-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz2
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Matki. Sprawdź propozycje wydawnictwa Czwarta StronaLubimyCzytać1
-
ArtykułyBabcie z fińskiej dzielnicy nadchodzą. Przeczytaj najnowszą książkę Marty Kisiel!LubimyCzytać2
Biblioteczka
Miło powrócić do bohaterów ze Storm Riders MC.
Saint nie zamierzał bawić się w związki, przygodny seks to wszystko, co było mu potrzebne do szczęścia. Ale kiedy na jego drodze staje Hazel poturbowana przez konflikt, coś w nim pęka i postanawia otoczyć ją opieką. Dziewczynie się to nie podoba, ale nie bardzo ma wyjście i musi pozwolić członkom ze Storm Riders, aby ją chronili. Powoli między bohaterami rodzi się uczucie.
Zarówno Saint jak i Hazel to postacie z mocnymi charakterami. Ona pewna siebie, on uparty jak pozostali członkowie klubu. Chemia pomiędzy nimi jest aż nadto wyraźna. Jednak autorka nie ułatwia im połączenia się w parę, umiejętnie stawiając im po drodze przeszkody do pokonania.
„Bo nie o to chodzi, żeby patrzeć samemu w gwiazdy. Chodzi o to, żeby robić to razem.”
Po raz kolejny spędziłam miło czas czytając książkę Anny Wolf z serii Storm Riders MC. Świetna kreacja bohaterów, interesująca, wciągająca fabuła i cały wachlarz emocji. Tajemnice z przeszłości, międzyklubowe porachunki, niebezpieczeństwo oraz namiętność, tego możecie się tutaj spodziewać. Kiedy zaczniecie czytać tę pozycję z całą pewnością nie będziecie mogli się już od niej oderwać dopóki nie dobrniecie do końca.
W każdym czytanym tomie podobało mi się to, że żaden z członków klubu Storm Riders MC nie miał na swojej drodze kobiety łatwej ani uległej. Każda z nich miała coś do powiedzenia. Hazel również potrafi pokazać pazurki, kiedy trzeba.
"Saint" to kolejny świetny tom w serii, który zabiera nas w świat pełen zaskakujących momentów. Przygotujcie się na niebanalną historię, brak nudy oraz ogrom emocji. Polecam!
Miło powrócić do bohaterów ze Storm Riders MC.
Saint nie zamierzał bawić się w związki, przygodny seks to wszystko, co było mu potrzebne do szczęścia. Ale kiedy na jego drodze staje Hazel poturbowana przez konflikt, coś w nim pęka i postanawia otoczyć ją opieką. Dziewczynie się to nie podoba, ale nie bardzo ma wyjście i musi pozwolić członkom ze Storm Riders, aby ją...
Noah lubi się dobrze zabawić, a dziewczyny lecą do niego niczym ćmy do światła. Jest wolnym ptakiem, który w pełni korzysta z życia. Kiedy w pociągu zabawia się z jakąś dziewczyną, ktoś im nagle przerywa, a wtedy on… dostrzega najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek widział.
Ava jest spokojna, raczej trzyma się na uboczu.
Tych dwoje stanie na swojej drodze, ale czy coś z tego wyjdzie? Czy Noah będzie potrafił powstrzymać swoje przygody z seksem i czy Ava otworzy się na niego?
„Brałem, nic z siebie nie dając. Żyłem po to, aby grać w piłkę oraz dobrze i intensywnie się bawić. Potrzebowałem silnych doznań i chciałem, żeby moja partnerka dawała mi to, co dla mężczyzny najlepsze.”
Kolejne krótkie opowiadanie od Iwony Feldmann. Tym razem pojawi się więcej gorących scen, które zostaną zdominowane przez miłosne uniesienia bohaterów. On i Ona to całkowite przeciwieństwa, ale jak sami dobrze wiemy, to właśnie one lubią się do siebie wzajemnie przyciągać. On nie może przestać o niej myśleć, a Ona również coraz bardziej zaczyna się nim interesować. I kiedy on odpuszcza, to ona przejmuje inicjatywę.
To opowiadanie jest idealne na letni wieczór. Mamy plażę, sportowców, dobrą zabawę, a także odkrywanie własnych doznań. Pojawia się również tajemniczy Black room, w którym może się wszystko zdarzyć, więc trzeba się dobrze zastanowić, czy na pewno chce się do niego wejść.
Wakacyjna szalona przygoda, której nie chce się przerywać, temperamentny bohater, który zawsze bierze to co chce, oraz bohaterka, która odkrywa w sobie nowe uczucia.
Czy jedno przypadkowe spotkanie może zmienić nasze dotychczasowe zwyczaje i przyzwyczajenia? Czy nowo poznana osoba będzie w stanie zapomnieć o swojej przygodzie, kiedy wróci do domu? Przekonajcie się o tym sami.
"Black room" to króciutkie opowiadanie zawierające sceny erotyczne, w którym pojawiają się bohaterowie lubiący się niegrzecznie zabawić. Jeśli lubicie takie klimaty, koniecznie przeczytajcie.
Noah lubi się dobrze zabawić, a dziewczyny lecą do niego niczym ćmy do światła. Jest wolnym ptakiem, który w pełni korzysta z życia. Kiedy w pociągu zabawia się z jakąś dziewczyną, ktoś im nagle przerywa, a wtedy on… dostrzega najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek widział.
Ava jest spokojna, raczej trzyma się na uboczu.
Tych dwoje stanie na swojej drodze, ale czy coś z...
Joy jest córką pastora, ma dwadzieścia jeden lat i niezbyt ciekawą przeszłość za sobą – chłopak zamknięty za handel narkotykami, a ona sama po odwyku. Pragnie wyrwać się z rodzinnego miasta, a przede wszystkim spod ręki swoich rodziców, dlatego kiedy tylko nadarza się okazja przenosi się do kuzynki do Chicago, aby tam studiować swoją ukochaną animację. Joy zamiast skupić się jednak na tym co najważniejsze, wciąż skupia się na czubku własnego nosa i kręci się wokół trzech facetów – Carlosa, Rona i Princa. Każdy z nich robi na niej wrażenie, jednak czy każdy z nich ma wobec niej czyste zamiary?
„Leżąca pod nim kobieta wiła się przy każdym ruchu, nie szczędząc mu odgłosów zadowolenia i patrząc prosto w oczy. Co ona w sobie miała, zastanawiał się, pragnąc jej z każdym kolejnym spotkaniem coraz bardziej. Jakich zaklęć użyła ta ruda piękność, że nie potrafił rozpocząć dnia bez myślenia o niej. Prowokowała i irytowała swoim zachowaniem. Kusiła wyglądem i odstraszała kartoteką, a jednak nie mógł się jej oprzeć.”
Niewątpliwie lubię twórczość Anny Kasiuk, gdyż jej książki się po prostu pochłania. W tym przypadku nie było inaczej, gdyż historia Joy wciągnęła mnie niemal od razu. Książka ta wywołała we mnie wiele emocji, ale najwięcej pojawiało się wśród nich irytacji. Nie macie pojęcia jak nasza bohaterka mnie denerwowała swoim zachowaniem. Dosyć często miałam ochotę stanąć tuż przed nią, chwycić za jej ramiona i mocno nią potrząsnąć, aby w końcu się ocknęła i dostrzegła to, co w życiu jest najważniejsze. Wyrwała się z rodzinnego domu, chcąc zacząć żyć na nowo, a tymczasem co rusz pakowała się w jakieś kłopoty. Dodatkowo kręcący się przy niej mężczyźni potrafili zawrócić jej w głowie w ułamku sekundy, a ona nieświadoma do końca ich zamiarów lgnęła do nich niczym ćma do światła.
Joy to dziewczyna, której w życiu z całą pewnością czegoś brakowało – poczucia bliskości drugiego człowieka, wsparcia, zrozumienia. Dlatego najpierw ucieka w narkotyki, imprezy, aż w końcu kończy na odwyku. Kiedy wydaje jej się, że stanęła na nogi, pragnie studiować ukochaną animację w Chicago. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że tak naprawdę jeszcze pewnie na te nogi nie stanęła. Jest zbyt łatwowierna, naiwna, a przede wszystkim widzi tylko swoją krzywdę. Nie rozumiałam, jak można być tak naiwną i zmieniać mężczyzn niczym kierunki wiatru. Dziś z tym, jutro z tamtym, co za różnica. Pod tym względem mnie wkurzała. Z drugiej strony poniekąd jej współczułam, a wręcz było mi jej i żal. Ciężko oceniać kogoś kogo się nie zna, prawda? Jak łatwo wtedy przypiąć mu odpowiednią dla nas łatkę, nie zastanawiając się nawet, co takiego spotkało w życiu tę osobę i dlaczego doprowadziło ją do tego miejsca.
