-
Artykuły
Najlepsze książki o zdrowiu psychicznym mężczyzn, które musisz przeczytaćKonrad Wrzesiński4 -
Artykuły
Sięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać2 -
Artykuły
„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać8 -
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać5
Biblioteczka
2006
1996
2022-10-05
1993
Od publikacji tej książki minęły trzy i pół dekady, a jednak problem opisany w niej nie stracił na aktualności. Nie stracił, bo dziś Indie doganiają Chiny pod względem liczby ludności, a Bangladesz, kraj o obszarze mniejszym niż połowa Polski, liczy już więcej mieszkańców niż Rosja czy Japonia. Z opisywanych tu krajów jedynie w Tajlandii udało się jako tako opanować eksplozję demograficzną. Pan Budrewicz - jak na reportera jego formatu przystało - zbliża się do zwykłych mieszkańców przedstawianych krajów, przedstawia ich codzienne zmagania z trudną rzeczywistością, radości i porażki. Dociera m.in. do upiornych dzielnic biedy w Kalkucie. Pokazuje ludzi, którzy - jak my wszyscy - walczą o lepsze życie dla siebie i tych, którzy są im bliscy. Moim zdaniem to przesądza o wartości tej książki.
Od publikacji tej książki minęły trzy i pół dekady, a jednak problem opisany w niej nie stracił na aktualności. Nie stracił, bo dziś Indie doganiają Chiny pod względem liczby ludności, a Bangladesz, kraj o obszarze mniejszym niż połowa Polski, liczy już więcej mieszkańców niż Rosja czy Japonia. Z opisywanych tu krajów jedynie w Tajlandii udało się jako tako opanować...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-04-22
Wstrząsająca książka. Co więcej, spośród książek, które ukazały się w ub.r. ta z pewnością należy do najważniejszych. Porusza bowiem bez osłonek nabrzmiały problem czasu globalizacji - problem wykluczenia setek milionów mieszkańców krajów tzw. Trzeciego Świata, ale nie tylko. Obok bowiem obszarów nędzy w krajach ubogiego Południa obserwujemy też sytuację Afroamerykanów w USA, uchodźców szturmujących bramy Europy czy Palestyńczyków żyjących na marginesie nowoczesnego, zamożnego Izraela. Obserwujemy położenie ludzi skazanych na wykluczenie z powodu swojej płci, religii, przynależności społecznej czy etnicznej. Widzimy życie obywateli krajów, w których panuje fasadowa demokracja i gdzie za wiedzą i zgodą władz łamane są wszelkie ludzkie prawa, włącznie z prawem do życia (casus Kolumbii czy Hondurasu). Książka rozprawia się też z mitami założycielskimi kolonializmu i jego unowocześnionej, sprytniejszej wersji - neokolonializmu, ową wymówką gwałtu, jaki przez wieki bogata Północ narzucała słabszej części ludzkości. Dodatkowym walorem publikacji są umiejętnie wplecione wątki historyczne, społeczne czy kulturowe pozwalające należycie zrozumieć omawiane zjawiska i ich genezę. Książka jest pisana jasnym, klarownym językiem. Nie ma w niej taniego, dickensowskiego sentymentalizmu, ani naukowego przynudzania. Zarazem imponuje znawstwo, z jakim Pan Domosławski opisuje kraje i społeczeństwa Ameryki Łacińskiej (Brazylia, Kolumbia, Meksyk, Honduras) czy Afryki Subsaharyjskiej (Kenia, Sudan Pd.). Z drugiej jednak strony w mojej opinii parokrotnie zdradził niedostateczne rozeznanie w kwestiach dotyczących innych części świata i ich kultur. Np. nie wspomina o mikrokredytach, które pomogły milionom ludzi wydobyć się ze skrajnej nędzy. Albo konstatacja jakoby Koran bronił praw kobiet lepiej niż Biblia wydaje mi się zwyczajnie naciągana. Nie znam świętych ksiąg, które bardziej (i skuteczniej) wstawiałyby się