-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1140
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać366
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński21
Biblioteczka
2012-12-27
2012-11-24
2012-11-28
Lydia Hoffmann przeżyła w swoim trzydziestoletnim życiu za dużo. Dwa razy walczyła z rakiem, pierwszą chemioterapię przechodziła jako nastolatka. Jednak ból młodej dziewczynki po stracie włosów i strach o własne życie nie dotknęły jej tak bardzo jak śmierć ukochanego ojca, który był dla niej w czasie choroby największą podporą. Na domiar złego Lydia jest poróżniona ze swoją jedyną siostrą, a matka nie radzi sobie ze stratą męża. Lydia ma jednak jedno marzenie do spełnienia - i spełnia je, chcąc wreszcie żyć. Otwiera sklepik z włóczką na remontowanej Blossom Street, wierząc, że jej się uda. Promocją dla sklepu i metodą zdobycia dodatkowych funduszy jest kurs robienia na drutach. Projekt pierwszy: dziecięcy kocyk.
Jacqueline Donovan zapisuje się na kurs by wydziergać prezent dla nienarodzonej wnuczki, mimo, że jej zaborcza matczyna natura nie jest w stanie zaakceptować w rodzinie nowej synowej.
Carol Girard wierzy, że kocyk jest znakiem - ostatnia próba zapłodnienia in vitro na pewno się powiedzie.
Alix Townsend widzi w kursie szansę na przyjemniejsze odpracowywanie godzin społecznych zasądzonych jej przez sąd.
Wszystkie cztery kobiety są od siebie zupełnie różne, ich historie również, ale kurs robienia na drutach wniesie w ich życie coś, czego się nie spodziewają.
Obok książki Debbie Macomber "Sklep na Blossom Street" nie sposób przejść obojętnie chociażby ze względu na piękną okładkę utrzymaną w pastelowych barwach. Sama powieść jest utrzymana w konwencji typowo obyczajowej, dotykających różnych kobiecych problemów - utrata bliskich i nieporozumienia rodzinne, relacje matki z synową, próba zajścia w ciążę czy odbijające się na teraźniejszości ciężkie dzieciństwo. Cztery kobiety - cztery historie.
Rozdziały podzielone są według bohaterek - na zmianę śledzimy losy każdej z nich z osobna, a także razem, gdy spotykają się na kursie. Tylko część poświęcona Lydii Hoffman jest prowadzona przez nią samą, narratora pierwszoosobowego. Według mnie jest to ciekawa i porządkująca koncepcja zbudowania opowieści.
Jeśli chodzi o bohaterki - każda jest inna, ma inne zdanie i przemyślenia. Niektóre z nich można polubić od razu, inne dopiero stopniowo. Wywoływanie emocji, sympatii i antypatii w czytelniku to także dobra cecha książki. Pojawiają się także wątki miłosne.
Całościowo patrząc cała historia jest bardzo spokojna - mimo trudnych problemów, które porusza - utrzymana w ciepłym klimacie. Zdecydowanie jest to pozycja, która umili wieczór i pozwoli odpocząć od cięższej, bardziej wymagającej literatury. Minusem, który mogę "Sklepowi" zarzucić to akcja, która u jednych bohaterek rozwija się bardzo powoli, u innych szybko. Na początku też ciężko było mi się przyzwyczaić do stylu autorki - chociaż sama nie wiem dlaczego.
Pragnę jednak polecić książkę wszystkim czytelniczkom (bo jednak jest to typowa literatura kobieca), które szukają czegoś lekkiego na chwilę wytchnienia, a przy tym ocierającego się o prawdziwe problemy, które dotyczą każdej z nas. Sprawdzi się na pewno jako prezent urodzinowy czy gwiazdkowy - wszystko jedno czy dla nas, naszych mam, czy innych kobiet w rodzinie.
[ta i więcej recenzji na: http://waniliowe-czytadla.blogspot.com]
Lydia Hoffmann przeżyła w swoim trzydziestoletnim życiu za dużo. Dwa razy walczyła z rakiem, pierwszą chemioterapię przechodziła jako nastolatka. Jednak ból młodej dziewczynki po stracie włosów i strach o własne życie nie dotknęły jej tak bardzo jak śmierć ukochanego ojca, który był dla niej w czasie choroby największą podporą. Na domiar złego Lydia jest poróżniona ze swoją...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-08-26
W dzisiejszych czasach muzułmanie raczej nas przerażają niż interesują. Kojarzą nam się z terroryzmem, dżihadem, nienawiścią do Ameryki i innych wyznań, przemocą wobec kobiet i kompletnie niezrozumiałą dla nas Europejczyków kulturą. Piętno tych skojarzeń odcisnęło się na nich tym bardziej po atakach na World Trade Center. Może warto przybliżyć sobie jednak to co nieznane? Nie namawiam wcale do lektury Koranu. "Amerykański Derwisz" w zupełności wystarczy.
Powieść ta opisuje życie pewnej muzułmańskiej rodziny mieszkającej w USA. Muneer, matka Hayata, postanawia sprowadzić do Ameryki swoją przyjaciółkę Minę, której po nagłym rozwodzie z mężem grozi utrata syna. Na dodatek kobieta nie jest dobrze traktowana przez swoją rodzinę, więc jej przeprowadzka do Shahów wydaje się najlepszym rozwiązaniem. I tak Hayat poznaje swoją przybraną ciotkę, która (ku niezadowoleniu ojca chłopca) będzie od tej pory ukazywać mu "piękno Koranu".
"Amerykański Derwisz" to nie tylko historia zwyczajnych problemów rodzinnych. Znajdziemy tu wiele dylematów religijnych, próbę zrozumienia i zaakceptowania własnego wyznania, odmienne poglądy muzułmanów na koraniczne prawa, wszystko na tle amerykańskiego życia. Na dodatek będziemy świadkami pierwszych fascynacji młodego Hayata, jego wkraczaniem w dojrzewanie, towarzyszących temu skomplikowanych i silnych uczuć.
Autor dotyka w swojej książce rzeczy ważnych i kontrowersyjnych. W kwestii religii i kultury islamu stara się ukazać jak najwięcej odmiennych aspektów - zarówno szczęścia jak i frustracji wynikających z własnego wyznania, przeplatających się ze zwykłymi ludzkimi uczuciami, które nie zawsze stoją w zgodzie z prawami Koranu. Z kolei dojrzewanie Hayata przedstawia w sposób bardzo przejmujący. Hayat na kartach powieści dojrzewa bowiem nie tylko cieleśnie, ale również mentalnie i psychicznie, przez cały czas próbując się odnaleźć w swojej kulturze.
Język powieści jest prosty i klarowny, ubarwiają go typowe arabskie zwroty, które autor w toku akcji nienachalnie objaśnia. Sama książka podzielona jest na kilka części, w których skupia się na różnych ważkich aspektach. Historia rodziny Shahów jest naprawdę wciągająca, nie tylko ze względu na same wydarzenia, ale również za sprawą przybliżania czytelnikowi islamskiej kultury, najważniejszych i najpiękniejszych strof koranicznych oraz różnych postaw wobec własnego wyznania.
"Amerykański Derwisz" jest lekturą nie tylko bardzo dobrą, ale również, a może przede wszystkim, pouczającą. Pomaga wiele zrozumieć, a także otwiera czytelnika na inne poglądy oraz daje pole do dyskusji. Czy rzeczywiście słusznie przypinamy muzułmanom łatkę nieczułych terrorystów?
Książkę polecam absolutnie wszystkim, którzy chcą wiedzieć i zobaczyć więcej niż jest nam to podawane przez dzisiejsze media.
W dzisiejszych czasach muzułmanie raczej nas przerażają niż interesują. Kojarzą nam się z terroryzmem, dżihadem, nienawiścią do Ameryki i innych wyznań, przemocą wobec kobiet i kompletnie niezrozumiałą dla nas Europejczyków kulturą. Piętno tych skojarzeń odcisnęło się na nich tym bardziej po atakach na World Trade Center. Może warto przybliżyć sobie jednak to co nieznane?...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-08-07
Nieobce są mi są książki opisujące temat przemocy, dziecięcej traumy i rodzinnych dramatów. Najczęściej sięgam po pozycje oparte na faktach, jednak tym razem postanowiłam spróbować z fikcją literacką i sprawdzić, czy jest w stanie poruszyć mnie podobnie jak prawdziwe historie. O "Dziewczynce..." pisało już wiele osób, zachęciły mnie też jej dobre oceny na portalach czytelniczych.
