Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Po fantastycznym pierwszym tomie lektura drugiego sprawiła mi jeszcze większą przyjemność. Rzadko się zdarza, aby seria potrafiła tak wciągnąć, jednak sama fabuła książki, jak również sposób jej narracji nie pozwalają czytelnikowi oderwać się od książki. Dostrzegam duży progres w kontekście humorystycznych scenek, zwłaszcza dzięki ojcowi Pyrligowi, który wyrasta na moją ulubioną postać. Ciekawsze niż w poprzednim tomie są również postacie kobiece i wyraźnie widać, że zaczną one odgrywać coraz większą rolę w historii.
W pierwszym tomie najbardziej interesującym wątkiem było wychowanie Uhtreda przez Duńczyków. ,,Zwiastun burzy" najwięcej zyskuje dzięki kapitalnemu rozpisaniu wątku lojalności Uhtreda względem Alfreda. Ich wzajemna dynamika jest motorem napędowym tomu i mimo iż bohaterowie często nie mogą się dogadać, to są całkowicie świadomi, że oboje potrzebują się nawzajem.
Ciekawie obserwuje się konflikt między chrześcijanami a poganami. Ci pierwsi są przedstawiani w wyraźnie negatywnym świetle, ze szczególnym uwzględnieniem chciwości wysoko postawionych księży. Najbardziej śmieszy każda próba przypisania zasług któremuś ze świętych, którego dzień akurat jest obchodzony tego dnia ( a należy dodać, że ich imiona potrafią być cudaczne). Z drugiej strony poganie przypisują duże znaczenie losowym wydarzeniom i wiążą je z innymi przypadkowymi sytuacjami. Książka ma charakter delikatnie zahaczający o motywy fantastyczne, ale przekonanie Uhtreda o "przeznaczeniu" i konsekwencjach magicznych rytuałów delikatnie psuje wrażenie autentyczności powieści.
Książka jest absolutnie fantastyczna, polecam każdemu szybko zabrać się za cały cykl.

Po fantastycznym pierwszym tomie lektura drugiego sprawiła mi jeszcze większą przyjemność. Rzadko się zdarza, aby seria potrafiła tak wciągnąć, jednak sama fabuła książki, jak również sposób jej narracji nie pozwalają czytelnikowi oderwać się od książki. Dostrzegam duży progres w kontekście humorystycznych scenek, zwłaszcza dzięki ojcowi Pyrligowi, który wyrasta na moją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Piąty tom przygód Kociołka i jego drużyny niesie ze sobą ważna zmianę. Wreszcie obserwujemy wydarzenia z dwóch punktów widzenia: Kociołka i jego żony, Sary. Zabieg ten zdecydowanie przyspiesza tempo książki, a częste cliffhangery zmuszają do nieprzerwanej lektury. Powieść nadal jest humorystyczna i miło spędza się przy niej czas. Dodatkowo mocno rozbudowano historię rodziny Kociołka, ze szczególnym uwzględnieniem teściowej i jej męża. Rozwija to również postać Sary, która już w poprzednim tomie stała się ważną częścią opowieści, a teraz mamy możliwość obserwacji jej skomplikowanych relacji rodzinnych. Nareszcie poznajemy jakiekolwiek szczegóły z życia Eliaha, ale mam wrażenie, że więcej informacji na ten temat pozostawiono na następne tomy.
I właśnie tutaj pojawia się mój jedyny problem z tą książką, jak i z całą serią. Dwa ostatnie tomy nie posunęły znacząco do przodu fabuły serii. Nie wiem na ile tomów jest zaplanowana, jednakże boję się, że zostanie stworzony kolejny kilkunastotomowy tasiemiec, w którym po jakimś czasie wszystko zacznie się wydawać wtórne. Owszem autor wprowadza nowe postacie lub zwiększa znaczenie poznanych już bohaterów, a niektórzy z nich zyskują nawet własne rozdziały, ale na dłuższą metę nawet te zabiegi nie ukryją faktu, że fabuła stoi w miejscu od trzeciego tomu. Obym się mylił, bo cykl dostarcza dużo rozrywki, ale dla dobra całej historii mam nadzieję, że wydane zostaną jeszcze maksymalnie dwa tomy z ewentualnymi, krótszymi historiami. W mojej opinii pozwoliłoby to nie rozmyć dobrego wrażenia po dotychczasowych tomach, a zbyt długie przedłużanie serii może odbić się na jej jakości.

Piąty tom przygód Kociołka i jego drużyny niesie ze sobą ważna zmianę. Wreszcie obserwujemy wydarzenia z dwóch punktów widzenia: Kociołka i jego żony, Sary. Zabieg ten zdecydowanie przyspiesza tempo książki, a częste cliffhangery zmuszają do nieprzerwanej lektury. Powieść nadal jest humorystyczna i miło spędza się przy niej czas. Dodatkowo mocno rozbudowano historię rodziny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Chyba będzie to jedna z bardziej niepopularnych opinii, ale ,,Chrzest ognia" mnie zmęczył. Mam wrażenie, że ta część cierpi na efekt środkowego tomu sagi, w którym akcja tylko nieznacznie posuwa się do przodu, a bohaterowie niespecjalnie się rozwijają. Chyba najbardziej wymownym brakiem zmian jest pasowanie Gerlata z Rivii na Geralta z Rivii. Wiem, że był to zabieg humorystyczny i dodatkowo miał utwierdzić tak czytelnika jak i bohaterów, że przed przeznaczeniem się nie ucieknie, jednakże w mojej opinii tylko bardziej podkreślił to, jak niewiele wydarzyło się w tej książce.
Ciri jest w zasadzie nieobecna w tym tomie. Niewiele większe znaczenie ma Yennefer, która dołącza do rady czarownic. Natomiast Geralt idzie... Tylko jakoś nie może nigdzie dojść, a już na pewno nie odnajduje Ciri. Plusem są bohaterowie drugoplanowi, którzy towarzyszą wiedźminowi. Skonfliktowany sam ze sobą Cahir, który teraz musi walczyć przeciwko rodakom. Milva, wybitna łuczniczka, która naraża własne zdrowie dla misji. Są również krasnoludowie, którzy dostarczają odrobiny humory, a także moja nowa, ulubiona postać, czyli Regis (akurat o nim, nie będę się rozpisywał, bo jest to spojler).
Muszę się również przyznać, że momentami miałem problem z odszyfrowaniem języka, jakim posługują się bohaterowie. Używane archaizmy często powodowały przestoje w lekturze, aż do momentu poprawnego zinterpretowania tekstu. Ponownie wiem, że jest to zabieg celowy, ale mam wrażenie, że w tym tomie był nadużywany. Swoją drogą jestem ciekawy jak wygląda tłumaczenie wielu zwrotów na inne języki.
Podsumowując, książka mnie nie zachwyciła, wydaje mi się, że jest póki co najsłabszym tomem serii ( za wyjątkiem ,,Sezonu burz", ale on nie był pisany jako część dłuższej opowieści). Mam nadzieję, że w następnych tomach akcja trochę się zagęści, a główni bohaterowie będą mieli większe szanse na rozwój.

