rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Najnowsza opowieść P. Bator jest rozpięta między zaciekawieniem, oczekiwaniem i banalnością.
Zaciekawienie to spotkanie ze sobą, duża dawka autorefleksji, nawet autoterapii.
Oczekiwanie - po co ta podróż? Po co motyw zaginionej dziewczyny, skoro jest tylko pretekstem (a zasługuje na więcej.
Kilkaset stron, które wydają się niespójne, podróż na drugi koniec świata nie ma głębszego uzasadnienia, Cejlon wydaje się przypadkową destynacją. Czy zdjęcia wnoszą coś ponad słowa? Nie dla mnie.

A jednak - przeczytałem nie mogą chwilami przestać myśleć nad samą motywacją napisania tej książki. Być może wytłumaczenie pada na samym końcu, gdy Autorka deklaruje, że jeśli ktoś zapyta ją skąd jest podaruje mu tę książkę. Może właśnie o to chodzi - o przypadkowość miejsca, o niekompletność historii, o pretekst do innych opowieści, o zahaczki, o dopowiadanie rzeczywistości i dowolność żonglowania nią.
Jest coś przyciągającego w P. Bator, jej dojrzałość i umiejętność rozliczania się z własną przeszłością. Dla mnie - efekt jest ciekawszy jeśli to zmaganie się jest na naszym przaśnym polskim gruncie. Egzotyka nie przemówiła do mnie...

Najnowsza opowieść P. Bator jest rozpięta między zaciekawieniem, oczekiwaniem i banalnością.
Zaciekawienie to spotkanie ze sobą, duża dawka autorefleksji, nawet autoterapii.
Oczekiwanie - po co ta podróż? Po co motyw zaginionej dziewczyny, skoro jest tylko pretekstem (a zasługuje na więcej.
Kilkaset stron, które wydają się niespójne, podróż na drugi koniec świata nie ma...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Lucy, zaginiona młoda dziewczyna. Japonia, kraj dwóch prędkości. Zderzenie kulturowe, które dominuje stronach tego reportażu. Mroczna historia życia i zaginięcia młodej Brytyjki, historia bardzo współczesna, dziejąca się niemal na naszych oczach. Jest w niej coś niepokojącego, jakiś irracjonalny element zła pulsującego podskórnie w naszej rzeczywistości. Zaginięcia zdarzają się wszędzie. Ich finał jest różny. Siłą reportażu o tych, którzy jedzą ciemność jest wnikliwa obserwacja ludzi, którzy zostali. Rodziny, przyjaciół Lucy. Wszystkich, którzy chcą wiedzieć jaki los spotkał pełną życia dziewczynę.
Jednak to nie poznanie tajemnicy jej zniknięcia decyduje o wartości książki. Przyciąga jakaś inność, której nie zrozumiemy, dewiacje, o których wielu marzy, a które są poza jakimikolwiek normami etycznymi, przyciąga wreszcie pewnego rodzaju banalność zła.
Reportaż napisany przez brytyjskiego korespondenta w Tokio i owa brytyjskość potrafi drażnić: szczegółowość drugorzędnych wątków, dziwna dynamika, z początku odpychająca, potem wciągająca już do końca.
Reportaż, w którym czuć jak wiele łączy autora z ludźmi o których pisze. Czuć jak bardzo historia Lucy zmieniła go na przestrzeni kilku lat. To szczerość pomieszana z zaangażowaniem emocjonalnym. To również próba uchwycenia czegoś ulotnego. Czy udana? Nie wiem.
Mamy w Polsce równie wiele dramatycznych i równie tajemniczych historii zaginięć. Wystarczy wspomnieć Iwonę Wieczorek, ostatnio rozwiązane zagadki: Pawła Krasnego i Joanny Surowieckiej...
Polecam niesamowite opowiadanie Wojciecha Tochmana: Zażalenie....

Lucy, zaginiona młoda dziewczyna. Japonia, kraj dwóch prędkości. Zderzenie kulturowe, które dominuje stronach tego reportażu. Mroczna historia życia i zaginięcia młodej Brytyjki, historia bardzo współczesna, dziejąca się niemal na naszych oczach. Jest w niej coś niepokojącego, jakiś irracjonalny element zła pulsującego podskórnie w naszej rzeczywistości. Zaginięcia zdarzają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Subiektywny wybór postaci w jednym z najbardziej fascynujących teatrów XX w. - rewolucji rosyjskiej. Wybór niezwykle trafny, historie całej ósemki opowiedziane porywająco. Książka dla osób zafascynowanych tamtym niezwykłym czasem.