Z męskich postaci polubiłam Rona oraz Carlosa, Prince od początku mi się natomiast nie podobał. Jedno jest jednak pewne, każdy z nich odegra w życiu Joy jakąś rolę i czegoś ją nauczy. Anna Kasiuk bowiem lubi pisać historie z drugim dnem, pokazując nam, że życie nie zawsze jest usłane tylko różami.
Akcja powieści toczy się dosyć szybko, a wydarzenia nie raz wywołają w nas oburzenie. Nie chcę zdradzać nic więcej z fabuły, którą moim zdaniem powinniście poznać sami. Czyta się szybciutko, gdyż autorka ma przyjemny styl pisania. Historia sama w sobie może być przestrogą dla wielu z nas, abyśmy nie popełniali podobnych błędów. Nie ukrywam, że zakończenie mnie zaskoczyło, bo prawdę powiedziawszy spodziewałam się troszkę innego.
"Joy" to historia dziewczyny, która w swoim życiu odrobinę się pogubiła. To także historia, która pokazuje nam, że nie warto wierzyć ledwo co poznanym ludziom, którzy myślą, że na ładne oczy są w stanie zauroczyć nas w jednej chwili. Nigdy bowiem nie wiadomo, kto z nich może okazać się naszym wrogiem. Zachęcam do przeczytania.
Joy jest córką pastora, ma dwadzieścia jeden lat i niezbyt ciekawą przeszłość za sobą – chłopak zamknięty za handel narkotykami, a ona sama po odwyku. Pragnie wyrwać się z rodzinnego miasta, a przede wszystkim spod ręki swoich rodziców, dlatego kiedy tylko nadarza się okazja przenosi się do kuzynki do Chicago, aby tam studiować swoją ukochaną animację. Joy zamiast skupić...
więcej mniej Pokaż mimo to
Skylar jest zmuszona do ucieczki, gdyż jej ojciec chce ją wydać za dużo starszego mężczyznę, aby ubić z nim interes. Ona nie ma zamiaru się na to godzić, więc wpada na pomysł, aby uciec na Alaskę i ożenić się z jakimkolwiek mężczyzną. Wdraża swój plan w działanie, ale nie przewiduje, że po drodze mogą wystąpić jakieś komplikacje. Wynajmuje pilota, którym jest Nick Baars, niezwykle przystojny mężczyzna. Za jego sprawą wszystko się zmienia, a między tą dwójką rodzi się uczucie. Jakie przygody czekają ich po drodze? I czy Skylar dopnie swego ucierając nosa swojemu ojcu?
Co byście powiedzieli na lekturę pełną wrażeń, dobrego humoru i absurdów? Lubicie się dobrze bawić, a przy tym pośmiać? Jeśli tak, koniecznie sięgnijcie po tę lekturę.
A. November dopiero debiutuje w tym rodzaju literackim, więc to pierwsza komedia spod jej ręki. Z całą pewnością są tutaj lekkie niedociągnięcia, jednak mimo to wyszło całkiem fajnie. Ja osobiście dobrze się bawiłam czytając o przygodach Skylar. To niezwykle odważna kobietka, która jest w stanie zrobić wszystko, aby tylko uwolnić się od rozkazów jej ojca. Czasem jej pomysły mnie przerażały i wydawały się wprost nierealne, innym razem znowu mnie zaskakiwała pozytywnie swoim myśleniem. Jedno jest pewne, nie sposób się z nią nudzić.
Pomimo tego, że niektóre wydarzenia zawarte w tej opowieści wydają się mało realne, to uważa to za całkiem fajną pozycję. Kto powiedział, że musimy czytać tylko to, co może mieć odwzorowanie w normalnym świecie? Czasem warto dać się ponieść wyobraźni i wybrać w nieznane.
„Namiętność i żar, jaki nagle powstał między nimi, zapoczątkował coś, z czego jeszcze oboje nie zdawali sobie sprawy. Smakował jej, a ona oddawała mu się całkowicie. Kręciło się jej w głowie, ale to uczucie, którego właśnie doświadczała, było jak tęsknota za prawdziwym domem, za szczęściem i za normalnością. Za jedyną i szczerą miłością. I właśnie tego słowa się wystraszyła.”
W tej pozycji znajdziemy całkiem zabawne przygody, ale nie obędzie się również bez chwil grozy, bowiem pamiętajcie, że Skylar ucieka przed swoim ojcem, ochroniarzami i potencjalnym kandydatem na jej męża. Możecie sobie wyobrazić, że nagle wasz ojciec chce was wydać za wiele lat starszego od was mężczyznę? W dodatku bez waszej zgody. Też bym chyba zaczęła uciekać, no może nie na Alaskę, ale gdzie pieprz rośnie na pewno.
Autorka serwuje nam również romantyczne momenty, ociekające erotyzmem, zabawne dialogi oraz nietuzinkowych bohaterów. Tutaj jedne kłopoty gonią kolejne rodząc coraz to nowsze absurdy.
„Pokiwała głową ze zrozumieniem. Nie mogła zrobić nic, żeby zapobiec tragicznemu finałowi. Nie mogła nawet krzyczeć; jedyne, co mogła, to patrzeć i czekać na to, kiedy zderzą się z ziemią. Miała nadzieję, że nie czekała ich śmierć, bo nie dopuszczała do siebie takiej możliwości.”
Autorka posługuje się lekkim, prostym językiem, który jest miły w odbiorze, więc nie ma problemu z czytaniem. Doskonała dawka dobrego humoru, ciekawe przygody bohaterów i całkiem przyjemny epilog, tego możecie się tutaj spodziewać.
"Ucieczka" to komedia pełna pomyłek podczas której mamy zagwarantowany dobry humor i niezwykle interesujące wydarzenia. Przygotujcie się na spotkanie między innymi z misiem i rysiem, a także na wiele innych przygód. Zachęcam do przeczytania!
Skylar jest zmuszona do ucieczki, gdyż jej ojciec chce ją wydać za dużo starszego mężczyznę, aby ubić z nim interes. Ona nie ma zamiaru się na to godzić, więc wpada na pomysł, aby uciec na Alaskę i ożenić się z jakimkolwiek mężczyzną. Wdraża swój plan w działanie, ale nie przewiduje, że po drodze mogą wystąpić jakieś komplikacje. Wynajmuje pilota, którym jest Nick Baars,...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-07
Serię Kobiety nieidealne pokochałam już od pierwszego tomu. Dzisiaj śmiało mogę powiedzieć, że po raz kolejny świetnie się bawiłam czytając trzeci już tom.
Tym razem lepiej poznajemy Joannę, kobietę która na pozór wydawało się, że jest spokojna, a tutaj tak nas zaskakuje. No bo kto by się spodziewał, że wyjeżdżając samotnie na wakacje zyska męża i to jakiego – Araba! Autorki ukazują nam różnice kulturowe tego małżeństwa i to z jakimi problemami muszą się spotykać. Nie ma co ukrywać, ale Polska i i wszelkie formalności z tym związane zawsze dokładają wszelkich starań, aby skutecznie utrudniać im załatwianie spraw papierkowych.
Joanna wraz z Izą dokładają wszelkich starań do prowadzenia ich wspólnej restauracji sushi. I tutaj autorki wplotły ciekawy wątek kryminalny z domieszką sensacji, który z całą pewnością zaskoczył niejednego czytelnika.
W lekturze nie skupiamy się tylko i wyłącznie na Joannie, mamy wgląd również w to co dzieje się u pozostałych przyjaciółek. To co mi się niezwykle podoba w tej serii książek to niezwykła i niezastąpiona przyjaźń pomiędzy kobietami. Widać, że nawet same autorki muszą być niezwykłymi przyjaciółkami. Pisząc, robią to w niezwykle prawdziwy sposób, nie ubarwiają, nie koloryzują tylko przedstawiają świat takim jakim jest. Każda z tych kobiet jest nieidealnie idealna na swój sposób i to w nich kocham najbardziej. Że nie boją wyrażać się własnego ja, nie robią z siebie kogoś kim tak naprawdę nie są. Ukazują siebie w 100 %.
Ta książka (jak i poprzednie) to zdecydowanie książka od kobiet, dla kobiet (mężczyźni oczywiście również mogą czytać). Historie tych przyjaciółek ukazują nam świat takim jakim jest, z problemami dnia codziennego, z radościami i wszelkimi smutkami. Poniekąd możemy utożsamiać się z bohaterkami, czuć z nimi więź. Uwielbiam ich babskie wieczory, których szczerze im zazdroszczę.
"Lubimy w sobie to, że jesteśmy nieidealne, prawda? Lubimy to podkreślać, niemal uszyłyśmy sobie z tego sztandar."
