-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik235
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2020-09-25
Tytułowe opowiadanie (minipowieść) "W górach szaleństwa" zdradza rekordową ilość danych dot. mitologii tworzonej przez Howarda Phillipsa Lovecrafta i choćby z tego powodu warto je poznać. nie zostało ono szczególnie docenione za jego życia, lecz dziś uznawane jest za arcydzieło przez fanów weird fiction.
Niemniej Lovecraft nie tyle wymyślił główne wątki zawarte w opowiadaniu, co zręcznie zaadoptował je ze starszych, naturalnych, mitów i kilku znaczących koncepcji okultystycznych. Warto i na nie spojrzeć uważniej, by lepiej zrozumieć tytułowe dzieło.
Tytułowe opowiadanie (minipowieść) "W górach szaleństwa" zdradza rekordową ilość danych dot. mitologii tworzonej przez Howarda Phillipsa Lovecrafta i choćby z tego powodu warto je poznać. nie zostało ono szczególnie docenione za jego życia, lecz dziś uznawane jest za arcydzieło przez fanów weird fiction.
Niemniej Lovecraft nie tyle wymyślił główne wątki zawarte w...
2012
W roku 2012, gdy jeszcze prowadziłem swoje Wydawnictwo Wielokrotnego Wyboru, napisał do mnie Jarek Klonowski. Było to zaskakujące. Ponieważ moja oficyna działała bez budżetu napędzana pasją zdeterminowanych fanów, to zgłaszali się do nas prawie sami debiutanci. Jarek wówczas był już docenionym pisarzem, którego książki można było znaleźć niemal w każdej księgarni w kraju.
Okazało się, że zna on doskonale naszą twórczość, bardzo mu się podoba i m.in. z jego inicjatywy Turkowski Klub Miłośników Fantastyki "Trako" zaprosił mnie i Beniamina Muszyńskiego do Turka (gdzie mieliśmy jedno z najbardziej udanych spotkań autorskich). Niemniej wyznał nam też, że z jedną jego powieścią jest pewien mały "kłopot". Przesłał nam jej plik i zatopiłem się w lekturze.
Byłem zachwycony! Polska literatura grozy nie była wtedy w najlepszej kondycji, a to było... po prostu WOW. Sporo książek w swoim życiu przeczytałem, mało co mnie już porusza, a jednak dzieło Klonowskiego zrobiło na mnie duże wrażenie. Na czym więc polegał ów "kłopot"? Autor stwierdził, że ta powieść jest na swój sposób przeklęta. Każde wydawnictwo, które się za nią wzięło, zaczynało mieć problemy (różnorakiej natury).
Ja nie wierzę w takie rzeczy jak "klątwy". Tym bardziej, co mogłoby się stać z nieformalnym Wydawnictwem Wielokrotnego Wyboru? Nie mając finansów, nie musisz się bać problemów finansowych, a co innego może się pojawić?
Niestety powieści tej nie wydaliśmy, bo... pojawiły się niespodziewane problemy. Były one natury organizacyjno-czasowej i zmusiły mnie do stopniowego wycofywania się z WWW i dywersyfikowania swojej działalności.
Często myślałem o tej powieści, często żałowałem, że nie ukazała się na rynku. Jak widać jednak gwiazdy w końcu ułożyły się w odpowiednim szyki i powieść pojawiła się w sprzedaży – i to w pięknej oprawie.
Polecam!
W roku 2012, gdy jeszcze prowadziłem swoje Wydawnictwo Wielokrotnego Wyboru, napisał do mnie Jarek Klonowski. Było to zaskakujące. Ponieważ moja oficyna działała bez budżetu napędzana pasją zdeterminowanych fanów, to zgłaszali się do nas prawie sami debiutanci. Jarek wówczas był już docenionym pisarzem, którego książki można było znaleźć niemal w każdej księgarni w...
więcej mniej Pokaż mimo to
OMG, jakie to było dobre (choć bardzo nierówne). Polecam wszystkim miłośnikom weird fiction. Lovecraft (który w "Nadnaturalnym horrorze w literaturze" pisał o tej książce niemal w samych superlatywach) musiał się tym inspirować, pisząc "Szepczącego w ciemnościach" czy "Przez bramy Srebrnego Klucza".
