Sebastiana Leitnera byłam przekonana, że będzie to jeden z wielu niezbyt efektywnych poradników dotyczących metod uczenia się. Nic bardziej mylnego. Jest to świetnie opracowana pozycja popularnonaukowa, w której Leitner przybliża i tłumaczy swoją autorską metodę nauki bazującą na kartotece - czyli fiszkach. Nie są to bynajmniej suche fakty i informacje. Leitner analizuje eksperymenty i badania naukowe fizjologów, biologów, a przede wszystkim psychologów dotyczące procesów uczenia się i zapamiętywania. Teorie te są niesamowicie ciekawe, a do tego podane czytelnikowi w bardzo przystępny sposób. Autor często wykazuje się błyskotliwym poczuciem humoru, co sprawia, że czytanie pozycji jest przyjemniejsze, a omawiane teorie łatwiejsze do zrozumienia.
Wszystkim, którzy myśleli, że nauka z fiszek nie wymaga żadnego wstępnego przygotowania powiem wprost: rozczaruję was. Dopiero przeczytanie tego opracowania daje solidną bazę do rozpoczęcia nauki z systemem kartoteki, który może pomóc w nauce języków obcych i innych dowolnych obszarów, które da się wyrazić za pomocą fiszek (mogą to być definicje, reguły, daty, nazwiska, numery telefonów i wiele innych). Dowiemy się jaki jest sens i logika wykorzystywania pudełka z pięcioma przegródkami, jak zastosować metodę pasjansa dla opornych przypadków, jak stworzyć najefektywniejsze fiszki z różnych dziedzin i wielu innych technik. Ponadto Leitner wykazuje, że nauka wcale nie musi być katorżniczą pracą, a przy odrobinie chęci i dobrze dobranego do ucznia (nas samych) systemu będzie dużo łatwiejsza i przyjemniejsza.
Wydanie zostało tak zredagowane, że nie pojawiają się w nim pewne treści nieadekwatne do naszych czasów. Od czasów pierwszego wydania książki niektóre badania przytaczane przez Leitnera zostały zrewidowane i straciły na aktualności. Redaktorzy zadbali o to, by pozycja dostarczała dzisiejszym czytelnikom jak najbardziej praktycznych i rzetelnych, aktualnych informacji. W czytaniu i selekcji ważności treści pomagają również oznaczenia wprowadzone przez wydawcę - informacje do zapamiętania oznaczone są wykrzyknikiem, teorie naukowe, które mogą zainteresować osoby o większym stopniu zaawansowania i biegłości w dziedzinie psychologii nauczania oznaczone zostały sympatyczną sówką, a niebieski druk wyróżnia te informacje, które będą przydatne w toku nauki.
Myślę, że tę pozycję powinien przeczytać każdy, kto podejmuje jakąkolwiek samodzielną naukę, a więc uczniowie szkół, studenci, osoby rozwijające się, uczące języków obcych. Uczenie się z fiszek stanie się dużo bardziej efektywne, a nauka przestanie wzbudzać zniechęcenie.
Rozpoczynając lekturę książki Sebastiana Leitnera byłam przekonana, że będzie to jeden z wielu niezbyt efektywnych poradników dotyczących metod uczenia się. Nic bardziej mylnego. Jest to świetnie opracowana pozycja popularnonaukowa, w której Leitner przybliża i tłumaczy swoją autorską metodę nauki bazującą na kartotece - czyli fiszkach. Nie są to bynajmniej suche fakty i...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-02-19
Wypadek, w którym uczestniczyła Mia i który odebrał jej całą najbliższą rodzinę, odcisnął się piętnem nie tylko na dziewczynie, ale również na jej chłopaku, Adamie. Niektóre rany goją się zbyt wolno. Drogi zakochanych rozchodzą się. Mia studiuje na Juilliard i zdobywa sławę jako obiecująca wiolonczelistka. Adam i jego zespół Shooting Star wspinają się na szczyt muzyki rockowej, ubóstwiani przez fanów i otoczeni przez dziennikarzy i papparazzi. Chłopak z trudem znosi rozgłos, a minione wydarzenia odbijają się echem w jego twórczości. Los splata drogi Mii i Adama w najmniej odpowiednim momencie. A może właśnie najlepszym?
