Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

2 gwiazdki, a nie jedna, bo ostatnie 1/3 książki przestało być głupie i toksyczne i było po prostu głupie.

Kolejny hit tik toka, za który się zabrałam, mając nadzieję, że będzie fajną rozrywką. Ale już na drugiej stronie, po przeczytaniu tego
"Już od niejednej osoby słyszałem, że ją przerażam, zastraszam, że jestem wszystkim, czego się boi - i słusznie, bo powinna.
Zjadłbym ją. Połknąłbym w całości i cieszył się każdą sekundą",
wiedziałam, że to będzie książka TEGO typu. No dobra, reklamowanie jej jako powieści idealnej dla fanów Punk 57 mogło mi już dużo powiedzieć, ale jestem naiwna.

O czym jest ta książka? To po prostu kolejny sztampowy romans pomiędzy bad boyem a ułożoną dziewczyną z dobrego domu. Z tym że tutaj przykłada się dużo uwagi do tego, że główna bohaterka, Wren, jest DZIEWICĄ. I to nie byle jaką, bo jest ostatnią dziewicą (sic!) w ich liceum dla bogatych gówniarzy. Nawet nosi pierścionek cnoty. Tak. Najgorszą zbrodnią w tej szkole jest fakt, że 17-letnia dziewczyna nigdy nie uprawiała seksu. Ogólnie bycie dziewicą to jej główna cecha charakteru. Jest z tego dumna (wcale nie) i dosłownie większość bohaterów nawet nie mówi do niej po imieniu, tylko per "dziewico". Główny bohater, Crew, myśli o niej: "moja mała dziewica", jego przyjaciele też tak o niej mówią. Nie, ale naprawdę. Fakt, że nastolatka nie uprawiała jeszcze seksu rośnie w tej książce do tak dużej rangi, że miałam ochotę napisać do autorki maila o treści: TAK, ŁAPIĘ, ŻE JEST DZIEWICĄ, MUSIAŁAŚ TO PODKREŚLAĆ W CO DRUGIM ZDANIU??
Tak więc mamy w tej powieści virgin shaming. Dla równowagi występuje też w nadmiarze slut shaming. Zaczynając od Wren, która krzywo się patrzy na swoje rówieśniczki będące aktywne seksualnie, a kończąc na tym, że, oprócz Wren, prawie wszystkie dziewczyny w tym uniwersum to jakieś piranie, łaknące uwagi facetów i wskakujące im do łóżka na każde skinienie palcem, nie mające rozumu i po prostu płytkie. Z kolei Wren jest taka niewinna, że w jednym momencie nawet stwierdziła, że chłopcy ją przerażają, a gdy ktoś przy niej przeklnie, to czuje się zawstydzona.

Główny bohater nie jest od Wren ciekawszy, jest takim typowym aroganckim dupkiem, który myśli, że jest nie wiadomo kim, bo pochodzi z bogatej rodziny.
"Jesteśmy jedną z najbogatszych rodzin w kraju, jeśli nie na świecie, a nasze dziedzictwo sięga wielu pokoleń. Ta szkoła jest moją własnością - dosłownie - podobnie jak wszyscy, którzy do niej uczęszczają".
Więc mamy chłopaka, którego kadra nauczycielska powinna słuchać, co podkreśla kilkukrotnie, ale tak nie jest, bo ta książka nie posiada jednej małej rzeczy - logiki.

W sumie przez te niecałe 3 lata w szkole Wren i Crew nie mieli wiele wspólnego. Crew ograniczył się do rzucania jej "mrocznych" spojrzeń, przez co dziewczyna była pewna, że jej nienawidzi i robiła wszystko, by go unikać. A że była ósmym cudem świata i kochała ją cała szkoła (przez jakiś czas był nawet trend noszenia pierścionków cnoty, ale każdy się poddał), to zawsze była otoczona wianuszkiem łaknących jej uwagi dziewczyn, często młodszych, dzięki czemu jej ewentualne wpadanie na Crew było mało możliwe. No i tutaj pojawia się ważna rzeczy - Wren kocha lizaki. I to jest jak czerwona płachta na byka dla Crew. Nie dość, że laska ma go w nosie, to jeszcze przez te lizaki jego wyobraźnia szaleje. Dlatego Crew składa sobie obietnicę, że ją zniszczy.

"Kiedy widzę ją z blow popem między wargami, to jedyne, co mogę sobie wyobrazić, to klęcząca przede mną Wren. Z ręką zaciśniętą na moim ku*asie, gdy wprowadza go do swoich soczystych ust, i tym migoczącym w świetle pie*dolonym pierścionkiem na placu, który dał jej tatuś [to wcale nie brzmi, jakby ojciec dał jej palec xDD].
To jest to, czego chcę - Wren na kolanach błagającą o mojego ku*asa. Płaczącą za nim, gdy już ją odrzucę."

"Kiedy ją widzę, automatycznie się krzywię. Jak mogę być miły, skoro wszystko, co chcę zrobić, to ja zerżnąć?
Zerżnąć ją, zaliczyć, po prostu przelecieć. Na jej widok natychmiast wypełnia mnie żądza. Patrzenie, jak ssie lizaka wetkniętego między wargi, sprawia, że staję się twardy".

Tak, właśnie to jest jego wymówką, żeby traktować ją jak śmiecia. Tyle że... on traktuje tak każdą dziewczynę. Wraz ze swoimi kumplami wyzywa je od k*rew i dz*wek. Płeć żeńska jest dla niego obiektem seksualnym, niczym więcej. Mamy tutaj ten popularny motyw "nienawidzę wszystkich oprócz ciebie", ale w tym przypadku nie jest to seksowne. W tym przypadku jest to obleśne, bo Crew jest po prostu mizoginem, który nie ma szacunku do nikogo.

Nasza główna dwójka jest na siebie skazana, bo nauczycielka psychologii wyznacza ich do wspólnego projektu semestralnego (ten projekt to hit - opowiedzą o swoich różnicach i podobieństwach... i tyle. Robili go 2 miesiące). Wren tego nie chce. Dwukrotnie prosi nauczycielkę o zmianę partnera, sugerując, że Crew robi wobec niej niestosowne uwagi, przez co czuje się niekomfortowo w jego towarzystwie. Nauczycielka ją wyśmiewa, ale ponoć w tej szkole dużą wagę przykłada się do takich oskarżeń, więc idzie z tym problemem do Crew. Chłopak jednak uspokaja ją, że Wren ma jakieś omamy, a potem idzie do jej pokoju ją ojebać. Ostatecznie dziewczyna go przeprasza, a typek rzuca na odchodnym: "Kiedy patrzę, jak bawisz się tym czymś w ustach, to wszystko, o czym mogę myśleć, to ty ssąca mojego k*utasa".

To w jego wykonaniu miał być podryw, jak mniemam, bo w jednym zdaniu czytamy: "Próbowałem sprawić, by Wren poczuła się jak gówno, i to się udało", a zaraz w kolejnym: "Wren musi wiedzieć, że mówię to wszystko, żeby ją poderwać". Mam tak wiele pytań.

Wspomniana przeze mnie nauczycielka raczej nie należy do bystrych, bo nie dość, że lekceważy skargi Wren na Crew, to jeszcze mimo że widzi, że Wren dwukrotnie przez Crew wyszła z klasy zapłakana, to właśnie Crew wysyła, żeby ją przyprowadził. Wtf.

Naszemu Panu Bogatemu nie wystarcza molestowanie ustne, bo w którymś momencie Wren widzi, jak śmieć główny i jego dwaj przyjaciele śmiecie palą zioło. Zaczyna uciekać, ale Crew (którego podniecił jej strach btw) ją dogania, przytrzymuje i: "Wsuwam rękę pod jej marynarkę i chwytam prawy cycek". Potem, po jej prośbach, żeby ją puścił: "Ściskam delikatnie jej pierś, przez co z ust Wren wymyka się skowyt". Laska jest totalnie przerażona, a typ obmacuje jej pierś, prawie wsuwa rękę pod jej spódnicę i bardzo dobrze się bawi, grożąc jej. Tak długo ją molestuje, że Wren zaczyna się przy nim "rozpływać". Tak. Mamy tutaj scenę molestowania, którą autorka przemienia na pierwsze w miarę seksualne zbliżenie Wren z Crew. Kilka rozdziałów później Wren masturbuje się, myśląc o jego dotyku. Autorka tej książki ma chyba jakieś ubytki w mózgu, przysięgam.

"Wcześniej, kiedy próbował mnie powstrzymać, kiedy miał rękę na mojej piersi, powinnam być zgorszona, przerażona.
I tak było. Na początku. Ale działo się coś więcej. To niemal podniecające mieć świadomość, że Crew może mnie pragnąć. Słyszałam to w jego głosie. Czułam to w sposobie, w jaki mnie dotykał".

