-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2024-04-30
2024-03-26
Ta część jest moim faworytem! Jeżeli macie w sobie choć odrobinę tej specyficznej, dziecięcej iskry, to wiecie doskonale, że:
"W każdym wieku przyjemnie jest
pozwolić poprowadzić się fantazji" (to sam Proust).
Zawsze w takich historiach rozbraja mnie chęć niesienia pomocy przyjacielowi, nikt nie waha się wyruszyć w niebezpieczną podróż dla bliskiej osoby (albo ducha ;). Problemy wydawałoby się nie do rozwiązania, zostają po prostu rozwiązane. A co najważniejsze – w tej części zwycięża... czytanie :D
Wszystkie szczegóły, począwszy od balonu, w którym nie mogło zabraknąć roślinek, przez Mariettę w zwariowany sposób przeglądającą Księgę Gości, aż po ubranka więzienne naszych bohaterów – są po prostu rozkoszne! I to jest najlepsze określenie na te komiksy – rozkoszne!
Ta część jest moim faworytem! Jeżeli macie w sobie choć odrobinę tej specyficznej, dziecięcej iskry, to wiecie doskonale, że:
"W każdym wieku przyjemnie jest
pozwolić poprowadzić się fantazji" (to sam Proust).
Zawsze w takich historiach rozbraja mnie chęć niesienia pomocy przyjacielowi, nikt nie waha się wyruszyć w niebezpieczną podróż dla bliskiej osoby (albo ducha ;)....
2024-03-26
Jesień, moja ulubiona pora roku, a w Hotelu Dziwnym oczywiście dzieją się dziwne rzeczy. Trzecia powieść o jego uroczych mieszkańcach, była jak zwykle przefantastyczna, ale daje troszkę niższą ocenę za mniej elementów książkowych – Pan Leclair tym razem nie popisał się zbytnio, choć Kaki ukrywający się w książkach po prostu rozbraja ;)) Dodatkowo golutkie grzyby są przerozkoszne.
Jesień, moja ulubiona pora roku, a w Hotelu Dziwnym oczywiście dzieją się dziwne rzeczy. Trzecia powieść o jego uroczych mieszkańcach, była jak zwykle przefantastyczna, ale daje troszkę niższą ocenę za mniej elementów książkowych – Pan Leclair tym razem nie popisał się zbytnio, choć Kaki ukrywający się w książkach po prostu rozbraja ;)) Dodatkowo golutkie grzyby są...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-03
Drugi tom Hotelu Dziwnego jest równie uroczy jak pierwszy. Świat stworzony przez francuskie małżeństwo jest odzwierciedleniem marzeń nostalgicznego dorosłego o pięknym, dobrym, kolorowym miejscu – i trochę dziwnym – czyli idealnie. Rabusie okazują się fajnymi dziwakami, wielki Skrzekowyjec nie jest wcale taki straszny, a czytanie i muzyka łagodzą obyczaje – scena, gdy Pan Leclair czyta do snu rabusiom, jest kwintesencją czytelniczego raju.
Proste prawdy przekazane w prosty sposób, ale warto docenić mądrą prostotę. Bo jak nie... to będzie szłit ;).
Drugi tom Hotelu Dziwnego jest równie uroczy jak pierwszy. Świat stworzony przez francuskie małżeństwo jest odzwierciedleniem marzeń nostalgicznego dorosłego o pięknym, dobrym, kolorowym miejscu – i trochę dziwnym – czyli idealnie. Rabusie okazują się fajnymi dziwakami, wielki Skrzekowyjec nie jest wcale taki straszny, a czytanie i muzyka łagodzą obyczaje – scena, gdy Pan...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-24
Trafił mi się kolejny uroczy świat bajkowy, tym razem świat stworków, z których każdy mnie totalnie rozbraja. Mam dwóch ulubieńców – Pan Snarf, czyli dobry duch hotelu i Pan Leclair, pałający nieujarzmioną miłością do książek.
