"Ekspedycja" czytana po latach od oryginalnego wydania bezlitośnie obnaża swoje słabości. Szczególnie nielogiczności scenariusza dają się mocno we znaki, narracja trąci myszką (ale to zrozumiałe, wówczas był taki standard). Najbardziej bronią się rysunki Polcha, choć oczywiście one też się nieco zestarzały. Przeszło 30 lat temu czytało się tę historię z zapartym tchem, a wydanie kolejnego albumu było niemal świętem. Cóż, inne czasy, ale sentyment pozostał.
Był taki czas, kiedy teorie Daenikena były modne. Same w sobie to bujdy na resorach, ale jako ogólna inspiracja dla fabuły SF – czemu nie, ujdzie.
Fabuła komiksu jak na rozrywkową konwencję dość typowa, ale drętwe dialogi i schematyczna akcja nie pomagają. Do tego inżynierska kreska Polcha – scenografia potrafi być bardzo pomysłowa, ale ludzie mają urok figur woskowych. Na plus na pewno liternictwo – spójne wizualnie z resztą.
Rozumiem retro sentymenty, ale Barbarella to to nie jest.