-
ArtykułySiedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać2
-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać468
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2018-09-02
2018-09-02
2021-08-04
2017-08-27
Książka, która powinna być obowiązkową lekturą każdej kobiety, ale też każdego mężczyzny, który pragnie szczęścia swojej partnerki. Ja mam to szczęście, że mój partner chętnie słuchał, kiedy kilka rozdziałów czytałam nam na głos, a resztę zamierza doczytać sam.
Książka mówi to, co tak naprawdę każda kobieta chce usłyszeć w kontekście swojej seksualności: jesteś normalna. A jak wiele to znaczy w świecie, w którym kontekst kulturowy kobiety i ich seksualność tłamsi lub próbuje wcisnąć w jedne, uniwersalne ramy, zrozumieją z miejsca kobiety, które widzą wyraźnie, że w te ramy nie pasują, czyli tak naprawdę... każda kobieta. Bo każda prędzej czy później to zauważy. A ta książka jest zapewnieniem: to nie z tobą jest coś nie tak, to te ramy są wzięte z kosmosu.
Choć książka uświadamia, że świata i kultury, którą wbito nam do głów (wcale nie złośliwie, a w dobrej wierze z myślą, że przecież to jest najlepsza droga, bo nie zna się innej), nie zmienimy za sprawą jednej książki, ale postrzeganie samych siebie (a przypadku panów postrzeganie przez nich swoich partnerek i ich problemów oraz być może także nieświadomego nacisku, który na nie wywierają, również w dobrej wierze, bo przez brak wiedzy) możemy zmienić za sprawą jednej książki.
I to jest ta książka.
Obowiązkowa lektura.
Książka, która powinna być obowiązkową lekturą każdej kobiety, ale też każdego mężczyzny, który pragnie szczęścia swojej partnerki. Ja mam to szczęście, że mój partner chętnie słuchał, kiedy kilka rozdziałów czytałam nam na głos, a resztę zamierza doczytać sam.
Książka mówi to, co tak naprawdę każda kobieta chce usłyszeć w kontekście swojej seksualności: jesteś normalna. A...
2019-08-31
Ciężko mi znaleźć słowa, by opisać tę książkę. Dawno nie czytałam niczego, co tak by mnie zafascynowało. Fakt, że bardzo rzadko sięgam po tego typu literaturę, ale zwykle robię to dlatego, że mnie nudzi, jest pompatyczna i niewiele wnosi do mojej egzystencji.
A "Pośmiertna słaba Hectora Kiplinga" wnosi wiele. Oj, jak wiele wnosi... I w trakcie lektury powoduje u mnie ciarki, bo szukam alegorii do swojego życia, do wydarzeń, które znam...
Ta książka do dla mnie czysty literacko-poetycki szaleńczy geniusz, który doskonale pasuje mi do Thewlisa. Tylko on mógł wymyślić taką historię. I uwielbiam go jeszcze bardziej.
No bo właśnie... Uważam, że tej książki nie da i być może wręcz nie powinno się czytać w odseparowaniu do tego, co Thewlis stworzył jako aktor. Do jego geniuszu na planie.
Rozumiem głosy, wedle których końcówka książki to już zbytnie szarżowanie. Być może nawet dla niektórych bełkot. Ale nie dla mnie. Nie, ponieważ mam w głowie doskonałe obrazy postaci, które David zostawił już dla mnie na ekranie i które ubóstwiam. Uwielbiam je, nienawidzę icj, brzydzę się nimi i boję się ich jednocześnie. Mam w głowie Johnn'ego, Paula Verlaine, Mickey'go Finn'a, inspektora Goole'a, a nawet mojego ukochanego Lupina...
I to wszystko jest takie pięknie spójne z tą książką jako innym środkiem wyrazu tego, co Thewlis, jak sądzę, kocha w sztuce i co chce wyrażać. Szaleństwo. Walkę o wolność, poszukiwanie prawny o świecie, o ludziach, tajemnicach i naturze...
