-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik253
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2015-12-16
2015-11-11
O tak. Wspomnienie z lat młodości przybrało nowy kształt. Twarda oprawa, kredowy papier, szkice i wywiad z rysownikiem. "Bogowie z kosmosu" zyskali nową twarz. Na imię jej "Ekspedycja" i składa się na nią wszystkie osiem części opowieści o kosmitach odpowiedzialnych za rozwój Niebieskiej Planety.
Pamiętam w szkole podstawowej, jak biegałem do biblioteki w poszukiwaniu kolejnych części. Scenariusz według książek Ericha Von Danikena otwierał nowe perspektywy, odkrywał nową historię ludzkości. Z zapartym tchem śledziłem losy Ais i Zana na Ziemi. Pierwsza to chyba, przeczytana przeze mnie, historia, w której zło staje się konieczną częścią Planu. Wręcz staje się nieodzowne dla istnienia dobra. Jest nieodłączną częścia procesu poznawczego i rozwojowego.
Teraz, po latach, dane mi jest powrócić do tej historii. Dzięki mojej niezrównanej Żonie, która zawsze trafi z prezentem w dziesiątkę.
Coś się jednak zmieniło. Opowieść nadal jest wciągająca, trzyma w napięciu, jednak stała się zbyt liniowa, przewidywalna i naiwna. To chyba ten sam problem co z książkami Karola Maya i partiami JKM. Młody umysł chłonie to wszystko z zapartym tchem, w miarę jednak upływu czasu, dziecięca naiwność poddaje się i zwycięża chłodny racjonalizm. Tak to już jest z niektórymi pozycjami, nie tylko z literatury, że dorosłość zabija troszkę ich magię. Komiks ma to do siebie, że broni się obrazami, jest dziełem wielopłaszczyznowym.
Jest jakaś magia w tym komiksie. Chce się go czytać, oglądać, podziwiać. Jest częścią świata, którego już nie ma. Przypomina mi czasy wczesnej młodości i gdzieś tam wciąż ma aktualne przesłanie. No i ma rysunki Polcha, a to marka sama w sobie.
A więc polecam wszystkim. Bez względu na to, czy jesteś komiksowym maniakiem, czy miłośnikiem teorii Danikena, czy też zwykłym miłośnikiem fantastyki. W tej książce jest wszystko, także alternatywna wersja biblii ;-). Sięgajcie więc, żeby poszerzać horyzonty i delektować się pięknymi wizjami Bogusława Polcha. Czy potraktujesz to poważnie, czy też jak zwykłą literaturę SF, jest to pozycja obowiazkowa.
Polch, Mostowicz, Górny "Ekspedycja"
Prószyński i S-ka 2015
http://czytamtopisze.blogspot.com/2015/11/bogowie-kosmici-i-rysunki-polcha.html
O tak. Wspomnienie z lat młodości przybrało nowy kształt. Twarda oprawa, kredowy papier, szkice i wywiad z rysownikiem. "Bogowie z kosmosu" zyskali nową twarz. Na imię jej "Ekspedycja" i składa się na nią wszystkie osiem części opowieści o kosmitach odpowiedzialnych za rozwój Niebieskiej Planety.
Pamiętam w szkole podstawowej, jak biegałem do biblioteki w...
2015-10-22
W Ankh-Morpork dzieje się źle. To znaczy w sumie dobrze, ale... Kapitan Straży ma się ożenić, potem odchodzi. Ciężko jest znaleźć jego zastępcę. Kapral Marchewa odkrywa miasto i nie tylko. Mieszkańcy (i nie tylko) odkrywają swoje uczucia do kaprala Marchewy, dla niektórych jest to zaskakujące, inni patrzą z zachwytem.
Do Straży trafiają nowi Funkcjonariusze. Troll, krasnolud i kobieta (w większej części) i nic nie wydaje się być w porządku.
Tymczasem w mieście pojawia się zabójca. Niby nic ciekawego, tym bardziej, że wydaje się być powiązany z Gildią Skrytobójców. Cóż jedyny problem z nim to ten, że nie wykonuje zleceń Gildii i nikt nie zna jego pobudek. Co gorsza korzysta z cudownej broni, która powinna być zniszczona dawno temu.
Bohaterowie "Zbrojnych" stają się dedektywami z prawdziwego zdarzenia. Prym wiedzie oczywiście, niezastąpiony, kapral Marchewa, który samoczynnie przejmuje dowództwo.... ups mały spoiler. Cóż, czyż nie tego się wszyscy spodziewali??