Subiektywny wybór postaci w jednym z najbardziej fascynujących teatrów XX w. - rewolucji rosyjskiej. Wybór niezwykle trafny, historie całej ósemki opowiedziane porywająco. Książka dla osób zafascynowanych tamtym niezwykłym czasem.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

alicja w krainie czarów jest bardzo kobieca. napisana przez kobietę, przeważnie o kobietach. kobiecym językiem. ostrość kantów rzeczywistości jakoś przytępiona. skąd to wrażenie? może w zestawieniu z prozą tochmana, który przecież też pisał o tej polsce b, polsce c (schodów się nie pali).

a więc moment na chwilę przed katastrofą. albo zaraz po. czasem trudno wyczuć. katastrofa, kiedy człowiek zdaje sobie sprawę w jakim momencie życia jest w danej chwili. niczego nie da się nadrobić, nie da się pójść gdzie indziej, niczego rzucić, niczego zmienić. o tym pisze chutnik. szukając punktów wspólnych poszarpanych polskich historii znalazłem to: taki moment w czasie, kobiecość opowieści, przytępienie, nie otępiałość.

to nasza kraina czarów. kojarzona dotąd z beztroską dzieciństwa, brutalnie zestawiona ze światem dorosłych. taka jest ta nasza kraina, czary to czasem jakieś wspomnienie, którego trzymamy się desperacko, czasem dancing inny niż wszystkie do tej pory, z głową obcej kobiety wspartej na ramieniu, czasem to irracjonalność starej kobiety, którą na chwilę da się zrozumieć, bezradność wobec śmierci kogoś bliskiego...

ma rację jeden z recenzentów - to historie usłyszane nad szklanką herbaty w barze mlecznym w niespieszne wiosenne popołudnie. noszone długo, sfermentowane, nie dające spokoju.

więcej: http://lektury-dla-klas.blogspot.com/

alicja w krainie czarów jest bardzo kobieca. napisana przez kobietę, przeważnie o kobietach. kobiecym językiem. ostrość kantów rzeczywistości jakoś przytępiona. skąd to wrażenie? może w zestawieniu z prozą tochmana, który przecież też pisał o tej polsce b, polsce c (schodów się nie pali).

a więc moment na chwilę przed katastrofą. albo zaraz po. czasem trudno wyczuć....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

porażające. niezwykle plastyczny styl, który oddaje całą brutalność i absurd rzeczywistości, która nas otacza, a o której istnieniu często nie zdajemy sobie sprawy...

porażające. niezwykle plastyczny styl, który oddaje całą brutalność i absurd rzeczywistości, która nas otacza, a o której istnieniu często nie zdajemy sobie sprawy...

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

zmierzamy do rozwiązania. powoli, jakimś nierównym tempem. ujarzmienie to druga część cyklu. ta pierwsza onieśmiela gęstością znaczeń, zapoznaje z anomalią, podsuwa strzępki wyjaśnień. ujarzmienie to próba pozbierania tej wiedzy, ułożenia puzzli. inne tempo, inna konstrukcja. całość jest jednak świetnie przemyślana i sprawie, że nie sposób przewidzieć co czai się w ostatnim tomie southern reach.

w unicestwieniu jesteśmy oczami biolożki, jednej z uczestniczek dwunastej ekspedycji do strefy x, w ujarzmieniu znów spotykamy biolożkę, tym razem jesteśmy kontrolerem, nowym szefem southern reach - tajnej agencji rządowej powołanej do zbadania i wyjaśnienia czym jest strefa x.
ta opowieść to mgła. chodzimy w niej odbijając się co jakiś czas od czegoś niewidzialnego. anomalia nie poddaje się próbom zdefiniowania. mgła zamiast rzednąć - gęstnieje.

kontroler to dziwny facet, od dziecka przygotowywany do pracy w służbach. wydaje się idealny do realizacji nowego zadania - rozjaśnienia mroków strefy x i samego southern reach. a jednak nie wszystko idzie tak jak sobie zaplanował. mam wrażenie, że strefa x rozszerzyła się już dawno, że wniknęła na nowy poziom: mentalny. czy i kontroler ma te podejrzenia? odpowiedź kryje się pewnie w umyśle biolożki, która w niewyjaśniony sposób wróciła z ekspedycji, ale wydaje się być kimś innym niż wcześniej. też mam takie wrażenie. wcześniej emanowała ciekawością i empatią, teraz jest zimna i niedostępna.

a potem następuje tąpnięcie. koniec świata? nie ma jeszcze żadnej odpowiedzi. skok ze skarpy.

co dalej?

więcej: http://lektury-dla-klas.blogspot.com/

zmierzamy do rozwiązania. powoli, jakimś nierównym tempem. ujarzmienie to druga część cyklu. ta pierwsza onieśmiela gęstością znaczeń, zapoznaje z anomalią, podsuwa strzępki wyjaśnień. ujarzmienie to próba pozbierania tej wiedzy, ułożenia puzzli. inne tempo, inna konstrukcja. całość jest jednak świetnie przemyślana i sprawie, że nie sposób przewidzieć co czai się w ostatnim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

jakby podpatrywać cząstkę czyjegoś życia przez dziurkę od klucza, jednak cząstkę mroczną, a tajemnice wstydliwe. niesamowicie skonstruowane miniatury, świetnie wyważone, dla smakoszy. trzeba być jednak specyficznym smakoszem słowa, aby docenić te opowiadania. trzeba umieć napawać się mrokiem, poszukiwać w nim głębi, a czasem - nie znajdując jej wcale - po prostu dać spokój. historie zaczerpnięte przez autorkę nie wiadomo skąd (jaka ich część to fikcja?) są niebezpieczne. osiadają na umyśle, powodują niezamierzona utratę beztroski, są powodem zatorów myśli. niezwykłe, że udało mi się znaleźć taką perełkę na wyprzedaży po kilka złotych, taniej niż fast food kilka kroków dalej....

