-
Artykuły
Sherlock Holmes na tropie genetycznego skandalu. Nowa odsłona historii o detektywie już w StorytelBarbaraDorosz1 -
Artykuły
Dostajesz pudełko z informacją o tym, jak długo będziesz żyć. Otwierasz? „Miara życia” Nikki ErlickAnna Sierant3 -
Artykuły
Magda Tereszczuk: „Błahostka” jest o tym, jak dobrze robi nam uporządkowanie pewnych kwestiiAnna Sierant1 -
Artykuły
Los zaprowadzi cię do domu – premiera powieści „Paryska córka” Kristin HarmelBarbaraDorosz1
Biblioteczka
2020-04-28
2020-04-28
Przed chwilą miałam takiego powera po obudzeniu się, do napisania opinii, że w sumie bardziej będzie to przypominać esej pełen zachwytu. Ale kurde, gdzie by tu zacząć...
Od zawsze fascynował mnie temat himalaizmu, obejrzałam wszystkie filmy dokumentalne i w ogóle wszystkie jakie wyszły na ten temat, już chyba z kilkanaście razy. Jak tylko wylazła na światło dzienne pierwsza część, to... Nie mogłam tego nie połknąć w całości. Jeszcze książka Melissy Darwood, no to w ogóle nie było nawet o czym myśleć.
I dostałam czego chciałam. Malownicze opisy gór, boskiego Iniemamocnego, romans, zgrabnie wplecione fakty i zwrócenie uwagi na ważne sprawy, oraz humor.
No i właśnie. Wspinaczka. Jakakolwiek. Przy czytaniu tej pozycji, bardzo chętnie sama bym spróbowała swoich sił na ściance. Bo na trekkingu na pewno by mnie musieli ciągnąć za nogę. Albo zostawić...
Druga część i ostatnia zarazem sprawiła, że im bliżej byłam końca, tym częściej wstawałam z łóżka, by pójść do kuchni bez powodu i wrócić. Nie chciałam tego kończyć. No nie było lekko. Jak się dorwałam, to na amen.
Język tej książki jest tak lekki i przyjemny, że czyta się ją jakby się oglądało film. Z tą różnicą, że wiesz o czym myśli główna bohaterka, której nie da się nie polubić. Można mieć inne zdanie niż ona, myśleć, że zrobiłoby się coś inaczej, ale koniec końców i tak zaczynasz się z nią utożsamiać.
Od dawna czytam powieści pióra autorki i z każdą jedną zadziwia mnie jej lekki styl, humor idealnie wstrzelony w moje klimaty i te tak bardzo rzeczywiste postacie, boskie sceny, genialne dialogi, doskonale skrojeni bohaterowie. No czego chcieć więcej? (Prócz serii, a najlepiej nie kończącego się cyklu...).
Co więcej książka jest tak świetnie napisana, że czasami miałam wrażenie, że jak wpiszę w Google "Jeremi Janson", to wyskoczy mi taki alpinista. Sprawdziłam. Ech, cóż za rozczarowanie. W każdym razie wyskoczył nie ten Iniemamocny, co chciałam. Smuteczek. Gigantyczny smuteczek.
Co ciekawe tematyka górska jest tutaj pokazana w bardzo przystępny sposób. A mimo to, ja nadal nie mogę zapamiętać żargonu, co jest czym. Niemniej każdy człowiek, który przeczyta, nie będzie miał problemu ze zrozumieniem. Julka (znaczy autorka) o to dba, by nawet typowy "Kowalski", rozumiał o czym czyta. Wszystko jest ładnie, ale nieprzesadnie tłumaczone. Tym bardziej jak się kuźwa czyta ów tłumaczenie w dialogach, to ze śmiechu naturalnie można zapomnieć. Typu: "Masz czekan zamiast serca".
Jest to jedna z wielu powieści autorki, która jest absolutnie warta polecenia.
Jak dla mnie zestawienie z rzadko spotykaną fabułą o górach, romansem i barwnymi postaciami, którzy bawią do łez i rozpalają wyobraźnię jest warta każdej ceny, bo to zwróci się podczas czytania. A bez wątpienia jest to książka, do której jeszcze nie jeden raz wrócę.
Na koniec tylko dodam, że po przeczytaniu znowu naszła mnie ochota na jakieś filmy z tematem o alpinistach i w ogóle... I wyobraźcie sobie: włączam film, jeden po drugim i jedyne o czym mój mózg może myśleć, to DLACZEGO CI WSZYSCY ALPINIŚCI SĄ TAK BRZYDCY? O.O GDZIE JEST KURNA JAKIŚ JJ?!
Przed chwilą miałam takiego powera po obudzeniu się, do napisania opinii, że w sumie bardziej będzie to przypominać esej pełen zachwytu. Ale kurde, gdzie by tu zacząć...
Od zawsze fascynował mnie temat himalaizmu, obejrzałam wszystkie filmy dokumentalne i w ogóle wszystkie jakie wyszły na ten temat, już chyba z kilkanaście razy. Jak tylko wylazła na światło dzienne pierwsza...
Wspaniała lektura którą pochłonęłam w niecałe 2,5 wieczora. Akcja jest tak wciągająca, że musiało się walić i palić, bym się oderwała od ksiażki.
Bohaterowie są fascynujący, a w szczególności przystojny Victor. *.* Bóg mi świadkiem, że nie spuszczałabym takiego gościa z oka. xD Jego charakter jest tak skomplikowany, że nie spodób przwidzieć co zaraz się stanie, albo co zrobi. I właśnie to jest taki fenomenalne!