Pisanie książki w duecie ma to do siebie, że nie zawsze to ze sobą współgra. Tutaj jednak zarówno Kawka jak i Hayles idealnie się dopełniają. Czytając książkę nie odczuwałam różnicy w stylu i naprawdę nie mogłam rozróżnić, która z nich pisze w którym momencie. Myślę, że tę serię pokochały (a także pokochają!) wszystkie kobiety, bo jak tu nie pokochać zakręconych czterech babeczek, które choć tak różne, uzupełniają się w każdym calu?
Joanna to najspokojniejsza z całej czwórki, opanowana i stateczna kobieta. Przez to obawiałam się, że ten tom może być troszkę nudny, a jednak myliłam się i to bardzo. Kobieta zmienną jest, a autorki tego dowodzą w zupełności. Znacie takie powiedzenie „cicha woda, brzegi rwie”? Ja znam i to doskonale, myślę, że wy również.
Czytanie tej książki było najzwyklejszą przyjemnością w świecie. Była radość, śmiech, a także i chwile zadumy i refleksji. Do tego ogrom emocji, czyli wszystko to co lubię.
"Kobiety nieidealne. Joanna" to kolejny tom z serii utrzymany na wysokim poziomie. Dwie świetne autorki piszą powieść od której nie można się oderwać, a nawet się nie chce. Jeśli lubicie czytać o kobietach, które nie boją się wyrażać siebie samych, to ta książka zdecydowanie jest dla Was. Gorąco polecam i zachęcam do przeczytania całej serii.
czytaninka.blogspot.com
Serię Kobiety nieidealne pokochałam już od pierwszego tomu. Dzisiaj śmiało mogę powiedzieć, że po raz kolejny świetnie się bawiłam czytając trzeci już tom.
Tym razem lepiej poznajemy Joannę, kobietę która na pozór wydawało się, że jest spokojna, a tutaj tak nas zaskakuje. No bo kto by się spodziewał, że wyjeżdżając samotnie na wakacje zyska męża i to jakiego – Araba!...
2019-03-04
Gdyby kiedykolwiek zamordowano kogoś z waszej rodziny, a wydarzenia te wydawałyby się wam nie do końca wyjaśnione pomimo tego, że ujęto rzekomego zabójcę, czy moglibyście spać spokojnie? A może jednak zaczęlibyście robić swoje własne małe dochodzenie, aby odkryć prawdę? Podejrzewam, że ja zrobiłabym dokładnie tak samo jak wnuczka ofiary, bo inaczej nie zaznałabym spokoju ducha.
Śmierć to coś, czego nigdy nie możemy być pewni. Ciężko się z nią pogodzić, a tym bardziej, jeśli ukochana osoba została zabita przez kogoś innego. Syn nie godzi się ze śmiercią ojca, tak samo jak i wnuczka, która pragnie poznać prawdę. I nie ma w tym chyba nic dziwnego oprócz tego, iż odkryta prawda niekoniecznie pokrywa się z dotychczasowymi faktami.
"Audrey przyklęka i czubkami palców dotyka chłodnych płytek. Pięćdziesiąt lat temu na te płytki wykrwawił się jej dziadek. Kiedyś pewien mocno zjarany kolega powiedział jej, że wymieniamy się atomami ze wszystkim, czego dotkniemy. Jeśli to prawda, Audrey dotyka teraz jakiejś nieskończenie małej cząstki swojego dziadka."
Akcja powieści rozgrywa się w trzech różnych przestrzeniach czasowych, a dokładniej w roku 1965, 1995 i 2015. Poznajemy losy ofiary, jego syna oraz wnuczki. Myślę, że taka narracja doskonale się tutaj spisała, gdyż mamy spojrzenie na wszystko z różnych perspektyw i choć trochę przybliżamy sobie minione wydarzenia. W każdym z tych rozdziałów czuć narastające napięcie i niedosyt czytelnika, który łaknie coraz więcej faktów, by w końcu poznać prawdę. Wspólnie z bohaterami zaczynamy prowadzić swoje własne śledztwo, tylko czy do czegokolwiek dojdziemy będzie pokrywało się z tym, co odkryjemy w powieści?
Sprawa zabójstwa staje się tym bardziej podejrzana, gdyż chodzi o morderstwo dwóch policjantów na służbie. Nasuwa się zatem wiele pytań, m.in. czy ich śmierć była przypadkowa? A może ktoś skrupulatnie to zaplanował? Czy ta śmierć może pociągnąć za sobą kolejne niebezpieczeństwa?
Wykreowani bohaterowie są wiarygodni, ewidentnie widać ich emocje. Próbują się pogodzić z odejściem kogoś bliskiego, a zarazem nie rozumieją dlaczego to wszystko się wydarzyło i co się za tym kryje. Pragną, by prawda ujrzała światło dzienne. Tylko czy zawsze warto rozgrzebywać stare sprawy? Czy nie lepiej czasem dać temu spokój?
Całość napisana jest lekkim stylem, w którym pomimo tego, iż to kryminał nie zabraknie dawki humoru. Fabuła intryguje i wciąga czytelnika w świat, który nie zawsze jest sprawiedliwy. Zmusza nasz umysł do intensywnego myślenia i uruchomienia szarych komórek.
Historia sama w sobie jest ciekawa i intrygująca, jednak nie mogę powiedzieć, że książka zrobiła na mnie nie wiadomo jak wielkiego wrażenia. Czegoś mi tutaj zabrakło, choć sama nie wiem czego. A może to tylko ja jestem taka wybredna?
"Rewolwer" to kryminał, który będzie trzymał czytelnika w napięciu przez cały czas. Trzy przestrzenie czasowe, troje bohaterów, ale jeden wspólny mianownik – śmierć ukochanej osoby. Jeśli lubicie powieści, w których pełno zaskakujących elementów, to koniecznie po nią sięgnijcie.
czytaninka.blogspot.com
Gdyby kiedykolwiek zamordowano kogoś z waszej rodziny, a wydarzenia te wydawałyby się wam nie do końca wyjaśnione pomimo tego, że ujęto rzekomego zabójcę, czy moglibyście spać spokojnie? A może jednak zaczęlibyście robić swoje własne małe dochodzenie, aby odkryć prawdę? Podejrzewam, że ja zrobiłabym dokładnie tak samo jak wnuczka ofiary, bo inaczej nie zaznałabym spokoju...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-03-03
Czasem bywa tak, że życie zaczyna nam się sypać w jednej chwili. Wszystko to w co głęboko wierzyliśmy i czego się trzymaliśmy nagle przestaje mieć znaczenie. A naszą jedyną drogą jest ucieczka od tego wszystkiego. Tak właśnie jest z naszą bohaterką Gosią. Jej świat wali się w jednej chwili, a ona bez większego zastanawiania się wyjeżdża do siostry, by tam zacząć żyć od nowa. W końcu znajduje pracę, rozpoczyna nowy rozdział życia, aż tu nagle jedno spotkanie z kimś z przeszłości zaczyna wszystko psuć. Czy tym razem stawi czoła przeciwnością i wyjdzie z tego cało?
"- Chciałam odejść wiele razy. Miałam przebłyski świadomości, że coś jest nie tak, że mnie kontroluje i wykorzystuje. Gdy zaczynaliśmy jakieś poważniejsze rozmowy czy też kłótnie, od razu zamieniał się w kochającego faceta. I zawsze potrafił mnie przekabacić i zatrzymać."
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Justyny Chrobak i muszę przyznać, że niezwykle przyjemne. Książka okazała się wciągająca na tyle, że przeczytałam ją na jednym wdechu. Z zapartym tchem śledziłam losy naszej bohaterki, mocno trzymając kciuki, by w końcu potrafiła zawalczyć o samą siebie.
Małgosię poznajemy w momencie załamania i ucieczki od przeszłości. Jest kobietą pozbawioną pewności siebie, dającą sobą manipulować. Potulna niczym myszka, chowa się pod miotłą, ale… wszystko ma swój czas. W końcu zaczyna się w niej coś zmieniać i walczy o swoją przyszłość. Zaczyna pracę jako asystentka, gdzie jest dwóch szefów – jeden miły i spokojny, a drugi chłodny i arogancki.
Miłość nie zawsze jest taka słodka jakby mogło się nam wydawać, a my nie zawsze potrafimy powiedzieć czemuś „stop”. Inaczej postrzega się pewne sprawy będąc zewnętrznym świadkiem, a inaczej biorąc samemu w tym wszystkim udział. Czasem trwamy przy kimś tylko i wyłącznie dlatego, że czujemy się od tego kogoś uzależnionym. Nie zważamy na to, że ten ktoś nas krzywdzi, rządzi nami na każdym kroku, a w końcu stosuje wobec nas przemoc, może nie tyle fizyczną co psychiczną. Osoba tkwiąca w takim związku widzi problem, a jednak nie potrafi nic z tym zrobić. I to nie jest właściwe postępowanie. Każdy ma prawo sam decydować o swoim losie, a nie robić wszystko to, co mu każde druga osoba.
