Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki AI 2041: Ten Visions for Our Future Kai-Fu Lee, Chen Qiufan
Ocena 7,0
AI 2041: Ten V... Kai-Fu Lee, Chen Qi...

Na półkach: ,

Waham się miedzy 6, a 7; ku wyższej ocenie skłania mnie "odczarowanie" wielu błędów w powszechnej percepcji AI czy samego procesu uczenia maszynowego i możliwych jego rezultatów, za niższą przemawia zaś (jeśli jest to dla kogoś istotna wada) zdecydowanie bardziej hermetyczny język i powtórzenie pewnych kwestii poruszonych w niemalże pokrewnej tematycznie książce Harariego. Kai-Fu Lee pozostawał do tej pory autorem skupionym raczej na zagadnieniach geopolitycznych, z o tyle ciekawymi przemyśleniami, iż mającymi filary w kulturze azjatyckiej gdzie relacja "jednostka-system" jest pojmowana w zdecydowanie różny sposób od tego, do czego przywykli (czy to za sprawą możliwości życia za czasów zmian w ustroju i towarzyszącym im wydarzeń historycznych, czy książek przybliżających te zagadnienia później urodzonym czytelnikom) ludzie przyzwyczajeni do bardziej polskiego spojrzenia na ten... problem.

Tu dochodzi wątek przewidywań, klasyczne "są dwa uda: uda się, albo nie uda, a więc 50% to odpowiednia prognoza" futurologii, przy czym błędem - moim zdaniem - jest ocenianie tej książki jedynie na podstawie "prawdopodobieństwa, że tak będzie" w oczach danego czytelnika.

Mogę z pewnością stwierdzić, że jest to bardziej wymagająca książka, zarówno pod względem lingwistycznym (czytana w oryginale, prawdę mówiąc nie wiem, czy jakieś wydawnictwo podjęło się translacji na polski na chwilę obecną), jak i z uwagi na wątki filozoficzne/transhumanistyczne splatające się z pojęciami z zakresu IT. Stanowi to dla mnie dość lekkostrawną mieszankę z uwagi na zainteresowania, jednak dla osób "spoza branży" czy stosunkowo niedawno zainteresowanymi możliwościami i zagrożeniami nadchodzącymi dla naszego świata wraz ze wzrostem znaczenia AI oraz dokonującego się postępu technologicznego... ten płotek może być za wysoki do przeskoczenia za pierwszym razem, kolokwialnie mówiąc. Nie dziwię się, że sporo osób się od niej "odbija", często wielokrotnie.

Na pewno nie warto dążyć do przeczytania jej jak najszybciej, odstawienia na półkę czy wykasowania z czytnika i zapomnienia o treści; ciekawym zabiegiem jest tutaj zestawienie tytułowych dziesięciu podejść, często różniących się od siebie w istotnym stopniu, i podjęcie pewnego rodzaju polemiki z czytelnikiem.

Książka, która wymaga zadania sobie samemu pytań dotykających samej istoty człowieczeństwa i postawienia hipotetycznej granicy między dążeniami do zachowania wartości poniekąd uniwersalnych i kojarzonych ze stawianiem człowieka na piedestale historii, a przyśpieszającemu w zawrotnym, niemalże wykładniczym tempie (choć, podejrzewam, że za swojego życia nie będzie mi >nie<stety dane posmakować odkryć przybliżających nas do tzw. punktu Osobliwości, ukutego w języku angielskim pojęcia "singularity") rozwojowi nauki, czy bardziej trafnie - wielu nauk; nauk informatycznych, nauk neurobiologicznych, eksperymentów myślowych właściwych dla osób zainteresowanym transhumanizmem i wpływem na społeczeństwo, któremu nie brak ambicji oraz dążeń do doskonalenia się w tym zakresie. A to i tak tylko ułamek tej syntetyczno-neurologicznej układanki o zachwycającym, ale i przerażającym potencjale.