I przy tym tutaj mam masę tak pięknych literackich porównań i opisów, że aż zatrzymywałam się na nich i czytałam jeszcze raz, na głos, oblizując wargi i próbując chłonąć jak najwięcej.
A dzięki temu jest to książka, do której mogę wracać teraz codziennie. Mogę sięgnąć po nią na półkę w każdej chwili, otworzyć na dowolnej stronie i zawsze znajdę choćby zdanie, które na nowo mnie zadziwi i które pokocham.
I gdyby chcieć brnąć w to dalej, mogłabym pisać i pisać... Tylko że, tak samo jak Hector, pogubiłabym się we własnym szaleństwie. I w tej Thewlisowej obsesji, która towarzyszy mi akurat od kilku tygodni i której efektem jest kupienie tej książki. Bałam się jej, myślałam, że się nie uporam, że się zawiodę. Jak bardzo się myliłam... Jak wiele razy musiałam się zastanowić, zatrzymać, pomyśleć... I jak bardzo to wszystko było w Pana wykonaniu niewymuszone, Panie Thewlis. Uwielbiam Cię, Davidzie Thewlis.
Ciężko mi znaleźć słowa, by opisać tę książkę. Dawno nie czytałam niczego, co tak by mnie zafascynowało. Fakt, że bardzo rzadko sięgam po tego typu literaturę, ale zwykle robię to dlatego, że mnie nudzi, jest pompatyczna i niewiele wnosi do mojej egzystencji.
A "Pośmiertna słaba Hectora Kiplinga" wnosi wiele. Oj, jak wiele wnosi... I w trakcie lektury powoduje u mnie...
2021-08-18
To zdecydowanie najbardziej niezwykła powieść, z jaką się spotkałam. I to jest właśnie odpowiednie słowo – „niezwykła”. „Nie „wspaniała”, „nadzwyczajna”, cudowna”, etc. Tylko niezwykła pod każdym względem.
Pod względem umieszczenia akcji w świecie teatru, filmu, zdradzając kilka sekretów zza kulis, np. w kwestii przygotowywania trudnych rekwizytów, takich jak zwłoki ludzkie.
Ze względu na pomysł – reżyser nie może ukończyć swojego najnowszego dzieła, bo zadręczy go samobójcza śmierć żony i przywraca ją do życia z pomocą bardzo podobnej do niej aktorki, aby prowadzić z nią jedynie wideorozmowy.
Ze względu na styl – płynny, bardzo literacki, momentami wręcz poetycki, trudny językowo, ale jednocześnie nie męczący czytelnika, z ciekawymi grami językowymi. Na przykład,przy opisie postaci, nie mamy „podniebienia”, a „dach ust”. Opisy czynności czy samych postaci też mają lekkie, choć stałe, zabarwienie emocjonalne, jeśli mogę to tak nazwać, choć jest to moje subiektywne odczucie
Płynie się z tą historią, zanurza delikatnie, krok po kroku, jak wchodzi się ostrożnie pierwszy raz do jeziora.
Aż wreszcie ze względu na… autora. David Thewlis jest dla mnie bardzo wyjątkową osobą. Absolutnie uwielbiam jego pracę, obejrzałam właściwie wszystkie jego filmy, uwielbiam oglądać i czytać z nim wywiady. Ma ogromny talent, a przez te dekady pracy nie stał się wyniosły, zarozumiały ani zgnuśniały, jak czasem z aktorami bywa i przestajemy ich lubić. On tworzy pracując i pracuje tworząc, nie potrzebuje otoczki, plotek, robienia szumu. W branży jest bardzo ceniony, choć wśród widzów nie każdy go kojarzy (zwłaszcza poza granicami UK, mam wrażenie) i nie każdy lubi jego styl.
I taka jest też po trochu ta książka. Napisana naprawdę dobrze, nie ma się tu do czego przyczepić, ale nadal nie każdy w nią wsiąknie i nie każdy może zrozumie.
Ja na koniec, nie ukrywam, uroniłam łzę. Ta książkę uderza gdzieś, choć delikatnie, to w takie struny duszy, w których czasem nie wiemy, że istnieją i grają gdzieś tam w tle lub o których nie chcemy wiedzieć i próbujemy je zagłuszyć.