"- [...] Nie zapominaj, że jesteś facetem, który kilka dni temu mnie ścigał i próbował napaść.
- Napaść? Myślę, że za bardzo ci się podobało, żeby nazwać to napaścią".

Na długiej liście inwektyw, którymi chciałabym obrzucić Crew, wysoko jest hipokryta. Rzuca się na swoich kumpli, gdy ci określają Wren jako dziewicę, mimo że robi to samo. Traktuje dziewczyny jak lalki do pie*rzenia, ale ma czelność zwrócić uwagę osobie, która bardzo podobnie się o nich wyraża. Ale największą hipokryzją się wykazał, kiedy do Wren zaczął podbijać jakiś typek, który był znany z tego, że nagrywał dziewczyny w czasie seksu bez ich zgody, a potem te filmiki sprzedawał. Crew ostrzega Wren, że chłopak chce ją wykorzystać (!!) i zaczyna mieć ogólnie problem z jego zachowaniem dopiero kiedy chodzi o Wren. Bo jeszcze dwa rozdziały wcześniej Crew groził pewnej lasce, że jeśli nie przestanie być chamska dla Wren, to on roześle po ludziach filmik, na którym uprawia seks z jego przyjacielem. Filmik, który był nagrany bez jej zgody i który ten przyjaciel wysłał innym dla śmiechu. Więc takie zachowanie jest według niego okej, jeśli chodzi o dziewczyny, które nie są Wren. Ten wątek kończy się tak, że Crew atakuje tego rozprowadzacza pornografii z nieletnimi i grozi mu, że wsadzi go do więzienia, jeśli skrzywdzi tak Wren (inne laski to może). Jeszcze dowiadujemy się, że Crew nie tylko wiedział, co wyprawia ten typ, ale jeszcze go przez lata CHRONIŁ. Główny bohater, proszę państwa. Jak można go nie kochać.

Po akcji z molestowaniem i kolejnymi upokorzeniami bohaterki Crew z dupy mówi jej, że jest jej przyjacielem i od teraz jest dla niej milutki. Tak ze strony na stronę. Bo tak. Bo po co tworzyć psychologicznie wiarygodnych bohaterów. Sama Wren zmienia nastawienie co do seksu i już nie chce zachować czystości do ślubu. Wystarczyło jedno molestowanko i dwa tygodnie notorycznego wpadania na Crew.

Ogólnie potem typ ją molestuje po raz drugi, całując ją bez jej zgody, mimo że ta próbuje go odepchnąć. Jednak i tutaj po chwili kapituluje i oddaje pocalunek. Po tej scenie byłam pewna, że tę książkę napisała pod innym nazwiskiem Penelope Douglas.

Do scen seksu nie mam większych zastrzeżeń, oprócz jednej, w której Crew pieprzył Wren... lizakiem. LIZAKIEM. Ta scena zostawiła pewnego rodzaju ubytek na mojej psychice. Niestety główna bohaterka nie dostała infekcji bakteryjnej miejsc intymnych. Gdyby dostała, dałabym tej książce wyższą notę.
Ogólnie w scenach seksu Wren jest tak nienaturalnie niewinna, że czułam się, jakby miała 10 lat i było mi niekomfortowo je czytać.
Gdy Crew odebrał Wren dziewictwo, to ukradł jej ten sławetny pierścionek (który, swoją drogą, był pamiątką rodzinną) i chodził po szkole, mając go zawieszonego na szyi, żeby każdy widział, że dokonał niemożliwego.

"- To należy teraz do mnie.
- Co? To jest moje, Crew. Należy do mojej rodziny. Pierścień dał mi ojciec.
- A ja go biorę. Bo wziąłem ciebie. To jest moje, tak jak ty.
- Crew...
- Nie kłóć się ze mną, Ptaszynko. Jesteś moja. Nie należysz już do niego. Należysz do mnie".

Wszak Wren jest stołem bilardowym. Ale luz, uprzedmiotawianie jej nie przeszkadza. "Jego zachowanie jest archaiczne i seksistowskie, jednak część mnie to uwielbia".

Oczywiście Wren jest TYM typem dziewczyny. Typem dziewczyny z fantazji facetów - na co dzień anioł, a w sypialni dziwka. Wiadomka.

Jednym z wątków w tej książce jest nauczyciel-pe*ofil. Nauczyciel, który wykorzystuje swoje uczennice, zaciągając je do łóżka, a potem rzucając. Nikt nie wniósł na niego oskarżeń, ale jego zachowanie jest tajemnicą poliszynela, wie o tym cała szkoła, jak się okazuje potem - wraz z dyrektorem, który nic nie zrobił, by tego typa ukarać. Typa, który g*ałcił nieletnie osoby. Bo stwierdził, że w to nie wierzył. Jak już pisałam wyżej, według Crew oskarżenia o nadużycia seksualne są w tej szkole brane na poważnie. No wychodzi na to, że nie jest to prawda. Po raz kolejny autorka chyba zapomina, co pisała w poprzednich rozdziałach. Ja podkreślę: dorosły typ wykorzystuje nastolatki, które pochodzą z wpływowych, bogatych rodzin i nikt z tym nic nie robi.
Ten wątek jest ważny z dwóch powodów:
Po pierwsze, nauczyciel zaczyna podbijać do Wren (i wielokrotnie Crew kłóci się z nim o Wren, a te kłótnie brzmią jak wykłócanie się o kawał drewna. Crew uwielbia opowiadać nauczycielowi-pe*ofilowi, co wyprawia z Wren w sypialni, żeby go wkurzyć : D).
Po drugie, przyjaciółka (haha) Wren, Maggie, jest z nim w ciąży. Jest na początku scena, kiedy ów nauczyciel przytula Wren i na to wchodzi Maggie. Zaczyna krzyczeć na niego, wprost mówiąc, że był z nią związany, a teraz się zajmuje jakąś dziewicą. Przyjaciółka Wren dosłownie wyznała, że została zg*alcona przez nauczyciela. Więc co robi Wren? Zupełnie nic. Mówi, że lepiej zostawi ich samych, wychodzi z klasy i zapomina o sprawie. Tf!!
Ona przyjaźni się z Maggie, ale tak naprawdę tego nie robi. Ich przyjaźń jest totalnie papierowa, a główna bohaterka więcej uwagi poświęca lizakom niż swojej wieloletniej przyjaciółce, której życie właśnie legło w gruzach. Wren to po prostu cyborg zaprogramowany jedynie na myślenie o Crew. Ostatecznie to nawet nie ona wywalczyła wywalenie ze szkoły tego śmiecia, tylko Crew, który miał jakiś dziwny atak moralności i stwierdził, że facet nie powinien tak traktować dziewczyn xD Bo sama Wren nie próbowała nic zrobić z tą sytuacją. No, w jednej scenie mówi nauczycielowi, że ma się zająć Maggie. Tak. Każe g*ałcicielowi zająć się swoją ofiarą. To tyle.
Like serio: w dzień, kiedy policja wyprowadza nauczyciela z klasy, to Wren poświęca Maggie tylko jedną myśl - że nie przyszła na lekcję (co zauważyła dopiero po kilkunastu minutach) i znowu o niej zapomina. O przyjaciółce, która jest w ciąży z nauczycielem i która tego nauczyciela kocha. Sama autorka chyba stwierdziła, że dramat Maggie zabierał zbyt dużo miejsca, bo ją po prostu wywaliła z fabuły na pół książki, a Wren zapomniała, że ktoś taki jak Maggie w ogóle istnieje. Biedna Maggie pojawia się znowu dopiero pod koniec, żeby wyznać, że straciła to dziecko, więc problem z głowy.

Ostatnie 1/3 książki było tylko o tym, jak Crew za pieniądze tatusia obrzuca Wren prezentami. Kupił jej obraz za ponad milion dolarów (!!!), 400 szminek Chanel i torebkę Chanel. Walić to, że jest mizoginem, molestatorem i hipokrytą, kupuje drogie prezenty, a to wystarczy, żeby część dziewczyn czytających tę książkę go pokochała, smutne.

Ogólnie wszystko w tej powieści jest papierowe - fabuła niemająca sensu, bohaterowie, a przede wszystkim relacje, które tych bohaterów łączą. A stosunek postaci w tym uniwersum (na czele z Wren, która nazwała stratę dziewictwa swoim upadkiem) jest doprawdy niepokojący.

Jeszcze jeden taki hit tik toka i zapiszę się na lobotomię, przysięgam.

2 gwiazdki, a nie jedna, bo ostatnie 1/3 książki przestało być głupie i toksyczne i było po prostu głupie.

