-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
2017-10-02
2018-09-25
FABUŁA
"Obserwuję Cię" Teresy Driscoll, opowiada o florystce, Elle Longfiel, która w pociągu spotyka dwóch mężczyzn podrywających piękne dziewczyny, Annę i Sarah. Odczuwa ona jednak pewien dyskomfort w momencie, w którym odkrywa, że Ci dwaj przed momentem opuścili więzienie. Opuszcza przedział i próbuje pozbyć się chęci zadzwonienia do matki jednej z nastolatek. Jednak gdy nazajutrz okazuje się, że Anna zaginęła, bez zastanowienia zgłasza się na policję. Po roku, gdy sprawa ucichła, a po zaginionej dalej nie ma śladu, Elle zaczyna otrzymywać pogróżki, których autor chcę przekazać jej, że ją obserwuje i nie może czuć się bezpiecznie.
Inni ludzie zrobią dokładnie to, co i ty powinnaś od samego początku. Będą pilnować własnego nosa.
OPINIA
Wiele zachwytów, praktycznie ani jednej złej opinii i niestety ja, która tych zachwytów nie podziela. Sięgając po "Obserwuję Cię" miałam otrzymać pozycję niemal doskonałą, świetny wciągający thriller psychologiczny, od którego nie będę potrafiła się oderwać. Niestety do doskonałości książce zabrakło wiele, a to, co miało sprawić, że nie odstawię powieści ani na moment niestety zawiodło. Natomiast to, czego nie mogę jej zarzucić to różnorodność i wielowątkowość. Problem pojawia się jednak wtedy, kiedy tej różnorodności jest po prostu za dużo. Rozdziały opowiadane przez wielu bohaterów to coś, co zdecydowanie lubię, dzięki temu bardziej się z nimi zżywam. Jednak gdy historia opowiadana jest przez pięć osób, a w pewnym momencie nawet przez siedem, to zdecydowanie znacznie prościej jest się pogubić w fabule, szczególnie w sytuacji, gdy każdy z rozdziałów kończy się clifhangerem, a zamiast jakiejkolwiek odpowiedzi, z każdą kolejną stroną otrzymujemy jeszcze więcej więcej pytań.
To co na początku intrygowało, wydawało się genialnym zabiegiem, który ma przyciągnąć czytelnika i nie puszczać aż do ostatniej strony, później zaczęło frustrować. Zakończenie, które zaserwowała nam autorka, jest jednym z tych, na które nie moglibyśmy wpaść, nawet gdybyśmy bardzo chcieli. Tutaj podobnie jak w "Nieodnalezionej" Remigiusza Mroza, ktoś po prostu za bardzo przekombinował. Nie chcę jednak zbyt krytycznie oceniać "Obserwuję Cię", między innymi dlatego, że jest ona debiutem Teresy Driscoll, a jak wiadomo w stosunku do debiutu powinniśmy stosować odrobinę odmienną skale i wybaczać drobne niedociągnięcia. Po tej powieści nie możemy oczekiwać wybitnego stylu, autorka posługuje się językiem prostym, nieskomplikowanym, który zdecydowanie przyciąga potencjalnego czytelnika oczekującego po prostu rozrywki.
Narracja, jak to zwykle bywa prowadzona jest w trzeciej osobie, za wyjątkiem postaci Elle, która swoją historię opowiadała sama, z własnej perspektywy. Miało to tym bardziej podkreślić znaczenie jej roli, oraz jednoznacznie wskazać na to, że to właśnie ona jest główną bohaterką powieści. Zabieg ten, który notabene uważam za udany, jest często spotykany w książkach, w których postaci jest więcej niż jedna. Jeśli jednak mowa konkretnie o kreacji bohaterów, to tutaj też nie mogłabym się do niczego przyczepić, ponieważ w tym aspekcie autorka poradziła sobie świetnie, tworząc wielowymiarowe postacie. Samo zakończenie, które jak wcześniej wspominałam należy do tych bardzo udziwnionych, miało za zadanie przede wszystkim wodzić czytelnika za nos i wyprowadzać go z błędu jakim było przekonanie, że przejrzał autorkę na wylot.
PODSUMOWANIE
Problem z kłamaniem jest taki, że trzeba pamiętać szczegóły tego kłamstwa, aby za każdym razem do siebie pasowały.
Kolejny raz już przekonałam się, że pozycja głośnie reklamowana, uznawana za genialną w swym gatunku okazuje się marnym przeciętniaczkiem. Zastanawia mnie dlaczego wydawnictwa tak wiele wysiłku wkładają w promocję książek niczym niewyróżniających się, podczas gdy te naprawdę dobre takiej szansy nie otrzymują. "Obserwuję Cię" to taki tytuł, który można przeczytać, gdy nie oczekujemy fajerwerków, ale czy nie warto zadać sobie pytania "po co"?
