-
Artykuły
Plenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać2 -
Artykuły
W świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać4 -
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać2 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant7
Biblioteczka
Od jakiegoś czasu miałam ochotę sięgnąć po książkę autorstwa K. Folletta. Wybór padł na "Filary ziemi". Przyznam szczerze, że zwiedzanie Anglii było całkiem przyjemne.
Złodziei zwykle karano obcięciem dłoni, ale w tym wypadku władze postanowiły zrobić wyjątek i powiesić złoczyńcę. Poważył się on bowiem ograbić dom Boży, a takiego postępku nie można było puścić płazem. Podczas egzekucji pochodzi jednak do wydarzenia, które na zawsze zapisało się w pamięci zgromadzonych. Młoda kobieta rzuciła klątwę na wydających wyrok. A tego nie obserwuje się przecież codziennie.
Początek był megaciekawy, ale później tempo akcji trochę "siadło". Niektóre części wlokły się wręcz niemiłosiernie, aż miałam ochotę dać sobie spokój. Jednak ciąg dalszy z nawiązką wynagrodził początkową nudę. W pewnym momencie trudno mi się było od książki oderwać.
Bohaterowie na początku też mnie do siebie nie przyciągnęli. Musiało minąć trochę czasu, zanim się do nich przyzwyczaiłam, a niektórych - np. Białogłowego - nawet polubiłam.
Kiedy dokończyłam ostatnią stronę zrobiło mi się przykro, że to już koniec. I to niech będzie najlepsza rekomendacja "Filarów ziemi".
Od jakiegoś czasu miałam ochotę sięgnąć po książkę autorstwa K. Folletta. Wybór padł na "Filary ziemi". Przyznam szczerze, że zwiedzanie Anglii było całkiem przyjemne.
Złodziei zwykle karano obcięciem dłoni, ale w tym wypadku władze postanowiły zrobić wyjątek i powiesić złoczyńcę. Poważył się on bowiem ograbić dom Boży, a takiego postępku nie można było puścić płazem....
Pozytywne opinie czytelników przekonały mnie do przeczytania tej książki. Miała być ona podobno lepsza niż poprzedni tom "Pierwszego prawa", ale ja znaczącej poprawy nie dostrzegłam.
Bayaz i spółka kontynuują podróż na kraniec świata w poszukiwaniu legendarnego Nasienia. West stara się nie zginąć na nieprzyjaznej Północy. Glokta stara się dokonać niemożliwego...
Znów mnie nie porwało, nie wciągnęło ani nie zachwyciło. Ot, kolejna przeczytana książka, której bohaterowie nie zrobili na mnie większego wrażenia. Niby sporo się działo, intryg było trochę, scen walk nie brakowało, bitew też niby nie, a jednak zachwycona nie jestem. Nie do końca odpowiada mi styl pisania pana J. A. Tzw. "pazura" pisarskiego zabrakło.
Książka dobra, ale bez szału. Po lekturze drugiego tomu podtrzymuję zdanie, że raczej bym tej serii nie poleciła. Są lepsze.
Pozytywne opinie czytelników przekonały mnie do przeczytania tej książki. Miała być ona podobno lepsza niż poprzedni tom "Pierwszego prawa", ale ja znaczącej poprawy nie dostrzegłam.
Bayaz i spółka kontynuują podróż na kraniec świata w poszukiwaniu legendarnego Nasienia. West stara się nie zginąć na nieprzyjaznej Północy. Glokta stara się dokonać niemożliwego...
Znów mnie...
Książka, którą udało mi się przeczytać dopiero za drugim podejściem. Początek nie zachwyca - zadufany w sobie młokos chce wziąć udział w turnieju szermierczym, ale nie chce mu się trenować, a inkwizytor jest tak zaślepiony bólem, że nie dostrzega, iż jest tylko marionetką w cudzych rękach. Czyli słabo. Jedyny plus to czarny humor, dzięki któremu można jakoś przebrnąć przez początkowe rozdziały. Później jest już nieco lepiej, ale nadal bez rewelacji. Dzięki "przyjaznemu" stylowi książkę udało mi się przeczytać w miarę szybko. Jak dla mnie książka jest przydługim, chwilami bezsensownie przegadanym, wstępem do dalszych wydarzeń.
Na dziś, nie wiem, czy polecam.
Książka, którą udało mi się przeczytać dopiero za drugim podejściem. Początek nie zachwyca - zadufany w sobie młokos chce wziąć udział w turnieju szermierczym, ale nie chce mu się trenować, a inkwizytor jest tak zaślepiony bólem, że nie dostrzega, iż jest tylko marionetką w cudzych rękach. Czyli słabo. Jedyny plus to czarny humor, dzięki któremu można jakoś przebrnąć przez...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Opowieści o przygodach Sorilli Aidy ciąg dalszy. I to jaki! Poprzednia część była chwilami nieco "przymulona". Tutaj tego brak. Dzieje się dużo i szybko.
