Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Stefan Grabiński: Wokół twórczości. Eseje - wywiady - recenzje Rajmund Bergel, Maksymilian Bienenstock, Józef Birkenmajer, Tadeusz Boy-Żeleński, Emil Breiter, Janina Brzostowska, Kazimierz Czachowski, Stanisław Czosnowski, Zdzisław Dębicki, Henryk Drzewiecki, Wilhelm Feldman, Stefan Grabiński, Michalina Grekowicz, Krzysztof Grudnik, Wilam Horzyca, Emil Igel, Zbigniew Irzyk, Karol Irzykowski, Józef Jedlicz, Zygmunt Kisielewski, Stefan Kołaczkowski, Edward Kozikowski, Kazimierz Krobicki, Stefan Krzywoszewski, Jan Lechoń, Stanisław Maykowski, Jan Nepomucen Miller, Tadeusz Michał Nittman, Jan Parandowski, Stanisław Pieńkowski, Leon Piwiński, Jerzy Eugeniusz Płomieński, Władysław Pniewski, Władysław Rabski, Zygmunt Sarnecki, Tadeusz Sinko, Tymon Terlecki, Kazimierz Wierzyński, Jan Zahradnik, Henryk Zbierzchowski, Zdzisław Żygulski
Ocena 8,0
Stefan Grabińs... Rajmund Bergel, Mak...

Na półkach: ,

Kiedy w 1980 roku ukazały się "Dzieła wybrane" Grabińskiego w trzech tomach jakiś recenzent (bodajże w "Polityce") autora "Demona ruchu" nazwał grafomanem. Grafomanem tragicznym. Ja wtedy byłem po lekturze tekstu Lema z "Opowieści niesamowitych" wydanych w ramach serii Stanisław Lem Poleca i fascynowałem się twórczością lwowskiego fantasty. Jedną z pierwszych rzeczy jaką uczyniłem będąc studentem Uniwersytetu Gdańskiego było studiowanie w czytelni opracowania Artura Hutnikiewicza. Do dzisiaj trzymam prawie stukartkowy zeszyt z notatkami z tego dzieła. I mam wielką satysfakcję, że Grabiński zza grobu (w jego przypadku to idealne określenie) zwyciężył wszystkich złośliwych malkontentów. Jego dzieła tłumaczone są na języki obce, jest filmowany (tutaj wprawdzie jest jeszcze wiele do zrobienia), ma kompetentnych krytyków i literaturoznawców, aktywny jest zakon jego wiernych wyznawców a książki Wydawnictwa IX pod redakcją Krzysztofa Grudnika to fantastyczne Objawienie. Każdy miłośnik polskiej fantastyki powinien je znać. I mieć je w swojej biblioteczce. Fantastycznie, że Grabiński ma swoje coraz większe Universum, zasłużył na to od dawna.

Kiedy w 1980 roku ukazały się "Dzieła wybrane" Grabińskiego w trzech tomach jakiś recenzent (bodajże w "Polityce") autora "Demona ruchu" nazwał grafomanem. Grafomanem tragicznym. Ja wtedy byłem po lekturze tekstu Lema z "Opowieści niesamowitych" wydanych w ramach serii Stanisław Lem Poleca i fascynowałem się twórczością lwowskiego fantasty. Jedną z pierwszych rzeczy jaką...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wojciech Bąk znany jest przede wszystkim ze swojego tragicznego losu po 1948 roku. Autor wielu tomów poezji, kilkunastu dramatów, nieukończonej powieści autobiograficznej - świetny portret rodzinnego Ostrowa Wielkopolskiego i jego mieszkańców na początku XX wieku - oraz nielicznych opowiadań zawartych w tomie Twarze. Wśród nich opowiadania będące zapisem doświadczeń z powstania warszawskiego i obozu pracy w Cottbus, dwa z nich: "Anna Stempel" i "Piękny Franz" dość ciekawe.

Wojciech Bąk znany jest przede wszystkim ze swojego tragicznego losu po 1948 roku. Autor wielu tomów poezji, kilkunastu dramatów, nieukończonej powieści autobiograficznej - świetny portret rodzinnego Ostrowa Wielkopolskiego i jego mieszkańców na początku XX wieku - oraz nielicznych opowiadań zawartych w tomie Twarze. Wśród nich opowiadania będące zapisem doświadczeń z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zabawna historia faceta po przejściach, trochę powieść drogi, trochę diaboliczna, ale czasami dłużyzny. Obcięcie powieści o 15-20 % dobrze by jej zrobiło. Dlatego ocena "tylko" 6/10. Świetny wątek Szczepka.

