rozwińzwiń

Dziennik 1943-1948

Okładka książki Dziennik 1943-1948 Sándor Márai
Okładka książki Dziennik 1943-1948
Sándor Márai Wydawnictwo: Czytelnik Cykl: Sándor Márai Dzienniki (tom 1) Seria: Dzienniki i wspomnienia biografia, autobiografia, pamiętnik
524 str. 8 godz. 44 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Cykl:
Sándor Márai Dzienniki (tom 1)
Seria:
Dzienniki i wspomnienia
Wydawnictwo:
Czytelnik
Data wydania:
2016-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2016-01-01
Liczba stron:
524
Czas czytania
8 godz. 44 min.
Język:
polski
ISBN:
9788307033808
Tłumacz:
Teresa Worowska
Tagi:
literatura węgierska
Średnia ocen

8,8 8,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,8 / 10
190 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
120
46

Na półkach:

Ależ z Maraiego mądry i uważny obserwator - cudowna lektura!!!

Jego dziennik to kopalnia celnych myśli i po prostu piękny literacko zapis końca II wojny światowej oraz nowego, powojennego ładu wedle sowieckiego pomysłu.

Ależ z Maraiego mądry i uważny obserwator - cudowna lektura!!!

Jego dziennik to kopalnia celnych myśli i po prostu piękny literacko zapis końca II wojny światowej oraz nowego, powojennego ładu wedle sowieckiego pomysłu.

Pokaż mimo to

avatar
341
125

Na półkach:

Arcydzieło intymistyki. Jestem zachwycona mądrością i refleksyjnością autora, jego trafnością spostrzeżeń odnośnie historii, ludzi, sztuki. Potrafi patrzeć na świat zarówno z lotu ptaka, analizując z dystansu różne zjawiska, jak i patrzeć bardzo głęboko w naturę człowieka. Jego język jest doskonały, metafory poetyckie, czasem bardzo ironiczne. Marai jest filozofem i artystą, co widać niemal w każdym zdaniu. Jego głębia spostrzeżeń jest wprost zniewalająca! Wstrząsnęły mną opisy oblężenia Budapesztu przez Niemców, bombardowania, postawy ludzi, tragedia Żydów węgierskich. Lektura dzienników autora "Żaru" jest jak rozmowa z bardzo mądrym człowiekiem. Można się naprawdę dużo nauczyć i przeżyć wraz z nim.

Arcydzieło intymistyki. Jestem zachwycona mądrością i refleksyjnością autora, jego trafnością spostrzeżeń odnośnie historii, ludzi, sztuki. Potrafi patrzeć na świat zarówno z lotu ptaka, analizując z dystansu różne zjawiska, jak i patrzeć bardzo głęboko w naturę człowieka. Jego język jest doskonały, metafory poetyckie, czasem bardzo ironiczne. Marai jest filozofem i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
621
139

Na półkach:

Poetycko prawdziwie

Poetycko prawdziwie

Pokaż mimo to

avatar
37
21

Na półkach:

Czytam i książka zachwyca, mimo że autor "Dziennika" opisuje straszne rzeczy. Wnikliwość, zdolność spojrzenia na człowieczeństwo, na być i mieć. I niby znało się, co wtedy się wydarzyło, to czytanie o czasie wojny z perspektywy człowieka, który był wtedy "w środku" koszmaru- wciąga.
To przykład mądrej, dobrej książki. Mam zamiar przeczytać wszystkie tomy "Dzienników"

Czytam i książka zachwyca, mimo że autor "Dziennika" opisuje straszne rzeczy. Wnikliwość, zdolność spojrzenia na człowieczeństwo, na być i mieć. I niby znało się, co wtedy się wydarzyło, to czytanie o czasie wojny z perspektywy człowieka, który był wtedy "w środku" koszmaru- wciąga.
To przykład mądrej, dobrej książki. Mam zamiar przeczytać wszystkie tomy "Dzienników"

Pokaż mimo to

avatar
1146
989

Na półkach:

Lektura dla cierpliwych i ciekawych osobistego spojrzenia na te kilka przełomowych lat z historii Węgier i Europy. Zapiski niezmiernie ciekawe przeplatają się z takimi bez żadnego już znaczenia.