Kolejny hit tik toka, za który się zabrałam, mając nadzieję, że będzie fajną rozrywką. Ale już na drugiej stronie, po przeczytaniu tego
"Już od niejednej osoby słyszałem, że ją przerażam, zastraszam, że jestem wszystkim, czego się boi - i słusznie, bo...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Will wskakuje na drugie miejsce na moją listę nienawiści Jeźdźców (bo Damona jednak nikt nie pobije). Już w liceum był chłopakiem, który stalkował Emory i jej się narzucał, wręcz znęcał się nad nią i ją molestował, bo SIĘ W NIEJ ZAKOCHAŁ, a ona go nie chciała. Był egoistycznym, egocentrycznym dupkiem skupionym na sobie, do którego nie docierało, że dziewczyna ma prawo go odrzucić, a wtedy powinien dać jej cholerny spokój. A gdy dowiedział się, że brat ją maltretuje w domu, to... nic się nie zmieniło. Nadal miał do niej żal i jej nienawidził, bo musiała podjąć decyzje, które nie stawiały go na pierwszym miejscu. W ogóle sam fakt, że zrzucił na nią winę za to, że wylądowali w więzieniu, jakby co najmniej sfałszowała dowody, a oni byli niewinni, to coś, przez co miałam ochotę walić głową w ścianę. Zasłużyli na to więzienie i sami za to odpowiadali, bo byli debilami nagrywającymi, jak łamią prawo na różne sposoby. Ale tak, wszak jesteśmy w douglaversum, a tutaj WSZYTKO jest winą kobiety, więc to Emory była tą złą w historii, nawet w swoich oczach. Nawet zrzucili na nią winę za to, jak traktowali Rikę i Winter. Ja pierdzielę. Dzięki, autorko, za oblanie ciepłym moczem wątku przemocy domowej.
W tych nielicznych momentach, kiedy książka mnie nie wkurzała, to bawiła, bo fabuła to jedno wielkie kuriozum. Douglas musiała to pisać po pijaku, bo nie wierzę, że na trzeźwo wymyśliła niektóre wątki i stwierdziła: Tak, to jest super! A epilog to już w ogóle lolkontentem jest zacnym. Cieszę się, że ten tom jest ostatni, bo więcej moja psychika by nie zniosła.

Will wskakuje na drugie miejsce na moją listę nienawiści Jeźdźców (bo Damona jednak nikt nie pobije). Już w liceum był chłopakiem, który stalkował Emory i jej się narzucał, wręcz znęcał się nad nią i ją molestował, bo SIĘ W NIEJ ZAKOCHAŁ, a ona go nie chciała. Był egoistycznym, egocentrycznym dupkiem skupionym na sobie, do którego nie docierało, że dziewczyna ma prawo go...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli autorka chciała pokazać, że Winter&Damon oraz Michael&Rika mają po tylu latach nadal toksyczne związki, to brawo, udało się jej.
A fakt, że Rika została BURMISTRZEM MIASTA w wieku 22 lat, nawet nie skończywszy studiów, jest chyba najzabawniejszą rzeczą w całej serii. W ogóle nie sus, w ogóle.

Jeśli autorka chciała pokazać, że Winter&Damon oraz Michael&Rika mają po tylu latach nadal toksyczne związki, to brawo, udało się jej.
A fakt, że Rika została BURMISTRZEM MIASTA w wieku 22 lat, nawet nie skończywszy studiów, jest chyba najzabawniejszą rzeczą w całej serii. W ogóle nie sus, w ogóle.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

"- Michael? - usłyszałem głos Kaia. - Patrzysz na nią, jakby miała więcej niż szesnaście lat.
- E tam. Wiecie, co ja myślę? - wtrącił się Damon, wydmuchując z ust strumień dymu. - Jeśli tylko są na tyle duże, żeby raczkować, są we właściwej pozycji".

Autorka stworzyła g*ałciciela i mordercę, a potem dała mu wątek miłosny z happy endem z osobą, którą z*wałcił.
Mamy tutaj taką samą fabułę, jak we wcześniejszych tomach. Główną dwójkę łączy przeszłość, główny bohater chce się zemścić na głównej bohaterce (za to, że wysłała go za kratki za ten g*ałt xDDD), a ona go nienawidzi. I tak przez 3/4 książki. Potem autorce już nie chce się tego ciągnąć i z rozdziału na rozdział główna bohaterka z dupy przebacza głównemu bohaterowie te rzeczy, które jej zrobił, a mu się odechciewa na niej mścić.
Myślę mimo wszystko, że Douglas ma prawdziwy talent. Talent do tworzenia antypatycznych postaci. Dosłownie nienawidzę wszystkich bohaterów, w tym psa Winter, bo wolał od niej Damona (autorka coś próbowała to tłumaczyć, ale tak się zna na behawioryzmie psów jak na wszystkich innym, więc tylko mnie to rozbawiło). Ale najbardziej nienawidzę Damona. Nigdy wcześniej tak bardzo nie pragnęłam skrzywdzić fikcyjnej postaci. Mam ochotę napisać o nim fanfik, żeby go zabić. Powoli, żeby jak najdłużej cierpiał.

To niesamowite, że Winter odcięła się od wieloletniego przyjaciela, który ciągle jej pomagał, bo robił jej zdjęcia bez jej zgody (co prawda były to zdjęcia przy zwykłych czynnościach, nie stalkował jej ani nic takiego, ale dobrze zrobiła), ale w Damonie się zakochała.
Bo on jedynie:
- zgwałcił ją, gdy była przed wiekiem zgody,
- nagrał ten stosunek bez jej zgody, a że ten filmik potem wyciekł, to całe miasto go obejrzało i ją znienawidziło,
- stalkował ją, korzystając z tego, że jest niewidoma,
- zastraszał ją LATAMI i znęcał się nad nią psychicznie,
- oszukał ją,
- wielokrotnie doprowadzał do płaczu,
- sprawił, że jej ojciec uciekł z kraju i zostawił swoją rodzinę,
- ożenił się z jej siostrą, żeby uzależnić od siebie Winter i mieć do niej dostęp bez ograniczeń,
- traktował ją jak prostytutkę,
- mówił jej okropne rzeczy i ją upokarzał,
- traktował jak swoją własność,
- naćpał ją środkiem nasennym, żeby "móc ją trzymać w objęciach" ostatni raz,
- molestował ją.

Ale luz, bo jego byli przyjaciele, których próbował ZABIĆ, też mu przebaczyli. Może moja nienawiść do niego powoduje, że nie zauważam, jakim on jest niesamowitym człowiekiem. Wszak autorka jego patologiczne zachowanie i toksyczną zaborczość nazwała "oddaniem" xD

A ten plot twist, że Rika okazała się jego siostrą? Gratulacje, Damon. Wielokrotnie molestowałeś i prawie z*wałciłeś swoją młodszą siostrzyczkę 🥰🥰

"- Michael? - usłyszałem głos Kaia. - Patrzysz na nią, jakby miała więcej niż szesnaście lat.
- E tam. Wiecie, co ja myślę? - wtrącił się Damon, wydmuchując z ust strumień dymu. - Jeśli tylko są na tyle duże, żeby raczkować, są we właściwej pozycji".

Autorka stworzyła g*ałciciela i mordercę, a potem dała mu wątek miłosny z happy endem z osobą, którą z*wałcił.
Mamy tutaj...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To było... Wow. Czy autorka mogłaby z łaski swojej wziąć się za jakikolwiek research przed pisaniem, bo tych głupot czytać się nie da. Lista rzeczy, które zostały potraktowane stereotypowo albo po łebkach: życie w więzieniu, depresja (Ma depresję? Niech zajmie się czymś, to przestanie mieć), wegetarianizm, behawioryzm psów, przemoc domowa, mizoginia i w końcu: niewolnictwo.
Portret psychologiczny postaci nie istnieje. Każdy bohater jest papierową kukiełką, która zachowuje się, jak wiatr zawieje, najczęściej absurdalnie. Mamy Banks, która została KUPIONA przez Damona w wieku 11 lat i od tego momentu ją posiadał. Laska nawet nie chodziła do szkoły, była na każde jego skinienie, uwikłana z nim w jakąś chorą relację. Manipulował ją, bił i traktował jak śmiecia, ograniczając na każdym kroku, bo Banks nie mogła mieć kontaktu z prawie nikim oprócz niego. Jednocześnie karmił ją tekstami mającymi na celu wzbudzić w niej nienawiść do facetów, żeby jeszcze bardziej byla od niego uzależniona. Więc mamy trudną sytuację głównej bohaterki, z której NIC nie wychodzi. Powinniśmy dostać straumatyzowaną laskę, ale tak nie jest. Banks ma trudną przeszłość... I tyle. Jest w zupełności normalną dwudziestokilkulatką. Ale walić jej przeszłość, bo na kartkach tej książki kilka razy padła ofiarą molestowania i prób gwałtów. I spłynęło to po niej jak po kaczce. Po 5 minutach zapominała i rozmawiała normalne z molestatorami. I to jest notoryczne w universum Douglas.
A relacja Banks z Kaiem? Co to było? To jest tak chaotycznie i beznadziejnie napisane, że czytelnik nie ma pojęcia, na czym aktualnie bohaterowie stoją - kochają się czy nienawidzą. Kai oczywiście traktuje ją okropnie, przedmiotowo, czyli tak jak była traktowana całe życie, chwilami jednak ma jakieś dziwne napady dobroci. Ona nie chce go znać, ale ciagle się z nim obściskuje, bo CHUĆ. W Douglaversum obie płcie myślą narządami intymnymi. Facet dosłownie nazywa ją swoją niewolnicą i zabaweczką, ale nie przeszkadza jej to chwilę później uprawiać z nim seksu?? Kiedy wyznali sobie miłość, to tylko zastanawiałam się, kiedy się niby pokochali, bo na pewno nie w trakcie fabuły.
Absurd broni absurd, logika wybrała się na wycieczkę bez powrotu do powieści innych autorów.
Ktoś to napisał, ktoś to wydał i setki tysięcy ludzi pokochało. Niesamowite.