Poprzednia część, Zostań, jeśli kochasz była napisana w świetnym stylu, trzymała czytelnika w napięciu i dostarczała wielu silnych emocji. Autorka zdołała utrzymać ten poziom, choć do mnie bardziej trafiła Zostań. We Wróć, jeśli pamiętasz to Adam jest narratorem, poznajemy więc wydarzenia z poprzedniej części z jego perspektywy, odkrywamy jego uczucia, rozterki, strach, doświadczamy jego bólu. Autorka zdołała nadać obu narracjom odmienny wydźwięk i choć czytamy wspomnienia wydarzeń, których byliśmy świadkami czytając Zostań, możemy zobaczyć je teraz w zupełnie inny sposób. Napięcie dozowane jest w bardzo umiejętny sposób i ciężko się domyślić jak naprawdę skończy się ta opowieść, dlatego zaangażowanie czytelnika nie maleje nawet na chwilę.
Mam nadzieję, że autorka dotrzyma słowa i nie napisze kolejnej części - wydaje mi się, że historia Mii i Adama została opowiedziana w sposób najlepszy z możliwych, a czytelnik może sam domyślać się jak dalej toczy się życie bohaterów. Nie ma sensu jej jeszcze rozdrabniać i dodawać dramatyzmu - tyle emocji wystarczy. Nie mogę się jednak doczekać na to, kiedy inne książki autorki pojawią się na polskim rynku wydawniczym.
Całą serię ze szczerym sercem polecam. Jest niedługa objętościowo, lecz emocjonalna i przejmująca, bardzo dobrze napisana.
Wypadek, w którym uczestniczyła Mia i który odebrał jej całą najbliższą rodzinę, odcisnął się piętnem nie tylko na dziewczynie, ale również na jej chłopaku, Adamie. Niektóre rany goją się zbyt wolno. Drogi zakochanych rozchodzą się. Mia studiuje na Juilliard i zdobywa sławę jako obiecująca wiolonczelistka. Adam i jego zespół Shooting Star wspinają się na szczyt muzyki...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-02-02
Tytuł powieści możecie kojarzyć z czteroczęściowym mini-serialem produkcji HBO na jej podstawie. W Polsce pierwszy raz została wydana w roku 2010 jako Okruchy Codzienności. Rok wcześniej otrzymała prestiżową nagrodę Pulitzera w kategorii "Fikcja literacka".
"Olive Kitteridge" jest zbiorem trzynastu krótkich opowiastek o mieszkańcach małego miasteczka Crosby w Nowej Anglii, które łączy tytułowa bohaterka, zgorzkniała i oschła nauczycielka matematyki. Opowieści te są sentymentalną podróżą w świat wspomnień bohaterów, gorzką lekcją życia i rozczarowań jakie ze sobą niesie, próbą adaptacji gdy cały ich świat i wartości nagle obracają się w pył, ale także chwilą refleksji na ich drodze życia, iskrą nadziei i odwagi. Nie wszystkich bohaterów i ich wybory czytelnik zaakceptuje i pokocha, jednak na pewno ich zrozumie. Autorka subtelnie dotyka trudnych tematów, nie podając wszystkiego na tacy, licząc na wrażliwość czytelnika. Mimo krótkiego czasu obcowania z większością postaci, jesteśmy w stanie zapoznać się z ich portretem psychologicznym i być może nawet przez chwilę czuć tak jak oni.
Postać Olive Kitteridge, będąca swoistym spoiwem dla całej powieści, nie jest głównym tematem wszystkich rozdziałów. W niektórych pojawia się na bardzo krótko, w niektórych zostaje jedynie wspomniane jej imię, jednak z każdą stroną jesteśmy bliżej poznania i zrozumienia właśnie jej - z zewnątrz gburowatej i niewzruszonej, ciężko doświadczonej przez los, skrzywdzonej kobiety.
Nie ukrywam, że styl autorki, w połączeniu z naprawdę dobrym tłumaczeniem na nasz rodzimy język, zrobił na mnie ogromne wrażenie. Powieść jest napisana w sposób prosty, lecz niezwykle plastyczny i oddziałujący na zmysły. Miejscami, podobnie jak Olive, jest surowy i twardy, by zaraz zmienić się w miękki, ciepły i barwny. Książkę czyta się szybko, lecz z uwagi na trudne problemy, o których traktuje, nie zaliczyłabym jej do gatunku lekkich.