Główna bohaterka jest równie ciekawą postacią, a jej myśli były zaskakująco trafne. Jej poczynania, splatały się dokładnie z tym co zakładałam po cichu, że zrobi, choć opatrznie dąrzyła do wszystkiego xD
Uwielbiam sposób w jaki zostało pokazane schludne zakochanie się Dawn, w nieprzeciętnym facecie ;D Za każdym razem byłam niemal pewna, że będzie dalej uparcie twierdzić, że to tylko nic nie znaczące przeypdkowe sceny. Jednakże, ona z każdym raziem, inaczej podchodziła do sprawy - to było ujmujące i momentami wywoływało huragany śmiechu, z mojej strony.
Rozczarowało mnie zakończenie. Nie powinno się tak skończyć. Może inaczej - powinno być pociągnięte i wyjaśnione co stanie się ten mały kawałeczek dalej, bo uwmieram od niewiedzy. W dodatku, mam milion pytań i ani jednej odpowiedźmi, także niemogę przestać myśleć o scenach w tej ksiażce, a jednocześnie mam ochotę dorwać następną część, i zakończyć mą męczarnie.
Ksiażka, to wspaniały pomysł, który niezmiernie przypadł mi do gustu. Już od pierwszych rozdziałów, byłam pewna, że zakocham się nie tyle co w tajemniczym "bohaterze", a we wszystkich bohaterach włącznie, jak i całej historii. Wampiry pokazane w tej ksiażce, są fenomenalne - dokładnie takie jak lubie- Staroświeckie, i bezwzględne z nutą romantyzmu. No.... nie wszystkie, rzecz jasna.
Wspaniała lektura którą pochłonęłam w niecałe 2,5 wieczora. Akcja jest tak wciągająca, że musiało się walić i palić, bym się oderwała od ksiażki.
Bohaterowie są fascynujący, a w szczególności przystojny Victor. *.* Bóg mi świadkiem, że nie spuszczałabym takiego gościa z oka. xD Jego charakter jest tak skomplikowany, że nie spodób przwidzieć co zaraz się stanie, albo co...
30 minut po zakończeniu - wciąż łzy tańczą mi na rzęsach, a gęba szczerzy się nieprzerwanie. Fenomenalne zakończenie równie wspaniałej trylogii zapoczątkowanej "Spętani przez bogów", mnóstwo humoru, trochę dramatu, fantastyczne postacie, które nie sposób nie pokochać no i mity. Czego chcieć więcej?
Od samego początku pokochałam świat, który wykreowała autorka. Z zapartym tchem śledziłam losy Heleny i Lucasa. Wciąż nie dociera do mnie, że to już koniec.
Wmawiałam sobie, że dziennie będę czytać po kilka stron i będę dłużej cieszyć się towarzystwem bohaterów. Czcze postanowienia, ot co.
Ściągnęłam sobie e-booka, bo kupno książki wciąż mi umyka, ale w końcu to cudo zawita na mojej półce. Przysięgam na Styks.
Do czasu, aż nie zaczęłam czytać, było spokojnie. Do czasu. Już pierwsze strony, wchłonęły mnie odrywając od rzeczywistości. Po długiej przerwie, miałam okazję na nowo zakochać się w mitach, oraz bohaterach. Cudowne opisy przedstawione przez autorkę wymagały od mojej wyobraźni zaskakujących gimnastycznych wizji, ale po skończeniu - jak przy większości dobrych książek - czuje się jakbym skończyła oglądać film z wglądem w głowy i uczucia bohaterów, a nie jakbym czytała.
Książka od samego początku pociągnięta w świetnym lekko melodramatycznym i żartobliwym klimacie. Nie ma się czego przyczepić. Trzyma w napięciu od pierwszej strony, do ostatniej. Nawet jeśli na chwilę się przestaje czytać, fabuła jak i dręczące pytanie "co dalej?!" jest wciąż w głowie czytelnika jak pajęczyna nie chcąca wypuścić ofiary.
Jeszcze nie raz i nie dwa, sięgnę po tę Trylogię, by na nowo móc zakochać się w cudownym świecie i jej bohaterów, wymyślonym przez Jossephine Angelini .
30 minut po zakończeniu - wciąż łzy tańczą mi na rzęsach, a gęba szczerzy się nieprzerwanie. Fenomenalne zakończenie równie wspaniałej trylogii zapoczątkowanej "Spętani przez bogów", mnóstwo humoru, trochę dramatu, fantastyczne postacie, które nie sposób nie pokochać no i mity. Czego chcieć więcej?
Od samego początku pokochałam świat, który wykreowała autorka. Z zapartym...
Wspaniała, wspaniała i wspaniała...
Akcja niesamowicie trzyma w napięciu od początku do końca. Fabuła zdaje się gęstnieć plus ta bomba na samym końcu. Jak autorka to robi - nie wiem, ale czytałam z prędkością światła, byle dotrzeć na koniec. Po krótkim namyśle, stwierdzam, że trochę mi paruje z procesora, ale co tam... skończyłam!
Pani Mead bardzo lubi torturować swoich czytelników... niemniej gdyby nie te jej zwroty akcji, niespodziewane sceny(!) oraz mentalne monologi bohaterów... nie czytałoby się tego z zapartym tchem.