Chyba będzie to jedna z bardziej niepopularnych opinii, ale ,,Chrzest ognia" mnie zmęczył. Mam wrażenie, że ta część cierpi na efekt środkowego tomu sagi, w którym akcja tylko nieznacznie posuwa się do przodu, a bohaterowie niespecjalnie się rozwijają. Chyba najbardziej wymownym brakiem zmian jest pasowanie Gerlata z Rivii na Geralta z Rivii. Wiem, że był to zabieg...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zawsze mam opory, żeby sięgać po tak długie serie jak Wojny Wikingów. I po raz kolejny szczerze żałuję, że tak długo zwlekałem z zabraniem się za ten cykl. ,,Ostatnie królestwo'' jest fenomenalne, bardzo często miałem wręcz problem z odłożeniem książki, tak dobrze się ją czyta.
Najbardziej zaskoczył mnie chyba sposób opowiadania. Nie jestem fanem pierwszoosobowej narracji, ale ta książka dobrze wykorzystuje tę formę. Jest to zasługa rewelacyjnej postaci jaką jest Uhtred i częstego wykorzystywania przypisów do nowo poznawanych postaci, które będą miały znaczenie w przyszłości. Pozwala to na zachowanie tych kilku bohaterów w pamięci, gdyż ich obecna rola jest znikoma.
Książka od początku prezentuje bardzo dobre tempo akcji. Po utracie rodziny i rodowej siedziby, Uhtred zostaje wychowany przez wikingów. Poznaje ich zwyczaje, wierzenia, a ostatecznie staje się przybranym synem jarla Ragnara. Są to chyba najciekawsze rozdziały powieści, często przepełnione humorystycznymi opowieściami czy też wieloma docinkami. Wychowanie wśród Duńczyków powoduje, iż Uhtred staje się osobą impulsywną, często działa bez przemyślenia konsekwencji swoich czynów. To, brak umiejętności czytania oraz oddawanie czci nordyckim bogom nie zjednuje mu poparcia u króla Alfreda. Jest to chyba druga najważniejsza postać, niezwykle inteligentna, choć często ślepo posłuszna kościołowi.
Sam kościół chyba również można uznać za jednego z bohaterów książki. Obecne są w niej liczne sytuacje, które obnażają hipokryzję i zachłanność ówczesnych księży, zwłaszcza tych wysoko postawionych. Pomniejsi księża, jak choćby Beocca mają bardziej pozytywne role, jednakże często zachowują się w sposób naiwny.
Wiem, że to dopiero pierwszy tom sagi, ale mogę go polecić z całego serca. jeśli tak jak ja wahaliście się czy warto się zabrać za tak długi cykl, to mogę rozwiać wasze wątpliwości. Jak dla mnie jedno z odkryć tego roku.

Zawsze mam opory, żeby sięgać po tak długie serie jak Wojny Wikingów. I po raz kolejny szczerze żałuję, że tak długo zwlekałem z zabraniem się za ten cykl. ,,Ostatnie królestwo'' jest fenomenalne, bardzo często miałem wręcz problem z odłożeniem książki, tak dobrze się ją czyta.
Najbardziej zaskoczył mnie chyba sposób opowiadania. Nie jestem fanem pierwszoosobowej narracji,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Wojenne blizny" to dla mnie jedno z największych rozczarowań tego roku, mimo iż bardzo chciałem, aby powieść mi się podobała. Niestety jest kolejnym produktem Disneya, w którym ktoś wysoko postawiony wyznaczył kilka punktów, które mają się pojawić w książce, a dopiero później wymyślono do nich szczątkową fabułę. Nie ma wątków LGBT w filmach i serialach ? Wrzućmy je do książek! Może jakieś nawiązania do gry? Wspomnijmy o personalizacji miecza i skórkach, przecież po co wspominać ważne wydarzenia fabularne. Takich decyzji w książce jest kilka, ogólnie mam wrażenie, że autorka albo nie grała w grę, albo dostała bardzo okrojone jej streszczenie.
Najbardziej drażni wątek romantyczny Merrin. Jego opisy zajmują blisko połowę powieści, nie wnoszą nic do fabuły, a poza tym często powielają się. Już bardziej romantyczne były teksty Anakina o piasku w ,,Ataku klonów" niż opisy uniesień bohaterek tej powieści.
Kompletnie zaprzepaszczono możliwość rozwoju historii Sióstr Nocy. Merrin jest w książce główną bohaterka na równi z Calem, jednakże o jej przeszłości nie dowiadujemy się niczego nowego.
Jedynym plusem jaki dostrzegam jest polskie tłumaczenie. Krzysztof Kietzman wykonał kawał dobrej roboty serwując nawiązania do popkultury m. in. do ,,Misia".
Ostatnio nie czytałem wielu pozycji z tego uniwersum, ale dostrzegam wyraźny zjazd względem początku nowego kanonu, nie wspominając już legend. Poważnie zastanowię się, zanim sięgnę po kolejną, gwiezdnowojenną pozycję.