Bardzo widać też doświadczenia życiowe. To nie jest David piszący „Pośmiertną sławę Hectora Kiplinga”, to jest David starszy o ćwierć wieku. Dlatego nie należy porównywać tych książek, choć zdecydowanie łączy je nadal czarny humor i pozostawienie sporej furtki do interpretacji wątków, postaci czy wręcz zakończenia.
Choć oczywiście nie ma tu mowy o jakiejś „utajonej” autobiografii, to David czerpie ze swoich doświadczeń i czuć, że, jeśli zna się jakieś detale z jego życia, to to ubarwienie emocjonalne czy pewna dosadność, są bardziej widoczne. Choć równie dobrze mogę to sobie oczywiście wmawiać, wiadomo.
Sama powieść łączy w sobie wspomniany czarny humor, groteskę, trochę farsę, ale i makabrę i naturalizm, szczególnie, jeśli chodzi o aspekty związane z opisem śmierci, martwych ciał czy rozkładu.
Pięknie są też pozamykane wszystkie wątki. Szczególnie w ostatnim rozdziale, który bardzo mnie wzruszył – wątek główny, rzecz jasna, ale także wątek siostry głównej bohaterki czy ich ojca.
Thewlis pokazuje w tej powieści, jak ciężka i trudna do pogodzenia jest śmierć bliskich osób – zarówna ta, która się już wydarzyła jak i ta, która jeszcze nie nastąpiła, a o której wiemy, że może niedługo przyjść do kogoś z naszych bliskich lub nawet… że chcielibyśmy, żeby przyszła. Trochę rozgrzesza lub raczej – daje przyzwolenie na szaleństwo, zagubienie czy te myśli, których się wtedy wstydzimy lub obawiamy, nie dopuszczamy do siebie i pokazuje, że nic nie jest czarno-białe.
A im więcej słów wylewam do tej recenzji tej książki, tym bardziej utwierdzam się w jej wysokiej ocenie, bo niektóre wątki, zdania, słowa, dopiero do mnie spływają i się łączą. I wydają mi się dużo piękniejsze niż wtedy, kiedy je czytałam.
PS: David Thewlis pisał tę powieść w roku 2019 i, jak mówił w wywiadach, oddając ją do wydawnictwa z początkiem 2020 obawiał się, że motyw długich wideorozmów z bliskimi, z którymi nie można się spotkać, nie przyjmie się i będzie niezrozumiały dla czytelnika. ;)
To zdecydowanie najbardziej niezwykła powieść, z jaką się spotkałam. I to jest właśnie odpowiednie słowo – „niezwykła”. „Nie „wspaniała”, „nadzwyczajna”, cudowna”, etc. Tylko niezwykła pod każdym względem.
Pod względem umieszczenia akcji w świecie teatru, filmu, zdradzając kilka sekretów zza kulis, np. w kwestii przygotowywania trudnych rekwizytów, takich jak zwłoki...
2019-12-18
Nie spodziewałam się tak wyjątkowej lektury.
Ta książka jest prawdziwa, chociaż historia to, jak dowiadujemy się z posłowia, niestety historia uratowania, która się nie zdarzyła.
Ale podoba mi się w tej historii niemal wszystko.
Porusza wiele tematów, kategorii życia, a mimo to jest w tym bardzo spójna. Nie irytuje mnogość poruszanych tematów.
Nie męczą mnie porównania, rozległe opisy. Są piękne.
I dziw, że ta książka ma już tyle lat... Właściwie tyle, ile ja żyję.
Jeżeli dla kogoś fragmentami ta historia jest ohydna, zbyt "fizyczna", jeżeli dla kogoś bohaterka jest zbytnią materialistką i być może nawet uważa, że choroba jej się należała... niech najpierw stanie przed lustrem i zastanowi się sam nad sobą.
Bardzo polubiłam Juttę. Lubię ją za jej niezłomność, także tę w chorobie. Szanuję jej wybory i podoba mi się, że książka je szanuje. Nie ocenia.
