Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

O Prouście piszę. Kasuję. Czytam czwarty, kasuję opinię o pierwszym. Po piątym wracam do drugiego. Zerkam, co pisałem po "Cieniu zakwitających". Kasuję tym bardziej.
Mogę górnolotnie: szukam straconego czasu. Mogę wprost: jestem mały, by ogarnąć pierwszy raz. "Zakwitające" są ważne. Początki wrzenia, ona i on. One i on. Kiedy jeszcze nie jest "to", a już jest "to". Nie pomyliłem się. Proust - wirtuoz. Każdy maestro nudzi potwornie nim dobędzie batuty. Jak znajdzie. Oj.
Spacer, widok jej policzka, zapach ogrodu, znów policzek, wiatr, suknia. To są banały. Gdybym o tym pisał, żenada. U nielicznych banał zmienia się w drganie powietrza. U Prousta drgają sceny. Reszta to cisza. Jakże ja czekam na te, które drgają. Jakże jestem wyrozumiały dla tych, które są ciszą. By tamte drgały.

O Prouście piszę. Kasuję. Czytam czwarty, kasuję opinię o pierwszym. Po piątym wracam do drugiego. Zerkam, co pisałem po "Cieniu zakwitających". Kasuję tym bardziej.
Mogę górnolotnie: szukam straconego czasu. Mogę wprost: jestem mały, by ogarnąć pierwszy raz. "Zakwitające" są ważne. Początki wrzenia, ona i on. One i on. Kiedy jeszcze nie jest "to", a już jest "to". Nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jest coś, w książkach, że boję się czytać. Ktoś opisuje sen, ja mam dreszcze, bo śnił mi się podobny. Nocna mara, że nie mogę się obudzić. Że jest ciasno. Śni mi się, że tonę w wannie. Nie dlatego, że dużo wody. Dlatego, że ona się zwęża.
Są książki, że nie ma znaczenia, jak się to łączy. Ona, On, wyszli, upadli. Kolacje. Baju baj. Kiedy jednak, to pisanie drażni, przestaję się nabijać. Śmiać. Ja do Prousta podchodzę jak do wariata. Tak słyszałem. Ale kiedy on śni to co ja, są tylko dwa wyjścia. Albo nie jest szalony. Albo i ja jestem. Się dogadamy.
Spałem w swoim pokoju. Byłem mały. Słyszałem rodziców, Mamę. Myślałem bez umiaru. Myślałem, że tylko ja tak, durny, głupi. Okazuje się, że ten, tam, Proust także. Skąd wtedy mogłem wiedzieć? Czy się cieszyć? Czy nie spać?

Jest coś, w książkach, że boję się czytać. Ktoś opisuje sen, ja mam dreszcze, bo śnił mi się podobny. Nocna mara, że nie mogę się obudzić. Że jest ciasno. Śni mi się, że tonę w wannie. Nie dlatego, że dużo wody. Dlatego, że ona się zwęża.
Są książki, że nie ma znaczenia, jak się to łączy. Ona, On, wyszli, upadli. Kolacje. Baju baj. Kiedy jednak, to pisanie drażni, przestaję...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jest tu opowiadanie o chłopcu, który uciekł w las. Wszystko. Pierwsza myśl: gdzie sedno? Sens? Było krótkie, czytam raz jeszcze. Myślę, to o wolności. Czytam ponownie, by się upewnić. I zaczynam wątpić, bo próba opisania wolności, jakby ją zabija. Opętla. Po czwartym czytaniu (było krótkie) już wiem. To jest o tym, że nie można opisać wolności. Poczułem radość. Fajnie, że nie można jej opisać. Chciałem czytać raz piąty, by się upewnić, że dobrze rozumiem, ale to tylko kilka stron. Jeśli każde kilka stron przeczytam pięć razy, skończę w grudniu. Zatem kolejne. Pierwsza myśl: gdzie sedno? Sens? Myślę, to o tęsknocie. Po kilku powtórkach wiem. Było o tym, że nie można opisać tęsknoty. Fajnie, że nie można. Czytam dalej. Już trzecie. Każde pięć razy. Jest ich pół setki. Fajnie.