Lektura dla cierpliwych i ciekawych osobistego spojrzenia na te kilka przełomowych lat z historii Węgier i Europy. Zapiski niezmiernie ciekawe przeplatają się z takimi bez żadnego już znaczenia.

Pokaż mimo to

avatar
1178
1154

Na półkach: ,

Zachwycające, codzienne a wiecznotrwałe, notatki nieugiętego Europejczyka, krytyka masowego społeczeństwa, piewcy kultury, ładu i umiarkowania, prawdziwego liberała, wroga faszyzmu i komunizmu, człowieka, którego można, należy i trzeba czytać i słuchać.…

”To moja ojczyzna, ten pokój pełen książek” – zgadzam się z tym zdaniem w 100 proc., jak niemal z każdym innym, co mi się jednak nieczęsto zdarza.

Dziś już takich autorów nie ma, nie tylko na Węgrzech. Ten świat już dawno odszedł, ale na szczęście – i w przeciwieństwie do innych umarłych wielkich kultur – pozostawił m.in. to świadectwo. Równe jest ono największym dziełom memuarystyki w dziejach literatury. Wielkim skandalem jest to, że Marai nie dostał Nobla, ale cóż, był raczej bez szans jako węgierskojęzyczny („jest w ogóle taka literatura”?).

Dopiero z „Dziennika” dowiedziałem się, jak bardzo był depresyjnym człowiekiem, jakim mizantropem – nie tylko z powodu przeżyć życiowych, takich jak choćby utrata rodzinnego miasta, śmierć swego małego dziecka, faszystowskie rządy na Węgrzech, zniszczenia wojenne, utrata domu i majątku, komunizm, emigracja itp. A miał i swego „wewnętrznego demona”, o którym parę razy wspomina, niby bezosobowo, ale oczywiste, że pisze o sobie.

Ale to właśnie także i dzięki tej depresji był Wielkim Pisarzem. Brak trosk, dobrobyt materialny, dobrostan psychiczny rzadko kiedy idą w parze w parze z twórczością literacką przez duże ”T”. A dzienniki to wszak forma, która pozwala na wszystko, z czego pisarz obficie korzysta. Niespieszna, koniecznie powolna lektura wciąga jak narkotyk.

Za czasów faszyzmu na Węgrzech Autor nie ma złudzeń, wspomina jak cudem uszedł śmierci z rak strzałokrzyżowców (tamtejszych hitlerowców). Po II wojnie stwierdza „beznadziejną prawdziwość” banału o niezmiennej naturze ludzkiej, bo po prostu każde pokolenie samo musi się o tym przekonać.

Nie mając możliwości druku w komunistycznych Węgrzech, a nie chcąc kłamać, pisarz opuszcza ojczyznę – zawczasu, gdy jeszcze można…

Zapiski z codzienności – mniej lub bardziej nie do zniesienia, nigdy neutralnej – są przeplatane głębokimi przemyśleniami, trafnymi ocenami ludzi i widzialnego świata, cytatami z czytanych książek (niektóre z nich już wpisałem na wish-list),wspaniałymi obserwacjami rożnych przejawów życia, najczęściej – szeroko rozumianej kultury, której już tylko śladów wypatruje. I tylko wieczna ludzka natura daje o sobie znać z przygnębiającym skutkiem….

Można by mu teoretycznie stawiać zarzut idealizacji odchodzących form życia. Tak, to u niego częste, ale czyni to zawsze dla ratowania tego, co absolutnie najważniejsze, czyli kultury - stroną materialną raczej gardził (z wyjątkami, np. „Człowiek inaczej śpi w domu, gdy w jego piwnicy dojrzewa wino”).