Niewątpliwy plus należy się za pokazanie różnorodnych możliwych efektów poszczególnych rozwiązań, czy nawet różnic wynikających z (często błędnego, jako, że popkulturowo powstał u nas dziwny mit; chatGPT = AI, cokolwiek co daje złudzenie że komputer "myśli" = AI; smart-dom i smart-pralka czy lodówka = tak, zgadliście, AI...) odmiennego spojrzenia na te kwestie. Na poły jest to więc strumień świadomości autora (jednak nierozwleczony nadmierną ilością dygresji), a na poły próba przekazania... ostrzeżenia? Ostrzeżenia, które dotyczy nadmiernego zawierzenia wspomnianej wcześniej sztucznej inteligencji i może doprowadzić do momentu, gdy obudzimy się w dystopii... która dla niektórych jednocześnie mogłaby być utopią, do której dążą za wszelką cenę. I tutaj znowu dotykamy kwestii różnic w pojmowaniu "jednostki" per se, a "jednostek tworzących kolektywny umysł" charakterystycznych dla kultury organizacyjnej obecnej w Azji, ale też i w ewidentny sposób pojawiającej się w polityce prowadzonej na tym kontynencie, która - z uwagi na potencjał i możliwości azjatyckiego rynku - w sposób nieubłagany przesiąka do naszych polskich realiów.

Po napisaniu tych słów zdałam sobie sprawę, z jak trudnym tematem zdecydował się zmierzyć autor i podwyższam ocenę do 7, a samą książkę zamierzam sobie jeszcze kiedyś "odświeżyć"; być może trochę z ciekawości, jak polski tłumacz ugryzie ten temat. Może wyjść z tego i intrygujący przewodnik po skonfliktowanych ze sobą na pierwszy rzut oka podejściach do świata, jak i lingwistyczny potworek, którego należy pochować w szafie i zwrócić się ku anglojęzycznemu wydaniu.

"Zobaczymy" - to chyba jedno słowo najlepiej podsumowujące zarówno moje wątpliwości odnośnie rynku wydawniczego, jak i treści samej książki. Niewątpliwie jest to natomiast książka idealnie wpisująca się w wart zgłębienia eksperyment myślowy, mogący kogoś nawet ukierunkować na daną ścieżkę nauki czy kariery. Albo po prostu podsunąć kilka ciekawych myśli, nad którymi można się zastanowić podczas "sufitowania" w bezsenne noce, tudzież noce spędzone na wykonywaniu pracy przy - no właśnie - komputerze i korzystania z narzędzi, które pracę tę niewątpliwie usprawniają... niemniej pozbawiają także w coraz większym stopniu "kontrolnego czynnika ludzkiego" zdolnego do bardziej abstrakcyjnych i trafnych skojarzeń w toku poszukiwania rozwiązania problemu, niż nawet najlepiej wyuczony i ogólnodostępny model "cyfrowego mózgu".

Waham się miedzy 6, a 7; ku wyższej ocenie skłania mnie "odczarowanie" wielu błędów w powszechnej percepcji AI czy samego procesu uczenia maszynowego i możliwych jego rezultatów, za niższą przemawia zaś (jeśli jest to dla kogoś istotna wada) zdecydowanie bardziej hermetyczny język i powtórzenie pewnych kwestii poruszonych w niemalże pokrewnej tematycznie książce Harariego....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki 50 wielkich mitów psychologii popularnej Barry L. Beyerstein, Scott O. Lilienfeld, Steven Jay Lynn, John Ruscio
Ocena 6,6
50 wielkich mi... Barry L. Beyerstein...

Na półkach:

Książka dążąca do przystępności, przez co wiele z zawartych w niej treści uległo znaczącemu "spłaszczeniu"; jest to zdecydowanie tytuł, o którym można powiedzieć, że ma niski próg wejścia. Naturalnie nic nie stoi na przeszkodzie, by czytelnik na własną rękę szukał wiedzy odnośnie zagadnień, które tutaj zostały zaledwie muśnięte, a wzbudziły jego ciekawość - i z takim nastawieniem, moim zdaniem, należy do niej podchodzić.

