-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2017-04-03
2015-06-21
Znam starsze książki Marty Fox i byłam ciekawa co tym razem autorka ma do zaproponowania młodym czytelniczkom, dlatego sięgnęłam po Zakochaj się, mamo. Tym bardziej, że historia jest pisana w formie listów, a to zabieg, który naprawdę lubię.
Czytając niektóre współczesne książki dla nastolatek jestem przerażona. Wulgaryzmy, seksualność, to nie ten świat literacki, którym ja otaczałam się w wieku 12-16 lat. Wśród zagranicznych tytułów ciężko znaleźć coś, co mogłabym nazwać "odpowiednim" dla młodszej młodzieży. Na szczęście mamy polskich autorów i autorki, którzy w piękny i adekwatny sposób piszą dla tej grupy wiekowej - przykre jest to, że często są niedoceniani i pomijani, a młody czytelnik woli wybrać coś, co jest aktualnie "na topie". Myślę, że to powinno się choć trochę zmienić, a modne lektury zawsze mogą być urozmaicone czymś zupełnie innym.
Zakochaj się, mamo opowiada o Sarze, nastolatce wychowywanej przez mamę malarkę. Sara przeżywa rozstanie rodziców i nową rodzinę taty, który został za granicą. Obserwuje trud, z jakim mama dogaduje się z własną matką, doświadcza pierwszego zakochania. Sara jest dziewczynką dojrzałą, kocha muzykę klasyczną i przepięknie spisuje swoje przemyślenia w e-mailach do swojego ulubionego pianisty.
Marta Fox jak zwykle dotyka problemów bolesnych i trudnych w sposób przystępny dla młodego czytelnika. Opisuje troski, z jakimi przychodzi się zmierzyć wielu dzisiejszym nastolatkom. Traktuje o budowaniu nowych relacji, o ratowaniu tych podniszczonych, o miłości w wielu aspektach. A pierwsze zauroczenie głównej bohaterki jest niewinne i rozsądne, z nutką szaleństwa, takie, jakie powinno być w przypadku każdej dziewczynki w jej wieku. Prosty, a jednocześnie barwny i subtelny styl pisania autorki naprawdę urzeka. To, w połączeniu z formą listowo-pamiętnikarską sprawia, że książkę czyta się niezwykle szybko.
Pani Marta w bardzo ciekawy sposób wplotła również klasyczne utwory muzyczne - Chopina, Czajkowskiego, Mozarta i innych - w treść powieści, próbując zobrazować je słowami ich miłośniczki, Sary. Na końcu książki znajdziemy spis wszystkich wspominanych w tekście kompozycji, co ułatwi odniesienie się do nich osobom zainteresowanym.
Zdecydowanie jest to książka, która przemówi także do starszych i zupełnie dorosłych odbiorców. Ukazuje ona poplątany świat ludzkich relacji i uczuć z perspektywy inteligentnego obserwatora jakim jest nastolatka, silna indywidualistka. Bardzo cieszę się, że poświęciłam czas na jej przeczytanie.
Znam starsze książki Marty Fox i byłam ciekawa co tym razem autorka ma do zaproponowania młodym czytelniczkom, dlatego sięgnęłam po Zakochaj się, mamo. Tym bardziej, że historia jest pisana w formie listów, a to zabieg, który naprawdę lubię.
Czytając niektóre współczesne książki dla nastolatek jestem przerażona. Wulgaryzmy, seksualność, to nie ten świat literacki, którym...
2015-06-07
Nastoletnia Wioletka i Rosie mieszkają ze swoją randkującą mamą w Vancouver, a ojciec wraz z nowymi kobietami w swym życiu - podrzędną aktorką i bliźniaczkami - w Ameryce. Wioletka jest zła. Na ojca, jego kochankę, bliźniaczki i randkującą mamę. W zasadzie nie wiadomo na kogo bardziej. Dziewczynce ciężko zaakceptować nowe związki mamy, które kończą się szybko i z opłakanymi skutkami. Nie mogąc przeboleć kolejnego nieudanego - na pewno? - przyjaciela mamy, Dicka Matiasa, zdesperowana postanawia nawet napisać list do George'a Clooneya, którego mama dawno temu poznała jako stylistka fryzur na planie filmowym. Czy Wioletka w końcu pogodzi się z nową sytuacją i znajdzie w sercu miejsce na nowego mężczyznę w życiu rodziny?
Susin Nielsen stworzyła zabawną, lekką powieść dla młodszej młodzieży dotykającą ważnego problemu - rozwodu rodziców i trudności dzieci w odnalezieniu się w tak bolesnej sytuacji. Główna bohaterka jest bardzo przekonująca i nastolatkom w jej wieku będzie łatwo się z nią zidentyfikować - buntownicza, zakochana w conversach, z główką na karku, często ładuje się w tarapaty, ale własnej rodziny broni zajadle jak lew. Warty uwagi jest również wątek przyjaźni między Wioletką a jej najlepszą przyjaciółką - Febe. Dziewczynki dzielą ze sobą największe problemy i obie angażują się w akcję prześwietlania nowego adoratora mamy Wioletki.
Historia jest bardzo ciepła, kończy się uroczo, a Susin Nielsen pisze w sposób przyciągający uwagę czytelnika. Do tego język i poziom abstrakcji wydarzeń jest odpowiedni dla grupy wiekowej, do której jest kierowana ta książka. Czytanie jej przysporzy dużo radości i śmiechu. Polecam czytelniczkom, które wkraczają w wiek nastoletni. Starsza siostra podkradając ją z biblioteczki na pewno też będzie zadowolona :)
Nastoletnia Wioletka i Rosie mieszkają ze swoją randkującą mamą w Vancouver, a ojciec wraz z nowymi kobietami w swym życiu - podrzędną aktorką i bliźniaczkami - w Ameryce. Wioletka jest zła. Na ojca, jego kochankę, bliźniaczki i randkującą mamę. W zasadzie nie wiadomo na kogo bardziej. Dziewczynce ciężko zaakceptować nowe związki mamy, które kończą się szybko i z opłakanymi...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-01-18
Deznee, szalona, pełna energii nastolatka, która uwielbia grać na nosie swojemu ojcu nie wykazującemu ogromu zainteresowania córką, wracając z kolejnej dzikiej imprezy w stylu rave spotyka Kale'a. Chłopak jest przestraszony i zdezorientowany, na domiar złego ma poranione stopy i zdaje się, że długo przed czymś uciekał. Deznee nie namyślając się wiele postanawia pomóc chłopakowi i zabiera go do swojego domu. Tam sprawy niemiłosiernie się komplikują.