Wystarczy przywołać taki wywód, boleśnie aktualny: „Gdybym to ja był rządem, ogłaszałbym na plakatach wyborczych wezwania do narodu, wygłaszałbym odezwy i apele, zaklinałbym naród na wszystkie świętości, żeby poszedł po rozum do głowy i zaczął czytać. Bo naród nie czyta. (...) A właściwie czyta, ale czytają nie ci, nie to i nie tak, jak należy. A nic mu nie może pomóc, tylko czytanie. (…) Jeśli ludzie chcą się ocalić, niech codzienni czytają, tak samo jak codziennie myją zęby, ubierają się czy odżywiają”.

Polityką Marai interesował się w tym kontekście, w jaki wpływała na losy jednostki i społeczeństwa – i nigdy to nie jest dla niego wpływ zbawienny. A jedno z najważniejszych wyznań Autora mówi, czemu nienawidzili go i faszyści (węgierscy strzałokrzyżowcy chcieli go zabić),i komuniści (nie drukowali go i atakowali w prasie): „Nie wierzę w żaden system, który dobro jednostki poświęca dla jakiegoś interesu, celu wspólnotowego, który ma być zrealizowany w nieokreślonej przyszłości. Takich celów nie ma. A jeśli nawet są, to nie warto za nie płacić tej ceny”.

Pozbawiony był tu złudzeń, a niemal każdy cytat z niego można by odnosić do coraz bardziej otaczającej nas rzeczywistości: „Niezwykle szybki jest proces wycierania się, psucia, próchnienia i upadlania społeczeństwa. Można mierzyć z zegarkiem w ręce, jak prędko społeczeństwo staje się szmaciane, połatane, pokorne i sprzedajne”.

Mimo wszystko Marai – uważny obserwator świata - uchyla się od wymierzania mu sprawiedliwości, deklarując (i zaświadczając to własną postawą): „W straszliwym i szalonym procesie ludzkości nie mogę być ani sędzią, ani oskarżycielem, ani obrońcą; nie mogę być nawet świadkiem. Mogę tylko siedzieć w ławkach dla publiczności i słuchać”.

I w ramach tej postawy nakazuje samemu sobie: „Nie skarżyć się, nawet w myślach. O nic nie prosić, wszystko rozumieć. Nie pragnąc zemsty (…) Zapomnieć o osobach. Nie zapominać o podłych czynach”. Pozostaje temu wierny do śmierci.

Bardzo wiele stwierdzeń Autora wręcz zadziwia profetycznością: „Wyrosło pokolenie - hitlerowskie, komunistyczne, a na drugim brzeg oceanu, czy ja wiem, może fordowskie, które nie chce się różnić, tylko być podobne” – a co by napisał o pokoleniu nowych mediów, marnującym swa młodość na kompulsywne głaskanie smartfonów….

To taki dziennik prozą, w którym jest miejsce i na poezję, np. „Wielkie zmęczenie. Książka wypada mi z ręki. Osobno zmęczone mam oczy, osobno ręce...”.

Mój zwyczaj cytowania ciekawszych wyimków stanął tu przed nie lada wyzwaniem: wszak przepisywać musiałbym co drugi wpis Maraia.

…Jest pewien krąg piekielny, którego Dante zapomniał opisać: kiedy człowiek nie może być ani chwili sam.…

…Im więcej człowiek wie o życiu, im dłużej żył, tym życie wydaje mu się straszniejsze…

…Istnieje tylko jedna niezależność: niezależność braku pragnień i ubóstwa. I tylko one coś znaczą. Ubóstwo nękane pragnieniami to piekło na ziemi…

… (Talleyrand) miał dobre wyczucie momentu historycznego: do zwycięzcy nie przyłączał się ani o moment wcześniej niż to było konieczne…

…(Talleyrand) tak dobrze znał ludzi, że już nimi nie gardził…

…Z upływem czasu coraz dogłębniej, intensywniej i coraz bardziej osobiście interesuje mnie literatura i w coraz mniejszym stopniu interesuje mnie życie literackie…

…Nie sposób rozmawiać z szaleńcami czy pijanymi: węgierska klasa średnia upiła się problemem żydowskim. Rosjanie są już przy Kőrösmező (Rus Zakarpacka),nad Budapesztem Anglicy i Amerykanie, a to społeczeństwo oszalałe, z pianą na ustach, nie chce i nie umie mówić o niczym innym, jak tyko o kwestii żydowskiej...