Zabawna historia faceta po przejściach, trochę powieść drogi, trochę diaboliczna, ale czasami dłużyzny. Obcięcie powieści o 15-20 % dobrze by jej zrobiło. Dlatego ocena "tylko" 6/10. Świetny wątek Szczepka.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie rozumiem dlaczego tę książkę nazywa się powieścią.
Szkoda Wielkopolski na taką "powieść".

Nie rozumiem dlaczego tę książkę nazywa się powieścią.
Szkoda Wielkopolski na taką "powieść".

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To powieść wielowarstwowa, o szulerach, tych karcianych i targowickich, wzajemnie się przenikających. Jej głównym bohaterem jest tajemniczy Chack przywoływany w różnych źródłach, pod różnymi nazwiskami, przenikający do dzieł literackich, m.in. Mickiewicza, Słowackiego z... Gombrowiczem włącznie. Ale czy chodziło o tę samą osobę? I czy Chack rzeczywiście istniał? W pewnej chwili sam autor poddaje w wątpliwość jego istnienie. Chack jest jak Yeti, pozostały jakieś tropy, niewyraźne fotografie, podejrzanego pochodzenia skalp, ale czy dotyczy to tej samej istoty?
Powieść/esej/apokryf ma wspaniałe fragmenty, dla których warto książkę przeczytać. Niestety, czytelnik czasami może gubić się w zagmatwanej historii opowiedzianej w zagmatwany sposób, czasami trudno dociec, kto jest narratorem danej części.
Brakuje też w tej historii okresu Księstwa Warszawskiego, z zaznaczonym tylko cienką kreską odwrotu z kampanii moskiewskiej. Mimo zastrzeżeń, ogrom pracy autora zasługuje na ocenę 7.

To powieść wielowarstwowa, o szulerach, tych karcianych i targowickich, wzajemnie się przenikających. Jej głównym bohaterem jest tajemniczy Chack przywoływany w różnych źródłach, pod różnymi nazwiskami, przenikający do dzieł literackich, m.in. Mickiewicza, Słowackiego z... Gombrowiczem włącznie. Ale czy chodziło o tę samą osobę? I czy Chack rzeczywiście istniał? W pewnej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tom nieco inny niż pozostałe, studium odchodzenia pisarza z tego świata, wobec którego był bardzo krytyczny. Chciałoby się usłyszeć co Marai powiedziałby o dzisiejszych czasach, ale jak to już w opinii Cancale zauważono, dzisiaj szybko miałby zablokowane konto na profilach społecznościowych. Opieka nad umierającą żoną, jej śmierć, nagła śmierć przybranego syna, sprawiają, że ostatnia część dzienników jest najbardziej osobista. Dopiero teraz dowiadujemy się o tym co dotychczas było ukryte, czyli o wielkiej miłości do Loli. Mimo bardziej osobistego tonu, również w piątej części Dzienników znajdziemy to co jest esencją jego diarystyki, z której można ułożyć antologię aforyzmów, złotych myśli, błyskotliwych sformułowań, przenikliwych refleksji. Może teraz jeszcze cenniejszych i szczególnie aktualnych. Warto sięgać po Dzienniki Maraia dla zachowania równowagi w czasach określonych przez pisarza jako "konsumpcyjny nihilizm".