"Olive Kitteridge" to niecodzienna opowieść o ludzkiej codzienności - miłości i zdradzie, przemijaniu, odchodzeniu, życiu z bolesną raną, nadziei. Książka uderza we wrażliwość i duszę czytelnika pozostawiając w nich trwały ślad, skłania do myślenia, wzrusza, ale też bawi. Serdecznie polecam. Obok tak znakomitej lektury nie można przejść obojętnie.
Tytuł powieści możecie kojarzyć z czteroczęściowym mini-serialem produkcji HBO na jej podstawie. W Polsce pierwszy raz została wydana w roku 2010 jako Okruchy Codzienności. Rok wcześniej otrzymała prestiżową nagrodę Pulitzera w kategorii "Fikcja literacka".
"Olive Kitteridge" jest zbiorem trzynastu krótkich opowiastek o mieszkańcach małego miasteczka Crosby w Nowej Anglii,...
2012-12-27
2015-01-05
Jeżeli mam być zupełnie szczera nie mam pojęcia jak zabrać się za recenzję tej książki. Czytając ją byłam rozdarta i miałam bardzo mieszane odczucia. Z jednej strony w naprawdę oryginalny i ciekawy sposób opowiedziane afrykańskie legendy (opracowane autorsko przez autora) z drugiej sposób w jaki historia jego podróży została opisana... Ale o tym później.
Książka - jak sam przyznaje Orbitowski, znany odbiorcom z literatury science fiction - jest "wyjątkowo długą pocztówką od faceta, który pojechał na krótkie wakacje". W ten sposób autor odcina się od konwencji literatury podróżniczej przyznając sobie prawo, do zachowania nieformalnego stylu i totalnej samowolki w przekazywaniu faktów, co wyraża się w języku, jakim się posługuje. Zasłyszane legendy i historie są niejako zinterpretowane przez samego Orbitowskiego i opowiedziane w sposób niezwykle oryginalny, co akurat do mnie trafiło. Niestety nie mogę tego powiedzieć o całej reszcie książki. Być może jestem zbyt wrażliwym i delikatnym czytelnikiem, powinnam też pewnie wziąć pod uwagę kim jest autor książki. Spodziewałam się jednak dowiedzieć ciekawych rzeczy o RPA i przygodach, jakie pana Łukasza i jego towarzyszkę spotkały w tym egzotycznym miejscu. Otrzymałam natomiast specyficzną, chaotyczną mieszaninę stylistyczną, gdzie poetyckie wręcz opisy przeplatają się z przekleństwami. Niestety, nie dotarły do mnie teksty w stylu: "Za mapę Afryki Południowej zapłaciliśmy prawie sto euro, zresztą jebał je pies, bo nie bardzo wiemy, gdzie jesteśmy (...)" (str. 79) lub "Wyobraźmy to sobie: przez las spierdala król Julian. (...) Julian desperacko próbuje nie ruchać (...)" (str. 91) - więcej przykładów pominę, a znajdujemy je co kilka stron (o ile nie częściej).
Na pewno jest to pozycja oryginalna, nie spotkałam się jeszcze z tego typu "lekkim" przekazem opowieści z podróży. Nie można też odmówić Orbitowskiemu nowatorskiego i ciekawego sposobu w jaki opisał afrykańskie legendy. Wisienką na torcie są zdjęcia Agaty Kozłowskiej. Te elementy jednak nie są w stanie przekonać mnie do "Zapisków" jako całości. Nie odradzam, ponieważ na pewno znajdą się amatorzy lekko ironicznego i dosadnego stylu Orbitowskiego. Osobiście nie jestem w stanie przyznać jej więcej niż 5 punktów.
Jeżeli mam być zupełnie szczera nie mam pojęcia jak zabrać się za recenzję tej książki. Czytając ją byłam rozdarta i miałam bardzo mieszane odczucia. Z jednej strony w naprawdę oryginalny i ciekawy sposób opowiedziane afrykańskie legendy (opracowane autorsko przez autora) z drugiej sposób w jaki historia jego podróży została opisana... Ale o tym później.