…Trzysta tysięcy ludzi drży o swój los w domach z żółtą gwiazdą; smarkacze z partii strzało krzyżowców, szesnasto-,osiemnastoletnie wyrostki chodzą na rabunek do tych domów, zabierają mieszkańców na barki rzeczne albo prowadza do punktów zbiórek.…

…Jesteśmy na indeksie, cały naród węgierski, z powodu występków kilku morderców, sadystów i chciwców. W świadomości ludów Europy, które posiadają kulturę i rozwinięty zmysł moralny, wyglądamy na cygańską hordę złodziei i ludojadów, żyjących gdzieś na obrzeżach Europy…

…Niemcy odrzucili przyzwoitą ofertę Rosjan, wskutek czego oblężenie Budapesztu trwa już dniem i nocą; niemieckie dowództwo wojskowe poświęciło Budapeszt, by armia rosyjska o dwa miesiące później znalazła się pod Pozsony (Bratysławą) czy Wiedniem. W mieście zostanie zniszczone wszystko, co zbudowały najlepsze pokolenia Węgrów, wszystko co dla mnie ważne: moja rodzina kryje się w piwnicach, a miasto wkrótce zmieni się w kupę gruzów. Za tę decyzję nie wolno mieć dla Niemców litości ani przebaczenia. Węgrzy mają prawo przeklinać ten naród, póki żyją.…

…Niemcom udała się niewiarygodna sztuka: wszyscy uczciwi ludzie szczerze i z gorącą nadzieją oczekują Rosjan, bolszewików, którzy przybywają jak prawdziwi wyzwoliciele.

…Finowie, Bułgarzy, Rumuni nigdy szczerze nie lubili Niemców. A węgierska warstwa pańska i nowobogacka naprawdę z nimi sympatyzowała. I popełniała te same zbrodnie co Niemcy. Stąd to chóralne: „Gińmy razem!”. Które w rzeczywistości oznacza: niech kraj przepada, byle niektórzy, osłaniani przez Niemców, mogli choćby na krótki czas uratować skórę...

….Pewien esesman od lat wozi ze sobą Polkę, traktuje ją jak oswojone zwierzę, jeździ z nią po różnych krajach, nie puszcza samej nawet na krok, trzyma jakby na smyczy i w klatce. Ta kobieta jest z nim teraz w Budapeszcie i blaga znajomych o truciznę.…

…Nie wierzę już w materię ludzką, która nazywa się narodem; już w to nie wierzę, jakkolwiek by było opakowane i oznakowane…

…Służę memu językowi ojczystemu, ale nie czuję już wspólnoty ze społeczeństwem, które mówi tym językiem…

…Ale większość ludzi stosunkowo dobrze przeżyła oblężenie: nikt się nie zmienił, ludzie są w dalszym ciągu tak samo niekulturalni, skorumpowani i cyniczni jak przedtem...

…Podczas oblężenia i po nim przekonałem się, że cierpienie czyni ludzi gorszymi i okrutniejszymi…

…Wszystkie te wyłysiałe zwierzęta w zoo, które przetrwały oblężenie, wydają się chore psychicznie...

…Chrześcijaństwo, mówili, i rozumieli przez to zdobycie zezwolenia na prowadzenie działalności rzemieślniczej bez niezbędnego wykształcenia. Chrześcijaństwo, mówili, i rozumieli przez to rabowanie mebli żydowskich. Chrześcijaństwo, mówili, i rozumieli przez to zastraszanie wszelkiej wolnej myśli, indywidualnej opinii. Jestem chrześcijaninem, mówili, i butnie wyciągali rękę po łup”...