Kale okazuje się być odseparowanym od świata człowiekiem ze zmutowanym chromosomem szóstym, który ma nadprzyrodzoną moc. Ale nie byle jaką. Jego dotyk zabija. Ludzie z tego typu zdolnościami są wykorzystywani przez organizację Denazen do ... mordowania niewygodnych... W tej korporacji pracuje nie kto inny jak ojciec Deznee, przed którym z trudem udaje im się uciec. W niewyjaśniony sposób Deznee okazuje się jedyną osobą, którą Kale może dotykać nie wyrządzając jej krzywdy. Co więcej - okazuje się, że w korporacji Denazen jest przetrzymywana jest osoba bardzo bliska sercu Deznee. Rozpoczyna się szaleńcza walka z czasem i uzbrojonymi po zęby siepaczami Denazen, którzy depczą młodej dwójce po piętach.
Nigdy nie byłam fanką książek z domieszką paranormal, jednak postanowiłam dać jej szansę i... wsiąkłam już po kilku stronach. Akcja książki dzieje się niesamowicie szybko, miejsca na nudę nie ma, a ciągle odkrywane nowe tajemnicze wątki mocno intrygują czytelnika. Język "Dotyku" jest prosty, ale nie przesadnie stylizowany na młodzieżowy, co jest ogromnym plusem, bo książkę czyta się dzięki temu płynnie i naturalnie.
Bohaterowie są wyraziście nakreśleni. Deznee jest pełna życia, nastoletnia wariatka, wszędzie jej pełno. Typ buntowniczki, który na początku może niejednego zdenerwować i wyprowadzić z równowagi, jednak w obliczu zagrożenia jakie niesie ze sobą misja, której podjęła się z Kalem, musi szybko dorosnąć i zacząć podejmować właściwe decyzje. Na szczęście intuicja rzadko ją zawodzi i ludzie, do których zwraca się o pomoc często są najlepszym wyborem. Kale natomiast, mimo, że opowieść jest snuta z perspektywy Deznee, stanowi oś i cały charakter książki. Całe życie więziony i odseparowany od świata zewnętrznego nie ma pojęcia o takich trywialnych sprawach jak zmiana pogody, czy kobiety w ciąży, a tym bardziej o uczuciach, przyjaźni czy miłości. Na dodatek nigdy nie zaznał cudzego dotyku. Jego przewodniczką w świecie zmysłów, uczuć i codziennego życia jest Deznee. Fragmenty opowiadające o tym jak nastolatka wprowadza chłopaka w zawiły ludzki świat są naprawdę urocze i warto im poświęcić trochę uwagi. Wyciszają one na chwilę wartką akcję, która i tak za moment wybuchnie na nowo.
Książka wciąga od pierwszych stron i nie sposób się od niej oderwać. Historia oparta jest na naprawdę ciekawym pomyśle, w ciekawy sposób został wykreowany przez autorkę świat ludzi o nadprzyrodzonych zdolnościach. Kale, który przy boku Deznee nie tylko próbuje dokonać heroicznych czynów, ale zwyczajnie i po prostu uczy się jak żyć w nowym środowisku.
Jedyne co mogę "Dotykowi" zarzucić to zbytnie namnożenie Szóstek, czyli osób podobnych do Kale'a. Podczas swojej podróży Deznee i Kale ze zbyt dużą łatwością odnajdywali potrzebnych ludzi, napotykali na kolejne Szóstki, czy dopowiadali niedopowiedziane.
Jednak pozycja jako całość jest godna przeczytania. Na pewno spodoba się nastoletnim czytelnikom, ale także tym trochę starszym, nawet nie gustującym na codzień i dopiero poznających książki typu paranormal - jestem tego najlepszym przykładem.
[http://waniliowe-czytadla.blogspot.com]
Deznee, szalona, pełna energii nastolatka, która uwielbia grać na nosie swojemu ojcu nie wykazującemu ogromu zainteresowania córką, wracając z kolejnej dzikiej imprezy w stylu rave spotyka Kale'a. Chłopak jest przestraszony i zdezorientowany, na domiar złego ma poranione stopy i zdaje się, że długo przed czymś uciekał. Deznee nie namyślając się wiele postanawia pomóc...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-06-07
Ferie zimowe bez śniegu, bez pomysłu, ociekające nudą i sterczeniem pod podwórkowym trzepakiem? Chyba nikt by nie chciał tak spędzać przerwy od szkoły. A już na pewno nie ci trzej piątoklasiści - Szufla, Pawian i Karoten. Chłopcy stanowią bardzo dziwną i zróżnicowaną paczkę, ale doskonale się uzupełniają. Rudy Karoten jest błyskotliwy, inteligentny i zna wiele ciekawostek. Szufla to szczypiornista, któremu w uprawianiu sportu pomagają duże dłonie. Pawian natomiast to klasowy błazen i kawalarz. Perspektywa na spędzenie nieciekawych ferii wpędza chłopców w marazm. Jednak zdarza się coś, co zupełnie zmieni ich plany. Niespodziewanie stają się posiadaczami magicznego bębenka, który przenosi ich do mroźnej, nieznanej krainy. Czeka ich nie tylko wiele fascynujących przygód, ale też prawdziwa walka o przetrwanie.
Jak na piątoklasistów bohaterowie są bardzo dojrzali. Miałam duże obawy związane z ich wiekiem, jednak czytając wcale nie czułam, że to tak młode dzieciaki.
Autor dokonał nie lada wyczynu. Całe magiczne uniwersum jakie wymyślił, ze wszystkimi dziwnymi roślinami i stworzeniami jest czymś zupełnie nowym, innowacyjnym i oryginalnym. Książki fantasy serwowane dzisiejszym dzieciom bazują zwykle na podobnym schemacie, wykorzystują wszystkim znane rasy, nie zaskakują. "Samotnica" nie daje się wpisać w żaden znany mi wzorzec. Jest czymś innym.
Ucieszyło mnie też, że książka napisana jest bardzo starannym, pięknym językiem, choć przy okazji prostym i trafiającym do czytelnika. W książkach młodzieżowych bardzo rażą mnie nagromadzenia slangowych powiedzeń, przekleństw i innych form zubażania polskiego języka. Tu mamy do czynienia z wysokim poziomem stylu autora.
Tempo akcji nie jest równomierne. Chłopcy przeżywają dynamiczne przygody, ale w powieści znalazło się też miejsce na opisy przyrody bajkowego świata, ras zwierząt, tubylców i ich zwyczajów. Uznaję to za duży plus, ponieważ niezaprzeczalnie działa na wyobraźnię i pozwala odbiorcy jeszcze lepiej wczuć się w klimat książki.
Dlaczego bardzo polecam lekturę "Samotnicy"? Bo jest inna, niesztampowa, dostarczająca dobrej rozrywki, doświadczenia innego wymiaru fantastyki, a co najważniejsze - polskiej fantastyki. Mimo, że w założeniu jest to książka dla młodszej młodzieży, zdecydowanie trafi do czytelników nastoletnich, a także tych w moim wieku! Gwarantuje totalne oderwanie się od rzeczywistości, wytężoną pracę wyobraźni i kontakt z dobrym językiem. Czyż nie tego szukamy w książkach?