Obcy nie dają za wygraną i próbują odzyskać kontrolę nad Haydenem. Ludzie jednak nie zamierzają stać bezczynnie. Wojna przenosi się na światy kontrolowane przez Sojusz.
Akcja przenosi się w czasie o kilka lat od wydarzeń przedstawionych w poprzednim tomie, ale w tej części nie posuwa się znacząco na przód. Walki z obcymi nadal trwają, Lucjanie okopali się w dżungli i nękają kolonistów, a w przestrzeni kosmicznej statki obcych ścierają się z ludzkimi. Na dobrą sprawę mamy tu przedstawioną tylko jedną bitwę w kosmosie, ale za to jaką bitwę. Papa kilo, atomówki i amunicja rodzaju wszelakiego śmiga gęsto ;) Podobnie na powierzchni planety, gdzie Aida daje w kość Lucjanom.
Oj, działo się, działo. Świetna lektura. Zdecydowanie polecam całą serię :)
Opowieści o przygodach Sorilli Aidy ciąg dalszy. I to jaki! Poprzednia część była chwilami nieco "przymulona". Tutaj tego brak. Dzieje się dużo i szybko.
Obcy nie dają za wygraną i próbują odzyskać kontrolę nad Haydenem. Ludzie jednak nie zamierzają stać bezczynnie. Wojna przenosi się na światy kontrolowane przez Sojusz.
Akcja przenosi się w czasie o kilka lat od wydarzeń...
W kolejnym tomie przygód Mii Corvere znów wiele się dzieje - nie brakuje ucieczek, scen walki oraz czarnego humoru, a wszystko to szczodrze oblane posoką.
Mia wykonuje zlecenia dla tajemniczego protektora. Teoretycznie wszystko powinno pójść jak z płatka, jednak sprawy dość mocno się komplikują. Nie pomaga jej również wrogo nastawione Duchowieństwo. W międzyczasie dziewczyna wpada na pomysł, jak zemścić się na ludziach, którzy zniszczyli jej dzieciństwo.
Pierwszy tom ("Nibynoc") pochłonęłam w kilka dni, z "Bożogrobiem" już tak szybko mi nie poszło. Od samego początku w książce sporo się dzieje i na prawdę nie można się nudzić. Retrospekcje przeplatają się z obecnymi wydarzeniami, co niektórym czytelnikom może przeszkadzać, ale dla mnie było ok. Treningi do venatus, opisy zmagań na arenach i wydarzenia, które Mię do nich doprowadziły czytało się całkiem fajnie. Spora w tym zasługa komentarzy Pana Życzliwego, Eklipsy oraz przypisów ;) Ostatni rozdział jest świetny - już chciałaby dostać w ręce kolejny tom.
Nie podobała mi się natomiast mnogość bohaterów. Do starych i mniej lub bardziej lubianych dołączyła spora rzesza "świeżynek". Dobrze, bo opowieść potrzebowała świeżej krwi. Źle, ponieważ owa krew zostawała dość szybko przelewana. Jeszcze nie zdążyłam poznać nowej postaci, a już było po niej (taka uwaga dla potencjalnych czytelników: nie przywiązujcie się do postaci, szybko odchodzą). Minusem jest także (dla mnie) nowy związek Mii. Nie kupuję tego jakoś.
Książka nie jest bez wad, ale mi się podobała. Polecam każdemu :)
W kolejnym tomie przygód Mii Corvere znów wiele się dzieje - nie brakuje ucieczek, scen walki oraz czarnego humoru, a wszystko to szczodrze oblane posoką.
Mia wykonuje zlecenia dla tajemniczego protektora. Teoretycznie wszystko powinno pójść jak z płatka, jednak sprawy dość mocno się komplikują. Nie pomaga jej również wrogo nastawione Duchowieństwo. W międzyczasie...
Książkę kupiłam w lipcu, w pakiecie z kilkoma innymi. Dość długo - za długo - czekała w kolejce do przeczytania, ale kiedy w końcu się za nią zabrałam, wciągnęła mnie bez reszty.
Nastoletnia Mia to sierota. Jej ojca stracono za zdradę stanu, a matka zginęła jakiś czas później w więzieniu. Nic więc dziwnego, że dziewczyna poprzysięga zemstę tym, którzy zniszczyli jej życie i zabrali rodzinę. W wyniku zrządzenia losu trafia pod skrzydła Mercurio - starca, który uczy ją jak zabijać.
W pierwszej chwili pomyślałam sobie, że ta książka niczym mnie nie zaskoczy. Temat "ucznia mordercy" był w końcu wałkowany nie raz i nie dwa. Jednak "Nibynoc" jest jedyna w swoim rodzaju. Bardziej mroczna (pomimo trzech słońc płonących na niebie), krwawa i dosadna. Co do języka - nie brakuje tu przekleństw, ale nie są też one stosowane przesadnie. Ujął mnie też czarny humor i ironia, których w książce jest pod dostatkiem. Szczególnie w przypisach ;)
Bohaterów nie sposób nie polubić, nie przywiązać się. Mia, Tric, Naev, nawet Adonai i jego przerażająca siostra - każdy z nich coś we mnie poruszył. W pewnym momencie obawiałam się, że relacja pomiędzy dwójką postaci zmieni się w kiepski romans dla młodocianego czytelnika, ale na szczęście do tego nie doszło. Moimi ulubionymi postaciami są bez wątpienia stary kronikarz i Pan Życzliwy. Tak, jak potrawa potrzebuje przypraw, tak ta opowieść potrzebowała tej dwójki, żeby mieć "to coś".