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuje serwisowi CzytamPierwszy
FABUŁA
"Obserwuję Cię" Teresy Driscoll, opowiada o florystce, Elle Longfiel, która w pociągu spotyka dwóch mężczyzn podrywających piękne dziewczyny, Annę i Sarah. Odczuwa ona jednak pewien dyskomfort w momencie, w którym odkrywa, że Ci dwaj przed momentem opuścili więzienie. Opuszcza przedział i próbuje pozbyć się chęci zadzwonienia do matki jednej z nastolatek. Jednak gdy...
2018-01-07
Kolekcja nietypowych zdarzeń to zbiór siedemnastu opowiadań, autora którego nie trzeba nikomu przedstawiać. Jednak tym razem dwukrotny zdobywca Oskara postanowił pokazać się światu z zupełnie innej strony, już nie jak wcześniej z wielkiego ekranu, a tym razem jako autor opowiadań zatytułowanych "Kolekcja nietypowych zdarzeń". Czy w pisaniu jest tak dobry jak w odgrywaniu kolejnych klasowych ról?
Od Toma Hanksa otrzymaliśmy opowiadania, które na pozór nie łączy nic. Bo co miałoby łączyć chłopca, który pierwszy raz w życiu leciał awionetką, z czwórką przyjaciół, która postanowiła polecieć w kosmos, oprócz faktu, że postanowili wznieść się ponad chmury, a Ci drudzy nawet jeszcze wyżej. Tak samo, jak na pozór nic nie wiąże Sue Gelibe, niespełnionej zawodowo aktorki, z 61-letnim Berttem Allenberry'em, który sześć razy z rzędu, każdorazowo za sześć milionów dolarów, wybiera się na 22-godzinną podróż do Nowego Jorku, co nie byłoby niezwykłe, gdyby nie fakt, że bohater przenosi się do roku tysiąc dziewięćset trzydziestego dziewiątego, po to aby w takiej samej sytuacji spotkać i spędzić czas z piękną młodą kobietą . Jednak gdzieś pomiędzy wierszami, czasami widoczna bardziej, czasami mniej, czasami na pierwszym planie, czasami nawet nie na drugim, ukryta jest maszyna do pisania. A jak powszechnie wiadomo, albo i nie, Tom Hanks jest ich zapalonym miłośnikiem. To właśnie motyw maszyny do pisania sprawia, że istnieje jednak coś co stanowi część wspólną dla wszystkich opowiadań, a przed każdym nowym rozdziałem, dzięki zdjęciom możemy zobaczyć o jakich maszynach dokładnie pisze autor.
Moja opinia
Sięgając po książkę nie wiedziałam czego się spodziewać, początkowo czytanie szło mi bardzo opornie, miałam ochotę odrzucić książkę w kąt i już do niej nie wracać. Ogromny błąd popełniłam próbując przeczytać wszystkie opowiadania w jeden wieczór, dlatego teraz myślę, że dużo lepiej byłoby gdybym czytanie sobie po prostu dawkowała. Być może jest to wina tłumaczenia, być może nie, ale przez pierwsze kilkadziesiąt stron miałam problem z wciągnięciem się w lekturę. Nawet na swoim Instagramie napisałam, że męczę się z Tomem Hanksem. Jednak im dłużej czytałam, tym bardziej zaczynałam zmieniać zdanie i przekonywać się do treści, uznając, że to co czytam wcale nie jest aż takie złe.
Ciągle jednak mam wrażenie, że opisywane historie są niedokończone, jak gdyby autor nie miał pomysłu na zakończenia swoich opowiadań. Zdarzyło mi się również dwa razy pogubić w opowiadaniach, ponieważ w przypadku opowiadania "Trzy tygodnie męki" oraz "Alan Bean i czwórka" nazywanie bohaterów tymi samymi imionami ma sens, ponieważ historia dotyczy tej samej grupy przyjaciół, tak w przypadku głównego bohatera "Witaj na Marsie" oraz brata chłopca z opowiadania "Niezwykły weekend" takie samo imię sprawiło, że te dwie historie czytałam dwa razy aby sprawdzić czy nie przegapiłam jakiejś analogii. Zdaję sobie sprawę, że to zwykłe czepialstwo i szukanie dziury w całym, jednak spowodowało to u mnie sporą dezorientację.
Istnieje jeszcze jedna kwestia, która bardzo mi się nie spodobała, i nie mam na myśli treści samej książki, ale informacji, która ma przyczynić się do wypromowania pozycji. Wydawca pisząc blurb postanowił spłycić dorobek Toma Hanksa tylko i wyłącznie do roli Forresta Gumpa, oczywiście nie oczekuję, że należy od razu wypisywać całą filmografię autora, ale ograniczając się do film z 1994 roku, który nie jest jedynym, dzięki któremu Toma pokochaliśmy, i który uczynił go gwiazdą światowego kina, jest w pewien sposób krzywdzący i lekceważący. Oczywiście nie ujmując tutaj jego bardzo dobrejg gry aktorskiej w tym filmie. Test "Pokochaliście go jako Forresta Gumpa, teraz pokochacie go jako pisarza" moim zdaniem nie oddaje klasy samego autora, który zasłynął również z wielu innych roli. Dla mnie to po prostu bardzo żenujące.