Okazuje się, że w mieście Ankh-Morpork wrzucnie ciał do rzeki powoduje same problemy, u Błaznów wcale nie jest tak wesoło, a tajemniczy rusznic może sprawić nie lada problemy. Mistrz Pratchett pokazuje, że nawet w tak fantastycznym świecie, jak Dysk, można umieścić problemy i historie, których nie powsydziłaby się Agatha Cristie. Napięcie wzrasta ze strony na stronę i nie odpuszcza, tło jest malownicze, a nawet zbyt kolorowe, bo zatargi na tle rasowym przybierają kształt prawie, że zamieszek. Do tego Kapitan Vimes naraża się Patrycjuszowi (i o to chodzi!) i zostaje odsunięty od sprawy. Straż nocna staje się Milicją, a w tle postępują przygotowania do ślubu.
Generalnie pedzimy do przodu, nie ma czasu na zatrzymywanie się i opisy. Biegniemy po dachach, ulicach i pod nimi, a zza każdego rogu wychyla się coś nowego. W abstrakcyjnym Ankh-Morpork zabójstwo bez licencji staje się zjawiskiem niepokojącym, Patrycjusz przekonuje się, że nawet jego plan może nie pójść w 100% zgodnie z planem, a Prawo po raz kolejny stanie się powodem zmian. Na lepsze.
Na koniec szeregi Straży zostaną wzmocnione o kilku(dziesięciu) ochotników, nie zawsze z własnej woli, a ceremonia ślubna...... a co ja będę opowiadał. Gotowi na pełnokrwisty kryminał na ulicach najbardziej pokręconego miasta Świata Dysku? Tutaj wszystko może być możliwe, Nie ma takiego rozwiązania, którego nie należy rozpatrywać poważnie, a pewne rzeczy nie zawsze są tym, co nam się wydaje. Gotowi pozbyć się uprzedzeń? Bo i tu swoisty rasizm wychodzi z każdej dziury i tylko Kapral Marchewa wydaje się powstrzymywać wybuch. Zatem strzeżcie się tego, który posiada rusznica i wejdźcie na drogę Prawa.
No i uważajcie na psy. Możecie się dowiedzieć czemu macie ochotę dać im ciasteczko. Bo przecież psy nie mówią. Prawda?
Terry Pratchett "Zbrojni"
Prószyński i s-ka 2015
http://czytamtopisze.blogspot.com/2015/10/zamieszki-rasowe-tajemniczy-morderca-i.html
W Ankh-Morpork dzieje się źle. To znaczy w sumie dobrze, ale... Kapitan Straży ma się ożenić, potem odchodzi. Ciężko jest znaleźć jego zastępcę. Kapral Marchewa odkrywa miasto i nie tylko. Mieszkańcy (i nie tylko) odkrywają swoje uczucia do kaprala Marchewy, dla niektórych jest to zaskakujące, inni patrzą z zachwytem.
Do Straży trafiają nowi Funkcjonariusze. Troll,...
2015-10-19
W Ankh-Morpork nie jest bezpiecznie. Szczególnie w nocy. Z resztą, w dzień też nie jest lepiej. Czego jednak można się spodziewać po mieście, w którym oficjalnie funkcjonują Gildia Złodziei i Skrytobójców, a jej przywódcy są członkami Rady Miejskiej? Oczywiście wszystko jest legalne, poukładane i nikt nie może okradać czy zabijać, bez przestrzegania pewnych zasad. Ale wróćmy do nocy. Straż nocna to czteroosobowy oddział wyrzutków, którego dowódca jest pijakiem, sierżant woli się nie wychylać, kapral to złodziej i brudas, a jedyny szeregowy, to nowy nabytek. Marchewa, ponad dwumetrowy krasnolud (oficjalnie), który uznaje, że Prawa należy przestrzegać.
Czy może być coś gorszego od Strażnika, który chce by w mieście przestrzegano Prawa? Otóż może. W ciemnych zaułkach dzielnicy, w której spotykają się tajne stowarzyszenia, spotyka się jedno z nich. Niby nic wielkiego, a jednak, ma to ogromne znaczenie, bo to tajne stowarzyszenie ma plan, plan przejęcia władzy w mieście. I nie będzie to przejęcie demokratyczne. Do miasta ma powrócić Król. Pomazaniec. A jak rozpoznać prawdziwego dziedzica? To banalnie proste, musi mieć królewskie znamię, miecz i..... odpowiednią legendę. Taką, która sprawi, że nikt nie podważy jego prawa do tronu. Powinien zabić smoka.
Domyśliliście się, że taki plan może być troszeczkę ryzykowny. Nic to. Wszystko się przecież MUSI udać. W końcu to Świat Dysku i miasto Ankh-Morpork, a tu wszystko jest możliwe. Szczególnie, jeśli szansa na sukces wynosi jeden do miliona, dokładnie.