Ucieczka przed tym wszystkim czasami wydaje się najlepszym wyjściem. Ale nie zawsze. Czasem lepiej stawić temu czoła, niż żyć w ciągłym strachu i obawie co nas spotka tuż za rogiem domu, w pracy, czy na ulicy. Strach potrafi paraliżować, nie pozwala nam się wyzwolić i pójść na przód. Sprawia, że nasz oprawca ma nad nami przewagę.
Autorka pisze w niezwykle lekki sposób, jej bohaterowie są wyraziści, wspólnie z nimi przeżywamy ich rozterki i bacznie obserwujemy ich świat. Każdy z nich różni się od siebie cechami charakteru, dzięki czemu mamy zafundowany zróżnicowany poziom emocji. Nasza Gosia to kobieta, która została skrzywdzona, ale układa sobie życie na nowo. I kiedy wydaje się, że doskonale jej to idzie, znów dopada i szantażuje ją ten o którym pragnęła zapomnieć na zawsze. Czy będzie miała w sobie dość siły, aby tym razem jednak stawić mu czoła? Czy po raz kolejny się mu podda i zrobi wszystko to, czego będzie pragnął?
"Złość i strach mieszały się we mnie, tworząc wybuchową mieszankę. Miał mnie w garści. Za dobrze mnie znał. Wiedział, że ma nade mną przewagę. Zawsze robił ze mną to, co chciał."
Oprócz problemów Małgosi, jesteśmy również świadkami rodzącego się uczucia pomiędzy nią, a jednym z jej szefów. Nie jest to jednak prosta miłość, lecz skomplikowana, w której mnóstwo niedopowiedzeń nie pozwala im zaznać szczęścia. Z jednej strony czuć między nimi pożądanie, a z drugiej starają się go wypierać. Ale uczuć nie można oszukać, prawda?
"Cały czas wracałam myślami do pocałunku. Problem polegał jednak na tym, że nie do tego sprzed paru chwil. Tylko do tego, który przeżyłam jakiś czas wcześniej. Delikatnego i powolnego, który głęboko zapadł mi w pamięci i który już miał się nie powtórzyć."
"Trzy razy M" to lekka i przyjemna powieść, idealna na niedzielne popołudnie. Historia, która ukazuje nam czym jest strach przed osobą od której uciekamy, ale zarazem i strach przed kolejnym uczuciem. Autorka zadbała również napięcie, które z całą pewnością odczujecie na własnej skórze. Zachęcam do przeczytania.
czytaninka.blogspot.com
Czasem bywa tak, że życie zaczyna nam się sypać w jednej chwili. Wszystko to w co głęboko wierzyliśmy i czego się trzymaliśmy nagle przestaje mieć znaczenie. A naszą jedyną drogą jest ucieczka od tego wszystkiego. Tak właśnie jest z naszą bohaterką Gosią. Jej świat wali się w jednej chwili, a ona bez większego zastanawiania się wyjeżdża do siostry, by tam zacząć żyć od...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-03-02
Przeczytałam książkę, ale emocje wciąż jeszcze nie opadły. Gdy pomyślę o tych wszystkich dramatach zawartych w powieści, to moje serce się kraje. Tyle cierpienia, smutku, ale i również ogrom miłości. Pokochałam tę historię całym sercem.
"- W życiu nie ma czegoś takiego jak pożegnania. Jest tylko „do zobaczenia później”."
Ryana Kendalla życie nie oszczędzało. Strata bliskiej osoby, ogromne poczucie winy, a do tego przemoc, której doświadczał wypalały każdego dnia dziurę w jego sercu. Jedyne co było niezmienne od lat to pożądanie Finlay Tanner, kobiety, która również go pragnie, a jednak nie potrafi dopuścić jej do swojego serca, skazując na cierpienie i siebie i ją. Ich życie to ciągle wzloty i upadki. On razem z jej bratem staje się żołnierzem i wyjeżdża do Afganistanu. Przez sześć długich lat nie odzywają się do siebie. A później wystarcza jedno spojrzenie by… iskry znów poleciały.
Ryan to mężczyzna, który skrywa w sobie wielki ból w sercu i toczy ciągłą walkę ze samym sobą. Wciąż uważa, że jest niewystarczająco dobry dla Fin, przez co nie pozwala rozkwitać ich miłości. Nieustannie pragnie się o nią troszczyć, by nie stała się jej żadna krzywda. Bardzo go polubiłam, choć momentami miałam ochotę mocno nim potrząsnąć, by w końcu się obudził ze swojego „snu”.
"Bycie żołnierzem stało się jego ucieczką, ucieczką od dręczących go demonów, a Fin była jedyną osobą, która mogła powstrzymać go przed wiecznym uciekaniem. Dopóki ona przy nim będzie, nieważne jak daleko i szybko by uciekał, dla niej zawsze wróci."
Finlay pokochałam od samego początku. To kobieta, która ma ogromne serce i ponad życie kocha swojego brata i… Rayana. Wie, czego chce od życia, doskonale się uczy i pragnie zostać naukowcem. A kiedy już kocha, to kocha całym sercem i bez względu na wszystko.
Kate McCarthy stworzyła niezwykłą powieść, która przepełniona jest bólem i cierpieniem, ludzkim dramatem, ale również i trudną miłością. Przedstawia nam świat wojny, żołnierzy i ich poświęcenia. Żołnierzem nie można nauczyć się być, do tego trzeba mieć powołanie, albo trzeba się z tym urodzić. To co oni przechodzą wyjeżdżają na misje nie mieści się normalnemu człowiekowi w głowie. Wracając z takich misji już nigdy nie są tymi samymi osobami. Niejednokrotnie dręczą ich koszmary, nie mogą spać i dziwnie reagują na niektóre rzeczy. Są świadomi tego, że jeśli wyjadą, to mogą już nie wrócić.
Autorka nie oszczędza naszym bohaterom trudnych chwil w życiu. Zmagają się nie tylko ze swoimi problemami, cierpieniami, ale także z własną słabością. Raz walczą, by za chwilę się poddać. Ich uczucie widoczne jest jak na tacy, ale to on nie potrafi dopuścić do siebie myśli, że ona pragnie go takiego jaki on jest. Życie go nie oszczędzało, od zawsze miał pod górkę. Ciężko mu było się przyznać i zrzucić z siebie ten ciężar.
"Ale tak naprawdę nie chciała chwil. Pragnęła tego, o czym marzyła od samego początku – od momentu, gdy przewróciła się na schodach i oddała mu serce. Lecz nawet teraz, kiedy Ryan leżał w jej łóżku, nagi… nadal nie należał do niej. Jego ciało i dusza należały do armii, jego domem była wojna. Fin nie miała z nimi szans."
Wykreowani bohaterowie są z krwi i kości. Bardzo się z nimi zżyłam i przeżywałam wszystko to co oni. Był śmiech, radość, ale i wiele bólu oraz łez. Ta książka jest istnym rollercoasterem emocji, które odczuwałam podczas całej powieści. Doskonała fabuła, sceny żołnierzy podczas misji momentami przerażające. Wśród bohaterów czuć ogrom pasji, pożądania, pragnienia bycia kochanym. Wspólnie z bohaterami przeżywamy ich dramaty, ale również i walkę o miłość, która tak naprawdę jest na wyciągnięcie ręki.
"Walcząc o odkupienie" to historia, która na długo nie pozwoli wam o sobie zapomnieć. Przepełniona jest bólem i cierpieniem oraz ciągłą walką o samego siebie. To istny wulkan emocji, który koniecznie trzeba przeczytać. Polecam z całego serca.
czytaninka.blogspot.com
Przeczytałam książkę, ale emocje wciąż jeszcze nie opadły. Gdy pomyślę o tych wszystkich dramatach zawartych w powieści, to moje serce się kraje. Tyle cierpienia, smutku, ale i również ogrom miłości. Pokochałam tę historię całym sercem.
"- W życiu nie ma czegoś takiego jak pożegnania. Jest tylko „do zobaczenia później”."
Ryana Kendalla życie nie oszczędzało. Strata...
2019-03-01
Jak zapewne dobrze wiecie uwielbiam twórczość Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, bo zawsze funduje mi ogrom emocji. Czy zatem i tym razem właśnie tak było?