Jest tu opowiadanie o chłopcu, który uciekł w las. Wszystko. Pierwsza myśl: gdzie sedno? Sens? Było krótkie, czytam raz jeszcze. Myślę, to o wolności. Czytam ponownie, by się upewnić. I zaczynam wątpić, bo próba opisania wolności, jakby ją zabija. Opętla. Po czwartym czytaniu (było krótkie) już wiem. To jest o tym, że nie można opisać wolności. Poczułem radość. Fajnie, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pomysł, by wykreować "cmentarz zapomnianych książek" i rozrzucić wokół niego swoich bohaterów, jest sednem literackiej "manipulacji". Z logicznego punktu widzenia ów cmentarz, jakkolwiek uroczy, nijak się ma do fabuły. I nie musi. Zafon wykorzystał (potencjalną) słabość (potencjalnego) czytelnika, wplótł "cmentarzysko" i opowiada zgrabną barcelońską historię.
Twierdzę, z przekąsem, że Zafon nas wystrychnął na dudka. Zbajerował. Tajemne cmentarzysko, w kontrze do brutalnej fabuły, to wabik na książkoholików. A my, osoby nielogiczne, podatne, rozmarzone, najwidoczniej chcemy być bajerowani. Wielu chce. Ja chcę.
Alicja. Bohaterka. Jest bardzo szablonowa. Nuda Panie Zafon. A tak tylko Panu: "jest tak pokręcona, nielogiczna, podatna i niewytłumaczalna, że ja chcę".

Pomysł, by wykreować "cmentarz zapomnianych książek" i rozrzucić wokół niego swoich bohaterów, jest sednem literackiej "manipulacji". Z logicznego punktu widzenia ów cmentarz, jakkolwiek uroczy, nijak się ma do fabuły. I nie musi. Zafon wykorzystał (potencjalną) słabość (potencjalnego) czytelnika, wplótł "cmentarzysko" i opowiada zgrabną barcelońską historię.
Twierdzę, z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Fascynująca jest chwila, kiedy człowiek traci nad sobą kontrolę. Poukładanie, obowiązkowość, panowanie mają sens tylko wtedy, gdy stają się tłem dla utraty kontroli. Kiedy pragnienie, tęsknota, z nas, ze środka, przejmuje władzę. Tak jest chociażby w tańcu, gdy w obrocie, w szaleństwie, zapominasz o tu i teraz. Tak jest gdy pędzisz samochodem. Zlany w jedno obraz za szybą i uczucie, że nic się nie liczy. Tak może być także, kiedy czytasz książkę. Kiedy nocne godziny giną pod ciężarem zapisanych słów. Kiedy kilka wydrukowanych czarnych znaków powoduje, że Twój dotychczasowy świat obraca się w pył. I to nie jest straszne, o nie. To jest cudowne. To znaczy, że życie jest czymś więcej, niż stertą zapisanych zasad, planów, obowiązków. Znak zapytania to piękny graficzny znak.

Fascynująca jest chwila, kiedy człowiek traci nad sobą kontrolę. Poukładanie, obowiązkowość, panowanie mają sens tylko wtedy, gdy stają się tłem dla utraty kontroli. Kiedy pragnienie, tęsknota, z nas, ze środka, przejmuje władzę. Tak jest chociażby w tańcu, gdy w obrocie, w szaleństwie, zapominasz o tu i teraz. Tak jest gdy pędzisz samochodem. Zlany w jedno obraz za szybą i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tak sobie myślę, gdyby proboszcz czytał na mszy "Quo Vadis", zamiast listu biskupa, zacząłbym go odwiedzać. Jesienią chodziłbym na wieczorną posłuchać o Chilonie. Moja postać wybrana. Mój cierń i ulga zarazem. Idąc do kościoła, szur szur po wrześniowych liściach, rozważałbym, kto będzie moim Glaukusem? Kto mnie obudzi? Latem jechałbym na poranną rowerem. Rano mało ludzi, rozmawiałbym, z proboszczem rzecz jasna, o Eunice. Bohaterce, która jak żadna lśni dla mnie ideałem kobiety. Przy okazji i ksiądz by się czegoś nauczył o płci nadobnej, której wszak - ze względów wiadomych - znać nie może. A wiosną, może nawet w takt majowej pieśni, analizowałbym zachowanie Nerona. Ten genialnie ukrył w sobie dobro, które przecież w nim także gdzieś było. Sienkiewicz. Mistrz kreowania postaci.