Ania, tytułowa "Dziewczynka...", za najważniejszą osobę w swoim życiu uznaje swego brata, Aarona. Rodzeństwo jest do siebie niezwykle silnie przywiązane. Razem przetrwali trudne dzieciństwo, na którym piętno odcisnęła ciężka depresja ich matki. Razem musieli znieść rozłąkę z nią i pogodzić się z nową sytuacją - mieszkaniem u ciotki. I razem przeszli niebywałe piekło, którego żadne dziecko nie powinno zaznać.
Dorastanie oplotło ich kokonami chroniącymi przed światem. Aaron uciekał - od problemów, szkoły, siebie. Tak, od siebie uciekłby jak najdalej by mógł, choćby miał się posunąć do najgorszego. Ania zamknęła się w sobie i stała się aspołeczna, chowając w sercu dwie rzeczy, które znała najlepiej - swego brata i niebywałe cierpienie.
Książka rozpoczyna się od wydarzeń niezwykle dramatycznych. Anna zgłasza gwałt i oskarża swojego brata. Po takim mocnym wstępie spodziewałam się, że akcja się rozwlecze i będę świadkiem powolnej destrukcji relacji chłopaka z siostrą, poznając traumatyczne wydarzenia, które do tego doprowadziły. Ale tak nie było.
Autorka bardzo powoli odkrywa przed nami tajemnice rodziny Budziszów. Ramą powieści są szybkie przeskoki w czasie, oraz ciągła zmiana perspektywy, z której akcja jest opisywana. Nie jest to w żadnym stopniu męczące, a czytelnik nie jest skazany na gubienie się w wątkach. Małgorzata Warda w ten sposób świetnie buduje napięcie i wzmaga w czytelniku narastającą ciekawość - co było dalej? Jaki to ma wpływ na dalsze życie rodzeństwa? A co stało się wcześniej?
Nie jest to historia ogromnie zawikłana. W pewnym momencie czytelnik sam może wpaść na kilka odpowiedzi. Rekompensują to jednak z wolna nakreślane portrety psychologiczne bohaterów i odsłanianie świata widzianego ich oczami.
Od "Dziewczynki..." nie mogłam się oderwać, a jeśli musiałam książkę odłożyć, to moje myśli ciągle krążyły wokół wydarzeń z życia Aarona i Anny. Mimo, że jest to opowieść fikcyjna, w świetny sposób ukazuje życie skrzywdzonych nastolatków, ich narastający gniew i strach przed światem, który zgotował im taki los.
Mam nadzieję, że kolejne spotkanie z twórczością Pani Wardy będzie równie udane i równie emocjonujące.
Nieobce są mi są książki opisujące temat przemocy, dziecięcej traumy i rodzinnych dramatów. Najczęściej sięgam po pozycje oparte na faktach, jednak tym razem postanowiłam spróbować z fikcją literacką i sprawdzić, czy jest w stanie poruszyć mnie podobnie jak prawdziwe historie. O "Dziewczynce..." pisało już wiele osób, zachęciły mnie też jej dobre oceny na portalach...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-12-28
Druga połowa XX wieku, Stany Zjednoczone. Arlen Wagner nie spodziewając się niczego nadzwyczajnego wyrusza pociągiem pełnym pracowników w podróż do nowego miejsca pracy. Niestety tuż przed postojem pociągu widzi nieuchronny zwiastun śmierci. Ludzie dookoła wyglądają jak kościotrupy, a z ich oczu tli się dym jakby po wygasłym ogniu. Arlen widział to nie raz i wie, że nie może wrócić do swojego wagonu. Ostatkiem sił przekonuje 19-letniego Paula Brickhilla, że prowadząca ich lokomotywa to lokomotywa śmierci. Nie mylił się. Wkrótce świat dowie się o śmierci wszystkich podróżnych.
Z pomocą tajemniczego jegomościa o nazwisku Sorenson docierają do sennego miasteczka, które nie wiedzieć czemu budzi w Arlenie mieszane uczucia. I znów intuicja go nie myli. Obaj panowie są świadkami przedziwnych i mrożących krew w żyłach wydarzeń, zostają mimo woli wplątani w sieć tajemniczych i niebezpiecznych intryg, a schronienie jakie znajdują przed śmiercionośnym huraganem w zajeździe Pod Cyprysami u Rebekki Cady może okazać się bardziej podejrzanym, niepokojącym i groźniejszym miejscem niż mogli sobie wyobrażać.
To nie tylko moja pierwsza przygoda z Michaelem Korytą, ale także z gatunkiem literackim jakim jest thriller. Historia wciągnęła i zaciekawiła mnie od pierwszych stron, akcja jest dynamiczna i wiele w niej nieoczekiwanych zwrotów, na nudę i zbędne opisy w twórczości Koryty najwyraźniej nie ma miejsca. Specyficzny, jeżący włos na karku klimat dopełnia całkowicie mocnych wrażeń ze śmiercią w tle. Nie będą zawiedzeni fani zjawisk nadnaturalnych - nie wszystkie sytuacje dziejące się w powieści można wytłumaczyć w racjonalny sposób. Autor w dobrym stylu prowadzi swoich bohaterów, a splot wydarzeń zobrazowany w bardzo żywy i prężny sposób nie zostawia luk na zbyt wczesne domysły. Historia Arlena, Paula i ludzi, których spotykają w niecodziennych okolicznościach trzyma w napięciu do ostatnich stron.
Sądzę, że fani thrillerów oraz powieści sensacyjnych nie będą zawiedzeni powieścią "Pod Cyprysami". Miłośnicy Dena Koontza czy Stephena Kinga na pewno odnajdą w niej godną rozrywkę. Lekkie pióro Michaela Koryty nie odstraszy też czytelników, którzy dopiero zaczynają wędrówkę przez mroczniejsze zakątki literatury.
[http://waniliowe-czytadla.blogspot.com]
Druga połowa XX wieku, Stany Zjednoczone. Arlen Wagner nie spodziewając się niczego nadzwyczajnego wyrusza pociągiem pełnym pracowników w podróż do nowego miejsca pracy. Niestety tuż przed postojem pociągu widzi nieuchronny zwiastun śmierci. Ludzie dookoła wyglądają jak kościotrupy, a z ich oczu tli się dym jakby po wygasłym ogniu. Arlen widział to nie raz i wie, że nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-12-10
Zagubieni Chłopcy nigdy nie dorośli. Są dzieciakami uwięzionymi w męskich, silnych ciałach. Bez wahania można stwierdzić, że cechuje ich jedno wspólne zjawisko: syndrom Piotrusia Pana. A z Piotrusiem Panem mają jeszcze więcej wspólnego. Są zrodzoną w głowie autora kontynuacją bajki z naszego dzieciństwa, zaprawioną inspiracjami zaczerpniętymi z kultowych seriali takich jak "Sons of Anarchy" czy "Walking Dead".
Zabierając się za czytanie "Chłopców" musicie się przygotować na niewybrednie wulgarny język, ogromną dawkę mocnego, szowinistycznego humoru i dozę dosadnej brutalności. Tu nie ma miejsca na cackanie się ze słowami.
Chłopcy znani nam z Piotrusia Pana cieleśnie dorośli, choć wciąż nie są dojrzali. Manifestują to na różny sposób, podchodząc lekko do życia, także swojej cielesności. Jedynie Stalówka dorósł naprawdę. Milczek, Kędzior, Kruszyna, Bliźniacy - wszyscy odziani w ciężkie skóry, zabawiający się z przygodnymi dziewczynami i łamiący wszelkie przepisy bezpieczeństwa drogowego gnając na swoich motorach. A wraz z nimi Dzwoneczek - seksowna gang-mama. Bajka dawno się skończyła.