,,Wojenne blizny" to dla mnie jedno z największych rozczarowań tego roku, mimo iż bardzo chciałem, aby powieść mi się podobała. Niestety jest kolejnym produktem Disneya, w którym ktoś wysoko postawiony wyznaczył kilka punktów, które mają się pojawić w książce, a dopiero później wymyślono do nich szczątkową fabułę. Nie ma wątków LGBT w filmach i serialach ? Wrzućmy je do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Distostion" jest dla mnie jednym z największych, pozytywnych zaskoczeń wśród ostatnio czytanych książek. Prawdę mówiąc nie oczekiwałem po niej wiele, spodziewałem się kolejnego military sf z dużą ilością pseudonaukowego i technicznego żargonu. Tymczasem powieść bardziej bazuje na budowie tajemnicy wokół tytułowej bazy Distortion oraz skutków jej działania. Do tego przedstawiona jest zróżnicowana grupa bohaterów, którzy mimo grozy wojny, która ich otacza, starają się prowadzić jak najbardziej normalne życie. Razem się śmieją, razem przeżywają żałobę, starają się nawzajem kryć przed dowódcą itp.
Plusem książki jest jej forma, naprzemiennie pamiętnik i list do syna. Pamiętnik bardziej przedstawia fakty, w listach do syna bohater więcej czasu poświęca swoim uczuciom i przemyśleniom. Zawsze taki zabieg jest jakimś urozmaiceniem względem klasycznej prozy.
Powieść kilkukrotnie mnie zaskoczyła rozwiązaniami fabularnymi. Ma bardzo dobre tempo akcji, natomiast sam finał pozostawił mnie z opadniętą szczęką. Bardzo podobał mi się również język, który w odpowiednich momentach był soczysty i dobrze w mojej opinii odzwierciedlał ten używany przez żołnierzy.
Jedyne czego mi zabrakło do bardziej zaznaczonego wątku sf, chociaż prawdę powiedziawszy dzięki ograniczeniu tego wątku powieść może trafić do szerszego grona odbiorców.

,,Distostion" jest dla mnie jednym z największych, pozytywnych zaskoczeń wśród ostatnio czytanych książek. Prawdę mówiąc nie oczekiwałem po niej wiele, spodziewałem się kolejnego military sf z dużą ilością pseudonaukowego i technicznego żargonu. Tymczasem powieść bardziej bazuje na budowie tajemnicy wokół tytułowej bazy Distortion oraz skutków jej działania. Do tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zdecydowana poprawa względem pierwszej części. Szczególnie należy podkreślić fantastyczny finał. Ostatnie 200-300 stron czyta się z zapartym tchem, a Sanderson bawi się wręcz z czytelnikiem, urywając wątki w najciekawszych momentach. Czasami, aby móc kontynuować wybrany wątek, trzeba było przeczytać kilkanaście stron, podczas których kolejne wątki przykuwały uwagę równie mocno.
Pojawia się więcej Świetlistych, ale z wyjątkiem Zwinki i Szetha nie odgrywają póki co znaczącej roli. Sama Zwinka kradnie większość scen, szkoda tylko, że jest wykorzystana w tak małym zakresie.
Podobają mi się nieszablonowe wybory bohaterów, zwłaszcza finałowa decyzja Shallan. W każdej innej sadze autor dokonałby innego wyboru, jednak Sanderson wyraźnie idzie pod prąd oczekiwaniom czytelników. Cieszy wyraźniejsza obecność Kaladina, chociaż równie ciekawy robi się wątek Adolina. W następnym tomie mam nadzieję na ich dalszy rozwój.
Uwielbiam, gdy powieść mnie zaskakuje i Sanderson po raz kolejny mnie nie zawodzi. Szczegółów nie będę jednak zdradzać, w każdym razie dużo się dzieje.
Na minus trzeba zaliczyć cały wątek w Cieniomorzu, który tylko znacząco wydłużył powieść. Liczyłem na zapoznanie z przeszłością Lazur, ale podejrzewam, iż ten wątek zostanie rozbudowany w następnych tomach.
Co dziwne, brakuje mi walk na Strzaskanych równinach. Ten dziwaczny sposób prowadzenia wojny był dla tej serii tak charakterystyczny, że przejście do jej standardowego prowadzenia wydaje się czymś nienaturalnym.
Polecam książkę i całą serię.

Zdecydowana poprawa względem pierwszej części. Szczególnie należy podkreślić fantastyczny finał. Ostatnie 200-300 stron czyta się z zapartym tchem, a Sanderson bawi się wręcz z czytelnikiem, urywając wątki w najciekawszych momentach. Czasami, aby móc kontynuować wybrany wątek, trzeba było przeczytać kilkanaście stron, podczas których kolejne wątki przykuwały uwagę równie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Do gwiazd" nie jest dziełem wybitnym. Jest to dobra książka z dość ciekawymi bohaterami, co nie powinno dziwić, zważywszy na to, kto jest jej autorem. Brandon Sanderson przyzwyczaił do pisania długich i przemyślanych powieści fantasy, jednakże w mieszance gatunku literatury młodzieżowej z sf chyba nie odnajduje się najlepiej.
Pierwsze co wyraźnie rzuca mi się w oczy to podobieństwo do ,, Gry Endera", gdzie główny bohater również uczęszcza do szkoły w świecie, w którym planetę najeżdżają obcy. Obecność pokładowej SI na statku głównej bohaterki przywołuje z kolei na myśl serię Expeditionary Force. Tam również pomaga ona załodze dzięki wiedzy wykraczającej poza ludzkie rozumienie ( być może akurat ten wątek nie jest zaczerpnięty z tej serii, gdyż jest on dość popularny w tego typu literaturze). Niemniej fabułą książki nie wyróżnia się na tle innych, podobnych powieści, do czego autor przyzwyczaił, zwłaszcza cyklem Archiwum burzowego światła.
Dużym plusem są bohaterowie. Sanderson od zawsze umiał rozpisać ciekawe postaci, często żonglując różnymi punktami widzenia. Jednak w tym przypadku mamy do czynienia tylko z jedną, główną bohaterką. Spensa idealnie wpisuje się w trend silnych, niezależnych protagonistek i stanowi mocny punkt historii. Mnie natomiast bardziej fascynują tajemnice związane z bohaterami drugoplanowymi. Cobb, Jorgen, a szczególnie Żelazna Dama są postaciami intrygującymi i czekam na rozwój ich relacji z główną bohaterką.
Po pierwszym tomie nie jestem w stanie wiele powiedzieć o głównej intrydze sagi. Wzbudza to jednocześnie moją fascynację, bo czyta się to szybko i przyjemnie, jak i frustrację, gdyż oczekiwałem więcej odpowiedzi. Na pewno jednak sięgnę po następny tom.