Jednak pomimo tych dwóch aspektów, które w ogólnym rozrachunku nie mają dużego wpływu na ocenę całej treści, książkę odebrałam bardzo pozytywnie, dostarczyła mi rozrywki na kilka zimowych wieczorów, a historia Sue Gliebe, aktorki, która straciła nadzieję, na spełnienie marzeń w Nowym Jorku, zapisała się jako moje ulubione opowiadanie "Kolekcji nietypowych zdarzeń", do którego z chęcią wrócę jeszcze nie raz.
Podsumowanie
Toma Hanksa jako aktora zna każdy, tym razem jednak dostaliśmy szansę poznania go jako pisarza. W swoim zbiorze opowiadań "Kolekcja nietypowych zdarzeń" wykreował siedemnaście różnych historii, których z pozoru nie łączy nic, jednak to właśnie ukryty w treści motyw maszyny do pisania stanowi pomost dla tych wszystkich historii. Bohaterowie, których stworzył Tom są różnorodni, tak samo jak historie które każdy z nich opowiada. Nie można wyznaczyć konkretnych gatunków, w których zostały napisane opowiadania, i właśnie to czyni je naprawdę wyjątkowymi, ponieważ zarówno wielbiciele gatunku science fiction, czy tacy którzy lubują się w powieściach obyczajowych a nawet wojennych znajdą w nich coś dla siebie. Również czas akcji poszczególnych opowiadań charakteryzował się dużą rozpiętością, dzięki czemu z każdą kolejną historią mieliśmy szansę trafić czy to do Nowego Jorku w roku tysiąc dziewięćset trzydziestym dziewiątym, czy spędzić Wigilię tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego trzeciego roku z rodziną Beuell, a nawet przenieść się do niedalekiej przyszłości.
Jestem pewna, że gdyby tej pozycji nie napisał Tom Hanks, tylko inny nieznany dotąd autor, książka również miałaby duże szanse na wydanie, dlatego krzywdzące byłoby tutaj stwierdzenie, że pozycja trafiła na rynek czytelniczy tylko dlatego, że napisał ją znany człowiek. Być może nie jest to wybitny zbiór opowiadań, który ma szansę zostać okrzyknięty najlepszą książką zeszłego roku, ale gdybym książkę przeczytała wcześniej, jeszcze przed świętami, to z pewnością uznałabym ją za bezpieczny prezent do podarowania każdemu. Historie, o których możemy przeczytać są tak uniwersalne, a treść, forma i styl tak różnorodne, że każdy z pewnością znajdzie coś dla siebie.
www.czytampierwszy.pl
Kolekcja nietypowych zdarzeń to zbiór siedemnastu opowiadań, autora którego nie trzeba nikomu przedstawiać. Jednak tym razem dwukrotny zdobywca Oskara postanowił pokazać się światu z zupełnie innej strony, już nie jak wcześniej z wielkiego ekranu, a tym razem jako autor opowiadań zatytułowanych "Kolekcja nietypowych zdarzeń". Czy w pisaniu jest tak dobry jak w odgrywaniu...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-07-13
2018-07-10
2018-02-08
O książce
Niespełna osiemnastoletnia Ellamara od trzech lat prowadzi bloga, jej pasją jest czytanie i recenzowanie książek. Dzięki blogowaniu poznaje wiele wspaniałych osób, a jedną z nich jest Cinder, jej tajemniczy blogowy przyjaciel. Jednak pewnego dnia, w drodze na czterodniowy wypad na narty, ona i jej mama ulegają wypadkowi samochodowemu. Mama Elli ginie, a ona doznaje poważnych obrażeń, w efekcie czego siedemdziesiąt procent jej ciała jest poparzone. Po ośmiu miesiącach przebywania w szpitalu i po wielu operacjach, Ella trafia pod opiekę kogoś, kto zostawił ją gdy miała osiem lat. Teraz jej ojciec ma już nową rodzinę, tylko czy znajdzie się w niej miejsce również dla Elii?
Moja opinia
"Naprawdę byliśmy jak Cinder i Ella. Ja - zwykła dziewczyna, a on - książę z bajki"
"Cinder i Ella" z pewnością nie jest opowieścią rodem z bajki, przepełnioną szczęściem i cukierkową miłością. Jest ona pełna bólu zarówno tego fizycznego jak i psychicznego, wynikającego z poczucia straty i braku zrozumienia ze strony bliskich. Kiedy nie pomagają tłumaczenia, błagania czy prośby, a pozostaje jedynie żal, trzeba walczyć z całych sił o to, by znów odzyskać siebie.