Pomijając, że przyprawia mnie o ból mojego kamiennego serca, podziwiam bohaterów, bo mnie już by odbiła szajba. Słowo daje. Właściwie dziwie się, że jeszcze piszę z sensem (o ile piszę...) skoro jestem prawie pewna, że mi ewidentnie odbiło.
Ludzka ignorancja i zabobonne poglądy jak i wiele innych rzeczy od których głowa boli, są po prostu straszne. Nie do pojęcia jest, jak rasa ludzka (wampiry są bardziej tolerancyjne!) potrafi być okrutna. Ale co ja tam będę narzekać... Zawsze gdzieś znajdzie się jakiś burak. Trza przetrzymać, jak to mawiają (albo zabić i spalić ów buraka, po czym prochy rozsypać nad Rowem Mariańskim).
Trzymam kciuki za Adriana i Sydney, i zabieram się za finał, bo mnie ta niewiedza żywcem zeżre...
Wspaniała, wspaniała i wspaniała...
Akcja niesamowicie trzyma w napięciu od początku do końca. Fabuła zdaje się gęstnieć plus ta bomba na samym końcu. Jak autorka to robi - nie wiem, ale czytałam z prędkością światła, byle dotrzeć na koniec. Po krótkim namyśle, stwierdzam, że trochę mi paruje z procesora, ale co tam... skończyłam!
Pani Mead bardzo lubi torturować swoich...
Pięćsetletni bydlak bez serca, będący na liście do piekła... i piękna Anielica zesłana z misją na ziemię w spektakularny, acz bolesny sposób.
Ogólnie rzecz biorąc bardzo długo czekałam na tę część. Od samego początku czytając, jak to Connor wpaja wszystkim, że zakochują się bez sensu, tylko czekałam, żeby mu powiedzieć: "I kto tu się teraz zakochuje, co, bydlaku?!" xD
No i w końcu się doczekałam, aczkolwiek... Na samym początku byłam sceptyczna, bo w końcu Anioł Śmierci w wampirzej powieści... Nie jest to przesada? Koniec końców przekonałam się do tego tomu i uwielbiam go za humor i za następnego ślepo zakochanego Jaskiniowca :D
Mimo tak różnorodnej scenerii i... odmienności jednej z głównych bohaterów, autorka spisała się doskonale, choć niektóre "boskie" gadeczki Marielle doprowadzały mnie do szału. Na szczęście dało się to wytrzymać, bo odpowiedzi Connora sprawiały, że zapomniałam o co ona w ogóle pytała/mówiła etc.
Pięćsetletni bydlak bez serca, będący na liście do piekła... i piękna Anielica zesłana z misją na ziemię w spektakularny, acz bolesny sposób.
Ogólnie rzecz biorąc bardzo długo czekałam na tę część. Od samego początku czytając, jak to Connor wpaja wszystkim, że zakochują się bez sensu, tylko czekałam, żeby mu powiedzieć: "I kto tu się teraz zakochuje, co, bydlaku?!" xD
No i...
O tak. Zdecydowanie najlepsza część!
Ach, Gregori... *.* Od samego początku (tak jak w przypadku Connora) czekałam na ten moment, kiedy młody wampir będzie się ślinił do... córeczki prezydenta.
Otóż, mogę się z dumą pochwalić, że pochłonęłam tę część w swoim rekordowym czasie mierzącym około 10h. Książka jest wspaniała, no i Gregori... Cud, miód i malina.
Mogłabym się nim tak zachwycać jeszcze co najmniej kolejne stulecie, ale no, pewnie niektórzy wiedzą co teraz przeżywam... (xd)
Wracając. Na samym początku czułam, że muszę to natychmiast pochłonąć. Jako, że czasami mi się zdarza, że nie czytam książek po kolei, tym razem (nie)stety się udało iść zgodnie z planem, co było mordęgą, bo to dopiero jedenasta część. Niemniej było warto, bo każdy tom z osobna dostarcza solidnej dawki bólu brzucha (ze śmiechu, oczywiście...) i bólu szczęki (od ciągłego szczerzenia się). Tak również było w przypadku "Najseksowniejszy Wampir świata". Och... nie da się nie przyznać tytułowi racji. Playboy czy nie... (skoro nawet uciekająca lala po cieniach w końcu się zakochuje, to jest naprawdę coś!) to po prostu kolejny Jaskiniowiec, kiedy przychodzi do... tematu miłości.
Akcja toczy się nieprzerwanie. Autorka (jak chyba żadna inna) sprawiła, że za jednym zamachem przeczytałam całość, bo wciąż się coś działo i wciąż się śmiałam. Sam wampirzy Playboy mnie zaskoczył w kilku scenach, gdzie oczywiście (w moim przypadku) kończyło się to niemal turlaniem ze śmiechu. Mój brzuch, powinien złożyć skargę, ale na szczęście sam pisać nie umie.
Podsumowując, to zdecydowanie moja ulubiona część, a Radinka w końcu może doczeka się tych swoich upragnionych wnuków... (dobrze, że moja mama nie próbuje mnie zeswatać z kim popadnie, mając parapsychiczne zdolności i czując kiedy jest między dwojgiem to tak zwane "to coś" xd)
O tak. Zdecydowanie najlepsza część!
Ach, Gregori... *.* Od samego początku (tak jak w przypadku Connora) czekałam na ten moment, kiedy młody wampir będzie się ślinił do... córeczki prezydenta.