Tak powinni obić ludzie. Szanować w taki sposób, by nie wściubiać nosa w czyjeś życie, nie wpadać do niczyjej sypialni poza swoją. A ludzie nadal nie potrafią, za tu wytykanie palcem niemoralności wszędzie dookoła, nadal wychodzi im doskonale. Szczególnie w naszym kraju. Ba, niektórzy powołują się na "święte teksty" sami święcie przekonani, że przed tymi tekstami to nie było moralności, a ludzie zapewne zabijali się i zjadali, bo tak, bo nie było moralności. I próbują wciskać tę swoją "jedyną właściwą" moralność do każdego łóżka - siostry, ciotki, sąsiadki, sprzedawczyni w spożywczym... Bo tak jest najłatwiej i tak sami siebie przecież mogą wybielić.
Ta książka pokazuje to, jakie może być życie i jakie często jest. Jest przy tym napisana wspaniałym językiem, za pomocą słów, które się spija, które nie męczą.
A w życiu bohaterki jest wszystko to, co jest po prostu czysto ludzkie. Na różnych etapach w różnym stopniu. I nadal jest to bardzo prawdziwe.
Zbliża się koniec roku i nie spodziewałam się pod koniec natrafić na taki skarb.
Minusy? Wykonanie audiobooka na Storytel - raz mamy Juttę, potem zaraz Dżuttę, raz Judit, raz Dżudit i końcówka - część ostatniego rozdziału i posłowie nagrane są dwa razy.
Nie spodziewałam się tak wyjątkowej lektury.
Ta książka jest prawdziwa, chociaż historia to, jak dowiadujemy się z posłowia, niestety historia uratowania, która się nie zdarzyła.
Ale podoba mi się w tej historii niemal wszystko.
Porusza wiele tematów, kategorii życia, a mimo to jest w tym bardzo spójna. Nie irytuje mnogość poruszanych tematów.
Nie męczą mnie porównania,...
2019-01-20
2018-06-02
Są książki beznadziejne. Są książki takie sobie. Są książki dobre. Są książki bardzo dobre. I są książki, które zmieniają coś w czytelniku. Na stałe.
To jest jedna z nich. I, co zadziwiające, cieszące, a jednocześnie przykre, jest lepsza niż pierwsza część.
Zadziwiające, bo to jednak rzadkość, zwykle w kolejnych częściach znajduję więcej luk, nieścisłości czy ogólnie irytujących momentów.
Cieszące, bo nie ma nic lepszego, niż dobra lektura.
A przykre, bo jeżeli kogoś wystarczająco nie wciągnęli "Kosiarze" może nie sięgnąć w ogóle po "Kosodom". I jest to normalna reakcja i święte prawo czytelnika.
Ta część jest o niebo lepsza. Nadal wszystko jest zgrane, dopracowane, świat stworzony przez autora mnie zachwycił, zadziwił.
Jest w niej też dużo mniej nastawienia na znane schematy, na to, co utożsamia się z literaturą młodzieżową. To wielki plus.
Doskonałe są wstawki z perspektywy Thenderheada - bardzo trafione, dające do myślenia... Najbardziej spodobała mi się ta o równaniu o podróży w czasie i stwórcy... Naprawdę zastanawiająca hipoteza. Wcale nie taka niemożliwa...
Bohaterowie czuć, że są dopracowani, nie są irytujący, są integralną częścią tego świata. Nie wzbudzają politowania w czytelniku ani nie odstawiają nagle cyrków, które w ogóle nie pasują do ich zarysu jako postaci. Jedyną denerwującą mnie postacią był Tiger, ale to okazało się być poniekąd celowe.
Dawno nie poznałam tak dobrej twórczości. Połknęłam 13 godzin audiobooka w dwa dni, lekko tylko przyspieszając prędkość nagrania. Jest w tym też zasługa lektora. :) I należy się pochwała Panu Marcinowi - bardzo dobrze oddał klimat tej powieści.