Ellamara nigdy nie była szarą myszką, była piękną, pewną siebie dziewczyną, która realizowała swoją pasję. Po wypadku przeżyła załamanie, nie potrafiła odnaleźć się w nowym środowisku, a siostry i nowa żona taty nie ułatwiały jej tego. Dla wszystkich liczyło się tylko to, jak wygląda, a nie to, co kryło się głęboko pod jej bliznami. W szkole nie było łatwiej. Pomimo, że trzymała się na uboczu, inni ciągle przypominali jej jak teraz wygląda, śmiejąc się, szydząc i wytykając palcami. Jedyną szansą na powrót do normalności było pisanie bloga i ponowne skontaktowanie się z Cinderem, tajemniczym blogowym przyjacielem. Dla czytelnika to, kim jest Cinder nie stanowi tajemnicy, bowiem narracja w książce prowadzona jest z dwóch perspektyw, z punktu widzenia Elli i właśnie jego. To niezwykle pewny siebie, niezależny i oryginalny bohater, który tak jak Ella swoją pasję odnalazł w książkach. Bohaterowie nigdy się nie spotkali, jednak występująca pomiędzy nimi chemia jest niemal namacalna, a wzajemne przekomarzanie się i sprzeczki o ulubionej książce nadają tej opowieści niezwykłego smaczku.
Tym, co właśnie wyróżnia tę książkę od innych młodzieżówek, jest względny realizm, który pomimo utartych schematów, pozwala czytelnikowi uwierzyć, że podobna sytuacja mogłaby mieć miejsce. Sposób w jaki Kelly Oram opisała sytuacje Elli, jej poczucie straty, dialogi pomiędzy siostrami i potyczki słowne pomiędzy Cinderem i Ellą, wywołały u mnie wachlarz przeróżnych emocji i sprawiły, że nie potrafiłam oderwać się od książki. Czytając niejednokrotnie w moich oczach pojawiały się łzy, a to w moim przypadku nie zdarza się zbyt często. Nie sądziłam również, że podczas czytania tej książki, będę płakać, śmiać się i złościć w tym samym czasie.
Ale żeby nie było zbyt kolorowo, znajdziemy tutaj parę niedociągnięć i przerysowań. Mianowicie nie sposób uwierzyć w aż taką bezwzględność innych w stosunku do wyglądu głównej bohaterki. Rozumiem, że to na potrzeby fabuły stworzono obraz okrutnych i bezwzględnych "bajkowych sióstr" Kopciuszka, jednak, może wynika to z mojego wyidealizowanego postrzegania świata, ludzie nie są aż tacy okrutni. A brak wyczucia, delikatności, empatii i współczucia oraz chęci niesienia jakiejkolwiek pomocy był w domu Coleman'ow na porządku dziennym. Również sam koniec powieści moim zdaniem jest zbyt przesłodzony. Jednak nie należy zapominać, że jest to historia o miłości dwóch nastolatków. Pomimo tych aspektów, moim zdaniem książka jest niesamowicie piękna i warta uwagi.
Podsumowanie
"Cinder i Ella" to podobno historia o współczesnym Kopciuszku. Podobno, ponieważ daleko jej do magicznej i bajkowej opowieści, którą znamy z dzieciństwa. Zamiast tego czytelnik otrzymuje epistolarną opowieść o stracie, cierpieniu i zrozumieniu. Próbę odnalezienia sensu dalszej egzystencji, kiedy straciliśmy prawie wszystko, która okraszona jest piękną historią miłosną, o której każda z nas marzy. Z czystym sumieniem powiem, że jest to jedyna książka, która wywołała u mnie zarówno łzy wzruszenia, jak i szeroki uśmiech. Zdecydowanie jest to pozycja warta zarwania nocy, ponieważ takie historie nie zdarzają się często. Rzadko kiedy takie pozycje zakończone są tak dobrym przesłaniem, że to co najpiękniejsze nie znajduję się na zewnątrz, a właśnie pod skorupą. "Cinder i Ella" na pewno złamie wam serce na miliony kawałków, po to, aby później je poskładać. Książka w swojej kategorii zasługuje na miano najlepszej młodzieżówki jaką kiedykolwiek czytałam.
O książce
Niespełna osiemnastoletnia Ellamara od trzech lat prowadzi bloga, jej pasją jest czytanie i recenzowanie książek. Dzięki blogowaniu poznaje wiele wspaniałych osób, a jedną z nich jest Cinder, jej tajemniczy blogowy przyjaciel. Jednak pewnego dnia, w drodze na czterodniowy wypad na narty, ona i jej mama ulegają wypadkowi samochodowemu. Mama Elli ginie, a ona...
2017-11-07
Dwoje różnych bohaterów, z jednej strony pewny siebie, przystojny i arogancki Jack Carter, jako gwiazda drużyny baseballowej zawsze dostaje czego chce, a już na pewno sprawdza się to w przypadku zdobywania dziewczyn, których wiele, o wiele za wiele. Z drugiej strony mamy Cassie Andrews, pełną pasji, spokojną dziewczynę ukrytą po drugiej stronie obiektywu, która pomimo wielu rozczarowań realizuje swoje marzenia.
Bohaterka po dwóch latach studiowania na innej uczelni, trafia na college, w którym uczy się również jej przyjaciółka. Jak to zwykle w amerykańskich historiach bywa, wybierają się na imprezę do bractwa, gdzie Cassie zostaje zauważona przez tamtejszego playboya Jacka Cartera. Dziewczyna stanowczo odmawia spotkania z nim, obiecuje trzymać się od niego z daleka, jednak sportowiec nie odpuszcza. Czy Cassie ulegnie urokowi Jacka ? Czy pokonają wszelkie przeciwności losu aby mimo wszystko być razem?