Do tego poznamy różnicę między zwykłym smokiem bagiennym, a wielkim Smokiem, oraz że genetyka smoczych rodów również potrafi stworzyć coś ciekawego. Nie unikniemy też metamorfozy. Czyjej? Przede wszystkim Straży, która stanie po stronie porządku i Prawa, z pominięciem indywidualnych pragnień mieszkańców miasta. Smok również będzie się zmieniał, by na końcu okazać się..... eeee nie. Nie powiem. Sami domyślcie się co ma do tego wypita nafta i zjedzony czajnik.
Historia ma happy end. Oczywiście. Chociaż pewnie nie spełnia on oczekiwań wszystkich czytających. No chyba, że ktoś zna mistrza Pratchetta, wtedy wie czego oczekiwać! Będą więc oklaski i wiwaty, ktoś odleci w siną dal, ktoś zażąda za mało, będzie też nowy czajnik i tarcza do rzutek. Bo w końcu należy się, razem z podwyżką.
Znasz Świat Dysku? Nie? To masz okazję go poznać. Dzięki kioskowej serii 42 książek. Ja już zbieram i czytam dalej, biegnę i odkrywam. Brzmi jak reklama? Oczywiście! Ale czy musisz kupować? Nie! Idź i wypożycz, ale koniecznie odwiedź Ankh-Morpork, bo Straż to nie jedyna rzecz, która wydaje się nie na miejscu. Jest tego dużo więcej. A miasto..... jak to miasto, jeżeli uda się jakąś sprawę zakończyć z fajerwerkami i splendorem, to znaczy, że czas wracać do codzienności lub zacząć od nowa. Wszystko zależy od ilości ruin wokoło.
Terry Pratchett "Straż! Straż"
Prószyński i S-ka 2015
http://czytamtopisze.blogspot.com/2015/10/smok-marchewa-i-nikomu-nie-potrzebna.html
W Ankh-Morpork nie jest bezpiecznie. Szczególnie w nocy. Z resztą, w dzień też nie jest lepiej. Czego jednak można się spodziewać po mieście, w którym oficjalnie funkcjonują Gildia Złodziei i Skrytobójców, a jej przywódcy są członkami Rady Miejskiej? Oczywiście wszystko jest legalne, poukładane i nikt nie może okradać czy zabijać, bez przestrzegania pewnych zasad. Ale...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-10-05
Dostajesz kilku(nastu) autorów. Każdy z nich ma inny styl, każdy ma inne spojrzenie na..... ten sam świat. Antologia rządzi się swoimi prawami. W zamkniętym świecie, stworzonym przez kogoś innego, musisz umiejscowić swoich bohaterów, dostosować ich do świata i praw w nim zawartych.
Nie każdemu się to udaje, to dlatego każdą antologię czyta się dość ciężko. Możesz trafić na kilka genialnych opowiadań, by za chwilę dostać obuchem gniota. Zdarza się. Nie zawsze na szczęście.
Świat Wolsunga, gry RPG stworzonej przez polski zespół, jest mi, czy raczej był zupełnie obcy. Znałem grę z internetu i trochę opisów uniwersum, też z internetu. A jednak klimat steampunka był wciągający, bardzo. Chciałem ową Antologię poczytać. Zrządzeniem losu otrzymałem książkę i zagłębiłem się w lekturze.
Poznawaliśmy się powoli, stopniowo wchodziłem w nową rzeczywistość, w wielorasowy świat, podobny do naszego, a jednocześnie zupełnie inny. Krainy, gdzie pradawne kulty porzuciły swoje świątynie, mroczne zakamarki wielkich miast i zadymione dzielnice, przemysłowych molochów. Z drżeniem serca oczekiwałem czegoś co zepsuje atmosferę, czegoś co nie będzie pasowało do całości, na szczęście jednak redaktor antologii zestawił opowiadania tak, by nie trafić na gniot. I nie przeszkadza fakt, że część z autorów to początkujący pisarze.
W wielu tekstach możemy odkryć znane nam doskonale postacie z literatury, zmienia się tylko ich rasa, wiek i możliwości. W świecie Wolsunga jest bowiem magia, nie taka jaką znamy z kart fantastyki, tutaj jest ona połączona z techniką. Napędza silniki maszyn, porusza golemami, ożywia martwych. Daje przewagę tym, którzy potrafią z niej korzystać.
Zachwycić może rozmach, uniwersum jest tak wielkie, że pomysłów nie może zabraknąć, przygoda czai się za każdym rogiem, a jedno miasto zasila kilka opowieści. Z drugiej strony wszystko jest tu znane, państwa o obcych nazwach można bez trudu umiejscowić na mapie naszej Europy. Miasta tworzą klimat XIX i XX wieku, ale "uzbrojone" są w aurę tajemniczości bardziej niż te znane nam z historii, więcej w nich przerażających i niezrozumiałych rzeczy, więcej szaleństwa i władzy. To nasz Świat z czasów rewolucji przemysłowej, tyle że ta rewolucja zasilona jest magią i zdolnościami inżynierów innych ras.