Po zapoznaniu się z tą częścią towarzyszy mi jednocześnie nadzieja oraz lęk przed ewentualną kolejną częścią. Obie opcje mają swoje wady i zalety. Trzecia część ukazałaby oczywiście dalsze losy, na pewno niezmiernie ciekawe, bo wszystko zakończono w bardzo otwarty sposób i zdecydowanie nie ostateczny. Jednocześnie jednak takie zakończenie dodatkowo stymuluje do przemyśleń i nawet podczas pisania tego tekstu wpadły mi do głowy kolejne przemyślenia.
Zamknięcie tego w dylogii pozostawi z przemyśleniami nad sensem człowieczeństwa i istnienia oraz niedosyt, który jest wskazany i przeważnie lepszy od wyduszania z pomysłu na siłę 10 kolejnych części, każdej gorszej od poprzedniej. Byłoby szkoda. I nie wiem, co poza pozostawionymi otwartymi wątkami można by tu jeszcze dorzucić tak, by tego nie schrzanić, a z drugiej strony tak potwornie bym chciała wiedzieć... Jakie to ludzkie. ^.^
Są książki beznadziejne. Są książki takie sobie. Są książki dobre. Są książki bardzo dobre. I są książki, które zmieniają coś w czytelniku. Na stałe.
To jest jedna z nich. I, co zadziwiające, cieszące, a jednocześnie przykre, jest lepsza niż pierwsza część.
Zadziwiające, bo to jednak rzadkość, zwykle w kolejnych częściach znajduję więcej luk, nieścisłości czy ogólnie...
2017-08-27
Zabierałam się do audiobooka dwa razy. Dopiero za drugim razem się wciągnęłam. Przesłuchanie całości zajęło mi dużo więcej czasu z racji innych zajęć. Ale tak naprawdę niemal pół książki przesłuchałam w dwa dni, od wczoraj.
Walory wynikające z tego, że audiobook to wykonanie wielu aktorów, z muzyką i dźwiękiem, są, jak sądzę, oczywiste. Dbałości o jakość nic tu umniejszyć nie może.
Głównym powodem, dla którego zdecydowałam się przebrnąć przez początek, który nie koniecznie mnie zaintrygował, był mój rodzinny Śląsk. Ten, który naprawdę jest Śląskiem, a nie to, co dziś, stricte administracyjnie, się za takowy powszechnie uważa. Byłam ciekawa jego przedstawienia. Moje miasto rodzinne obroniło się przed husytami w 1427 roku.
Mimo to musiałam w trakcie słuchania sama spojrzeć kilka razy na mapę, bo dokładność mnie zdziwiła, a z geografii orłem mimo wszystko nie byłam. Ale tylko kilka. ;)
Nie zafascynował mnie bynajmniej główny bohater. Raczej każdy inny, tylko nie on.
Podobała mi się zwięzłość opisów, nic się nie wlekło, a jednocześnie było na tyle dokładne, że przed oczami stawały obrazy, całe sceny... Złapałam się w wolnej chwili na tym, że może wrócę do oglądania filmu... A to chyba największy komplement, jaki można dać powieści.
Nad postacią autora, jego zdolnościami, rozwodzić się nie zamierzać, bo tez nigdy nazwisko na okładkach nie jest dla mnie wyznacznikiem książki jako takiej. Nie wciskam sobie, że książka jest dobra tylko dlatego, że napisał ją ten czy tamta. Nie przekonuję się, że jest zła, jeśli za poprzednimi tego czy tamtego nie przepadam lub gdy nie jest to mój klimat.
Narrenturm kupiło mnie przede wszystkim światem przedstawionym, elementami z historii, które mnie, jako germanistce i Ślązaczce z pochodzenia w jednym, są miłe i dzięki charakternym, z przemyśleniem napisanym postaciom.
Zabierałam się do audiobooka dwa razy. Dopiero za drugim razem się wciągnęłam. Przesłuchanie całości zajęło mi dużo więcej czasu z racji innych zajęć. Ale tak naprawdę niemal pół książki przesłuchałam w dwa dni, od wczoraj.