Tom nieco inny niż pozostałe, studium odchodzenia pisarza z tego świata, wobec którego był bardzo krytyczny. Chciałoby się usłyszeć co Marai powiedziałby o dzisiejszych czasach, ale jak to już w opinii Cancale zauważono, dzisiaj szybko miałby zablokowane konto na profilach społecznościowych. Opieka nad umierającą żoną, jej śmierć, nagła śmierć przybranego syna, sprawiają,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Na zachodzie Europy zwłaszcza w Anglii i we Francji już w XVII i XVIII wieku kawiarnia była ważnym składnikiem życia literackiego. Jej znaczenie było tam wcześnie rozpoznane i zdefiniowane. W Polsce taką rolę kawiarnie zaczęły odgrywać znacznie później. Inna struktura społeczna, brak potencjalnej klienteli, niedorozwój miast Rzeczypospolitej szlacheckiej sprawiły, że kawiarnie (tym samym jej literackie funkcje) na ziemiach polskich pojawiły się z trwającym co najmniej dwa stulecia opóźnieniem. Tak należałoby uważać, przyjmując kryteria określone przez profesora Andrzeja Makowieckiego w jego publikacji.
Autor pracy poświęconej kawiarniom literackim Warszawy lokuje czas ich istnienia od ostatniej dekady wieku XIX do końca XX stulecia. Poza chyba za bardzo ograniczonymi ramami czasowymi profesor Makowiecki wyznacza również rygorystyczną definicję. Przede wszystkim za posiadające status literackiej kawiarni uznaje jedynie lokale dostępne dla każdego, z tych względów pomija lokale stowarzyszeń twórczych gromadzących reprezentantów różnych środowisk, ale bez udziału publiczności pozaśrodowiskowej. Poza niezbędnym entourage (marmurowe blaty, niewielkie okrągłe lub kwadratowe stoliki, krzesła Thoneta, lustra, i swoista kronika życia danego lokalu: malowidła, fotografie bywalców, wycinki z gazet) kawiarnia literacka to miejsce, „w którym rodzą się opinie i hierarchie literackie (lub szerzej – artystyczne), powstają opiniotwórcze pisma literackie” definiuje autor książki.
Przyjmując tak zarysowane kryteria, Makowiecki wyznaczył w historii warszawskich kawiarni literackich trzy epoki i opisał reprezentujące je lokale:
- Młoda Polska (Starorypałka, U Miki, Nadświdrzańska i Udziałowa),
- dwudziestolecie ( Picador, Kresy, Mała Ziemiańska, IPS, SiM i Zodiak),
- lata po II wojnie światowej ( PIW, Ujazdowska, Czytelnik).
Narzucone ramy chronologiczne wykluczają właściwie czasy sprzed okresu młodopolskiego, chociaż pierwszy rozdział książki Antenatki romantyczne i postyczniowe odnosi się do lat wcześniejszych, co wydaje się trochę niekonsekwentne. Pomijając kwestię wyposażenia i estetyki kawiarni – bo przecież o ich literackości świadczy sfera duchowa, nie materialna – już pierwsza z wymienionych, kawiarnia Pod Kopciuszkiem, wypełnia podstawowe parametry „literackości”: bywała w niej zorganizowana grupa literatów, realizowała nawet wspólny program poetyki klasycystycznej, jej bywalcy publikowali teksty w „Gazecie Warszawskiej” pod zbiorowym kryptonimem X, w lokalu zrodził się również pomysł powstania nowego pisma. Przed powstaniem listopadowym podobną rolę odgrywały kawiarnie Honoratka czy Dziurka. Profesor Makowiecki uważa jednak, że lokale działające do lat 80. XIX w. nie posiadały wszystkich atrybutów kawiarni literackich, głównie ze względu na brak publiczności.
Taka metodologia może skłaniać do polemiki, bo ogranicza przedmiot badań do „kawiarni literackich” a nie „literatów w kawiarni”. Książka profesora Makowieckiego daje nam opisy historii kawiarni, jej bohaterów, czerpie obficie ze źródeł i anegdot. Przyjęty jednak ograniczony zakres lokali powojennych, nie uwzględniający właściwie roli czasu przełomu 1989 roku, może budzić zastrzeżenia. Znakomitym przewodnikiem po warszawskich lokalach – w tym kawiarniach – jest Marek Nowakowski, w swoich książkach wyznacza inną geografię warszawskich lokali zajmowanych przez literatów. Trochę dziwi nieobecność tej perspektywy u Makowieckiego. Tylko raz w Warszawskich kawiarniach literackich pojawia nazwisko autora Powidoków.
Rygorystyczne zdefiniowanie kawiarni literackiej wyklucza kawiarnię jako miejsce obserwacji, owego „ośrodka organizacyjnego dezorganizacji” jak napisał niezwykle kompetentny bywalec wiedeńskiej „Cafe Central”.4 „Kawiarnia literacka może bądź co bądź stanowić najbardziej wyszukaną emanację pojęcia kawiarni, nie jest jednak dla niej reprezentatywna i nie przedstawia nawet sama sobą dostatecznie wyrazistego typu, który pozwala się jednoznacznie zdefiniować”. Być może brak wiedeńskiej perspektywy w książce o kawiarniach warszawskich bierze się stąd, że pomysł założenia Picadora inspirowany był „kawiarniami poetów” w Moskwie za przykładem Burlukow i Majakowskich.
Zdaniem Makowieckiego gwarna atmosfera lokalu publicznego raczej nie sprzyja twórczej koncentracji, odosobnione przykłady powstania w kawiarni słynnego manifestu Emila Zoli „Oskarżam”, opowiadania Hemingwaya (napisanego przy stoliku La Croserie des Lilas) czy satyrycznych wierszy Jacquesa Preverta pisanych na serwetkach w Cafe de Flore mają stanowić dowód. Nie wszyscy tak uważają. Noël Rich autorka Najsłynniejszych kafejek literackich Europy - uważa, że kawiarnia jest idealnym miejscem do tworzenia. Być może Amerykanka przecenia zalety kawiarni, ale przykłady twórczej inspiracji są liczniejsze niż skłonny jest przyznać autor Warszawskich kawiarni literackich. Makowiecki nie docenia inspirującej roli kawiarni, której gwar wcale nie musi być przeszkodą. Noblista Camilio José Cela zbudował swoją wielką powieść Ul na mikrokosmosie kawiarni, również opowiadanie Kawiarnia San Marco Claudio Magrisa potwierdza żywotność tego miejsca. Wreszcie Harry Potter popkulturowy fenomen literacki również miał swój początek w kawiarni.
Książka Makowieckiego obfituje bogactwem opisu, cytatów i jest ważnym uzupełnieniem nielicznej na polskim rynku literaturze poświęconej kawiarni literackiej czy szerzej roli kawiarni w literaturze. Jednak z chronologicznym rygoryzmem i ogłoszeniem śmierci warszawskiej kawiarni literackiej warto dyskutować. Mimo wszystko.