To było... Wow. Czy autorka mogłaby z łaski swojej wziąć się za jakikolwiek research przed pisaniem, bo tych głupot czytać się nie da. Lista rzeczy, które zostały potraktowane stereotypowo albo po łebkach: życie w więzieniu, depresja (Ma depresję? Niech zajmie się czymś, to przestanie mieć), wegetarianizm, behawioryzm psów, przemoc domowa, mizoginia i w końcu: niewolnictwo....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

W tej książce na próżno szukać logiki i jakiejkolwiek wiarygodności psychologicznej u bohaterów, za to bez problemu można znaleźć romantyzowanie nadużyć seksualnych i bullyingu. Nawet nie udaję, że mnie to dziwi, skoro to Douglas napisała ten koszmarek.

W tej książce na próżno szukać logiki i jakiejkolwiek wiarygodności psychologicznej u bohaterów, za to bez problemu można znaleźć romantyzowanie nadużyć seksualnych i bullyingu. Nawet nie udaję, że mnie to dziwi, skoro to Douglas napisała ten koszmarek.

Pokaż mimo to


Na półkach:

To było KOSZMARNE. Naprawdę myślałam, że mi się ta książka spodoba. Do tytułów popularnych na tik toku podchodzę z rezerwą, ale część pokrywa się z moim gustem, a ja nie jestem zbyt wymagającym czytelnikiem, więc byłam przygotowana, że Twisted love będzie co najmniej fajnie. Naiwna ja.

Książka opowiada historię miłosną (z pseudo kryminalnym plotem) pomiędzy Avą a najlepszym przyjacielem jej brata, milionerem i zimnym, seksownym, przystojnym, zajebistym we wszystkim Alexem. Alex jest tak bardzo przerysowaną postacią, że po 50 stronach zaczęły mnie boleć oczy od przewracania nimi. Oprócz bycia ósmym cudem świata z wyglądu, to jest geniuszem, który w wieku 14 lat sprzedał jakieś oprogramowanie i został multimiliarderem, a już jako 11-latek pomagał prowadzić firmę. Ma takie koneksje, że policja mu nawet nie może podskoczyć, a w jednej scenie spuścił na drzewo WICEPREZYDENTA Stanów Zjednoczonych ("Na dziś miałem już dość ludzi. Wiceprezydent mógł poczekać na naszą rozmowę kolejny dzień lub tydzień"). Poza tym zna sztuki walki, wszyscy się go boją oraz ma hipermnezję (czyli pamięta każdą minutę swojego życia). A, a jak go atakuje niedźwiedź, to stoi znudzony, gdyż ponieważ Alex Volkov emocji ludzkich nie posiada (chyba że chodzi o Avę, wtedy emocji ma za dużo). Ktoś mógłby pomyśleć: No dobra, może do bycia nadczłowiekiem brakuje mu tylko umiejętności klaskania uszami, ale może sam Alex jest osobą łatwą do polubienia i skromną. Wolne żarty. Alex WIE, że jest najlepszy na świecie i przypomina o tym co drugą stronę, patrzy na wszystkich z góry i gardzi wszystkimi wokół, bo nie są tak zajebiści jak on. Alex Volkov to jeden z najbardziej obrzydliwych dominujących smalców alfa, na jakich kiedykolwiek trafiłam. Bawi mnie, jaki w tej książce jest nacisk na jego zajebistość i bogactwo. W jednej scenie, z racji, że Ava olewała esemesy naszego Pana Idealnego, Alex przychodzi do jej pracy i wręcza jej nowy telefon. Ale nie jakiś tam telefon, tylko "najnowszy model, który nie był jeszcze dostępny na rynku i kosztował mnie kilka tysięcy". A potem lodowatym tonem mówi Avie, że kupił jej go, bo jej jest najwyraźniej zepsuty, skoro przez pięć dni nie dawała znaku życia. Już wtedy Avie powinna zapalić się czerwona lampka nad głową, ale, niestety, Ava odznacza się niemożnością wybierania dla siebie facetów, którzy ją szanują i nie traktują jak swoją własność.

Autorka miała chyba w zamiarze stworzyć kogoś seksownego, stworzyła w zamian aroganckiego buca, który napawał mnie coraz większym przerażeniem w trakcie czytania.
Zaczynając od tego, że jest twórcą złotych myśli, tak przenikliwych, że momentami przestawałam czytać i chłonęłam te mądrości. Próbka:

"- Nie jestem prostytutką [...]
- I tu się mylisz. Każdy z nas jest prostytutką na swój sposób".

PIĘKNE!!

Ale mam teorię, że Alex jest taki niesamowity, bo wcale nie jest człowiekiem, tylko wilkołakiem, ewentualnie ma w sobie geny psa. Bo dosłownie kilkukrotnie WARCZAŁ (w tym figlarnie!!) na kartach tej książki ("Kiedy pocałował mnie [znajomy główną bohaterkę] w policzek, przestrzeń wypełniło ciche warknięcie"). Ponadto ma grzeszny ton głosu i mrocznie chichocze (ja sobie tego nie wymyślam, przysięgam). Obstawiam, że autorka pomyliła universum, bo inaczej nie umiem sobie wytłumaczyć takich tekstów:
"Zniszczę go. Wszystko, czego kiedykolwiek dotknął, wszystkich, których kiedykolwiek kochał. Zniszczę ich, staną się kupką popiołu u twych stóp".

"- Powiedz mi, kogo lub co muszę zabić. Co wydarzyło się w domu twojego ojca?
- Już ci mówiłam, nic się nie wydarzyło. Chodziło tylko o jezioro. Nie możesz zabić jeziora.
- Jeśli będę musiał, osuszę każde pieprzone jezioro i ocean na świecie".

"[...] na twoje życzenie mógłbym spalić świat".

Bro, nie jesteś w universum Sary J. Maas. Tylko w fantastyce takie teksty nie brzmią kuriozalnie.

Oczywiście, jak to męski samiec alfa, musi uprzedmiotawiać główną bohaterkę, używając określeń odbierających jej status osoby samoświadomej i decydującej o sobie:
"Skarbie, wystarczyłoby, żebym strzelił z palców, i już byłabyś moja. Nie musiałbym płacić za to ani centa".
"Gdybym cię chciał, to już bym cię wziął".

Ale to nawet nie jest w nim najgorsze, trust me. Ale o tym potem, bo chciałam jeszcze nadmienić, że Alex tak się wczuł w universa Maas czy Meyer, że rzuca tekstami:
"- Próbuję cię uratować, Avo [...].
- Przed kim? [...]
- Przede mną".
Szkoda, że jednak nie uratował tej biednej dziewczyny przed sobą.

Okej. Tutaj dochodzimy do scen erotycznych. Nie było ich jakoś dużo, ale każda była rzygogenna. Na początku Alex mówi do Avy: "Chcesz, żebym cię wziął, Słonko? Zniszczył cię, doprowadził do żałosnego stanu, zamienił w moją laleczkę do pieprzenia?". Niestety dla mnie, Ava chciała. Alex ma pewien kink łóżkowy - woli ostrzejsze zabawy przy jednoczesnym obrażaniu swojej partnerki (głównie nazywał Avę dziwką - "moja piękna dziwka", "ssij tego k*tasa jak grzeczna mała dziwka"). I okej, nie moja broszka, ale dobra, ostatecznie wszystko było za zgodą Avy. Problem w tym, że w jego rozdziałach widzimy takie rzeczy: "Okazało się, że moja słodka, niewinna owieczka była w rzeczywistości małą brudną dziwką w przebraniu, a ja nigdy tak bardzo nie cieszyłem się ze swojej pomyłki". Więc te jego zabawy łóżkowe nie ograniczały się do kilku wyzwisk, tyko po prostu deprecjonował Avę w obrzydliwy sposób.