Walory wynikające z tego, że audiobook to wykonanie wielu aktorów, z muzyką i dźwiękiem, są, jak sądzę, oczywiste. Dbałości o jakość nic tu umniejszyć...
2021-11-24
Moja książka roku 2021. Nic tego w grudniu nie zdoła przebić.
Genialna pozycja od pierwszych stron. Monica Black zbierała materiały przez lata, dzięki amerykańskim stypendiom i współpracom w Niemczech i powstała z tego historia zarówno opowiadająca o losach popularnych pod koniec lat 40-stych i w latach 50-tych uzdrowicieli i znachorów, ale też tłumacząca społecznie, dlaczego takie fenomeny się pojawiały i dlaczego systemowa walka z nimi okazała się nieskuteczna. Temat po połowie dzielony jest ze zjawiskiem procesów o czarownictwo w latach 50-tych w Niemczech Zachodnich. Autentycznych oskarżeń o czary (tyle że prawnie w kontekście oszustw i łamania zakazu leczenia bez uprawnień), połączonych też ze sprawami o zniesławienie. Fascynująca lektura, która wcale a wcale nie straciła na swojej aktualności i daje też do myślenia w kontekście wylewu foliarstwa, który obserwujemy dzisiaj. Mocno polecam, naprawdę.
Moja książka roku 2021. Nic tego w grudniu nie zdoła przebić.
Genialna pozycja od pierwszych stron. Monica Black zbierała materiały przez lata, dzięki amerykańskim stypendiom i współpracom w Niemczech i powstała z tego historia zarówno opowiadająca o losach popularnych pod koniec lat 40-stych i w latach 50-tych uzdrowicieli i znachorów, ale też tłumacząca społecznie,...
2024-02-04
2020-01-15
Genialne, prawdziwe, tragicznie zabawne i idealnie wykonane.
Genialne, prawdziwe, tragicznie zabawne i idealnie wykonane.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-11-29
Są takie książki, o których ciężko napisać, co jest w nich dobre, bo trzeba by kopiować i wklejać po prostu całą książkę. A to zdaje się nielegalne. I znaków by zabrakło w okienku.
A to jest jedna z takich książek.
Nawet stwierdziłabym, że lepsza od "Obsługi Penisa", no ale to pewnie dlatego, że jestem kobietą... :P
Także krótko: pozycja obowiązkowa, z polskich wydań tego typu chyba najważniejsza obecnie. I dobra dla każdego, obie pozycja w komplecie to świetny pomysł na prezent dla bliskich znajomych par.
Są takie książki, o których ciężko napisać, co jest w nich dobre, bo trzeba by kopiować i wklejać po prostu całą książkę. A to zdaje się nielegalne. I znaków by zabrakło w okienku.
A to jest jedna z takich książek.
Nawet stwierdziłabym, że lepsza od "Obsługi Penisa", no ale to pewnie dlatego, że jestem kobietą... :P
Także krótko: pozycja obowiązkowa, z polskich wydań tego...
2015
2022-02-16
To moje drugie spotkanie z autorem. Kilka lat temu przeczytałam „Odpowiedzialność. (…)” i naprawdę zmieniła moje życie. "6 filarów..." to niejako rozszerzenie wiedzy stamtąd.
„6 filarów…” to pozycja bardzo obszerna, której lektura zajęła mi wiele tygodni, bo naprawdę wymaga skupienia. Jest też niewątpliwie potrzebna. Potrafi otworzyć oczy w kilku kwestiach, choć ja akurat przepracowałam część tej wiedzy właśnie przy okazji pierwszej lektury i problemów w życiu.
Niemniej polecam, jeśli ktoś potrzebuje uświadomić sobie, że jest swoją najważniejszą kotwicą w życiu i innej nie będzie.
Z obszernie omawianych kwestii najważniejsze są te dotyczące tych tytułowych 6 filarów. Kolejne rozdziały dotyczące pracy, kultury czy religii – powiedziałabym, że są opcjonalne i trochę na siłę pompują całą długość i chwilami czuć w nich, że już autor ślizga się na granicy swoich kompetencji, a nie brakujemu ich w tych pierwszych, ważniejszych aspektach.
