-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik230
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Biblioteczka
Obecna polityka ma bezpośrednie związki z PRL-em. O międzywojniu warto zaś czytać, bo to swoista podświadomość współczesnej Polski. Wydaje mi się, że nie sposób zrozumieć wielu rzeczy obecnie bez odniesienia się do tamtych czasów.
Osią książki Brykczyńskiego jest wybór Gabriela Narutowicza na urząd prezydenta Polski, a następnie jego zabójstwo i wpływ tego wydarzenia na dalsze lata.
Autor ukazuje wypierane fakty, że polska prawica od potępienia zabójstwa zaraz po tragedii dosyć szybko przeszła do usprawiedliwiania i wręcz robienia bohatera z mordercy Eligiusza Niewiadomskiego.
Ciekawą diagnozą książki jest to, że dyskurs wokół śmierci prezydenta zmienił bardzo i PPS, i centrystów. Racje nacjonalistyczne weszły do głównego nurtu. NIe podzielając tych przekonań, centryści i socjaliści musieli się z nimi liczyć, jeśli nie chcieli kolejnej tragedii.
Wydarzenia wokół Natutowicza według autora na trwałe zmieniają Piłsudskiego, który zupełnie przestaje wierzyć w naród, demokrację i dla którego najmniejszym złem staje się trzymanie wszystkich mocno za mordy.
Interesującą tezą jest to, że popularność antysemityzmu nie brała się z jakiejś wrodzonej niechęci Polaków do Żydów (co pojawia się często w dyskursie a propos stosunków polsko-żydowskich), tylko jest to kwestia pewnego nurtu endecji, który popularność zyskał dopiero po rewolucji 1905 r.
Książka bardzo ciekawa. Polecam
IG: @somniumscipionis
Obecna polityka ma bezpośrednie związki z PRL-em. O międzywojniu warto zaś czytać, bo to swoista podświadomość współczesnej Polski. Wydaje mi się, że nie sposób zrozumieć wielu rzeczy obecnie bez odniesienia się do tamtych czasów.
Osią książki Brykczyńskiego jest wybór Gabriela Narutowicza na urząd prezydenta Polski, a następnie jego zabójstwo i wpływ tego wydarzenia na...
Jedna z najważniejszych książek mijającego roku.
Nie lubię kategorycznych zdań, ale tu zrobię wyjątek. Powinno się tę książkę przeczytać.
Kalina Błażejowska, "Bezduszni. Zapomniana zagłada chorych"
***
Nie unikam trudnych lektur, a tu przy dwóch historiach, mówiąc wprost, popłakałem się.
Autorka, podejmując temat hitlerowskich zbrodni na ludziach uznanych za chorych psychicznie, raczej była zniechęcana do tego. Pokazuje też, jak była to mozolna praca, jak temat jest mało opracowany i jak niewiele jest dowodów, ile osób, jakich i w jakich okolicznościach zabito.
W książce opisane są dwa "szpitale", w Gostyninie i oddział dziecięcy w Lublińcu.
***
Często powtarzam, że pisanie o zbrodniach niemieckich wymaga dużej wrażliwości i autorefleksji, po co się to robi. Są autorzy, którzy piszą o zbrodniach niemieckich w sposób obrzydliwy, eksploatując sensację.
Takie autorki jak Kalina Błażejewska są na przeciwnym biegunie. Celem jej pisania jest przywrócenie pamięci o realnych ludziach, którym wręcz odmawiano miana człowieka.
Szczególnie wzruszający moment, wobec którego ta książka nabiera głębokiego sensu, jest dotarcie i oddanie głosu dwóm osobom. Pierwsza to Edeltraude Mateja, siostra bliźniaczka zabitego kilkuletniego Herberta w Lublińcu. Druga osoba to Henryk Lelonek, który mimo przeprowadzanych na nim eksperymentów medycznych przetrwał Lubliniec i żyje do dziś.
Te dwa głosy wybrzmiewają bardzo głośno.
Autorce należą się duże słowa uznania i szacunku.
Mam nadzieję, że książka będzie znajdowała się wśród nominacji do przyszłorocznych nagród. Inaczej będą one baaaardzo wybrakowane.