Książka dążąca do przystępności, przez co wiele z zawartych w niej treści uległo znaczącemu "spłaszczeniu"; jest to zdecydowanie tytuł, o którym można powiedzieć, że ma niski próg wejścia. Naturalnie nic nie stoi na przeszkodzie, by czytelnik na własną rękę szukał wiedzy odnośnie zagadnień, które tutaj zostały zaledwie muśnięte, a wzbudziły jego ciekawość - i z takim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Wracam do niej niemalże każdego roku i każde przeczytanie "Księcia" niesie ze sobą nową wartość, choć nie określiłabym siebie jako stuprocentowej makiawelistki z krwi i kości. Dla takiej pozycji ocena może być tylko jedna - maksymalna. Historyczny charakter "Księcia" w pewnym stopniu utrudnia wysnucie wniosków z niego płynących, za to wnioski te mogą się dzięki temu (oraz kontrowersji moralnych towarzyszących większości podczas czytania) znacząco różnić pomiędzy czytelnikami, zachęcać do dyskusji i dźgać wspomnianą moralność nożem. W plecy, naturalnie. Wielkim niedopatrzeniem byłoby natomiast przyjęcie założenia, czy to przed lekturą (czego zdecydowanie staram się nie robić), czy to już po, jakoby zawarte w niej idee miały odniesienie jedynie do świata polityki czy szeroko pojmowanego biznesu.

Wracam do niej niemalże każdego roku i każde przeczytanie "Księcia" niesie ze sobą nową wartość, choć nie określiłabym siebie jako stuprocentowej makiawelistki z krwi i kości. Dla takiej pozycji ocena może być tylko jedna - maksymalna. Historyczny charakter "Księcia" w pewnym stopniu utrudnia wysnucie wniosków z niego płynących, za to wnioski te mogą się dzięki temu (oraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie pachnie coachingiem, nie próbuje ustawiać życia czytelnikowi. Przedstawia koncepcję, z którą nigdy wcześniej się nie zetknęłam w sposób umożliwiający stosunkowo bezproblemowe jej pojęcie i zastanowienie się nad przytoczonymi w książce przykładami. Nie mogę nie zwrócić uwagi również na sposób wydania książki; stonowana okładka, dobrze dobrana czcionka, wytrzymałość wykonania papierowej wersji. Nie wywróci życia do góry nogami ani nawet nie wywoła w czytelniku takiego poczucia; nie to jest jej celem, zapozna go za to z możliwością spojrzenia na - wydawałoby się, banalne - kwestie życia codziennego w zupełnie nowy sposób, a nawet więcej niż jeden. W pełni zasłużona 9, przy czym bez wątpienia nie jest to książka "łatwa". Subiektywnie łatwiejsze może za to stać się życie po jej przeczytaniu, jeśli ktoś zdecyduje się na choćby krótki eksperyment z metodami w niej przytoczonymi.

Nie pachnie coachingiem, nie próbuje ustawiać życia czytelnikowi. Przedstawia koncepcję, z którą nigdy wcześniej się nie zetknęłam w sposób umożliwiający stosunkowo bezproblemowe jej pojęcie i zastanowienie się nad przytoczonymi w książce przykładami. Nie mogę nie zwrócić uwagi również na sposób wydania książki; stonowana okładka, dobrze dobrana czcionka, wytrzymałość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Najlepsza książka o tematyce wojennej, z jaką zetknęłam się w swoim czytelniczym życiu. Nie pozwala o sobie zapomnieć jeszcze na długo po pierwszym przeczytaniu i niemiłosiernie kusi, by sięgnąć po nią kolejny raz. Autorka posiada godny pozazdroszczenia talent do splatania, zdałoby się, encyklopedycznych faktów z tokiem narracji właściwym dla reportażu i tej linii wydawniczej, przez co ich przyswajalność dla czytelnika ulega gwałtownemu zwiększeniu. Wyjątkowo trafnie zatytułowana.