Oczekiwałam liniowej powieści fabularnej, otrzymałam zbiór opowiadań, dla których mostem są bohaterowie i środowisko, w którym żyją. Nie wpływa to w negatywny sposób na książkę. Czyta się ją dobrze, mimo wielu momentów, które odradzałabym wrażliwym czytelnikom. Do tej pozycji trzeba się psychicznie przygotować - chyba, że czytelnikiem jest "typowy" facet, któremu nieobce są ataki zombie i wszechobecny, niezobowiązujący seks.
Osobiście spodobała mi się konwencja przekształcenia znanej bajki w ciężką i męską wersję. Męscy czytelnicy znajdą tu wszystko co ich kręci - motory, kobiety, broń, ciężką muzykę, bijatyki, krew (nawet rozprute flaki), ale także odrobinę magii.
Opowiadania są zróżnicowane pod względem brutalności i "hardcore'owości". Pierwsze są zdecydowanie mocniejsze niż kolejne. Dzięki temu książka trafi do osób o mniejszej i większej wrażliwości. Dodatkowo książkę uatrakcyjniają mistrzowskie ilustracje.
Jestem zwolenniczką delikatniejszej literatury, jednak to co zaserwował mi Jakub Ćwiek przełknęłam i ze zdziwieniem stwierdzam, że mimo momentów, gdzie miałam ochotę książkę odłożyć - czekam na kolejną część. Mam nadzieję, że rozwinie się wątek z pierwszego opowiadania - przywiązałam się do Tinki i miałam nadzieję, że pojawi się jeszcze w toku książki.
Zdecydowanie polecam tą książkę fanom Sonsów, chłopcom, którym ani się śni dorastać i wszystkim czytelnikom, którzy mają ochotę na pozycję niekonwencjonalną, zupełnie inną od tego co proponuje nam współczesny świat.
[http://waniliowe-czytadla.blogspot.com]
Zagubieni Chłopcy nigdy nie dorośli. Są dzieciakami uwięzionymi w męskich, silnych ciałach. Bez wahania można stwierdzić, że cechuje ich jedno wspólne zjawisko: syndrom Piotrusia Pana. A z Piotrusiem Panem mają jeszcze więcej wspólnego. Są zrodzoną w głowie autora kontynuacją bajki z naszego dzieciństwa, zaprawioną inspiracjami zaczerpniętymi z kultowych seriali takich jak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-12-04
Do "Oro" podchodziłam sceptycznie. Przeczytałam kilka recenzji, które wzbudziły moją ciekawość, dlatego postanowiłam sama zmierzyć się z tą pozycją, ale nie liczyłam na książkowy poryw - przede wszystkim dlatego, że została napisana z myślą o współczesnej młodzieży, a ja ten okres mam już za sobą. Wciąż jednak lubię uciekać w świat nastolatków, a to może zapewnić mi jedynie dobra książka.
"Oro" okazał się ogromnym zaskoczeniem. Wciągającym, ciepłym, dostarczającym rozrywki na wysokim poziomie. Tak właśnie powinny wyglądać książki dla dzisiejszych nastolatków - nie bez powodu "Oro" zdobył nominację do nagrody literackiej polskiej sekcji Ibby w kategorii najlepsza książka roku 2012.
Wanda i Roman nie mogli mieć własnych dzieci, dlatego zdecydowali się prowadzić rodzinę zastępczą dla dzieci z domów dziecka. Przygarnęli już wiele dzieciaków, a każde z nich ma swoje małe dziwactwa. Arnold ma hopla na punkcie zdrowego odżywiania, a czasem znika za drzwiami swojego pokoju i nie wychodzi przez kilka dni. Memory jest dzieckiem autystycznym, żyjącym w swoim świecie nauki. Nastoletnia Cienka ma sporą nadwagę, jednak przez życie idzie z uśmiechem, energią i... bardzo głośno i donośnie. Ruda Iskra ma ADHD, przez co często zdarza jej się coś stłuc, a utrzymać ją skupioną i w jednym miejscu to prawdziwy cud. Pięcioletni Oko przekręca końcówki i jest bardzo dociekliwy. Nie może się zdecydować czy jest kobietem czy menczyznom. Mimo tak barwnej i zwariowanej rodzinki, Wanda i Roman postanowili adoptować jeszcze jedno dziecko. Główną bohaterkę książki - Lenę.
Lena jest zamknięta w sobie i boi się nowego miejsca. Jest przekonana, że jej nowi rodzice oddadzą ją - tak jak robili to inni wcześniej. Była w kilku rodzinach zastępczych, w których nie była szczęśliwa - ani ona, ani rodzice. Jedna z przybranych matek oskarżyła ją nawet o śmierć swojego męża, adopcyjnego ojca Leny. Dziewczyna cierpi i to nie pozwala jej docenić domu, do którego trafiła, ani otworzyć się przed swoją nową rodziną. Jedyną jej rozrywką prócz czytania książek jest prowadzenie rozmów z przedmiotami. Bo Lena też ma swoje małe dziwactwo - słyszy rozmowy mebli, zastawy kuchennej, narzędzi...
Wszystko zmienia się gdy w szafie dziewczyny pojawia się tajemniczy nastolatek o imieniu Oro. Najdziwniejsze jest, że tylko ona go widzi i słyszy. Od tej chwili chłopak towarzyszy Lenie w jej długiej drodze do pokochania nowych rodziców i sióstr, w sarkastyczny sposób wytykając jej błędy i egoizm.
Marcel A. Marcel to pseudonim artystyczny dwóch autorek - Dany Łukasińskiej i Olgi Sawickiej. Kobiety podjęły się nieprostego zadania: stworzyć książkę dla nastolatków - o nastolatkach ze wszystkimi ich wadami i zaletami. Pracę tę zdały na 5 z plusem. Stworzyły barwną, ciekawą rodzinę, indywidualne charaktery postaci, które wzbudzają w czytelniku emocje już od pierwszych stron. Osobiście pokochałam Oka, Lena mnie trochę denerwowała (po wprowadzeniu Ora jako jej osobistego sumienia zaczęłam zmieniać o niej zdanie), a Arnold nawet bardzo. Do bohaterów bardzo się przywiązałam i ciężko było mi zamknąć książkę.
Poruszając bardzo bolesne problemy dzieci z domów dziecka - takie jak trudna adaptacja w nowym miejscu, żal do świata, tęsknota za uczuciem i trudności w okazywaniu przywiązania - autorki nie zapomniały o problemach bardziej przyziemnych. Będziemy mieć tu do czynienia z kompleksami, dojrzewaniem, byciem ofiarą okrutnych żartów i innych przeciwności, z którymi współczesne nastolatki borykają się na co dzień.
Pozycja niesie ze sobą wiele pozytywnych wartości, pokazuje jak łatwo przez własny egoizm przeoczyć coś bardzo ważnego, a także przedstawia rodzinę jako najmocniejszy punkt wsparcia dla młodego człowieka.
Jedyną stroną książki do jakiej mogę się przyczepić są starania autorek do wprowadzenia młodzieżowego slangu, co według mnie wypadło słabo i jakby na siłę. Spotkamy tu określenia takie jak "dżizas", "fakenszit", "jumadafaka", ale na szczęście około pięciu razy na całą książkę. Przeczytanie takiego słowa może wzbudzić konsternację (tak naprawdę to wątpię, że polska młodzież używa jeszcze tego typy sformułowań), ale radzę się nie zrażać, bo przegapicie wspaniałą historię
Na niemałą pochwałę zasługują także ilustracje do książki w formie mini komiksów - mistrzostwo świata!
Książka nie tylko dla nastolatków - jestem żywym przykładem, że pozycja ta spodoba się również starszym czytelnikom. Wspaniały pomysł na prezent gwiazdkowy - jeżeli macie w rodzinie dorastające dzieciaki. Przekaz "Ora" jest bardzo pozytywny, momenty humorystyczne są naprawdę świetne, a całość ma niezwykle wartościowy wydźwięk.
[http://waniliowe-czytadla.blogspot.com]
Do "Oro" podchodziłam sceptycznie. Przeczytałam kilka recenzji, które wzbudziły moją ciekawość, dlatego postanowiłam sama zmierzyć się z tą pozycją, ale nie liczyłam na książkowy poryw - przede wszystkim dlatego, że została napisana z myślą o współczesnej młodzieży, a ja ten okres mam już za sobą. Wciąż jednak lubię uciekać w świat nastolatków, a to może zapewnić mi jedynie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-11-17
2012-11-15
Po drugą książkę z cyklu o Zatoce Aniołów sięgałam z ogromną ochotą. Liczyłam na ciekawą, pełną akcji i zagadek, a zarazem ciepłą historię z romansem w tle - kolejny raz Barbara Freethy nie zawiodła moich oczekiwań.