Ale to jeszcze nie wszystko. Najgorsze jest to, że Alex traktuje Avę jak swoją własność.
"Smakuje ci to, Słonko? To smak zrzekania się swojego życia. Bo od tej pory to ja jestem twoim właścicielem. To do mnie należą twoje ciało, umysł i dusza".

(Z poniższego cytatu wywaliłam opisy jakby co)
"- To znaczy, że jesteś moja. Twoje usta są moje... Twoje piersi są moje... Twój tyłek jest mój... I twoja c*pka jest moja. Każdy centymetr ciebie należy do mnie i jeśli kiedykolwiek pozwolisz innemu mężczyźnie się dotknąć... - Drugą ręką złapałem ją za szyję. - Załatwię go, a ty skończysz przywiązana do mojego łóżka i zerżnięta w każdą dziurę, aż wreszcie moje imię będzie jedynym, które będziesz pamiętać. Rozumiesz?
- Tak.
- Powiedz to. Do kogo należysz?
- Do ciebie. Należę do ciebie".

Dobra, dobra, ktoś mógłby powiedzieć. Nie oceniaj czyjegoś świntuszenia w sypialni. No problem w tym, że Alex mówił to na serio. Inna scena:
"- Uwielbiam patrzeć, jak się rozpadasz. Tylko dla mnie, Słonko. Nigdy o tym nie zapominaj.
- A co byś zrobił, gdybym zapomniała? - Chciałam się tylko z nim podroczyć, ale Alex wbił palce w moje ciało, a w jego oczach pojawiły się niebezpieczne błyski.
- Miałabyś na rękach krew jakiegoś człowieka. Chcesz tego? - Przejechał nosem po mojej skórze, a następnie wbił zęby w skórę z boku mojej szyi, aby mnie ukarać i jednocześnie naznaczyć".

"- Co ja ci mówiłem? Jesteś moja, Słonko. Już nigdy nie tkniesz żadnego mężczyzny, chyba że chcesz, żeby znalazł się sześć stóp pod ziemią. Więc tak, jesteśmy, k*rwa, na wyłączność".

To nie jest jakiś psychopatyczny złoczyńca tej książki, tak główny bohater (do którego simpuje tysiące kobiet) grozi głównej bohaterce. Nawet nie jej śmiercią, ale tym, że będzie odpowiedzialna za śmierć innych. Jak chore to jest? To nie jest seksowne. To jest przerażające. Nawet w czasie tych scen, jakaś część myśli Avy nie poruszyła tematu: A może ten facet nie jest kimś, z kim powinnam być związana? Przecież to totalny creeper. Nie, ona miała to gdzieś.

Na szczęście scen seksu było dość mało. Ale jednej nigdy nie zapomnę - działa się ona w ubikacji uczelnianej i Alex włożył Avie do ust jej majtki, żeby była cicho. Jej. Brudne. Majtki. A potem kazał jej chodzić cały dzień oblepiona spermą, żeby "cały czas miała świadomość, do kogo należy". <wzdycha>

Ale, ale. Ta książka to nie tylko żenująca i toksyczna relacja głównej dwójki. To jeszcze równie żenujący wątek kryminalny. Ogólnie sprawa rozchodzi się o to, że Ava ma traumę przed wodą, bo w dzieciństwie matka próbowała ją utopić. Jednak ostatecznie okazało się, że to jednak ojciec próbował ją zamordować (dwa razy! Dla plot twistu Ava nie pamiętała obu tych wydarzeń), bo nie była jego rodzoną córką (nie ma sensu? Nie ma, ale co tam, lecimy dalej). Alex sprowadza jej ojca do siebie do biura, a ten, jak kiczowaty złoczyńca filmu akcji klasy D, opowiada grzecznie o swoich motywach. A potem!
"Patrzyłam zszokowana, jak do sali wpada dwóch agentów FBI i ściąga Michaela z krzesła" xDDDD Jeszcze na słowa ojca: "Josh [brat głównej] nigdy ci tego nie wybaczy. On mnie uwielbia. Jak sądzisz, komu uwierzy? Mnie, swemu ojcu, czy tobie, gówniarzowi, którego poznał kilka lat temu?" do sali cały na biały wchodzi Josh i wali ojca w twarz z tekstem, że chyba uwierzy gówniarzowi.

Brzmi absurdalnie, ale jest jeszcze scena: "Po tym jak uderzył Michaela, w sali zapanował chaos, agenci FBI, Josh, Michael i różni ochroniarze zaczęli się bić".
Ja podkreślę, że w tym pomieszczeniu jedyną osobą po złej stronie był ojciec głównej, a MIMO TO wszyscy ze wszystkimi zaczęli się bić?? Dlaczego? O co chodzi? Autorko, co ty bierzesz?

Ale to nie całość tej intrygi. Rodzina Alexa została zamordowana, gdy ten miał 11 lat. Adoptował go wujek, razem dotarli do tego, że jego rodzinę zamordował ojciec głównej i Alex przez lata planował na nim zemstę. Dlatego zaprzyjaźnił się z Joshem, a potem związał z Avą. W 2/3 książki następuje plot twist i wychodzi na jaw, że to ów wujek zabił jego rodzinę. Tak, zabił swojego brata, żonę i ich córkę, bo ta żona nie chciała się z nim związać. A potem adoptował bratanka, który jest walonym geniuszem, żeby wmówić mu, że za morderstwem stoi ktoś inny. Logika 2/10, tym bardziej, że Alex potrzebował 5 minut, żeby znaleźć jakieś papiery, które pokazały mu prawdę xD Na scenę, w której wujek porywa Avę i jej przyjaciółkę, a Alex próbuje go przekonać, że Ava nic dla niego nie znaczy i opowiada jej, że wykorzystywał jej rodzinę 8 lat, spuszczę zasłonę milczenia. Alex zabija wujka, jego ludzi (nad jednym się znęca, bo ten dotknął Avę xD), a potem odrzuca Avę, mówiąc, że nigdy nic do niej nie czuł. Chciałabym, żeby to był koniec tej książki, niestety nie. Tutaj docieramy do tej części powieści, która robi z Alexa totalnego stalkera i jeszcze większego creepa niż wcześniej, ale nadal jest on love interestem głównej bohaterki, a jego zachowanie jest romantyzowane.

Na poczatku, przez jakieś 8 miesięcy, Alex zerwał wszystkie kontakty z Avą. Ale dla "jej dobra" wynajął ochroniarza, żeby bez jej zgody i wiedzy chodził za nią. Potem Alex ma rozmowę z przyjaciółką Avy, po której stwierdza, że nie może żyć bez Avy i zacznie o nią walczyć. Rezygnuje z funkcji prezesa w firmie i leci do Londynu (gdzie przeprowadziła się główna). Spotyka się z nią i w trakcie rozmowy wyznaje jej prawdę o ochroniarzu. Ava wpada w szał i każe mu go odwołać, ale Alex ją uspokoja - już to zrobił, bo... przejmuje jego obowiązki.
"- Po prostu zostaw mnie w spokoju.
- Nie mogę tego zrobić, kochanie. Poczekam, ile będzie trzeba, ale nigdy nie zgodzę się na świat, w którym jesteś sama.
- A kto mówi, że będę sama? Może sobie kogoś znajdę.
[...]
- Nie ma szans - warknął. - Zabiję każdego, kto cię tknie.
- Nie masz do tego prawa - syknęłam. - Nie należę do ciebie.
- I tu się mylisz. Zawaliłem sprawę. Potwornie. Ale pewnego dnia mi przebaczysz i będziesz... moja. Na zawsze. Bez względu na dzielące nas czas i odległość".

Tak. Ava nie chce mieć z Alexem nic wspólnego, ma prawo być wściekła, ale MIMO TO ten kontrolujący potwór zabrania jej nawet nie wchodzenia w inny związek, ale bliższych kontaktów z facetami ogólnie. Zabrania wolnej kobiecie randkowania, bo inaczej zamorduje jej ewentualnych chlopaków. Grozi jej śmiercią niewinnych ludzi, bo ubzdurał sobie, że Ava należy do niego jak jakaś szafka. Gdy ona próbuje straszyć go policją, mówi jej, że ma znajomości w brytyjskim rządzie, więc jest zdana na niego.
Ava nawet nie próbuje coś na to zaradzić. Nie dlatego, że ją przeraził, dlatego, że... W sumie nie wiem czemu. Nadal go kocha i jej się podoba jego opieka (!!!). Tak więc przez ROK Alex ją stalkował:

"Alex spełnił obietnicę i pojawiał się każdego dnia. Widziałam go rano, gdy wychodziłam na zajęcia [...]. Po zajęciach czekał na mnie, by odprowadzić mnie do domu. Kiedy indziej [...] mniej rzucał się w oczy, ale cały czas był. Czułam jego obecność, choć go nie widziałam".
To nie jest thriller, horror czy kryminał. To jest romans. Alex nazywa to pracowaniem nad tym, żeby na nią zasłużyć.