Jeżeli grasz, to znajdziesz tu, oprócz wciągających historii, kilka doskonałych materiałów na przygodę. Jeśli nie znasz gry, wkroczysz w mroczny i brutalny świat, w którym wszystko może się zdarzyć, a chwila nieuwagi może kosztować życie. Być może będzie to impuls do zajrzenia w almanach Wolsunga?
Antologie są specyficzne. Ta jest dobra. Merytorycznie trzyma się całości, świat jest dobrze nakreślony, a akcja wartka. Można sobie robić przerwę po każdym z opowiadań, nie trzyma nas nic przy książce, fabuła przyjemnie przeskakuje pomiędzy dużym miastem, a dżunglą. Przyjemny umilacz czasu. Dla fana natomiast, chyba pozycja obowiązkowa. Jaki jest tom drugi? Mniema, że równie dobry!
Antologia "WOLSUNG" Tom 1
Wielu autorów
Wydawnictwo Van Der Book 2015
http://czytamtopisze.blogspot.com/2015/10/antologia-jest-specyficzna.html
Dostajesz kilku(nastu) autorów. Każdy z nich ma inny styl, każdy ma inne spojrzenie na..... ten sam świat. Antologia rządzi się swoimi prawami. W zamkniętym świecie, stworzonym przez kogoś innego, musisz umiejscowić swoich bohaterów, dostosować ich do świata i praw w nim zawartych.
Nie każdemu się to udaje, to dlatego każdą antologię czyta się dość ciężko. Możesz...
2015-09-20
Żona dostała prezent. Tak się jednak złożyło, że to ja dorwałem się pierwszy do czytania. Lubię kryminały, stanowią miły przerywnik pomiędzy post apokaliptycznym światem, a fantastycznymi krainami, które uwielbiam zwiedzać najbardziej. Osadzają mnie w ponurej rzeczywistości świata, w którym potworami są ludzie, a dramaty mogą się wydarzyć tuż obok.
Trafiłem do Walii. Do miasta Swensee, tak typowo zwykłego, że nie do pomyślenia jest fakt, iż koszmar czai się tuż za rogiem. Co możesz zrobić kiedy Twój porywacz zostanie aresztowany za inne przewinienie, zanim zdąży zażądać okupu? Co jeśli nie powie o Twoim położeniu nikomu? Co jeśli posadzą go na 5 lat?
Czytając kryminał pani Link odnoszę, początkowo, wrażenie, że wszystko co najgorsze zdarzyło się już na początku. Jednak życie bywa przewrotne i zawsze może być gorzej. Mieszanka jest bowiem istotnie wybuchowa. Osoby dramatu, niby w pogoni za swoimi sprawami, niby normalni członkowie społeczności, jak ja, ty, twój sąsiad. Każdy jednak ma coś ukrytego głęboko, co może wystawić swój ohydny łeb bez ostrzeżenia.
Dla Ryana koszmar nie kończy się wraz z wyjściem z więzienia. Świadomość pozostawienia kobiety w ukrytej jaskini, będzie kładła się cieniem na wszystkim co zrobi. Ryan nie jest rasowym przestępcą, jest zagubionym człowiekiem, który uparł się, żeby korzystać tylko ze złych sposobności. Dodatkowo jest tchórzem i przez to cierpią inni. Typowa jednostka, dla której świat to zbyt skomplikowany mechanizm.
Autorka dobrze konstruuje akcję, do samego końca nie wyjawia odpowiedzi, unika przydługich opisów, a jej bohaterowie są z krwi i kości. Ale. No właśnie. Kryminał jest dobry, czyta się szybko i przyjemnie, pojawia się nawet nerwowe oczekiwanie. Mi osobiście zabrakło jednak tego "czegoś" co chwyta za gardło, przenika do trzewi i skręca je w oczekiwaniu na poznanie PRAWDY. Prawda, chciałem przeczytać tą książkę szybko, ale nie ze względu na przerażającą tajemnicę. Czekają inne tytuły w kolejce, a ich liczba wciąż rośnie.
Książkę Charlotte Link to miły przerywnik, dobra, twardo osadzona w rzeczywistości, historia. Brak jej jednak pazura, Brak przywiązania do bohaterów, na tyle silnego, żeby porzucić wszystko inne i brnąć z nimi przez kryminalne zagadki. Dobre dla odreagowania po cięższych pozycjach, oraz gratka dla miłośników zagadek kryminalnych, odpowiedzi bywają zaskakujące, a niektórych możemy się tylko domyślić.
Podsuma, dobry kryminał, dobra książka, nie oczekujcie jednak, że "przyklei" was do fotela. Może w końcówce. Normalnie czytana, bez pośpiechu, zapewnia miłą rozrywkę (o ile te słowa paasują do historii morderstw). Innymi słowy polecam, szczególnie na długe jesienno - zimowe wieczory. Najlepiej przy kominku.