,,Do gwiazd" nie jest dziełem wybitnym. Jest to dobra książka z dość ciekawymi bohaterami, co nie powinno dziwić, zważywszy na to, kto jest jej autorem. Brandon Sanderson przyzwyczaił do pisania długich i przemyślanych powieści fantasy, jednakże w mieszance gatunku literatury młodzieżowej z sf chyba nie odnajduje się najlepiej.
Pierwsze co wyraźnie rzuca mi się w oczy to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pamiętam, kiedy po raz pierwszy wydawano w Polsce tę książkę i wielu moich znajomych chwaliło ją po przeczytaniu. Momentalnie zaczęto wydawać następne tomy i inne książki tej autorki. Po ponad 15 latach sam postanowiłem się zabrać za ,,Gildię magów" i albo ta książka źle się zestarzała, albo kompletnie nie rozumiem jej ówczesnego fenomenu.
Napisać, iż fabuła jest nijaka będzie niedopowiedzeniem. Fakt, że dopiero w okolicach połowy książki główna bohaterka rozpoczyna właściwe szkolenie powoduje, iż ta część ciągnie się niemiłosiernie. Później wcale nie jest lepiej, denerwują zwłaszcza wybory bohaterów. W zasadzie książka nie posiada fragmentu, który potrafi zaskoczyć czytelnika. Finałowy "twist" nie wywołał u mnie żadnych emocji, a wręcz zirytował mnie jeszcze bardziej.
Bohaterowie powieści są tak nijacy, jak jej fabuła. Sonea jest główną protagonistą, ale nie można powiedzieć o niej nic pozytywnego. Postać jest sztampowa i zwyczajnie nudna. Nie lepiej wypadają pozostali bohaterowie, na czele z magami. Ich motywacje są oczywiste, zwłaszcza motyw zemsty jednego z nich.
Świat przedstawiony również niczym się nie wyróżnia. System magii jest pobieżnie przedstawiony, a motyw różnych kast i gildii przewija się w wielu innych, podobnych pozycjach. Tutaj również brakuje jakiegoś elementu, który odróżniałby serię od innych powieści z tego gatunku. Nawet ,,Kosiarze", którzy wybitnie mi nie podeszli, akurat w tym aspekcie się wyróżniali i wizja tamtego świata była interesująca.
Podsumowując, ,,Gildia magów" jest typowym średniakiem wykorzystującym ograne motywy dla literatury young adult i fantasy. Być może 15 lat temu zachwycałbym się tą książką, jednakże teraz dostrzegam jej wtórność i nijakość. Raczej odradzam sięgnięcie po nią, jest wiele ciekawszych książek z lepszą fabułą i bohaterami, którym się kibicuje. Tego mi tutaj zabrakło.

Pamiętam, kiedy po raz pierwszy wydawano w Polsce tę książkę i wielu moich znajomych chwaliło ją po przeczytaniu. Momentalnie zaczęto wydawać następne tomy i inne książki tej autorki. Po ponad 15 latach sam postanowiłem się zabrać za ,,Gildię magów" i albo ta książka źle się zestarzała, albo kompletnie nie rozumiem jej ówczesnego fenomenu.
Napisać, iż fabuła jest nijaka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ostatni tom serii wywołuje u mnie mieszane uczucia. Z wielkim żalem rozstaję się z tym cyklem (wiem, że jest jeszcze zbiór opowiadań, ale one zazwyczaj nie trzymają poziomu serii) oraz za jego bohaterami.
Ostatni tom przynosi dużo odpowiedzi, zwłaszcza w wątku Duarte i jego imperium. Podoba mi się jego zakończenie, mimo iż sam Duarte z osoby rozsądnej, nagle staje się nieobliczalnym fanatykiem, który dąży do władzy absolutnej. Przeciwko niemu staje Jim ( dziwny zabieg autorów, którzy po ośmiu tomach nazywania go Holdenem nagle zmieniają go w Jima) wraz z załogą Rosynanta. Zakończenie historii Holdena jest najlepsze z możliwych, chociaż jest dość przewidywalne. Dużym plusem jest ponowne pojawienie się detektywa Millera, szkoda tylko, że na tak krótko.
Na najciekawszą postać tomu wyrasta za to Tanaka. Z jednej strony obserwujemy u niej do jakiego poziomu może zdeprawować władza i poczucie własnej wyższości. Z drugiej, jak głęboko zakorzenione mogą być w człowieku jego lęki, które w najmniej odpowiednich momentach dają o sobie znać. Postać jest nieszablonowa i do samego końca nie wiadomo po czyjej stoi stronie.
Zawodzą wątki pozostałych bohaterów. Elvi, Alex i Naomi są bardziej świadkami niż czynnymi uczestnikami wydarzeń z tego tomu. Brak mi również większej obecności wrogów twórców protomolekuły. Niby ostatecznie zagrożenie z ich strony zostaje zażegnane, jednakże chyba każdy czytelnik liczył na jakieś wyjaśnienia. Z drugiej strony czyni ich to bardziej tajemniczymi, a zarazem groźniejszymi.
Podsumowując, nie był to najlepszy ani najgorszy tom cyklu. Jestem zadowolony z tego zakończenia, które mimo iż nie daje wszystkich odpowiedzi i tak stanowi kawał dobrej lektury, a także nie psuje pozytywnego wrażenia, jakie wywołały u mnie poprzednie książki. Polecam