Tak sobie myślę, gdyby proboszcz czytał na mszy "Quo Vadis", zamiast listu biskupa, zacząłbym go odwiedzać. Jesienią chodziłbym na wieczorną posłuchać o Chilonie. Moja postać wybrana. Mój cierń i ulga zarazem. Idąc do kościoła, szur szur po wrześniowych liściach, rozważałbym, kto będzie moim Glaukusem? Kto mnie obudzi? Latem jechałbym na poranną rowerem. Rano mało ludzi,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gdy czynię źle, śni mi się polna droga. Złoto. Śnię, że się ukrywam, ubrany za galernika. Gdy kogoś zawiodę, śnię karczmę. Karczmarz i kobieta. Nie są to dobrzy ludzie.
Ktoś wrażliwszy ode mnie powiedział: czytaj synu. Gdy dorośniesz. Nie wcześniej. Czytałem więc, wciąż za wcześnie. Przemokłem głęboko, nieodwracalnie. Gdybym czytał dziś, mając skorupę, dobro i piękno by mnie nie objęły. Nie śniłbym galernika i karczmy. Broniłby mnie przed pięknem twardy pokrowiec dorosłości. Wtedy byłem bezbronny. Przemokłem Nędznikiem od Hugo. Jego rozmową z wyrzutem sumienia. Nie pozwoliła zasnąć do rana. Ni jemu, ni mnie. Chroniliśmy się parasolem, rozłożonym niewinnością Kozety.
Dobro i piękno. Banalne, prawda? Dziękuję, wrażliwsza ode mnie osobo. Broń piękna i dobra. Wspólnie z Hugo. Tam.

Gdy czynię źle, śni mi się polna droga. Złoto. Śnię, że się ukrywam, ubrany za galernika. Gdy kogoś zawiodę, śnię karczmę. Karczmarz i kobieta. Nie są to dobrzy ludzie.
Ktoś wrażliwszy ode mnie powiedział: czytaj synu. Gdy dorośniesz. Nie wcześniej. Czytałem więc, wciąż za wcześnie. Przemokłem głęboko, nieodwracalnie. Gdybym czytał dziś, mając skorupę, dobro i piękno by...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Śpiewał Cohen w balladzie o Janis "goniliśmy za forsą i seksem". Był czas, chmurny, że goniliśmy. Goniłem. Za forsą na pewno, za tym drugim też jakoś. Zapomina się wtedy o słowie pisanym. Zostaje co najwyżej Jackowo.
Oszczędzę opowiastki, jak się to stało, że pewnego trudnego poranka znalazłem się w bibliotece. Zabrałem "Cień Wiatru". Wieczorem, gdzieś między sobotą a wtorkiem, nie miało to wtedy dla mnie znaczenia, zacząłem. Czytać. Znów, bo przecież dawno, w latach niewinnych, czytałem szaleńczo. Znów były słowa. Wystarczyły, by się zatrzymać. Przedzierałem się do nich z Danielem Sempere. Emocje były niespodziewane, zaskakujące. "Tak jeszcze ktoś pisze?" - myślałem.
To kapitalna "bajka dla dorosłych". Była nią wtedy. Jest nią teraz. Świetna by wrócić. Do czytania.

Śpiewał Cohen w balladzie o Janis "goniliśmy za forsą i seksem". Był czas, chmurny, że goniliśmy. Goniłem. Za forsą na pewno, za tym drugim też jakoś. Zapomina się wtedy o słowie pisanym. Zostaje co najwyżej Jackowo.
Oszczędzę opowiastki, jak się to stało, że pewnego trudnego poranka znalazłem się w bibliotece. Zabrałem "Cień Wiatru". Wieczorem, gdzieś między sobotą a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Łączy mnie z Gaimanem subtelne podejście do tak zwanego "realu". Nie lubimy go w nadmiarze. Źle się czujemy, gdy sytuacje brzydko realne panoszą się na scenie. Real zaledwie tolerujemy. Ot tyle tylko, by zawiesić tam nie-real.
"Nigdziebądź" czyta się smakowicie, bo przyprawą jest styl. Ponadprzeciętna obecność gryzoni w żaden sposób smaku nie psuje. Gaiman, operując w tych obszarach poczucia humoru, które są mi bliskie, powoduje, że mało zważam na fabułę. Gdybym zaczął ją analizować, swoim wrodzonym nadkrytycyzmem, pewnie przestałoby mi się podobać. Nie robię wszak tego. Nie trzeba. Delektuję się formą, a jeno zerkam na to, kto i gdzie podąża. Moja podziemna zabawa trwa w najlepsze.
Byłbym zapomniał. "Udko czy pierś?" koleżanko lapis_lazuli? Tak, ja też kocham koty.