"Lisia Dolina" Charlotte Link
Wydawnictwo Sonia Draga 2013
http://czytamtopisze.blogspot.com/2015/09/bez-szczesliwego-zakonczenia.html
Żona dostała prezent. Tak się jednak złożyło, że to ja dorwałem się pierwszy do czytania. Lubię kryminały, stanowią miły przerywnik pomiędzy post apokaliptycznym światem, a fantastycznymi krainami, które uwielbiam zwiedzać najbardziej. Osadzają mnie w ponurej rzeczywistości świata, w którym potworami są ludzie, a dramaty mogą się wydarzyć tuż obok.
Trafiłem do Walii....
2015-08-22
Przypadek sprawił, że dostałem te książki do ręki. Doroczna wyprzedaż w Bibliotece Miejskiej, moje pytanie o Królów Wyklętych Druona i propozycja Pani. Weź Pan Bunscha! To taki nasz, Polski odpowiednik z czasów Mieszka. Taaaa, odpowiednik z czasów Mieszka, bo w X wieku na terenie Polski, było podobnie do Francji wieku XIV. A jednak...
Początek nie zachwycił, trudne, czasem śmieszne, słowiańskie imiona, wojowie, gródki, zagrody. O rety! Jak to będzie? Dobrze, dobrze, coraz lepiej!
Nie czytając pierwszych tomów serii, trafiłem jakby w środek opowieści. Nie trwało jednak długo, nim odkryłem osoby dramatu, ważne dla akcji, ich wzajemne relacje i historycznie uwarunkowany świat, w którym żyją. Wtedy mogłem już z czystym sumieniem wskoczyć na głęboką wodę i dać się ponieść opowieści.
Ze strony na stronę rosła moja ciekawość, pojawiała się zażyłość, losy Mieszka i jego wojów przestały być dla mnie obojętne. Cierpiałem z Dobrawką i Mieszkiem niesprawiedliwość Cesarską. Gryzłem palce kiedy wrogie wojska stawały u granic państwa Polan, oddychałem z ulgą kiedy kniaziowa drużyna odnosiła zwycięstwo. Nie, nie liczcie na długie i barwne opisy odcinanych kończyn i krwi w bitewnym szale, tego Bunsch nam oszczędza, jakby wiedząc, że dla historii nie jest to niezbędne. O bitwie wiemy tyle ile potrzeba, dowiadując się wszystkiego z opowieści tych, co brali w niej udział. Dzięki temu ważne są dla nas losy poszczególnych postaci, a nie krwawa jatka.
Inaczej z polityką, której i tu nie brakuje, są układy, przekupstwa, stronnictwa i walka o wpływy i władzę. Nikt nie jest wszechmocny, nikt nie ustrzeże się przed pobrudzeniem sobie rąk. Możni panowie i władcy ówczesnych królestw nie cofną się przed niczym, by pozyskać silnego sprzymierzeńca, lub pogrążyć wroga. Każda metoda jest dobra. Wymuszenia, oskarżenia o herezję (wszak wiara chrześcijańska nie obejmuje jeszcze wszystkich plemion, a i dla Polan ciężkim jest rozstanie z bóstwami), zakładnicy. Nie tylko mieczem wojuje się w Europie u schyłku X wieku.
Jeżeli nie lubicie powieści historycznych, w których natłok dat i wielkich nazwisk przesłania fabułę, to nic. Sięgajcie po Bunscha! Może i brak tu szalonego romansu, może nie dość krwawej wojaczki, może dałoby się napisać więcej, ale po co? Książka broni się wartką akcją, opisami, które pięknie ją urozmaicają, ale nie nużą, oraz wyrazistymi postaciami, których los nie będzie dla czytelnika obojętnym.
Wgryzam się w tom drugi, z ciekawością. Może będzie trzeba zapolować na resztę cyklu?
"Ojciec i Syn" tom 1 Karol Bunsch
Wydawnictwo Literackie Kraków 1977
http://czytamtopisze.blogspot.com/2015/08/wadza-zawsze-taka-sama.html
Przypadek sprawił, że dostałem te książki do ręki. Doroczna wyprzedaż w Bibliotece Miejskiej, moje pytanie o Królów Wyklętych Druona i propozycja Pani. Weź Pan Bunscha! To taki nasz, Polski odpowiednik z czasów Mieszka. Taaaa, odpowiednik z czasów Mieszka, bo w X wieku na terenie Polski, było podobnie do Francji wieku XIV. A jednak...
Początek nie zachwycił, trudne,...
2015-08-04
Bez względu na to, ile dostanie, człowiek zawsze chce więcej. Czasem jednak dostaje tak dużo, że nie potrafi poradzić sobie z darami. Wtedy ludzkość gubi się i nie wie co począć z "nowym".