Ostatni tom serii wywołuje u mnie mieszane uczucia. Z wielkim żalem rozstaję się z tym cyklem (wiem, że jest jeszcze zbiór opowiadań, ale one zazwyczaj nie trzymają poziomu serii) oraz za jego bohaterami.
Ostatni tom przynosi dużo odpowiedzi, zwłaszcza w wątku Duarte i jego imperium. Podoba mi się jego zakończenie, mimo iż sam Duarte z osoby rozsądnej, nagle staje się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam duży problem z ocenianiem zbiorów opowiadań umiejscowionych w jakimś uniwersum. Z góry ciekawszymi historiami stają się te, które dotyczą znanych i lubianym postaci. Nie inaczej było w przypadku ,,Ostrych cięć". Rozdziały o Glokcie czy Bethodzie należą do najciekawszych i czyta się je z zapartym tchem. Szczególnie intryguje Glokta, którego w tych opowiadaniach spotykamy jeszcze przed niewolą gurkhulską. Jest to inny, arogancki człowiek, jednakże niemniej charyzmatyczny. Słabsze opowiadania dotyczą Shev, nowej bohaterki, choć jest wśród nich jeden wyjątek, w którym akcja dotyczy kradzieży pewnej paczki. Przedmiot często zmienia właściciela, a równolegle zez tą zmianą zmienia się postać, z której punktu widzenia obserwujemy wydarzenia. Podobny zabieg autor zastosował w ,,Bohaterach" i w obu przypadkach był on niezwykle udany nadając akcji lepsze tempo. Sama historia Shev nie jest wciągająca i dla mnie jest to największy minus tego zbioru. Pozostałe opowiadania polecam, radzę jednak wcześniej przeczytać całą trylogię Pierwszego prawa oraz wszystkie trzy samodzielne powieści.

Mam duży problem z ocenianiem zbiorów opowiadań umiejscowionych w jakimś uniwersum. Z góry ciekawszymi historiami stają się te, które dotyczą znanych i lubianym postaci. Nie inaczej było w przypadku ,,Ostrych cięć". Rozdziały o Glokcie czy Bethodzie należą do najciekawszych i czyta się je z zapartym tchem. Szczególnie intryguje Glokta, którego w tych opowiadaniach spotykamy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Krótka opowieść z Kociołkiem w roli głównej z kilkoma humorystycznymi akcentami. Sama historia jest ciekawsza od poprzedniej krótkiej opowieści pt. ..Babski wieczór". Autor wyraźnie daje do zrozumienia, że żona głównego bohatera, Sara, stanie się wreszcie ważną częścią opowieści. Szkoda tylko, że znowu teściowa Kociołka stanowi tło w tej historii, ale i tak jest zabawnie. Polecam fanom cyklu

Krótka opowieść z Kociołkiem w roli głównej z kilkoma humorystycznymi akcentami. Sama historia jest ciekawsza od poprzedniej krótkiej opowieści pt. ..Babski wieczór". Autor wyraźnie daje do zrozumienia, że żona głównego bohatera, Sara, stanie się wreszcie ważną częścią opowieści. Szkoda tylko, że znowu teściowa Kociołka stanowi tło w tej historii, ale i tak jest zabawnie....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Star Wars: Darth Maul. Syn Dathomiry Jeremy Barlow, Juan Frigeri
Ocena 6,9
Star Wars: Dar... Jeremy Barlow, Juan...

Na półkach:

Wreszcie jakiś komiks w uniwersum Star wars, który coś do niego wnosi. Historia uzupełnia lukę fabularną między 5 a 7 sezonem Wojen klonów dotyczącą uwolnienia Maula spod władzy Sidiousa. Dziwi mnie fakt tak późnego wydania tego komiksu w Polsce, którego premiera na rynku amerykańskim odbyła się w 2017. Sama historia nie jest porywająca, ale w znacznym stopniu uzupełnia luki w historii Maula i Talzin, jest mocno napakowana akcją, przez co brakuje chwili na rozwój bohaterów. Niemniej jest to jeden z lepszych zeszytów wydanych w nowym kanonie.

Wreszcie jakiś komiks w uniwersum Star wars, który coś do niego wnosi. Historia uzupełnia lukę fabularną między 5 a 7 sezonem Wojen klonów dotyczącą uwolnienia Maula spod władzy Sidiousa. Dziwi mnie fakt tak późnego wydania tego komiksu w Polsce, którego premiera na rynku amerykańskim odbyła się w 2017. Sama historia nie jest porywająca, ale w znacznym stopniu uzupełnia...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Piaski Diuny Kevin J. Anderson, Brian Herbert
Ocena 7,3
Piaski Diuny Kevin J. Anderson, ...