Otóż, mogę się z dumą pochwalić, że pochłonęłam tę część w swoim rekordowym czasie mierzącym około 10h. Książka jest wspaniała, no i Gregori... Cud, miód i malina.
Mogłabym się...
Bardzo ciekawa książka , spodobała mi się ;>
I hmm. co by tu jeszcze powiedzieć ;D..
Bardzo ciekawa książka , spodobała mi się ;>
I hmm. co by tu jeszcze powiedzieć ;D..
Amazing... just, amazing!
Najpierw oglądałam film. Wtedy mi się podobał, nie tylko ze względu na Saphire. Teraz podoba mi się tylko smoczyca, choć ja bym ją nieco inaczej pokazała, a film to jakaś filmowa pomyłka.
W końcu, pewnego pięknego dnia, odwiedzam bibliotekę i nie mam, co wypożyczyć. I jakoś tak spojrzałam na Eragona, i myślę: "Czemu nie?"...
Szczerze mówiąc, pochłonął mnie ten świat już od pierwszego zdania. Trzymanie w rękach książki i każde słowo uzależniało coraz bardziej i bardziej. Kartki przewracały się z zawrotną prędkością, a książka przez cały czas siedzi mi w głowie, nawet po skończeniu pierwszego tomu.
Opisy są niesamowite, Eragon jest uroczym i genialnym (na swój zabawny sposób) "dzieciakiem", czy też następnie - facetem, a Saphira ma zajebisty charakterek i rozbraja mnie za każdym razem.
Czytając książkę czułam się jakbym oglądała film w 3D na wielkim ekranie, rozgrywającym się tylko przed moimi oczami. Autor niesamowicie operuje przestrzenią i jej opisem, dając wrażenie, że przed czytelnikiem rozciąga się olbrzymia Pustynia Hadaracka niczym Sahara; a także zwrotami akcji, których jest tu niezliczona ilość. No i te wątki! Aż mnie nosi, by wreszcie poznać kilka odpowiedzi, które mnie męczą. Szlak mnie trafia, że biblioteka w niedzielę jest zamknięta, a na mojej półce tego nie ma.
Cóż mogę więcej rzec prócz tego, że zakochałam się w Alagaesi, elfach, smokach i wszystkim, co scala tę wspaniałą powieść w jedną naprawdę genialną książkę?
Czekam, aż książka zawita na mojej półce, szczególnie po to bym mogła z miłością się w nią wpatrywać.
Amazing... just, amazing!
Najpierw oglądałam film. Wtedy mi się podobał, nie tylko ze względu na Saphire. Teraz podoba mi się tylko smoczyca, choć ja bym ją nieco inaczej pokazała, a film to jakaś filmowa pomyłka.
W końcu, pewnego pięknego dnia, odwiedzam bibliotekę i nie mam, co wypożyczyć. I jakoś tak spojrzałam na Eragona, i myślę: "Czemu nie?"...
Szczerze mówiąc,...
Świetna kontynuacja.
Czytając trzecią część, nie mogłam przestać zadawać sobie absurdalnego pytania: jakim cudem ta sama autorka stworzyła Rose i Sydney. Podczas, gdy tę pierwszą nie rozumiałam za grosz, tak przy Sage, dostawałam napadu niekontrolowanego śmiechu, bo myślałam dokładnie to samo. Prócz tego, że bardzo niewiele nas różni, nie licząc wyglądu, całkowicie się z nią zgadzam, od samego początku. To tak, jakby Richelle Mead, wyciągnęła ją z mojej skóry i nieco doprawiła. Trochę to upiorne, ale jakie zabawne...
Co więcej, jako osoba uzdolniona artystycznie, płacze ze śmiechu na myśl, że czuje się jak dziecko Adriana (talent) i Sydney (ciągłe analizy, miłość do Starożytności i książek...), co z kolei znowu jest niedorzeczne.
Fabuła, jak zawsze fenomenalna, dzieje się dużo, no i przede wszystkim mnóstwo humoru. Nie wiem jak "analizy" Sydny wyglądałyby, gdyby nie musiała się obawiać podbojów Adriana, ale uśmiałam się jak nigdy (wciąż się zastanawiając, jak to możliwe, że aż tak utożsamiłam się z nudną, przewrażliwioną Alchemiczką).
Przyjemny styl pisania autorki ułatwia całą sprawę, a na domiar plusów zapisuje się fakt, że mogłabym bez końca nawijać o tej serii, ale nie chce zaspamować spoilerami. Nie można się nie uśmiechać, przy dziwnych nazwach, jak np "Iwaszkinator" - no umarłam ze śmiechu... Autorka ma czasami dziwne poczucie humoru, niemniej wszystko jest w miarę zrozumiałe (tajemnice i sekrety bohaterów, nie liczą się...), przez co jeszcze bardziej śmieszne.
Jeszcze pewnie wrócę do tego, oj, na pewno nie raz i nie dwa. Tymczasem idę pożerać następną wspaniałą część, bo nie wiem czy chce udusić autorkę, czy... Nie, uduszę ją za to zakończenie; niemniej może pożyje, jeśli przeczytam 4 część nim zabiorę się za mordowanie pani Mead i... będę w miarę usatysfakcjonowana.
Świetna kontynuacja.
Czytając trzecią część, nie mogłam przestać zadawać sobie absurdalnego pytania: jakim cudem ta sama autorka stworzyła Rose i Sydney. Podczas, gdy tę pierwszą nie rozumiałam za grosz, tak przy Sage, dostawałam napadu niekontrolowanego śmiechu, bo myślałam dokładnie to samo. Prócz tego, że bardzo niewiele nas różni, nie licząc wyglądu, całkowicie się z...