***
P.S. wpis w drugim podejściu:
Jednym z tematów książki jest stygmatyzowanie chorób psychicznych. W odniesieniu do dzieci zaskakuje to, że czasami drobne odstępstwo od normy było traktowane przez Niemców za zaburzenie. Do dzieci, które zostały skierowane do Lublińca, i de facto skazane na zagładę, należały dzieci nadpobudliwe, moczące się, jąkające, tzw. dzieci trudne. Ze zgrozą to czytam, bo sam do takich należałem.
Wśród dziecięcych ofiar były nie tylko polskie dzieci, ale także śląskie i niemieckie. Jak widać w oczach hitlerowców niewielu zasługiwało na życie.
Przy wątku chorób pojawia się temat eugeniki. I była to bardzo popularna idea przed wojną. Jedną z nielicznych pocieszających rzeczy w tej lekturze jest to, że w Polsce pomysły np. sterylizacji z powodów eugenicznych zostały zablokowane przez polskich psychiatrów.
Wyjątkowo przygnębiające jest to, że nieznany jest los wielu ofiar. I kolejno: że zbrodniarze opisywani w książce nie doczekali się wyroków, wiedli po wojnie bardzo dobrze życie i do dziś, nawet po śmierci, nie jest łatwo ich rozliczyć.
Ciekawa jest też refleksja, którą ja znam z doświadczenia. Traumatyczne wydarzenia były tabuizowane w rodzinach ofiar. Szczególnie uderza historia pani Matyi, która po 70 latach dopiero ujawniła rodzinie tajemnicę zabitego brata bliźniaka. Zupełnie inne podejście do tragedii i bolesnych emocji.
Warto też sięgnąć do cytowanej tu książki Szpitala przemienienia Lema, jednej z niewielu lektur w tym temacie.
Lektura do głębokiej refleksji.
IG: @somniumscipionis
Jedna z najważniejszych książek mijającego roku.
Nie lubię kategorycznych zdań, ale tu zrobię wyjątek. Powinno się tę książkę przeczytać.
Kalina Błażejowska, "Bezduszni. Zapomniana zagłada chorych"
***
Nie unikam trudnych lektur, a tu przy dwóch historiach, mówiąc wprost, popłakałem się.
Autorka, podejmując temat hitlerowskich zbrodni na ludziach uznanych za chorych...
I poezja stała się prozą...
Małgorzata Lebda, Łakome
Nazwisko autorki jest doskonale znane w świecie literackim, dlatego jej debiut prozatorski wiązał się z różnymi oczekiwaniami.
Ja się nie zawiodłem. Ba! Jestem zachwycony!
Na siłę tej książki składa się wiele czynników. Najbardziej rzuca się w oczy język, charakterystyczny dla autorki, jest on liryczny, nastrojowy, zespolony z naturą, ale bez cienia kiczu, nawet jak pada tu słowo "gówno", a pada, to język ten zyskuje jeszcze na pięknie.
Akcja toczy się w beskidzkiej wsi i wyjątkowe w opisie Lebdy jest to, że nie przedstawia nam ona wymuskanej sielanki, nie idzie też w patologizowanie prowincji, nie jest jej drogą mitologizacja, która charakteryzuje niektórych Beskidników i Beskidniczki.
Lebda przedstawia życie i śmierć na wsi w rytmie natury, z całą masą prozaicznych rzeczy, jak denerwujący somsiad, hałasująca ubojnia, powszechne wypadki, niedogodności starego domu, a mimo to Maj, jak brzmi nazwa powieściowej wsi, wydaje się pewną Arkadią.
I jest w tym pewien fenomen i coś, co widzę jako wyjątkowo trafne. Przypomina mi się, jak mój Tata zawsze tęsknił do rodzinnych Sułkowic, a jak napisał wspomnienia z dzieciństwa, to były tam same surowości, wypadki i afery. Będąc młody, nie mogłem się temu nadziwić. Dziś to doskonale rozumiem. Bo chyba jest właśnie tak, że miejsca szczęśliwe są pełne zwyczajności i bólu, ale z ludźmi najbliższymi, a z kolei miejsca idealne są jakąś utopią, fałszem niczym zdjęcia celebrytów z wakacji lub okładki Strażnicy albo wizje coachów od pozytywnego myślenia i manifestacji.