Najlepsza książka o tematyce wojennej, z jaką zetknęłam się w swoim czytelniczym życiu. Nie pozwala o sobie zapomnieć jeszcze na długo po pierwszym przeczytaniu i niemiłosiernie kusi, by sięgnąć po nią kolejny raz. Autorka posiada godny pozazdroszczenia talent do splatania, zdałoby się, encyklopedycznych faktów z tokiem narracji właściwym dla reportażu i tej linii...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka z gatunku zdecydowanie zmuszających do myślenia, czy raczej zapraszających do wykonania tego coraz rzadziej spotykanego przy pochłanianiu literatury procederu; można teoretycznie przejść przez nią "na chama", w sposób absolutnie bierny chłonąc idee przedstawiane przez Harariego i zawierzając dataizmowi, niemniej - moim zdaniem - książka ta zdecydowanie nie była pisana z taką intencją. Jednak nawet przy "wybrakowanym" podejściu do niej, niesie ze sobą ogromną wartość informacyjną (dataiści by docenili!) i naukową. Myślę, że za jakiś rok-dwa z przyjemnością do niej wrócę i sprawdzę, czy i na ile zmieniły się moje poglądy w opozycji do słów wydrukowanych na papierze, które ze względu na swoją naturę tak łatwej zmiany dokonać nie mogą. Brawo, panie Harari. Czy było to intencjonalne, czy nie, żywię ogromny respekt do wydań pozostawiających w głowie więcej pytań, niż odpowiedzi i próbujących nie pozwolić czytelnikowi na leniwe przewracanie stron, wywołując coś w stylu moralnego niepokoju nad rozwiązaniami stosowanymi bądź przewidywanymi do zastosowania w zarówno bliskiej perspektywie czasowej, jak i tej dalszej.

Książka z gatunku zdecydowanie zmuszających do myślenia, czy raczej zapraszających do wykonania tego coraz rzadziej spotykanego przy pochłanianiu literatury procederu; można teoretycznie przejść przez nią "na chama", w sposób absolutnie bierny chłonąc idee przedstawiane przez Harariego i zawierzając dataizmowi, niemniej - moim zdaniem - książka ta zdecydowanie nie była...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak i w pozostałych książkach Twardocha, tak i tutaj element poszukiwania (tym razem nie tylko własnej/narratora) tożsamości pozostaje obecny, jakkolwiek nie mogę nie zauważyć w jak zgrabny sposób połączono poszczególne wątki składające się na "Chołod". I to przy zachowaniu języka niepozostawiającego wątpliwości co do tego, kim jest autor! To duże osiągnięcie przy pozycji podejmującej się tematów trudnych, obcych nam kulturowo, a jednocześnie doprawionych dużą dozą subiektywnego spojrzenia Twardocha uwidaczniającego się w sposobie prowadzenia narracji. Nie jest to książka o "konstrukcji szkatułkowej", jednak zdecydowanie na osi - czy, bardziej trafnie, sznurze - fabularnej znajdzie się tu więcej rozmaitych wiązań i supłów, niż w jego wcześniejszych książkach. Mogę z czystym sumieniem napisać, że autor "dowiózł"; czy, raczej, dobił do brzegu z powodzeniem, choć szczękając zębami z zimna.

Jak i w pozostałych książkach Twardocha, tak i tutaj element poszukiwania (tym razem nie tylko własnej/narratora) tożsamości pozostaje obecny, jakkolwiek nie mogę nie zauważyć w jak zgrabny sposób połączono poszczególne wątki składające się na "Chołod". I to przy zachowaniu języka niepozostawiającego wątpliwości co do tego, kim jest autor! To duże osiągnięcie przy pozycji...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wyjątkowa kobieta, wyjątkowe podejście do dziennikarstwa i wyjątkowe osoby wzięte "na tapetę". Z takiej kombinacji nie mogła wyjść inna ocena. Nie aż tak dobra, jak najbardziej znana z książek Fallaci, jednak 8 u tej autorki równa się niemalże 10 u mniej znanych pisarzy/dziennikarzy również publikujących swoje spostrzeżenia; Fallaci wymagała dużo od siebie, jak i od swoich rozmówców (pozostając przy tym niesamowicie empatyczną, ale i bystrą oraz gotową do "ataku" osobą), toteż po przeczytaniu w zeszłych latach "Wywiadu z historią" miałam bardzo wysoko zawieszone oczekiwania odnośnie tematyki, która pozostaje w centrum moich zainteresowań, a jednocześnie w nieodłączny sposób z historią się splata; pojmowaniu władzy na najróżniejsze sposoby i próbie sporządzenia jak najbardziej wiernego, choć przecież subiektywnego, portretu swoich rozmówców. Fallaci posiadała niespotykaną u innych dziennikarzy zdolność kondensowania trudnych, wielogodzinnych rozmów i posługiwała się zniewalającym językiem (w standardach non-fiction); moja ocena to taka ósemka, nie z minusem czy plusem, lecz z serduszkiem.