Pan Zima i Pan Wiosna obleśnie uroczy... bosz te usta! Jest jeszcze Celestyn – przywodzący na myśl Włóczykija, rezolutna Marietta i Kaki – niepocieszony, gdy nie mógł założyć kapci (brak nóg), ale już na nartach śmiga jak szalony 🤣
To pierwszy tom, więc dopiero się rozkręcamy. Mnóstwo tu fajnych szczegółów, mnóstwo koloru. Podarujcie ten komiks dzieciom, w których chcecie rozbudzić pasję czytania – jeżeli to nie zadziała, to chyba nic nie zadziała... :)
Trafił mi się kolejny uroczy świat bajkowy, tym razem świat stworków, z których każdy mnie totalnie rozbraja. Mam dwóch ulubieńców – Pan Snarf, czyli dobry duch hotelu i Pan Leclair, pałający nieujarzmioną miłością do książek.
Pan Zima i Pan Wiosna obleśnie uroczy... bosz te usta! Jest jeszcze Celestyn – przywodzący na myśl Włóczykija, rezolutna Marietta i Kaki –...
2024-01-30
Idealnie – połączenie starych map z genialnym stylem autorów serii Mroczne miasta... Ten komiks to małe dzieło sztuki.
Przy okazji "Niewidzialnej granicy", nasunęła mi się myśl, że z każdą kolejną częścią, zbliżamy się do jakiejś wielkiej tajemnicy. Ten cel, czyli jakieś wielkie odkrycie/jakieś spełnienie, nie zawsze musi być osiągnięty. Bardzo często okazuje się, że ważniejsza jest droga, tu – odkrywanie kolejnych niesamowitych miast/znaczeń, które okazują się mniej lub bardziej przyjazne, ale zawsze są piękne.
Jak zawsze, również w tej części dostajemy całą masę symboli, odniesień. Przepiękne wielkie kadry, otwierające każdy rozdział zaskakują bogactwem interpretacji, jak np. ucieczka z miasta, wyobrażonego czaszką (śmierć tego miejsca? moralny rozkład?).
Mapa pełni tu rolę wielkiego kreatora – stworzenia imperium Sodrowni-Woldaszji, jeżeli wytyczymy granice to nie po to, żeby odzwierciedlały rzeczywistość, ale by ją kreowały, i tu liczy się jak największa skala;)
Mapa wykorzystywana jest politycznie, mapa wykorzystywana jest sensualnie – ale wbrew oczekiwaniom, nie doprowadza do spełnienia.
Idealnie – połączenie starych map z genialnym stylem autorów serii Mroczne miasta... Ten komiks to małe dzieło sztuki.
Przy okazji "Niewidzialnej granicy", nasunęła mi się myśl, że z każdą kolejną częścią, zbliżamy się do jakiejś wielkiej tajemnicy. Ten cel, czyli jakieś wielkie odkrycie/jakieś spełnienie, nie zawsze musi być osiągnięty. Bardzo często okazuje się, że...
2024-01-27
Moim zdaniem tych dwóch autorów stworzyło komiksowe megadzieło. Pokazali fragment z życia Conrada, połączyli zapiski z jego dzienników i fragmenty dzieł, aby oddać jego własną – Conrada – podróż do jądra ciemności. Zachwycające, tak pochylić się nad czyimś życiem i dorobkiem, nie przesadzić z ogromem, czyli zrobić dobrą selekcję materiału, tak aby czytało się i oglądało z fascynacją — a ta jest z mojej strony ogromna. Jest to świetnie narysowane. Przesycony czernią styl przybliża nas do miejsca, gdzie "najczystsze barbarzyństwo może wyrażać się otwarcie... niczym rzecz, która ma prawo istnieć... w świetle dnia". Rysunki wywołują bardzo duży niepokój, wrażenie zła. Postacie momentami narysowane są wręcz groteskowo, jak np. postać wujenki, co moim zdaniem mocno nawiązuje do wyobrażenia ludzi, że wyprawy do Afryki były krzewieniem cywilizacji, niesieniem kagańca oświaty. Sam Korzeniowski uległ złudzeniom, miał się za mądrzejszego, sądził, że jest ponad tą tłuszczą... "zacząłem się okłamywać (...), aby za wszelką cenę otrzymać dowództwo na żałosnym rzecznym parowczyku".
Bardzo mnie to poruszyło.
Skłoniło też do odkrywania kolejnych fascynacji związanych z "Jądrem ciemności".