Minęło kilka lat od Długiej Wojny, Erupcja z Yellowstone podstawowego zmusiła ludzi do masowej migracji wzdłuż Długiej Ziemi. Joshua poświęcił rodzinę i znowu jest samotnym wędrowcem. Sally otrzymuje wiadomość od swojego zaginionego Ojca, tego samego, naukowca, który dał ludziom krokery. Szykuje się wyprawa jakiej człowiek nie miał możliwości odbyć nigdy wcześniej. Dzięki Szczelinie, troje śmiałków ma wyruszyć przez Długiego Marsa w poszukiwaniu śladów cywilizacji. Równocześnie ludzkość szykuje się do kolejnej wyprawy przez Długie Ziemie, tym razem celem jest glob oddalony o 250 milionów od podstawowej.
Eksploracja i ekspansja. Poznawanie nieznanego. Odkrywanie sekretów ewolucji innej niż ta, którą znamy. Trolle, Elfy i Beagle to tylko wierzchołek, a przecież ledwo udało się człowiekowi zaakceptować ich istnienie. Co zrobimy, kiedy trafimy na inteligentne formy życia zupełnie nie przystające do naszych wyobrażeń? Kto mógł egzystować na Marsie? Jak rozwijała się Ziemia w skrajnie różnych warunkach? Czy odmienność można znaleźć tylko tam?
Rasa ludzka podnosi się po kataklizmie, próbuje odkrywać nowe światy, nie waha się przekraczać nawet na niegościnnej powierzchni Czerwonej Planety. Wydaje się, że jesteśmy panami i władcami odkrywanych Światów. Kiedy jednak pośród nas zaczynają pojawiać się Następni, ludzkość wpada w panikę. Pewni swojej dominacji, uznawaliśmy się za szczyt możliwości ewolucyjnych. Teraz nadchodzą ci, którzy patrzą na nas jak na szympansy.
Czy potrafimy zaakceptować fakt, że zrzucono nas ze szczytu? Czy człowiek znów użyje jedynego znanego mu argumentu, kiedy trafi na niezrozumiałe?
Człowiek zawsze chce więcej. Zawsze też sięga po broń kiedy styka się z czymś odmiennym. Może Długa Ziemia zmieni coś. Może nadeszły czasy kiedy musimy uznać, że nie jesteśmy na szczycie sami. Może czas przyznać, że ewolucja nie kończy się na Homo Sapiens.
Jesteście gotowi?
"Długi Mars" T. Pratchett i S. Baxter
Prószeyński i S-ka 2015
http://czytamtopisze.blogspot.com/2015/08/odwieczny-strach-ludzkosci.html
Bez względu na to, ile dostanie, człowiek zawsze chce więcej. Czasem jednak dostaje tak dużo, że nie potrafi poradzić sobie z darami. Wtedy ludzkość gubi się i nie wie co począć z "nowym".
Minęło kilka lat od Długiej Wojny, Erupcja z Yellowstone podstawowego zmusiła ludzi do masowej migracji wzdłuż Długiej Ziemi. Joshua poświęcił rodzinę i znowu jest samotnym...
2015-07-17
Od Dnia Przekroczenia ludzkość uparcie przemierza nieskończony łańcuch nowych Ziem. Na Podstawowej rosną w siłę ruchy żądające od nowych kolonistów, by wspierali finansowo rząd USA. Ci z Wysokich Megerów chcą więcej suwerenności. Konflikt zaczyna narastać.
W tym samym czasie, ludzkie okrucieństwo powoduje ucieczkę Trolli. Place budowy, pola i wrsztaty pustoszeją w wyniku masowego ich przekraczania. Ludzkośc wciąż wacha się czy uznać je za istoty bardziej ludzkie czy też zwierzęta.
Z Chin wyrusza pierwsza wyprawa, mająca dotrzeć do Świata 20 000 000. Poznać niepoznane.
Żonaty Joshua musi po raz kolejny odpowiedzieć na wołanie Lobsanga. Znów musi porzucić to co trzymało go w jednym miejscu i przekroczyć w nieznane, by uratować ludzkośc przed nią samą. Rozpoczyna sie Długa Wojna, ale czy jest ona taka, do jakich przywyklismy przez wieki? Czy podniebne statki wojenne mogą nieść tylko smierć i łzy? A może najgorsza wojna jest w nas samych?
W tej wyprawie poznasz ludzką naturę, której ciężko jest dostosować się do nowych zmiennych. Poznasz inne scieżki ewolucji, bo na Długiej Ziemi mogło się zdarzyć wszystko i wszystko się zdarzyło. Ludzkośc tak dumna ze swoich osiągnięć musi odpowiedzieć sobie na pytanie: czy jest w stanie zaakceptować innych? Nie ludzi. Innych, inteligentnych przedstawicieli różnych gatunków. Czasem przerażająco znajomych, ale równocześnie obcych. I czy jest gotowa by uznać te istoty za braci i przyznać im równe prawa. W końcu to my przybywamy do ich światów i wciąż mamy wybór, czy istnieć z nimi na równych prawach, czy podbijać jak dawniej.
