Pokolenie wyżu depresyjnego Michał Tabaczyński 6,4
![Pokolenie wyżu depresyjnego](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/4907000/4907218/774470-352x500.jpg)
ocenił(a) na 84 lata temu Książka Michała Tabaczyńskiego będzie prawdziwą ucztą dla wszystkich, którzy kochają czytać o książkach i czytaniu. „Pokolenie wyżu depresyjnego” czaruje erudycją, wyobraźnią, przenikliwością i świetnym, ironicznym poczuciem humoru.
Tabaczyński, już na początku, wobec swojej próby opisania depresji dystansuje się przynajmniej na długość ramienia:
Bibliografia depresji narasta szybciej niż możliwości tych wszystkich rozkosznych dewiantów po kursach szybkiego czytania, którzy biegną na wyścigi przez grube powieścidła, przesuwając po ich stronach patyczkiem do szaszłyków w roli podręcznego wskaźnika. Proza fikcjonalna, wspomnienia, eseje, literatura popularnonaukowa, wreszcie literatura naukowa i naukawa – nieprzebrane bogactwo, które wpędzi w depresję każdego, kto zechce się z nim zmierzyć.
Jak możemy przeczytać w bardzo ładnej laurce Marka Bieńczyka na okładce książki, mamy do czynienia z „kapitalnym esejem, który mówi o 16 godzinach z życia jednego człowieka”. Rzeczywiście, narrator prowadzi nas od godzin „prześwitu dnia” do późnych wieczornych, nocnych w zasadzie, kiedy zasypia nad książką. Towarzyszymy mu we wszystkich prozaicznych czynnościach jak przygotowania do wyjścia, wizyta u lekarza, zakupy, praca, obiad, przejazd w godzinach szczytu, odwiedziny u chorej. Każda pora dnia dostaje swoją porcję uwagi, swoje miejsce na osobistej literackiej mapie.
Bardzo lubię kiedy autorzy wkładają książki w ręce swoich bohaterów. Nie dość, że to efektowny środek do zbudowania duchowego pokrewieństwa to jeszcze, po zakończeniu, mogę sięgnąć po odpowiednie lektury i znaleźć się trochę bliżej ulubionych fikcyjnych istot. Tutaj, w tej „łże-autobiografii”, jak swoją książkę nazywa Tabaczyński, dostajemy tekst na każdy odcinek naszej nużącej codzienności. Czego tu nie ma: Perec, Barthes, Foster Wallace, DeLillo, Woolf, Fisher, Hustvedt, Dagerman… To tylko kilka, naprędce wyłapanych przy kartkowaniu „Pokolenia”, nazwisk. A jest tego dużo więcej. Całe szczęście autor nie zostawia w niepewności, tych, nie tak doskonale oczytanych jak on, i podaje rozpiskę do każdego rozdziału, gdzie dowiemy się dokładnie po jakie teksty sięgał.
Każdy rozdział to esej, który mógłby funkcjonować osobno i wciąż byłby świetną i zrozumiałą lekturą. Każdy skrzy się od autoironii, która idzie pod rękę z wielkim smutkiem a jednak nie wciąga nas w żadną czarną dziurę, właśnie dzięki poduszce humoru. I tak lawirujemy między refleksjami autora na temat swojego życia a rozważaniami o literaturze, okraszonej zręcznie wybranymi cytatami. Autor bawi się wszystkimi, nawet najbardziej banalnymi aspektami życia i nadaje im nowe sensy, albo bez skrupułów obnaża groteskowość i bezcelowość pewnych zachowań. Nieustannie balansuje na tej cienkiej linii, na której, mam wrażenie, wielu z nas (my, z pokolenia wyżu depresyjnego?) na co dzień balansuje. Chwiejemy się niezdarnie między poczuciem misji/powinności a poczuciem bezsensu.
„Pokolenie wyżu depresyjnego” to również, a może przede wszystkim, wielki hołd (choć to słowo brzmi tu cokolwiek niezręcznie) złożony literaturze. Literaturze, która jest realnym życiowym wsparciem, pomaga wiele rzeczy zrozumieć, przeżyć, co dla nas niedostępne, czasem zmienić punkt widzenia, zawsze – pomoże pełniej żyć.
Nie pamiętam już kto w ten sposób odpowiedział na pytanie o rodzaj ulubionych osób: „smutni ludzie z dużym poczuciem humoru”. Michał Tabaczyński wpisuje się idealnie w tę kategorię. Jego książka o depresji nie jest w żaden sposób depresyjna, chociaż nie stroni od smutku, zwątpienia, rozpaczy nawet, natomiast unika patosu, sentymentalizmu i użalania się nad sobą. Fantastycznie napisana, lekka a przecież głęboka, opowieść o wielu za nas. Wspaniała rzecz, bardzo polecam.
Opinia ukazała się pod adresem:
https://wmoimpokoju.pl/pokolenie-wyzu-depresyjnego/