Gorąco polecam tę książkę. Ja będę do niej wracał.
IG: @somniumscipionis
I poezja stała się prozą...
Małgorzata Lebda, Łakome
Nazwisko autorki jest doskonale znane w świecie literackim, dlatego jej debiut prozatorski wiązał się z różnymi oczekiwaniami.
Ja się nie zawiodłem. Ba! Jestem zachwycony!
Na siłę tej książki składa się wiele czynników. Najbardziej rzuca się w oczy język, charakterystyczny dla autorki, jest on liryczny, nastrojowy,...
Do Fitzgeralda wróciłem po raz drugi po 12 latach, po ponad dekadzie od lektury niewiele pamiętałem. Gatsby to była też pierwsza od wielu lat książka przeczytana przeze mnie na głos. Ten eksperyment pozwolił na głębszą lekturę.
Ogólnie drugie podejście do Gatsby'ego było dużo bardziej udane. Podszedłem do tej lektury na większym luzie, wiadomo - literatura amerykańska nie jest tak monumentalna jak literatura niemiecka czy rosyjska, ale za drugim razem dostrzegłem geniusz w prostocie tej powieści.
Oprócz przewodniej historii miłości Gatsby'ego i Daisy zwróciły moją uwagę zaskakująco poetyckie opisy, celne uwagi. Wielki Gatsby to uniwersalna historia o romantycznej miłości, ale też obraz pewnej epoki. Pewne typy postaci są wieczne i problemy, jak miłość a pieniądze - też są klasyczne.
Czytając na głos wiele słów zwróciło moją uwagę, np. humidor czy karawanseraj.
I na koniec, stare tłumaczenie wciąż jest dobre, uważam, że praca zarówno tłumaczki, jak i tłumacza są na podobnym, bardzo dobrym poziomie.
A przy okazji muszę wrócić do filmu, kojarzącego mi się zresztą z piosenką uwielbianej przeze mnie Lany del Rey: Young and beautiful.
Do Fitzgeralda wróciłem po raz drugi po 12 latach, po ponad dekadzie od lektury niewiele pamiętałem. Gatsby to była też pierwsza od wielu lat książka przeczytana przeze mnie na głos. Ten eksperyment pozwolił na głębszą lekturę.
Ogólnie drugie podejście do Gatsby'ego było dużo bardziej udane. Podszedłem do tej lektury na większym luzie, wiadomo - literatura amerykańska nie...
Urszula Honek zwyciężczynią na festiwalu Conrada i z nagrodą Kościelskich.
Jest to bardzo dobra wiadomość. Jestem świeżo po lekturze Białych nocy i czytając takie książki, czuję, że to jest coś, co zachwyca, niepokoi, inspiruje, zadziwia, wciąga.
A jaki to jest rodzaj literatury? Czytając, pojawił mi się głowie termin "literatura beskidzka", miałem bowiem w głowie reminiscencje z innych, którzy akcje swoich książek lubią umieszczać w Beskidach czy też Galicji (np. Lebda, Słowik, ale i Rak czy Stasiuk).
Cóż, śmiało mogę powiedzieć, że do Białych nocy warto zajrzeć wcześniej niż później i smakować te słowa i opowieści.
IG: @somniumscipionis
Urszula Honek zwyciężczynią na festiwalu Conrada i z nagrodą Kościelskich.
Jest to bardzo dobra wiadomość. Jestem świeżo po lekturze Białych nocy i czytając takie książki, czuję, że to jest coś, co zachwyca, niepokoi, inspiruje, zadziwia, wciąga.
A jaki to jest rodzaj literatury? Czytając, pojawił mi się głowie termin "literatura beskidzka", miałem bowiem w głowie...
Książka dużą popularność zyskała dzięki filmowi nakręconemu na jej podstawie w latach 60. Ta mikropowieść lub dłuższe opowiadanie, jak kto woli, to historia chłopaka z poprawczaka, dla którego bieganie stanowi oddech wolności, ale i element gry z kierownikiem zakładu.
I choć akcją rozgrywa się w Wielkiej Brytanii po wojnie, to opowieść jest dalej aktualna. W kapitalistycznym świecie wciąż jest nierówny start i nierówne standardy. Łatwo jest skazać młodego, młodą za posiadanie chociażby małej ilości na własny użytek, a tym, co mają władzę i pieniądze, to włos z głowy nie spadnie i będą jeszcze innych moralizować, nawet jak zdefraudują 70 mln.