za kobietami i w ogóle osobami narażonymi na dyskryminację niż Prawo Mojżeszowe. Z prawami kobiet w chrześcijaństwie i judaizmie faktycznie różnie bywało, ale co widzimy w islamie? No, właśnie: "po owocach ich poznacie". Autor słusznie zwraca uwagę na to, że buddyści (casus prześladowań muzułmańskich Rohingjów w Birmie) wcale nie są takimi pacyfistami, jak to nam się zwykło przedstawiać. Z drugiej strony pomija jednak tło historyczne tego konfliktu. Poza tym mówiąc o mniejszościach seksualnych, może jednak warto byłoby wspomnieć, że nie tylko na światłym Zachodzie, ale i w buddyjskich krajach Azji Pd.-Wsch. cieszą się oni tolerancją otoczenia? Autor nie poruszył też losów wykluczonych na obszarze postkomunistycznych krajów Europy Środkowo-Wschodniej, gdzie zwyczajnie zepchnięto na margines społeczeństwa mnóstwo ludzi, takich jak u nas mieszkańców byłych PGR-ów czy górników z rejonu Wałbrzycha. Pominięto też losy nieformalnie dyskryminowanych niskich kast w Indiach czy autochtonicznych ludów obu Ameryk: w sumie setek milionów ludzi. Rozumiem, ograniczona objętość. Jest oczywiste, że gdyby chcieć pisać szeroko o wykluczeniu we wszystkich częściach globu, trzeba by chyba kilku tomów... Jednak warto byłoby poświęcić tym ludziom choćby kilka akapitów.
Pomimo tych niedociągnięć to - powtarzam - niezwykle ważna książka. Zwłaszcza, że zwraca uwagę na problemy, które któregoś dnia mogą stać się naszym udziałem - w stopniu większym niż byśmy się spodziewali i sobie życzyli.
Wstrząsająca książka. Co więcej, spośród książek, które ukazały się w ub.r. ta z pewnością należy do najważniejszych. Porusza bowiem bez osłonek nabrzmiały problem czasu globalizacji - problem wykluczenia setek milionów mieszkańców krajów tzw. Trzeciego Świata, ale nie tylko. Obok bowiem obszarów nędzy w krajach ubogiego Południa obserwujemy też sytuację Afroamerykanów w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-08-25
Autorka - czego nie da się ukryć, pasjonatka Indii - dokonała rzeczy wielkiej: przedstawiła ten ogromny kraj w sposób łączący spory ładunek informacji z pięknem samego pisania. Czytając, niemal czuje się atmosferę opisywanych miejsc, towarzyszy się Hindusom w ich zajęciach, poznaje się ich mentalność i wartości, dostrzega się zróżnicowanie i podobieństwa między różnymi regionami tego ponad miliardowego kraju. To lektura, która angażuje zmysły, a jednocześnie pobudza do refleksji nad tym, jak my ludzie jesteśmy różni, a jednocześnie podobni w naszych dążeniach i pragnieniach. Może to okoliczności powodują różnice? Ale nie szukajmy zbyt wielu odpowiedzi. Ta książka pokazuje Indie takie, jakie są, ale nie rości sobie pretensji do analizy. Pokazuje kraj, który fascynuje i odpycha, kraj wolnych wyborów i uświęconej tradycją korupcji, kraj bajecznego bogactwa i ostatecznej nędzy, kraj postępowej konstytucji i trwającego ucisku milionów kobiet i "niedotykalnych", kraj żyjący jednocześnie w różnych stuleciach, kraj wielu religii, bogów, światopoglądów, języków, kuchni. Kraj zróżnicowany jak być może żaden inny. To lektura, od której niełatwo się oderwać. Jednocześnie jednak ma się ochotę czytać powoli, delektując się kolejnymi akapitami, w niejasnej obawie, że koniec książki coraz bliżej. A gdy to już nastąpiło, człowiek wie, że potem będzie wracać i wracać... Podobnie pisał Pan Ryszard Kapuściński. Tyle, że on nie pisał o subkontynencie.
Wypada podziękować Autorce za czytelniczą ucztę. A po cichu liczę na kolejne książki Pani Pauliny na temat Indii.