Choć w książce pojawiają się tak groteskowe istoty jak "świniostwory" (serio :D), to dla opisu przyspieszającego niszczącego czasu i kresu Ziemii i Układu Słonecznego oraz w ogóle kosmicznej grozy dzieło to trzeba przeczytać.
Tę książkę można na allegro zgarnąć za 5 zł(!).
OMG, jakie to było dobre (choć bardzo nierówne). Polecam wszystkim miłośnikom weird fiction. Lovecraft (który w "Nadnaturalnym horrorze w literaturze" pisał o tej książce niemal w samych superlatywach) musiał się tym inspirować, pisząc "Szepczącego w ciemnościach" czy "Przez bramy Srebrnego Klucza".
Choć w książce pojawiają się tak groteskowe istoty jak "świniostwory"...
Wzruszająca opowieść o buddyjskim lamie i sierocie, który zostaje szpiegiem na usługach Jego Królewskiej Mości a jednocześnie... uczniem lamy.
Dla mnie 8/10, ale jestem stronniczy (buddysta).
Wzruszająca opowieść o buddyjskim lamie i sierocie, który zostaje szpiegiem na usługach Jego Królewskiej Mości a jednocześnie... uczniem lamy.
Dla mnie 8/10, ale jestem stronniczy (buddysta).
Wzruszająca, medytacyjna, poetycka, ale też boleśnie szczera opowieść o życiu współczesnego (i jednak nie dość typowego) pasterza. Jej kontemplacyjny charakter burzy szczerość autora, który oprócz opisywania szlachetny zwyczajów pasterzy z Krainy Jezior, wprost informuje także ich niepotrzebne okrucieństwo (tradycja zabijania wron, wieszanie martwych kretów na żywopłocie... nie wiadomo po co).
Zdecydowanie warta lektury.
Wzruszająca, medytacyjna, poetycka, ale też boleśnie szczera opowieść o życiu współczesnego (i jednak nie dość typowego) pasterza. Jej kontemplacyjny charakter burzy szczerość autora, który oprócz opisywania szlachetny zwyczajów pasterzy z Krainy Jezior, wprost informuje także ich niepotrzebne okrucieństwo (tradycja zabijania wron, wieszanie martwych kretów na żywopłocie......
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-20
Spodoba się fanom Lovecrafta (choć pewnie tylko im).
Spodoba się fanom Lovecrafta (choć pewnie tylko im).
Pokaż mimo to
Pierwsza uwaga: ta książka jest... słaba. Początkowe rozdziały nużą tak bardzo, że ciężko się przez nie przebić do ciekawszych części książki. Później jest lepiej, są fragmenty dość przerażające... ale jednak i tak notorycznie przy nich przysypiałem.
A jednak! Mimo niekontrolowanych napadów senności, to przez tę książkę zacząłem nieufnie nasłuchiwać trzeszczących mebli w mieszkaniu, mimowolnie większą uwagę zacząłem zwracać na swoje sny i dziwnie wspomnienia z dzieciństwa. Książka jeszcze bardziej zwichrowała moją wyobraźnie, gdy Warrenowie zaczęli wspominać pewne zjawiska, które nie pojawiają się w znanych mi horrorach, a których sam kiedyś doświadczyłem. Wolę wierzyć, że za te doświadczenie odpowiadają sny i wyobraźnia, ale... :)
Nie jestem w stanie uwierzyć ani zaufać Warrenom, obawiam się, że to ludzie, których główną misją było straszenie diabłem i w ten sposób nawracanie mas, a nie badanie i szczerze opisywanie zjawisk określanych mianem paranormalnych. Jako religioznawca i człowiek, który interesował się choćby poltergeistem w Enfield (kwalifikowanym jako oszustwo) trochę z zażenowaniem czytałem o demonstracji Eda Warrena, który Gerrardowi puścił taśmę z rozmowy z duchami... ale "zapomniał" najwidoczniej wspomnieć, że głosy duchów nie odzywały się z pustej przestrzeni, ale z ciała dziewczynki.