….W ciągu minionych 25 lat (od 1919 r.) warstwa panująca prowadziła politykę „chrześcijańską i narodową”. Wielkie tłumy dmuchały w ten płomień, który ostatecznie spalił węgierski świat. (…) Wielka idea narodu była przez nich używana jak maczuga, dostawał w nią w łeb każdy, kto odważył się myśleć o przyszłości Węgier inaczej niż oni, przekonani o wiarygodności własnego chrześcijaństwa i patriotyzmu. Nawet aptekarz, pisarz, lekarz, uczony czy inżynier mógł być przez nich uznany jedynie wówczas, gdy był narodowym aptekarzem, pisarzem czy lekarzem….

…Wszyscy, którzy żyjemy, jesteśmy odpowiedzialni za niewyobrażalne zbrodnie, jedni za to, co popełnili, inni za to, czego nie uczynili, zaniechaniem wspomagając morderców. Wszyscy jesteśmy winni. Ale przyznają to nieliczni. I najbardziej podejrzani są ci, którzy teraz najgłośniej poszukują winnych.

…Na próżno powywieszano by wszystkich tych strzałokrzyżowców i ich popleczników, niemieckich i węgierskich nazistów – to już nic nie da. Gdybym ja miał coś do powiedzenia, nie kazałbym ich wieszać, tylko wszystkich pozostawił przy życiu, dbałbym o nich, odżywiał, pilnował i zapewnił opiekę lekarską, a wszystko po to, by ci dranie w pocie czoła pracowali od rana do wieczora. Niech odgruzowują, zbierają padlinę, całymi rodzinami oczyszczają teren ze śladów swoich przestępstw. (…) I wszystkich ich zobowiązałbym do noszenia znaku rozpoznawczego – swastyki. Dawniej, kiedy w jej duchu gotowali nam wszystkim nieszczęście, tak ochotnie ją przypinali. Więc niech ją teraz noszą do końca życia…

…Człowiek przez długi czas ma skłonność traktować wojny, kataklizmy, rewolucje jak koszmarne intermezza, które trzeba przetrwać, a które się zdarzają pomiędzy dwoma niekończącymi się, słonecznymi okresami pokoju. Ale z latami zaczynamy rozumieć, że to pokój i słoneczne okresy pełnią rolę intermezza; a nieskończone i stałe są wojny, rewolucje i kataklizmy. ..

…Dla Węgier prawicowych, faszystowskich byłem lewicowym elementem destrukcyjnym, sługusem Żydów, ukrytym bolszewikiem itd. Dla nadających obecnie ton lewicowych kół demokratycznych jestem reakcyjnym prawicowcem, kryptofaszystą itd. To naturalne ale nudne. Stać pośrodku bez prawdziwych sprzymierzeńców, w sytuacji, w której może nawet nie istnieje żaden środek…

…Gazety komunistyczne żywiołowo atakują „Dziennik” i moją osobę. Tonacja i frazeologia tych ataków przyodzianych w kostium krytyki są uderzająco podobne do ataków faszystowskich, którymi rok temu i jeszcze wcześniej reagowano na moje książki...

…Komuniści nie znają zasług z przeszłości, oni znają tylko potrzebę chwili...

...Człowiek, który zachowuje wierność nie wobec partii i światopoglądu, tylko wobec kultury i żąda konkurencji pod wzgledem poziomu intelektualnego, zawsze będzie wrogiem…

…Anglicy wynaleźli dobre maniery i to, że z obcymi ludźmi rozmawia się tylko o pogodzie, przylotach i odlotach ptaków i o kwiatach. Uznali, że kiedy człowiek bardzo się gniewa, należy mówić cicho, a jeśli już dał słowo, nad którym się zastanowił, to w miarę możliwości powinien go dotrzymać…

…ale w cyrku siedzą też sadystyczni dorośli, którzy szklanym okiem patrzą w górę i mają nadzieję, że nie zmarnowali pieniędzy na bilet wstępu i że tym razem linoskoczek jednak spadnie z trapezu…

…Jesteś sam na świecie, bo ludzie nie wierzą w to, co ty wierzysz: w prymat ducha, namiętności, gustu, umiarkowania, w wyższą i gorętszą, bardziej ludzką i sensowną radość…