Autorka - czego nie da się ukryć, pasjonatka Indii - dokonała rzeczy wielkiej: przedstawiła ten ogromny kraj w sposób łączący spory ładunek informacji z pięknem samego pisania. Czytając, niemal czuje się atmosferę opisywanych miejsc, towarzyszy się Hindusom w ich zajęciach, poznaje się ich mentalność i wartości, dostrzega się zróżnicowanie i podobieństwa między różnymi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to1996
Pan Jerzy Chociłowski (ur. 1933) to Reporter z powołania. Jego żywy, plastyczny język, uważne, wnikliwe obserwacje, w których jednak nie ma ani krzty lania wody, łatwość "wchodzenia" między ludzi, wreszcie solidna porcja poczucia humoru - to wizytówki jego warsztatu. Z całym szacunkiem do innych Autorów, ale... moim zdaniem nikt - od czasów Harry'ego Sichrovsky'ego i jego wstrząsających "Indii bez osłonek" - nie pisał tak sugestywnie o losie indyjskich nędzarzy, nikt tak nie oddał nastroju Kambodży po przejściu przez ten kraj największego w jego dziejach kataklizmu - ludobójczego reżimu Czerwonych Khmerów, nikt tak nie oddał atmosfery bangladeskich targowisk czy wietnamskich wiosek. Autor nie tyle opisuje, ile raczej zabiera Czytelnika ze sobą, pozwala mu zanurzyć się w opisywanej rzeczywistości. Oddaje głos bohaterom, cytuje ich wypowiedzi. Mamy np. rozmowę czworga rozpolitykowanych bangladeskich "muszkieterów" (jak ich nazwał Autor) i ich konkluzję: "siedzimy tu jak żaby w studni". Pan Chociłowski uważnie obserwuje zarówno tłum, jak i składające się nań poszczególne postaci: "fałszywy uśmiech fałszywego świętego", "pięciopajsowy handlarz złudzeniami" itd. itp. etc. Wyobraźnia Czytelnika pracuje na wysokich obrotach - a tego należy oczekiwać od dobrego reportażu. Dla mnie - to uczta, do której nieraz wracam.
Pan Jerzy Chociłowski był ostatnim redaktorem naczelnym miesięcznika "Kontynenty".* Oprócz własnych publikacji tłumaczył też z języków angielskiego i chińskiego. Niniejszą książkę uzupełniają barwne fotografie, niestety nienajlepszej jakości - norma w latach 80-tych. Inny mankament to fatalne introligatorstwo: ceną za przeczytanie od deski do deski mogą być liczne luźne kartki. Gdyby nie to, 9/10 byłoby jak w szwajcarskim banku.
* - https://pl.wikipedia.org/wiki/Kontynenty_(1964%E2%80%931989)
Pan Jerzy Chociłowski (ur. 1933) to Reporter z powołania. Jego żywy, plastyczny język, uważne, wnikliwe obserwacje, w których jednak nie ma ani krzty lania wody, łatwość "wchodzenia" między ludzi, wreszcie solidna porcja poczucia humoru - to wizytówki jego warsztatu. Z całym szacunkiem do innych Autorów, ale... moim zdaniem nikt - od czasów Harry'ego Sichrovsky'ego i jego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to1990
Kompendium wiedzy o Indiach, ograniczone z uwagi na rozmiar książek publikowanych w serii "ABC". Autor przybliża ten ogromny kraj funkcjonujący jednocześnie w różnych stuleciach, jego cywilizację, jego zróżnicowane społeczeństwo oraz mnogość problemów i wyzwań, jakie Indie napotykają. Pomimo upływu blisko trzech dekad od wydania i ogromu zmian na subkontynencie, książka jest warta polecenia każdemu, kto chce poznać Indie bliżej.