"Nibynoc" to jedna z najlepszych książek, jakie ostatnimi czasy wpadły mi w ręce. Świetnie się przy niej bawiłam i bez wahania polecam ją każdemu :) Już zabieram się na kolejną część.
Książkę kupiłam w lipcu, w pakiecie z kilkoma innymi. Dość długo - za długo - czekała w kolejce do przeczytania, ale kiedy w końcu się za nią zabrałam, wciągnęła mnie bez reszty.
Nastoletnia Mia to sierota. Jej ojca stracono za zdradę stanu, a matka zginęła jakiś czas później w więzieniu. Nic więc dziwnego, że dziewczyna poprzysięga zemstę tym, którzy zniszczyli jej życie...
Pisarze reprezentujący różne gatunki, z których wszyscy uważani za najlepszych w swoim fachu. Opowiadania, które łączy postać femme fatal. Nazwisko Martin na okładce. Cóż, nic dziwnego, że po tej antologii spodziewałam się wiele. I jak to często w takich przypadkach bywa, przeliczyłam się.
Odpuściłam sobie opowiadanie B. Sandersona - czytałam je wcześniej w zbiorze "Bezkres magii". Reszta... było różnie. Jim Butcher, Nancy Kress, Diana Rowland, Sherrilyn Kenyon, S. M. Stirling i George R. R. Martin stworzyli naprawdę przyjemne opowiastki. Mam ochotę bliżej zapoznać się z twórczością kilku z nich.
Na plus zdecydowanie Butcher - czytałam wcześniej jedną jego książkę, która jakoś specjalnie mi do gustu nie przypadła. Teraz zastanawiam się nad podejściem nr 2 do tego autora.
Pozostałe opowiadania czytało mi się już gorzej. Niektóre, nawet króciutkie, "męczyłam" przez kilka bądź kilkanaście dni. Po prostu zupełnie nie były w moim guście. Denerwujące było też wstawianie fragmentu większej książki jako osobnego opowiadania. Bez znajomości oryginalnej opowieści trudno mi się było w opowiadaniu połapać.
Co do tytułowych kobiet - też nie jestem nimi specjalnie zachwycona. Pojawiały się we wszystkich opowiadaniach, ale czy były "niebezpieczne" to już sprawa dyskusyjna. Zdradzanie męża czy chodzenie po nocnych klubach specjalnie ryzykowne nie jest :/
Moje wrażenia "poksiążkowe" są mieszane. Zakupu antologii nie żałuję, ale trudno powiedzieć czy poleciłabym tą książkę znajomym.
Pisarze reprezentujący różne gatunki, z których wszyscy uważani za najlepszych w swoim fachu. Opowiadania, które łączy postać femme fatal. Nazwisko Martin na okładce. Cóż, nic dziwnego, że po tej antologii spodziewałam się wiele. I jak to często w takich przypadkach bywa, przeliczyłam się.
Odpuściłam sobie opowiadanie B. Sandersona - czytałam je wcześniej w zbiorze "Bezkres...
Yuppie! W końcu przeczytałam! Gwoli wyjaśnienia, cieszę się nie dlatego, że na reszcie miałam okazję po tą książkę sięgnąć, ale dlatego, że wreszcie mam ją z głowy. Udało się.
Wojna z demonami zbiera coraz bardziej krwawe żniwo. Nigdzie nie jest bezpiecznie. W czasie nowiu nawet najgrubsze mury i najsilniejsze runy nie zapewniają wystarczającej ochrony. Jeśli misja Arlena i Jardira się nie powiedzie, ludzi czeka pewna zagłada.
Dzielenie książek na części nie zawsze jest dobrym pomysłem. Ba, w tym przypadku okazało się pomysłem koszmarnym. Bardzo słaba Księga I nie zachęcała do czytania ciągu dalszego, ale przemogłam się. Księga II również specjalnie porywająca nie jest. Więcej się w niej dzieje, zdecydowanie mniej rozdziałów "przegadanych" przy herbatce, ale jednak czegoś brak. Mnie nie wciągnęła. Ogólnie cała historia wydaje mi się zbyt rozwlekła, takie pisanie na ilość. Niektóre wątki można by wyciąć bez szkody dla opowieści.
Znów nie przekonali mnie również bohaterowie. Wkurzające Leesha i Renna, rozczarowujący Arlen, nawet Jardir jakiś taki dziwny. Nie tego chciałam i nie tego się spodziewałam. Fajnie czytało mi się fragmenty z punktu widzenia (o zgrozo!) Alagai Ka - postaci niezbyt skomplikowanej, ale też najmniej wkurzającej.