Jagoda Borówko to kobieta, która „lubi” wpadać w kłopoty, a może to one lubią się jej trzymać. Niefortunnym zbiegiem przypadków na swojej drodze ciągle staje jej Hugo Bosy, niezwykle przystojny mężczyzna. Jedno z drugim zaczynają się pożerać wzrokiem, lecz ciężko im się do tego przyznać. Do tego wszystkiego przyjdzie im razem pracować. Czy zdołają utrzymać swoje buzujące hormony na wodzy?
Ona to młoda, ambitna kobieta, która jest niezwykle przebojowa i wybuchowa. Kłopoty niezwykle lubią się jej trzymać, przez co przytrafiają jej się zabawne sytuacje. Boi się jednak znowu wpuścić jakiegoś mężczyznę do swojego życia, gdyż za sobą ma nieudany związek.
On to przystojny rozwodnik, który ma za sobą niemiłe przeżycia i wspomnienia, a kobiety jakby mogły to by go pożarły wzrokiem. Jest konsekwentny w dążeniu do wyznaczonych celów, a przy tym potrafi być zabawny.
Kiedy los łączy ich drogi, są niczym wybuchowa mieszanka, do tego nie wiadomo kiedy można spodziewać się jej wybuchu. Iskrzy między nimi od pierwszego wejrzenia, ale czy to wystarczy by stworzyć stały i trwały związek?
Autorka stworzyła niezwykle zabawną komedię romantyczną podczas czytania której uśmiech nie schodził mi z twarzy. Momentami wręcz płakałam ze śmiechu. Potyczki bohaterów czasami były surrealistyczne. Doskonale się z nimi jednak bawiłam.
Uczucie między bohaterami pojawia się nagle, jakby było im przeznaczone, ale pożądanie czuć już od pierwszego spotkania. Nie raz i nie dwa dają się ponieść emocjom, by za chwilę całkowicie się ich wyprzeć. Tak naprawdę oboje boją się ponownie otworzyć na miłość, gdyż te poprzednie ich zawiodły. Pragną za wszelką cenę kochać i być kochanymi, ale lęk przed ponownym zranieniem powstrzymuje ich przed zrobieniem kolejnego kroku. On ciska gromy w każdego mężczyznę, który na nią patrzy. Ona udaje, że nie robi to na niej wrażenia.
"Jagoda Borówko. Ta kobieta doprowadza mnie do pasji – w każdym tego słowa znaczeniu."
Powieść jest napisana lekkim językiem, wciąga już od pierwszych stron. Bohaterowie są pozytywni, zakręceni i niezwykle zabawni, dzięki czemu umilają nam czas. Fabuła nie jest może jakąś nowością, bo podobnych jest wiele. Jednak jej prostota w jakiś sposób urzeka i sprawia, że na jakiś czas przenosimy się w świat, który momentami jest zwariowany. Nie brak tutaj oczywiście trudnych chwil bohaterów, jednak w większej mierze przeważają te dobre.
Życie czasem nas zaskakuje w najmniej spodziewanym momencie. Otwieramy się przed innymi, zwierzamy, ufamy, aż któregoś dnia dowiadujemy się, że zostaliśmy perfidnie oszukani. Czy zatem zawsze należy wszystkim ufać w 100%? Ludzi poznajemy przez całe życie, a czasem i to wydaje się być za mało. Żyjemy w poczuciu zaufania i szczerości, choć to może zostać nagle zburzone niczym domek z kart.
"Życie dało mi nauczkę i pokazało, że czasami nie warto pokazywać siebie całego, odsłaniać się, ograbiać z najgłębszych pragnień, bo potem człowiek zostaje nagi, podatny na zranienia, bezbronny. I zaczyna analizować swoje postępowanie."
"Randka z Hugo Bosym" to doskonała lektura na wyzwolenie u nas dobrego humoru i poprawy nastroju. Gwarantuję Wam, że czytając uśmiech z waszej buzi nie będzie znikał. Ta książka jest mieszanką wybuchową – zabawne dialogi, zakręceni bohaterowie i życie lubiąca płatać nam figle. Zachęcam do przeczytania.
czytaninka.blogspot.com
Jak zapewne dobrze wiecie uwielbiam twórczość Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, bo zawsze funduje mi ogrom emocji. Czy zatem i tym razem właśnie tak było?
Jagoda Borówko to kobieta, która „lubi” wpadać w kłopoty, a może to one lubią się jej trzymać. Niefortunnym zbiegiem przypadków na swojej drodze ciągle staje jej Hugo Bosy, niezwykle przystojny mężczyzna. Jedno z drugim...
2019-02-28
Lubicie książki dla kobiet? Ta zdecydowanie taka właśnie jest.
Till i Eliza znają się praktycznie większość swojego życia. Każdego dnia spotykają się wieczorami, jednak on w szkole udaje, że jej nie zna. Ona nie może tego pojąć, ale i tak go uwielbia. Rodzi się między nimi przepiękna przyjaźń. Tylko czy sama przyjaźń im wystarczy, kiedy zarówno u jednego i drugiego skrywają się również i emocje? Oboje nie mają łatwego dzieciństwa, ich rodzice się nimi nie interesują. Są pozostawieni sami sobie i dlatego tak bardzo jedno ciągnie do drugiego. Są biedni, nie mają forsy jak lodu, ale mają ogromne serca. Eliza nie ma rodzeństwa, natomiast Till ma dwóch młodszych braci, którymi pewnego dnia będzie musiał się zaopiekować.
Patrząc na okładkę książki, można by sobie pomyśleć, że książka będzie opowiadała o bokserze i większość fabuły toczyć się będzie na ringu. Ale nic bardziej mylnego. Dostajemy od autorki opowieść o dwójce młodych, zakochanych w sobie, choć nie umiejących się do tego przyznać bohaterach i ich dorastaniu. Ona stara się żyć w rzeczywistości, natomiast on częściej przebywa w świecie fantazji. Nie mają łatwo w życiu, ale jakoś starają się temu zaradzić. Jedno na drugie zawsze może liczyć bez względu na wszystko.
Pokochałam Tilla od samego początku. To taki słodki chłopiec, który momentami nie potrafił się odnaleźć w rzeczywistym świecie, a jednak zawsze był troskliwy i opiekuńczy. Nigdy nie liczył się ze sobą, tylko na pierwszym miejscu stawiał tych, których kochał. Zakochał się w Elizie od pierwszego wejrzenia, lecz nie potrafił zmierzyć się z tym, żeby stworzyć z nią prawdziwy związek. Lepiej się czuł w sferze przyjaźni, chociaż dawno tę granicę przekroczyli. W pewnym momencie swojego życia odkrywa, iż z jego słuchem coś jest nie tak. Od tego czasu nic nie jest już takie same.
Eliza to słodka dziewczyna, która pomimo swojego ubogiego życia, twardo stawiała sobie cele i dążyła do ich realizacji. Czułam do niej niesamowitą sympatię, jej tok rozumowania niejednokrotnie mógłby przerosnąć dorosłą osobę. To niezwykle ciepła osoba, która martwiła się o wszystko w koło. Zawsze wspierała swojego przyjaciela, bo w gruncie rzeczy miała tylko jego.
Aly Martinez stworzyła niezwykła historię, która jest przepełniona ogromem emocji. Ukazuje nam losy dwójki bohaterów, którzy w życiu ciągle mieli pod górkę. Żyli w biedzie, ledwo wiązali koniec z końcem, ale za to, nigdy nie zabrakło w nich miłości. Pomimo tego, że tak naprawdę nie mieli nic, potrafili cieszyć się sobą nawzajem.
Wyobraźcie sobie, że nagle pewnego dnia Wasz słuch się pogarsza, albo znika praktycznie w całości. Każdego dnia słyszeliście tysiące dźwięków, a tu nagle przychodzi Wam się zmierzyć z zupełną ciszą. Bolesne doświadczenie, prawda? Till się o tym przekonał. Ale tutaj nie chodzi o to, aby w trudnych momentach się poddawać, tylko walczyć za wszelką cenę. To właśnie chciała nam ukazać autorka i myślę, że jej się to udało. Niezależnie od tego co los dla nas przygotował, my zawsze powinniśmy umieć stawiać temu czoła. Najgorzej jeśli człowiek się podda, straci wolę walki, podda się. Nie ważne co by się działo, my zawsze mamy dla kogo żyć.
"Nie widziałam, czy z jego oczu płyną łzy, ale jego ciało ulegało wyniszczeniu. Nie przyznałby się do tego, lecz wydawało mi się, że to nie przez smutek, tylko przez strach. Byłam bezsilna, ale trzymałam go najmocniej jak mogłam i szeptałam słowa otuchy, choć nigdy miał ich nie usłyszeć… Kierowałam je do siebie."
Ta książka jest przesiąknięta emocjami, zdarzyło mi się nawet uronić łezkę podczas czytania. Bywały momenty, że miałam ochotę porządnie potrząsnąć którymś z bohaterów, by się opamiętał. Ale tak naprawdę w głębi serca mocno kibicowałam, by im się udało.