Mija rok, Ava jest na jakiejś imprezie, na której można kupić jej fotografie. Alex wykupuje wszystkie. Ta impreza to był pewnego rodzaju sprawdzian na studentów. Ava jako jedyna w historii uczelni wyprzedała wszystkie swoje zdjęcia. Nie dlatego, że komuś się spodobały, nie dlatego, że ktoś ją docenił. Dlatego, że jej ex, psychopatyczny stalker, chciał jej w ten sposób udowodnić, że ją kocha. Normalny człowiek byłby wściekły, Ava nie, Ava była pod wrażeniem (ta kobieta to cyborg z wypaczonymi uczuciami, przysięgam). Ale Alex wyciągnął ostatniego asa z rękawa, ostatnią sposobność na ponowne podbicie serca swojej ukochanej - wbił na scenę, zapodał przedramatyzowaną przemowę o kobiecie, którą kocha... i zaczął śpiewać. Oczywiście to Alex Zajebisty Volkov, więc "głos, który wypełnił salę, był najpiękniejszym dźwiękiem, jaki w życiu słyszałam". Mój second hand embarrassment never----

Tym występem ponownie zdobył serce Avy. Niestety po imprezie jej znajomy chciał ją zaprosić na randkę. Oczywiście Alex go prawie za to zabił, a potem razem z Avą uprawiali seks w sali (byli sami, bo kazał personelowi wyjść. Dlaczego pracownicy, którzy nie podlegali pod niego, go posłuchali? Nie wiem, ale Alex przecież może wszystko) i mamy scenę, która jest takim peakiem psychozy Alexa (skrócona przeze mnie):
"- Będę cię pieprzył pod tą ścianą tak długo, aż zapomnisz, jak się nazywasz, ale wcześniej... - Złapał mnie za gardło i zniżył głos do cichego warkotu. - Opowiedz mi o tym blond sk*rwielu, który zaprosił cię na randkę. Pozwoliłaś mu się tknąć, Słonko? Pozwoliłaś mu dotknąć tego, co jest moje?
Pokręciłam głową. Zacisnął palce.
- Kłamiesz, by go uratować?
- Nie - jęknęłam. - Przysięgam. W ogóle nie myślałam o nim w ten sposób.
- I już nigdy o nim nie pomyślisz - warknął. - Wolno ci myśleć tylko o mnie. W twoich ustach. W twojej ciasnej, małej c*pce. Rozumiesz?
- Tak!
- Powiedz mi, do kogo należysz.
- Należę do ciebie".

Nie wiem, co trzeba mieć w głowie, żeby uznać takie coś za seksowne/romantyczne. Jeszcze na koniec:

"- Wiesz, że teraz już się mnie nie pozbędziesz - ostrzegł.
- Przecież to i tak było niemożliwe.
- Wreszcie załapałaś".


Autorka napisała w posłowie, że najbardziej ze wszystkich swoich bohaterów lubi Alexa.
To straszne. Straszne, że ktoś tworzy takiego bohatera, a mnóstwo innych ktosiów twierdzi, ze jest on standardem i ideałem faceta.

To było KOSZMARNE. Naprawdę myślałam, że mi się ta książka spodoba. Do tytułów popularnych na tik toku podchodzę z rezerwą, ale część pokrywa się z moim gustem, a ja nie jestem zbyt wymagającym czytelnikiem, więc byłam przygotowana, że Twisted love będzie co najmniej fajnie. Naiwna ja.

Książka opowiada historię miłosną (z pseudo kryminalnym plotem) pomiędzy Avą a...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Cała ta trylogia to fanfic - absurdalna, momentami nielogiczna, ma różne niedociągnięcia merytoryczne i tak dalej. Ale szczerze - mam to w nosie, bo świetnie się przy niej bawiłam. Andrew i Neil supermacy.

Cała ta trylogia to fanfic - absurdalna, momentami nielogiczna, ma różne niedociągnięcia merytoryczne i tak dalej. Ale szczerze - mam to w nosie, bo świetnie się przy niej bawiłam. Andrew i Neil supermacy.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka książką, ale tłumaczenie i redakcja wołają o pomstę do nieba. Na niektórych stronach było po kilka błędów.

Książka książką, ale tłumaczenie i redakcja wołają o pomstę do nieba. Na niektórych stronach było po kilka błędów.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przeczytałam tę książkę, bo było o niej głośno, mimo że wcześniejsza pozycja tej autorki ("Dręczyciel") była przeżyciem odrzucającym. Ta powieść nie jest lepsza.

Mamy Ryen i Mishę, którzy znają się od wielu lat, ale tylko poprzez pisanie do siebie listów, nigdy nie widzieli się na żywo, nie wiedzą nawet, jak wyglądają. Aż do pewnej imprezy, na której się poznają, jednak Ryen nie wie, że to jej Misha. Ich historia potoczyłaby się inaczej, gdyby nie fakt, że kiedy główna dwójka rozmawiała ze sobą, siostra Mishy umierała na zawał serca na drodze. Gdy chłopak dowiaduje się o tym, w jakiś dziwny dla czytelnika sposób zrzuca część winy na Ryen, bo przecież to przez nią odrzucił telefon siostry, i przestaje do niej pisać. Ona jednak nadal wysyła mu listy, nie rozumiejąc tego nagłego zerwania kontaktu. Kilka miesięcy później Misha dołącza (pod innym imieniem i nazwiskiem) do szkoły i klasy Ryen, bo ma pewną MiSjĘ. Gdy widzi, że Ryen w rzeczywistości jest zupełnie inna od osoby, którą kreowała w swoich listach, że jest tą typową pustą popularną laską, znęcającą się nad innymi, zaczyna nienawidzić jej jeszcze bardziej.

Ich relacja jest po prostu obrzydliwa. Misha upokarza ją na każdym kroku przy kolegach z klasy, ale robi to w taki sposób, że bardzo mnie to bawiło. A nie powinno, bo te sceny miały chyba pokazywać jego błyskotliwość i inteligencję. Mamy na przykład scenę, w której główna bohaterka rozmawia z nauczycielem i krytykuje lektury, które im zadaje, bo według niej historie miłosne pomiędzy młodą dziewczyną a trzy razy starszym facetem mają sugerować preferencje belfra. No i tutaj wchodzi Misha cały na biało i twierdzi, że ona na pewno musi być fanką "Zmierzchu", po czym ma duży wywód, którego clue to to, że ona niczym nie różni się od nauczyciela, w końcu Edward ma ponad 100 lat. Okej, Ryen była fanką "Zmierzchu", ale to wiedział tylko jej Misha od listów, a nie jakiś random, który dołączył do klasy kilka dni wcześniej. Ryen powiedziała na początku, że była fanką, ale w wieku 12 lat, potem wystarczyło, nie wiem, powiedzieć, że się zgadza z nim albo wyśmiać go, bo po kiego grzyba się wysila, skoro już nie lubi tej książki. Ale nie, cała klasa ma z niej ubaw, a ona ma po tym wszystkim atak paniki xD

Ale dobra, bo upokarzanie to jedna sprawa, inna to molestowanie, a wręcz gwałty. Podczas dwóch czy trzech stosunków Ryen mówi chłopakowi, że nie chce tego robić, a on ma to w dupie. W ogóle nie respektuje jej uczuć. Dla niego "nie" to słowa zachęty, a nie odmowa. I dla autorki też, bo po każdym takim seksie Ryen nie ma do niego pretensji, wręcz jest zadowolona, bo przecież miała orgazm i było fajnie. What the fuck. Serio? Taka książka, kiedy pół świata walczy z kulturą gwałtu? Taka książka kierowana do NASTOLATKÓW?

Misha to kolejny samiec alfa, którego pragnienia są najważniejsze, a dziewczynę traktuje jak zabawkę erotyczną. Cytat:
"- Pokaż mi, jak go [wibratora] używasz - mówię.
Zerka na mnie wystraszona, a na jej obliczu maluje się zdenerwowanie.
- Spodoba mi się wszystko, co zrobisz - zapewniam, muskając palcami jej stwardniałe sutki. - Obiecuję.
Ona jednak kręci głową.
[...]
- Zrób to teraz - rzucam tonem nieznoszącym sprzeciwu".