Po przeczytaniu całego cyklu jestem nieco rozczarowana - zbyt dużą ilością wątków pobocznych, skupianiem się Autora na mało istotnych postaciach, dużymi przestojami w akcji. Trudno mi się oprzeć wrażeniu, że potencjał, jaki miała seria, został roztrwoniony.
"Otchłań. Księga II" - nie wiem, czy polecam.
Yuppie! W końcu przeczytałam! Gwoli wyjaśnienia, cieszę się nie dlatego, że na reszcie miałam okazję po tą książkę sięgnąć, ale dlatego, że wreszcie mam ją z głowy. Udało się.
Wojna z demonami zbiera coraz bardziej krwawe żniwo. Nigdzie nie jest bezpiecznie. W czasie nowiu nawet najgrubsze mury i najsilniejsze runy nie zapewniają wystarczającej ochrony. Jeśli misja Arlena...
Bardzo dobra kontynuacja poprzedniego tomu "Hayden War". Przyznam jednak, że spodziewałam się po nim nieco więcej niż faktycznie dostałam.
Na Haydenie pojawia się nowy gatunek obcych - tym razem są to świetnie wyszkoleni wojownicy, których zadaniem jest przywrócić panowanie obcych nad światem. Tymczasem Sorilla przygotowuje się do nowej misji wraz ze swoim nowym zespołem.
Początek książki jest, delikatnie mówiąc, niemrawy. Sierżant odpoczywa, dostaje nowe "zabawki" i uczy się, jak ich używać. Strażnicy - Lucjanie przybywający na Hayden - prowadzą rozpoznanie terenu i planują taktykę. Później jednak wydarzenia nabierają tempa, co rekompensuje niezbyt zachwycający start opowieści. Spodziewałam się więcej walk (tych w przestrzeni kosmicznej, jak i na planecie), ale tu przyszło rozczarowanie. Jak na mój gust trochę zbyt mało się w tej dziedzinie działo.
Podobało mi się, że autor zdecydował się na opisywanie zdarzeń z punkt widzenia Lucjan. Tego w poprzedniej części mi brakowało, a teraz to na szczęście dostałam. Wydaje mi się również, że w porównaniu z poprzednią częścią bohaterowie są nieco bardziej zróżnicowani. Nie ma już wykorzystywania jednego wzornika (dajmy na to "żołnierza") do wszystkich bohaterów jednej profesji. W końcu zaczęły pojawiać się między nimi różnice. Plusem są również nowi bohaterowie - Ton, Crowe, Brookes i inni, których nie sposób nie polubić. Ba, moją sympatię wzbudził nawet Kriss, deice Strażników.
Wrażenia "polekturowe" mam jak najbardziej pozytywne. Na pewno przeczytam kolejną część :)
Bardzo dobra kontynuacja poprzedniego tomu "Hayden War". Przyznam jednak, że spodziewałam się po nim nieco więcej niż faktycznie dostałam.
Na Haydenie pojawia się nowy gatunek obcych - tym razem są to świetnie wyszkoleni wojownicy, których zadaniem jest przywrócić panowanie obcych nad światem. Tymczasem Sorilla przygotowuje się do nowej misji wraz ze swoim nowym...
Wracałam ze znajomymi ze studiów. Przy okazji zatrzymałyśmy się na małe zakupy. Zobaczyłam tą książkę i pod wpływem chwili postanowiła ją kupić. Wiecie co? Dobrze zrobiłam.
Jake'owi Fisherowi wydaje sie, że znalazł tą opiewaną w baśniach jedyną prawdziwą miłość - Natalie. Niestety, jego "druga połówka" wydaje się być odmiennego zdania. Po trzech miesiącach związku postanawia wyjść za swojego ex. Po ślubie prosi Jake'a, żeby dał jej święty spokój. Fisher dotrzymuje obietnicy przez sześć lat, do dnia, gdy dowiaduje się, że mąż Natalie przeniósł się na łono Abrahama...
Podczas lektury tej książki nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że jest to jedna z książek o Myronie Bolitarze. Główny bohater, Jake Fisher, przypomina go nie tylko fizycznie (również "kawał z niego chłopa"), ale również zachowaniem (czyli pcha się tam, gdzie nie powinien). Tylko epizodu z koszykówką brak. Jake ma również swojego Windsora, który nazywa się Benedict, jest łamaczem serc niewieścich i Afroamerykaninem (co trudno mi było zaakceptować). Przez te rzucające się w oczy podobieństwa trudno mi było wczuć się w akcję tej książki. Po prostu coś mi nie pasowało i tyle.
Podobał mi się natomiast pomysł - znikanie ludzi, wymyślanie im nowych tożsamości i nowych "żywotów". Szkoda, że chwilami temat był traktowany nieco pobieżnie, bo z chęcią poznałabym więcej szczegółów. Przekonały mnie również zwroty akcji - chwilami banalne, oklepane i przewidujące, ale w sumie ok.