IG: somniumscipionis
Książka dużą popularność zyskała dzięki filmowi nakręconemu na jej podstawie w latach 60. Ta mikropowieść lub dłuższe opowiadanie, jak kto woli, to historia chłopaka z poprawczaka, dla którego bieganie stanowi oddech wolności, ale i element gry z kierownikiem zakładu.
I choć akcją rozgrywa się w Wielkiej Brytanii po wojnie, to opowieść jest dalej aktualna. W...
Nagroda Gdynia za tłumaczenie dla Jerzego Kocha.
Rijneveld to gorące nazwisko światowej literatury. To akurat moje pierwsze spotkanie z Holendrem, choć możecie go znać z głośnej, nagrodzonej Bookerem książki Niepokój przychodzi o zmierzchu.
Jest to literatura wysokich lotów, niesamowity język, historia, która niepokoi przez wiele wieczorów. Co do języka to autor wciela się głównego bohatera, 40-latka, weterynarza z małej miejscowości, który uwodzi 14-latkę. Długie zdania, po części strumień świadomości wwierca się w psychikę, przeraża i wciąga w szalony trans.
Książka jest reklamowana jako antylolita. Rzeczywiście nie było chyba książki tak mocno korespondującej z dziełem Nabokova. Aczkolwiek z tezą o tym, że ta książka jest jakoś anty nie zgadzam się. Po opiniach w internecie spodziewałem się, że ta książka to będzie taki głos oddany dziewczynce, coś podług klucza metoo. Nic takiego tu nie ma. Tak samo dostajemy tylko punkt widzenia bohatera, który podobnie jak Nabokowski Humbert próbuje się tłumaczyć, uwieść odbiorcę. Cóż, gorzej mu to wychodzi bo zamiast robiących wrażenie aluzji literackich i kulturowych Humberta mamy tu naturalistyczne metafory odnoszące się do świata zwierząt, cóż, narratorem jest weterynarz.
Historie więc są bardzo podobne. Ale świat się zmienił i obserwując dyskusje na temat tej książki, ale i Lolity, widzę, że więcej one mówią o nas samych, o przemianach kulturowych, które zaszły. Że patrzymy zupełnie inaczej na pewne tematy.
I tak sądzę, że Nabokov jest tak samo demaskatorski jak Rijneveld, z tą różnicą, że pisał to w czasach, kiedy dążenia kulturowe skupiały się na widzeniu w takich tematach jakiejś emancypacji seksualnej dziś zaś skupia się przede wszystkim na ofiarach tejże emancypacji. Gdyby Mój mały zwierzaku ukazał się 60 lat temu, sądzę, że wtedy również jego bohater był romantyzowany.
IG: @somniumscipionis
Nagroda Gdynia za tłumaczenie dla Jerzego Kocha.
Rijneveld to gorące nazwisko światowej literatury. To akurat moje pierwsze spotkanie z Holendrem, choć możecie go znać z głośnej, nagrodzonej Bookerem książki Niepokój przychodzi o zmierzchu.
Jest to literatura wysokich lotów, niesamowity język, historia, która niepokoi przez wiele wieczorów. Co do języka to autor wciela...
Dla mnie ta 800-stronicowa książka to nowy epos narodowy.
Jakie czasy taki epos. Wielu autorów, autorek próbowało i próbuje opisać Polskę współczesną (po 89 roku), ale nikomu nie udaje się tego zrobić w tak trafny i efektowny (dla krytyków od lat ignorujących Żulczyka zapewne efekciarski) sposób jak J.Ż.
Autor sięga po prozę gatunkową (thriller, sensacja), ale tworzy przy tym literaturę przez duże L. Jest to świetna literatura gatunkowa, ale to coś dużo więcej niż 92. Mróz.
Historia opowiadana tutaj dzieje się w pamiętnym 2020 r., druga fala, lockdown, wyrok TK, atmosfera lęku i wk.rwu. Przeczucie apokalipsy.