Kompendium wiedzy o Indiach, ograniczone z uwagi na rozmiar książek publikowanych w serii "ABC". Autor przybliża ten ogromny kraj funkcjonujący jednocześnie w różnych stuleciach, jego cywilizację, jego zróżnicowane społeczeństwo oraz mnogość problemów i wyzwań, jakie Indie napotykają. Pomimo upływu blisko trzech dekad od wydania i ogromu zmian na subkontynencie, książka...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2010
Przepiękny album, w którym znajdujemy świetne, częstokroć niezwykle nastrojowe fotografie oraz tekst autorstwa Pana Wojciecha Giełżyńskiego. Dla osób dobrze znających Nepal tekst ten może nic szczególnie nowego nie wniesie, ale zapewne zwróci uwagę każdego, kogo ciekawi ten himalajski kraj, a kto jego znawcą nie jest. Mimo, że pozycja ta ukazała się w 1990 r., jest starannie wydana, o - jak na tamten czas - nienagannej jakości fotografii, druku i warsztatu introligatorskiego. Jest z pewnością warta polecenia każdemu, kogo zachwycają dalekie kraje i piękne krajobrazy.
Przepiękny album, w którym znajdujemy świetne, częstokroć niezwykle nastrojowe fotografie oraz tekst autorstwa Pana Wojciecha Giełżyńskiego. Dla osób dobrze znających Nepal tekst ten może nic szczególnie nowego nie wniesie, ale zapewne zwróci uwagę każdego, kogo ciekawi ten himalajski kraj, a kto jego znawcą nie jest. Mimo, że pozycja ta ukazała się w 1990 r., jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to1989
Prof. Andrzej Strumiłło (ur. 1927) to ceniony w kraju i za granicą malarz, grafik, fotografik, rzeźbiarz, poeta, pisarz i scenograf. Jest profesorem kontraktowym Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, a także byłym kierownikiem pracowni plastycznej Sekretariatu Generalnego ONZ. Jest też miłośnikiem Azji. Niniejszy album to plon jego podróży do Nepalu. Autor m.in. towarzyszył tam polskiej wyprawie himalaistycznej, która w 1974 r. zdobyła dziewiczy szczyt Kangbachen w masywie Kangczendzongi. Gros zamieszczonym tu zdjęć to fotografie czarno-białe. Dodajmy, fotografie wykonane po mistrzowsku, oddające ducha i atmosferę tego fascynującego himalajskiego kraju. Drobnym mankamentem jest to, że czarna farba drukarska na fotografiach lekko "brudzi". A jednak to niemały wyczyn, że w przaśnych latach 80-tych na rynek wydawniczy trafiło to niewątpliwe dzieło.
Prof. Andrzej Strumiłło (ur. 1927) to ceniony w kraju i za granicą malarz, grafik, fotografik, rzeźbiarz, poeta, pisarz i scenograf. Jest profesorem kontraktowym Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, a także byłym kierownikiem pracowni plastycznej Sekretariatu Generalnego ONZ. Jest też miłośnikiem Azji. Niniejszy album to plon jego podróży do Nepalu. Autor m.in. towarzyszył...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-04-08
Autorka opisuje swoją młodość pod władzą apodyktycznych rodziców, przede wszystkim nieczułej, oschłej matki, a następnie życie u boku pierwszego męża, a potem kolejnego, niestety despoty, pakistańskiego polityka Mustafy Khara, zwanego Lwem Pendżabu, z którym bierze ślub mimo ostrzeżeń pierwszej żony Khara. Pomimo brutalnego traktowania przez lata dzieli z nim wzloty i upadki, w tym także czas spędzony na emigracji i uwięzienie Khara za czasów dyktatury wojskowej. Na kartach książki pojawiają się m. in. Zulfikar Ali Bhutto, jego córka Benazir, gen. Zia Ul-Haq, premier Indii Indira Gandhi, a także inne znane postaci z lat 70-tych i 80-tych, wtedy to bowiem rozgrywa się akcja książki. Jednak widzimy tu też szerszą panoramę społeczną Pakistanu, kraju, który miał być ucieleśnieniem marzeń indyjskich muzułmanów o własnym państwie, a wciąż pozostawał krajem zdominowanym przez biedę, feudalizm i korupcję.
Nieco chaotyczny styl może sugerować, że napisała tę książkę osoba nienawykła do pisarstwa czy publicystyki (choć zastanawiam się, ile w tym roli Pani tłumaczki), niemniej autentyczność relacji nie cierpi na tym ani trochę. Wręcz przeciwnie, książka wciąga bez reszty, a czyta się ją bardzo szybko.