Ogólne wrażenia poksiążkowe mam raczej pozytywne, chociaż przyznaję, że spodziewałam się więcej. Harlan Coben był i zostanie jednym z moich ulubionych autorów.
Wracałam ze znajomymi ze studiów. Przy okazji zatrzymałyśmy się na małe zakupy. Zobaczyłam tą książkę i pod wpływem chwili postanowiła ją kupić. Wiecie co? Dobrze zrobiłam.
Jake'owi Fisherowi wydaje sie, że znalazł tą opiewaną w baśniach jedyną prawdziwą miłość - Natalie. Niestety, jego "druga połówka" wydaje się być odmiennego zdania. Po trzech miesiącach związku...
Książkę znalazłam na stronie z "polecajkami" LC. Z ciekawości postanowiłam po nią sięgnąć i nie żałuję - warto było.
Świat Haydena atakują obcy. Zamieszkujący go koloniści muszą szukać schronienia w dżungli. Na pomoc rusza im oddział żołnierzy. Niestety, na planetę udaje się dotrzeć tylko sierżant Sorilli Aidzie.
Mocną stroną książki jest zdecydowanie wartkie tempo akcji. Zero przestojów, cały czas coś się dzieje. Dzięki temu książka wciąga dosłownie od pierwszych do ostatnich stron. Dosłownie - kiedy już wydaje się, że nastąpi uspokojenie, Autor serwuje coś extra. Nie spodziewałam się, że przeczytam ją tak szybko.
Podobały mi się też sceny walk - te w przestrzeni kosmicznej oraz na powierzchni Świata Haydena.
Słaba strona to bohaterowie - dający się lubić tropiciele, żołnierze oraz Sorilla, ale odniosłam wrażenie, że czegoś tu jednak zabrakło. Chwilami było tak, jakby Autor miał wzorniczek i zgodnie z nim konstruował swoje postacie. Z nielicznymi wyjątkami.
Moje wrażenia "poksiążkowe" są jak najbardziej pozytywne. Ciekawi mnie, jak potoczą się dalsze losy Sierżant, więc po następne części cyklu na pewno sięgnę :)
Książkę znalazłam na stronie z "polecajkami" LC. Z ciekawości postanowiłam po nią sięgnąć i nie żałuję - warto było.
Świat Haydena atakują obcy. Zamieszkujący go koloniści muszą szukać schronienia w dżungli. Na pomoc rusza im oddział żołnierzy. Niestety, na planetę udaje się dotrzeć tylko sierżant Sorilli Aidzie.
Mocną stroną książki jest zdecydowanie wartkie tempo akcji....
Czasami mam tak, że im bardziej na coś czekam lub im bardziej na czymś mi zależy, tym szybciej i mocniej się rozczarowuję. Tak było w przypadku "Pani Jeziora" - najdłuższej, a zarazem najsłabszej książki z cyklu o Wiedźminie.
Wojna Nilfgaardu z państwami północy trwa w najlepsze. Obie strony powoli się wykrwawiają, ale żadna nie chce odłożyć broni. Geralt wraz z kompanią wiodą spokojne życie w bajkowym królestwie. Wydaje się, że ich misja ratunkowa odeszła w zapomnienie. Tymczasem Ciri przenosi się do świata elfów, z którego pozornie nie ma ucieczki.
Do tego, że Autor opisuje wydarzenia z wielu perspektyw zdążyłam się już przyzwyczaić. Do nagłych zmian tychże perspektyw również. Jednak "Pani Jeziora" jest pod tym względem tak zamotana, że trudno powiedzieć, czy należy ją traktować jako opowieść Ciri czy też jako sny czarodziejki. Zabieg pisarski może ciekawy, ale mi do gustu nie przypadła. Nie sprawdziły się też wspomniane zmiany perspektywy - wydarzenia zaczynały się przez to ślamazarnie wlec. Nawet zwykle dynamiczne opisy bitewne straciły swoje tempo. Co prawda nie zabrakło zaskakujących momentów, ale one też były opisane dość niemrawo.
Bohaterowie - jacyś w tej części zrobili się przewidywalni, a przez to nudni. Spodziewałam się cynicznego wiedźmina, zadziornej Yen i upartej Ciri, a tu klops. Sytuację ratowali Regis i niezawodny Jaskier (chociaż u niego początki były trudne).
Plusik: opis egzekucji pod koniec. Wchodzenie skazańca na szafot i jego rozmowa z katem to chyba najlepszy fragment książki :)
Czasami mam tak, że im bardziej na coś czekam lub im bardziej na czymś mi zależy, tym szybciej i mocniej się rozczarowuję. Tak było w przypadku "Pani Jeziora" - najdłuższej, a zarazem najsłabszej książki z cyklu o Wiedźminie.
Wojna Nilfgaardu z państwami północy trwa w najlepsze. Obie strony powoli się wykrwawiają, ale żadna nie chce odłożyć broni. Geralt wraz z kompanią...