Na półkach:

Bardzo nierówny tom opowiadań. Występują tu bardzo ciekawe historie, które rozbudowują historie zawarte w całym cyklu Diuny, jak również takie, które nic nie wnoszą, a jedna w mojej opinii nawet zaprzecza wydarzeniom z trylogii kaladańskiej.
Bardzo ciekawe jest opowiadanie o Szadout Mapes. Dobrze, że autorzy chociaż odrobinę rozwinęli tutaj historię Fremenów i ich walki z okupantami. Podobne, pozytywne wrażenia miałem po przeczytaniu ,, Dworu imperialnego", który rozwija historię konfliktu między Atrydami i Harkonnenami. Niby ten rozdział nie był potrzebny ( szczególnie po wydarzeniach z trylogii wielkich szkół), ale mimo wszystko czytało się to z zaciekawieniem. Słabszym fabularnie, ale posiadającym ciekawą puentę, jest opowiadanie ,, Skarb piasku". Historie zawarte w ,, Czerwonej zarazie" i ,, Ślubnym jedwabiu" są całkowicie do pominięcia, nie wnoszą niczego do historii.
Jednakże największy problem mam z ,,Wodami kanly" i ,, Krwią sardaukarów". Pierwsza nie wnosi nic ciekawego i dodatkowo podważa pozycję Gurney'a wśród przemytników ( wątpię, aby po takiej akcji mógłby dalej dla nich pracować). Druga, jak pisałem powyżej, zaprzecza wydarzeniom z trylogii kaladańskiej. Dziwnym zbiegiem okoliczności jej główny bohater całkowicie zapomina o wydarzeniach z tej trylogii, w której ma on znaczącą rolę. Ewidentnie potwierdza to moje przypuszczenia, że trylogia kaladańska jest kompletnie nieprzemyślana i nieplanowana. Dodatkowo dziwi mnie, iż właśnie te dwa opowiadania postanowiono przenieść na karty komiksu.
Mam mieszane uczucia dotyczące tego zbioru. przeczytałem go w ramach ciekawostki i tylko jako taki należy go traktować. Nie jest to zbiór dla osób, które nie miały styczności z tym światem lub miały tylko połowiczny. Polecam tylko wiernym fanom uniwersum, ale zaznaczam, że nie należy się spodziewać fajerwerków.

Bardzo nierówny tom opowiadań. Występują tu bardzo ciekawe historie, które rozbudowują historie zawarte w całym cyklu Diuny, jak również takie, które nic nie wnoszą, a jedna w mojej opinii nawet zaprzecza wydarzeniom z trylogii kaladańskiej.
Bardzo ciekawe jest opowiadanie o Szadout Mapes. Dobrze, że autorzy chociaż odrobinę rozwinęli tutaj historię Fremenów i ich walki z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W każdej z trzech trylogii cyklu Expanse środkowy tom należał do najlepszych w serii. Nie inaczej jest z ,, Gniewem Tiamath", w którym wreszcie poznajemy kilka odpowiedzi na temat tajemniczego wroga twórców protomolekuły. Możemy również zgłębić struktury w imperium Lakońskim dzięki powracającej Elvi, jak również córce najwyższego konsula, Teresie. Są to chyba najciekawsze postacie tego tomu, zwłaszcza Elvi, której badania są kluczowe dla przyszłych wydarzeń. Szczególnie podoba mi się obraz obcych i ich sposób walki z rodzajem ludzkim. Nie są to kolejni kosmici z wielkimi statkami i dużymi działami, a ich metody, mimo iż przeczą znanej fizyce, są pomysłowe.
Wreszcie w ósmym tomie nie obserwujemy Holdena jako głównego bohatera. Prawda jest taka, że nie miałby on angażującej historii do opowiedzenia w tym tomie, jednakże ograniczona obserwacja jego postaci oczami Teresy i Elvi powoduje, że z miejsca stał się ciekawszym (mniej drażniącym) bohaterem.
Dużym plusem jest droga, jaką obrali autorzy dla Amosa i Bobby. Oboje mają kluczowe role w tym tomie, które doskonale wpisują się w charakterystyki obu postaci. Po raz kolejny trochę po macoszemu jest traktowany Aleks, któremu poświęcono co prawda poświęcono kilka rozdziałów, jednakże odnoszę wrażenie, że autorzy nie mają na niego pomysłu.
Jedynym, wyraźnym minusem powieści jest całkowity brak Avasarali i barwnych dialogów z jej udziałem. Dla mnie to wielka szkoda, bo ze zniecierpliwieniem czekałem na każdy rozdział, w którym ta postać się pojawiała.
Podsumowują, jest to jedna z najlepszych książek w cyklu, zwłaszcza jeśli chodzi o rozwój fabuły i konfliktów w przedstawionym świecie. Polecam

W każdej z trzech trylogii cyklu Expanse środkowy tom należał do najlepszych w serii. Nie inaczej jest z ,, Gniewem Tiamath", w którym wreszcie poznajemy kilka odpowiedzi na temat tajemniczego wroga twórców protomolekuły. Możemy również zgłębić struktury w imperium Lakońskim dzięki powracającej Elvi, jak również córce najwyższego konsula, Teresie. Są to chyba najciekawsze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moje trzecie podejście do Pratchetta i wreszcie udane! Po ,,Kolorze magii", którego w zasadzie już nie pamiętam i ,,Dobrym omenie", który jednak mnie wymęczył, ,,Straż! Straż!" oferuje niezłą rozrywkę.
Dużym plusem są bohaterowie powieści. Nie są to typowe postacie dla tego typu literatury, nie mamy tu do czynienia z wybrańcami, herosami itp. Śledzimy losy członków tytułowej straży, którzy są głównie wybierani spośród nieudaczników. Po wszystkich, za wyjątkiem Marchewy, nie można się spodziewać heroicznych czynów, dlatego książka ta jest inna i świeża. Ciekawi są również antagoniści na czele z Najwyższym Wielkim Mistrzem. Sam jego tytuł już jest żartem, a o jego postępowaniu i motywacjach już nawet nie wspomnę.
Do tego świetnie wykorzystano humor sytuacyjny. Wiele sekwencji kończy się źle jedynie dzięki ludzkiej głupocie. Sam fakt powołania smoka na króla jest absurdalny, a późniejsze spełnianie jego zachcianek i dorabianie do tego jakiejś ideologii ( bo przecież lepiej żeby zjadł jakąś nieznaną kobietę niż kogoś mi znanego lub mnie samego) zakrawa o absurd, ale jednocześnie ukazuje do czego zdolny jest człowiek, aby zapewnić sobie wygodę i bezpieczeństwo. Uwielbiam też pomysł na założenie gildii skrytobójców i złodziei. Pomysł ,,legalnych" zabójstw jest równie komiczny, co abstrakcyjny.
Jedynym moim problemem jest tempo akcji. Po zapoznaniu z bohaterami następuje pauza i przez dłuższy czas nie dzieje się nic wartego uwagi. Książka jednak nadrabia to w finałowym akcie, dzięki czemu na pewno sięgnę po następny tom. Polecam