Drugi tom cyklu to połączenie brawurowej przygody w Światach o jakich nam się nie śniło i analizy ludzkich zachowań w zupełnie nowych i nieprawdopodobnych sytuacjach, a wszystko okraszone metafizyką, tybetańską filozofią i dążeniem do poznania. Zdecydowanie nie dla tych co spodziewają się wybuchów i terkotu karabinów. Długa Wojna, tak jak Długa Ziemia, zmienia w ludziach wszystko.
Czy jesteście gotowi, żeby spojrzeć na siebie inaczej? Nie jesteśmy juz sami, a nowe cywilizacje nie przybywają z kosmosu. Istnieją zaledwie 1 600 000 Ziemi od nas.....
"Długa Wojna" T. Pratchett i S. Baxter
Prószeyński i S-ka 2014
http://czytamtopisze.blogspot.com/2015/07/niepotrzebna-wojna.html
Od Dnia Przekroczenia ludzkość uparcie przemierza nieskończony łańcuch nowych Ziem. Na Podstawowej rosną w siłę ruchy żądające od nowych kolonistów, by wspierali finansowo rząd USA. Ci z Wysokich Megerów chcą więcej suwerenności. Konflikt zaczyna narastać.
W tym samym czasie, ludzkie okrucieństwo powoduje ucieczkę Trolli. Place budowy, pola i wrsztaty pustoszeją w...
2015-04-05
I wcale nie mam na myśli takiego, który pozostał nie dokończony przez akt stworzenia. Bynajmniej, nie chodzi o to, że porzucił go budowniczy, architekt, Bóg czy kosmiczny przypadek. Oczywiście ortografia już coś podpowiada. Nieskończony Świat oznacza, że dzięki prostemu urządzeniu to co znamy dziś, w postaci naszego zielono-niebieskiego globu, okazał się jednym z wielu Światów. Na każdym z nich panuja odmienne warunki, bo też otrzymał on zupełnie inną ścieżkę przez eony swego istnienia. Koloniści ruszają, by odkrywać bliźniacze Ziemie. Co z tego wyiknie?
Początkowe zachłyśnięcie się nowymi Ziemiami, zostaje ostudzone przez nieudane interesy, próby szybkiego bogacenia się, próby opanowania nowych terenów przerz rządy na Podstawowej. Autorzy nie pozostawiają niemalże żadnej kwestii niedopowiedzianej. Wszystko się zgadza. Ludzkość wraca do czasów kolonizacji, nie podboju, bo nowe ziemie nie są zamieszkałe. Sporadycznie trafia się tylko na grupy humanoidów, nie zawsze przyjazne, czasem groteskowe.
Ludzkość zawsze dążyła do tego, by poznawać to co niepoznane, docierać dalej niż ktokolwiek inny. Dlatego nikogo nie zdziwi fakt zorganizowanej wyprawy, mającej na celu dotarcie jak najdalej w liczbie Światów. Dziwić może skład owej ekspedycji. Oprócz naturalnie kroczącego Joshuy wyrusza fundator i mózg operacji. Elektroniczne wcielenie tybetańskiego mechanika, Lobsanga. Wirtualny człowiek, mogący wykorzystywać niemalże dowolny sprzęt jako wyrażenie swojej istoty, ukryty w pamięci sterowca.
Jaki jest rzeczywisty cel tej wyprawy?
Czy wszystkowiedzący Lobsang nie ukrywa czegoś w terabitach swej osobowości?
Tymczasem na Podstawowej ludzkość dzieli się kolejny raz, na tych którzy w Długiej Ziemi widzą przyszłość i nadzieje na lepsze życie i tych, którzy nie mogą przekraczać, bądź nie chcą tego robić. Narasta konflikt. Znów pokazujemy, że w każdej sytuacji potrafimy znaleźć punkt zaczepienia dla nienawiści. Człowiek, kolejny raz w obliczu epokowego odkrycia, staje się małostkowy i zawistny. Tragedia czai się tuż za rogiem.
"Długa Ziemia" nie jest powieścią odkrywającą coś nowego. Większość chwytów już była. Różnica to pisarska lekkość mistrza Pratchetta połączona z nutką SF pióra Baxtera. Dzięki nim wyruszamy na wyprawę z ochotą i radością, a każde zdarzenie staje się niezapomnianą przygodą. I nawet groźba Długiej Wojny staje się obietnicą nowych, ciekawych wyzwań. Ruszajcie więc, bo warto!