Po kilkuletniej przerwie wróciłam do książek Harlana Cobena. To właśnie od jego książki przyciągnęły mnie do czytelnictwa na przełomie gimnazjum/liceum.
Ktoś porywa dwóch sześcioletnich chłopców z domu jednego z nich. Po dziesięciu latach Win Lockwood dostaje e-mail w informacją, gdzie się znajdują. Rusza we wskazane miejsce i widzi jednego z porwanych, ale wtedy sprawy zaczynają się komplikować. Co się działo z dziećmi przez te lata? Czy aby wcześniej coś nie umknęło uwadze śledczych?
Od zawsze książki Cobena pochłaniałam dość szybko i nic się tu nie zmieniło. Niezmiennie podoba mi się też lekki styl, w jakim pisze. W trakcie lektury zdałam sobie sprawę, że brakowało mi charakterystycznego humoru Autora. Zagadka i jej stopniowe rozwiązywanie jak zwykle przykuło moją uwagę do samego końca. Moja przerwa trwała zdecydowanie zbyt długo.
"W domu" to książka, w której pierwsze skrzypce grają Myron i Win - zgrany duet, którego nie sposób nie polubić. Obaj są już jednak na innym etapie życia i nie rzucają się (zwykle) na każdy detal. Z jednej strony jest to fajne - w końcu to 40-kilku-letni faceci. Z drugiej, trochę mi tego brakowało. Na szczęście, Duża Cyndi jest jaka była ;)
Plus należy się Autorowi na rozdziały, których narratorem jest Windsor (w poprzednich tomach tego nie było, a szkoda), a także za zaskakujący epilog. Ostatnich zdań naprawdę, ale to naprawdę się nie spodziewałam.
Po kilkuletniej przerwie wróciłam do książek Harlana Cobena. To właśnie od jego książki przyciągnęły mnie do czytelnictwa na przełomie gimnazjum/liceum.
Ktoś porywa dwóch sześcioletnich chłopców z domu jednego z nich. Po dziesięciu latach Win Lockwood dostaje e-mail w informacją, gdzie się znajdują. Rusza we wskazane miejsce i widzi jednego z porwanych, ale wtedy sprawy...
Simon Scarrow pisze książki, które czyta się bardzo przyjemnie. Dziewiąta przeczytana powieść tego pana tylko mnie w tym przekonaniu utwierdziła. Z każdym kolejnym tomem coraz bardziej przywiązuję się też do jego głównych bohaterów - Macro i Katona.
Tym razem legioniści lądują na spustoszonej przez trzęsienie ziemi Krecie. Miejscowa ludność ucierpiała nie tylko w skutek kataklizmu, ale też buntu niewolników, który szerzy się po wyspie niczym zaraza w zatłoczonym mieście. Nieudolni żołnierze miejscowego garnizonu mają marne szanse, by sobie z nim poradzić.
Po książce spodziewałam się wiele i - jak zwykle - to dostałam. Akcja płynęła dość wartko, nie brakowało też zaskakujących i trzymających w napięciu wydarzeń. Podobało mi się też wprowadzenie wielu nowych, mniej bądź bardziej pozytywnych, bohaterów. Mam nadzieję, że zostaną w książkach na dłużej (szczególnie zadziorny Attykus). Moją niezmienną sympatię budzi centurion Macro - taki typowy, szczery do bólu, prosty żołnierz, który nie komplikuje sobie niepotrzebnie żywota.
Warto też wspomnieć o tym, że Autor w końcu zdecydował się pokazać wydarzenia z perspektywy "czarnego charakteru", czyli tytułowego gladiatora. Wcześniej tego nie było - ot, ci "źli" po prostu robili sporo zamieszania, ale Autor nigdy ich postaci nie przybliżał. A szkoda, bo w tej książce taki zabieg sprawdził się znakomicie.
Minus był jeden - niepotrzebny wątek romantyczny. Wyrzuciłabym go bez żalu.
"Gladiatora" oceniam bardzo pozytywnie. Warto było przeczytać :)
Simon Scarrow pisze książki, które czyta się bardzo przyjemnie. Dziewiąta przeczytana powieść tego pana tylko mnie w tym przekonaniu utwierdziła. Z każdym kolejnym tomem coraz bardziej przywiązuję się też do jego głównych bohaterów - Macro i Katona.
Tym razem legioniści lądują na spustoszonej przez trzęsienie ziemi Krecie. Miejscowa ludność ucierpiała nie tylko w skutek...
"Cykl Demoniczny" Petera V. Bretta jest jednym z moich ulubionych. Jak dotąd przygody bohaterów śledziłam z zapartym tchem. Na "Otchłań" czekałam dość długo, ale w końcu dostała się w moje łapki.
Fabułę można streścić bardzo krótko: zbliża się Sharak Ka, wielka wojna ludzi z otchłańcami. Może więc usiądziemy i o tym porozmawiamy? Herbatki?