Moje trzecie podejście do Pratchetta i wreszcie udane! Po ,,Kolorze magii", którego w zasadzie już nie pamiętam i ,,Dobrym omenie", który jednak mnie wymęczył, ,,Straż! Straż!" oferuje niezłą rozrywkę.
Dużym plusem są bohaterowie powieści. Nie są to typowe postacie dla tego typu literatury, nie mamy tu do czynienia z wybrańcami, herosami itp. Śledzimy losy członków...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po trochę słabszych ,,Prochach Babilonu" seria wraca na właściwe tory. Niecodziennym zabiegiem fabularnym jest przeskok w czasie o 30 lat, który jednak świetnie resetuje całą serię i daje jej świeży start. Przy okazji daje to możliwość rozwoju zaludnionych światów na czele z Lakonią. To właśnie powrót Lakonian po dekadach izolacji staje się motorem napędowym dla fabuły książki, jak również całej, finałowej trylogii cyklu Expanse.
Lepiej w porównaniu z poprzednim tomem wypada przede wszystkim zestawienie głównych bohaterów. Świetny i jednocześnie tragiczny jest wątek Singha. Bardzo podoba mi się to, jak idee głoszone przez niego i Duartego nie wytrzymały kontaktu z rzeczywistością.
Równie ciekawy jest wątek Drummer, która musi stawić czoła inwazji Lakonian, w czym pomaga jej niezastąpiona Avasarala. Ich interakcja jest zabawna, co czyni ją jedną z największych zalet książki.
Chyba najmniej ciekawy jest wątek załogi Rosynanta. Mimo, iż początkowo wydaje się, że Holden z Naomi wreszcie odchodzą na dalszy plan, to inwazja Lakonian zmienia ich plany, jednocześnie zaburzając nowo wypracowany system pracy statku i stacji Medyna ( w końcu parafrazując serialową Avasaralę, Holden zawsze musi wsadzić ku...a nie tam gdzie trzeba).
Właściwie moim jedynym problem jest fakt, iż powieść tylko nieznacznie posuwa akcję cyklu do przodu. Poza przejęciem władzy przez imperium Lakońskie we wszystkich układach i formowaniu nowego ruchu oporu nie dzieje się już nic ważnego, a wątek obcych, którzy zniszczyli budowniczych protomolekuły został praktycznie przemilczany.
Nadal jest to jednak bardzo dobra książka, która rozbudza moją ciekawość i zmusza do szybkiego sięgnięcia po następny tom. Polecam

Po trochę słabszych ,,Prochach Babilonu" seria wraca na właściwe tory. Niecodziennym zabiegiem fabularnym jest przeskok w czasie o 30 lat, który jednak świetnie resetuje całą serię i daje jej świeży start. Przy okazji daje to możliwość rozwoju zaludnionych światów na czele z Lakonią. To właśnie powrót Lakonian po dekadach izolacji staje się motorem napędowym dla fabuły...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Za każdym razem, gdy sięgam po powszechnie chwaloną książkę, mam problem z jej oceną. Bardzo często w trakcie lektury nie przeszkadzają mi rzeczy, do których recenzenci mają najwięcej uwag, po czym największe wymienione zalety powodują u mnie rozdrażnienie. Nie inaczej było w przypadku powieści ,,Na południe od Brazos".
Uważam, że jest to kawał dobrej lektury. Kompletnie nie przeszkadza mi powolne prowadzenie fabuły książki ani długie opisy. Dobrze komponuje się to z samą akcją powieści i żmudną podróżą kowbojów do Montany, a dynamiczniejsze momenty są dzięki temu odbierane z większym entuzjazmem. Ważnym elementem jest ukazanie świata przedstawionego jako brudnego i wymagającego niecodziennych umiejętności do przetrwania. Nie jest to obraz wyciągnięty z amerykańskich westernów, gdzie czyści, dobrze ogoleni kowboje strzelają do siebie przez większość filmu. Tutaj każdy kowboj wychodzący z przybytku, gdzie chwilę wcześniej całkowicie zabrudził pościel, ginie w przypadkowych okolicznościach. Przynajmniej dwa takie wydarzenia solidnie mnie zaskoczyły, zwłaszcza jeśli ginie jedna z głównych postaci.
Niestety zawiedli mnie bohaterowie książki. Praktycznie żaden nie zainteresował mnie na tyle, abym z zapartym tchem śledził jego losy. Najbliżej było Newt'owi, bo chłopak naprawdę dużo przeszedł, ale samo współczucie nie zrobi z niego ciekawszego bohatera. Postać Calla przemilczę, bo nie wyobrażam sobie, aby ktokolwiek mógł o nim powiedzieć coś pozytywnego. Gus rozpoczyna powieść jako najbardziej irytująca postać, która zawsze wie wszystko najlepiej. Splecenie jego wątku z postacią Loreny chwilowo poprawia jego wizerunek, jednakże finał powieści i jego egoistyczne zachowanie ponownie dyskredytuje tego bohatera w moich oczach. July jest postacią nad wyraz nijaką i ma problemy z podejmowaniem odpowiednich decyzji. Z kolei Jake i Roscoe nie podejmują decyzji w ogóle, czekają, aż sprawa wystarczająco się skomplikuje i ktoś zadecyduje za nich lub jest za późno na jakąkolwiek decyzję. Jedyną pozytywną postacią jest Klara, ale pojawia się dopiero w trzeciej części i ciężko ją uznać za głównego bohatera książki.
Mimo wszystko polecam książkę ze względu na unikalne umiejscowienie i jako dobry przykład powieści drogi.