Ferie zimowe bez śniegu, bez pomysłu, ociekające nudą i sterczeniem pod podwórkowym trzepakiem? Chyba nikt by nie chciał tak spędzać przerwy od szkoły. A już na pewno nie ci trzej piątoklasiści - Szufla, Pawian i Karoten. Chłopcy stanowią bardzo dziwną i zróżnicowaną paczkę, ale doskonale się uzupełniają. Rudy Karoten jest błyskotliwy, inteligentny i zna wiele ciekawostek....
więcej mniej Pokaż mimo to2013-03-07
Nastoletnia Irmina ma jeden ogromny problem. Jest niesamowicie nieśmiała. Ta wada staje murem na drodze do jej marzeń - oczarowania Andrzeja, aktora ze szkolnego kółka teatralnego. Na domiar złego obie jej przyjaciółki są śmiałe i przebojowe: wybuchowa i bezpośrednia Fretka uganiająca się za Nowym chłopakiem z klasy i rezolutna Gośka, która straciła głowę dla koszykarza z innego gimnazjum. Po niedającej jej spokoju wpadce jaką zaliczyła przed Andrzejem, Irmina nie ma już nadziei, że kiedykolwiek go pozna. Na "pomoc" przychodzi jej Gosia z planem imprezy andrzejkowej - akurat dobrze się złożyło, że rodzice Irminy wyjechali i zostawili jej wolną chatę... Razem z Fretką we trzy zaproszą swoich "niedoszłych lubych" i jakoś się wszystko poukłada! Pech chciał inaczej i o andrzejkowej imprezie dowiaduje się cała klasa, chętna do wzięcia w niej udziału.
Książka z gatunku lekkich i typowo dla młodszej młodzieży (choć starszej też z czystym sumieniem mogę ją zarekomendować), kryje jednak w sobie niezwykłą siłę. Trzy bohaterki mają zupełnie odmienne charaktery, a co za tym idzie różne słabości i mocne strony. Autorka zręcznie ukazuje "uroki" dorastania z różnej perspektywy. Fretka jest tak przebojowa, że aż odstrasza swojego wybranka, chociaż pewność siebie często jej wychodzi na dobre. Irmina drży na samą myśl o ustnej odpowiedzi, a co dopiero o Andrzeju, ale jej nieśmiałość pozwala kalkulować pewne sprawy na chłodno i z dystansu. Niby prosta fabuła i lekka książka, a jednak niesie ze sobą psychologiczną analizę życia nastolatków.
Kolejnym nieocenionym plusem tej pozycji jest ukazanie młodzieży zdrowej, z wadami, wzlotami i upadkami, ale inteligentnej i radzącej sobie z problemami. Dawno nie czytałam książki dla młodzieży i o młodzieży, w której nie byłoby tematów typu alkohol, narkotyki, seks. Tutaj jest to zupełnie niepotrzebne.
Następną mocną stroną książki jest JĘZYK. Nie jest wyszukany i trudny, jest naprawdę prostym, łatwo przystępnym językiem, jednak jego siłą jest to, że jest zadbany, pełny pięknych, polskich wyrażeń, które często w książkach zastępowane są slangiem lub zapożyczeniami z języków obcych. Ida Pierelotkin zadbała, aby młody czytelnik miał możliwość przeczytania książki w naszej rodzimej mowie, tak często przecież spychanej na najpłytsze dno. Co więcej, autorka bawi się językiem, tworząc ciekawe i humorystyczne, trafne nazwy czy nazwiska (np. skryty i tajemniczy Damian Sekrecki).
Z perspektywy odbiorcy nieco starszego, uważam, że "Tylko nie impreza" to bardzo wartościowa lektura dla młodzieży. Czytelnik spotka się tu z prawdziwymi bohaterkami, z problemami, których możliwe, że sam już doświadcza, a ponadto czytanie tej - lekkiej przecież - powieści, będzie prawdziwym obcowaniem z kulturą.
Nastoletnia Irmina ma jeden ogromny problem. Jest niesamowicie nieśmiała. Ta wada staje murem na drodze do jej marzeń - oczarowania Andrzeja, aktora ze szkolnego kółka teatralnego. Na domiar złego obie jej przyjaciółki są śmiałe i przebojowe: wybuchowa i bezpośrednia Fretka uganiająca się za Nowym chłopakiem z klasy i rezolutna Gośka, która straciła głowę dla koszykarza z...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-03-25
Wiosna, rok 1791. Jenny Cooper przeżywa najszczęśliwsze chwile swego życia. W końcu jej ukochany kapitan Thomas Williams oświadczył się jej! Cieszy się wraz z nią cała rodzina Austenów. Niestety sielanka nie trwa długo. Brat Jenny, Edward John wraz ze swoją złośliwą żoną Augustą, nie wyrażają zgodny na ślub dziewczyny. Na nic prośby i przekonywania państwa Austenów, para jest nieprzebłagana, mimo, że kapitan jest dla Jenny naprawdę dobrą partią. Jednak Thomas obiecuje Jenny, że będzie walczył o ich ślub i nikt mu w tym nie przeszkodzi - ani brat narzeczonej, ani jego własny wuj.
Tymczasem pojawia się okazja, aby Jane i Jenny odwiedziły bezdzietne wujostwo w Bath. Wraz z nimi wybiera się pani Austen i kuzynka Eliza, która na miejscu spotyka się ze swoją krewną Philadelphią, okropnie złośliwym stworzeniem. Pobyt w Bath będzie dla dziewcząt ekscytującym przeżyciem - życie w mieście tak bardzo różni się od tego wiejskiego, jedynego, które dobrze znają. Czekają je wspaniałe bale, przyjęcia, ale także niespodziewane skandale. Wyjazd i bale ekscytują dziewczęta tym bardziej, że Jane wreszcie zaczyna się interesować chłopcami. Nie jednym!
Kolejna część pamiętnika Jenny Cooper autorstwa Cory Harrison, jest równie dobra jak poprzednia. Wciągnęła i skradła mi serce, tak samo jak "Byłam najlepszą przyjaciółką Jane Austen". Zmiana otoczenia dobrze robi fabule, a jest wskazana tym bardziej, że zgodna z faktami. Nota historyczna na końcu książki pozwoli czytelnikowi dowiedzieć się, skąd autorka czerpała inspiracje do naszkicowania literackich portretów swoich bohaterów oraz sytuacji, jakie ich spotykają. Jane Austen jest jedną z najbardziej znanych autorek na świecie, a poznanie jej przez lekką, zabawną i przyjazną opowieść, ułatwi czytanie dzieł, które wyszły spod jej palców.