…W trakcie pisania ogarnia mnie zwątpienie; nie ma dla kogo pisać. Sięgam po książkę, zaczynam czytać – nie ma dla kogo czytać…

…Naszym prawdziwym wrogiem jest nie bolszewizm, nie polityka. Naszym prawdziwym wrogiem jest obojętność mas…

…Nie myślę, więc jestem…

Zachwycające, codzienne a wiecznotrwałe, notatki nieugiętego Europejczyka, krytyka masowego społeczeństwa, piewcy kultury, ładu i umiarkowania, prawdziwego liberała, wroga faszyzmu i komunizmu, człowieka, którego można, należy i trzeba czytać i słuchać.…

”To moja ojczyzna, ten pokój pełen książek” – zgadzam się z tym zdaniem w 100 proc., jak niemal z każdym innym, co mi...

więcej Pokaż mimo to

avatar
291
66

Na półkach: , ,

Wspaniała książka. Pierwszy tom Dzienników Sándora Máraiego opisuje burzliwy czas w życiu pisarza. Jest to wymagająca lektura, którą trzeba sobie dawkować. Chciałam zaznaczyć każde zdanie, aby móc je zapamiętać na dłużej. Mnóstwo przemyśleń egzystencjalnych (ale bez patosu czy grafomanii),politycznych, ekonomicznych. To też lekcja historii, dzięki wnikliwym opisom autora dowiedziałam się, jak wyglądał Budapeszt w czasach II WŚ, z czym borykali się Węgrzy po wojnie. Polecam tę lekturę i z niecierpliwością czekam, aż przeczytam kolejne tomy.

Wspaniała książka. Pierwszy tom Dzienników Sándora Máraiego opisuje burzliwy czas w życiu pisarza. Jest to wymagająca lektura, którą trzeba sobie dawkować. Chciałam zaznaczyć każde zdanie, aby móc je zapamiętać na dłużej. Mnóstwo przemyśleń egzystencjalnych (ale bez patosu czy grafomanii),politycznych, ekonomicznych. To też lekcja historii, dzięki wnikliwym opisom autora...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1152
610

Na półkach: , , ,

Wspamialy Dziennik 1943-1948 to szczere, wrażliwe i mądre spostrzeżenia z najbardziej niepewnego okresu w dziejach Węgier. Jeszcze w 1943 roku współpraca z Niemcami, a za chwilę zmiana frontu i obawa przed falą zwycięzców ze wschodu. Ogromna trwoga, borykamie się z trudną codzienną egzystencją i konieczność podjęcia właściwych wyborów - z tego składa się ten Dziennik.
Marai pieknie rozprawia się z własną rzeczywistością. Słaby fizycznie, moralnie silny jak stal. Outsider i nonkonformista. Wyalienowany i niezrozumiały przez kunktatorskie otoczenie zmierza ku nieuchronnemu...

Wspamialy Dziennik 1943-1948 to szczere, wrażliwe i mądre spostrzeżenia z najbardziej niepewnego okresu w dziejach Węgier. Jeszcze w 1943 roku współpraca z Niemcami, a za chwilę zmiana frontu i obawa przed falą zwycięzców ze wschodu. Ogromna trwoga, borykamie się z trudną codzienną egzystencją i konieczność podjęcia właściwych wyborów - z tego składa się ten Dziennik.
Marai...