Genialnie zakończenie fenomenalnego cyklu o jaskiniowcach ze skłonnością do wbijania kłów tam, gdzie nie trzeba.
Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że kiedykolwiek dotrę do końca, ale z drugiej strony, jak mogłabym porzucić bohaterów? Smażyłabym się za to w piekle.
Mimo, że na początku nie lubiłam Russella, to cóż. Nie da się nie lubić takiego pajaca, którego spoliczkowałabym (i to więcej niż raz) za te "nie mam w zwyczaju się tłumaczyć". Russell, jak chyba każdy facet z tej serii ma w sobie coś ujmującego, pomijając, że jego myśli były cudowną rozrywką, szczególnie, że miał do czynienia z równie upartą tygrysicą.
Fabuła ostatniej części nie przestaje zadziwiać, akcja toczy się nieprzerwanie. Nawet jeśli sceny nie mają zbytnio związku z puentą, nie można się nudzić. Kerrellyn Sparks ma ogromnie przyjemny styl pisania. Kartki pochłania się nawet nie zdając sobie sprawy, że jeszcze trochę i koniec.
Autorka jak zawsze - od samego początku, czyli od pierwszej części - rozbraja swoim poczuciem humoru, który przekazała wampirom, śmiertelniczką i innym. Opisy są niesamowite i czyta się je z wciąż nieschodzącym uśmiechem z twarzy.
I chociaż ogromnie mi przykro, że to koniec, z przyjemnością sięgnę po inne książki autorki, a także na pewno wrócę do cyklu "Miłość na kołku".
Genialnie zakończenie fenomenalnego cyklu o jaskiniowcach ze skłonnością do wbijania kłów tam, gdzie nie trzeba.
Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że kiedykolwiek dotrę do końca, ale z drugiej strony, jak mogłabym porzucić bohaterów? Smażyłabym się za to w piekle.
Mimo, że na początku nie lubiłam Russella, to cóż. Nie da się nie lubić takiego pajaca, którego...
Nie wiem, gdzie zacząć.
Pochłonęłam tę książkę w takim tempie, że jeszcze nie do końca do mnie dotarło, że to koniec. Ale faktem jest, że nie mogłam się powstrzymać. Ilekroć odkładałam na bok czytanie ostatniej części trylogii, która jeszcze na długo ze mną pozostanie, tym bardziej czułam potrzebę zgarnięcia jej i kontynuowania przygody.
Od samego początku polowałam na tę trylogię. Czytałaj poprzednie książki Josephine Angelini tj. trylogie "Spętanych przez Bogów" i bez reszty pochłonęła mnie twórczość autorki. Pierwsza część "Próba Ognia" wciągnęła mnie tak głęboko, że przez bardzo długi czas nie mogłam przestać o niej myśleć. Co więcej, nie miałam reszty części. Od razu wyszukałam przez internet i zamówiłam. Czekanie było męczarnią. Na szczęście nie trwało to długo i mogłam pochłonąć ją w całości.
Po drugiej części czułam taką ulgę, że niemal od razu sięgnęłam po finalną część "przygód" Lily. Chociaż przez większość czasu walczyłam z irytacją, bo główna bohaterka przerażająco dokładnie ukazała mi swój własny charakter (ju,ż od początku tak było, choć starałam się to ignorować...), nie było możliwości bym porzuciła ostatni tom i zaprzestała czytania.
Świat wykreowany przez autorkę wciągnął mnie bez reszty. Czytanie czegoś innego w międzyczasie by złagodzić "głód" również nie wchodziło w grę. Byłam zbyt pochłonięta Salem i historią powstania Splotów, oraz całego zamierzania wokół bohaterów. Z jednej strony rozumiałam - z tej strony identycznych charakterów, a z drugiej- jako biednego obserwatora tłukłam otwartą dłonią w czoło, na głupote bohaterów.
Niemniej... Styl autorki jest fenomenalny. Opisuje miejsca, uczucia i wszystko w taki sposób, że ma się wrażenie iż człowiek ogląda bardzo dokładnie zekranizowany film. Jakby był widzem scen w 3D.
Zachwycająca fabuła było odrobinę przewidywalna, ale koniec końców jednak się nie spodziewałąm takiego obrotu spraw jak nadeszły. Genialny pomysł, realizacja jego wykorzystana w 100%. Wciąż nie mogę przestać myśleć, chociaż wiem, że to koniec. Acz... jest jeszcze książka z punktu widzenia Rowana. I oczywiście, jak niemalże każdy bohater, został dodany do mojego "małego", wyimaginowanego haremu. I to bardzo blisko mnie.
Jeszcze muszę trochę o zakończeniu... Wiedziałam, że tak będzie. Koniec jest idealny. Nie wyobrażam sobie, by mogło się to inaczej skończyć, chcoiaż w trakcie czytania, mój mózg nieustannie tworzył rozmaite endingi. Koniec końców... Przeżyłam najlepszą i zarazem puczającą (przez co najgorszą, bo wiem jak paskudne mam cechy charakteru) przygodę, którą z pewnością powtórzę.
Trylogia bezsprzecznie jest warta polecenia. Ja zakochałam się od początku, bo zawsze intrygowała mnie historia Salem. Taka wersja wydarzeń basrdzo mi się spodobała. Jest inna. A ja lubię inność.