Wbrew pozorom nie uważam, że książka jest odpowiednia jedynie dla nastolatek. Osoby, które nie lubią czytać topornych biografii, albo mają ochotę na coś lżejszego, również nie będą zawiedzeni! Cora Harrison w piękny, fabularyzowany sposób opowiada nam bowiem o całej rodzinie Austenów, ich perypetiach, życiowych zakrętach, a przede wszystkim o więzi jaka ich łączyła. Miłośnicy twórczości Jane będą zachwyceni, że mogą cofnąć się wraz z tą pozycją, w sposób zupełnie niezobowiązujący, do czasów jej dzieciństwa.
Jedna z najlepszych książek dla młodych odbiorców, z jakimi w całym życiu się zetknęłam. Gwarantuje godziny dobrej zabawy z Jenny, Jane i jej rodziną, pozwala poznać życie sławnej pisarki w sposób niezwykle przystępny i ciepły, na dodatek pisana z ogromną dbałością o język i poziom kulturalny. Dodatkowo urozmaicenie w postaci rysunków, cytatów z powieści Jane, listów. Polecam!
Wiosna, rok 1791. Jenny Cooper przeżywa najszczęśliwsze chwile swego życia. W końcu jej ukochany kapitan Thomas Williams oświadczył się jej! Cieszy się wraz z nią cała rodzina Austenów. Niestety sielanka nie trwa długo. Brat Jenny, Edward John wraz ze swoją złośliwą żoną Augustą, nie wyrażają zgodny na ślub dziewczyny. Na nic prośby i przekonywania państwa Austenów, para...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-03-23
Szesnastoletnia Jenny Cooper, widząc swoją najlepszą przyjaciółkę (i zarazem kuzynkę) Jane, pogrążoną w wysokiej gorączce i pozbawioną podstawowej opieki (niestety szkoła z internatem, w której obie się uczą, to miejsce iście spartańskie) postanawia postawić wszystko na jedną kartę. Narażając swoją panieńską reputację wymyka się w środku nocy ze szkoły, by zdążyć na ostatni dyliżans pocztowy. Dziewczyna nie czuje się pewnie co rusz spotykając na swojej drodze pijanych mężczyzn, jednak z opresji ratuje ją młody człowiek, kapitan Thomas Williams, który pomaga dziewczynie wysłać list do matki chorej Jane - pani Austen - a następnie bezpiecznie eskortuje ją z powrotem do szkoły.
Matka Jane przyjeżdża w samą porę. Zabiera do swego domu w Steventon obie dziewczynki - Jenny zaraziła się od kuzynki. Gdy obie dochodzą do zdrowia postanawiają nie wracać do szkoły, lecz zostać w Steventon wraz z dużą rodziną Austenów.
W książce poznajemy uroczy portret rodzinny znanej pisarki Jane Austen z lat jej dzieciństwa. Spotykamy wszystkich jej braci - małego Charlesa, dorastającego Franka, uroczego Henry'ego, zdystansowanego Jamesa, a nawet adoptowanego przez bogatych krewnych Edwarda, oraz starszą siostrę Cassandrę - do szaleństwa zakochaną w uczniu swego ojca, Tomie Fowle'u. Miejsce w powieści ma również ułomny i wychowujący się w ukryciu brat Jane, George. Rodzice tej wielkiej gromadki pozostali wspaniale przedstawieni - surowa, ale kochająca i czarująca matka, a przy jej boku wesoły i trochę skryty pastor. Skromna, osierocona w dzieciństwie Jenny, powoli odnajduje się w tej ekspresyjnej i niepowtarzalnej familii, chociaż onieśmiela ją obecność czarujących kuzynów (czytelnik powinien zapoznać się trochę z prawem panującym w XVIII wieku w Anglii i brać pod uwagę fakt, że wtedy małżeństwo mogli zawrzeć nawet kuzyni pierwszego stopnia).
Autorka w posłowiu wyjaśnia, które zdarzenia miały miejsce, co trochę zmieniła, a co wymyśliła - opierając się na korespondencji Austenów i faktach z ich biografii, więc nie są to wydumane i oderwane od rzeczywistości "wymysły".
Dom Austenów jest pełen życia, ciepły i czarujący. Ukazana rzeczywistość pomaga czytelnikowi zapoznać się z pisarką, jej życiem, tym, co kształtowało ją i przełożyło się w późniejszym życiu na słynne powieści. Jane jest niezwykle barwną bohaterką, o ogromnej wyobraźni, podkradającej strzępki otaczającego ją życia do swoich pierwszych opowiadań, szkiców literackich, zapisków. Jest też pyskata i szalona, śmiała i ruchliwa. Całej rodziny nie sposób nie pokochać.
Cora Harrison wspaniale wprowadza czytelnika w klimat XVIII wiecznej Anglii, ukazuje codzienne obyczaje, opisuje cudowne bale, ubiory, tańce... przy czym nie spotkamy się tu z wystylizowanym językiem, bo ten jest całkiem współczesny, co jest dla młodego odbiorcy niezwykle przyjazne. Książka wzbudza niezwykłe wrażenia estetyczne, jest pełna dawnej kurtuazji i panieńskiej nieśmiałości. Całości dopełniają przeurocze rysunki w pamiętniku Jenny.
Pomysł na taką właśnie powieść dla młodzieży, zawierającej wszystko co powinna, a więc pierwsze miłosne uniesienia, sekrety, problemy dojrzewania, osadzonej w tak niekonwencjonalnych realiach, czyli rodzinie Austenów, rodzinie jednej z najsłynniejszych pisarek na świecie, to krok odważny, ale i bardzo udany! Książka skradnie serca nie tylko osób zakochanych w osobie Jane Austen i jej powieściach, ale też przybliży jej postać i życie czytelnikom, przed którymi jeszcze daleka droga do "Dumy i uprzedzenia" i innych dzieł autorki, dzięki czemu oswoją się z nią i - możliwe, że szczerze pokochają.
Mnie osobiście książka skłoniła do głębszego zapoznania się z biografią Jane, oraz poskutkowała planami ponownej lektury jej najsłynniejszych książek. A tymczasem - przede mną druga część sekretnego pamiętnika Jenny Cooper - "Jane Austen ukradła mi chłopaka"!