Moja opinia
Nie chcę tutaj mydlić oczu i owijać w bawełnę...ta książka nie spodoba się każdemu.
Chciałam odpocząć od bardziej wymagającej literatury, dlatego właśnie zachęcona pozytywnymi recenzjami i bardzo dobrym marketingiem postawiłam na tę pozycję. Chciałam czegoś krótkiego, niewymagającego i lekkiego, i taka właśnie jest "Rozgrywka", którą przeczytałam w jeden wieczór. Oczywiście, to nie jest tak, że cała historia Jacka i "Kici" Cassie jest najgorszą książką jaką przeczytałam w tym roku. Bynajmniej. Ona po prostu trochę mnie irytowała, od początku była tak pełna absurdów, że nawet nie jestem pewna co o niej myśleć. Również częstotliwość i sposób w jaki Jack nazywał Cassie doprowadzał mnie do szewskiej pasji.
Parę sytuacji pozostaje dla mnie nie jasne. Nie rozumiem zabiegu jakiego dokonała autorka, która po opisaniu pierwszego spotkania bohaterów od razu w następnym rozdziale przechodzi już do wydarzeń jakie miały miejsce miesiąc później, kiedy to Jack i Cassie są już parą. Moi zdaniem to zasługuje na duży minus, bo nie dość, że sprawia to wrażenie jakby pani Sterling nie miała pomysłu jak rozwinąć wątek niedostępności i nieuległości bohaterki, to jeszcze nie mamy okazji uwierzyć w realizm ich związku, nie jest nam dane przeżyć ich kolejne randki, poczuć rozwijającą się pomiędzy nimi chemię, ponieważ Cassie w zasadzie od razu ulega jego urokowi.
UWAGA MOŻLIWY SPOILER!!!
Nie chcę tutaj zdradzić zbyt wielu szczegółów, osoby które czytały będą wiedzieć o co chodzi, ale zastanawia mnie również fakt płytkości głównej bohaterki, jej niestabilności i braku konsekwencji. Jednym z momentów, króry stanowi temu dowód jest sytuacja kiedy oboje po raz pierwszy zostają sami na noc, Cassie oznajmia Jackowi, że nie jest gotowa aby zbliżyć się do niego bardziej niż dotychczas, jednak w sytuacji gdy on po dosłownie paru chwilach wyznaje jej miłość (nie wiem czy warto wspominać o tym, że od ich pierwszego spotkania minął miesiąc), nasza bohaterka wspaniałomyślnie zmienia zdanie.
Byłabym niesprawiedliwa, gdybym napisała tutaj, że książka ta nie ma żadnych dobrych stron. Ogólny pomysł na fabułę był bardzo dobry, schematyczny ale mimo wszystko dobry, jednak wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Ale koniec z wadami, pora na zalety.
Autorka stworzyła historię dwóch młodych ludzi, którzy poznali się w college'u, każdy z nich opowiada historię widzianą z jego perspektywy, jednak wydaje mi się, że pomimo iż to Cassie poświęcono więcej uwagi, to jednak Jack pozostawił po sobie lepsze wrażenie.
Na duży plus zasługuje tutaj sposób w jaki autorka opisuje pasję bohaterów, widać jak bardzo im zależy na tym aby dążyć do celu nie patrząc na bagaż jaki za sobą zostawili, a jak dowiemy się z książki jest on bardzo duży. Każdy z nich realizuje swoje własne pasje i marzenia, Jacka związane są z baseballem, natomiast Cassie z fotografią. Kolejnym plusem jest tutaj świetnie poprowadzony przez autorkę wątek rodziny i sposób w jaki zachowanie i wybory rodziców wpływają na nasze własne decyzje.
Podsumowując
"The Perfect Game. Rozgrywka' autorstwa J.Sterling to pozycja, która wywołała u mnie sprzeczne emocje. Z jednej strony jest to książka pełna absurdów, schematów, niejasnych zachowań bohaterów, natomiast z drugiej mamy świetnie poprowadzony wątek pasji, wyrzeczeń i życiowych wyborów. Narracja prowadzona jest zarówno z perspektywy Cassie jak i Jacka, a cała akcja toczy się bardzo szybko, co w połączeniu z prostym językiem, jakim posługuje się autorka spowoduje, że nie będziecie w stanie oderwać się od lektury. Jeżeli więc szukacie książki krótkiej, niewymagającej, w sam raz na jeden wieczór, która przeniesie was do świata sportu i rozgrywek baseballu to jest to pozycja idealna dla was.
Dwoje różnych bohaterów, z jednej strony pewny siebie, przystojny i arogancki Jack Carter, jako gwiazda drużyny baseballowej zawsze dostaje czego chce, a już na pewno sprawdza się to w przypadku zdobywania dziewczyn, których wiele, o wiele za wiele. Z drugiej strony mamy Cassie Andrews, pełną pasji, spokojną dziewczynę ukrytą po drugiej stronie obiektywu, która pomimo...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-11-15
2017-10-20
Czy zdarzyło Wam się kiedyś tak bardzo pragnąć zemsty, że nawet wyobrażaliście sobie ją w szczegółach, dokładnie planując przebieg całej potencjalnej, prywatnej wendety ?