Za każdym razem, gdy sięgam po powszechnie chwaloną książkę, mam problem z jej oceną. Bardzo często w trakcie lektury nie przeszkadzają mi rzeczy, do których recenzenci mają najwięcej uwag, po czym największe wymienione zalety powodują u mnie rozdrażnienie. Nie inaczej było w przypadku powieści ,,Na południe od Brazos".
Uważam, że jest to kawał dobrej lektury. Kompletnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,,Prochy Babilonu" są pierwszym tomem Expanse, który wypada słabiej podczas ponownego czytania. Jest to w mojej opinii najsłabszy tom serii, jednakże nadal jest to kawał dobrej lektury.
Moim głównym problemem jest rozbicie powieści na za dużą ilość postaci z punktem widzenia. Są tacy bohaterowie, którzy otrzymują jeden bądź dwa rozdziały. Dodatkowo Filip Inaros ma bardzo przewidywalny wątek. To powoduje, że trudno w pełni zaangażować się w losy tych postaci.
Zgoła inaczej śledzi się wątek Michio Pa. Od pierwszej strony wiadomo, iż postać odegra kluczową rolę w konflikcie w układzie słonecznym. Mimo tej świadomości jej historia jest wciągająca, a targające nią rozterki są w pelni uzasadnione. Najlepiej wypada fragment kończący się magicznym słowem "ups", a dotyczący konsekwencji służby pod kolejnym niewłaściwym dowódcą. Bardzo dobrze, że przywrócono tę postać, szkoda jedynie, że tylko w tym tomie, bo mam ona duży potencjał.
W tej części poszerzono stały skład Rosynanta o Clarissę i Bobby. Dobrze, że powrót tej pierwszej nie przeszedł bez echa, bo byłoby to naiwne ze strony autorów. Niestety ta cecha ujawniła się w innych wątku dotyczącym Holdena, a mianowicie w serii filmów, które miały na celu uczłowieczyć pasiarzy i pokazać ich od innej strony. Rozumiem zabieg, ale jednak zbombardowanie Ziemi i praktycznie jednogłośne poparcie dla Inarosa potrzebują czegoś więcej do zakopania topora wojennego między wewnętrzniakami a pasiarzami.
Dodatkowo nadwyrężono wizerunek postaci Marco Inarosa. Wódz pasiarzy kieruje się egoistycznymi pobudkami i postanawia opuścić Ceres, a wszystko przez to, że Filip zostaje wydalony z planetoidy. O ile z taktycznego punktu widzenia jest to nawet sensowne, bo obowiązek wykarmienia tamtejszych mieszkańców spada na Ziemię i Marsa, to wyraźnie podkopuje to morale w Wolnej Flocie, gdyż dla wielu z jej członów był to dom. Poza tym wyraźnie widać obsesję Marco na punkcie Holdena, która ostatecznie prowadzi do końca Wolnej Floty. Samo zakończenie tego wątku jest nagłe i mało spektakularne, ale nie traktuję tego jako wady, a wprowadzenie do finałowej i najważniejszej dla całego cyklu trylogii. Polecam

,,Prochy Babilonu" są pierwszym tomem Expanse, który wypada słabiej podczas ponownego czytania. Jest to w mojej opinii najsłabszy tom serii, jednakże nadal jest to kawał dobrej lektury.
Moim głównym problemem jest rozbicie powieści na za dużą ilość postaci z punktem widzenia. Są tacy bohaterowie, którzy otrzymują jeden bądź dwa rozdziały. Dodatkowo Filip Inaros ma bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Piąty tom cyklu Expanse wreszcie skupia się na członkach załogi Rocinante ( wiem, że w polskiej wersji książki jest Rosynant, ale jakoś bardziej odpowiada mi angielska wersja, przede wszystkim ze względu na serial). Jest to niewątpliwie największa zaleta powieści. Poznajemy przeszłość Amosa, który w końcu zamiast błyszczeć w tle swoimi komentarzami, staje się postacią pierwszoplanową i ma najciekawszą historię w tym tomie.
Zdecydowanie ważniejsza dla całego cyklu jest jednak historia Naomi. Poznajemy jej syna, Filipa, który jest mocnym kandydatem do najbardziej irytującej postaci sagi. Jednakże kluczową postacią okazuje się ojciec Filipa i były kochanek Naomi, Marco Inaros. Postać, dla której grunt był budowany od początku cyklu. Wykorzystuje on nierówne traktowanie pasiarzy przez wewnętrzniaków i z pomocą zbuntowanej frakcji Marsjan organizuje pierwszą flotę Pasa.
Jego plan przejęcia władzy jest chyba najbardziej intrygującym wątkiem w książce, a konsekwencje jego wprowadzenia będą przez lata odczuwane przez wszystkich w Układzie Słonecznym.
Trochę słabiej wypadają wątki detektywistyczne Aleksa i Holdena. Finalnie obie intrygi łączą się, ujawniając spisek buntowników z Marsa z frakcją Inarosa. W wątku Aleksa powraca Bobby i ponownie stanowi ona mocny punkt historii.
W mojej opinii jest to jedna z dwóch najlepszych powieści cyklu, zwłaszcza po dość spokojnej ,,Gorączce Ciboli", w której ważne wydarzenia miały jednak charakter lokalny. ,, Gry nemezis" zmieniają układ sił w sposób nagły i zaskakujący, a Marco Inaros staje się jednym z lepiej przemyślanych czarnych charakterów. Polecam

Piąty tom cyklu Expanse wreszcie skupia się na członkach załogi Rocinante ( wiem, że w polskiej wersji książki jest Rosynant, ale jakoś bardziej odpowiada mi angielska wersja, przede wszystkim ze względu na serial). Jest to niewątpliwie największa zaleta powieści. Poznajemy przeszłość Amosa, który w końcu zamiast błyszczeć w tle swoimi komentarzami, staje się postacią...

więcej Pokaż mimo to