Oczywiście jest łatwo ulec pokusie stawiania jednoznacznych sądów i potępiać Autorkę za to, że przez tyle lat dawała sobą pomiatać, a nawet zdradzać. Jednak pamiętajmy, że pomimo swojej wysokiej pozycji społecznej, pozostawała obywatelką kraju, w którym kobiety nigdy nie miały wiele do powiedzenia. Pakistan to bowiem z jednej strony kraj wywodzący się z kręgu cywilizacji indyjskiej, z drugiej zaś zamieszkany w ogromnej większości przez muzułmanów. W jednej i drugiej kulturze kobiety zawsze musiały okazywać podporządkowanie mężom, ojcom i braciom.
Mimo to, i pomimo tego, że w Pakistanie, jak sama pisze, rozwód jest dla kobiety piekłem, w końcu zdecydowała się na ten krok. Mustafa Khar drwił, że będzie znana jedynie jako jego była żona. Odpowiedziała mu, że będzie na odwrót, że to on będzie znany jako były mąż Tehminy Durrani. Kto miał rację? Cóż, gdyby nie niniejsza książka, nie miałbym zielonego pojęcia o istnieniu tego pana. Tymczasem Pani Tehmina Durrani stała się żywym symbolem walki o prawa pakistańskich kobiet.
Autorka opisuje swoją młodość pod władzą apodyktycznych rodziców, przede wszystkim nieczułej, oschłej matki, a następnie życie u boku pierwszego męża, a potem kolejnego, niestety despoty, pakistańskiego polityka Mustafy Khara, zwanego Lwem Pendżabu, z którym bierze ślub mimo ostrzeżeń pierwszej żony Khara. Pomimo brutalnego traktowania przez lata dzieli z nim wzloty i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to1990
Relacja ze zdobycia Dhaulagiri, majestatycznego himalajskiego szczytu górującego nad najgłębszym kanionem świata, doliną rzeki Kali Gandaki w Nepalu. W zorganizowanej przez Szwajcarów wyprawie wzięło udział także dwóch Polaków. Oprócz Autora był tam lekarz wyprawy, Pan Jerzy Hajdukiewicz. Niestety, nie udało im się stanąć na szczycie, jednak walnie przyczynili się do tego, że kolejny himalajski gigant uległ ludzkiej wytrwałości i determinacji. Dodajmy, że była to pierwsza powojenna wyprawa Polaków w najwyższe góry świata. Na kilkanaście lat przed zaliczeniem się naszych wspinaczy do światowej elity himalaistycznej.
Podsumowując, jest to jedna z tych książek o tematyce górskiej, które poruszają wyobraźnię i na długo zapadają w pamięci. W mojej opinii świetnie się uzupełnia z "Dhaulagiri zdobyty" autorstwa wspomnianego powyżej drugiego z Polaków.
Relacja ze zdobycia Dhaulagiri, majestatycznego himalajskiego szczytu górującego nad najgłębszym kanionem świata, doliną rzeki Kali Gandaki w Nepalu. W zorganizowanej przez Szwajcarów wyprawie wzięło udział także dwóch Polaków. Oprócz Autora był tam lekarz wyprawy, Pan Jerzy Hajdukiewicz. Niestety, nie udało im się stanąć na szczycie, jednak walnie przyczynili się do tego,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to1991
2018-07-01
To jedna z tych książek, które na długo, być może na zawsze zapadają w pamięci. Historia, która wydaje się czymś zbyt surrealistycznym, by mogła być nawet literacką fikcją, a przecież wydarzyła się naprawdę. Zrządzeniem losu ubogi chłopiec z centralnych Indii gubi się, trafia do dalekiej, przeludnionej, strasznej Kalkuty, gdzie spotyka się zarówno z ludzką szlachetnością i empatią, jak i ze skrajną podłością. Wreszcie za sprawą adopcji trafia do Australii, bogatego kraju będącego antytezą jego dotychczasowych dziecięcych doświadczeń. Tam spotyka miłość i wsparcie przybranych rodziców, odnosi sukcesy, zakochuje się. Jednak targany tęsknotą, w końcu przystępuje do poszukiwań miejsca swojego pochodzenia, by w ludzkim oceanie zamieszkującym subkontynent indyjski znaleźć swoją rodzinę biologiczną... Stwierdzenie, że życie pisze scenariusze, które największym fantastom się nie przyśniły, to niby truizm, a jednak wciąż zdarzają się rzeczy, w które trudno uwierzyć!