Szesnastoletnia Jenny Cooper, widząc swoją najlepszą przyjaciółkę (i zarazem kuzynkę) Jane, pogrążoną w wysokiej gorączce i pozbawioną podstawowej opieki (niestety szkoła z internatem, w której obie się uczą, to miejsce iście spartańskie) postanawia postawić wszystko na jedną kartę. Narażając swoją panieńską reputację wymyka się w środku nocy ze szkoły, by zdążyć na ostatni...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-03-09
Magda jest najlepszą uczennicą w klasie, ale nie ma łatwego życia. Ukochany ojciec zmarł, a od tego czasu jej złe stosunki z matką jeszcze bardziej się pogorszyły. Obie kobiety żyją obok siebie - córka stara się nie wchodzić matce w drogę, wypełniać swoje obowiązki i nie wchodzić w głębsze tematy rozmów, by nie doprowadzić do kolejnej awantury lub rękoczynów. Sytuacja Magdy staje się jeszcze bardziej skomplikowana gdy jej podejrzenia o konsekwencjach pierwszej, letniej miłości sprawdzają się. Jest w ciąży. Długo sama żyje z tą tajemnicą, a jej jedynym powiernikiem staje się Dżordż - stary PC na dyskietki, w którym zaczyna prowadzić swój dziennik.
Czytelnik przenosi się we wczesne lata 90 - prawie nikt nie ma dostępu do internetu, nie mówiąc o telefonach komórkowych, ale problemy nastolatków wciąż są takie same. Nieplanowana ciąża to temat trudny, ale niestety wciąż powszechny. Forma dziennika, w konwencji którego autorka utrzymuje całą powieść, pozwala nam obserwować etapy oswajania się Magdy z wiedzą, że jest w ciąży, powolnym akceptowaniem tego faktu, godzenia się z nim i odczuwania go. Poza swoim stanem, Magda jest zwyczajną nastolatką, tegoroczną maturzystką, która kocha się uczyć, czytać książki i chodzić do teatru. Jednak jej życie stopniowo ulega zmianie, a czytelnik ma wgląd do jej przemyśleń, obaw, a także małych codziennych radości.
Skomplikowana i toksyczna relacja z matką nie jest tu bez znaczenia. Magda próbuje poznać jej przyczyny podczytując w tajemnicy pamiętniki swej rodzicielki z okresu, gdy była w jej wieku - tu przenosimy się do lat 60 i odkrywamy zaskakujące podobieństwa między obiema kobietami.
Szokująca dla mnie była reakcja matki na wieść o ciąży Magdy, a także ojca Łukasza - chłopaka, dla którego Magda latem straciła głowę. Myślę, że autorka chciała ukazać dwa różne, skrajne podejścia rodziców do tego trudnego tematu. Nasza bohaterka z jednej strony znalazła się w sytuacji bez wyjścia, ale z drugiej ktoś przyszedł jej z pomocą. W prawdziwym życiu rzadko się tak zdarza. Jednak ta pozycja ma zmusić do refleksji i wszechstronnego przemyślenia problemu.
Magda jest bohaterką silną, upartą i doświadczoną przez życie, dlatego jest w stanie pewne rzeczy kalkulować na chłodno i dogłębnie przemyśleć. Jest również postacią, z którą łatwo przyjdzie się czytelniczkom identyfikować - jak wiele z nas ma problemy w domu, nieszczęśliwie się zakochuje, nie ma z kim szczerze porozmawiać o swoich sprawach?
Styl autorki jest bardzo naturalny i przystępny, zapiski Magdy mają charakter spontanicznego toku myśli - a to odbiorcę wciąga i porywa tak, że ciężko się od książki oderwać. Język jest zadbany, niestylizowany na przesadnie młodzieżowy, adekwatny do czasów, w których rozgrywa się historia.
Urozmaiceniem dla czytelnika są przedruki wyników badań Magdy, a także biletów wstępu do teatru, kina, itp.
"Magda.doc" to pozycja niebanalna, pozwalająca na trudny problem nastoletniej ciąży spojrzeć z wielu aspektów - z punktu widzenia zawiedzionej matki, zatroskanego dziadka, zobojętniałego ojca dziecka, oddanego przyjaciela, instytucji państwowej jaką jest szkoła, przestraszonej, ale pewnej siebie przyszłej mamy. Książka zmusza do refleksji, a co najważniejsze jest napisana w sposób odpowiedni dla młodzieży - interesujący, nieprzesadzony i możliwie lekki. Według mnie powinna być to lektura obowiązkowa dla każdej dojrzewającej dziewczynki, jak również i chłopca.
Magda jest najlepszą uczennicą w klasie, ale nie ma łatwego życia. Ukochany ojciec zmarł, a od tego czasu jej złe stosunki z matką jeszcze bardziej się pogorszyły. Obie kobiety żyją obok siebie - córka stara się nie wchodzić matce w drogę, wypełniać swoje obowiązki i nie wchodzić w głębsze tematy rozmów, by nie doprowadzić do kolejnej awantury lub rękoczynów. Sytuacja Magdy...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-02-25
2013-02-16
Bardzo trudno jest mi się zabrać za napisanie recenzji "Mostu nad Missisipi". Okładka niepozorna, objętość zapowiadająca krótki wieczór z książką, klasyfikacja jako "powieść młodzieżowa" wydaje się wróżyć tekst lekki i przyjemny. Nic bardziej mylnego.
Nastoletni Kuba jest w fazie silnego buntu spowodowanego nie tylko jego wiekiem, ale też sytuacją rodzinną. Był świadkiem próby samobójczej swej matki od chwili której opiekuje się nim babcia - Rzekoma Babka - której nigdy nie znał. Dysfunkcyjne jest nie tylko jego otoczenie rodzinne, ale też osiedle (jak mówi Rzekoma: ulica, która go wychowuje). Nie trudno tu spotkać wścibskie sąsiadki czy rodziny wielodzietne z problemem alkoholowym - ot, choćby rodzinę Chudzielca, któremu słowo "ukraść" wcale nie jest obce. Jednak pojawia się ktoś kto przełamuje samotność chłopca i zdaje się go rozumieć i akceptować, nawet z zielonym irokezem. Jest to starsza pani Teodora, nazywana przez Jakuba "Lete".
Wszystko komplikuje się gdy Teodora nagle znika, a jej dom zostaje przetrząśnięty przez osoby łase na jej majątek. Kuba dawno opracował krótką drogę do swojej starszej przyjaciółki - kładkę, którą przerzuca przez balkon. Mimo młodego wieku rozumie, że dzieje się coś bardzo niedobrego i postanawia działać, aby dowiedzieć się gdzie jest Lete i chronić ją.
Fabuła zarysowana przeze mnie może wydawać się niepozorna. Ot, nastolatek rozwiązujący zagadkę. Nie. Ta książka ma różne oblicza. Jest to powieść o ludzkich dramatach, trudach dorastania, łaknieniu akceptacji. Jest to historia o przyjaźni, o szukaniu siebie, o proszeniu o pomoc i przyjmowaniu jej. Metaforyczna przepaść - w którą chciała skoczyć matka Kuby, a także którą on przekraczał za każdym razem gdy pędził kładką między balkonami - może być interpretowana w różny sposób. Jako lęk, strach, niepewność, słabość.