Do Zatoki Aniołów po wielu latach powraca Lauren Jamison, aby zaopiekować się cierpiącym na Alzheimera ojcem. Niestety powrót okazuje bardziej bolesny niż to sobie wyobrażała, nie tylko z powodu choroby ojca - Lauren musi zmierzyć się z demonami swojej przeszłości, morderstwem młodszej, piętnastoletniej siostry, po którym całe jej życie legło w gruzach. Śledztwo dotyczące Abby Jamison zostaje wznowione - przez policję, producenta filmowego Marka Devlina, który na tragicznej historii chce zbić fortunę, oraz przez samą Lauren. Niespodziewanie z pomocą w małym prywatnym dochodzeniu kobiety przychodzi jej dawna miłość i pierwszy podejrzany - Shane Murray.
Prócz głównego wątku tej części będziemy też świadkami dalszych losów znanych nam już bohaterów. Kara Murray, siostra Shane, nadal oczekuje na przyjście na świat swego pierwszego dziecka podczas gdy jej mąż Colin nie wybudził się jeszcze ze śpiączki po tragicznej strzelaninie na służbie. Charlotte nadal zmaga się z tajemniczymi duchami swojej przeszłości, pomaga matce i ciężarnej Annie w przeprowadzce i z trudem opiera się urokowi Joego Silveiry. Ten ostatni łudzi się jeszcze, że jego małżeństwo nie jest fikcją...
Barbara Freethy po raz kolejny udowodniła, że potrafi przykuć uwagę czytelnika od początku do ostatniej strony, w miarę czytania wzmagając tylko jego ciekawość i domysły. Zagadka kryminalna sprzed wielu lat, nowe części układanki na tle znanego nam już uroczego miejsca, jego barwnej społeczności i ich problemów. Tak jak kobiety z Zatoki Aniołów tkają swój tradycyjny patchwork, tak my - czytelnicy - znowu otrzymujemy kolorowy splot intrygujących wątków. Romans jest tutaj tłem dla ważniejszych wydarzeń, a nie przytłaczającym i przewidywalnym motywem - co jest ogromnym plusem książki.
Pozycja napisana jest w sposób bardzo prosty i niewymagający, jednak rekompensuje to ciągłe napięcie i niespodziewane zwroty akcji.
Ta, jak i poprzednia część cyklu z Zatoki Aniołów trzymała mnie w napięciu i niepewności do samego końca. Pojawili się w niej znani już i lubiani bohaterowie, a wątek kryminalny był naprawdę znakomity. Muszę przyznać, że ta część podobała mi się jeszcze bardziej niż pierwsza. Z niecierpliwością czekam więc na trzeci tom powieści, który ukaże się już lada dzień!
[http://waniliowe-czytadla.blogspot.com]
Po drugą książkę z cyklu o Zatoce Aniołów sięgałam z ogromną ochotą. Liczyłam na ciekawą, pełną akcji i zagadek, a zarazem ciepłą historię z romansem w tle - kolejny raz Barbara Freethy nie zawiodła moich oczekiwań.
Do Zatoki Aniołów po wielu latach powraca Lauren Jamison, aby zaopiekować się cierpiącym na Alzheimera ojcem. Niestety powrót okazuje bardziej bolesny niż to...
2012-11-11
Najukochańszym przeze mnie rodzajem książek jest... saga rodzinna. Uwielbiam odkrywać rodzinne sekrety, czytać o codziennych i tych niezwykłych problemach pojawiających się w międzyludzkich relacjach. Najlepiej jeśli do tego wszystkiego dodamy niepowtarzalny urok domu oraz okolicy, w której się znajduje... Saga rodzinna musi mieć w sobie czar. I to wszystko, a nawet więcej odnalazłam w "Krainie białych obłoków" Sary Lark!
Helen Davenport jest dwudziestokilkuletnią guwernantką w bogatym londyńskim domu. Gwyneira Silkham to nieposkromiona, siedemnastoletnia córka lorda Silkhama, znanego hodowcy owiec. Życia obu tych kobiet niespodziewanie splotą się w drodze do nowej, nieznanej ziemi - Nowej Zelandii, od niedawna zasiedlanej przez angielskich osadników.
Helen wyruszy tam zawrzeć zaaranżowane przez parafię małżeństwo - w nowozelandzkim Christchurch jest znacznie więcej mężczyzn niż kobiet, ci więc poszukują kandydatek na żony i gospodynie, towarzyszki codziennych trudów życia. Panna Davenport tylko w ten sposób widzi swoje przyszłe życie - nie ma bowiem posagu, który mógłby jej zapewnić przyzwoitego męża w Anglii. Jednak już pierwszy list Howarda sprawia, że serce rwie się w daleką podróż.
Gwyneira również płynie za morze w celu zamążpójścia. Gerald Warden, hodowca owiec z Nowej Zelandii, widzi w niej szansę na polepszenie sytuacji w swoim dworze - w końcu jest córką lorda Silkhama, a do tego zna się na psach pasterskich, jej suczka Cleo jest jedną z najlepszych w całej Walii. Upatruje więc w niej świetną kandydatkę na żonę dla swojego syna Lucasa. Natomiast Gwyneira pali się ku przygodzie, a w nowozelandzkich okolicach pokłada nadzieję na odnalezienie wielu ścieżek, którymi będzie mogła kłusować na swojej ukochanej klaczy Igraine.
Wszystko wydaje się więc przesądzone i po myśli naszych bohaterek. Czy jednak Howard okaże się tym, za którego przedstawiał się w listach? A jak Gwyneirze spodoba się dystyngowany i uczony Lucas Warden? Czy małżeństwa dojdą do skutku i czy poukładają się? I jaką też tajemnicę skrywają Gerald z Howardem?
Powieść już od pierwszej strony urzeka czytelnika niepowtarzalnym, ciepłym stylem autorki. Jest wspaniale napisana, aż nie chce się od niej odrywać, a czytając czytelnik naprawdę traci kontakt z rzeczywistością i odnajduje samego siebie w realiach XIX wieku. Wszystkie szczegóły ówczesnego życia zostały dokładnie opisane - od obyczajów przy stole, po stroje, wystrój wnętrz i najmniejsze detale. Jednocześnie język jest niezwykle barwny i pociągający - chce się czytać więcej i więcej. Akcja toczy się w odpowiednim tempie, raz po raz przenosimy się do wydarzeń z życia Helen i Gwyneiry. Tajemnicze wątki, bardzo powoli odkrywane na kartach książki, budują świetne napięcie. Wszystko to tworzy jedną z najlepszych powieści jakie czytałam przez ostatnie lata.
Ta książka jest pozycją obowiązkową dla miłośniczek sag rodzinnych, dla czytelniczek, które kochają barwne, magiczne opisy, które lubią całkowicie oderwać się od rzeczywistości i przenieść w świat powieści. Powieść jest dopracowana w każdym najmniejszym szczególe, bohaterowie wyraziści, tło malownicze, a akcja spowita odpowiednią dozą napięcia i tajemnicy.
Dawno nie przeżyłam tak wspaniałych chwil przy lekturze.
[http://waniliowe-czytadla.blogspot.com]
Najukochańszym przeze mnie rodzajem książek jest... saga rodzinna. Uwielbiam odkrywać rodzinne sekrety, czytać o codziennych i tych niezwykłych problemach pojawiających się w międzyludzkich relacjach. Najlepiej jeśli do tego wszystkiego dodamy niepowtarzalny urok domu oraz okolicy, w której się znajduje... Saga rodzinna musi mieć w sobie czar. I to wszystko, a nawet więcej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-11-10
Kiedy jesteśmy zdrowi i wszystko nam się jakoś układa w ogóle nie zwracamy uwagi na świat wokół nas. Żyjemy szybko, nie martwimy się o jutro. Dopiero nagła trudna sytuacja może nas zatrzymać i sprowokować do zadania sobie pytania "co dalej?", "dlaczego mnie to spotyka?".