Na koniec uwaga natury technicznej. Tłumaczenie byłoby bez zarzutu, gdyby nie nadużywanie przymiotnika "hinduski" kosztem "indyjski". Hinduskie pociągi? Rozumiem: hinduskie wierzenia, hinduskie obyczaje, ale pociągi? A czy w Izraelu są "żydowskie autostrady"?... Trochę głupio, że w taki sposób można psuć smak lektury. Niemniej lektura to wyjątkowa, bo i historia Bohatera jest czymś wyjątkowym.
To jedna z tych książek, które na długo, być może na zawsze zapadają w pamięci. Historia, która wydaje się czymś zbyt surrealistycznym, by mogła być nawet literacką fikcją, a przecież wydarzyła się naprawdę. Zrządzeniem losu ubogi chłopiec z centralnych Indii gubi się, trafia do dalekiej, przeludnionej, strasznej Kalkuty, gdzie spotyka się zarówno z ludzką szlachetnością i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to1996
Pan Jan Kieniewicz, historyk i dyplomata, Autor m.in. "Historii Indii" (Ossolineum), w niniejszej książce przybliża nam historię Bengalu, jednej z najciekawszych krain na subkontynencie indyjskim. Obserwujemy najdawniejsze dzieje Bengalu, ekspansję hinduizmu, a wieki potem - islamu, następnie pojawienie się Anglików, którzy na miejscu rybackich osad założyli Kalkutę. To miasto stało się stolicą kolonialnych Indii i swoistą "trampoliną" dla dalszych brytyjskich podbojów, zanim kolonizatorzy przenieśli stolicę do Delhi. Wiek XIX to przede wszystkim bengalskie odrodzenie - nurt, którego najbardziej znanym przedstawicielem był literacki noblista Rabindranath Tagore - wielki pisarz, poeta, myśliciel, pedagog, przyjaciel Lwa Tołstoja i Mahatmy Gandhiego, wreszcie bengalski patriota, Autor słów, które znalazły się w hymnach Indii oraz Bangladeszu.
Ale XX wiek mocno doświadczył Bengalczyków. I tak rok 1905 przyniósł arbitralny podział Bengalu przez Brytyjczyków. Potem (1943) straszliwy głód, będący w sporej mierze rezultatem polityki gospodarczej Brytyjczyków - polityki rugowania drobnych, zadłużonych rolników i rozwijania monokultur eksportowych (m.in. herbaty i juty) kosztem upraw żywieniowych. Rezultat - szacunkowo od 1,5 do 4 mln ofiar śmiertelnych. Rok 1947 przynosi niepodległość, a wraz z nią - jak na ironię - krwawe walki między hinduistami i muzułmanami oraz przypieczętowanie podziału Bengalu. Jego zaludniona w większości przez hinduistów zachodnia część (obecny stan Bengal Zachodni) przypadła Indiom, podczas gdy część wschodnia, zamieszkana głównie przez muzułmanów, znalazła się pod władzą Pakistanu - państwa indyjskich muzułmanów. Wreszcie (1971) oderwanie się Wschodniego Bengalu od Pakistanu, czemu towarzyszyły krwawe represje ze strony pakistańskiego reżimu (około 3 mln pomordowanych). Ostatecznie, z pomocą Indii, mieszkańcy Bangladeszu zdobywają niepodległość, rozpoczynając niepodległy byt z pozycji jednego z najuboższych krajów Azji.
Książkę wzbogacają liczne czarno-białe zdjęcia i ryciny. Warto zwrócić uwagę na tę pozycję. Choć skromnie wydana, zasługuje na uwagę jako jedna z bardzo nielicznych publikacji poświęconych bengalskiej historii i kulturze na polskim rynku księgarskim. A szkoda, Bengalczycy to przecież naród, który zamieszkując Indie i Bangladesz, liczy sobie jakieś 260 mln ludzi. Kultura bengalska zaś jest jedną z najbogatszych i najbardziej wyrafinowanych w południowej Azji.