Nie pomyślcie sobie, że to słodka i lukrowana historia o pięknej miłości. Owszem, jest miłość, do której bohaterowie musieli dorosnąć, ale to przede wszystkim zmagania z rzeczywistością, która dla bohaterów nie była łatwa i prosta, lecz skomplikowana. To walka o odzyskanie samego siebie i walka o lepszą przyszłość.
Książka opowiedziana z perspektywy jej i jego, dzięki czemu lepiej rozumiemy to co się dzieje i dlaczego tak się dzieje.
"Walcząc z ciszą" jest wciągająca, intrygująca i zaskakująca. Jej bohaterowie są warci uwagi, a historia sama w sobie uświadamia nam, że zawsze warto walczyć o lepsze jutro i o samego siebie. Zachęcam, abyście przeczytali.
czytaninka.blogspot.com
Lubicie książki dla kobiet? Ta zdecydowanie taka właśnie jest.
Till i Eliza znają się praktycznie większość swojego życia. Każdego dnia spotykają się wieczorami, jednak on w szkole udaje, że jej nie zna. Ona nie może tego pojąć, ale i tak go uwielbia. Rodzi się między nimi przepiękna przyjaźń. Tylko czy sama przyjaźń im wystarczy, kiedy zarówno u jednego i drugiego...
2019-02-27
Wyobraźcie sobie, że spędzacie czas w domu wspólnie z małżonkiem. Nagle wchodzi ktoś obcy do Waszego domu i zaczyna katować męża. A wy zamiast zareagować, siedzicie w miejscu i tylko patrzycie. Czy właśnie w taki sposób powinniście się zachować? Czy nie właściwszym byłoby rzucenie się na ratunek ukochanemu? Czy to wszystko nie jest podejrzane? Nasza bohaterka Julia nie robi nic. Siedzi i patrzy, a kiedy oprawca wychodzi ona zamiast najpierw wezwać pomoc idzie się przebrać i wziąć prysznic.
Na komisariat zgłasza się JP, mężczyzna który jest zakrwawiony i twierdzi, że zabił jakiegoś człowieka. Nie wie jednak dlaczego to zrobił.
Jedno wydarzenie łączy się z drugim. Czy zatem Julia i JP się znają? Czy razem zaplanowali napaść na jej męża? O co w tym wszystkim chodzi?
Julia to mężatka, która wiedzie życie u boku bogatego męża. Nie jest jednak szczęśliwa w swoim związku, a wręcz bym powiedziała, że się w nim dusi. Co z tego, że niczego jej nie brakuje skoro czuje się samotna.
Harry jej mąż to istny drań, którego nie polubiłam. Pracuje jako bankowiec, ale nie jest szczery i lojalny w swoich działaniach. Lista osób, które najchętniej wyrządziłyby mu krzywdę, wydłuża się z każdym dniem. Zostaje przedstawiony jako ofiara, ale z czasem sam staje się też i sprawcą. Czy zatem wygra dobra czy też zła strona jego twarzy?
Historię poznajemy z punktu widzenia Julii oraz JP. Im dalej brniemy w powieść, tym więcej istotnych szczegółów o ich życiu się dowiadujemy. Do tego pojawia się również trzecia narracja prowadzona przez agentkę Moody, która prowadzi dochodzenie mające wyjaśnić co tutaj tak właściwie się stało. Dzięki trzyosobowej narracji mamy lepszą możliwość poznania danych bohaterów i motywów ich działania. Z zapartym tchem śledzimy to co się dzieje. I choć akcja nie rozgrywa się jakoś specjalnie błyskawicznie to w tym przypadku mi to nie przeszkadzało. Powieść intryguje, zmusza nas do prowadzenia własnych dochodzeń, które w końcowej fazie książki zbijają nas z nóg. Doskonała kreacja bohaterów i zagłębienie się w ich psychikę. Doskonale widać ogrom pracy włożony w napisanie tejże powieści.
"Mówią, że jeśli w dzieciństwie wali ci się na głowę gówno, masz żywsze wspomnienia. To prawda."
Nie ma co ukrywać, iż światem rządzi pieniądz. Tam gdzie są pieniądze, są też i brudne zatajone sprawy, które nigdy miały nie ujrzeć światła dziennego. Ludzie żyjący w tym świecie są pozbawieni wszelkich skrupułów, nawet wobec swoich najbliższych. Nie liczą się z ich uczuciami, manipulują i kręcą na każdym kroku. Czy zatem jest możliwa miłość w związku, w którym to pieniądz stoi na pierwszym miejscu? Czy warto związać się z kimś tylko i wyłącznie dlatego, że ma kupę forsy i może nas obdarować luksusami o jakich nigdy nie śniliśmy? Miłość potrafi być ślepa, potrafi ranić a nawet i niszczyć. Tylko czasem uświadamiamy sobie to zbyt późno. W tej powieści poznajemy ten bogaty świat z dwóch różnych punktów widzenia. Autorka nie szczędzi nam emocji, są one odczuwalne niemalże na łamach całej powieści.
Każdego dnia na świecie ludzie borykają się z podobnymi problemami. Ta książka ukazuje „uroki” życia w bogactwie, problemy z alkoholizmem i uzależnieniami, ale także codzienność bohaterów i ich marzenia. Gwarantuję wam, że nie będziecie mogli się oderwać od tej powieści.
"Wyznanie" to wciągający od pierwszych do ostatnich stron thriller psychologiczny z świetnie wykreowanymi bohaterami i ciekawą fabułą. I chodź książka zmusza do próbowania rozwiązywania tych wszystkich zagadek i tajemnic, to wierzcie mi, że nie będziecie w stanie tego rozwikłać, gdyż książka nie jest przewidywalna w żadnym calu. Koniecznie musicie przeczytać. Polecam.
czytaninka.blogspot.com
Wyobraźcie sobie, że spędzacie czas w domu wspólnie z małżonkiem. Nagle wchodzi ktoś obcy do Waszego domu i zaczyna katować męża. A wy zamiast zareagować, siedzicie w miejscu i tylko patrzycie. Czy właśnie w taki sposób powinniście się zachować? Czy nie właściwszym byłoby rzucenie się na ratunek ukochanemu? Czy to wszystko nie jest podejrzane? Nasza bohaterka Julia nie robi...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-02-22
Kiedy wśród zapowiedzi książkowych zobaczyłam Stajnię pod lasem od razu wiedziałam, że będę chciała przeczytać tę książkę. Jako zagorzała miłośniczka koni od urodzenia nie mogłabym przegapić takiej książki. Czy jej zawartość zrobiła na mnie wrażenie? Czy zostałam oczarowana niebywałą fabułą z końmi w tle?
Ewa po powrocie z Londynu otwiera własną stajnię, czyli spełnia jedno ze swoich największych marzeń. W międzyczasie jej małżeństwo się rozpada – ona mieszka wśród koni, on z dala od tego miejsca. Prowadzenie własnej stajni wcale nie okazuje się takim łatwym zadaniem, jakby mogło jej się wydawać. Do tego niefortunne zdarzenia w jej stajni zaczynają psuć opinię temu miejscu. Czy zatem Ewa wytrwa i zdoła pokonać kryzys?
Muszę przyznać, że kiedy sięgałam po tę niepozorną książeczkę liczyłam na jakąś wciągającą, pełną emocji opowieść, w której konie będą odgrywały ważną rolę. I owszem, konie były na pierwszym planie, jednak historia opowiedziana przez autorkę zupełnie do mnie nie przemówiła, a nawet mogłabym powiedzieć, że mnie rozczarowała. W książce brak jakichkolwiek emocji, niektóre frazy nie miały sensu i nie łączyły się w całość. Historia została opowiedziana bez jakiegoś większego polotu. Bohaterowie są mało wyraziści, nie przyciągają jakiejś większej naszej uwagi. Ewa to postać, której brak jakiś większych ambicji. Niby wraca do kraju, by spełniać swoje marzenia, a kiedy przychodzi kryzys jej marzenie ulatnia się niczym bańka mydlana. Serio? Czy człowiek, który o czymś marzy, poddaje się przy pierwszej lepszej okazji? Czy może marzenia nie powinno spełniać się za wszelką cenę? Czy ktoś powiedział, że wszystko przyjdzie łatwo bez jakichkolwiek przeszkód? Jest ona postacią niezdecydowaną, sama nie wie czego chce od życia i otaczających ją osób.
"Od najmłodszych lat kochała konie, uwielbiała ich zapach, nawet zapach obornika dobrze się jej kojarzył, przywoływał miłe wspomnienia. Z wiekiem coraz mniej lubiła jazdę konną, a coraz bardziej przebywanie z tymi wspaniałymi zwierzętami."