Na zachodzie Europy zwłaszcza w Anglii i we Francji już w XVII i XVIII wieku kawiarnia była ważnym składnikiem życia literackiego. Jej znaczenie było tam wcześnie rozpoznane i zdefiniowane. W Polsce taką rolę kawiarnie zaczęły odgrywać znacznie później. Inna struktura społeczna, brak potencjalnej klienteli, niedorozwój miast Rzeczypospolitej szlacheckiej sprawiły, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W „Najsłynniejszych kafejkach literackich Europy” znajdziemy portrety 43 nadal funkcjonujących kawiarni, chociaż dzisiaj na ogół nie są tym samym czym były w przeszłości. Służą jako miejsce spotkań mieszkańców europejskich metropolii i turystyczny wabik. Wszystkie jednak chętnie pielęgnują swój historyczny rodowód i pamiętają o znakomitych bywalcach w przeszłości. Większość z nich sięga tradycjami do drugiej połowy XIX wieku, ale są i takie, które działają prawie, lub ponad 300 lat.
Należą do nich „Le Procope” (1686) w Paryżu, „Kaffebaum” w Lipsku (1695, niektórzy badacze twierdzą, że lokal istniał już ok. 1500 roku i uważają lokal za najstarszą kawiarnię na świecie, przynajmniej poza światem arabskim), „Caffe Florian” (1720) i „Caffe Quadri” (1775) w Wenecji, „Caffe Greco” (1760) w Rzymie.
Najbardziej wyróżniono Paryż z liczbą dziesięciu kafejek, później w stawce pozostają Praga, Wiedeń i Madryt w których autorka wyróżniła po trzy kawiarnie, natomiast po dwie przydzieliła na Budapeszt, Sankt Petersburg, Londyn i Barcelonę. Pozostałe miasta: Amsterdam, Berlin, Bukareszt, Florencja, Kopenhaga, Lipsk, Lizbona, Monachium, Moskwa, Oslo, Padwa, Rzym, Salzburg, Zurych reprezentowane są jedną kawiarnią. Każdej z nich poświęcono osobny rozdział z jej historią, próbą uchwycenia charakterystycznego klimatu, przypomnieniem ważnych gości, opisem wnętrz, uzupełnionych ciekawostkami i anegdotą. Wielkim walorem albumu są piękne fotografie, w których autor - Andrew Midgley – wydobył piękno stylowych wnętrz podkreślających magiczną aurę i które skutecznie zachęcają do europejskiej peregrynacji szlakiem kawiarni.
Książka nie ogranicza się wyłącznie do opisu kawiarni, którym poświęcono poszczególne rozdziały. Zawiera również w ramkach krótkie teksty przypominające także nieistniejące już lokale np. „Romanisches Cafe” w Berlinie czy „Cafe Pilvax” w Budapeszcie, lub zaczynające się od słów „inne kawiarnie” poszczególnych metropolii. W ten sposób uzupełniono Amsterdam, Berlin, Pragę, Monachium i Wiedeń. Zabieg ów nieco łagodzi dysproporcje między Paryżem a pozostałymi ośrodkami, chociaż w przypadku Wiednia nadal wydają się dyskusyjne.
Zastrzeżenia może budzić również nieobecność innych ważnych ośrodków, w których kawiarnia od stuleci odgrywa niepoślednią literacką rolę. Jednym z pierwszych przykładów, który się narzuca jest Triest– miasto w którego kawiarniach przesiadywał James Joyce, Rainer Maria Rilke, Juliusz Verne, Italo Svevo, Umberto Saba a współcześnie rozsławiane przez Claudio Magrisa. Jego ulubiona kawiarnia „Caffe San Marco” znalazła się w znanej polskiemu czytelnikowi książce „Mikrokosmosy”. Triesteńska „Caffe Torinese” sięga tradycją roku 1825, innym popularnym lokalem jest „Caffe Stela Polare”. Może też powinno znaleźć się coś z Belgradu, Brukseli albo nawet Stambułu, który znajduje się na kontynencie europejskim i chyba również literatów przesiadujących w kawiarniach posiada?
I jeszcze jeno zastrzeżenie. Polskiej kawiarni tutaj nie znajdziemy. Częściowo kłania się nasz fatalizm dziejowy i brak ciągłości podobnych miejsc w nad Wisłą.