jakby podpatrywać cząstkę czyjegoś życia przez dziurkę od klucza, jednak cząstkę mroczną, a tajemnice wstydliwe. niesamowicie skonstruowane miniatury, świetnie wyważone, dla smakoszy. trzeba być jednak specyficznym smakoszem słowa, aby docenić te opowiadania. trzeba umieć napawać się mrokiem, poszukiwać w nim głębi, a czasem - nie znajdując jej wcale - po prostu dać spokój....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Niesamowita. Pełna dwuznaczności, przenikających się światów i znaczeń. Moje spotkanie z Lily było gwałtowne i niespodziewane.
Zostałem wciągnięty w świat, który do końca nie zrozumiałem. Świat widziany oczami dziewiętnastoletniej dziewczyny z amerykańskiej prowincji. Ale czy na pewno? Czy jest to miasteczko? Kim jest Lily? Nie znajdziemy tu jasnej odpowiedzi. Ale intuicja nas nie zwiedzie: Autorka zostawia klucze. Ja ciągle ich szukam, te znalezione dopasowuję do zamków drzwi za którymi (być może) są odpowiedzi...

Postanowiłem do niej napisać, do Lily: http://lektury-dla-klas.blogspot.com/

Niesamowita. Pełna dwuznaczności, przenikających się światów i znaczeń. Moje spotkanie z Lily było gwałtowne i niespodziewane.
Zostałem wciągnięty w świat, który do końca nie zrozumiałem. Świat widziany oczami dziewiętnastoletniej dziewczyny z amerykańskiej prowincji. Ale czy na pewno? Czy jest to miasteczko? Kim jest Lily? Nie znajdziemy tu jasnej odpowiedzi. Ale intuicja...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

aby napisać coś o tej książce trzeba dystansu, kilku dni. żeby napisać coś o historii opowiadanej przez Autora potrzeba zdecydowanie więcej czasu. ile? tyle ile trzeba. a i tak można nie zrozumieć.

książka pachnie wielką literaturą: historią wciśniętą w zakamarki ludzkiego ciała, niepojętymi uczuciami, które nigdy nie są abstrakcją: potrafią przecież wznieść człowieka ponad rzeczywistość, ale potrafią też wypłukać z niego wiarę, potrafią też zniszczyć, zaorać sens...

młoda (i pewnie piękna, tak ją widzę) dziewczyna gdzieś na obrzeżach wydarzeń, obok wielkiej Historii, która jest (na początku) jedynie grzmotem za horyzontem, niczym więcej. dopiero potem Historia dopomina się o swoje, podpełza blisko, częstuje jabłkiem.

sońka, która ociera się o absolut, miłość wbrew i miłość bez szans, miłość, która nie może ocalić, tylko zniszczyć. absolut gardzi sensem. a może gardzi też człowiekiem, prostą chłopką?

siedzimy w nocnej chacie, na wsi, za którą kończy się świat i kończą się historie (te małe, ludzkie): sońka, ignacy-igor i ja, brakujący do kadiszu.
siedzimy, a ona opowiada. starzejemy się, ona młodnieje.
dwieście stron, żeby zrozumieć jak absurdalna jest próba zrozumienia innego człowieka. kilka godzin, żeby dostrzec, ile waży człowiek w starciu z czymś większym, z Historią, miłością, wiarą, przebaczeniem i nienawiścią. nie. nie zrozumiem: ani ja ani ignacy-igor, nie zrozumie sam autor. nikt.

literatura przekraczająca granice: czasu, przestrzeni, nas samych - czytelników.

rozmowy z innymi książkami: lektury-dla-klas.blogspot.com

aby napisać coś o tej książce trzeba dystansu, kilku dni. żeby napisać coś o historii opowiadanej przez Autora potrzeba zdecydowanie więcej czasu. ile? tyle ile trzeba. a i tak można nie zrozumieć.

książka pachnie wielką literaturą: historią wciśniętą w zakamarki ludzkiego ciała, niepojętymi uczuciami, które nigdy nie są abstrakcją: potrafią przecież wznieść człowieka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

stało się. tajemnica wyszła na jaw. czasem podział na przyjaciół i wrogów jest tylko pozorny. dziwne: nie mam ochoty na więcej. hyperion wciągnął mnie, a w końcu znudził. wszystko się kończy, kiedy i podróż pobiega końca.

nie wchodzę do grobowców czasu. nie podążam za monetą, nie walczę z hyżwarem. wracam stamtąd ostatnim promem.

stało się. tajemnica wyszła na jaw. czasem podział na przyjaciół i wrogów jest tylko pozorny. dziwne: nie mam ochoty na więcej. hyperion wciągnął mnie, a w końcu znudził. wszystko się kończy, kiedy i podróż pobiega końca.