Cami Walker niedługo po ślubie staje przed największą tragedią swojego życia - stwardnieniem rozsianym. Diagnoza totalnie ją zmienia. Z dnia na dzień wpada w coraz większą rozpacz, traci zapał. Wie, że nie ma żadnych leków, które mogą jej pomóc. Że już nic nie będzie jak dawniej, a snute z mężem plany nie ziszczą się, a przynajmniej nie tak jakby sobie tego życzyła.
Na jej drodze staje jednak jej przyjaciółka-uzdrowicielka, która przychodzi z pewnym wyzwaniem: 29 darów w 29 dni. Każdego dnia ofiarować dar komuś lub sobie samej.
Początkowo Cami jest sceptyczna, ale postanawia spróbować. Nawet nie wie jak dobroczynny wpływ na jej życie będzie miał telefon do przyjaciółki, pięć dolarów ofiarowane breakdancerowi czy list z podziękowaniami dla własnej mamy...
Książka "29 Darów" jest pisana w formie pamiętnika Cami. Pamiętnik ten jest jednocześnie skarbnicą refleksji, porad i życiowych wskazówek dla czytelnika. Pokazuje jak w prosty sposób można poprawić sobie nastrój, jak zwyczajny - codzienny - gest, może okazać się dla kogoś czymś niezwykle cennym. Krótkie rozdziały książki inspirują do walki ze swoimi problemami i dają nadzieję, optymizm i wiarę, że coś jednak można zmienić, coś z siebie komuś dać. I że dobro, które ofiarowujemy, nie idzie na marne; że kiedyś do nas wróci, z tego czy z innego źródła.
Lektura "29 Darów, które odmienią Twoje życie" zaowocowała wieloma refleksjami nad moim własnym życiem. Dlaczego w pośpiechu dnia codziennego zapominamy by coś komuś ofiarować? Cami mimo swojej choroby i cierpienia postanowiła podjąć 29-dniowe wyzwanie, aż wreszcie dawanie stało się dla niej nie tylko codzienną rutyną, ale i ulgą w bólu, lekarstwem na smutek i zmartwienia.
Może więc warto zapoczątkować projekt 29 Darów w naszych własnych życiach?
Kiedy jesteśmy zdrowi i wszystko nam się jakoś układa w ogóle nie zwracamy uwagi na świat wokół nas. Żyjemy szybko, nie martwimy się o jutro. Dopiero nagła trudna sytuacja może nas zatrzymać i sprowokować do zadania sobie pytania "co dalej?", "dlaczego mnie to spotyka?".
Cami Walker niedługo po ślubie staje przed największą tragedią swojego życia - stwardnieniem rozsianym....
2012-11-04
Książce "Techniki samorozwoju" poświęciłam znacznie więcej czasu i uwagi niż innym, recenzowanym przeze mnie pozycjom. Dlaczego? Ponieważ postanowiłam naprawdę skorzystać z zawartych w niej porad i wprowadzić je w swoje życie. Nie mam problemów z nauką, ale przyznaję - czasami mam ogromny problem z organizacją czasu czy sposobu/przebiegu nauki. Liczyłam, że ten poradnik mi pomoże. Czytając tą recenzję dowiecie się, czy tak się stało.
Lektura poradnika "Techniki samorozwoju" ma pokazać nam różne metody nauki i zapamiętywania, tworzenia notatek, pomóc w organizacji czasu, zwiększyć naszą koncentrację, a co za tym idzie efektywność każdego podejmowanego na co dzień działania.
Książka jest podzielona na działy tematyczne - dział o selekcjonowaniu informacji, o koncentracji, szybkim czytaniu, technikach uczenia się oraz o ćwiczeniach rozwijających kreatywność.
Co najważniejsze dla mnie w tego typu pozycjach - nie została ona absolutnie napisana w sposób nudny. Pozycja jest ciekawa, napisana w sposób przystępny i kreatywny - jest wzbogacona o wiele ćwiczeń i ciekawostek. Ciekawostki często pomagają lepiej zapamiętać to, co przeczytaliśmy w danym podrozdziale, lub wyjaśniają pewne istotne kwestie. Niektóre z ćwiczeń możemy wykonać szybko - w trakcie czytania danego podrozdziału. Innym musimy poświęcić więcej czasu, wiele z nich jest rozłożona w czasie - część robimy dziś, część jutro, itp. Warto ich nie omijać, a sumiennie wykonać. Są one naprawdę pomocne we wdrażaniu nowo poznanych porad w swoje życie.
Kolejną zaletą książki jest jej ogromna praktyczność. Wiadomo, że nie zapamiętamy wszystkich informacji od razu, na pewno nie zaczniemy stosować wszystkich technik naraz. Możemy spokojnie w każdej chwili wrócić do danego, interesującego nas działu czy podrozdziału i zastosować się do porad lub wykonać ćwiczenia.
Osobiście książka (wraz z zawartymi w niej ćwiczeniami) zdziałała dużo dobrego w moim życiu. Nie tylko zmotywowała mnie do lepszej organizacji i zmian w codziennym postępowaniu - ot choćby takim jak notowanie w kalendarzu czy odpowiedzialne planowanie zakupów czy pracy z blogiem - ale także nauczyłam się efektywniejszego wykorzystywania czasu, tworzenia map myśli, zauważyłam poprawę koncentracji i fakt, że niegdyś męczące i nudzące czynności wykonuję z większym zapałem.
Książkę polecam uczniom liceów, studentom i wszystkim ludziom, którzy chcą nauczyć się efektywnego zarządzania swoją pracą lub nauką, swoimi planami czy nawet swoim hobby! Poradnik ten jest prawdziwą skarbnicą praktycznej wiedzy, która odpowiednio wykorzystana przyczyni się nie tylko do zaoszczędzenia tak ważnego w naszym życiu czasu, ale i podniesienia naszej satysfakcji z dobrze przepracowanego każdego dnia.
[http://waniliowe-czytadla.blogspot.com]
Książce "Techniki samorozwoju" poświęciłam znacznie więcej czasu i uwagi niż innym, recenzowanym przeze mnie pozycjom. Dlaczego? Ponieważ postanowiłam naprawdę skorzystać z zawartych w niej porad i wprowadzić je w swoje życie. Nie mam problemów z nauką, ale przyznaję - czasami mam ogromny problem z organizacją czasu czy sposobu/przebiegu nauki. Liczyłam, że ten poradnik mi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-08-22
Sięgałam po "Statek Magów" z lekkimi oporami. Po pierwsze - nie czytałam pierwszej części ("Dotyk Mroku"), choć nawet na stronie wydawnictwa widnieje zapewnienie, że można go czytać jako zupełnie osobną historię. Po drugie - książka fantasy dla młodzieży napisana przez kobietę i do tego osadzona w polskich realiach... trochę mnie to połączenie odpychało. Jednak po przełamaniu się pochłonęłam "Statek..." z ogromną satysfakcją!
Cała rzecz rozgrywa się w Gdańsku, na płaszczyźnie świata ziemskiego oraz magicznego - tego, którego magiczni ślepcy nie są w stanie zobaczyć. Spotkamy tu Gniewomira Kopacza - krasnoluda prowadzącego sklep z bursztynem i innymi ciekawymi obiektami, młodego czarodzieja Jacka Gawędę, który oprócz swoich magicznych spraw ma na głowie zwykłe ziemskie liceum, zielonowłosą rusałkę Narien, spadkobiercę władcy Wichrowego Dworu - Roberta Malinowskiego, który przez Polskę potrafi przelatywać jako niezwykły piorun kulisty, oraz wiele innych fantastycznych postaci, a wśród nich... zwykłą dziewczynę o imieniu Natalia.
Rudowłose dziewczę właśnie zaczyna naukę w tym samym liceum co Jacek. I nie wiedzieć czemu rodzice zabraniają jej fascynujących wypraw po mieście, a szczególnie na Górę Gradową. Górę, nad którą czarodzieje widzą unoszący się, tajemniczy statek...
Co stanie się tym razem, gdy w świecie czarodziejów pojawi się wielki mag Włast? Dlaczego Mroki kradną magiczne przedmioty i kim jest ten, który wygląda jak Jacek? W co wplącze się Natalia i kim naprawdę się okaże?