Autorka genialnie wykreowała wszystkich bohaterów książki, także tych drugoplanowych. Rzekoma Babka ze swoim zachowawczym i zdystansowanym podejściem do wnuka, najpierw odrzucana i znienawidzona przez Kubę, potem powoli zmieniająca swój obraz w jego oczach. Złodziejaszek-sprzątacz Chudzielec i jego wiecznie podpita Wesoła matka. Dresiarz ze złamanym sercem i obiekt jego westchnień, hakerka Monika, pracująca na niskim stanowisku, dzięki któremu może opłacić studia. I na koniec czarne charaktery - Edi i Zamorzona. Przedstawiając relacje jakie rodzą się między Kubą i mieszkańcami osiedla, książka uczy bardzo ważnej rzeczy. Ktoś, kto na złego wygląda wcale nim w głębi duszy nie musi być. Dresiarz, który kiedyś sprawiedliwość wymierzał pięścią także ma uczucia, a zarówno on jak i Chudzielec próbują Jakubowi pomóc w jego rozpaczliwych działaniach.
Kuba na stronach powieści dojrzewa i przechodzi dramatyczne chwile mierzenia się z rzeczywistością. Dopiero po czasie zaczyna pojmować pewne sprawy, rozumieć jak funkcjonuje świat, odkrywa też swoją trudną sytuację rodzinną i patrzy na nią z zupełnie innej perspektywy.
Nie sposób nie zwrócić uwagi na mistrzowską narrację, oscylującą na granicy jawy i snu, fantazji, równocześnie tak brutalnie prawdziwej. Nie jest to narracja prosta i wymaga od czytelnika skupienia i uwagi, bo łatwo tu coś zgubić; jednak tworzy niepowtarzalny klimat i zmusza do refleksji nad wieloma aspektami życia.
Wrażenia z "Mostu nad Missisipi" mogę określić tylko jednym słowem: mocne. Powieść ta jest dla mnie totalnym zaskoczeniem i powiem szczerze, że była niemałym wyzwaniem. Jest to książka, która po przeczytaniu zostawia nas w stanie "literackiego kaca", który zapewne dla wszystkich czytelników będzie czasem refleksji i dosłownego odurzenia twórczością Ewy Przybylskiej i tym, jakie struny w duszy czytelnika autorka poruszyła. POLECAM!
(Warto wspomnieć, że książka została dofinansowana ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego)
[http://waniliowe-czytadla.blogspot.com]
Bardzo trudno jest mi się zabrać za napisanie recenzji "Mostu nad Missisipi". Okładka niepozorna, objętość zapowiadająca krótki wieczór z książką, klasyfikacja jako "powieść młodzieżowa" wydaje się wróżyć tekst lekki i przyjemny. Nic bardziej mylnego.
Nastoletni Kuba jest w fazie silnego buntu spowodowanego nie tylko jego wiekiem, ale też sytuacją rodzinną. Był świadkiem...
2013-02-13
"Czasami widzę smugę sosu na stronie, na której opisana jest jakaś śmieszna scena. Wtedy myślę sobie, że może osoba, która czytała tę książkę przede mną, jadła pizzę, kiedy roześmiała się w tym momencie. Albo widzę plamkę wielkości łzy na stronie ze smutną sceną i myślę o osobie, która czytała ten fragment i wzruszyła się do łez tak jak ja."
"Kroniki Amora", str. 94
Willa Havisham jest zwariowaną nastolatką. Mieszka w Bramble na Cape Cod wraz z mamą Stellą i jej nowym mężem - Samem - których sama wyswatała. Wszyscy razem prowadzą Gospodę Brambleriańską, gdzie można nie tylko wspaniale zjeść (za co odpowiada Sam), ale też zatrzymać się i spędzić miłe chwile. Willa dba o to, by codziennie przed gospodą na wielkiej tablicy gościł nowy cytat - preferuje Szekspira. Jej ukochanym miejscem na ziemi jest Słodka Książka - cukiernio-księgarnia, którą prowadzą jej dziadkowie - Nana i Dziadzio Tweed. Dziadzio co piątek zostawia dla Willi książkę do przeczytania i zawsze celuje w gust nałogowej czytelniczki. Przy cytrynowej herbacie rozprawiają o literaturze. Nic więc dziwnego, że Willa postanowi walczyć do końca kiedy dotrze do niej druzgocząca wiadomość, że Blambreliańska biblioteka zostanie zamknięta! Ale oprócz tego tak wiele spadnie jej na głowę - powrót Josepha Kennely'ego, w którym jest szaleńczo zakochana i próbująca jej go odbić piękna cheerleaderka Ruby...
"Kroniki Amora" to bardzo przyjazna młodzieżówka, pełna humoru i ciepła. Autorka przenosi nas do Bramble, małego miasteczka, gdzie widzimy świat oczami dorastającej Willi. Nie sposób nie pokochać Dziadzi Tweeda i jego przeuroczej cukiernio-księgarni. Pozycja obfituje w odniesienia do ciekawych książek, prawdziwych, po które zaintrygowany czytelnik będzie mógł sięgnąć po przeczytaniu "Kronik". Każdy rozdział opatrzony jest cytatem z różnych utworów Williama Shakespeare'a. Willa jako miłośniczka książek stała mi się bardzo bliska i rozumiałam jej wybory. Mimo wielu aspektów komediowych bohaterowie przeżywają realne emocje, rozterki i sytuacje. Znajdziemy tu dopiero dojrzewającą miłość, ale także tą już dorosłą i świadomą; czułość, zazdrość, przyjaźń i zwyczajną ludzką serdeczność.
Byłam przekonana, że książka ta będzie do końca wesołą i optymistyczną opowieścią, jednak autorka postanowiła zmierzyć czytelnika z dramatem i bolesną stratą.
"Kroniki" są napisane prostym językiem, nie znajdziemy tu na siłę wprowadzanego młodzieżowego slangu. Książkę czyta się płynnie i szybko, wciąga jak diabli. Brawa należą się też tłumaczce, która stanęła na wysokości zadania, nie spolszczała nazw własnych, zastosowała gdzie trzeba odpowiednie przypisy i w większości posługiwała się przekładem Shakespeare'a, który uwielbiam, czyli Stanisława Barańczaka.
"Kroniki" są drugim tomem w serii "The Wedding Planner's Daughter"; pierwszy tom w Polsce został wydany nakładem Akapit-Press pod tytułem "Powiedz Tak" (koniecznie muszę go przeczytać!). Równie dobrze książkę można czytać osobno - jak ja - nie pogubimy się; jest napisana w taki sposób, by to czytelnikowi umożliwić (wszystkie wydarzenia z poprzedniego tomu są niezobowiązująco streszczone w pierwszych rozdziałach).