Rozmowy - oto największy minus tej książki. Jest ona po prostu "przegadana". Bohaterowie robią niewiele więcej ponad rozmowy. Arlen przestrzega Leeshę (jeszcze bardziej nieznośną niż w poprzedniej części) przed nadchodzącą wojną. Ahman rozmawia z Ineverą o szansach na zwycięstwo. Ragen i Elissa też rozmawiają, a dokładniej są przesłuchiwani. Nawet Renna wzięła się za pogaduszki. Wspomnianego Sharak Ka brak. Brakuje też wydarzeń, które znacząco posunęłyby do przodu akcję. Poza urodzeniem dziecka przez Leeshę takich fragmentów jest jak na lekarstwo.
Po kolejną część "Otchłani" raczej sięgnę. Nie lubię zostawiać niedoczytanych serii, a tu zostało mi niewiele.
"Cykl Demoniczny" Petera V. Bretta jest jednym z moich ulubionych. Jak dotąd przygody bohaterów śledziłam z zapartym tchem. Na "Otchłań" czekałam dość długo, ale w końcu dostała się w moje łapki.
Fabułę można streścić bardzo krótko: zbliża się Sharak Ka, wielka wojna ludzi z otchłańcami. Może więc usiądziemy i o tym porozmawiamy? Herbatki?
Rozmowy - oto największy minus...
Od tej książki powinna zacząć się moja przygoda ze światem magów prochowych. Dlaczego? Już tłumaczę: większość opowiadań (oprócz ostatniego) rozgrywa się przed I tomem trylogii. Fajnie było dowiedzieć się jak Tamas poznał Erikę, poznać początki działalności Ricarda czy losy Taniela w Fatraście. Wszystkie opowiadania czytało się super, na brak wydarzeń nie można narzekać. Podobał mi się też skrócony opis dojrzewania niektórych bohaterów, ale... No właśnie, jest "ale". Trudno z zapartym tchem śledzić losy np. dziewczynki, której grozi śmierć w paszczach psów, jeśli wiadomo, że owa dziewczynka będzie się miała później całkiem dobrze.
Poza tym jednym szczegółem, książka super :) Zdecydowanie polecam.
Drodzy Czytelnicy rozważający zabranie się za lekturę książek o magach prochowych - zacznijcie od tej!
Od tej książki powinna zacząć się moja przygoda ze światem magów prochowych. Dlaczego? Już tłumaczę: większość opowiadań (oprócz ostatniego) rozgrywa się przed I tomem trylogii. Fajnie było dowiedzieć się jak Tamas poznał Erikę, poznać początki działalności Ricarda czy losy Taniela w Fatraście. Wszystkie opowiadania czytało się super, na brak wydarzeń nie można narzekać....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Fantastyczne zakończenie cyklu o Magach Prochowych.
Marszałek polny Tamas wraca do Adro w towarzystwie sprzymierzonej armii. Nie ma jednak pojęcia, że czeka go walka nie tylko z Kezem. Nowy wróg pojawia się w samym sercu kraju.
"Jesienną republikę" czytało się bardzo przyjemnie - tradycyjnie już nie brakowało w niej krwawych walk, porywających opisów bitew oraz magicznych starć. Całość zakrapiana była odpowiednią dawką humoru oraz zaskakującymi wydarzeniami i zwrotami akcji.
Dlaczego nie dałam 10 skoro książka tak mnie wciągnęła? Już tłumaczę - dostałam "powtórkę z rozrywki", kto czytał poprzednią część pamięta zapewne Alvation. Tutaj mamy sytuację bliźniaczą. Fajnie opisaną, ale jednak zabrakło pomysłu. Spodziewałam się też czegoś więcej po śmierci jednego z głównych bohaterów. Sama scena śmierci mnie ruszyła, ale ciąg dalszy już nie bardzo.
Mimo wszystko książka bardzo ciekawa. Zdecydowanie polecam całą serię!
Fantastyczne zakończenie cyklu o Magach Prochowych.
Marszałek polny Tamas wraca do Adro w towarzystwie sprzymierzonej armii. Nie ma jednak pojęcia, że czeka go walka nie tylko z Kezem. Nowy wróg pojawia się w samym sercu kraju.
"Jesienną republikę" czytało się bardzo przyjemnie - tradycyjnie już nie brakowało w niej krwawych walk, porywających opisów bitew oraz magicznych...
Konieczna jest pochwała Bladości.
Blady Król powrócił. Jego armia nieubłaganie niszczy siły Maszyn, Obcych i ludzi. Jedynym ratunkiem jest ucieczka, ale czy gdziekolwiek w Wypalonej Galaktyce znajdzie się bezpieczne miejsce?
Wiecie co? Nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Że nie będzie kolejnej książki czy choćby następnego rozdziału o Grunwaldzie i spółce. "Głębia" okazała się silnie uzależniająca, chociaż początki do najłatwiejszych nie należały. Ostatnim tomem serii jestem zachwycona. Nie zabrakło opisów kosmicznych walk, czarnego humoru oraz zaskakujących wydarzeń i zwrotów akcji. Największe wrażenie zrobiła na mnie chyba scena śmierci jednego z bohaterów (którego nawet niespecjalnie lubiłam w poprzednich tomach) - zrobiło mi się go naprawdę niepotrzebnie żal. Poza tym, w "Bezkresie" naprawdę nie brak opisów, które wbijają w fotel. Reakcje w stylu "ale że jak?" czy (podłapane z książki) "ja plaguję" murowane :)
Zdecydowanie polecam!