Bo Margo tak, bohaterce thrillera psychologicznego, opowiadającego o jej losach w małym Bone. Miasteczku brudnym, szarym i ponurym, w którym gdzieś pośród innych, niczym nie wyróżniających się budynków stoi "pożeracz". Dom, w którym się wychowywała, w którym bohaterka mieszka razem z matką, kobietą zmagającą się z depresją, która całkowicie ignoruje córkę, czasami robiąc z niej swoją służącą. Margo jest nastolatką, która trzyma się na uboczu, a większość czasu spędza w swoim pokoju.
Wszystko zmienia się gdy poznaje niepełnosprawnego Judaha, poruszającego się na wózku inwalidzkim. Chłopak pokazuje jej czym tak naprawdę są marzenia, uczy ją jak wyjść ze swojej skorupy i ruszyć dalej nie patrząc wstecz.
Jednak gdy w miasteczku dochodzi do tragedii i ginie dziewczynka, którą bohaterka widziała prawdopodobnie jako ostatnia, postanawia na własną rękę wszcząć śledztwo, które obudzi w niej cechy, których nawet ona sama by się nie spodziewała. Wywoła objawy, które przerażą nas wszystkich.
Co tak naprawdę się wydarzyło? Co okaże się prawdą, a co wymysłem umysłu, kto jest prawdziwy a kto nie ? Tego musicie już dowiedzieć się sami.
Moja opinia
Do książki musiałam podejść dwa razy, pierwszy raz czytałam ją około trzy miesiące temu, ale utknęłam w połowie i musiałam ją odłożyć. Również ze względu na akcję, nie byłam w stanie od razu przez nią przebrnąć. Może dlatego, że wszystkie wydarzenia przedstawiane są z drobiazgową dokładnością, a w niektórych momentach uważam nawet, że autorka była aż nadto skrupulatna w opisywaniu niektórych zdarzeń.
Muszę przyznać, że książkę czytało mi się bardzo powoli, powiedziałabym nawet, że wręcz opornie i nie mam pojęcia z czego to wynikało. Niejednokrotnie nie byłam w stanie zrozumieć bohaterki, nie pojmowałam co siedzi w jej umyśle, dlaczego postępuje w taki sposób, a nie w inny. Jednak już pod koniec opowieści, na ostatnich stronach, kiedy wszystko zaczęło się stopniowo wyjaśniać, ja zaczęłam bardziej akceptować historię przedstawioną przez Tarryn Fisher, ponieważ wcześniej wydawała mi się ona zbyt absurdalna.
Na ogromny plus zasługuje tutaj autentyczność głównej bohaterki, pomimo jej osobowości i faktu, że nigdy nie chciałabym spotkać Margo w realnym życiu, ku mojemu przerażeniu jestem w stanie wyobrazić sobie, że taka osoba naprawdę istnieje. Kolejnym aspektem, który w mojej ocenie zasługuje na pochwałę, jest notatka od autorki na samym końcu książki, w której dokładnie opisuje co tak naprawdę zmotywowało ją do napisania tej pozycji, dokładnie wyjaśnia jakie były jej intencje. W zasadzie podaje nam gotową jak na tacy lekcję, jaką powinniśmy wynieść z lektury.
Natomiast wielkim minusem była dla mnie druga połowa książki, gdzie autorka dokonała ogromnych skoków czasowych, powodując przy tym, że niejednokrotnie pogubiłam się w historii. W przeciągu 6 stron akcja potrafiła przeskoczyć najpierw o 6 miesięcy a następnie o rok. Wyglądało to tak, jakby zamiarem Tarryn było jak najszybsze zakończenie tego rozdział, co mogło być spowodowane tym, że nie miała już na niego pomysłu a szybko chciała popchnąć wydarzenia w przód.
Nie jestem również przekonana co do samego zakończenia, które z jednej strony szokuje, ale z drugiej strony dla mnie było niezrozumiałe. Co prawda, jeśli mamy tutaj na myśli aspekty medyczne, to jeszcze byłam w stanie je zrozumieć, nawet powiem więcej, w ogóle mnie to nie zdziwiło. Jednakże osobiście nie lubię książek, w których historia zostaje niedopowiedziana, a w tej zdecydowanie znajdziemy wiele wątków, które wymagałyby dopracowania.
Podsumowując
"Margo", autorstwa Tarryn Fisher to dobrze napisany thriller psychologiczny, którego akcja szybko nabiera tempa, co dla jednych będzie doskonałą okazją do pochłonięcia książki w jeden wieczór, a dla innych, w tym również i dla mnie, będzie to powodem, dla którego odłożymy książkę na chwilę, aby po prostu ochłonąć lub przemyśleć to, co właśnie się wydarzyło. Narracja pierwszoosobowa daje nam możliwość lepszego zrozumienia intencji bohaterki, a sam wątek choroby psychicznej jest tutaj świetnie przedstawiony, jednak nie jest on do końca wytłumaczony tak jak być powinien, nie znamy między innymi dokładnej diagnozy czy przyczyny schorzenia. Co prawda możemy domyślić się tego sami, jednak nie jestem do końca przekonana czy właśnie o to chodziło autorce. Zakończenie książki również nie daje nam jednoznacznych odpowiedzi, za to powoduje, że powstają kolejne pytania.