Należy też zwrócić uwagę na staranne i wręcz "słodkie" wydanie polskie - okładka jest urocza, a wszystkie kartki opatrzone grafiką serduszek i gwiazdek; przy tytułach rozdziałów również znajdziemy różne obrazki.
Według mnie książka ta, choć lekka i utrzymana trochę w konwencji "Pamiętnika Księżniczki", jest bardzo wartościową lekturą. Przekazuje dobre wzorce i wartości, uczy patrzeć na świat pozytywnie nawet w obliczu chwil dla młodego człowieka bardzo trudnych. Wybory, których dokonuje główna bohaterka zwykle są przemyślane i właściwe, zawsze może też liczyć na radę życzliwych jej osób. Poruszenie kwestii "książki jako najlepszego przyjaciela" jest godne podziwu, przede wszystkim dlatego, że w historii przewijają się naprawdę zacne tytuły. Z tyłu książki znajdziemy całą listę książek, które pojawiły się w toku historii i które poleca nam przeczytać Willa (wraz z autorami; ja na pewno po kilka z nich sięgnę!).
"Kroniki" są napisane z niesamowitą lekkością, bez silenia się na zbędną patetyczność. To świat, który spodoba się nastolatkom - mnie osobiście książka wręcz zaczarowała.
Polecam! Zarówno młodzieży jak i starszym czytelniczkom - jeśli potrzebujecie odskoczni od codzienności, to Coleen Paratore Wam ją zapewni.
"Czasami widzę smugę sosu na stronie, na której opisana jest jakaś śmieszna scena. Wtedy myślę sobie, że może osoba, która czytała tę książkę przede mną, jadła pizzę, kiedy roześmiała się w tym momencie. Albo widzę plamkę wielkości łzy na stronie ze smutną sceną i myślę o osobie, która czytała ten fragment i wzruszyła się do łez tak jak ja."
"Kroniki Amora", str. 94
Willa...
2013-02-02
Krystyna Siesicka jest moją UKOCHANĄ autorką - niezależnie od jej politycznej przeszłości. Za sprawą jej książek pokochałam słowo pisane i do dziś potrafię bez reszty zatopić się w lekturze, a większość powieści tej autorki odrywa mnie od rzeczywistości i przenosi w lepszy, barwniejszy świat, który ma własne zapachy, faktury....
W książce poznajemy Florę - kobietę dorosłą, stateczną - która zatrzymuje się w mieszkaniu swojej kuzynki Juty pod jej nieobecność. Ma nadzieję, że tam będzie się jej lepiej pracowało, musi przygotować scenografię do pewnej sztuki. Juta ostrzega ją, że jeden pokój udostępnia synowi swojej koleżanki i jego kolegom. Za jego zamkniętymi drzwiami opatrzonymi fantazyjną klamką chłopcy grają w grę RPG. Ale czy tylko chłopcy? Na scenę wydarzeń wkracza tajemnicza Pia Gizela, którą Kamil jest bez reszty zafascynowany. Jest taka inna od wycofanej, delikatnej i kruchej Mariany, baletnicy, z którą teraz się spotyka...
Flora nie przypuszcza jak dziwnych zdarzeń będzie świadkiem i jakie niespodziewane ich sploty szykuje najbliższa przyszłość. Kot Seweryn też będzie miał w tym swój mały udział.
Powieść dotyka różnych wątków, w różnym stopniu. Miłość, dojrzewanie, pierwsze poważne wybory, relacje z rodziną, priorytety i - w wypadku tej książki - pomieszanie gry, iluzji, marzeń, hobby z rzeczywistością.
Jak zwykle - specyficzny styl autorki potrafi zaczarować. Narracja w książce jest różna. Siesicka bawi się nią, pokazując zdarzenia z różnych punktów widzenia, przede wszystkim jednak Flory, która czasami nadzwyczajnie posiada cechy narratora wszechwiedzącego. To momentami mnie drażniło. Flora według mnie jest bohaterką specyficzną, sama nie wiem jaki mam do niej stosunek - ale układy kilkunastolatków z dwa razy starszą od siebie kobietą niezbyt mi się widzą.
Mimo tego, że książka w tajemnicy miała trzymać czytelnika do samego końca, ja zagadkę rozwiązałam bardzo wcześnie. Muszę jednak przyznać, że jak zwykle czytało się przyjemnie, a klimat książek Pani Krystyny zdecydowanie kocham - i ta nie odbiegała bardzo od tego, czego się spodziewałam.
Książkę urozmaicają reprodukcje obrazów, oraz trafnie dobrane fragmenty utworów Stanisława Grochowiaka. To kolejne magiczne posunięcie wykorzystane przez pisarkę.
Niestety, muszę przyznać, że autorka przyzwyczaiła mnie do mistrzostwa w tym co robi ("Zapałka na zakręcie", "Jezioro Osobliwości", "Falbanki", "...? Zapytał Czas", "Nie ma z kim tańczyć..." i długo by wymieniać moje ulubione jej książki), dlatego "Dziewczyna Mistrza Gry" mnie rozczarowała, choć nie jest to najgorzej odebrana przeze mnie powieść Siesickiej. W porównaniu do tych, które mnie porwały, zaczarowały i rzucił na kolana - ta jest zdecydowanie przeciętna. Mimo to cieszę się, że mam ją w swoich zbiorach, brakuje mi jeszcze tylko kilku :)
Krystyna Siesicka jest moją UKOCHANĄ autorką - niezależnie od jej politycznej przeszłości. Za sprawą jej książek pokochałam słowo pisane i do dziś potrafię bez reszty zatopić się w lekturze, a większość powieści tej autorki odrywa mnie od rzeczywistości i przenosi w lepszy, barwniejszy świat, który ma własne zapachy, faktury....
W książce poznajemy Florę - kobietę dorosłą,...
2013-01-20
Talitha jest Talarytką, córką hrabiego Megassy. Mieszka w Królestwie Lata, w cieniu życiodajnego drzewa - Talarethu. Powietrze w Nashirze - świecie, w którym żyje dziewczyna - pozbawione jest składnika potrzebnego do oddychania i tylko dzięki Talarethom i Powietrznemu Kamieniowi mieszkańcy planety zawdzięczają życie. Na niebo i dwa górujące nad krainami słońca - Miraval i Cetus - zakazane jest patrzeć...
Talitha nigdy nie była godną dumy ojca córką. Zamiast uczyć się muzyki i historii, pięknie się ubierać i godnie reprezentować swą hrabiowską rodzinę, woli uczyć się walczyć. Na domiar złego spoufala się ze swoim niewolnikiem Saiphem. W Królestwach Nashiry Femtyci są rasą niewolniczą, na której potrzeby nikt nie zwraca uwagi. Femtyckie dzieci umierają z głodu na ulicach, a nieposłuszni słudzy są karani śmiercią i bólem, którego na co dzień nie są w stanie odczuwać. Żarty, zabawy, a tym bardziej przyjaźń z Femtytą nie jest dobrze widziana.