nie wchodzę do grobowców czasu. nie podążam za monetą, nie walczę z hyżwarem. wracam stamtąd ostatnim promem.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

nie da się łatwo opowiedzieć o kosmologicznej koncepcji autora. Wymyka się ona próbom zrozumienia, serwowane są nam zaledwie strzępki informacji, z których każdy może ułożyć sobie całkiem inny obraz całości.
osią historii jest wędrówka albo pielgrzymka siedmiorga zupełnie obcych sobie ludzi. podczas trwającej wiele dni podroży próbują oni znaleźć sens tego, że tworzą grupę. punkty wspólne. potrzeba jednak do tego opowieści każdego z nich, kim jest, czemu tak bardzo chce się dostać na hyperiona, peryferyjną planetę, daleko od sieci i hegemonii.
jest więc kapłan zapomnianej religii, chrześcijaństwa, jest bohater walk z intruzami, jest prywatna detektyw, naukowiec, templariusz, konsul hegemonii, jest również poeta. dziwna zbieranina, różne temperamenty, zupełnie inne cele i nadzieje. co ich łączy w tej samobójczej misji?

nie ma już starej ziemi, nowa rzeczywistość jest tak różna od tej którą znamy, że początkowo poruszamy się w niej jakbyśmy naprawdę przenieśli się w czasie. wiedza jest dawkowana stopniowo, wraz z każdą z opowieścią. dzięki temu mamy czas nauczyć się przyszłości. poznawać jej niezwykłość, zaawansowanie, jej tajemnice i jej zbrodnie.

jak niewiele literatura mówiąca o przeszłości różni się od tej historycznej…dziwne. jaka to wąska granica: jedynie prawdziwa jest teraźniejszość, wszystko przed i wszystko po mogłoby nie istnieć albo nie zaistnieć. albo: było i będzie. Jaka jest przyszłość, której częścią jest hyperion?

Jest zdumiewająco wielowarstwowa, niejednorodna, pochłaniająca i zdumiewająco znajoma, bo zwyczajnie ludzka, ze wszystkimi tego konsekwencjami: błędami i podbojami, lękiem i odwagą, miłością, bohaterstwem, pragnieniem i zuchwałością.

jest też inna. wymaga więc skupienia i słuchania.

jest w końcu genialna w swojej bliskości: jest ciemna kosmosem, przeszywająca hyperiańskim chłodem, zapierająca dech w piersiach metropoliami pierwszej tau ceti albo pięknem wędrujących wysp maui-przymierza. jest też nieogarniona. jest prawdziwie kosmiczna.

więcej:http://lektury-dla-klas.blogspot.com/

nie da się łatwo opowiedzieć o kosmologicznej koncepcji autora. Wymyka się ona próbom zrozumienia, serwowane są nam zaledwie strzępki informacji, z których każdy może ułożyć sobie całkiem inny obraz całości.
osią historii jest wędrówka albo pielgrzymka siedmiorga zupełnie obcych sobie ludzi. podczas trwającej wiele dni podroży próbują oni znaleźć sens tego, że tworzą grupę....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

purytańska Anglia? nie tutaj.
uwaga: wehikuł czasu.
historia ożywa, stare komnaty napełniają się duchami.

opowieść, którą można czytać na wiele sposobów. oto jeden z nich - świat według cromwella.


tomasz cromwell, jurysta, syn kowala, żołnierz króla francji, człowiek biskupa, doradca króla anglii.
człowiek, który ciągle szepcze do uszu:

tajemnica.
"za długi język to słabość. Siła przejawia się w skrywaniu własnej przeszłości, nawet gdy nie ma nic do ukrycia. moc człowieka bierze się z półcieni, z jego tylko na poły dostrzeżonych ruchów, z nieodgadnionego wyrazu twarzy. ludzi najbardziej trwoży brak historii, brak faktów: bezdenna dziura, którą się samemu tworzy, aby mogli w nią przelewać wszystkie swoje strachy, fantazje i pragnienia"

władza.
"światem nie rządzą ci, których uważasz za władców. światem nie rządzi się z twierdz ani nawet z whitehallu, tylko z antwerpii, z florencji, z miejsc o których nigdy nie myślał; z lizbony, skąd wypływają statki o żaglach uszytych z jedwabiu, płynące na zachód i spalające się w słońcu. zawiaduje się nie z pałaców, tylko z kantorów. wygrywa się nie sygnałem trąbki, tylko klikaniem koralików abakusa, nie zgrzytem mechanizmu muszkietu, tylko skrobaniem pióra po papierze, gdy powstaje skrypt dłużny, który zapłaci i za muszkiet, i za proch, i za strzelca.

opanowanie.
"przeszkody są po to, żeby je usuwać, emocje należy studzić, a węzły rozwiązywać (...) to on nadaje kształt wydarzeniom, modelując je według własnego widzimisię. co więcej, przejmuje i neutralizuje obawy innych, dając otoczeniu poczucie jakiej takiej stabilności w niepewnym świecie.

wrogowie.
"w księdze powtórzonego prawa zapisano: podarek zaślepia oczy mędrców"

historia.
"losy narodów rozstrzygają się w ten sam sposób: dwaj mężczyźni przerzucają się słówkami sam na sam. co tam koronacje, konklawe i celebra. świat zmienia się na skutek ruchu pionka na szachownicy, muśnięcia pióra przeformułowującego ostatnie zdanie i zmieniającego siłę jego wymowy, kobiecego westchnienia, ulotnej woni kwiatu pomarańczy lub wody różanej, niewieściej dłoni zaciągającej draperie łożnicy, cichego szelestu stykających się ciał."