Książka - jak sam...
2015-01-19
W dzisiejszym świecie ubranie to nie tylko tak zwane "okrycie wierzchnie", mające chronić nas przed chłodem i zakrywać nagość. Dla wielu osób, a przede wszystkim kobiet, jest to forma wyrażania siebie, a dodatkowo, znając parę podstawowych zasad, jest sztuką ukrywania niedoskonałości, a uwydatniania zalet. Dobrze dobrana garderoba czyni nas pewniejszymi siebie.
Popularność blogów i kanałów modowych dowodzi, że jest to temat dla płci pięknej ważny, kobiety chcą podążać za obecnymi trendami, wiedzieć co założyć i co z czym zestawić, by wyglądać dobrze. Karolina Gliniecka, blogerka modowa, postanowiła swoje złote rady opublikować w postaci książki.
O zdaniu na początku książki - "Łącznie pasji i pracy w oczach tych, według których prawdziwa praca nie przynosi radości, stawia mnie lecz trud i zmęczenie, w pozycji lenia" - huczy cały internet. Łatwo jednak oceniać książkę po okładce. Oczywiście sytuacja taka nie powinna mieć miejsca - lecz na ile jest to wina autorki, a na ile korekty?
Sama książka jest zbiorem złotych zasad zestawiania ubrań z figurą i innymi typami częściami garderoby, informacji na temat materiałów, z których są uszyte, znajdziemy też co nie co na temat czyszczenia i przechowywania odzieży. Dodatkowo możemy pooglądać zdjęcia autorki w przeróżnych stylizacjach.
Pomimo że Charlize lubi mocne akcenty i niektóre jej kreacje (mnie osobiście) szokują, znalazłam też parę propozycji klasycznych, które całkiem przypadły mi do gustu. Niektóre zasady i rady przedstawiane przez blogerkę znałam wcześniej, ale wiele było dla mnie ciekawą nowością.
Całość jest ułożona w sposób przejrzysty i przyjazny czytelniczce.
Ta książka nie jest zła - choć ideałem dla mnie nie jest (moją współczesną ikoną stylu jest Lauren Conrad i jej minimalistyczna elegancja). Może stanowić dobrą podstawę dla kogoś, kto dopiero w świat mody i stylizacji wkracza, odkrywa własny styl. Będzie też dobrym wyborem dla osób lubiących blogi i ciekawostki modowe, bo książka Charlize jest takim "modowym blogiem w formie książki". Na pewno spodoba się też nastolatkom dopiero eksperymentującym ze sztuką ubierania się.
W dzisiejszym świecie ubranie to nie tylko tak zwane "okrycie wierzchnie", mające chronić nas przed chłodem i zakrywać nagość. Dla wielu osób, a przede wszystkim kobiet, jest to forma wyrażania siebie, a dodatkowo, znając parę podstawowych zasad, jest sztuką ukrywania niedoskonałości, a uwydatniania zalet. Dobrze dobrana garderoba czyni nas pewniejszymi siebie.
Popularność...
2014-12-14
O autorze Baśnioboru słyszałam wiele, jednak jeszcze nie miałam okazji zetknąć się z jego twórczością. Pierwsza część nowego cyklu Pięć Królestw wydała się więc ku temu dobrą sposobnością.
Historia zaczyna się niewinnie: kilkunastoletni chłopiec wraz ze znajomymi postanawia w Halloweenowy wieczór odwiedzić dom strachów, który wygląda na profesjonalnie przygotowany obiekt mający na celu straszenie dzieciaków z okolicy. Szybko okazuje się jednak, że całe show jest przykrywką, a jej organizatorom zależy na schwytaniu dzieciaków i porwaniu ich do zupełnie innego świata. Tu opowieść traci swą "przyziemną niewinność" a wprowadza czytelnika w wir fantastycznych wydarzeń, pełnych magicznych miejsc, przedmiotów i zdolności.