Życie Talithy mogłoby toczyć się nadal spokojnie, gdyby nie śmierć jej siostry. Pogrążona w smutku dziewczyna zostaje przez ojca wysłana do klasztoru, aby zastąpić siostrę w jego przyszłościowych planach. Pilnie strzeżone tajemnice, które młoda Talarytka odkrywa na miejscu, burzą jej światopogląd na temat swego dotychczasowego życia. Wraz z Saiphem decydują się uciec i wyruszają w emocjonującą i nieprzewidywalną podróż, która może zmienić losy Nashiry.
Pierwszy tom "Królestw Nashiry" bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Spodziewałam się młodzieżowej książki nieudolnie wpisującej się w gatunek fantasy. Okazało się, że książka ta jest w istocie naprawdę świetnie napisaną i przemyślaną historią z tej półki! Licia Troisi stworzyła cały świat Nashiry od podstaw - wraz z zamieszkującymi go rasami, polityką, religią, topografią, warunkami naturalnymi, historią. Zadbała o wszelkie szczegóły, nie wykreowała świata powierzchownego, ale świetnie pasującą do siebie całość. W poruszaniu się po tej nowej rzeczywistości czytelnikowi przychodzi z pomocą słownik najważniejszych pojęć, który okazuje się przydatny na początku przygody z książką, z biegiem czasu oswajamy się z Nashirą i jej realiami.
Kolejny plus dla autorki to bardzo dobrze zbudowani bohaterowie, główni jak i poboczni. Nie dość, że Licia Troisi zadbała o dokładne przedstawienie ras, ich wyglądu i cech charakterystycznych, to ukształtowała odrębne, silnie zarysowane charaktery. Talitha i Saiph w wielu względach uzupełniają się. Dziewczyna jest porywcza, pełna energii, często nierozważna lub kapryśna, Saiph natomiast wyważony, spokojny i roztropny.
Czytając kilka recenzji tej książki nie mogę się zgodzić z niektórymi postulatami recenzentów. Oczekiwali oni wspaniałych opisów walk, mniej wyraźnego podziału na dobro - zło, zarzucali przydługawe opisy czy rozciąganie niektórych sytuacji, wątków na siłę. Jak dla mnie walkom niewiele można zarzucić - fakt, że Talitha jest młoda i niedoświadczona może posłużyć za usprawiedliwienie. Podział na wyraźne dobro i zło nie jest nikomu obcy w literaturze (nawet u takich mistrzów jak Tolkien), więc nie widzę sensu w ogóle się nad tym pochylać. Przydługawe opisy i przedłużanie wątków - to już kwestia sporna. Osobiście nie mam nic przeciwko, a wręcz podobały mi się dokładne i precyzyjne przedstawienia sytuacji czy otoczenia. Nigdy nie były aż tak długie bym zaczynała się przy "Nashirze" nudzić.
Jedynym co mogę zarzucić jest opis na skrzydełku - na co już zwracali uwagę inni recenzenci. Osobiście mam wersję recenzencką, w której tego fragmentu nie ma, ale zapoznałam się z nim w księgarni. Jeżeli macie zamiar czytać książkę nie spoilujcie sobie przygody czytając ten opis :).
"Królestwa Nashiry - Marzenie Talithy" mogę polecić fanom niekonwencjonalnych książek fantasy - miłośnikom nowych światów i ras. Nie będą się nudzić zwolennicy książek przygodowych, wartkiej akcji, ciekawych jej zwrotów i rozwiązań. To typowa fantastyczna przygodówka, przy której na pewno zapomnicie o nudzie. Ja chcę więcej i czekam na kolejne tomy.
[http://waniliowe-czytadla.blogspot.com]
Talitha jest Talarytką, córką hrabiego Megassy. Mieszka w Królestwie Lata, w cieniu życiodajnego drzewa - Talarethu. Powietrze w Nashirze - świecie, w którym żyje dziewczyna - pozbawione jest składnika potrzebnego do oddychania i tylko dzięki Talarethom i Powietrznemu Kamieniowi mieszkańcy planety zawdzięczają życie. Na niebo i dwa górujące nad krainami słońca - Miraval i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Legendy to potwory. Potwory, które wypowiedziały wojnę światu ludzkiemu. Potwory, które przedzierają się przez portale do naszego świata jeszcze tylko w jednym miejscu - w miasteczku Darkmord. Ale nie martwcie się! Dwunastoletni Finn, syn ostatniego Łowcy Legend, przechodzi właśnie mordercze szkolenie. Szkoda tylko, że zamiast krzywdzić Legendy wolałby zostać... weterynarzem. Nie ma jednak wyjścia, coraz więcej stworzeń znajduje drogę do świata ludzi, w coraz dziwniejszych okolicznościach. Czy atak zostanie opanowany?
Miasteczko Darkmord to pierwsza część serii Darkmord (Darkmouth) autorstwa irlandzkiego pisarza Shane'a Hegarty'ego. Nazwałabym tę powieść humorystycznym fantasy sci-fi - potwory są iście fanastyczne, a broń, której używają łowcy zdecydowanie zahacza o klimaty gwiezdnych wojen ;). Seria jest kierowana do młodszego odbiorcy, co sugeruje nawet wiek głównego bohatera. Mam z tym jednak pewien problem, bo na pewno nie poleciłabym tej pozycji dziecku, które nie skończyło trzynastego roku życia - niektóre opisy samych legend czy walk z nimi mogą spędzić maluchom sen z powiek, mam też zastrzeżenia do niektórych wyrażeń. Z drugiej strony - jak zwykle bywa w pozycjach młodzieżowych - mamy do czynienia z lekkim, niewymagającym tekstem, ciekawą przygodą, wartką akcją i ogromną dozą wyobraźni autora, a całości dopełniają akcenty mocno humorystyczne. Zgódźmy się więc, że Darkmord jest lekturą dla młodszych nastolatków. Z perspektywy dużo starszego czytelnika mogę zdecydowanie stwierdzić, że i wyrośnięci miłośnicy fantastyki, dobrej przygody i lekkiego pióra znajdą przyjemność w czytaniu powieści Hegarty'ego. (...)
Całość recenzji:
http://waniliowe-czytadla.blogspot.com/2017/04/miasteczko-darkmord-shane-hegarty-o.html
Legendy to potwory. Potwory, które wypowiedziały wojnę światu ludzkiemu. Potwory, które przedzierają się przez portale do naszego świata jeszcze tylko w jednym miejscu - w miasteczku Darkmord. Ale nie martwcie się! Dwunastoletni Finn, syn ostatniego Łowcy Legend, przechodzi właśnie mordercze szkolenie. Szkoda tylko, że zamiast krzywdzić Legendy wolałby zostać......
więcej Pokaż mimo to