-
ArtykułySherlock Holmes na tropie genetycznego skandalu. Nowa odsłona historii o detektywie już w StorytelBarbaraDorosz1
-
ArtykułyDostajesz pudełko z informacją o tym, jak długo będziesz żyć. Otwierasz? „Miara życia” Nikki ErlickAnna Sierant3
-
ArtykułyMagda Tereszczuk: „Błahostka” jest o tym, jak dobrze robi nam uporządkowanie pewnych kwestiiAnna Sierant1
-
ArtykułyLos zaprowadzi cię do domu – premiera powieści „Paryska córka” Kristin HarmelBarbaraDorosz1
Biblioteczka
2019-08-23
2019-06-30
2019-06-03
2016-07-05
2017-07-10
2017-06-23
2017-04-16
2016-03-12
2016-11-20
2016-05-01
2017-01-04
2016-11-16
2016-08-09
2016-07-15
"Kosogłos" to ostatnia część trylogii o Katniss Everdeen, trybudce z dystryktu 12.
Wspominając książkę myślę o dymie, szarości, ruinach dawnego dystryktu, dlaczego? "Kosogłos" powiem jako jedyna z powieści ukazuje prawdziwą wojnę między dystryktami, a Kapitolem. W nim to właśnie umiera najwięcej bohaterów do których mogliśmy się przywiązać (szczególnie śmierć Prim, w którą na początku nie uwierzyłem) oraz zaskakujący koniec i zabicie prezydent.
Koniec powieści jest też, moim zdaniem, taki, jaki powinien być - podsumowuje całą książkę (w tym przypadku również całą trylogię), nic szczególnego się nie dzieje, ale nie oznacza to braku wydarzeń. Jest to zwyczajne wyjaśnienie co było dalej (a lubię wiedzieć jak potoczy się życie bohaterów w przyszłości, po zakończeniu głównego wątku).
Kto nie lubi szczęśliwych zakończeń? ja. Przyznam, że znudziły mnie, jednak w "Kosogłosie" spodobało mi się. Dlaczego? Nie wiem. Może po prostu to w nim rozwiązał się jeden z ciekawszych wątków powieści, czyli kogo wybierze Katniss.
"Kosogłos" to ostatnia część trylogii o Katniss Everdeen, trybudce z dystryktu 12.
Wspominając książkę myślę o dymie, szarości, ruinach dawnego dystryktu, dlaczego? "Kosogłos" powiem jako jedyna z powieści ukazuje prawdziwą wojnę między dystryktami, a Kapitolem. W nim to właśnie umiera najwięcej bohaterów do których mogliśmy się przywiązać (szczególnie śmierć Prim, w którą...
Wioska morderców to moje pierwsze spotkanie z thrillerem i Elisabeth Herrmann. Z tego powodu nie mogę ocenić tej książki jako znawca, za to mogę ją ocenić subiektywnie, bez porównania z innymi powieściami tego gatunku. Przygotujcie się więc na powieść pełną tajemnic, akcji i mrożących krew w żyłach zdarzeń.
Upalny majowy dzień. Sanela Beara, czyli (właściwie) główna bohaterka powieści pracuje w berlińskiej policji. Niewysoka, wygadana, obdarzona "szóstym zmysłem" Chorwatka jak zwykle patroluje ulice niemieckiej stolicy w poszukiwaniu łamiących prawo kierowców. Wtedy zostaje wezwana do berlińskiego ogrodu zoologicznego. W zagrodzie pekari znaleziono ludzkie szczątki. Policjantka od razu bierze sprawę w swoje ręce - rozmawia ze świadkami, bada teren. Czy jednak odkryje tajemnice śmierci człowieka? jaką rolę odegrały tu psy? i co wspólnego ma z zabójstwem klaun, którego istnienie nie jest nawet potwierdzone?
Starając się o awans policjantka nie przestaje szukać rozwiązania tajemnicy. Na skutek pewnego wydarzenia zostaje unieruchomiona na kilka dni. W tym czasie do popełnienia zbrodni przyznaje się pewna osoba, która trafia pod opiekę profesora Brocka - znanego psychologa - i jego asystenta Jeremy'ego Saler'a. Doktor ma za zadanie wystawić dla sądu opinię o stanie psychicznym sprawcy. Jednak dziewczyna nie chce rozmawiać o popełnionej zbrodni ani o swojej przeszłości. I dalej dzieje się rzecz, która nie do końca mi się spodobała, ale nie powiem o co chodzi, bo to spoiler.
Podczas kolejnych rozdziałów dowiadujemy się nowych faktów, które nie pomagają śledczym, a komplikują całą sprawę. W tym czasie sporo się wydarzyło, choć nie będę mówił co. Zepsułoby to całą zabawę z czytania.
Autorka postanawia w końcu spełnić obietnicę z tytułu i zabiera nad do wioski morderców - Wendisch Bruch. Wyludniona wieś pełna starych, zawalających się domów skrywa nie tylko wszystkie możliwe rodzaje pleśni i zniszczeń, ale i mroczną tajemnicę (nie trudno się tego domyślić).
Książka ma jednak pewne wady. W kilku miejscach zawaliło wydawnictwo, a w kilku pewne zdarzenia były dla mnie dość dziwne i nie mogłem sobie ich wyobrazić. Autorka zwyczajnie je źle opisała. Denerwował mnie również Jeremy, głównie pod koniec książki... no ale mniejsza o to.
Książka jest, moim zdaniem, bardzo dobra i polecam ją każdemu. Osobiście nie lubiłem thrillerów, a tu takie zaskoczenie! Ale uważajcie - można się nieźle wciągnąć i zarwać noc.
Wioska morderców to moje pierwsze spotkanie z thrillerem i Elisabeth Herrmann. Z tego powodu nie mogę ocenić tej książki jako znawca, za to mogę ją ocenić subiektywnie, bez porównania z innymi powieściami tego gatunku. Przygotujcie się więc na powieść pełną tajemnic, akcji i mrożących krew w żyłach zdarzeń.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toUpalny majowy dzień. Sanela Beara, czyli (właściwie) główna...