Całość uważam, jak wspomniałam na początku, za bardzo potrzebną i byłoby dobrze, gdyby trafiła do jak najszerszego grona odbiorców i mogę tylko szczerze polecić.
To moje drugie spotkanie z autorem. Kilka lat temu przeczytałam „Odpowiedzialność. (…)” i naprawdę zmieniła moje życie. "6 filarów..." to niejako rozszerzenie wiedzy stamtąd.
„6 filarów…” to pozycja bardzo obszerna, której lektura zajęła mi wiele tygodni, bo naprawdę wymaga skupienia. Jest też niewątpliwie potrzebna. Potrafi otworzyć oczy w kilku kwestiach, choć ja akurat...
2022-06-16
Kraby w grach, a teraz raki w książkach, czyli „Agla” Radka Raka. Zdecydowanie jedna z najlepszych rzeczy, jakie trafiły w moje łapkiw tym roku, a pod względem wciągnięcia mnie w swój świat – najlepsza.
Nie byłam pewna, czy chcę wracać do gatunku YA, ale przekonała mnie recenzja ze Strefy Czytacza (polecam). Zgadzam się ze wszystkim, co tam powiedziano.
Podoba mi się w tej powieści wszystko i pochłonęłam ją w 4 dni, z jednym dniem przerwy. A ma w ebooku prawie 500 stron. To w moim przypadku mówi samo za siebie, bo tylko wciągające rzeczy czytam w takim tempie.
Doskonały jest tu świat – mroczny, tajemniczy i niezwykle różnorodny. Rak żongluje wszystkim tym, co znamy z naszego świata, i łączy z elementami fantastycznymi. Łączy mądrze. Magia nie jest wymachiwaniem kawałkami patyków bez konsekwencji, jest trudną sztuką wymagającą lat nauki i poznania siebie. A chęci, aby obalić dyktaturę, nie wystarczą, żeby ruszyć tego kolosa. Każdy w cieniu Cara stara się żyć życiem, jakie przygotował dla niego los – lepszym lub gorszym. A w cieniu tego wszystkiego zagadkowe zaginięcie ojca głównej bohaterki.
Historia toczy się od początku w odpowiednim tempie, nie ma zbędnych opisów, jest tyle, ile trzeba, żeby obrazy same stawały wam przed oczami jak przy oglądaniu filmu. Świat to mieszanka kultur, folkloru, różnych stref i stanów społecznych – od służby, przez Ubecję, po profesorów, w połączeniu z mieszanką różnych nacji czy też gatunków – jomy, raki, gobliny, ludzie, czarodzieje...
Na wyróżnienie zasługuje też rozwój postaci. Przemiana, jaką przechodzi Sofja, zasługuje na owację. Jest poprowadzona doskonale, nie jest skokowa, za to zawsze w pełni uzasadniona. Sofja w swojej historii ma być bystra, inteligentna, ale też zwyczajnie ludzka – i taka jest! Nie musimy się tu niczego domyślać albo brać domyślnie za prawdę.
Dodatkowo wątki ważne także dla nas jako czytelników, od których Radek Rak nie stroni i chwała mu za to. Mamy więc bohaterkę, postać kobiecą, która ma i boleśnie odczuwa okres i lekcję tego, by nie wstydzić się naturalnych rzeczy. Mamy wątki miłosne i lekcję tego, że miłość niejedno ma imię i płeć. To mi daje radość i poczucie, że kto jak kto, ale Radek Rak nie należy ani z wiekiem nie dołączy do grona dziadów polskiej fantastyki.
„Agla” to lektura obowiązkowa, jeśli chcecie naprawdę dobrego fantasy young adult.