"Statek Magów" napisany jest lekko i ze wspaniałym pomysłem. Autorka buduje nowy magiczny świat, dobrze przemyślany i niesamowicie fascynujący. Świat ten ma własną historię, własne magiczne stworzenia i własną duszę, która potrafi urzec czytelnika tak, że nie chce się stamtąd wracać.
Pani Dorota Wieczorek stara się nie pozostawiać niedopowiedzeń. Wyjaśnia zdarzenia, funkcję magicznych przedmiotów i stara się dobrze nakreślić historię i zależności zachodzące w opowieści. Nawiązania do poprzedniej części są tak nieznaczne, że można spokojnie czytać drugi tom jako osobny. Ale z drugiej strony powieść zaciekawiła mnie do tego stopnia, że chętnie sięgnę po tom pierwszy - w zasadzie część druga wcale nie jest aż takim "spoilerem".
Dopracowane są też charaktery postaci. Każda z nich jest wyrazistą i osobną jednostką, co dla mnie jako czytelniczki jest naprawdę ważne. Nie lubię siedzieć nad dialogami i zastanawiać się "a kto to powiedział?".
Książkę czyta się z przyjemnością. Na stronie wydawnictwa jest polecana czytelnikom od 13. roku życia, jednak ja, jako 22-latka jestem żywym przykładem na to, że może do reszty wciągnąć dużo starszych czytelników, zarówno tych obytych ze światem fantasy, jak i dopiero początkujących.
Ogromna dawka humoru i uroku to kolejny niezbity atut tej książki. Nie sposób czytając nie zauważyć i nie odczuć ciepła jakie płynie ze "Statku Magów".
Zdecydowanie polecam "Statek" wszystkim czytelnikom. Warto sięgnąć też po pierwszą część "Dotyk Mroku" - ja również mam w planach wkrótce to uczynić.
Sięgałam po "Statek Magów" z lekkimi oporami. Po pierwsze - nie czytałam pierwszej części ("Dotyk Mroku"), choć nawet na stronie wydawnictwa widnieje zapewnienie, że można go czytać jako zupełnie osobną historię. Po drugie - książka fantasy dla młodzieży napisana przez kobietę i do tego osadzona w polskich realiach... trochę mnie to połączenie odpychało. Jednak po...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-10-30
Wydawało mi się, że "Lato w Zatoce Aniołów" nie będzie niczym innym jak współczesnym romansem, lekką powieścią na jesienne wieczory. Myliłam się - z pewnością nie sklasyfikowałabym tej książki jako romans. Czytanie jej przyniosło bardzo wiele emocji - napięcie, lęk, zaciekawienie, ulgę, smutek, w niektórych momentach wypieki na twarzy...
Zatoka Aniołów staje się coraz bardziej tajemniczym miejscem. W internecie krąży filmik ukazujący anioły krążące wokół klifu, na skałach pojawiają się dziwne symbole, który każdy człowiek odbiera inaczej - widzi w nich coś sobie bliskiego. Mimo to miasteczko jest spokojne, żyje swoim cudownie harmonijnym życiem i starą legendą o nieodnalezionym wraku statku, którego nieliczni rozbitkowie osiedlili się w tych okolicach. Ale ten spokój zostaje zakłócony - młoda dziewczyna w ciąży próbuje popełnić samobójstwo, aby... sprawdzić, czy anioły ją uratują. Rzeczywiście zostaje uratowana, ale nie przez anioły, a główną bohaterkę książki - Jennę.
Jenna jest z pozoru zwyczajną kobietą, matką samotnie wychowującą dziecko - córeczkę Lexie. Sprowadziły się do Zatoki Aniołów niedawno, raczej unikają kontaktów z mieszkańcami i są zdystansowane i skryte. Kiedy w Zatoce pojawia się dziennikarz Reid Tanner, aby opisać historię aniołów, od razu widzi, że z Jenną jest coś nie tak - przed czymś ucieka, czegoś się boi, kryje jakiś mroczny sekret. A jego dziennikarski dryg i... męski zew nie dają za wygraną - musi dowiedzieć się kim tak naprawdę jest ta kobieta.
Oprócz głównego wątku Jenny i Lexie mamy w książce do czynienia z małymi dramatami i historiami innych mieszkańców miasteczka. Odkrywamy smutną przeszłość dziennikarza Tannera, mierzymy się z trudnym związkiem wraz z policjantem Joe Silveirą, doktor Charlotte Adams zmaga się z duchami przeszłości i ciężką sytuacją swej matki, Kara i jej mąż Colin oczekują narodzin pierwszego dziecka... a wszystko to scalone jest ze sobą jak patchwork. Patchwork, który jest sztandarem Zatoki Aniołów - od pokoleń szyją go tu lokalne kobiety. Całość nie istnieje bez osobistych, odrębnych kawałków...
Barbara Freethy mistrzowsko połączyła w swej powieści wątki kryminalne, sensacyjne, tajemnicze, miłosne, a także obyczajowe. Miasteczko i jego mieszkańcy są bardzo wyraziści, bohaterowie mają swoje odrębne charaktery i historie, doświadczenia, które ich kształtowały. Przy lekturze "Zatoki Aniołów" nie sposób się nudzić - każdy rozdział trzyma w napięciu i bardzo powoli odsłania kolejne kawałki układanki. Jeżeli oczekujemy, że wszystko się rozwiąże na ostatniej stronie - mylimy się. Autorka odpowiednio dozuje czytelnikowi informacje, tak, że z pewnością po zamknięciu książki ze zniecierpliwieniem sięgnie po drugą część - "Na Cienistej Plaży".
Książkę polecam osobom lubiącym trzymające w napięciu tajemnice - kryminalne i nadprzyrodzone. "Zatoka" zapewni Wam masę emocji i wrażeń - przeniesie do niemal magicznego miejsca, gdzie odkryjecie, że jak wielu ludzi, tyle historii. Będziecie razem z kobietami miasteczka tkały kolorowy i niezwykły patchwork - patchwork ludzkich dramatów, radości i docierania do samych siebie.
[http://waniliowe-czytadla.blogspot.com]
Wydawało mi się, że "Lato w Zatoce Aniołów" nie będzie niczym innym jak współczesnym romansem, lekką powieścią na jesienne wieczory. Myliłam się - z pewnością nie sklasyfikowałabym tej książki jako romans. Czytanie jej przyniosło bardzo wiele emocji - napięcie, lęk, zaciekawienie, ulgę, smutek, w niektórych momentach wypieki na twarzy...
Zatoka Aniołów staje się coraz...
2012-10-20
Biorąc do rąk tę książkę, patrząc na okładkę i sądząc po tym co czytałam i słyszałam o autorce - liczyłam na zwykły romans, może napisany trochę lepiej niż te przeciętne. Myliłam się i to bardzo. Romans jest tu tylko tłem dla trudnej i poplątanej historii.
Jessie Ryder jest fotografką, która zawsze lubiła ryzyko. Chłonęła życie pełną piersią podróżując i zdobywając najwyższej klasy materiał zdjęciowy dla znanych pism. Jej domeną jest fotografowanie krajobrazów. Ludzi - a przede wszystkim swoją dużą rodzinę - amatorsko fotografuje jej siostra Luz. Między nimi od 16 lat narasta niewypowiedziany konflikt - Lila. Córka Jessie, którą zaraz po porodzie oddała pod opiekę Luz. Na domiar złego jej adopcyjny ojciec Ian - mąż Luz - jest też jej ojcem biologicznym. Jessie nie powiedziała nikomu.
Ale teraz nastał czas by wszystko zmienić, bo życie przewraca się do góry nogami. Jessie cierpi na chorobę, przez którą niedługo straci wzrok. Nie pozostało jej nic innego jak jechać w rodzinne strony by ostatni raz zobaczyć córkę...
Susan Wiggs opowiada nam historię o trudnym rodzinnym konflikcie. O dwóch siostrach połączonych dramatyczną tajemnicą, o ich długim docieraniu do siebie. Autorka nie tylko skupia się na obecnej sytuacji kobiet, ale też sięga do ich dzieciństwa i niezdrowych relacji z matką, które psychologicznie ukształtowały obie siostry zupełnie inaczej, jak ogień i wodę - Jessie jest porywcza, nieprzywiązana do żadnego miejsca, wciąż za czymś biegnie i czegoś szuka. Luz jest spokojną, odpowiedzialną matką niesfornej czwórki dzieciaków, dobrą żoną i gospodynią. Chce dać dzieciom ciepły dom i stabilność jakiej sama nie miała w ich wieku.