Moim zdaniem tych dwóch autorów stworzyło komiksowe megadzieło. Pokazali fragment z życia Conrada, połączyli zapiski z jego dzienników i fragmenty dzieł, aby oddać jego własną – Conrada – podróż do jądra ciemności. Zachwycające, tak pochylić się nad czyimś życiem i dorobkiem, nie przesadzić z ogromem, czyli zrobić dobrą selekcję materiału, tak aby czytało się i oglądało z...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-18
Renart.... Z rysunku Sfara spoziera na nas paskudna mordka, oblicze chytrości. "Może dlatego tak bardzo go lubię, że każdy chce mu przywalić" –pisze sam autor :))) I ja się pod tym podpisuję. Renart swoim zachowaniem wcale nie zjednuje sobie nikogo, wręcz przeciwnie... każdy ma mu ochotę przywalić, nawet jego najlepszy przyjaciel Wilk, któremu Renart prawie zjadł syna ;)
Sfar stawia przed Renartem ciekawe zadanie – wyrolować Śmierć (teściową Marii z Francji tak na marginesie – pierwszej średniowiecznej powieściopisarki).
Do tego zadania Sfar potrzebował... mistrza forteli:
"Nie chciałem grzecznego liska, który nikogo nie zabija, a okrada jedynie złych (...). Potrzebowałem lisa z wielkim mieczem, który pożre was bez wahania, gdy tylko zgłodnieje, i jest w stanie śmiać się, kiedy wy płaczecie".
I TAKI właśnie Lis potrafi pokonać nawet Śmierć! ;))
A Sfara znałam dotąd jedynie z "Kota rabina", którego uwielbiam. A – jak pisze sam autor – Kota rabina nie byłoby gdyby nie Renart, dlatego też Renartowi należą się tysięczne wyrazy uznania :)
Renart.... Z rysunku Sfara spoziera na nas paskudna mordka, oblicze chytrości. "Może dlatego tak bardzo go lubię, że każdy chce mu przywalić" –pisze sam autor :))) I ja się pod tym podpisuję. Renart swoim zachowaniem wcale nie zjednuje sobie nikogo, wręcz przeciwnie... każdy ma mu ochotę przywalić, nawet jego najlepszy przyjaciel Wilk, któremu Renart prawie zjadł syna ;)...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-15
Każdy kolejny tom Mrocznych Miast przynosi niespodziankę, czasami lekko rozczarowującą, jak "Brüsel", a czasami olśniewającą :) "Pochyłe dziecko" jest nieporównywalnie lepsze, pełniejsze, zapewniające przeżycia i emocje. Jest osią dla innych albumów, jak pięknie ktoś określił. Zaczątek tej historii dostaliśmy już w "Drodze do Armilii" – genialny zabieg, poznaliśmy wtedy legendę o pochyłej Mary, legendę krążącą po uniwersum Mrocznych Miast, a teraz poznajemy historię, która stała się jej inspiracją. Dopiero teraz wszystko zaczyna nabierać sensu. I okazuje się, że autorzy tworzą uniwersum z prawdziwego zdarzenia, a odkrywanie jego tajemnic staje się wyśmienitą zabawą. Do tego dochodzi zabawa stylami, wprowadzenie fotografii jako sposobu przedstawienia "prawdziwego świata", co daje niesamowity efekt, szczególnie gdy świat realny wchodzi w interakcję ze światem Mrocznych Miast. Wprowadzenie prawdziwych postaci, jak malarza Augustina Desombresa, co z kolei prowadzi nas do niesamowitego miejsca w internecie – Alta Plana, czyli "niemożliwej i nieskończonej encyklopedii świata stworzonej przez Schuitena i Peetersa". Zaiste świat MM to niebywała sprawa, do odkrywania i zachwycania się! Aż przebieram nogami z niecierpliwości, co przyniosą kolejne tomy, co jeszcze odkryjemy :)
Każdy kolejny tom Mrocznych Miast przynosi niespodziankę, czasami lekko rozczarowującą, jak "Brüsel", a czasami olśniewającą :) "Pochyłe dziecko" jest nieporównywalnie lepsze, pełniejsze, zapewniające przeżycia i emocje. Jest osią dla innych albumów, jak pięknie ktoś określił. Zaczątek tej historii dostaliśmy już w "Drodze do Armilii" – genialny zabieg, poznaliśmy wtedy...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-14
Baaaardzo podoba mi się styl Milo Manary, przepiękny album! Mam wrażenie jakbym zanurzyła się w jakimś magicznym, eterycznym świecie, pełnym pięknych kolorów i zjawisk – szczególnie podoba mi się jak Manara rysuje przestrzenie – morze, niebo, dżunglę czy żywioł nocnego miasta. Coś pięknego.