Nie wiem, gdzie zacząć.
Pochłonęłam tę książkę w takim tempie, że jeszcze nie do końca do mnie dotarło, że to koniec. Ale faktem jest, że nie mogłam się powstrzymać. Ilekroć odkładałam na bok czytanie ostatniej części trylogii, która jeszcze na długo ze mną pozostanie, tym bardziej czułam potrzebę zgarnięcia jej i kontynuowania przygody.
Od samego początku polowałam na...
Będę spojlerować.
Więc tak. Po przeczytaniu części pierwszej byłam absolutnie zakochana. Świat, bohaterzy, akcja, fabuła - majstersztyk oparty na najbardziej intrygującym miejscu świata - Salem, gdzie wiedźmy palono na stosach. Plus dzisiejsza rzeczywistość.
Zderzenie dwóch niemal identycznych światów, a jednak tak różnych od siebie.
I wtedy dorwałam opisy pozostałych części trylogi. I omal nie umarłam na zawał. Przeczytawszy opis ostatniego tomu, na wzmiankę o "stracie pierwszej miłości", myślałam, że jednak dostanę tego zawału serca. Mój mózg nie dopuszczał takiej myśli. Przez ten fakt, czytałam kontynuację etapami. Po trochu, bo obawiałam się zakończenia. Ale im dalej czytałam, tym bardziej chciałam więcej. I w końcu dotarłam do końca. I moje oczy wyszły z orbit. Bo się pomyliłam. Jeszcze nigdy nie czułam takiej ulgi. Przez całą książkę bałam się, że Rowan umrze. A tego bym chyba nie przeżyła. Jakaś część mnie by na pewno umarła.
No dobra, pożaliłam się. Książka jest świetna, aczkolwiek znalazłam kilka nieścisłości, które nie dają mi spokoju, dlatego już pożeram ostatnią część. Poza tym, rewelacja. Uwielbiam tworzone przez autorkę światy, a w szczególności jej sposób pisania. Ma tak swietny styl, że widzę książki jak film. Z tym, że wiem o czym myślą bohaterowie.
Będę spojlerować.
Więc tak. Po przeczytaniu części pierwszej byłam absolutnie zakochana. Świat, bohaterzy, akcja, fabuła - majstersztyk oparty na najbardziej intrygującym miejscu świata - Salem, gdzie wiedźmy palono na stosach. Plus dzisiejsza rzeczywistość.
Zderzenie dwóch niemal identycznych światów, a jednak tak różnych od siebie.
I wtedy dorwałam opisy pozostałych...
Świetna książka, spokojniejsza niż poprzednie, ale równie zabawna i porywająca.
Od samego początku czekałam na część poświęconą Ianowi - prawie pięćsetletniemu wampirowi uwięzionemu w ciele piętnastolatka. Do części czwartej zachodziłam w głowę, jakąż to on sobie miłość znajdzie skoro wygląda jak mój brat? xD
I oto, w poprzedniej części wszystko stało się jasne jak słońce, chociaż już nawet w trzecim tomie autorka naprowadza nas na odpowiedź.
Niemniej, nie zepsuło mi to humoru. Ba! Czytając kolejne strony niemal składałam się w pół ze śmiechu, bo brzuch dawał się we znaki, żebym się w końcu opanowała. No, ale nie mogłam, bo przecież te rozwikływanie swoich uczuć przez oboje bohaterów momentami doprowadzało ze śmiechu do łez, a momentami miałam przemożną chęć kopnięcia któregoś z nich. Taki standard, oczywiście.
Autorka podrzuciła nam serię, która wciąga, bawi i zachwyca nie pozwalając oderwać się czy to od książki, czy to od e-booka. Cokolwiek się czyta, rezultat może być tylko trzy w jednym: sympatia wobec bohaterów, ślinienie się do któregoś wampira (niestety pod koniec każdego tomu już zajętego... xd) sympatię do samej autorki tej serii.
Karrelyn Sparks ma niesamowicie przyjemny styl pisania, a jej niektóre opisy potrafią wprawić w zakłopotanie. Nie zmienia to faktu, że każdą część przeczytaną do tej pory pożarłam w niecałe 48h i oby tak dalej.
Swoją drogą, nic dziwnego, że tacy faceci nie istnieją. Przez stulecia wszystkie te cechy, które są w nich pożądane po prostu wymarły. Więc jaki tego morał? - Trzeba koniecznie znaleźć nieumarłego faceta, mającego przynajmniej czterysta lat na karku i lubi kilka razy w ciągu około pół dnia wsunąć coś iście krwistego na ząb, a przez resztę dnia leży martwy w swoim łóżku i "śpi".
Świetna książka, spokojniejsza niż poprzednie, ale równie zabawna i porywająca.
Od samego początku czekałam na część poświęconą Ianowi - prawie pięćsetletniemu wampirowi uwięzionemu w ciele piętnastolatka. Do części czwartej zachodziłam w głowę, jakąż to on sobie miłość znajdzie skoro wygląda jak mój brat? xD
I oto, w poprzedniej części wszystko stało się jasne jak...
Wreszcie mogę ocenić tę książkę, po niewątpliwym kacu, wracam do normalnego funkcjonowania, żywiąc nadzieję, że więcej znajdę takich diamentów w polskiej literaturze. Przyznam, że autorka, jest jedną z zaledwie dwóch, które trzymają poziom. Posiadam jeszcze jedną książkę, innej polskiej autorki, której nazwiska nie wymienię i z przykrością muszę stwierdzić, że wydawane są w większości beznadziejne książki... jeśli chodzi o literaturę młodzieżową, ale nie tylko. Jednakże, jak zawsze, znajdzie się ktoś do kogo trafi Morfeuszowa wersja Christiana Greya.