"Długa Ziemia" T. Pratchett i S. Baxter
Prószyński i S-ka 2013
http://czytamtopisze.blogspot.com/2015/04/nieskonczony-swiat.html
I wcale nie mam na myśli takiego, który pozostał nie dokończony przez akt stworzenia. Bynajmniej, nie chodzi o to, że porzucił go budowniczy, architekt, Bóg czy kosmiczny przypadek. Oczywiście ortografia już coś podpowiada. Nieskończony Świat oznacza, że dzięki prostemu urządzeniu to co znamy dziś, w postaci naszego zielono-niebieskiego globu, okazał się jednym z wielu...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jesteście tolerancyjni? Akceptujecie inny kolor skóry, ubiór, kształt nosa czy wzrost? A może jesteście fanami S-F i wypatrujecie obcych cywilizacji (dziś w nocy premiera nowych Gwiezdnych)? Czy jednak wyobrażacie sobie konieczność zaakceptowania innej rasy, nie, nie ludzkiej, innej. Robali, Prosiaczków czy czego innego? Pewnie nie potraficie (albo Wam się wydaje, że tak, ale to tylko wydaje). Nawet w Ankh - Morpork tego nie potrafią.
Etniczne bitki między ludźmi, krasnoludami, trollami i nieumarłymi, są w mieście na porządku dziennym. Nikt w zasadzie nie potrafi zaakceptować innych. Przeciwstawia się temu oczywiście, prostolinijny, ale życiowo najmądrzejszy, Kapitan Marchewa. Nie to jest jednak tematem. W Ankh-Morpork znowu ktoś zginął. Wiekowy Kapłan i piekarz, krasnoludzki, właściciel muzeum "Krasnoludzkiego Chleba Bojowego". Na miejscu zbrodni pozostawiono ślady gliny. Dość nietypowej.
Na domiar złego, ktoś truje Najważniejszą Osobę w Mieście czy Vetinariego. Komendant Vimes dostaje trudny orzech do zgryzienia. Żeby nie było mu łatwiej, golemy, bezwolne maszyny poruszane siłą słów w głowie, zaczynają zachowywać się dziwnie. Znikają, niszczą się w niezrozumiałych aktach wandalizmu.
To nie koniec. Ty razem to sierżant Colon ma odejść na emeryturę i zostać spokojnym rolnikiem na wsi. Noby Nobs dowiaduje się zaś, że jest potomkiem, w prostej linii, od Lorda założyciela miasta.
Mieszanka jest wybuchowa i tylko czekać, aż pojawi się ktoś, kto przyłoży do tego wszystkiego zapałkę.
Polittyka, zdrada, spiski, porządka detektywistyczna robota, fabuła godna najlepszego odcinka powieści o Sherlocku Holmsie. Z tą różnicą, że tutaj mamy jeszcze czynnik wrogości rasowej, braku akceptacji i poszanowania prawa. I znów rasa to nie wszystko. Czy bowiem przedmiot może BYĆ? Czy przedmiot ma uczucia? Co jeśli przedmiot moża "uczłowieczyć"? Co jeśli przedmioty zaczną "uczłowieczać" się same?
Mistrz, tak będę nazywał go mistrzem juz zawsze, Pratchett zawarł w tej książce wszystkie bolączki dzisiejszego świata, a nawet je pogłębił. Nie mamy tu bowiem "tylko" odmiennych kolorów skóry, mamy tu różne postaci, zupełnie nie przystające do siebie, o odmiennych celach, sposobie wyrażania siebie, przeszłości i rasowym ukierunkowaniu. Mamy też dziwaczny romans, przegląd przez miejską szachtę i oczywiście niezawodnych przywódców Gildii.
Co można udowodnić Wampirowi? Kto stworzył Vimesa i po co? O czym marzą Golemy? I czy Wilkołak może być z człowiekiem, który myśli, że jest Krasnoludem? A wszystko z, nie do końca udaną, zbrodnią w tle i zagadką wykonaną z gliny.
Gotowi na kolejną szaloną przygodę w Ankh-Morpork? Pewnie, że TAK! Odrzućcie więc uprzedzenia i w drogę!!
Terry Pratchett "Na glinianych nogach"
Prószyński i S-ka 2015
http://czytamtopisze.blogspot.com/2015/12/gliniana-tolerancja.html
Jesteście tolerancyjni? Akceptujecie inny kolor skóry, ubiór, kształt nosa czy wzrost? A może jesteście fanami S-F i wypatrujecie obcych cywilizacji (dziś w nocy premiera nowych Gwiezdnych)? Czy jednak wyobrażacie sobie konieczność zaakceptowania innej rasy, nie, nie ludzkiej, innej. Robali, Prosiaczków czy czego innego? Pewnie nie potraficie (albo Wam się wydaje, że tak,...
więcej Pokaż mimo to