Konieczna jest pochwała Bladości.
Blady Król powrócił. Jego armia nieubłaganie niszczy siły Maszyn, Obcych i ludzi. Jedynym ratunkiem jest ucieczka, ale czy gdziekolwiek w Wypalonej Galaktyce znajdzie się bezpieczne miejsce?
Wiecie co? Nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Że nie będzie kolejnej książki czy choćby następnego rozdziału o Grunwaldzie i spółce. "Głębia"...
Zacznę tak: gdyby to była pierwsza książka B. Staveley'a, którą przeczytałam, to kolejnych by raczej nie było. Ucieszyłam się mogąc wrócić do świata znanego (i lubianego) z "Kronik Nieciosanego Tronu", ale im dalej w las, tym moja radość przygasała.
Główną bohaterką, a zarazem narratorką, opowieści jest Pyrre - adeptka kultu Scheala, która chce zostać kapłanką. Jednak, aby osiągnąć swój cel musi przejść Próbę.
Pomysł ciekawy, wykonanie już mniej. Pyrre była jedną z moich ulubionych postaci w "Kronikach...", a tutaj przez większą część czasu jest po prostu denerwująca, za bardzo skupiona na jednej (z siedmiu) części swojego zadania. A częścią tą jest Ruc - bardzo przewidywalny kapitan straży miejskiej.
Plusem historii jest zdecydowanie postać Kossala, starszego kapłana, który miał nadzorować przebieg próby Pyrre. Komentarze Kossala czytało się z przyjemnością.
Krótko mówiąc, jeśli ktoś chciałby sięgnąć po książki Briana Staveley'a to nie powinien zaczynać od tej.
Zacznę tak: gdyby to była pierwsza książka B. Staveley'a, którą przeczytałam, to kolejnych by raczej nie było. Ucieszyłam się mogąc wrócić do świata znanego (i lubianego) z "Kronik Nieciosanego Tronu", ale im dalej w las, tym moja radość przygasała.
Główną bohaterką, a zarazem narratorką, opowieści jest Pyrre - adeptka kultu Scheala, która chce zostać kapłanką. Jednak, aby...
Siłą rozpędu, po przeczytaniu "Nibynocy" i "Bożogrobia" zabrałam się za kolejną książkę J. Kristoffa. Styl pisania autora przypadł mi do gustu i chciałam poczytać coś jeszcze. Wrażenia mam jednak mieszane.
Główną bohaterką książki jest nastoletnia Yukiko. Dziewczyna posiada pewien dar - potrafi komunikować się ze zwierzętami (słyszy ich myśli). Niestety, gdyby ktokolwiek dowiedział się o jej umiejętności, dziewczyna spłonęłaby. Jej ojcem jest Masaru - łowca zatrudniony przez szoguna. Pewnego dnia jego zespół dostaje nietypowe zadanie, którego na pozór nie będą w stanie wykonać.
Podobał mi się pomysł - połączenie fantasy z innymi gatunkami zawsze mnie przekonywało. Tak też było tym razem. Książka jest naprawdę fajnie napisana, pomysł na opowieść też jest ok. Problem polega na tym, że już na samym początku autor zasypuje Czytelnika terminami rodem z japonistyki. Dla laika - takiego jak ja - czytanie początkowych rozdziałów to koszmar. Przeskakiwanie do słowniczka kilka razy podczas czytania jednej(!) strony zbyt przyjemne nie było. Jednak w końcu machnęłam na to ręką. Dokształcę się później, słowo.
Polubiłam kilka postaci - takich "z pazurkiem", nieco wrednawych. Te się pisarzowi udało. Co mu niestety nie do końca wyszło, to główna postać. Yukiko, delikatnie mówiąc, nie jest zbyt domyślna. Jej naiwność czasami jest okropnie denerwująca (przykład: na lotostatku, wśród umorusanych i opalonych marynarzy spotyka chłopaka, który jest blady i, o dziwo, czysty; zrozumienie, dlaczego tak wygląda zajęło jej okropnie dużo czasu).
Warto było poczytać "Tancerzy burzy". Książka jest naprawdę ok, jeśli już się do niej przywyknie. Nie żałuję, że po nią sięgnęłam.
Siłą rozpędu, po przeczytaniu "Nibynocy" i "Bożogrobia" zabrałam się za kolejną książkę J. Kristoffa. Styl pisania autora przypadł mi do gustu i chciałam poczytać coś jeszcze. Wrażenia mam jednak mieszane.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toGłówną bohaterką książki jest nastoletnia Yukiko. Dziewczyna posiada pewien dar - potrafi komunikować się ze zwierzętami (słyszy ich myśli). Niestety, gdyby ktokolwiek...