Ale wracając, koniec żali. Przy Luonto, nie ma na to miejsca. Świetna, zaskakująca, pełna humoru i magii książka, która wciągnęła mnie już od pierwszej strony. No i nie można zapomnieć, że okładka również jest cudowna. Idealnie oddaje klimat.
Aczkolwiek... "Luonto", to nie tylko opowieść o miłości Romea i Julii, tudzież Gratusa i Chloris. To również wizualizacja tego, co dzieje się w świecie rzeczywistym, to jak człowiek sam sobie szkodzi. Fenomenalne opisy i wplecione zdarzenia - chłonęłam jak gąbka wodę.
I tak między nami... Całkowicie popieram zakończenie. Choć z jednej strony do samego końca tliła się iskra nadziei... Ale nie. Wspaniała powieść z równie wspaniałym zakończeniem. Kiedy czytałam, miałam przed oczyma scenę z filmu "Pompeje" z 2014 r. Oba zakończenia były w równym stopniu wzruszające, co dramatyczne i pełne napięcia. Bardzo podobne. Mam wrażenie, że to takie sympatyczne porównanie tragicznym skutkiem.
Jedyne "ale", mogłabym mieć do rozwinięcia sytuacji, która przenosi z Luonto, z powrotem do szarej rzeczywistości. Miałam wrażenie, jakbym zaczynała czytać od początku. Gwałtowne przeniesienie wprawiło mnie w totalne osłupienie, nawet literek skleić w zdanie nie mogłam przez dobre pół dnia. Brawa dla autorki, za zadziwiający zwrot akcji, choć poniekąd powinno być to przecież logiczne, w końcu nic nie trwa wiecznie.
To jeszcze... bohaterowie. Pierwszoplanowi, drugoplanowi... Każdy jeden miał swoje miejsce. Główne postacie są niezwykle barwne i nie sposób było ich nie polubić, a tym bardziej utożsamić się.
Podsumowując: Genialni bohaterzy, wprawiające w osłupienie zwroty akcji, cudowny, magiczny świat (tu robię maślane oczy i marzę o jakimś trzęsieniu ziemi...) i najważniejsze: fikcja, która autentycznie wplata problemy świata, która zwraca uwagę na to, co dostrzegamy wokół siebie... Absolutna rewelacja. Matka Natura byłaby... sama nie wiem, bo tu wiele można wkleić słów...
Wreszcie mogę ocenić tę książkę, po niewątpliwym kacu, wracam do normalnego funkcjonowania, żywiąc nadzieję, że więcej znajdę takich diamentów w polskiej literaturze. Przyznam, że autorka, jest jedną z zaledwie dwóch, które trzymają poziom. Posiadam jeszcze jedną książkę, innej polskiej autorki, której nazwiska nie wymienię i z przykrością muszę stwierdzić, że wydawane są w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Fenomenalna książka!
Od początku do końca trzyma w napięciu, a i humoru- który to jest cudem w tej książce - nie brakuje!
Jednakże główna bohaterka, znowu otarła się o granice między "zamorduje ją", a "oberwie po uszach", za swoje niektóre występki.
Najbardziej zaskakujące było przeistoczenie się (że tak to niezgrabnie ujmę), Mojego kochanego Beletha! Bądź, co bądź na niego zawsze można liczyć!
Idealne, choć troche rozczarowujące zakończenie. Patrząc na to co jest w ostatnich zdaniach, powinna być jeszcze jedna część.
Niemniej jednak pani Miszczuk nie zawiodła mnie. Ostatnia część "Ja, Diablica" jest najlepszą w tej trylogii.
NO I AVE, AZAZEL! xD
Fenomenalna książka!
Od początku do końca trzyma w napięciu, a i humoru- który to jest cudem w tej książce - nie brakuje!
Jednakże główna bohaterka, znowu otarła się o granice między "zamorduje ją", a "oberwie po uszach", za swoje niektóre występki.
Najbardziej zaskakujące było przeistoczenie się (że tak to niezgrabnie ujmę), Mojego kochanego Beletha! Bądź, co bądź na...
2013-04
Zdecydowanie najlepsza, i najbardziej chwytająca za serce część.
Wspaniałe zakończenie, choć wyciska łzy jest warte każdej minuty i każdego bólu, który jest wynagrodzony...
*.*
Zdecydowanie najlepsza, i najbardziej chwytająca za serce część.
Wspaniałe zakończenie, choć wyciska łzy jest warte każdej minuty i każdego bólu, który jest wynagrodzony...
*.*
Wspaniała, kolejna część niesamowitego cyklu "miłość na kołku", która znów porywa w świat wampirów, niebezpiecznej i nieśmiertelnej miłości... w świetle fleszy i pięknych kreacji.
Zaczynając książkę, miałam tylko jeden cel: przebrnąć i iść dalej, bo poluję na swoje ulubione postacie. Nawet nie sądziłam, że pożrę tę książkę w raptem dwa dni.
Jednakże już od samego początku bohaterowie zaskarbili sobie moją sympatię i co więcej nie było strony, gdzie nie krztusiłabym się ze śmiechu. Oderwanie się od niej choćby na chwilę męczyło mnie nieustannie. Książka chodziła za mną i wrzeszczała do ucha: "czytaj dalej, głupia!".