Łączy mnie z Gaimanem subtelne podejście do tak zwanego "realu". Nie lubimy go w nadmiarze. Źle się czujemy, gdy sytuacje brzydko realne panoszą się na scenie. Real zaledwie tolerujemy. Ot tyle tylko, by zawiesić tam nie-real.
"Nigdziebądź" czyta się smakowicie, bo przyprawą jest styl. Ponadprzeciętna obecność gryzoni w żaden sposób smaku nie psuje. Gaiman, operując w tych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To zależy od miejsca, w którym stoisz. Nastolatka, pełna obietnic, zaczarowana ideałem albo zepsuciem. Młodzieniec, wąsem sypnął, ma wiarę. Super i miło. Całe życie mają przed sobą, aby się rozczarować. A ja? Staruszek? A kobieta, w tak zwanym "kwiecie"? Ktoś w drodze na "wieczność"? Gdzie oni mają czas na sprawdzenie ideałów? Wiadomo, wszystkie wcześniejsze poległy. Jak zdążyć?
Bohaterka książki. Wykształcona kobieta. Żadne tam "zadufanie". Zapatrzenie w siebie. Krytyczna, uczciwa, pogubiona. Ostatni rozdział udaje, że ona wygrywa. Dla mnie nie wygrywa. Pytanie, czy poległa w końcówce? TYM wyborem? Czy poległa na starcie. Przyjęciem schematu, który jej narzucono. Który mi narzucono. Który raczej i Tobie też narzucono. Mówisz, że nie? Serio? Nie grasz?

To zależy od miejsca, w którym stoisz. Nastolatka, pełna obietnic, zaczarowana ideałem albo zepsuciem. Młodzieniec, wąsem sypnął, ma wiarę. Super i miło. Całe życie mają przed sobą, aby się rozczarować. A ja? Staruszek? A kobieta, w tak zwanym "kwiecie"? Ktoś w drodze na "wieczność"? Gdzie oni mają czas na sprawdzenie ideałów? Wiadomo, wszystkie wcześniejsze poległy. Jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"O czym czytasz" pyta żona, prasując moją czarną koszulę. "O życiu". "Czyim?" "Pewnej Francuzki, w sumie, pokolenia Francuzek". Spojrzała dziwnym, drwiącym wzrokiem. Jakby mówiła "francuski erotyk może?". Zapytała jednak "warto?, coś odkrywczego w życiu Francuzek? jakaś wizja?". Właśnie.
Ernaux nic nie odkrywa. Żadnej pionierskiej wizji. Co więc czyni, że myśl, obraz, odczucie, o którym wspomina, tak bardzo trzymają za twarz? Nie pozwalają odłożyć? Autorka lekko dotyka chwil. Cudownie łączy myśl i zdarzenie. To, jak zakwitło w wyobraźni, z tym, jak się zadziało. Oczywiście myśl i rzeczywistość nie pasują. Jak w życiu. Wyobrażenia o kant stołu. A jednak chcemy. Mimo rozczarowań, które pięknie towarzyszą. Powinienem odpowiedzieć żonie "o moim życiu". To jest o mnie.

"O czym czytasz" pyta żona, prasując moją czarną koszulę. "O życiu". "Czyim?" "Pewnej Francuzki, w sumie, pokolenia Francuzek". Spojrzała dziwnym, drwiącym wzrokiem. Jakby mówiła "francuski erotyk może?". Zapytała jednak "warto?, coś odkrywczego w życiu Francuzek? jakaś wizja?". Właśnie.
Ernaux nic nie odkrywa. Żadnej pionierskiej wizji. Co więc czyni, że myśl, obraz,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Często powtarzam, że Bono to "mój kumpel". Spotkałem go kiedyś przy Central Parku, szukając bramy, gdzie zastrzelono Lennona. Bezczelna przechwałka. Ale prawdziwa. Mam fotę w czerwonej koszuli. Nie interesowałem się jednak życiem "mojego kumpla". Słuchałem muzy, rzecz jasna, lecz nie wnikałem jak dorastał, w co gra, i po co lata do Afryki. Dostałem "Surrender" od ludzi w robocie. Powiedzieli, że nie dają Szefom prezentów, ze mną czynią wyjątek. Znów tanio się chwalę. Znów prawdziwie.
By pisać dobrą autobiografię trzeba dwóch cech. Nie chodzi o "ciekawe życie". Nonsens. Każde jest ciekawe. Trzeba lubić się chwalić. To raz. Trzeba być szczerym. To dwa. Wszystko. Bono ma obie cechy. Z przewagą drugiej. Zrobił kapitalną autobiografię. Ja też mam obie. Z przewagą pierwszej. Zacząć pisać?