Oto Misha, proszę państwa, a gwałty to tylko jedna z wielu jego przewinień. Najbardziej mnie rozwaliło, jak typ łaził i wypisywał głównej w pokoju (tak, dwa razy włamał się do jej domu) albo na rekach takie słowa jak "wstyd", "pustka" czy "samotność", bo taki jest GŁĘBOKI i TAJEMNICZY, a te słowa dają jej do myślenia, bo są takie GŁĘBOKIE. Już nie wspominając, że jej grozi i wyzywa od suk i p*izd. A laska i tak się w nim zakochuje, Misha dosłownie od początku nią pomiata, a ona się w nim ZAKOCHUJE. Co proszę?

Autorka popróbowała wyciągnąć coś wartościowego z tej historii: że nie można udawać kogoś innego dla poklasku kolegów itp., ale co z tego, gdy na pierwszym planie postawiła totalnie toksyczny i obleśny związek z masą erotycznych scen, które powodowały u mnie odruch wymiotny (yeah, nienawidzący się nastolatkowie pieprzący się, za przeproszeniem, w miejscach, w których nie powinni tego robić - mój ulubiony motyw).

Ta książka jest po prostu szkodliwym gniotem i naprawdę dziwi mnie jej wysoka ocena. Za co, ludzie, za co? Na koniec jeszcze jeden cytat. Tak, takie zachowania są najwidoczniej według autorki cool :)

"- Trevarrow!
Wzdrygam się, słysząc swoje nazwisko. Nie muszę się nawet odwracać, żeby wiedzieć, że woła mnie dyrektorka. Świetnie. Zsuwam się z kolan Masena [fałszywe nazwisko Mishy], ale on kładzie dłonie na moich udach i przytrzymuje mnie w miejscu.
- Masen - szepczę.
Przez niego będę miała kłopoty. Przy wszystkich.
- Zejdź z jego kolan - rozkazuje dyrektorka Burrowes. - Natychmiast.
Kładę dłonie na barkach Masena i chcę wstać, lecz on ponownie nie pozwala mi się podnieść.
- Ryen zejdzie z mojego f*uta, kiedy jej powiem, że może - odpowiada jej Masen."

Romantyczny gość, kto by się nie zakochał na miejscu Ryen.

Przeczytałam tę książkę, bo było o niej głośno, mimo że wcześniejsza pozycja tej autorki ("Dręczyciel") była przeżyciem odrzucającym. Ta powieść nie jest lepsza.

Mamy Ryen i Mishę, którzy znają się od wielu lat, ale tylko poprzez pisanie do siebie listów, nigdy nie widzieli się na żywo, nie wiedzą nawet, jak wyglądają. Aż do pewnej imprezy, na której się poznają, jednak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na ogół czytam książki od deski do deski, jakkolwiek nudne by nie były. Tej nie dałam rady. Wymęczyłam 2/3 tego dzieUa, a potem jedynie pobieżnie przeglądałam kolejne strony. Dlaczego? Z wielu powodów. Jedynym z nich jest to, że jest ona niewyobrażalnie NUDNA. I mówi to fanka Henryka Sienkiewicza.
Ogólnie powieść to taki złej jakości fanfick. Mamy główną bohaterkę, Annę, w której nie ma nic ciekawego, ale oczywiście zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia baaaaardzo przystojny aktor, Leo Black. No bo romans musi być. Sprostowanie: w tej książce jest TYLKO romans. Jest niby jakiś wątek fantastyczny, ale jest on zrobiony "na odwal", chyba tylko po to, żeby w pewnym momencie wprowadził rozłam między bohaterami.
Leo jest ponoć strasznie nieufny i wyalienowany, ale to nie przeszkadza mu wypaplać swoją największą tajemnicę dziewczynie, której totalnie nie zna (wyznał jej miłość jeszcze zanim poznał jej nazwisko!), no bo czemu nie. To już Edward Cullen miał więcej oleju w głowie. Jeśli już jesteśmy przy przeboskim Leo, to nie można wspomnieć o tym, że mimo iż ma on prawie 30 lat, zachowuje się infantylniej od 15-latka. Mój 7-letni siostrzeniec ma dojrzalsze reakcje od niego.
Czytałam wiele młodzieżówek, w tym takich, gdzie bohaterowie zakochują się w sobie na zabój po kilku dniach znajomości, ale czytając tę powieść, która jest zupełnie wtórna i nieoryginalna, aż mnie skręcało. Miałam ochotę walić głową w stół, tak złe to było.
Dramat między Leo i Anną, który wydarzył się pod koniec książki, wywołał u mnie jedynie śmiech. Leo źle odczytuje pewną sytuację, rzuca Annę i wyjeżdża w miejsce, gdzie nikt go nie może znaleźć, oddając się użalaniem się nad sobą. Co? Czy tak się zachowuje dorosły człowiek? Ba, czy tak się zachowuje osoba, która jest ponoć w szczęśliwych związku i która ufa swojej drugiej połówce (bo przecież Leo nie może bez niej żyć, dzięki niej w końcu odnalazł spełnienie, bla, bla, bla)? Anna oczywiście ścina włosy, rzuca swoje hobby, popada w depresję i ogólnie zachowuje się gorzej niż Bella w "Księżycu w nowiu", kiedy opuścił ją Edward. Kij z tym, że Leo zna dopiero jakieś kilka tygodni, załamała się gorzej niż osoba, która straciłaby w jednej chwili całą swoją rodzinę i przyjaciół. BEZ PRZESADY, PANI AUTORKO! Ale kiedy Leo wraca do niej po ponad miesiącu nieobecności, ona od razu rzuca mu się w ramiona. Nawet nie udaje, że jest na niego wściekła za to świństwo, które jej zrobił. Skąd. Największy dramat w tym dziele był żenujący i śmieszny.
Styl autorki jest okropny. Lepiej pisałam w drugiej gimnazjum. Między innymi Docher z niewiadomych powodów wyjaśnia w narracji rzeczy oczywiste. Np. taki fragment (od razu mówię, że go wymyśliłam. Chcę po prostu nakreślić, o co mi chodzi):
" - Co robisz, Leo? - zapytałam, bo byłam ciekawa, co robi."
Ja się pytam, po co?
"Eperu" jest najbardziej oklepaną, żenującą i po prostu złą książką, jaką przeczytałam w najbliższym czasie. Najczęściej nie skreślam autora/serii po jednej powieści. Ale z racji tego, że miałam tę nieprzyjemność przeczytać fragment innej książki tej autorki, obrzydliwy erotyk, który bazuje na 50TG, ale pobija go swoja głupotą i fabułą, która obraża zdrowe psychicznie kobiety, to wolę nie zabijać tego ostatka szarych komórek, które zostały mi po lekturze tego gniota i nie tykać jej kolejnych dzieU. Szkoda mojego zdrowia psychicznego.
PS Daje dwie gwiazdki za radość, która mnie ogarnęła, kiedy w końcu, po prawie trzech tygodniach, zamknęłam książkę.

Na ogół czytam książki od deski do deski, jakkolwiek nudne by nie były. Tej nie dałam rady. Wymęczyłam 2/3 tego dzieUa, a potem jedynie pobieżnie przeglądałam kolejne strony. Dlaczego? Z wielu powodów. Jedynym z nich jest to, że jest ona niewyobrażalnie NUDNA. I mówi to fanka Henryka Sienkiewicza.
Ogólnie powieść to taki złej jakości fanfick. Mamy główną bohaterkę, Annę, w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tę książkę spokojnie można opisać jednym wyrazem: LOL.
Szukałam, ale nie znalazłam w niej żadnej fabuły. Aż ułożyłam o niej krótki plan wydarzeń:
1. Ryan i Chloe kłócą się.
2. Uprawiają seks wszędzie, tylko nie w łóżku.
3. Ryan zabiera jej majtki i wkłada do szuflady.
I to by było na tyle. To cała "fabuła". Ponad 300 stron o niczym.
Co do postaci pobocznych, to są oni tylko po to, żeby a) rodzina Ryana mogła mu robić przytyki do Chloe, b) żeby Chloe mogła z przyjaciółkami gadać o swoim dupkowatym szefie. Z kreacją głównej dwójki też nie jest lepiej. Każdy w tej książce jest papierowy do bólu. Z reguły czytam co najmniej dwie części każdej serii zanim ją skreślę. W tym wypadku nie dam rady przebrnąć przez drugi tom, bo moje szare komórki tego nie wytrzymają.