W „Najsłynniejszych kafejkach literackich Europy” znajdziemy portrety 43 nadal funkcjonujących kawiarni, chociaż dzisiaj na ogół nie są tym samym czym były w przeszłości. Służą jako miejsce spotkań mieszkańców europejskich metropolii i turystyczny wabik. Wszystkie jednak chętnie pielęgnują swój historyczny rodowód i pamiętają o znakomitych bywalcach w przeszłości. ...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dzięki Bogu i wybitnej tłumaczce pani Teresie Worowskiej dostajemy wreszcie pełną edycję Dziennika Maraiego. Arcydzieła, któremu pozostaniemy wierni do końca życia. Niedawno był tom pierwszy, teraz okazał się drugi. Nie mogę doczekać się pełnej edycji.

Dzięki Bogu i wybitnej tłumaczce pani Teresie Worowskiej dostajemy wreszcie pełną edycję Dziennika Maraiego. Arcydzieła, któremu pozostaniemy wierni do końca życia. Niedawno był tom pierwszy, teraz okazał się drugi. Nie mogę doczekać się pełnej edycji.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Wszystko co najlepsze w pisarstwie Grabińskiego jest w jego nowelach. Najbardziej w "kolejowych", ale nie tylko. "Problemat Czelawy", "Pożarowisko", "Kochanka Szamoty" (tekst szczególnie ceniony przez Lema!), "Czad" też są znakomite.

Wszystko co najlepsze w pisarstwie Grabińskiego jest w jego nowelach. Najbardziej w "kolejowych", ale nie tylko. "Problemat Czelawy", "Pożarowisko", "Kochanka Szamoty" (tekst szczególnie ceniony przez Lema!), "Czad" też są znakomite.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Trudno o odpowiedni przymiotnik określający wiersze Leviego, on sam z przesadną skromnością traktował swoje poetyckie dzieło. Poruszająca sumienie, wielka poezja, z prawdziwie "chirurgiczną precyzją" daje świadectwo losu człowieka, który był więźniem Auschwitz. Obok poezji świadectwa zagłady, niezwykłe wiersze poświęcone naszym "mniejszym braciom", ich bohaterami są szczur, kret, słoń, dromader. Wiem już teraz, że wiele z tych wierszy na zawsze pozostanie w mojej pamięci.

Trudno o odpowiedni przymiotnik określający wiersze Leviego, on sam z przesadną skromnością traktował swoje poetyckie dzieło. Poruszająca sumienie, wielka poezja, z prawdziwie "chirurgiczną precyzją" daje świadectwo losu człowieka, który był więźniem Auschwitz. Obok poezji świadectwa zagłady, niezwykłe wiersze poświęcone naszym "mniejszym braciom", ich bohaterami są szczur,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Piękna, oszczędna w środkach wyrazu poezja. Tomik ilustrowany znakomitymi grafikami Jerzego Dmitruka. Dobra, edytorska robota.