Wyjątkowa kobieta, wyjątkowe podejście do dziennikarstwa i wyjątkowe osoby wzięte "na tapetę". Z takiej kombinacji nie mogła wyjść inna ocena. Nie aż tak dobra, jak najbardziej znana z książek Fallaci, jednak 8 u tej autorki równa się niemalże 10 u mniej znanych pisarzy/dziennikarzy również publikujących swoje spostrzeżenia; Fallaci wymagała dużo od siebie, jak i od swoich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka, którą polecić mogę każdemu, a jednocześnie dobrze było sobie ją przypomnieć przed sięgnięciem po futurystyczne wizje w "Homo Deus..." tego samego autora. Dobre wyważenie opinii, faktów i dygresji oraz podjęta tematyka nie pozwalają - mimo ilości stron - znudzić się jakimkolwiek z rozdziałów; co więcej, rozpalają iskierkę ciekawości prowadzącą w moim przypadku do wyszukiwania źródeł zgłębiających niektóre z aspektów przytoczonych przez Harariego. Można nie zgadzać się z jego zdaniem epatującym zwłaszcza z "Homo Deus...", jednak "Sapiens" to rzetelna, napisana adekwatnym i jednocześnie pozbawionym suchości językiem, pozycja równie skutecznie zwiększającą wiedzę czytelnika.

Książka, którą polecić mogę każdemu, a jednocześnie dobrze było sobie ją przypomnieć przed sięgnięciem po futurystyczne wizje w "Homo Deus..." tego samego autora. Dobre wyważenie opinii, faktów i dygresji oraz podjęta tematyka nie pozwalają - mimo ilości stron - znudzić się jakimkolwiek z rozdziałów; co więcej, rozpalają iskierkę ciekawości prowadzącą w moim przypadku do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Świetnie napisana książka, co ważniejsze - nie tylko dla osób zawodowo, czy nawet semi-zawodowo, łamiących sobie głowy nad zagadnieniami ujawnionymi przy okazji tzw. "eksperymentu Stanfordzkiego". Intrygujące studium ludzkich motywacji, reakcji i będących ich rezultatem działań oraz wzajemnego oddziaływania na linii człowiek-inni ludzie-świat. Nieco krzykliwy tytuł bez wątpienia przykuł uwagę, ale też zasiał ziarnko niepewności odnośnie wartości naukowej, nawet pomimo nazwiska widniejącego na okładce; na szczęście zupełnie bezpodstawnie. Już teraz wiem, że do niektórych fragmentów wrócę za jakiś czas, być może w celu skonfrontowania myśli autora z nowymi doświadczeniami.

Świetnie napisana książka, co ważniejsze - nie tylko dla osób zawodowo, czy nawet semi-zawodowo, łamiących sobie głowy nad zagadnieniami ujawnionymi przy okazji tzw. "eksperymentu Stanfordzkiego". Intrygujące studium ludzkich motywacji, reakcji i będących ich rezultatem działań oraz wzajemnego oddziaływania na linii człowiek-inni ludzie-świat. Nieco krzykliwy tytuł bez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

mocno ambiwalentne uczucia i niezgoda w wielu kwestiach na podstawie własnych obserwacji (w tym także środowiska lekarskiego), dziwi zwłaszcza patrząc na dostępność tej książki (czy raczej jej brak) i wywindowane ceny.

mocno ambiwalentne uczucia i niezgoda w wielu kwestiach na podstawie własnych obserwacji (w tym także środowiska lekarskiego), dziwi zwłaszcza patrząc na dostępność tej książki (czy raczej jej brak) i wywindowane ceny.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Za "Portret pani Charbuque".

Za "Portret pani Charbuque".

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Fenomenalna praca dziennikarska wykonana przy pisaniu tej wcale niemałej przecież książki; aktualność i mnogość przypisów zadziwia.

Fenomenalna praca dziennikarska wykonana przy pisaniu tej wcale niemałej przecież książki; aktualność i mnogość przypisów zadziwia.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Więcej niż przyzwoita w swoim gatunku cyberpunkowa czytajka z więcej niż kilkoma nieoczywistymi rozwiązaniami dotyczącymi kreacji świata, w tym też postaci. 7 z małym minusem, bo na tyle dobra, by do niej wracać, jednak nie jest, a 6 to 'średniakowa' i za niska ocena.