Byłam świadoma, że Brandon Mull słynie z niesłychanej wyobraźni, którą z powodzeniem wykorzystuje do tworzenia światów, stworzeń, a także ich nazw, historii i zasad, którymi się rządzą w swoich powieściach. Świadomość, a przekonanie się o tym to jednak zupełnie inna sprawa. Autor zaprasza czytelnika do zupełnie nowej rzeczywistości, która niebezpiecznie wciąga. Lekkość z jaką buduje zdania, współgrająca ze sobą ilość dialogów, opisów i akcji sprawia, że pozycję - mówiąc czytelniczym slangiem - zwyczajnie się pożera. Nie odkrywa jednak wszystkich asów, które kryje w rękawie. Powieść nabiera tempa, odkrywamy nowe tajemnice, a po przeczytaniu ostatniej strony nie pozostaje nic innego jak ze zniecierpliwieniem czekać na kolejny tom. Jest to jedna z niewielu fantasy kierowanych do młodych odbiorców, która porwała mnie na tyle, że nie byłam w stanie odłożyć lektury.
W mojej recenzji nie może zabraknąć miejsca na pochwałę tłumaczenia. Przystosowanie anglojęzycznych nazw (język angielski jest bardziej plastyczny jeśli chodzi o słowotwórstwo) tak, aby polski (a do tego młody) czytelnik mógł poczuć specyficzny klimat stworzony przez autora jest nie lada wyzwaniem. Rafał Lisowski mu podołał.
Po tak udanym spotkaniu z twórczością Mulla jestem zdecydowana przeczytać Baśniobór i inne jego cykle jak najszybciej. Mimo, że nie należę do targetu, w który autor celuje, jestem zachwycona światem Obrzeży, który wykreował na potrzeby Pięciu Królestw i jestem przekonana, że i inne są niepowtarzalne i niezwykle ciekawe, a co więcej pozwolą mi się w sobie zupełnie zatracić i zapomnieć choć na chwilę o problemach codzienności. Młody czytelnik dostanie porcję niesamowitej przygody, która na pewno zachęci go do czytania i przeżywania innych, a starszy upragnione oderwanie od szarości życia i dozę lekkiej, acz niebanalnej fantastyki.
O autorze Baśnioboru słyszałam wiele, jednak jeszcze nie miałam okazji zetknąć się z jego twórczością. Pierwsza część nowego cyklu Pięć Królestw wydała się więc ku temu dobrą sposobnością.
Historia zaczyna się niewinnie: kilkunastoletni chłopiec wraz ze znajomymi postanawia w Halloweenowy wieczór odwiedzić dom strachów, który wygląda na profesjonalnie przygotowany obiekt...
2014-10-11
Kiera i Denny są parą idealną - zakochani w sobie do szaleństwa, okazujący sobie uczucia na każdym kroku, szczęśliwi. Kiedy mężczyzna dostaję nową pracę w odległym Seattle jego dziewczyna bez wahania decyduje się jechać z nim i zacząć nowe życie. Wynajmują więc skromny pokój w domu znajomego Denny'ego, gwiazdy rocka - Kellana.
Początkowo życie trójki w studenckich warunkach układa się dobrze, nieodparty urok Kellana niebezpiecznie działają na Kierę. Emocje obojga dochodzą do głosu gdy Denny postanawia wyjechać korzystając z oferty nie do odrzucenia z punktu widzenia jego kariery. Z biegiem dni miłosny trójkąt gmatwa się coraz bardziej...
Co myślę?
Bezmyślna? O tak. To określenie idealnie pasuje do głównej bohaterki. Wiecznie niezdecydowana, targana emocjami, nie próbująca nawet przez chwilę na zimno ocenić sytuacji, w której się znalazła. Jej "wybory", których tak naprawdę dokonać nie potrafi, były denerwujące i ze szczerym zniecierpliwieniem czekałam, aż jej romans wyjdzie na jaw. Potem wcale nie było lepiej.
Inni bohaterowie mogliby również być nieco dopracowani - najlepiej zarysowaną osobowość ma chyba drugoplanowy bohater, członek zespołu D-BAGS, Griffin.
Książka to istna cegła - około 700 stron. Na szczęście druk w polskim wydaniu jest dość duży. Historia miłosnego trójkąta, bicia się z myślami, podejmowania decyzji i... porannego picia kawy (w pewnym momencie już przestałam liczyć ile razy scenariusz się powtarzał) mogłaby być spokojnie krótsza o połowę.