Pan Jan Kieniewicz, historyk i dyplomata, Autor m.in. "Historii Indii" (Ossolineum), w niniejszej książce przybliża nam historię Bengalu, jednej z najciekawszych krain na subkontynencie indyjskim. Obserwujemy najdawniejsze dzieje Bengalu, ekspansję hinduizmu, a wieki potem - islamu, następnie pojawienie się Anglików, którzy na miejscu rybackich osad założyli Kalkutę. To...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to1990
1990
To książka nie tylko o Himalajach, ale i o ludziach żyjących w ich cieniu. Pasjonująca i przede wszystkim głęboko ludzka opowieść, napisana przez kogoś, kto oprócz swej pasji - wspinaczki wysokogórskiej - zadał sobie trud, by poznać mieszkańców Nepalu i ich niełatwe życie. Mimo upływu czasu - warto przeczytać.
To książka nie tylko o Himalajach, ale i o ludziach żyjących w ich cieniu. Pasjonująca i przede wszystkim głęboko ludzka opowieść, napisana przez kogoś, kto oprócz swej pasji - wspinaczki wysokogórskiej - zadał sobie trud, by poznać mieszkańców Nepalu i ich niełatwe życie. Mimo upływu czasu - warto przeczytać.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to1989
1989
1992
Przystępując do oceny tej książki miałem mieszane uczucia. Z jednej strony jest to bardzo dobra literatura faktu autorstwa prawdziwego i znającego się na rzeczy reportera wojennego, co to z niejednego pieca chleb jadł, a nie raz i nie dwa razy otarł się o śmierć. Jest tu mnóstwo informacji, np. o życiu zwykłych mieszkańców Algierii, Egiptu, Palestyny czy Iraku, o powodach takiego a nie innego ich stosunku do Zachodu czy w ogóle do otaczającej ich rzeczywistości. Z drugiej tu i ówdzie zdarzają się nieliczne, ale czasem rażące bzdury i błędy. Pół biedy gdy czytamy, jakoby Abbottabad, pakistańskie miasto w którym ukrywał się Ibn Laden, liczyło milion mieszkańców (w rzeczywistości liczy ćwierć miliona). Gorzej, gdy "dowiadujemy się", że płk. Kadafi zgarniał do kieszeni wszystkie libijskie dochody z ropy naftowej. Każdy z tysięcy Polaków, którzy w latach 80-tych pracowali w Libii może potwierdzić, że budowano tam na potęgę. A dziś?... Zgadzam się, że Kadafi był tyranem o rozdętym ego i rozumiem, że Autor mógł się poczuć urażony, że libijski dyktator go zlekceważył w trakcie którejś z konferencji prasowych. Ale powinno obowiązywać coś takiego jak etyka zawodowa, która w zawodzie dziennikarza oznacza przynajmniej minimum uczciwości. No i kilkukrotnie występujące anglofobiczne kwiatki... Tak, chyba każdy naród ma jakieś kompleksy. I gołym okiem widać, że Autor też je ma wobec sąsiadów zza Kanału La Manche. Nawet nie dziwota: trudno, by Francuzi ich nie mieli w stosunku do sąsiada, który nieraz spuszczał im lanie. Ale co tam, przynajmniej na papierze można się odegrać. :)
Poza tym w tekście pojawiają się cokolwiek egzotyczne słowa "gazowana hamuda" czy "khol". Ich wyjaśnienia, niestety, w książce daremnie szukać.
Podsumowując: mocne 6. Tylko tyle i aż tyle. Ale przeczytać warto, pod warunkiem że jest się czytelnikiem krytycznym i że już wcześniej coś o opisywanym obszarze się wiedziało.
Przystępując do oceny tej książki miałem mieszane uczucia. Z jednej strony jest to bardzo dobra literatura faktu autorstwa prawdziwego i znającego się na rzeczy reportera wojennego, co to z niejednego pieca chleb jadł, a nie raz i nie dwa razy otarł się o śmierć. Jest tu mnóstwo informacji, np. o życiu zwykłych mieszkańców Algierii, Egiptu, Palestyny czy Iraku, o powodach...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to