Często powtarzam, że Bono to "mój kumpel". Spotkałem go kiedyś przy Central Parku, szukając bramy, gdzie zastrzelono Lennona. Bezczelna przechwałka. Ale prawdziwa. Mam fotę w czerwonej koszuli. Nie interesowałem się jednak życiem "mojego kumpla". Słuchałem muzy, rzecz jasna, lecz nie wnikałem jak dorastał, w co gra, i po co lata do Afryki. Dostałem "Surrender" od ludzi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przeszywająca historia o budowaniu Siebie. Kiedy rodzisz się Nikim, a później, w procesie tzw. "życia", utwierdzasz się, że kopniaki od losu i tego typu sprawy. Kiedy, lądując na cmentarzu, dosłownie, w przenośni, a chodząc wśród tych którzy odeszli, masz wrażenie, że "mniej od nich żyjesz".
Ten jeden cios był zbyt silny. Już się nie zbudujesz. Kawałki, które wcześniej udawały, że są Tobą, teraz nawet nie udają. Świat jest równie bezwzględny niszcząc co kochasz, jak tworząc nowe, które dopiero możesz pokochać. Czy jest moralna zgoda na nową miłość do życia, gdy raz się umarło? Czy tylko cicha zgoda na wegetację?
Szansa od losu. Dlaczego szansę dajesz dopiero po TYM? Dlaczego bawisz się szansą? Po co dziś twoja szansa, losie? Jak stanąć z tą szansą przed nagrobną płytą?

Przeszywająca historia o budowaniu Siebie. Kiedy rodzisz się Nikim, a później, w procesie tzw. "życia", utwierdzasz się, że kopniaki od losu i tego typu sprawy. Kiedy, lądując na cmentarzu, dosłownie, w przenośni, a chodząc wśród tych którzy odeszli, masz wrażenie, że "mniej od nich żyjesz".
Ten jeden cios był zbyt silny. Już się nie zbudujesz. Kawałki, które wcześniej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Znałem kilka osób. Darzyły mnie sympatią. Do czasu, gdy nie wylazła. Ona. Moja zarozumiałość. Konstrukcja zbudowana na marnych przesłankach rzekomej mądrości, która wynikać ma z wiedzy.
"Gra szklanych paciorków" to oryginalny flirt ze spojrzeniem na wiedzę. Potrzebę jej zgłębiania. Wszak jest coś jeszcze. Zabawa z zarozumiałością. "Smutkiem mądrzejszego". Alienacją, by chronić "lepszość". Obawą, że wydestylowana "wiedza" przegra z życiową mądrością.
Taka historia musi drażnić moją zarozumiałość. Skutek: mam poczucie, że jestem jeszcze bardziej. Jeszcze więcej. Ale zaczynam wątpić. Książka, która budzi wątpliwości, jest ważna. Buduje fundament pod ostateczne pytanie, które okazać się może ostateczną katastrofą. Jestem ponad? A może, cały czas, tylko mi się wydaje?

Znałem kilka osób. Darzyły mnie sympatią. Do czasu, gdy nie wylazła. Ona. Moja zarozumiałość. Konstrukcja zbudowana na marnych przesłankach rzekomej mądrości, która wynikać ma z wiedzy.
"Gra szklanych paciorków" to oryginalny flirt ze spojrzeniem na wiedzę. Potrzebę jej zgłębiania. Wszak jest coś jeszcze. Zabawa z zarozumiałością. "Smutkiem mądrzejszego". Alienacją, by...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gdy słyszę "żyjmy w pokoju" wraca Mrożek. Może i "żyjmy", ale to wbrew. Jesteśmy "głodni". U Mrożka są głodni na wyspie. Zjedzą kolegę. My na wakacjach "głodni" leżaka przy basenie. Wolnego pasa na A-dwójce. Posady prezesa lub prezydenta. W zasadzie, zgodnie z logiką, powinniśmy "zjeść" pozostałych, którzy nam (potencjalnie) zabierają. Leżak. Pas na autostradzie. Fotel prezesa. Lub prezydenta. Jednak nie mordujemy. Zasadniczo bliźnich nie zjadamy (tu wyjątki). Najwyżej oplujemy (już na potęgę). Jednak, uwzględniając jak jesteśmy "głodni", potrawek z sąsiada "powinno" być więcej. A nie jest. Wniosek: nie jesteśmy źli. My. Ludzie. A że "czasem zjeść trzeba cóś konkretnego" to się wie. Gnojka, który zajechał mi drogę na światłach Hynka/Żwirki, żarłbym żywcem. Wszystko przez Mrożka.