Autorka bardzo dobrze poradziła sobie z kreacją różnorodnych bohaterów - są barwni i wyraziści, wzbudzają emocje. Miejsca, które opisuje mają swój czar i urok - dom Luz jest ciepły, chce się o nim czytać.
Wątek miłosny jest o dziwo tłem - ale i on nie jest sztampowy. Mężczyzna, który pojawi się w życiu Jessie bardzo dużo przeszedł.
Jedyne co mnie w książce rozczarowało to wątek z wyjawieniem Lili prawdy o adopcji. Według mnie został bardzo spłycony, a reakcja dziewczyny była dla mnie zaskoczeniem. Zdecydowanie z tak trudnego momentu można było wyciągnąć zdecydowanie więcej.
"Zanim nadejdzie ciemność" jest powieścią o dwóch różnych kobietach, o ich ciemnym sekrecie i drodze do siebie. O miłości sióstr, miłości do rodziny, do córki... a także o utracie miłości. O odnajdywaniu siebie, własnej drogi i sensu życia w najmniej oczekiwanym momencie i w najmniej oczekiwany sposób.
Mimo poważnych i skomplikowanych tematów jakie podnosi ta pozycja, jest to książka dość lekka i przyjemna. Czyta się ją szybko i wbrew temu, że przynosi wiele refleksji - można się przy niej odprężyć. A także wzruszyć. Kilka zdań pod koniec książki nieoczekiwanie przyniosło mi łzy.
Polecam wszystkim, którzy szukają książki niebanalnej w kategorii lekkiej literatury kobiecej. Osobom lubiącym opowieści rodzinne i historie miłosne. Czytelnikom, którzy nie boją się prozy życia.
[http://waniliowe-czytadla.blogspot.com]
Biorąc do rąk tę książkę, patrząc na okładkę i sądząc po tym co czytałam i słyszałam o autorce - liczyłam na zwykły romans, może napisany trochę lepiej niż te przeciętne. Myliłam się i to bardzo. Romans jest tu tylko tłem dla trudnej i poplątanej historii.
Jessie Ryder jest fotografką, która zawsze lubiła ryzyko. Chłonęła życie pełną piersią podróżując i zdobywając...
2012-07-29
Książka o Fridzie Kahlo, znanej malarce, ukazała się nakładem wydawnictwa Zielona Sowa w serii Syreny, która obejmuje trzy książki o słynnych kobietach feministkach - Fridzie, Virginii Woolf oraz Indirze Gandhi. Pozycje te są krótkimi, fabularyzowanymi biografiami silnych kobiet, które swoim życiem i działalnością zmieniły cząstkę świata.
Fridę w książce Vanny Cerceny poznajemy jako małą dziewczynkę. Śledzimy jej dorastanie, trud pogodzenia się z ciężką chorobą, pierwsze zauroczenie, rewolucyjne i buntownicze myśli, tragiczny w skutkach wypadek, rosnące zainteresowanie komunizmem, rozwój jej talentu. Cała biografia jest barwną opowieścią, przeglądem najważniejszych wydarzeń w życiu tej niezwykłej kobiety. Historia malarki jest przedstawiona w pigułce, jednak nie brak w niej dynamicznych wydarzeń, dramatycznych zwrotów i chwil napięcia.
Książka krótka i wciągająca, napisana prosto i barwnie, działająca na wyobraźnię i budząca emocje. Dodatkowo urozmaicona ilustracjami Mariny Sagony, które idealnie wprowadzają w klimat twórczości Fridy Kahlo. Wplecione w tekst meksykańskie zwroty i słowa również grają tu ogromną rolę.
Według mnie seria Syreny jest wspaniałym pomysłem. Książki przybliżają w przystępny i niezwykle plastyczny sposób życie i działalność ważnych w historii kobiet. Dla wielu młodych osób będą ciekawszą formą ukulturalniania niż czytanie informacji w podręcznikach czy encyklopediach, a dla starszych - relaksującą i pouczającą przygodą. Pozycja bowiem niezwykle wciąga, odrywa od rzeczywistości i pozwala spojrzeć na życie wielkich postaci z bardziej ludzkiej i bliskiej strony.
Warto sięgnąć po książki z tej serii. Swoje spotkanie z Fridą będę wspominać długo i bardzo dobrze.
Książka o Fridzie Kahlo, znanej malarce, ukazała się nakładem wydawnictwa Zielona Sowa w serii Syreny, która obejmuje trzy książki o słynnych kobietach feministkach - Fridzie, Virginii Woolf oraz Indirze Gandhi. Pozycje te są krótkimi, fabularyzowanymi biografiami silnych kobiet, które swoim życiem i działalnością zmieniły cząstkę świata.
Fridę w książce Vanny Cerceny...
2012-10-11
Jonathan Langley jest człowiekiem zgorzkniałym i daleko mu do bycia sympatycznym. Rzuca nieprzyjemne komentarze na temat swoich sąsiadów, jego ton i postawa wobec pocztowego posłańca pozostawia wiele do życzenia. Ale pan Jonathan nie zawsze był taki. Dawniej był rozchwytywanym i docenianym malarzem, zarabiał krocie. Poróżniony z rodziną otoczył się wieloma przyjaciółmi, którzy mu ją zastępowali. Z nimi spędzał święta i wolne chwile. Cieszył się dostatkiem i wolnością, miał również życiowego partnera i psa. Jednak epidemia dziwnego wirusa sprawiła, że zaczął tracić bliskich - jednego po drugim. Starzeli się, umierali, odsuwali się od siebie. Langleya również dosięgnęła choroba, w wyniku której stracił wzrok.
Lupe jest małą, optymistycznie patrzącą na życie dziewczynką - mimo tego jak ciężkie jest jej życie. Wychowują ją babcia z dziadkiem, rodzice musieli powrócić do Meksyku, z powodu biedy. Dziewczynka mimo tęsknoty za bliskimi jest silna, radosna i żyje pełną piersią.
Co łączy tych dwoje? Oprócz osiedla, na którym mieszkają, połączy ich relacja, która zmieni całkowicie spojrzenie Jonathana na swoje życie.
Ta krótka książeczka z serii "Magia życia" niesie ze sobą bardzo wiele głębi. Mimo niewielkiej objętości jest naładowana ważnymi tematami społecznymi - takimi jak odrzucenie, poczucie wyobcowania, depresja, utrata sensu życia. Cała historyjka o Jonathanie i Lupe jest w moim odbiorze tylko tłem do przekazywanych przez treść wartości - jak patrzeć na świat, by znaleźć w nim piękno? Jak cieszyć się każdym dniem? Jak wnieść do swego życia optymizm i spokój, którego wszystkim nam tak brakuje?
Traktując tę książkę jako przekaz ważnych prawd, można odnaleźć w niej wiele inspiracji. Czytając ją jako zwykłą historię na pewno też obudzi się w nas wiele refleksji. Polecam - czyta się szybko, a bardzo długo się jej nie zapomina.
[http://waniliowe-czytadla.blogspot.com]
Jonathan Langley jest człowiekiem zgorzkniałym i daleko mu do bycia sympatycznym. Rzuca nieprzyjemne komentarze na temat swoich sąsiadów, jego ton i postawa wobec pocztowego posłańca pozostawia wiele do życzenia. Ale pan Jonathan nie zawsze był taki. Dawniej był rozchwytywanym i docenianym malarzem, zarabiał krocie. Poróżniony z rodziną otoczył się wieloma przyjaciółmi,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-10-08
Agnieszka Grzelak jest znana głównie z powieści fantastycznych, m.in. "Herbata Szczęścia", "Córka Szklarki", "Szkoła LaOry" itp. Słyszałam o tych książkach bardzo wiele dobrych opinii (w przyszłości na pewno po nie sięgnę), dlatego zdecydowałam się na lekturę "Francuskiego Patchworku", tym bardziej, że lubię czytać wspomnienia, dzienniki, a Francją jestem oczarowana. Po tej pozycji, a i jej naprawdę zachęcającym opisie (który możecie przeczytać klikając np. na okładkę), spodziewałam się książki-pejzażu, słów pachnących lawendą i ciepłymi croissantami. Nie zawiodłam się!