Tę książkę spokojnie można opisać jednym wyrazem: LOL.
Szukałam, ale nie znalazłam w niej żadnej fabuły. Aż ułożyłam o niej krótki plan wydarzeń:
1. Ryan i Chloe kłócą się.
2. Uprawiają seks wszędzie, tylko nie w łóżku.
3. Ryan zabiera jej majtki i wkłada do szuflady.
I to by było na tyle. To cała "fabuła". Ponad 300 stron o niczym.
Co do postaci pobocznych, to są oni...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Polska fantastyka jest bardzo bogata - mamy "Wiedźmina", mamy "Pana Lodowego Ogrodu", serię o aniołach Kossakowskiej i... "Grę o Ferrin" Michalak. To coś to jakaś pseudofantastyka. Nie polecam.

Polska fantastyka jest bardzo bogata - mamy "Wiedźmina", mamy "Pana Lodowego Ogrodu", serię o aniołach Kossakowskiej i... "Grę o Ferrin" Michalak. To coś to jakaś pseudofantastyka. Nie polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Szkodliwa kupa bzdur.
Jak zawsze Michalak napisała książkę o czymś, o czym nie miała pojęcia. Nie wiem, jak instytucja walcząca z uprzedzeniami, mogła wziąć patronat nad tą grafomanią pełną szkodliwych stereotypów. Myślałam, że aby pisać książki o tak ważnych rzeczach jak zaburzenie afektywne-dwubiegunowe trzeba zrobić porządny research. Cóż, Michalak pokazała mi, że wiedza o pisanym temacie jest niepotrzebna. Bo po co? Papier przyjmie wszystko.
Uważam Michalak, obok Ziemiańskiego, za jedną z największych grafomanek w naszym kraju. Takie książki jak "Bezdomna", która jest dnem dna, utwierdzają mnie tylko w tym przekonaniu. Omijajcie jej tffurczość z daleka.

Szkodliwa kupa bzdur.
Jak zawsze Michalak napisała książkę o czymś, o czym nie miała pojęcia. Nie wiem, jak instytucja walcząca z uprzedzeniami, mogła wziąć patronat nad tą grafomanią pełną szkodliwych stereotypów. Myślałam, że aby pisać książki o tak ważnych rzeczach jak zaburzenie afektywne-dwubiegunowe trzeba zrobić porządny research. Cóż, Michalak pokazała mi, że wiedza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

CO. ZA. SHIT. Autorka pobiła wyżyny grafomanii, pisząc to coś. Ta książka jest nawet gorsza niż części z punktu widzenia Any - nie wiedziałam, że to możliwe, pogardliwe brawa dla pani James.
Fabuła ta sama, co w 50TG, z tym że okraszona "głębokimi" myślami Christiana - przede wszystkim o tym, jak to kobiety wręcz zabijają się, żeby pójść z nim do łóżka. Ale najlepsze: ten boski, męski mężczyzna gada... ze swoim penisem. Dał mu nawet imię: Fiutowski. Serio. SERIO? Czy ostała się jakaś kobieta, która po tej powieści jeszcze do niego wzdycha?
Seria pani James to policzek dla ludzkości. Zniszczyć to jak najszybciej. A potem zakazać pisania autorce kolejnych książek.

CO. ZA. SHIT. Autorka pobiła wyżyny grafomanii, pisząc to coś. Ta książka jest nawet gorsza niż części z punktu widzenia Any - nie wiedziałam, że to możliwe, pogardliwe brawa dla pani James.
Fabuła ta sama, co w 50TG, z tym że okraszona "głębokimi" myślami Christiana - przede wszystkim o tym, jak to kobiety wręcz zabijają się, żeby pójść z nim do łóżka. Ale najlepsze: ten...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na tę potworną grafomanię brakuje mi słów. Jak to coś mogło stać się międzynarodowym bestsellerem, na zawsze pozostanie dla mnie tajemnicą. Całe dzieUo zapchane jest informacjami, które czytelnik ma głęboko w poważaniu - jakim samochodem Ana jedzie, co je, jak jest ubrana i jaki to Christian jest przystojny, boski i niesamowity. No cóż, nie jest. To mający fizia na punkcie kontroli, do bólu zaborczy dupek i sadysta, którego jedynymi "zaletami" jest to, że jest przystojny i bogaty. I to za nim wzdycha tyle kobiet? W prawdziwym życiu wylądowałby w więzieniu za znęcanie się psychiczne i fizyczne nad kobietą. I tutaj wkraczamy na temat BDSM. Autorka ma o BDSM tyle samo pojęcia, co ja o chirurgii plastycznej - czyli nic. Tym, czym według autorki było BDSM, tak naprawdę przedstawiało chorą relację na stopie oprawca-ofiara. Ciekawych, dlaczego ta trylogia promuje szkodliwe stereotypy i dlaczego jest to złe, odsyłam do linku: https://justpaste.it/gd1f
Fani tej historii bronią jej jak mogą, mówiąc, że autorka stworzyła bardzo dobry obraz psychologiczny Christiana. Tyle że... nie. Znajomość autorki tematem BDSM równa się jedynie jej znajomością psychologii. Tutaj też James pokpiła sprawę.
Kolejna rzecz: styl. Mnóstwo zapychaczy, powtórzeń i dziwnych wyrażeń. Ile razy można czytać, że bohaterka zaczerwieniła się i rozpadła na milion kawałków? Szkoda, że nie rozpadła się raz a dobrze, nie irytowałaby swoim zachowaniem czytelników. James zamieściła też w swoim godnym pożałowania dziele zadziwiającą ilość błędów logicznych. Przy informacji, że szybowiec Greya unosi się wyżej niż stacja kosmiczna NASA, mój mózg wybuchł. Czy przed wydaniem tego shitu ktoś przeczytał tę książkę? Nie wydaje mi się. Biedne drzewa, które straciły życie na tfffurczość tej grafomanki. Chwila ciszy dla nich.
Nie dość, że ta trylogia jest tak zła, że po przeczytaniu jej, spadło mi IQ, to autorka zmieściła w niej szkodliwe bzdury, w które wierzą czytelniczki. Nie mogę zrozumieć, że tyle kobiet uważa za romantyczny związek Any i Greya. Nie dość, że urąga on godności kobiet, to pokazuje nienormalny model relacji jako coś pozytywnego. To nie jest romantyczne, tylko chore. Feministki powinny się zebrać i popalić wszystkie egzemplarze tego gniota.
radioaktywny ziemniak/10

Na tę potworną grafomanię brakuje mi słów. Jak to coś mogło stać się międzynarodowym bestsellerem, na zawsze pozostanie dla mnie tajemnicą. Całe dzieUo zapchane jest informacjami, które czytelnik ma głęboko w poważaniu - jakim samochodem Ana jedzie, co je, jak jest ubrana i jaki to Christian jest przystojny, boski i niesamowity. No cóż, nie jest. To mający fizia na punkcie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mam do tej książki ogromny sentyment. Zaczytywałam się w niej jako dziecko i od tamtego czasu co jakiś czas do niej wracam. Za każdym razem podoba mi się tak samo. Niesamowita parafraza "Kopciuszka". Polecam.

Mam do tej książki ogromny sentyment. Zaczytywałam się w niej jako dziecko i od tamtego czasu co jakiś czas do niej wracam. Za każdym razem podoba mi się tak samo. Niesamowita parafraza "Kopciuszka". Polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Część, która kilka razy złamała mi serce. Przepłakałam pół książki. Kocham autora za stworzenie tak świetnej serii, ale nienawidzę go za zabicie mojego ulubionego bohatera.
Ta seria jest chora, brutalna, obrzydliwa, ale także niesamowita, wciągająca i oryginalna. Gorąco polecam.

Część, która kilka razy złamała mi serce. Przepłakałam pół książki. Kocham autora za stworzenie tak świetnej serii, ale nienawidzę go za zabicie mojego ulubionego bohatera.
Ta seria jest chora, brutalna, obrzydliwa, ale także niesamowita, wciągająca i oryginalna. Gorąco polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po zakończeniu tej części tylko jedna myśl chodziła mi po głowie: jak mam wytrzymać cały rok do wydania kolejnego tomu, żeby dowiedzieć się, o co chodziło w ostatnich kilkunastu zdaniach?! Polecam.

Po zakończeniu tej części tylko jedna myśl chodziła mi po głowie: jak mam wytrzymać cały rok do wydania kolejnego tomu, żeby dowiedzieć się, o co chodziło w ostatnich kilkunastu zdaniach?! Polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Za to kocham Adriana - nie jest wyidealizowany, popełnia mnóstwo błędów, a mimo to nadal darzę go ogromną sympatią. Najciekawsza postać z książek Mead.

Za to kocham Adriana - nie jest wyidealizowany, popełnia mnóstwo błędów, a mimo to nadal darzę go ogromną sympatią. Najciekawsza postać z książek Mead.

Pokaż mimo to