Więcej niż przyzwoita w swoim gatunku cyberpunkowa czytajka z więcej niż kilkoma nieoczywistymi rozwiązaniami dotyczącymi kreacji świata, w tym też postaci. 7 z małym minusem, bo na tyle dobra, by do niej wracać, jednak nie jest, a 6 to 'średniakowa' i za niska ocena.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

8,5, opinia w trakcie przegryzania się na drugą nóżkę. Ponuro trafna żulczykowatość, naturalistyczno-surrealistyczny twór cechujący szczególnie książki "o" uzależnieniach.

8,5, opinia w trakcie przegryzania się na drugą nóżkę. Ponuro trafna żulczykowatość, naturalistyczno-surrealistyczny twór cechujący szczególnie książki "o" uzależnieniach.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W skali x/10 jakieś 7-8/10.
Nie jest to arcydzieło, ale wiążę z cyklem Pierwszego prawa duże nadzieje związane z poszukiwaniem więcej niż znośnego, ambitnego, brutalnego cyklu fantasy skręcającego w dark bez niepotrzebnych dłużyzn, bawiącego się archetypami, obdarzonego wyrazistymi charakterami i kuszących do zarwania nocy. Tak też się stało w przypadku "Samego ostrza", a właściwie "Ostrza" (w reedycji), tym samym podjęłam decyzję o kontynuacji wgryzania się w zbudowany przez J. A. świat. Pierwszy tom służy bardziej za wprowadzenie w świat i postaci, choć powoli zawiązują się już intrygi i nakreśla ogólny kierunek akcji. Smakowite. Po drodze czeka jeszcze Wegner, kilku innych twórców, no i niedoczytane Pratchetty, ale to inna bajka. ;)

W skali x/10 jakieś 7-8/10.
Nie jest to arcydzieło, ale wiążę z cyklem Pierwszego prawa duże nadzieje związane z poszukiwaniem więcej niż znośnego, ambitnego, brutalnego cyklu fantasy skręcającego w dark bez niepotrzebnych dłużyzn, bawiącego się archetypami, obdarzonego wyrazistymi charakterami i kuszących do zarwania nocy. Tak też się stało w przypadku "Samego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Odrealniony Sanderson robi sobie międzyczasowe selfie z Philipem K. Dickiem i flirtuje z Chandlerem. Duży plus za brak niepotrzebnego rozwlekania tekstu, dobrze funkcjonuje w obecnej długości. Talent Sandersona do tworzenia immersyjnych światów potrafi objawić się nawet w tak - stosunkowo krótkiej w porównaniu do ABŚ - opowiastce.

Odrealniony Sanderson robi sobie międzyczasowe selfie z Philipem K. Dickiem i flirtuje z Chandlerem. Duży plus za brak niepotrzebnego rozwlekania tekstu, dobrze funkcjonuje w obecnej długości. Talent Sandersona do tworzenia immersyjnych światów potrafi objawić się nawet w tak - stosunkowo krótkiej w porównaniu do ABŚ - opowiastce.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Za słaba na pełną czwórkę (w skali do dziesięciu), zbyt "rzemieślniczo" dobra na mniej niż jedna trójka w całości.

Niech będzie 4 z dłuuuuuugim minusem i wykrzyknikiem. Iście pechowa ta trzynastka.

Stężenie absurdu nawet jak na chyłkopowieści sięgnęło zenitu, szczególnie im bliżej końca. Muszę się jednak przyznać, że ta seria to moja książkowa "guilty-pleasure" i, najprawdopodobniej, niezależnie ile (w ramach ludzkiego rozsądku, przy +/- 20 mogę zacząć się znowu zastanawiać) tomów napłodzi pan Mróz - i tak pewnie sięgnę. Moja uwaga skupiła się na "Afekcie" z tymczasowego braku możliwości zajęcia się bardziej ambitnymi książkami i już wiem, że kolejną, post-afektową Chyłkę przeczytam także ze zwyczajnej ciekawości, jak pisarz postara się wyjść z takiego, hm, zakliszowania się schematami, zaszachowania bezsensownym powrotem pewnych wątków i niezmiernie przeciąganej, ogólnie pojmowanej tu prawniczej telenoweli.