na koniec szepcze jeszcze to:
"istnieje coś takiego jak wymowna cisza. lutnia w swym pudle zatrzymuje nuty, które wygrała. lira da braccio zachowuje współbrzmienie w strunach. Wyschnięty płatek kwiatu wciąż może pachnieć, modlitwa nierzadko przesycona jest przekleństwami; pusty dom, który opuścili właściciele, bywa głośny od duchów.

więcej: http://lektury-dla-klas.blogspot.com

purytańska Anglia? nie tutaj.
uwaga: wehikuł czasu.
historia ożywa, stare komnaty napełniają się duchami.

opowieść, którą można czytać na wiele sposobów. oto jeden z nich - świat według cromwella.


tomasz cromwell, jurysta, syn kowala, żołnierz króla francji, człowiek biskupa, doradca króla anglii.
człowiek, który ciągle szepcze do uszu:

tajemnica.
"za długi język to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

zaskakująca. infantylny język, toporna fabuła. dlaczego? mam wrażenie, że autorka pisze o świecie w jakiś nierzeczywisty sposób. jakby oddzielona taflą szkła od prawdziwego zła, od zwyrodnienia, czasem w ogóle - od emocji. może to germański sposób snucia fabuły? twardy (co samo w sobie nie jest jeszcze zarzutem), ale też zdystansowany, w wielu miejscach - zbyt dopowiedziany?
nie wiem. jestem zaskoczony. bardzo negatywnie zaskoczony.

zaskakująca. infantylny język, toporna fabuła. dlaczego? mam wrażenie, że autorka pisze o świecie w jakiś nierzeczywisty sposób. jakby oddzielona taflą szkła od prawdziwego zła, od zwyrodnienia, czasem w ogóle - od emocji. może to germański sposób snucia fabuły? twardy (co samo w sobie nie jest jeszcze zarzutem), ale też zdystansowany, w wielu miejscach - zbyt...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

wychudzona, głodna, głodna, stłoczona, kazirodcza, zdeformowana, na wpół ślepa, czekająca, czekająca Rodzina. kilkuset ludzi pośrodku ciemna.
jakaś zagubiona w bezkresie wszechświata planeta pozbawiona słońca, miejsce w którym życie przybiera najdziwniejsze formy. skąd tu ci ludzie?

mitologia edenu mówi: był jeden ojciec i jedna matka. pochodzili z ziemi, sprowadził ich tu przypadek. mamy czekać aż ziemia po nas wróci (po dzieci tamtych pierwszych rodziców). jest więc jedna rodzina, święty krąg, opowieść, zalążek praw, jakieś rozmyte obrazy ziemi i mnóstwo mnóstwo wiary - że ten edeński trud jest na coś.

eden jest mroczny. jedynym źródłem światła są drzewa. w słabym świetle drzew rodzina od setek lat czeka. ciągle w tym samym miejscu. małej dolinie pośrodku śnieżnego ciemna. coraz więcej ludzi, coraz mniej żywności. rodząca się cywilizacja, garstka ludzi pośrodku niczego. prawa ustanowione przez pierwszego ojca i pierwszą matkę. ciągła tęsknota za tamtym jasnym światem - ziemią. przecież przylecą po nas. mają tam pro-nt, ciepło i jasno, które można sobie przesyłać, obrazy w pudełku, mają gwiezdne łodzie, a każdy zna swojego ojca. nie tak jak na tym przeklętym edenie.
i ja zaczynam go nienawidzić. i ja czuję się tutejszą klaustrofobię. potem - schizofrenię.

rodzi się bunt, grzech. dlaczego tu tkwimy? w małej dolinie? gdzie jest ziemia? dlaczego nikt po nas nie przyleciał?
rodzi się religia, przywódcy. rodzi się cywilizacja. więc tak to mogłoby wyglądać. ile w tym wszystkim przypadku, kosmicznego chybił-trafił, ile sensu...może wcale?

eden to przecież ziemia. tak samo samotna, tak samo paranoidalna. kazirodcza. chora na religię. ziemia pełna praw, ale skażona grzechem, buntem, podziałem.

odkryłem tajemnicę edenu. inną niż john i tina na końcu naszej wspólnej ucieczki przez staw świat, wielki las, druga stronę ciemnego zimna - odkryłem tajemnicę edenu: ciągle tu tkwimy, sparaliżowani strachem i niewiedzą.

jesteśmy tu. jesteśmy tu naprawdę.

więcej: http://lektury-dla-klas.blogspot.com/

wychudzona, głodna, głodna, stłoczona, kazirodcza, zdeformowana, na wpół ślepa, czekająca, czekająca Rodzina. kilkuset ludzi pośrodku ciemna.
jakaś zagubiona w bezkresie wszechświata planeta pozbawiona słońca, miejsce w którym życie przybiera najdziwniejsze formy. skąd tu ci ludzie?

mitologia edenu mówi: był jeden ojciec i jedna matka. pochodzili z ziemi, sprowadził ich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

czasem trzeba odczekać, pozwolić wrzącym obrazom wystygnąć - dopiero wtedy można odwrócić się i spojrzeć na coś przerażającego jeszcze raz, z dystansu. z bezpiecznej dali.