A takie w mojej głowie pojawiły się trzy.
Jaki wpływ na naszą osobowość ma nasze dzieciństwo i dom, który stwarzają nam rodzice ?
Czy każde przestępstwo da się usprawiedliwić ?
Czy istnieje dobry powód żeby zabić ?
http://booksdeer.blogspot.com/2017/10/3-tarryn-fisher-margo.html
Czy zdarzyło Wam się kiedyś tak bardzo pragnąć zemsty, że nawet wyobrażaliście sobie ją w szczegółach, dokładnie planując przebieg całej potencjalnej, prywatnej wendety ?
Bo Margo tak, bohaterce thrillera psychologicznego, opowiadającego o jej losach w małym Bone. Miasteczku brudnym, szarym i ponurym, w którym gdzieś pośród innych, niczym nie wyróżniających się budynków...
2017-10-04
Londyn, rok 2059. Miejsce pełne widzących i ślepców. Jasnowidzów i tych, którzy ich ścigają. A robią to, ponieważ widzenie jest nielegalne, karane najgorszą z możliwych kar. Uduszeniem.
Oficjalną metodą karania za takie przestępstwo było uduszenie nitrogenem
Na terenie Wielkiej Brytanii ponad dwieście lat temu powstaje Sajon, w którym mieszka dziewiętnastoletnia Paige Mahoney. Główna bohaterka jest Sennym Wędrowcem, która w tajemnicy przed ojcem pracuje w kryminalnym podziemiu zwanym Siedem Pieczęci, gdzie włamując się do cudzych umysłów pozyskuje informacje. Sama Paige natomiast opisuje swoją pracę jako przestępstwo, za które mogła trafić na szubienicę.
"Naturalnie każda forma jasnowidzenia była zakazana, a tę w celach zarobkowych uważano za grzech absolutny. Była na to specjalna nazwa: mim-zbrodnia. Porozumiewanie się ze światem duchów głownie dla pieniędzy"
Zgodnie z unikalnym systemem podziału miejskiego Sajonu Siedem Tarcz znajdowało się w Pierwszej Kohorcie, Sekcji Czwartej lub I-4. Każda sekcja posiada swojego mim-lorda lub mim-królową, którzy tworzą razem Eteryczne Stowarzyszenie, zarządzające syndykatem. Szefem Siedmiu Tarcz jest Jaxon Hall, nieustępliwy, bezwzględny i charyzmatyczny mim-lord, który często wykorzystuje niezwykłe zdolności bohaterki, nierzadko do granic jej możliwości, zlecając jej również kontrolowanie innych jasnowidzów.
Któregoś deszczowego dnia Paige, po skończonej pracy jak zawsze udaje się na pociąg, jednak tego dnia wszystko potoczy się inaczej niż zwykle. Tego dnia Nocna Dywizja Kontrolna zamierza przeszukać pociąg w poszukiwaniu jasnowidzów.
Na skutek nieszczęśliwych wydarzeń, do których dochodzi w pociągu, Paige zostaje pojmana i przewieziona do karnej kolonii w Oxfordzie, gdzie trafia pod opiekę Naczelnika. Tam zaczyna się jej walka o przetrwanie i ucieczkę.
Po książkę sięgnęłam nie znając żadnych opinii na jej temat, jednak nota z tyłu książki zainteresowała mnie tak bardzo, że od razu musiałam ją kupić.
Samantha Sahnnon wykreowała niesamowicie dopracowany w każdym szczególe świat, którego do połowy książki nie byłam w stanie pojąć. Ciągle musiałam wracać do początku książki aby posiłkować się mapką lub opisami kategorii jasnowidzenia. Często też musiałam spoglądać na słowniczek, aby lepiej zrozumieć terminologię, której używała autorka. Nie uważam jednak, jakoby miałoby to być wadą tej książki. Bynajmniej. Potwierdza to jedynie dokładność świata wykreowanego przez autorkę. Świata tak rozległego, że nie da się go od razu pojąć.
Książka pisana jest narracją pierwszoosobową z perspektywy Paige, głównej bohaterki obdarzonej wyjątkowym darem jasnowidzenia, odważnej, posiadającej niezwykle buntowniczy charakter, co w połączeniu z jej uporem, tworzy postać niesamowicie solidną i silną. Muszę przyznać, że postać Paige w ogóle mnie nie irytowała,a każdą podejmowaną przez nią decyzję byłam w stanie zrozumieć. Autorka kreując główną bohaterkę skupiła się również pokazaniu jej wad, dzięki czemu nadała postaci więcej realizmu.