Z tą książką jest podobnie jak z horrorami - żeby mogła przestraszyć, musimy zawiesić niewiarę i dać się wciągnąć do świata przedstawionego. Jako Mikołaj Kołyszko nie jestem w stanie zaufać Warrenom (choć chciałbym, żeby ktoś mi pokazał, że moja ocena jest błędna i się mylę - świat byłby o wiele ciekawszy), ale jako czytelnik "Demonologów" pozwoliłem sobie na to.
I wtedy ta książka potrafi przerazić. Mimo, że sama w sobie jest słabą publikacją, to ma w sobie to "coś", co sprawiło, że nasłuchiwałem odłogów z mieszkania w nocy. I dzięki temu daje jej 3 gwiazdki wyżej.
Pierwsza uwaga: ta książka jest... słaba. Początkowe rozdziały nużą tak bardzo, że ciężko się przez nie przebić do ciekawszych części książki. Później jest lepiej, są fragmenty dość przerażające... ale jednak i tak notorycznie przy nich przysypiałem.
A jednak! Mimo niekontrolowanych napadów senności, to przez tę książkę zacząłem nieufnie nasłuchiwać trzeszczących mebli w...
2016-11-27
Lektura tej książki była niesłychanym doznaniem. Po pierwsze: pięknie ukoiło moje uczucie pustki, które zostało po ostatnim odcinku "Stranger Things". Po drugie: King pięknie pokazał, że potrafi i lubi tworzyć kosmiczny horror (nie będę spoilował, ale powiem tylko, że wpływy H. Ph. Lovecrafta są tu bardzo, bardzo widoczne). Po trzecie: naprawdę zacząłem odczuwać niepokój nie tylko na widok klaunów, ale nawet samych baloników! (Nice done Stephen King...)
I to wszystko zostało osiągnięte pomimo... ewidentnych potknięć autora. Tworząc ponad 1000-stronicową powieść, takie błędy naturalnie mogą się komuś zdarzy i np. możemy natknąć się pod koniec książki na narracyjną informację, że protagonista Bill przestał się jąkać, by przez kolejne 15 stron zobaczyć wyraźnie, że to nieprawda (przestanie się jąkać znacznie później). W opisie walki z pewnym wilkołakiem nagle do jego postaci zostaje dodany worek (który widocznie był w zamyśle autora, ale już nie na poprzedzających ten opis stronach).
Normalnie takie błędy zdarzają się młodzikom i często rozwalają atmosferę książki, sprawiają nieuchronnie, że przestaje działać nasze percepcyjne "zawieszenie niewiary", ale nie w przypadku "To". To tak dobrze napisany horror, że te potknięcia są jak przelatująca 2-3 razy koło naszego ucha mucha na koncercie gwiazdy rocka.
Jeśli ktoś mnie zapyta o najlepsze dzieło Kinga, "To" wskażę na równi ze "Lśnieniem". Po lekturze tej książki jestem naprawdę ukontentowany.
Lektura tej książki była niesłychanym doznaniem. Po pierwsze: pięknie ukoiło moje uczucie pustki, które zostało po ostatnim odcinku "Stranger Things". Po drugie: King pięknie pokazał, że potrafi i lubi tworzyć kosmiczny horror (nie będę spoilował, ale powiem tylko, że wpływy H. Ph. Lovecrafta są tu bardzo, bardzo widoczne). Po trzecie: naprawdę zacząłem odczuwać niepokój...
więcej mniej Pokaż mimo to
Arcydzieło. Tak monumentalnego gamebooka, tak rozbudowanego, tak wielowątkowego ten kraj jeszcze nie widział. To co zrobił Muszyński otwiera zupełnie nowy rozdział w historii polskiej literatury interaktywnej.
Arcydzieło. Tak monumentalnego gamebooka, tak rozbudowanego, tak wielowątkowego ten kraj jeszcze nie widział. To co zrobił Muszyński otwiera zupełnie nowy rozdział w historii polskiej literatury interaktywnej.
Pokaż mimo to