więcej Pokaż mimo to

avatar
412
357

Na półkach: ,

Gdy orientujesz się, że użycie funkcji highlights w czytniku Kindle'a spowoduje zaznaczenie niemal czwartej części tekstu...
Pierwszy Tom Dzienników to kronika sześciu lat totalitarnych przemian na Węgrzech uchwycona osobistą, wysublimowaną frazą. Márai dzięki wewnętrznej emigracji zgorzkniałego bibliofila staje się mędrcem-eremitą zaraz po czterdziestce. I jak Sokrates zdaje sobie sprawę z własnej niewiedzy. To erudycyjna niewiedza świadka wojennych czasów. Podszyta rozczarowaniem niewiedza tego, co przyniesie jutro. Wciąż aktualna, bo życie to wszak ciągłe pasmo rozczarowań, a największym z nich zawsze będą ludzie.
Tylko jedna kwestia nie daje mi spokoju. Mianowicie, czy nie rozsądniej byłoby czytać „Dziennik” w tłumaczeniu z 2013 roku, czyli w wydaniu okrojonym i skondensowanym? Czy może jednak lepiej metodycznie opróżniać pięć wypełnionych po brzegi bombonierek? W tym drugim przypadku częściej zapewne można się natknąć na wytrawne kawałki o smaku piołunu.

Gdy orientujesz się, że użycie funkcji highlights w czytniku Kindle'a spowoduje zaznaczenie niemal czwartej części tekstu...
Pierwszy Tom Dzienników to kronika sześciu lat totalitarnych przemian na Węgrzech uchwycona osobistą, wysublimowaną frazą. Márai dzięki wewnętrznej emigracji zgorzkniałego bibliofila staje się mędrcem-eremitą zaraz po czterdziestce. I jak Sokrates...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1132
958

Na półkach: , ,

Skala się kończy, gwiazdek brak. Spotkanie z Sandorem Marai’em to dla mnie w równym stopniu przeżycie intelektualne, jak i duchowe. Chcę czytać Marai’a. Oddychać Marai’em. Myśleć Marai’em. Czuję wielką, ludzką bliskość z nim. „Dziennik 1943-1948” jest świadectwem nie tylko postawy moralnej pisarza, ale także świetnym obrazem powojennych czasów, ich klimatu intelektualnego, moralnego i politycznego. Marai był przenikliwym obserwatorem, wiele dalszych procesów bardzo trafnie przewidział. Nie brakowało mu sarkastycznego poczucia humoru. Był też niekwestionowanym przedstawicielem swojej klasy, mieszczaństwa, w pozytywnym sensie tego słowa, i inteligencji. Dlatego „Dziennik” daje nam możliwość spojrzenia na pewne sprawy, przede wszystkim kwestie obyczajowe, polityczne, kulturalne, nie z perspektywy naszego współczesnego myślenia , dzisiejszego świata oraz aktualnego stanu wiedzy, lecz okiem bystrego świadka/obserwatora. Dla pisarza nowy, wspaniały świat, jaki urządzali w „swojej” części Europy sowieci był czymś absolutnie nie do przyjęcia. Wyjechał z Węgier w 1948 i nigdy nie wrócił. Na szczęście nigdy też, począwszy od 1943 roku aż do samobójczej śmierci w 1989 roku, nie przestał pisać swojego dziennika. Świadomość, że mam w zapasie kolejne cztery tomy jego rozmyślań, powoduje, że myślę z niecierpliwoscią o długich, ponurych, ciemnych jesiennych i zimowych wieczorach. Nie będę się śpieszyć. „Dziennik” nie jest lekturą do czytania, to jest książka do przemyślenia i przeżywania. Wspaniała!

Skala się kończy, gwiazdek brak. Spotkanie z Sandorem Marai’em to dla mnie w równym stopniu przeżycie intelektualne, jak i duchowe. Chcę czytać Marai’a. Oddychać Marai’em. Myśleć Marai’em. Czuję wielką, ludzką bliskość z nim. „Dziennik 1943-1948” jest świadectwem nie tylko postawy moralnej pisarza, ale także świetnym obrazem powojennych czasów, ich klimatu intelektualnego,...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    368
  • Przeczytane
    222
  • Posiadam
    97
  • Teraz czytam
    30
  • Ulubione
    20
  • Literatura węgierska
    5
  • 2020
    4
  • Chcę w prezencie
    3
  • Historia
    3
  • 2021
    3

Cytaty

Więcej
Sándor Márai Dziennik 1943-1948 Zobacz więcej
Sándor Márai Dziennik 1943-1948 Zobacz więcej
Sándor Márai Dziennik 1943-1948 Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także