Ogólnie książka jest typowym babskim czytadłem z małymi elementami erotyki i idealnie spełnia tę funkcję - na długi zimowy wieczór w sam raz. Nadzieją napawa mnie fakt, że jest to pierwszy tom trylogii, a do tego debiut autorki, więc być może w drugiej części coś żywszego się podzieje.
O dziwo przeszkadzało mi najbardziej... tłumaczenie. Niektóre dobrane przez tłumaczkę słowa, również (a może szczególnie?) w scenach intymnych zbliżeń były dość toporne i ciężko było mi się przebić przez tekst. Zastanawiam się czy to właśnie nie spolszczenie ujęło wartości oryginałowi - na Goodreads Thoughtless ma bowiem ocenę bardzo wysoką - 4,19 na 91,148 ocen (i ponad 7 tysięcy recenzji)...
Mimo dużej ilości stron książkę przeczytałam bardzo szybko. Jest lekkim oderwaniem od literatury, która więcej wymaga od czytelnika.
Niedługo wrócę do Was z wrażeniami z tomu drugiego.
[recenzja z bloga: http://waniliowe-czytadla.blogspot.com]
Kiera i Denny są parą idealną - zakochani w sobie do szaleństwa, okazujący sobie uczucia na każdym kroku, szczęśliwi. Kiedy mężczyzna dostaję nową pracę w odległym Seattle jego dziewczyna bez wahania decyduje się jechać z nim i zacząć nowe życie. Wynajmują więc skromny pokój w domu znajomego Denny'ego, gwiazdy rocka - Kellana.
Początkowo życie trójki w studenckich warunkach...
Legendy to potwory. Potwory, które wypowiedziały wojnę światu ludzkiemu. Potwory, które przedzierają się przez portale do naszego świata jeszcze tylko w jednym miejscu - w miasteczku Darkmord. Ale nie martwcie się! Dwunastoletni Finn, syn ostatniego Łowcy Legend, przechodzi właśnie mordercze szkolenie. Szkoda tylko, że zamiast krzywdzić Legendy wolałby zostać... weterynarzem. Nie ma jednak wyjścia, coraz więcej stworzeń znajduje drogę do świata ludzi, w coraz dziwniejszych okolicznościach. Czy atak zostanie opanowany?
Miasteczko Darkmord to pierwsza część serii Darkmord (Darkmouth) autorstwa irlandzkiego pisarza Shane'a Hegarty'ego. Nazwałabym tę powieść humorystycznym fantasy sci-fi - potwory są iście fanastyczne, a broń, której używają łowcy zdecydowanie zahacza o klimaty gwiezdnych wojen ;). Seria jest kierowana do młodszego odbiorcy, co sugeruje nawet wiek głównego bohatera. Mam z tym jednak pewien problem, bo na pewno nie poleciłabym tej pozycji dziecku, które nie skończyło trzynastego roku życia - niektóre opisy samych legend czy walk z nimi mogą spędzić maluchom sen z powiek, mam też zastrzeżenia do niektórych wyrażeń. Z drugiej strony - jak zwykle bywa w pozycjach młodzieżowych - mamy do czynienia z lekkim, niewymagającym tekstem, ciekawą przygodą, wartką akcją i ogromną dozą wyobraźni autora, a całości dopełniają akcenty mocno humorystyczne. Zgódźmy się więc, że Darkmord jest lekturą dla młodszych nastolatków. Z perspektywy dużo starszego czytelnika mogę zdecydowanie stwierdzić, że i wyrośnięci miłośnicy fantastyki, dobrej przygody i lekkiego pióra znajdą przyjemność w czytaniu powieści Hegarty'ego. (...)
Całość recenzji:
http://waniliowe-czytadla.blogspot.com/2017/04/miasteczko-darkmord-shane-hegarty-o.html
Legendy to potwory. Potwory, które wypowiedziały wojnę światu ludzkiemu. Potwory, które przedzierają się przez portale do naszego świata jeszcze tylko w jednym miejscu - w miasteczku Darkmord. Ale nie martwcie się! Dwunastoletni Finn, syn ostatniego Łowcy Legend, przechodzi właśnie mordercze szkolenie. Szkoda tylko, że zamiast krzywdzić Legendy wolałby zostać......
więcej Pokaż mimo to