Najmniej lubianą przeze mnie postacią był Jax. Człowiek bezwzględny, dbający jedynie o swoje własne interesy. Wyruszył na ratunek Paige wyłącznie dlatego, że była jego najmocniejszym ogniwem w Siedmiu Pieczęciach, czymś co wyróżniało go na tle innych mim-lordów, przez co traktował ją jako swoją własność.
Największym sentymentem darzę więź Paige z Naczelnikiem, która z początku wydawała się być typem relacji władca - poddany, później jednak przerodziła się w relację rodzaju mentor - uczeń.
Sama postać Naczelnika pokazuje nam, jak często osoby, które odbieramy jako wrogów, mogą okazać się naszymi sojusznikami. Pomimo tego, że pomiędzy bohaterami nie zrodziło się wielkie uczucie, czuję że w kolejnych częściach te postacie połączy coś więcej.
Podsumowując,"Czas Żniw" to świetnie wykreowani bohaterowie, którzy nie są płascy a już na pewno nie są przerysowani. Książkę czyta się szybko,nawet pomimo tego, iż jest to dość opasły tom i często trzeba posiłkować się słowniczkiem, opisem kategorii jasnowidzenia i mapką umieszczoną na początku książki. Miejsca są tak szczegółowo opisane i dopracowane, że każdy może sobie je z łatwością wyobrazić, a cała akcja przebiega szybko i nie ma tutaj miejsca na nudę. Wielki plus dla Samanthy Shannon za to, że nie skupiła całej swojej uwagi na wątku romantycznym, pozwalając nam jedynie na domysły, jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Na pewno sięgnę po kolejne tomy serii, szczególnie po opiniach, z których wynika, że każda kolejna część jest lepsza od poprzedniej.
Londyn, rok 2059. Miejsce pełne widzących i ślepców. Jasnowidzów i tych, którzy ich ścigają. A robią to, ponieważ widzenie jest nielegalne, karane najgorszą z możliwych kar. Uduszeniem.
Oficjalną metodą karania za takie przestępstwo było uduszenie nitrogenem
Na terenie Wielkiej Brytanii ponad dwieście lat temu powstaje Sajon, w którym mieszka dziewiętnastoletnia Paige...
2017-08-02
2017-07-16
2017-07-14
2017-07-10
2017-07-06
2017-06-27
2017-06-04
2017-03
2017-04
Główną bohaterką powieści jest Freda, nie jest to jednak jej imię, ponieważ posiadanie własnego imienia w Republice Gileadu jest surowo zabronione. Freda jest Podręczą Komendanta i jego Żony Sereny Joy. Jako Poręczna raz w miesiącu musi odbywać stosunek płciowy z Komendantem w obecności jego Żony. W inne dni wolno jej wychodzić z domu na zakupy, jednak wyłącznie w obecności innej podręcznej.
W "Opowieści podręcznej" nie możemy spodziewać się nagłych zwrotów akcji. Przebieg powieści jest raczej powolny, pełen rozbudowanych opisów, wewnętrznych rozmyślań głównej bohaterki. Narracja pierwszoosobowa pozwala nam się dokładniej wczuć w rzeczywistość, w której żyje Freda. Podczas swojej opowieści często powraca do wydarzeń, które miały miejsce zanim powstała Republika. Wspomina wtedy czasy kiedy jeszcze miała córkę, męża, matkę i najlepszą przyjaciółkę... Ponieważ w realiach, w jakich żyje, została już całkiem sama.
Po książkę sięgnęłam zachęcona licznymi pozytywnymi opiniami oraz perspektywą obejrzenia serialu nakręconego na podstawie powieści. Mówiąc kolokwialnie, dosłownie pochłonęłam ją w dwa wieczory i długo nie potrafiłam się po niej otrząsnąć. Na pewno nie jest to lektura, która miałaby nam dostarczyć rozrywki, moim zdaniem właśnie to odróżnia ją od innych dzieł z gatunku science fiction. Historia przedstawiona w powieści jest przepełniona smutkiem, bezradnością, prawie namacalnym bólem, co czyni ją tak niesamowicie nieprawdopodobną, że aż niepokojąco możliwą do zrealizowania. Ma ona za zadanie zmusić nas do zastanowienia się nad otaczającym nas światem, i chociaż historia ta została napisana ponad trzydzieści lat temu, to tak jak dzieła Georga Orwella, zawsze będą niepokojąco aktualne. Moim zdaniem książka ta należy do tych pozycji, które każdy z nas powinien w życiu przeczytać i polecam ją każdemu, kto ma ochotę oraz czas na dłuższą chwilę refleksji. Obyśmy nigdy nie byli zmuszeni do życia w takiej rzeczywistości.
Książka dostępna za punkty w serwisie czytampierwszy.pl
Główną bohaterką powieści jest Freda, nie jest to jednak jej imię, ponieważ posiadanie własnego imienia w Republice Gileadu jest surowo zabronione. Freda jest Podręczą Komendanta i jego Żony Sereny Joy. Jako Poręczna raz w miesiącu musi odbywać stosunek płciowy z Komendantem w obecności jego Żony. W inne dni wolno jej wychodzić z domu na zakupy, jednak wyłącznie w obecności...
więcej Pokaż mimo to