Jeżeli chodzi o fabułę, to ja się uśmiałam, bo jest mega absurdalnie, fabuła wymyślona tylko po to, aby uzasadnić erotykę, mamy więc wyuzdanie, próby gwałtu, ale też uduchowioną miłość co według mnie prawie zawsze ociera się o śmieszność... Jednak pomimo tego, cały komiks to bardzo przyjemna opowieść, nie ma co oczekiwać natchnionej wersji traktatu indyjskiego. To po prostu trochę prześmiewcza interpretacja Manary.
Baaaardzo podoba mi się styl Milo Manary, przepiękny album! Mam wrażenie jakbym zanurzyła się w jakimś magicznym, eterycznym świecie, pełnym pięknych kolorów i zjawisk – szczególnie podoba mi się jak Manara rysuje przestrzenie – morze, niebo, dżunglę czy żywioł nocnego miasta. Coś pięknego.
Jeżeli chodzi o fabułę, to ja się uśmiałam, bo jest mega absurdalnie, fabuła...
2022-02-20
Pochłonęły mnie totalnie światy stworzone przez Andreasa. Choć Rork będzie na pierwszym miejscu, to postać Koziorożca również niesłychanie mnie fascynuje. To trochę inny klimat, jednak również pełen ukrytych znaczeń i nie do końca oczywistych rozwiązań. I są najważniejsze elementy: kot, miłość do książek w postaci Astora, a przede wszystkim fascynujący styl Andreasa, piękne ilustracje, którymi zachwycam się bez ustanku. Nie bez znaczenia jest fakt, że historia Kozia łączy się z Rorkiem, mam więc nadzieję na poznanie kolejnych fragmentów, choć odrobinę przybliżających mnie do białowłosego czarodzieja.
Pochłonęły mnie totalnie światy stworzone przez Andreasa. Choć Rork będzie na pierwszym miejscu, to postać Koziorożca również niesłychanie mnie fascynuje. To trochę inny klimat, jednak również pełen ukrytych znaczeń i nie do końca oczywistych rozwiązań. I są najważniejsze elementy: kot, miłość do książek w postaci Astora, a przede wszystkim fascynujący styl Andreasa, piękne...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-09-28
Świetna opowiastka erotyczna, o bardzo prostej i lekkiej fabule, momentami przeokrutnie obleśna, ale ogólnie fajnie się to czytało i oglądało.
Sprytny pomysł z przeróbką Pinokia :D
Co do rysunków to jedynie na okładkę założyłabym Pinokii jakiś peniuar, bo strasznie biją po oczach te cycki.
Świetna opowiastka erotyczna, o bardzo prostej i lekkiej fabule, momentami przeokrutnie obleśna, ale ogólnie fajnie się to czytało i oglądało.
Sprytny pomysł z przeróbką Pinokia :D
Co do rysunków to jedynie na okładkę założyłabym Pinokii jakiś peniuar, bo strasznie biją po oczach te cycki.
2023-09-12
Oj… nie pykło z tą częścią Mrocznych Miast… Zero tajemnicy, zero symboliki. Już na początku dostajemy pełny wykaz odniesień, wyjaśnienia tzw. “brukselizacji”, nawiązania do fasadyzmu… Brüsel to po prostu Bruksela, nieszczęśliwe miasto, dla którego urbanistyki “najważniejsze nie było chronienie miasta, ale jego symulowanie”. I choć jeden z autorów próbuje nas przekonać we wstępie, że pomimo oszpecenia i zmasakrowania to miasto jednak ma – niezauważalny dla przypadkowego turysty – urok, to jak dla mnie trochę gryzie się z tą teorią samo zakończenie… Bo skoro “nie powinniśmy się wzbraniać kochać tego miasta”, to dlaczego nas główni bohaterowie na końcu….. uwaga spoiler – uciekają z niego! ;)
A sam komiks – tylko jeden piękny kadr, fabuła trochę męcząca. Przyjemne sceny erotyczne. Lekki urok ze względu na zamysł całych "Mrocznych Miast".