Gdy słyszę "żyjmy w pokoju" wraca Mrożek. Może i "żyjmy", ale to wbrew. Jesteśmy "głodni". U Mrożka są głodni na wyspie. Zjedzą kolegę. My na wakacjach "głodni" leżaka przy basenie. Wolnego pasa na A-dwójce. Posady prezesa lub prezydenta. W zasadzie, zgodnie z logiką, powinniśmy "zjeść" pozostałych, którzy nam (potencjalnie) zabierają. Leżak. Pas na autostradzie. Fotel...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Oddaję szacunek należyty pewnej idei, która błąka się po stronicach, ale brakuje mi fascynacji. Brakuje zachwytu. Żalu, czy choćby irytacji. Kto nauczy mnie Hrabala? Oferuję w zamian weekend na działce. Trawa wyschła wprawdzie, ale zagram na gitarze. Można będzie obserwować samoloty. Warunek: nauczyć mnie Hrabala.
Powinien być mi bliski. Jestem dusza słowiańska. Lubię się napić. Lubię bajdurzyć bez sensu. Mam wizje. I to jakie. Ciut erotyczne może w zabarwieniu, lecz Hrabal też nie święty. Dlaczego zatem on przeze mnie przepływa tylko? Bez konsekwencji? Ogarniam treść, książki, mielone, kotlety z książek, i myszki, myszki szczególnie. Wiem, że symbol, że trzeba z dystansu. Każdy wie. Patrzę, za jedną choćby łezką. Śmiechu. Smutku. Nic. A jak czytać bez łzy?

Oddaję szacunek należyty pewnej idei, która błąka się po stronicach, ale brakuje mi fascynacji. Brakuje zachwytu. Żalu, czy choćby irytacji. Kto nauczy mnie Hrabala? Oferuję w zamian weekend na działce. Trawa wyschła wprawdzie, ale zagram na gitarze. Można będzie obserwować samoloty. Warunek: nauczyć mnie Hrabala.
Powinien być mi bliski. Jestem dusza słowiańska. Lubię się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Spacerując, po rozgrzanej ulicy, warto usiąść na schodkach. Gorący beton piecze w tyłek, ale zmęczenie zmusza, a ławeczki zajęte. Trzeba na schodkach. Spojrzeć w lewo. Co się przeżyło. W prawo. Z tym jeszcze człowiek ma siłę się mierzyć. A przynajmniej myśli, że ową siłę posiada. A schodki, rozgrzane w słońcu, pieką. W pośladki. Kiedy jest południe życia? Kiedy ma się tyle a tyle lat? Kiedy słyszy się "ma pan raka"? Kiedy nie chce się tego słyszeć? Czym różnią się parzące w uda schodki od raka? Kiedy trzeba odpocząć? Na schodkach?
Nie podoba mi się ta książka. Nie moje poglądy, nie moje małpy. Podoba mi się szukanie. Zapytywanie. Szczególnie, gdy nie zgadzam się z odpowiedzią. Siedzieliśmy sobie z Terzanim na schodkach. Każdy w inną stronę. Ale siedzieliśmy wspólnie.