Ciągłe pytania i wręcz chora ciekawość zawładnęły mną tak jak miłość Heather, do wampirzego projektanta mody- niemalże od pierwszego wejrzenia. No, może nie aż tak kolorowo, jak ten ich zaskakująco fenomenalnie rozpisany romans, który i bawił i zaskakiwał- ale jednak.
Sama nie wiem czego się spodziewałam. We wcześniejszych częściach Jean-Luc był pokazany jako niezależna osoba, któremu do szczęścia jest potrzebny tylko materiał, wybieg i reflektory skierowane na jego wspaniałe kreację.
To, jakim idealnym (pomijając, że dniem kompletnie niesprawny...) i przystojnym, ba (!) onieśmielającym facetem się okazał, było dla mnie jak zawał serca. Ujął mnie swoją postawą wobec głównej bohaterki i ubóstwiam jego humor! (a szczególnie jak się ze sobą droczą... Normalnie, można płakać ze śmiechu)
Taki facet... ach, sama mogłabym się zacząć ślinić.
Aż się pogubiłam... o czym to ja? A tak...
Historia, której mogłam być świadkiem, uczuciem rozkwitającym pomiędzy bohaterami, było niezwykłą przygodą. W czasie dwóch dni, byłam kompletnie oderwana od świata, nawet nie wiem, kiedy minął mi dzień. Całkowicie nie ogarniałam... Żyłam dosłownie książką i słowami w niej wydrukowanymi.
W ten chwili mogę śmiało rzec, że chyba zacznę więcej uwagi poświęcać projektantom mody, słowo.
Język, którym posługuje się autorka i niesamowicie obrazowymi opisami, czasami wprawiało mnie w takie zakłopotanie, że niemal czułam jak gęba płonie mi ewidentnym zażenowaniem. Czułam się jak postronny obserwator, który nie miał prawa momentami "widzieć" co się dzieje. Atmosfera książki rodzi momentami groteskę i pobudza ciekawość, dzięki czemu czyta się szybko, a i tak ma się wrażenie, że nigdy się nie skończy.
Jednym słowem, genialna część i genialny czarnowłosy francuz... - szkoda, że tylko w książce istnieje jeszcze prawdziwa miłość z prawdziwego zdarzenia.
Wspaniała, kolejna część niesamowitego cyklu "miłość na kołku", która znów porywa w świat wampirów, niebezpiecznej i nieśmiertelnej miłości... w świetle fleszy i pięknych kreacji.
Zaczynając książkę, miałam tylko jeden cel: przebrnąć i iść dalej, bo poluję na swoje ulubione postacie. Nawet nie sądziłam, że pożrę tę książkę w raptem dwa dni.
Jednakże już od samego początku...
Kupiłam mamie tę książkę na gwiazdkę, aczkolwiek tylko dlatego, żebym nie była bez prezentu. Wyrodna ze mnie córka i przyznaje się bez bicia. Myślałam głównie o tym, żeby dorwać ją w łapki i przeczytać. Zajęło mi to niespełna półtora dnia. Od zawsze fascynował mnie mnie temat himalaistów, czytałam artykuły, oglądałam filmy dokumentalne i nie mogłam wyjść z podziwu, że można rzucić wszystko, wydać przerażające kwoty, by nie mieć pewności że wróci się z góry, którą planuje się zdobyć. Istna abstrakcja. Przyznaje, że książek na ten temat nie przeczytałam, jest to pierwsza taka książka w mojej małej biblioteczce. (Jeśli ktoś zna równie dobre książki proszę o info w wiadomości, chętnie przeczytam).
Niemniej, sama się tym nie pałam. Nie chodzę po górach, nie wspinam się, choć muszę przyznać, że po przeczytaniu tej książki zdecydowanie chętnie spróbowałabym wspinaczki, choćby na zwykłej ściance.
Świetne dialogi. Niemal żywi bohaterzy - dla mnie czytanie było jak oglądanie filmu, z dostępem do myśli głównej bohaterki i przykro mi kurde, że nie było możliwości czytania w myślach Jeremiego. Gdzie się w ogóle składa zamówienia na takich facetów? Bo generalnie jednego chętnie bym przygarnęła.
I choć przyznam, że odrobinę brakowało mi fantastycznego klimatu, to romans z alpinistą outsiderem... cóż, współczuje, a jednocześnie kibicuję bohaterce.
Intryguje mnie jak autorka rozwinie - NO JAK?! - ich relację. I pytanie, które mnie męczy odkąd zaczęłam czytać: Czy JJ wróci w jednym kawałku?
Swoją drogą, to jedna z tych powieści, do której wrócę jeszcze nie jeden raz, bo czyta się ją niezwykle swobodnie, już nie wspomnę o wiedzy wciśniętej pomiędzy.
Zdecydowanie godna polecenia i genialna.
Kupiłam mamie tę książkę na gwiazdkę, aczkolwiek tylko dlatego, żebym nie była bez prezentu. Wyrodna ze mnie córka i przyznaje się bez bicia. Myślałam głównie o tym, żeby dorwać ją w łapki i przeczytać. Zajęło mi to niespełna półtora dnia. Od zawsze fascynował mnie mnie temat himalaistów, czytałam artykuły, oglądałam filmy dokumentalne i nie mogłam wyjść z podziwu, że...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to