autor podejmuje temat, który wydaje się choć trochę oswojony. nie w sensie zrozumienia, tego chyba nie uda się nigdy, ale w sensie przyczyn i skutków.
zazwyczaj pisze się o holokauście jako tragedii milionów, rzadko mocno indywidualizuje się ofiarę, a jeszcze rzadziej - jej kata.

dla Autora tych opowiadań kat jest podobny ofierze, człowiek patrzy na człowieka. człowiek pożąda człowieka, człowiek brzydzi się człowiekiem, człowiek robi to co musi, co mu każą, człowiek pracuje bo taką ma robotę, klnie na przełożonych, tęskni do najbliższych. człowiek, po prostu człowiek.

ale czy można w to uwierzyć? że zło ma naszą twarz? kto jest bardziej realny - stojący we własnym gównie Żyd na chwilę przed swoją śmiercią, czy patrzący znad dołu młody aryjski chłopak, który pragnie ciała nagiej Żydówki na chwilę przed jej śmiercią? odpowiedź może porazić: i umierający ludzie i ci, którzy zadadzą im śmierć. odpowiedź nie przynosi ulgi, ale dręczy. ucieka się więc przed obrazami zwykłych ludzi jak przed goniącym nas psem. ucieka się, bo pogryzienie grozi szaleństwem.

żałuję, że przeczytałem te opowiadania. czuję się pogryziony przez jakieś dzikie zwierzę, czuję, że obrazy zamieszkały w głowie, że żywią się nieświadomością, że pełzną w jakimś dziwnym kierunku, ku ślepej uliczce, o której tak dobrze było nie wiedzieć.

więcej: http://lektury-dla-klas.blogspot.com/

czasem trzeba odczekać, pozwolić wrzącym obrazom wystygnąć - dopiero wtedy można odwrócić się i spojrzeć na coś przerażającego jeszcze raz, z dystansu. z bezpiecznej dali.

autor podejmuje temat, który wydaje się choć trochę oswojony. nie w sensie zrozumienia, tego chyba nie uda się nigdy, ale w sensie przyczyn i skutków.
zazwyczaj pisze się o holokauście jako tragedii...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

piękny maj. ostatni polski maj we lwowie.
ostatnie takie śledztwo komisarza popielskiego.
kolejna opowieść znad krawędzi: mikroświat lwowa gdzieś na peryferiach chwiejącego się świata.

zmęczony latami służby popielski postanawia zrezygnować. chce poświęcić się córce i wnukowi, dla których dotąd nie miał czasu. składa dymisję.
ale we lwowie zaczyna się coś dziać. coś odrażającego nawet dla kogoś takiego jak popielski. w gęstniejącej atmosferze nadciągającej wojny lwów obserwuje jak rodzi się potwór. herod. morderca dzieci.
popielski raz jeszcze rusza w brudne i śmierdzące uliczki, przepytuje informatorów, wchodzi w wątpliwe układy z bandziorami, pije z batiarami, daje się uwodzić kresowej nocy. żeby tylko go złapać, żeby tylko go zabić. potwora. heroda.
za popielskim krok w krok ruszają erynie. dogonią go. dopadną. nic nie skończy się happy endem. ani śledztwo, ani tamto lato. erynie ryczą, skaczą do gardła, gryzą do krwi.
czy do wykończą?

popielski nie rozwiąże całego śledztwa. to co zostanie nie pozwoli mu być już tym samym człowiekiem. przeżyje wojnę z eryniami uwieszonymi u szyi. zaczeka. odsiedzi swoje i pozwoli swojej zemście dojrzeć. pozwoli eryniom pożywić się swoimi wyrzutami sumienia, swoją klęską. a potem w końcu pozwoli im odlecieć. zostanie sam. bez najbliższych, bez świata, który dobrze znał, daleko od ukochanego lwowa. pozostanie sam. umrze niespełniony, rozgoryczony. nie będzie znał całej prawdy.

wiemy co stanie się z królem batiarów, jak zginie.
wiemy jak umrze rita. kiedy.
dowiemy się w końcu co naprawdę stało się jesienią 1939 r. z porwanym wnukiem popielskiego.
nie dowiemy się jednak kim stał się sławny komisarz w ostatnich latach swojego życia....

więcej: http://lektury-dla-klas.blogspot.com/

piękny maj. ostatni polski maj we lwowie.
ostatnie takie śledztwo komisarza popielskiego.
kolejna opowieść znad krawędzi: mikroświat lwowa gdzieś na peryferiach chwiejącego się świata.

zmęczony latami służby popielski postanawia zrezygnować. chce poświęcić się córce i wnukowi, dla których dotąd nie miał czasu. składa dymisję.
ale we lwowie zaczyna się coś dziać. coś...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

sophie, sophie, sophie...w rytm kół pędzącego pociągu. sophie dudniąca wiernością młodej żony, sophie dudniąca rozpustą babilońskiej kurtyzany (tak, tak - archaizmy są tutaj jak najbardziej na miejscu).
sophie szukająca swojego miejsca, sophie miotająca się w sobie samej.