Oj… nie pykło z tą częścią Mrocznych Miast… Zero tajemnicy, zero symboliki. Już na początku dostajemy pełny wykaz odniesień, wyjaśnienia tzw. “brukselizacji”, nawiązania do fasadyzmu… Brüsel to po prostu Bruksela, nieszczęśliwe miasto, dla którego urbanistyki “najważniejsze nie było chronienie miasta, ale jego symulowanie”. I choć jeden z autorów próbuje nas przekonać we...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-22
No po prostu nie mam słów, żeby wyrazić swój zachwyt. Ta książka jest przepiękna. Otwieram ją po raz kolejny i kolejny i nie mogę się napatrzeć. Zachwycają rysunki idealnie w japońskim stylu. Zachwycają proste prawdy, podane tak, że aż zatyka z wrażenia.
“Widzę poezję w małych rzeczach, których oczy często nie dostrzegają”.
W genialny sposób autorzy wpletli w tę historię japońskich bogów, w genialny sposób wykorzystali niezwykłą symbolikę związaną z instrumentem shamisen… i w genialny sposób ujęli nawet japońskich twórców – kojarzycie na pewno drzeworyt “Wielka fala w Kanagawie” – w tej historii znalazła się również postać Hokusaia, autora najsłynniejszej fali.
Zachwycają mnie rozmowy Haru z poszczególnymi bogami. A bogowie są różni. Bywają okrutni, jak śnieżna bogini Yuki-onna, czasami pomagają w odnalezieniu drogi jak Benzaiten, a czasami bywają samotni jak bóstwo księżyca Tsukuyomi… I są te nieuchronne, jak śmierć Shinigami:
“Jesteś zadowolona z przebytej drogi?
Hi hi! Podczas przebytej drogi odkryłam, że nie ma pytania bardziej przerażającego niż to, które właśnie mi zadałeś…”
No po prostu nie mam słów, żeby wyrazić swój zachwyt. Ta książka jest przepiękna. Otwieram ją po raz kolejny i kolejny i nie mogę się napatrzeć. Zachwycają rysunki idealnie w japońskim stylu. Zachwycają proste prawdy, podane tak, że aż zatyka z wrażenia.
“Widzę poezję w małych rzeczach, których oczy często nie dostrzegają”.
W genialny sposób autorzy wpletli w tę...
Trochę smutno, bo piąta część przygód cudownych mieszkańców Hotelu Dziwnego przyniosła spore rozczarowanie. A taki piękny tytuł – Wyspa Lawapali, wydawałoby się, że otworzy drzwi do kolejnej rozkosznej przygody. Narobił mi nadziei na ucztę, w dodatku po doskonałym poprzednim tomie "Duchy w chmurach" moje oczekiwania wznosiły się mocno ponad chmury. A tu totalny klops – fabuła taka sobie, morał taki sobie, i ani jednej zachwycającej ilustracji (chodzi oczywiście o coś ponad, o coś wyjątkowego – ogólnie cała seria jest narysowana świetnie i również tej części nie można odmówić pięknych ilustracji, ale brakło tej takiej choćby jednej wyjątkowej, która zapada w serce, brakło... smaczków! Jak np. z poprzednich tomów Pan Leclair czytający rabusiom, Marietta przeglądająca księgę gości w poszukiwaniu Pana Snarfa... czy wiele wiele innych. W tym tomie kompletnie nic...).
Mam nadzieję, że to był taki mały chwilowy dołek, a autorzy wzniosą się jednak wyżej przy kolejnych tomach...
Trochę smutno, bo piąta część przygód cudownych mieszkańców Hotelu Dziwnego przyniosła spore rozczarowanie. A taki piękny tytuł – Wyspa Lawapali, wydawałoby się, że otworzy drzwi do kolejnej rozkosznej przygody. Narobił mi nadziei na ucztę, w dodatku po doskonałym poprzednim tomie "Duchy w chmurach" moje oczekiwania wznosiły się mocno ponad chmury. A tu totalny klops –...
więcej Pokaż mimo to