Posiada też kilka wymian zdań, które wywołały u mnie autentyczne prychnięcie i rozbawienie, a bardzo rzadko mi się to zdarza. Należy jednak zauważyć, że humor z "Afektu" jest już co najmniej raz przetrawiony na portalach w stylu polskich 'chanów', wykopu itp. Nie wiem, jak inni, ale nie przepadam być karmioną pokarmem raz już spożytym i pogryzionym, by stać się mniej hermetycznym dla danej społeczności, a co za tym idzie, bardziej strawnym dla szerszego grona odbiorców fabuły...

Sprawy nie ratuje niezbyt intrygująca sprawa przydzielona naszemu kochanemu duetowi. W trakcie czytania posłowia miałam wrażenie, że pisarz jest boleśnie świadomy niedociągnięć wydanej w tym cyklu wydawniczym książki - ale nadal próbuje tuszować je dobrą miną...

Jest to natomiast IDEALNA książka, jeśli ktoś z jakichś przyczyn miał dłuższą przerwę w czytaniu i potrzebuje sobie "przypomnieć jak trzymać Kindla". ;) Dlaczego? Jak i inne części cyklu - wyłączając może te z bardziej zamotaną fabułą i tłem postaci - czyta się praktycznie sama. Riposty (niektóre nawet niezłe) fruwają ze strony na stronę, nawiązania do świata rzeczywistego dalej dają się zauważyć po chwili namysłu, a tequila leje się... może nie strumieniami, ale strumyczkami - na pewno. Jak to mawiają w Mordorze, książka "do zfokusowania na asapie do czilu". ;)

Za słaba na pełną czwórkę (w skali do dziesięciu), zbyt "rzemieślniczo" dobra na mniej niż jedna trójka w całości.

Niech będzie 4 z dłuuuuuugim minusem i wykrzyknikiem. Iście pechowa ta trzynastka.

Stężenie absurdu nawet jak na chyłkopowieści sięgnęło zenitu, szczególnie im bliżej końca. Muszę się jednak przyznać, że ta seria to moja książkowa "guilty-pleasure" i,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Oswoić narkomana Robert Rutkowski, Irena A. Stanisławska
Ocena 7,9
Oswoić narkomana Robert Rutkowski, I...

Na półkach: , ,

Mam problem z oceną tej książki, ale nie będę się gryzła o pół "oczka"; niech będzie, że 7.5/10, w dwóch miejscach zapalił mi się bullshit detector jednak te przykłady można zrzucić na niewiedzę odnośnie procesu produkcyjnego i ubytki w pamięci. Duża wartość merytoryczna, choć np. człowiek niestartujący z 'dobrego domu' i bez 'wybitnych uzdolnień w sporcie' naturalnie z tej książki inne wątki, bardziej mu już znane i bardziej z nim korespondujące. Brak idiotycznych porad rodem couchy z YT, realne podejście do detoksyfikacji organizmu i - POTEM - leczenia aka nauki życia od nowa na innych zasadach. Dobrze poruszona pułapka wychodzenia z detoksu w to samo środowisko.

Mam problem z oceną tej książki, ale nie będę się gryzła o pół "oczka"; niech będzie, że 7.5/10, w dwóch miejscach zapalił mi się bullshit detector jednak te przykłady można zrzucić na niewiedzę odnośnie procesu produkcyjnego i ubytki w pamięci. Duża wartość merytoryczna, choć np. człowiek niestartujący z 'dobrego domu' i bez 'wybitnych uzdolnień w sporcie' naturalnie z tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ot, taki cyberpunkowy cukiereczek do zapełnienia pustki po Cyberpunku od REDów. Dużo się dzieje, szybko się dzieje... Taki miks "Gambitu królowej" i obecnie modnego hasła high tech, low life. Ale te kilka ostatnich stron rozdarłoby mi serduszko, gdybym mocniej zżyła się z bohaterami - bodajże Snerg zrobił coś podobnego?

Ot, taki cyberpunkowy cukiereczek do zapełnienia pustki po Cyberpunku od REDów. Dużo się dzieje, szybko się dzieje... Taki miks "Gambitu królowej" i obecnie modnego hasła high tech, low life. Ale te kilka ostatnich stron rozdarłoby mi serduszko, gdybym mocniej zżyła się z bohaterami - bodajże Snerg zrobił coś podobnego?

Pokaż mimo to