breslau, 1927.
dziwne morderstwa. zamurowany człowiek, poćwiartowany człowiek, zakłuty bagnetem. i wszędzie kartka z kalendarza. wszędzie oznaczony dzień morderstwa. po co?
mówią, że zbliża się apokalipsa. że będzie koniec świata.
(w istocie koniec świata nastąpi kilkanaście lat później, nie tylko w breslau. wszędzie)
śledztwo prowadzi radca mock. idzie mu kiepsko. i śledztwo i własne życie. małżeństwo z dużo młodszą sophie rozpada się. coraz więcej zdrad i coraz więcej kartek z kalendarza. wydarzenia pędzą w czasie, przed siebie, bywa jednak, że równoległe, bywa, że przecinają się nagle. czy zmierzają do tego samego punktu?
mam takie przeczucie, kiedy za oknem równie rozpędzonego pociągu migają obrazy zasypanej śniegiem polski.
mock pije, wtedy umysł zwalnia, pozwala skupić się na tym co najistotniejsze, pomija gwar, pomija ciągle dudniące: sophie, sophie, sophie....

przechadzam się po breslau krótko po pobycie we lwowie. jak tu inaczej. strzeliściej. czyściej. wiadomo - zagranica.
przechadzam się i powtarzam w myślach jak mantrę: "świat płonął, kochankowie odgryzali sobie wargi, wiarołomne żony zdradzały mężów na basenach, muzykalne blondynki o łagodnym dziecinnym głosie klękały przed szukającymi podniet arystokratami, a przyjaciele zapominali o swej przyjaźni."

ofiary są przypadkowe - szepczę do ucha mockowi.
czas i miejsce - już nie. mówię nico głośniej. on zapisuje to w swoim notesie.
bierze mnie za swoją intuicję.

a więc wypijmy mock, za sophie, za wasz koniec świata.

więcej: http://lektury-dla-klas.blogspot.com/

sophie, sophie, sophie...w rytm kół pędzącego pociągu. sophie dudniąca wiernością młodej żony, sophie dudniąca rozpustą babilońskiej kurtyzany (tak, tak - archaizmy są tutaj jak najbardziej na miejscu).
sophie szukająca swojego miejsca, sophie miotająca się w sobie samej.

breslau, 1927.
dziwne morderstwa. zamurowany człowiek, poćwiartowany człowiek, zakłuty bagnetem. i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

zauroczyłem się nimi.
przedwojennym Lwowem, po którym pozostały okruchy w postaci brudnych szyldów, na wpół wytartych nazw ulic na tynkach starych kamienicach.
manierami, po których tak jak po tamtej polskości próżno szukać śladu.
w końcu ludźmi, ludźmi tamtego miasta i ludźmi tamtego czasu – nawet charakternymi baciarami, dziwkami, analfabetami, wróżkami, konowałami, pijakami, morfinistami…

zauroczony nimi spaceruję ulicami lwowa sprzed końca świata. przyglądam się wszystkiemu ze zdziwieniem właściwym komuś wyrwanemu spod dyktatu elektroniki, kto dusi się rozładowanym powietrzem, kto nerwowo poszukuje swoich współrzędnych, nie potrafiąc się prawdziwie zagubić.
w tym samym czasie drugi ja spaceruje ulicami miasta bez duszy, miasta któremu tą duszę brutalnie wyrwano. miasta duchów.
sam nie wiem, który jest prawdziwy. który ja i który lwów.

chodzę po śladach wyrzuconego z policji komisarza Edka Popielskiego, śladami pięknej panny Sperlingówny, śladami Hebraisty. te ślady plączą się niemiłosiernie, krzyżują, żeby za rogiem rozejść się każde w swoją stronę.
idę i ja – w swoją stronę – na wódkę i lwowskie specjały do którejś z tanich tancbud. posiedzieć w trochę samotności, podsłuchać opowieści, które kiedyś żywe i palące utonęły już w odmętach styksu.
utonęły na zawsze. potem siedzimy już siedzimy w tróję: ja, historia i zagadka. pijemy tak, żeby wtopić się w pijackie tło tego miejsca. dwie, trzy karafki dobrej, schłodzonej trucizny. i znowu to uczucie melancholii wywołane obecnością tych dwóch niesamowitych dam. tak mija pierwsza noc w mieście duchów.

budzę się. dzisiaj znowu zabił. znowu wysłał list zawierający bezsensowny zbitek hebrajskich liter.
kim jest hebraista, kim jest syn jutrzenki?

wódki, więcej lwowskiej wódki!

zauroczyłem się nimi.
przedwojennym Lwowem, po którym pozostały okruchy w postaci brudnych szyldów, na wpół wytartych nazw ulic na tynkach starych kamienicach.
manierami, po których tak jak po tamtej polskości próżno szukać śladu.
w końcu ludźmi, ludźmi tamtego miasta i ludźmi tamtego czasu – nawet charakternymi baciarami, dziwkami, analfabetami, wróżkami, konowałami,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

każdy kto nurtują pytania o przyczynę zła, powinien mocno wczytać się w opowieść o sowieckiej rosji, którą snuje wasilij grossman - korespondent wojenny, grossman - skazany na zapomnienie obserwator radzieckiej rzeczywistości, wreszcie grossman - wyznawca komunizmu, który dojrzewa do politycznego buntu.