Piękna, oszczędna w środkach wyrazu poezja. Tomik ilustrowany znakomitymi grafikami Jerzego Dmitruka. Dobra, edytorska robota.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka godna polecenia wszystkim, którzy Włochy znają lub dopiero się tam wybierają. Napisana dowcipnie i z sympatią. Autor wyrozumiale traktuje Włochów, nie pomija ich przywar. Można się z Brzozowskim w paru kwestiach nie zgadzać, np. bezceremonialnie obchodzi się z powszechnym uwielbieniem dla Florencji, nie chwali pod niebiosa Chianti.
Są też kluczowe kwestie dla opisu włoskiej mentalności, które Brzozowski pominął np. piłka nożna. Mnie to akurat nie przeszkadza, innym też może być obojętne. W końcu nie jeździmy do Włoch żeby oglądać mecze włoskiej ligi. Jak dla użytkowania portalu Lubimy czytać za mało jest o włoskiej literaturze, ale podobno Włosi czytają równie mało jak Polacy. Rozdzialik „Dla tych, którzy jeszcze czytają” ma niecałe dwie strony! Jak na miłośnika Sycylii autor powinien trochę miejsca poświęcić Leonardo Sciascii, chyba jednego z najbardziej sycylijskich pisarzy.
Niezależnie od tych uwag, warto przeczytać. Jest zabawnie, ciekawie i poznawczo.

Książka godna polecenia wszystkim, którzy Włochy znają lub dopiero się tam wybierają. Napisana dowcipnie i z sympatią. Autor wyrozumiale traktuje Włochów, nie pomija ich przywar. Można się z Brzozowskim w paru kwestiach nie zgadzać, np. bezceremonialnie obchodzi się z powszechnym uwielbieniem dla Florencji, nie chwali pod niebiosa Chianti.
Są też kluczowe kwestie dla opisu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka stanowczo przereklamowana. Znam klimat toskańskich miast i miasteczek. Chętnie przeczytałbym kryminał dziejący się w realiach tego fascynującego regionu. U Malvaldiego nie odnalazłem tego co jest mi znajome, nie poczułem toskańskiej atmosfery. Kilka, może nawet kilkanaście zabawnych powiedzonek to za mało żeby wychwalać książkę pod niebiosa. Ja przebrnąłem przez nią z trudem i bez satysfakcji. Osoba, która zdecydowała o wyborze grafiki na okładkę chyba w ogóle nie zapoznała się z treścią kryminału…

Książka stanowczo przereklamowana. Znam klimat toskańskich miast i miasteczek. Chętnie przeczytałbym kryminał dziejący się w realiach tego fascynującego regionu. U Malvaldiego nie odnalazłem tego co jest mi znajome, nie poczułem toskańskiej atmosfery. Kilka, może nawet kilkanaście zabawnych powiedzonek to za mało żeby wychwalać książkę pod niebiosa. Ja przebrnąłem przez nią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Twórczością Stefana Grabińskiego zostałem zauroczony wiele lat temu. Potrafiłem zapełnić osiemdziesięciokartkowy zeszyt notatkami z książki Hutnikiewicza o tym pisarzu. Nigdy później nie zdarzyło mi się coś podobnego. Wiele lat po śmierci autora „Demona ruchu” przyszła również sława międzynarodowa. Największym sentymentem darzę zbiór wydany w ramach serii Stanisław Lem poleca. Wcześniejsze wydanie było uboższe o kilka opowiadań. Grabiński jest mistrzem opowiadania „grozy z nastrojem”. Pod tym względem zajmuje w naszej literaturze miejsce wyjątkowe i po prostu osobne. Cieszy mnie, że chyba ktoś znacznie młodszy ode mnie czuje wagę nastroju w opowieściach niesamowitych Grabińskiego. Zacytuję słowa internauty oddające istotę rzeczy lepiej niż niejeden literaturoznawca: „U Grabińskiego znalazłem to, co najlepsze w literaturze straszącej. Nie epatowanie hektolitrami hemoglobiny, odrywanymi częściami ciała i upiornym wyglądem, ale wyrafinowane budowanie nastroju Grozy”. Właśnie, jeżeli nie chodzi Tobie czytelniku o krwawe zapasy lecz nastrojowy dreszczyk budowany często na bardzo autorskich pomysłach, wtedy należy sięgnąć po twórczość Grabińskiego. Najlepiej zacząć właśnie od zbioru „Niesamowite opowieści” rekomendowanych przez Lema ze znakomitym esejem mistrza SF o mistrzu fantastyki niesamowitej. W mojej fantastycznej bibliotece to jeden z najbardziej zaczytanych egzemplarzy.

Twórczością Stefana Grabińskiego zostałem zauroczony wiele lat temu. Potrafiłem zapełnić osiemdziesięciokartkowy zeszyt notatkami z książki Hutnikiewicza o tym pisarzu. Nigdy później nie zdarzyło mi się coś podobnego. Wiele lat po śmierci autora „Demona ruchu” przyszła również sława międzynarodowa. Największym sentymentem darzę zbiór wydany w ramach serii Stanisław Lem...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Litteraria Copernicana: Grabiński Dariusz Brzostek, Stefan Grabiński, Krzysztof Grudnik, Artur Hutnikiewicz, Artur Jabłoński, Adam Mazur
Ocena 9,0
Litteraria Cop... Dariusz Brzostek, S...