I Żulczyk na kartach książki pokazuje tę apokalipsę. Jednym z głównych tematów jest lęk, osobisty i zbiorowy, gdzieś między wierszami odczytuję diagnozę, że jak koronawirus był tematem medialnym, tak już z kolei inna epidemia: depresji, stanów lękowych itp zaburzeń jest wciąż bagatelizowana, a jej skutki są i będą opłakane.
W sposób ponury kończy się świat, jaki znaliśmy, gdzie receptą na szczęście miał być kapitalizm, z kultem nadprodukcji i nadkonsumpcji. W świecie na granicy tego, co upada, co znaliśmy, a tego, co nowe, nieznane, łatwo o rządy takich ludzi jak Dario, jeden z najbardziej czarnych charakterów w literaturze.
Dario jest bowiem świetną metaforą na wiele złych rzeczy, które mogą się dziać w opisanym przez Żulczyka świecie, gdzie polityka to fasada dla interesów tylko jednej grupy, gdzie liczy się władza mocniejszych nad słabszymi, gdzie więzi społeczne są zdewastowane, gdzie autorytet można zdobyć w kilka miesięcy przez bycie trendy w social mediach.
Postacie znane z 1. części Ślepnąc od świateł na długo będą towarzyszyć czytelnikowi. Jacek, poczciwy diler z 1. części przechodzi mroczną przemianę, luzacka Pazina z kolei idzie w działalność ideową, po drodze popełniając maksimum błędów, gangster Umar daje niepokojący obraz ruskiego świata, że to co wciąż u nas jest patologią, to na wschód od Donbasu jest codziennością, Kurtka zaś to po prostu Kurtka!
IG: @somniumscipionis
Dla mnie ta 800-stronicowa książka to nowy epos narodowy.
Jakie czasy taki epos. Wielu autorów, autorek próbowało i próbuje opisać Polskę współczesną (po 89 roku), ale nikomu nie udaje się tego zrobić w tak trafny i efektowny (dla krytyków od lat ignorujących Żulczyka zapewne efekciarski) sposób jak J.Ż.
Autor sięga po prozę gatunkową (thriller, sensacja), ale tworzy przy...
Wiecie, że Stalin miał ok. 165 cm wzrostu?
Ciekawostek w najnowszej książce Lipińskiego jest dużo. Jak się okazuje, w ostatnich latach raz w roku czytam jakąś książkę tego autora. Sięgając po "Wasilewską", wiedziałem, czego się spodziewać.
Nie jest to książka, która odkrywałaby jakąś Amerykę, ale ja lubię styl autora i lubię przez pryzmat biografii ważnych postaci czytać o historii PRL-u i międzywojnia.
Dawniej Wasilewska wzbudzała skrajnie emocje, a jak jest dziś - nie wiem. W książce Lipińskiego Wasilewska jawi się jako kobieta, która przed wojną była mocną i walczącą o słuszne sprawy polską socjalistką, a po 39 roku bezkrytycznie wpatrzoną w Stalina i ZSRR komunistką.
Parząc na nasze czasy, to zaślepienie Wasilewskiej mniej mnie dziwi, niż by to było 10 lat temu. Przy czym, jak bardzo by Wasilewskiej nie oczerniać za jej miłość do Stalina, to jednak przyczyniła się do uwolnienia wielu Polaków z sowieckiej niewoli. Można domniemywać też, czy gdyby nie Wasilewska to masowych zbrodni na Polakach nie byłoby więcej.
Po lekturze ja widzę Wasilewską zdecydowanie w odcieniach szarości, a nie jak narzuca tytuł czarno-białą.
Ciekawym wątkiem w tej pozycji jest też portret Wasilewskiej jako pisarki. Z kolei do najbardziej zajmujących rozdziałów należy ten o Lwowie 1939-1941, gdzie uciekły ważne postacie polskiego świata literackiego.
IG: @somniumscipionis
Wiecie, że Stalin miał ok. 165 cm wzrostu?
więcej Pokaż mimo toCiekawostek w najnowszej książce Lipińskiego jest dużo. Jak się okazuje, w ostatnich latach raz w roku czytam jakąś książkę tego autora. Sięgając po "Wasilewską", wiedziałem, czego się spodziewać.
Nie jest to książka, która odkrywałaby jakąś Amerykę, ale ja lubię styl autora i lubię przez pryzmat biografii ważnych postaci czytać...