Spacerując, po rozgrzanej ulicy, warto usiąść na schodkach. Gorący beton piecze w tyłek, ale zmęczenie zmusza, a ławeczki zajęte. Trzeba na schodkach. Spojrzeć w lewo. Co się przeżyło. W prawo. Z tym jeszcze człowiek ma siłę się mierzyć. A przynajmniej myśli, że ową siłę posiada. A schodki, rozgrzane w słońcu, pieką. W pośladki. Kiedy jest południe życia? Kiedy ma się tyle...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zasadniczo, kiedy jestem z książką, chcę aby ona mnie zabolała, zmęczyła. Chcę, by zostawiła mnie w stanie psychicznym rozhuśtanym. Opowiadania, klecone dla zabicia czasu, dłużą mi się śmiertelnie. Huelle jest jednak opowiadaczem niepokornym. Gawędziarzem drażniącym. Serwuje historyczną truciznę w dawkach pozwalających przeżyć. Mniej odpornym podaje odtrutkę w postaci bohaterów, którzy zachowali w sobie coś z człowieka.
Czytając "Śpiewaj ogrody" ja autorowi po prostu uwierzyłem. Nie wykłócałem się z nim o pewną "prawdę", która wydziera spomiędzy zdań. Huelle podał mi to w ten specyficzny, budzący szacunek sposób, że ja nie mam siły mu nie uwierzyć. I nie dotyczy to faktów, wydarzeń, ale emocji, które budziły się w tych, którym wtedy przyszło "cieszyć się" życiem.

Zasadniczo, kiedy jestem z książką, chcę aby ona mnie zabolała, zmęczyła. Chcę, by zostawiła mnie w stanie psychicznym rozhuśtanym. Opowiadania, klecone dla zabicia czasu, dłużą mi się śmiertelnie. Huelle jest jednak opowiadaczem niepokornym. Gawędziarzem drażniącym. Serwuje historyczną truciznę w dawkach pozwalających przeżyć. Mniej odpornym podaje odtrutkę w postaci...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie chcę pisać, siłą rozpędu stadnego, że Gombrowicz "wielkim pisarzem był". Wszak on sam przestrzegał przed odruchem stadnym. Zabierając się za Gombrowicza, chcę, aby mi się nie spodobał. Już na wejściu ma trudniej. Chcę go skrytykować, czepiać się, drwić nawet.
Początek zapowiadał, że się uda. Wróbel na drzewie, w formie jednak pośmiertnej, wykrzywiona twarz gosposi, i dwaj główni, z pękiem zidiociałych myśli. Tak się zaczyna. "Tym razem ci się Witold nie uda" - myślałem. "Będzie gniot, te chore imaginacje nie mogą mnie unieść." Tak sobie dworowałem.
A jednak mnie pokonał. Wzorowo nienormalna książka. Irracjonalne zdarzenie, durne skojarzenie, lekkie opary szaleństwa, grupka oszołomów - z panem domu na czele, i jazda, i dalej, bez trzymanki. Jak pięknie znów być wariatem.

Nie chcę pisać, siłą rozpędu stadnego, że Gombrowicz "wielkim pisarzem był". Wszak on sam przestrzegał przed odruchem stadnym. Zabierając się za Gombrowicza, chcę, aby mi się nie spodobał. Już na wejściu ma trudniej. Chcę go skrytykować, czepiać się, drwić nawet.
Początek zapowiadał, że się uda. Wróbel na drzewie, w formie jednak pośmiertnej, wykrzywiona twarz gosposi, i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Każda autobiografia jest dla mnie irytująca. To skutek mojego egocentryzmu. Ktoś pisze o sobie, a ja chciałbym pogadać o mnie. Gary też mnie irytował. Wcale nie uważam, że jego życie było aż tak ciekawe, ot trochę biedy w Wilnie, zawód miłosny w Paryżu, zafiksowana mama i odłamki wojny. Wielkie mi halo. Jeszcze ta frankofilia. Ja wolę Hiszpanię.
I chociaż codzienność mam równie krętą jak Gary, jest coś, czego nie mam. Nie mam jego przenikających refleksów człowieczeństwa. Nie mam daru widzenia bożków świata. Niby czuję, że są, ale Gary ich wypunktował. Bożka głupoty, z czerwonym tyłkiem małpy, bożka Plugawca na stercie trupów, tego od prawd absolutnych, czy bożka "miłości" Filoche, z łbem owrzodzonym. Nie mam też jego samokrytyki. Ani krzty. Dlatego Gary jest mi niezbędny.

Każda autobiografia jest dla mnie irytująca. To skutek mojego egocentryzmu. Ktoś pisze o sobie, a ja chciałbym pogadać o mnie. Gary też mnie irytował. Wcale nie uważam, że jego życie było aż tak ciekawe, ot trochę biedy w Wilnie, zawód miłosny w Paryżu, zafiksowana mama i odłamki wojny. Wielkie mi halo. Jeszcze ta frankofilia. Ja wolę Hiszpanię.
I chociaż codzienność mam...

więcej Pokaż mimo to