Na półkach: ,

Fantastyczna niespodzianka dla miłośników fantastyki. Szczególnie fantastyki niesamowitej zwanej kiedyś "z dreszczykiem". U Grabińskiego najważniejszy jest nastrój, specyficzna nostalgia za tajemnicą. Zjawisko chyba rzadkie we współczesnej fantastyce grozy pełnej krwi i mięsa. W obszernym studium (ponad 350 stron!) znajdziemy znakomite artykuły, eseje i szkice poświęcone autorowi "Demona ruchu". Mnóstwo nieznanych dotąd informacji, rzecz bogato ilustrowana m.in. okładki przedwojennych, powojennych i zagranicznych wydań autora niesamowitych opowieści. Wśród ciekawostek m.in. fotosy reklamowe zaginionej ekranizacji noweli "Kochanka szamoty". Solidne dzieło, które każdy miłośnik Grabińskiego i fantastyki powinien poznać. Grabiński za życia miał krótki okres popularności. Po wojnie wznawiany, ale przez krytykę i historyków literatury raczej ignorowany. A jednak, najpierw Artur Hutnikiweicz, później Stanisław Lem a współcześnie całkiem liczne grono literaturoznawców przywracają temu pisarzowi właściwą rangę.

Fantastyczna niespodzianka dla miłośników fantastyki. Szczególnie fantastyki niesamowitej zwanej kiedyś "z dreszczykiem". U Grabińskiego najważniejszy jest nastrój, specyficzna nostalgia za tajemnicą. Zjawisko chyba rzadkie we współczesnej fantastyce grozy pełnej krwi i mięsa. W obszernym studium (ponad 350 stron!) znajdziemy znakomite artykuły, eseje i szkice poświęcone...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Autobiograficzny, niekonwencjonalny utwór, niby powieść, niby zbeletryzowany pamiętnik. Ciekawy i cenny przyczynek do historii inteligenckich rodzin w Wielkopolsce pierwszej połowy XX wieku. Zapis przedwojennego świata i jego stopniowego roztapiania się w powojennej rzeczywistości. Ludzie z pokolenia Żylińskiej, z jej siłą charakteru, przedwojennym wychowaniem i wykształceniem do końca życia byli wyspami międzywojnia. Trochę tak jak o Cacie-Mackiewiczu napisał Kisiel "... imponował mi ten człowiek, bo on stworzył sobie własne życie w Warszawie - tak jak by nie było komunizmu." Książce "Dom, którego nie ma" najwięcej zawdzięcza Ostrów Wielkopolski, w znakomitym portrecie mieszkańców i realiów tego miasta.

Autobiograficzny, niekonwencjonalny utwór, niby powieść, niby zbeletryzowany pamiętnik. Ciekawy i cenny przyczynek do historii inteligenckich rodzin w Wielkopolsce pierwszej połowy XX wieku. Zapis przedwojennego świata i jego stopniowego roztapiania się w powojennej rzeczywistości. Ludzie z pokolenia Żylińskiej, z jej siłą charakteru, przedwojennym wychowaniem i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Chyba żaden polski pisarz fantastyczny - łącznie z Lemem - nie doczekał się tak wnikliwego studium. Dowiadujemy się z niej wiele nie tylko o Stefanie Grabińskim, ale również o demonologii i metafizycznej aurze jaka istniała w czasach autora "Demona ruchu". Czytałem w czasach kiedy ksero nie było jeszcze tak powszechne i tanie (chyba) jak dzisiaj. Dlatego został mi 80- kartkowy zeszyt wypełniony notatkami z lektury. Dla żadnej innej książki nie zrobiłem czegoś podobnego. Oddałbym dużo żeby nabyć tę książkę. Szkoda, że "Wydawnictwo Literackie", które ponad 30 lat temu wydało dzieła Grabińskieo w trzech tomach, nie pokusiło się również o wznowienie pracy Artura Hutnikiewicza.

Chyba żaden polski pisarz fantastyczny - łącznie z Lemem - nie doczekał się tak wnikliwego studium. Dowiadujemy się z niej wiele nie tylko o Stefanie Grabińskim, ale również o demonologii i metafizycznej aurze jaka istniała w czasach autora "Demona ruchu". Czytałem w czasach kiedy ksero nie było jeszcze tak powszechne i tanie (chyba) jak dzisiaj. Dlatego został mi 80-...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Należy przeczytać żeby wiedzieć co przeczytać. Co nie oznacza, że należy się ze wszystkim zgadzać. Mizerna obecność polskiej literatury w tej książce wyraźnie nie krzepi.