"wszystko płynie" to jakby testament autora, próba zrozumienia fenomenu, w którym przyszło mu egzystować. pisana do ostatnich chwil życia ta niedługa powieść jest ponoć niedokończona, chaotyczna i miejscami rozchwiana. tak, bez wątpienia wydaje się miejscami niespójna, chybotliwa. ale jest też przez to prawdziwa. podobna tamtemu niespójnemu i chybotliwemu życiu.

iwan to kołchoźnik, który stracił w obozach wszystko. całe życie. kiedy wreszcie wychodzi na wolność, ta go przeraża. wraca więc do dawnych miejsc, poszukując tych, którzy zostali. i znajduje. karierowiczów, szpicli, dawną miłość. znajduje coś jeszcze chwile szczęścia (czy na pewno?). nie wiem tylko czy znajduje w końcu spokój. wydaje mi się, że tak.

spokój zredefiniowany przez grossmana - spokój ofiary, która szuka sensu, zrozumienia, celowości. spokój bez rewanżu, bez sądzenia. bez wskazywania winnych. spokój bolesny, szorstki. spokój w ramionach kobiety, noszących brzemię ludobójstwa.

wszystko płynie. mówi człowiek, który tyle widział. co więc zostaje? zaskakujące: grossman odpowiada. nam i sobie. czy umiera więc spokojniejszy?

więcej: http://lektury-dla-klas.blogspot.com/

każdy kto nurtują pytania o przyczynę zła, powinien mocno wczytać się w opowieść o sowieckiej rosji, którą snuje wasilij grossman - korespondent wojenny, grossman - skazany na zapomnienie obserwator radzieckiej rzeczywistości, wreszcie grossman - wyznawca komunizmu, który dojrzewa do politycznego buntu.

"wszystko płynie" to jakby testament autora, próba zrozumienia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

oprócz edenu jest też inna ziemia. jałowa i niegościnna. kraina wygnanych i zapomnianych. nod.
to wszystko odbywa się na styku.

czekam na właściwy moment. nie spieszę się. rzadko się to zdarza. taki brak pośpiechu, łapczywości. pozwalam opowieści płynąć przez mnie. nie jestem skupiony. nie zapamiętuję wątków. nie pamiętam nazwisk. jest w niej jakiś magnetyzm, który każe czekać. pozwalać płynąć. pozwalać rozmywać się jej w czasie.
teraźniejszość obarczona jest nieznośną ciężkością. to warstwy czasu, jedna na drugiej. nakładają się na siebie. kiedy zaczyna się to dostrzegać, powietrze wydaje się gęstsze. nie jest już powietrzem, ale sumą ich wszystkich. wyziewów historii. gęstością wszystkich oddechów.
kobierski wywołuje duchy. litery, które tworzą zdania to litery z tablicy, która służy do rozmów z nimi. tymi którzy byli tu wcześniej. tymi, których nigdy nie było.
nie umiem przejść obojętnie obok zdań, które wywołują rodzaj żalu za czymś co bezpowrotnie przeminęło. za światem archaicznym, ale różnorodniejszym niż ten za oknem. niektóre słowa albo opisy skądś znam. skąd? wydaje mi się, że rozrywam ciężką kotarę i przez szparę, która powstał obserwuję ich.
mógłbym przecież ostrzec kogoś. uratować kogoś. ale nikt mnie nie widzi, nikt nie usłyszy.
nod wywołuje uczucie bliskości, tak jak tęskni się za zapomnianą zabawką z dzieciństwa. rodzaj retrospekcji. urwanej i niepewnej. coś jak uciekinier z kraju ogarniętego wojną, który wypiera obrazy śmierci. zapomina w końcu kim jest. takim czymś jest nod. wyparciem. zapomnieniem. ale i żalem. i tęsknotą. i bólem.

nod to znaczy błądzić. widzimy z bliska coś więcej niż kawał historii. codzienną rzeczywistość prowincjonalnej okupacji, strach kiedy nie ma już nadziei, widzimy bohaterów i skurwysynów. bez dat. bez patosu. za to z brudem i odorem jaki wydobywa z człowieka przerażenie. co czujemy? czasem pustkę - bo nie jesteśmy w stanie zrozumieć (czy Autor jest?), czasem bezsilność - bo świat nod to świat skończony, zamknięty.

a więc tarnów, gdzieś na obrzeżach przedwojennej Polski. mozaika narodowości. mozaika losów każdego z nich, których poznajemy jako wolnych ludzi. podobnych nam. wojna wszystko wywraca. porządek tamtego świata. wtedy zaczyna się nod. wtedy zaczyna się błądzenie.

mam na końcu nieodparte wrażenie - błądzenie w poszukiwaniu samych siebie...

więcej: http://lektury-dla-klas.blogspot.com/

oprócz edenu jest też inna ziemia. jałowa i niegościnna. kraina wygnanych i zapomnianych. nod.
to wszystko odbywa się na styku.

czekam na właściwy moment. nie spieszę się. rzadko się to zdarza. taki brak pośpiechu, łapczywości. pozwalam opowieści płynąć przez mnie. nie jestem skupiony. nie zapamiętuję wątków. nie pamiętam nazwisk. jest w niej jakiś magnetyzm, który każe...

więcej Pokaż mimo to