Ludziom czasem wydaje się, że są w stanie osiągnąć wszystko po najmniejszej linii oporu. Założyć własną stajnię może samo w sobie nie jest aż tak trudne, ale problem pojawia się, kiedy nagle uświadamiamy sobie, że jej utrzymanie wcale nie jest takim prostym zadaniem. To co na obrazu wygląda pięknie i przyjemnie, w rzeczywistości wcale takie nie musi być.
Pomysł na fabułę niezbyt ambitny, wątki mało rozbudowane, a do tego wszystkiego książka jest przewidywalna. Zabrakło jakiegoś elementu zaskoczenia, intrygujących postaci czy też przeżywania wszystkiego na własnej skórze. I jeszcze to co mnie najbardziej zniechęciło do tej powieści to fraza łaciaty koń. Naprawdę, osoba która podejmuje się tematyki końskiej w swojej powieści pisze, że koń jest łaciaty? Łaciata to może być krowa, a koń co najwyżej srokaty. Może jestem uprzedzona na tym punkcie, ale jako absolwentka technikum hodowli koni, zastanawiam się, jakby zareagował mój profesor od hodowli i użytkowania koni gdybym mu powiedziała, że koń jest maści łaciatej. Chyba wolę sobie tego nie wyobrażać…
"Koń był młody, ale doświadczony, łaciaty wałach, bardzo spokojny, przyzwyczajony do ruchu ulicznego i przyuczony do chodzenia w zaprzęgu."
Strasznie mi przykro, że nie mogę napisać nic dobrego o tej książce. Ale w swoich opiniach zawsze stawiam na szczerość, choć może nie wszystkim się to podoba. No dobrze, jedyne co było dobre w tej powieści to obecność koni.
Niestety ten debiut do mnie nie przemawia. Liczyłam na jakąś ciekawą opowieść, a tymczasem otrzymałam książkę pozbawioną wszelkich emocji i wciągającej fabuły.
"Stajnia pod lasem" to historia, którą łatwo można przewidzieć. Bohaterowie bez wyrazu, fabuła mało wciągająca, tak naprawdę ta historia nic nie wniosła do mojego czytelniczego życia. Byś może wy będziecie mieli inne zdanie, ale o tym będziecie musieli przekonać się sami.
czytaninka.blogspot.com
Kiedy wśród zapowiedzi książkowych zobaczyłam Stajnię pod lasem od razu wiedziałam, że będę chciała przeczytać tę książkę. Jako zagorzała miłośniczka koni od urodzenia nie mogłabym przegapić takiej książki. Czy jej zawartość zrobiła na mnie wrażenie? Czy zostałam oczarowana niebywałą fabułą z końmi w tle?
Ewa po powrocie z Londynu otwiera własną stajnię, czyli spełnia...
2019-02-21
Z niecierpliwością oczekiwałam dalszych losów bohaterów. Tym bardziej, iż postać Ludwika budziła we mnie wiele pytań. Muszę wam powiedzieć, że Sylwia Trojanowska stanęła na wysokości zadania i utrzymując doskonały poziom zafundowała nam kolejną emocjonalną powieść.
Magdalena powraca do swojego dziadka Ludwika, choć on robi wszystko, aby ją do siebie zniechęcić. Ciągle uważa, iż w nim jest samo zło. Ona jednak kocha dziadka i za wszelką cenę chce poznać przeszłość, aby móc zrozumieć choć trochę o czym mówi jej dziadek. Ona jest zdeterminowana i odporna na głupie odzywki, On pod maską zlodowaciałego człowieka, skrywa pokiereszowane serce.
"Ludwik Starkowski potrafił być dobry, potrafił przecież kochać. Tego była pewna. Zastanawiało ją tylko to, z jakiego powodu ciągle przekonywał ją, że jest inaczej, że drzemie w nim samo zło. Co takiego przed nią jeszcze ukrywał... Była tego ciekawa i wierzyła, że lada moment wszystkiego się dowie."
Cóż mogę powiedzieć… zaczęłam czytać i po prostu przepadłam. Żyłam losami Ludwika i Dusi i opowiadanymi przez niego historiami. Te historie w większej mierze są przepełnione smutkiem, cierpieniem. Mocno chwytają za serce nie tylko bohaterów, ale także i czytelnika. Kiedy Ludwik snuł swoje opowieści, przenosiłam się w te dawne czasy i momentami włosy jeżyły mi się na ręce. Mogę śmiało powiedzieć, że momentami czułam się jakby te historie dotyczyły moich przodków.
"Opowieści dziadka były jak film, w którym zamiast aktorów występowali członkowie jej rodziny i dawni sąsiedzi. Film, który przerażał, ale i uczył. Bo był lekcją życia, najlepszą i najstraszniejszą, jaką kiedykolwiek przeżyła."
Autorka napisała doskonałą kontynuację Sekretów i kłamstw, wszystko doprecyzowała do samego końca. Tej historii się nie czyta, tą historią po prostu się żyje. Jest niezwykle klimatyczna, być może ze względu na niecodzienne opiewające boleścią historie Ludwika. One urzekły mnie tutaj najbardziej i sprawiły, iż niejednokrotnie uroniłam łezkę.
Perfekcyjna kreacja bohaterów, dzięki której mamy możliwość zagłębiania się w psychikę Ludwika, by móc choć trochę zrozumieć dlaczego twierdzi, że jest w nim samo zło. Magda to kobieta, którą można podziwiać za upór i wytrwałość. Choć momentami i mi troszkę podpadała, zwłaszcza kiedy przebywała w towarzystwie doktora.
Ludzie kierują się czasem w swoim życiu jakimś impulsem. Pojawia się on nagle, nie mamy nad nim kontroli, on podporządkowuje sobie nasz umysł, czasem prowadzi nas do złego. Życie ludzkie nie zawsze jest łatwe, przeszłość starszego pokolenia często nie ma w sobie za wiele dobrych wspomnień. Nasi przodkowie nie żyli w łatwych czasach, często musieli walczyć o siebie samych za wszelką cenę. Ale czyż życie naszych najbliższych nie jest najważniejsze? Nawet za cenę życia kogoś nam obcego?
Widać, iż Sylwia Trojanowska poświęciła całe swoje serce historii Ludwika i szczerze powiedziawszy aż boję się pomyśleć, co zastanę w trzecim tomie. Jakie losy zafunduje bohaterom autorka.
"Wyobraź sobie, że nagle tracisz tożsamość. To, kim byłaś w przeszłości przestaje mieć znaczenie. Musisz nauczyć się być kimś innym. Wyobraź sobie, że tracisz rodzinę, dom, nazwisko. Nawet język, styl ubierania się, fryzurę. Tracisz wszystko..."
"Prawdy i tajemnice" to niezwykle klimatyczna powieść ukazująca nam jak wydarzenia z przeszłości mogą zaważyć na naszej teraźniejszości. Jak bardzo ludzie mogą skrywać w sobie ból spowodowany tamtymi wydarzeniami, jak bardzo ciążyło na nich widmo tamtych lat. Uwaga ostrzegam! Jeśli zaczniecie czytać, nie będziecie mogli przestać dopóki nie dobrniecie do końca. Polecam, polecam i jeszcze raz polecam.
czytaninka.blogspot.com
Z niecierpliwością oczekiwałam dalszych losów bohaterów. Tym bardziej, iż postać Ludwika budziła we mnie wiele pytań. Muszę wam powiedzieć, że Sylwia Trojanowska stanęła na wysokości zadania i utrzymując doskonały poziom zafundowała nam kolejną emocjonalną powieść.
Magdalena powraca do swojego dziadka Ludwika, choć on robi wszystko, aby ją do siebie zniechęcić. Ciągle...
2019-02-20
Pierwszy raz książkę przeczytałam już jakiś czas temu, w sumie chyba zaraz po tym jak Daria skończyła pisać całość. Ale postanowiłam odświeżyć sobie pamięć i sięgnęłam po książkę jeszcze raz. Przyznaję, że za pierwszym razem czytając ją, nie byłam do niej przekonana w 100%. Odnosiłam wrażenie, że brak jej emocji, a one tak naprawdę skrywały się głęboko, a ja musiałam do nich dojrzeć. Dziś przeczytawszy po raz drugi zrozumiałam jak wiele Daria chciała nam przekazać przez swoją powieść.
Marlena jest młoda, uczęszcza do szkoły, zastanawia się nad dalszym wyborem nauki, ma przystojnego chłopaka za którym oglądają się wszystkie dziewczyny w szkole. Czy może chcieć czegoś więcej? Pewnego dnia, za sprawą jednego małego plastikowego przedmiotu z dwoma kreseczkami życie Marleny przewraca się do góry nogami. Czy jest gotowa na to, aby zostać matką, kiedy sama tak naprawdę jest jeszcze dzieckiem? Do tego Krystian zostawia ją z tym samą. Nie tak miało wyglądać jej życie… Nie tak sobie je zaplanowała.