Należy przeczytać żeby wiedzieć co przeczytać. Co nie oznacza, że należy się ze wszystkim zgadzać. Mizerna obecność polskiej literatury w tej książce wyraźnie nie krzepi.

Pokaż mimo to

Okładka książki Poznański przewodnik literacki Paweł Cieliczko, Joanna Roszak
Ocena 7,0
Poznański prze... Paweł Cieliczko, Jo...

Na półkach: ,

Pomysł i koncepcja książki bardzo dobre.Znacznie gorzej z wykonaniem.
W publikacji znalazło się dwustu autorów, od Janko z Czarnkowa do jak najbardziej współczesnych. Na dwóch stronach poświęconych każdemu bohaterowi książki znajdziemy: portret, fragment utworu, krótki szkic o danej postaci, opis i kontekst charakterystycznego miejsca wraz z fotografią. Z pozoru znajdziemy wszystkich najważniejszych, którzy w przeszłości i współcześnie określają aurę literackiego Poznania. Gdy jednak przyjrzeć się zwłaszcza kilku, lub może nawet kilkunastu autorom współczesnym, to trudno nie dostrzec pewnej stronniczości. Kilka przykładów. Autorzy książki nie ograniczają się wyłącznie do autorów literatury pięknej, znalazł się w niej historyk prof. Lech Trzeciakowski, skoro tak, dlaczego nie ma wielce zasłużonego w czasach zaborów dziejopisa Stanisława Karwowskiego? Jest autorka powieści historycznych Hanna Malewska, która w Wielkopolsce spędziła niespełna dwa lata, nie ma Jadwigi Żylińskiej, która studiowała w Poznaniu a z Wielkopolską była związana przez wiele lat. Można zauważyć, że im bliżej czasów współczesnych tym dziwniejsza "gospodarka" nazwiskami. Przez grzeczność nie wymienię kilkunastu nazwisk, które mogłyby poczekać do kolejnego wydania. Zastanawiające są niektóre wykluczenia: słynni od Krakowa po Gdynię literaturoznawcy, profesorowie UAM Przemysław Czapliński i Piotr Śliwiński okazują się być nieznani autorom "Poznańskiego przewodnika literackiego". Nieznany autorom przewodnika jest też obecny prezes zarządu SPP - Sergiusz Sterna-Wachowiak, poeta, prozaik, znakomity eseista, ale też wybitny animator życia literackiego w Poznaniu.Inicjator, współautor, redaktor i wydawca serii eseistycznych „Tropami pisarzy na Kresach zachodnich”, „Wielkopolski Parnas literacki. Gospodarz wieczorów dyskusyjnych „Sceny Verbum” Teatru Nowego na której gościło kilkudziesięciu pisarzy. Skoro jesteśmy przy Teatrze Nowym, to mogli też autorzy przypomnieć charakterystyczną postać Milana Kwiatkowskiego, twórcy "Proscenium".
Autorzy poznańskiego przewodnika zdają się mieć pozytywny stosunek do fantastyki, w tym również do SF. to ładnie z ich strony, tylko dlaczego zapomnieli o Czesławie Chruszczewskim, to dzięki niemu w Wydawnictwie Poznańskim istniała seria SF (inna sprawa, że przez lata zdominowana przez książki Chruszczewskiego), ale dla promocji gatunku zasługo miał niemałe. To dzięki niemu w Poznaniu odbył się Eurocon 76 z udziałem m.in. B. Aldissa jednego z najwybitniejszych autorów współczesnej SF. Przykładów zagadkowych pominięć można mnożyć, podobnie jak być może przedwczesne (bądź nadmierne) wyniesienia, niestety ta specyficzna "gospodarka" doborem autorów psuje efekt skądinąd ciekawie pomyślanego almanachu.

Pomysł i koncepcja książki bardzo dobre.Znacznie gorzej z wykonaniem.
W publikacji znalazło się dwustu autorów, od Janko z Czarnkowa do jak najbardziej współczesnych. Na dwóch stronach poświęconych każdemu bohaterowi książki znajdziemy: portret, fragment utworu, krótki szkic o danej postaci, opis i kontekst charakterystycznego miejsca wraz z fotografią. Z pozoru znajdziemy...

więcej Pokaż mimo to