Wszystko zaczyna się gdy oczarowana Francją 23-letnia Agnieszka ma niepowtarzalną okazję wyjechać wraz z grupą studentów do Paryża na spotkanie wspólnoty z Taize. Ma ochotę na tą niecodzienną wycieczkę nie tylko ze względu na swoją miłość do Francji, ale też aby wyrwać się z przytłaczającej, szarej PRL-owskiej rzeczywistości. Gorliwość popłaca - nie dość, że wyjazd dochodzi do skutku, a Agnieszka ma okazję zwiedzić ukochane miasto i spędzić noc sylwestrową na jego przedmieściach, szczęście dopisuje jej na tyle, że wraz z koleżanką zostają ulokowane w domu przemiłego starszego małżeństwa, co pozwala jej poznać francuskie zwyczaje lepiej niż jej kolegom (którzy z tego co pamiętam stacjonowali w paryskiej szkole). Ciekawość i uczucie do wolnego, malowniczego kraju, w którym ludzie są życzliwi, śmieją się głośno i śpiewają na ulicach (co w Polsce tego okresu było nie do pomyślenia) nie zostają zaspokojone, a jedynie podsycone. Tak zaczynają się Agnieszki wyjazdy i powroty. Agnieszki coraz starszej, bogatszej w doświadczenia, dojrzalszej. Książka pokazuje nie tylko piękno i uroki Francji, ale też drogę Agnieszki od młodej, chłonącej całą sobą świat studentki do dorosłej, świadomej siebie i swoich celów kobiety, żony i matki.
Książka opatrzona jest w nie byle jakie ilustracje - obrazy malowane ręką nikogo innego jak autorki. To dodaje pozycji uroku i... autentyzmu. Bo możemy spojrzeć na Francję nie tylko przez pryzmat słów pani Agnieszki, ale również jej oczami.
Całość podzielona jest na rozdziały/części opowiadające o różnych okresach i różnych powrotach (pobytach, odwiedzinach - jak kto woli) Agnieszki do Francji. Język jest barwny, nastrojowy, klimatyczny - obrazy malowane są nie tylko akwarelą, ale też słowami. Czytając niewątpliwie przeniesiemy się całą mocą wyobraźni w piękne francuskie zakątki, poznamy tamtejsze życie, architekturę, zabytki i czarujące miejsca. Autorka oprócz przenoszenia nas w przeszłość i opisywania swoich dawnych odczuć, wtrąca kursywą akapity pisane z teraźniejszej perspektywy, ukazujące jej obecny stosunek i postawę wobec tego co zobaczyła, czego zakosztowała, co przeżyła.
"Francuski Patchwork" nie tylko relaksuje, ale też uczy. Z książki można się dowiedzieć naprawdę wielu ciekawostek. Ponadto jej wspaniały, ciepły klimat wspaniale poprawia humor.
Polecam miłośnikom literatury podróżniczej, osobom zakochanym we Francji lub po prostu lubiących poznawać nowe miejsca, czytelnikom, którzy chcą odpocząć przy naprawdę ciekawej i wartościowej lekturze. Ja jestem absolutnie zaczarowana.
Agnieszka Grzelak jest znana głównie z powieści fantastycznych, m.in. "Herbata Szczęścia", "Córka Szklarki", "Szkoła LaOry" itp. Słyszałam o tych książkach bardzo wiele dobrych opinii (w przyszłości na pewno po nie sięgnę), dlatego zdecydowałam się na lekturę "Francuskiego Patchworku", tym bardziej, że lubię czytać wspomnienia, dzienniki, a Francją jestem oczarowana. Po tej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Do książek okrzyczanych i popularnych podchodzę z pewną nutą rezerwy. Mój stosunek do tego typu pozycji zmienił się po wielkim "bum" na sagę Zmierzchu. Zraziłam się nie tylko do popularnych serii, ale też do książek z akcentem paranormalnym, obfitujących w fantastyczne stworzenia. Do "Cinder" również podeszłam ostrożnie, jednak z nadzieją - chyba nie bez powodu została nominowana do najlepszej książki 2012 w kategorii "young adult fantasy & sf" na portalu Goodreads.
Nowy Pekin po IV Wojnie Światowej. W codziennym życiu oprócz wysoko zaawansowanej techniki ludziom pomagają roboty-androidy. Cinder - młoda i zdolna dziewczyna parająca się profesją mechanika - jest inna niż wszyscy. W połowie ludzka, w połowie mechaniczna - jest cyborgiem. Wersja wydarzeń, w którą wierzy od dawna jest taka, że awiar, którym podróżowała ze swoimi rodzicami uległ wypadkowi. Aby ją ratować trzeba było przeprowadzić ciężką operację połączenia resztek jej ciała ze zmechanizowanym systemem. Są jednak plusy. Cinder wie, kiedy ktoś kłamie.
Od lat mieszka z przybraną matką Adri i dwoma siostrami - Pearl i Peony, a jedynymi przyjaznymi jej istotami są ta ostatnia, oraz jej ukochany android Iko. Jednak wszystko się zmienia, kiedy przyjmuje zlecenie naprawienia robota należącego do księcia Kaia (za którym szaleje cała żeńska część Nowego Pekinu), w mieście wybucha dziesiątkująca społeczeństwo nieuleczalna zaraza lutemosis, a na Ziemię, w celach zawarcia sojuszu poprzez małżeństwo z księciem Kaiem przybywa okrutna Lunarka, królowa Księżyca - Levana.
Oczywiste jest nawiązanie do Kopciuszka - osierocona Cinder, poniewierana przez przybraną matkę i starszą siostrę, zmuszana do pracy za pieniądze, których nigdy nie zobaczy, bo idą na potrzeby "gospodarstwa domowego", w końcu nawet jej odkręcana stopa, która sprawia tyle problemów. Autorka w bardzo ciekawy sposób zainspirowała się klasyczną baśnią, by stworzyć ciekawą, pełną nieoczekiwanych zdarzeń historię.
Główna bohaterka jest bardzo dobrze zbudowaną postacią. Ma specyficzny, indywidualny charakter, tok myślenia i zachowania. Kreacja bohaterów wypadła autorce naprawdę świetnie. W przeciwieństwie do pierwowzoru, czyli baśni, nie znajdziemy tu postaci czarno-białych (no, może póki co nie licząc Levany) - wydawałoby się, że książę Kai będzie nieskazitelny, a opiekunka prawna Cinder - Adri - do szpiku zła i wyrachowana. Jednak oboje przeżywają różne emocje, co czyni ich postaci barwnymi i nieliniowymi.
Udanym przedsięwzięciem okazało się też osadzenie historii w przyszłości - świecie pełnym elektroniki, futurystycznych technologii i rozwiązań. Tego najbardziej się w książce obawiałam, a środowisko stworzone przez autorkę jest teraz według mnie jej największym atutem!
"Cinder" jest zarazem smutną, tajemniczą jak i ciepłą pozycją. Wciąga od pierwszych stron dając czytelnikowi wiele niejasnych momentów i pole do wyciągania własnych wniosków. Rozwiązania jednego z najważniejszych wątków domyśliłam się już po przeczytaniu 30% książki. Wbrew moim obawom absolutnie nie zniszczyło to satysfakcji z czytanej książki - zakończenie zwaliło mnie z nóg i teraz z ogromną niecierpliwością czekam na kolejną część! Pisząc to nadal nie mogę wyjść z szoku, że ta historia potoczyła się w ten sposób...
[http://waniliowe-czytadla.blogspot.com]
Do książek okrzyczanych i popularnych podchodzę z pewną nutą rezerwy. Mój stosunek do tego typu pozycji zmienił się po wielkim "bum" na sagę Zmierzchu. Zraziłam się nie tylko do popularnych serii, ale też do książek z akcentem paranormalnym, obfitujących w fantastyczne stworzenia. Do "Cinder" również podeszłam ostrożnie, jednak z nadzieją - chyba nie bez powodu została...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to