PS: doczytałam w opiniach, że niektórym nie podoba się, że Sofja, kobieca bohaterka, ma tenże wspomniany okres i że lepiej było pokazać wyraźniej świat. To tylko pokazuje dobitnie, jak bardzo taka książka była potrzeba. Wbijcie sobie do łbów, że miesiączka kobiet jest integralną częścią świata. I naszego i każdego wymyślonego, w którym istnieją kobiety.
Niektórzy też chyba nie wychwycili, że mamy do czynienia z literaturą YA, tylko pięknie punktującą idiotyzmy i powtarzalność tego gatunku i są wielce zawiedzeni. To też szkoda i znów – ta książka była bardzo potrzebna.
Kraby w grach, a teraz raki w książkach, czyli „Agla” Radka Raka. Zdecydowanie jedna z najlepszych rzeczy, jakie trafiły w moje łapkiw tym roku, a pod względem wciągnięcia mnie w swój świat – najlepsza.
Nie byłam pewna, czy chcę wracać do gatunku YA, ale przekonała mnie recenzja ze Strefy Czytacza (polecam). Zgadzam się ze wszystkim, co tam powiedziano.
Podoba mi się w...
Włączyłam tego audiobooka z ciekawości, z zamiarem sprawdzenia, czy cokolwiek mnie w tę historię wciągnie, zainteresuje. Głownie myślałam o moim chłopaku, który sięgnie po tę pozycję, jak tylko będzie miał możliwość, bo to jego „klimat” i wielkie hobby: kosmos. Pomyślałam, że może jakoś przemęczę, to choć odrobinę poszerzę moją wiedzę, żeby móc rozmawiać na kolejny wspólny temat i więcej rozumieć. Włączyłam więc. I wciąknęłam na cały dzień, zaskakując samą siebie.
To jest niesamowita książka. Po prostu patrząc na jej formę – tego się słucha i człowiekowi stają prze oczami obrazy, jakby oglądał jakiś film dokumentalny czy reportaż.
Autorzy wykonali ogrom mrówczej pracy, przynajmniej w moim odczuciu.
Niesamowicie opowiedziano historię człowieka w kosmosie. Nie jednego człowieka, jak się spodziewałam, a wszystkim – jako ludzkości. Obleczono to w rys historyczny, w politykę, ale tak wprawnie, że jedno wynikało przyjemnie z drugiego. Bardzo pozytywnie zaskoczyły mnie opowiedziane historie poboczne. A wszystko tak dobrze się ze sobą splata.
Może dla kogoś, kto się tematem interesuje, może dla ludzi, którzy te czasy przeżyli, jest to nudne, za bardzo rozległe, może wpleciono za dużo tematów i odniesień, możeza mało kosmosu, a za dużo polityki. Dla mnie jest idealnie. 9 godzin przesiedziałam i nie żal mi ani minuty z tego dnia.
Wiele do produkcji wniósł oczywiście Wojciech Żołądkowicz. Przeczytał i odegrał tę książkę z niesamowitą charyzmą i zaangażowaniem. Być może książka w formie papierowej wciąga bez tego dużo mniej.
Refleksji o historii i teraźniejszości mam wiele. Nie chcę się o nich rozpisywać, bo nie to w tym chodzi. Historię, która, choć będąca rywalizacją tu na dole, ta garstka ludzi, którzy byli tam w górze, pisała razem jako historię ludzkości. I przykre jest po prostu, że tylko ten jeden „naród polski” potrafił po latach odstawić taki cyrk, jaki się tu u nas odegrał i jak potraktowano to wszystko, co powinno być chlubą na kartach naszej historii, bo liczy się jako historia ludzkości. Całej. I wszędzie tak jest widziana, tylko nie na własnym podwórku.
Włączyłam tego audiobooka z ciekawości, z zamiarem sprawdzenia, czy cokolwiek mnie w tę historię wciągnie, zainteresuje. Głownie myślałam o moim chłopaku, który sięgnie po tę pozycję, jak tylko będzie miał możliwość, bo to jego „klimat” i wielkie hobby: kosmos. Pomyślałam, że może jakoś przemęczę, to choć odrobinę poszerzę moją wiedzę, żeby móc rozmawiać na kolejny wspólny...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to