Marlena jest nastolatką, która udaje twardą na zewnątrz, choć w środku rozsypuje się w drobny mak. Świadomość tego, że ma zostać matką przerasta ją. Nie radzi sobie z tym, choć w głębi serca kocha tę małą istotkę noszącą w brzuchu, to boi się, że prędzej czy później zrobi jej krzywdę, że będzie złą matką. Los splata ją z Arkiem, starszym od niej o 10 lat mężczyzną, który trochę namiesza w jej życiu.
"Ciągle targały mną sprzeczne uczucia. W jednej chwili chciałam tulić Amelię do serca, w drugiej bałam się ją dotknąć, by nie zranić tej małej osóbki."
Arek to osoba, którą polubiłam już od pierwszych chwil i ten stosunek nie zmienił się przez resztę powieści. Takich mężczyzn jak on, trzeba by w dzisiejszym świecie szukać ze świeczką w dłoni.
Ta książka zdecydowanie różni się od dwóch poprzednich Autorki. Tutaj, Daria Skiba stara się nam pokazać świat macierzyństwa ale także spraw z nim związanych. Nie zawsze głośno mówi się o wszystkich rzeczach. Czasem coś nas przerasta, choć my uparcie twierdzimy, że jakoś sobie poradzimy, że to nic takiego. Odpychamy możliwość przyjęcia pomocy, a tak naprawdę w takim momencie najbardziej jej potrzebujemy, tylko boimy się do tego przyznać. Dzięki tej książce zobaczycie, że bycie matką nie zawsze jest takie proste jakby mogło się wydawać. Nie wszystkie matki potrafią sobie radzić z tym wydarzeniem w swoim życiu. Nie wszystkie potrafią się przyznać, że dzieje się coś złego, że potrzebują pomocy, że sobie nie radzą.
"- Są takie chwile, kiedy mam ochotę zapaść się w ciemność, w której nikt mnie nie znajdzie. Dni, kiedy jesteśmy z Amelią same, ona płacze, wciąż płacze, a ja… jej nie przytulę, nie uspokoję, tylko zamykam się w łazience i sama wylewam potoki łez. Jestem kompletnie rozbita i nie radzę sobie z niczym."
Z początku czytając nie odczuwałam jakiś wielkich emocji, ale od momentu pojawienia się Arka w życiu Marleny towarzyszyły mi niemalże cały czas. Książka napisana jest prostym i prawdziwym językiem. Nie ocieka w jakieś zbędne opisy, nużące dialogi, czy bohaterów nie z tego świata. To samo życie zostało zawarte na łamach tejże powieści. Główna bohaterka toczy walkę o własny byt, ale czy tę walkę wygra?
Świetna kreacja głównej bohaterki (Marleny), dzięki czemu możemy zrozumieć co się z nią dzieje i z czym sobie nie radzi. Takich osób jak ona na świecie jest setki, jeśli nie tysiące. Osób, które nie potrafią odnaleźć się we własnym świecie, osób, które nie potrafią poradzić sobie ze stanem błogosławionym i związanym z nim rzeczy. Pytanie należy zatem zadać, czy my potrafimy dostrzec takie osoby? Czy jesteśmy w stanie wyciągnąć do nich pomocną dłoń? Czy jesteśmy w stanie zrobić cokolwiek, zanim będzie za późno?
"Chciałam być dla niej silna, żeby zapewnić jej miłość, jaką powinna otrzymać od obojga rodziców. Czułam się gorsza od pozostałych matek, ponieważ nie mogłam na starcie mojemu dziecku dać tego, co powinno mieć – kompletną kochającą rodzinę."
Ta historia siedzi głęboko we mnie, i chociaż nie jestem jeszcze matką, to potrafię wyobrazić sobie przez co przechodziła nasza bohaterka. Czytając końcówkę nie sposób było nie uronić chociażby jednej łzy.
"Dlaczego, mamo?" to historia do bólu prawdziwa, to historia obok której nie można przejść obojętnie, a przede wszystkim historia jakich wiele w prawdziwym świecie. Koniecznie musicie przeczytać. Polecam z całego serca.
czytaninka.blogspot.com
Pierwszy raz książkę przeczytałam już jakiś czas temu, w sumie chyba zaraz po tym jak Daria skończyła pisać całość. Ale postanowiłam odświeżyć sobie pamięć i sięgnęłam po książkę jeszcze raz. Przyznaję, że za pierwszym razem czytając ją, nie byłam do niej przekonana w 100%. Odnosiłam wrażenie, że brak jej emocji, a one tak naprawdę skrywały się głęboko, a ja musiałam do...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-02-18
Główna bohaterka, Helena Maj ma trzydzieści lat, na swoim koncie wydaną jedną powieść, którą pokochali czytelnicy, prowadzi warsztaty udoskonalające umiejętność pisania, a do tego wszystkiego jest singielką. Niestety jest autorką tylko jednej powieści, choć czytelnicy liczyli na więcej, ona ma jednak jakąś blokadę, która nie pozwala jej stworzyć kolejnych powieści. Na to wszystko składa się zranione serce. Choć na co dzień zakłada „maskę” normalności, w głębi duszy cierpi z powodu niemożności napisania kolejnej powieści. Na swojej drodze spotyka tajemniczego mężczyznę, który cierpi tak samo jak i ona, mając za sobą niezbyt przyjemny bagaż emocjonalny. Czy zatem dwie zranione dusze mają szansę na odrobinę szczęścia?
"Ale gdy nadszedł czas próby, nie potrafiłam napisać jednego sensownego akapitu."
Ludzie cierpią, bo ktoś złamał im serce, zdradził, wyrządził krzywdę czy coś w tym stylu. Ale pomyślmy czym są nasze miłosne problemy w obliczu ataków terrorystycznych, których w dzisiejszym świecie jest coraz więcej? Czymże są nasze błahostki w obliczu zagrożenia życia wielu ludzi? Ataki terrorystyczne pojawiają się na całym świecie i trudno przewidzieć kto, kiedy i w którym miejscu zaatakuje. Czy czasem i nas to nie dosięgnie? Albo co mają powiedzieć ci, którzy w takich atakach utracili kogoś bliskiego? Czy można z tym porównać miłosne rozterki? Anna Bednarka pisząc w swojej powieści o takich atakach nadaje jej trójwymiarowego znaczenia. Nie są to miłe i przyjemne rzeczy, lecz jak najbardziej na czasie. Ileż to razy słyszy się: atak terrorystyczny w Paryżu, kolejny atak w Berlinie, w Polsce doszło do tragedii, nie można wykluczyć ataku terrorystycznego. Nie ważne gdzie mieszkamy, każdy z nas może być zagrożony. Osobiście nie mieści mi się to w głowie, jak terroryści mogą dopuszczać się takich czynów; bez skrupułów pozbawiać życia niewinnych ludzi? Jakim trzeba się urodzić człowiekiem, by być kimś takim?
Autorka nie napisała jakiegoś błahego romansu, w którym aż mdli od słodkich i romantycznych chwil. Jej powieść jest nietuzinkowa, nieprzewidywalna, a przede wszystkim autentyczna. Czuć w niej powiew świeżości, czego bardzo wiele razy brakuje w tego typu powieściach. Wplatając wątek terroryzmu, Anna Bednarka nadała swojej powieści innego wymiaru, skłania nas przy tym do tego, abyśmy zrozumieli, że na świecie jest wiele ważniejszych problemów niż te z którymi borykamy się my sami. Relacje międzyludzkie nie należą do tych najłatwiejszych, zwłaszcza kiedy przeszłość bohaterów nie pozwala im pójść na przód i trzyma ich w jednym miejscu.
Doskonała kreacja bohaterów, którzy są przesiąknięci emocjami do szpiku kości. Bez zbędnych problemów możemy zagłębić się w ich psychikę, a dzięki temu zabiegowi lepiej zrozumieć ich tok postępowania. Autorka sprawiła, iż jej bohaterowie są namacalni, czujemy do nich sympatię i czujemy się jakbyśmy byli tuż obok nich i obserwowali ich życie. To osoby z doskonałym portretem psychologicznym.
Fabuła nie posiada zbędnych długich opisów, akcja toczy się w zrównoważonym tempie. Styl autorki jest nasycony ekspresją, interesujący oraz pełen wyrazu. Całość jest napisana ciepło, z poczuciem humoru i życiowo. Opisana historia mogłaby przydarzyć się każdemu z nas.
Powieść otwiera nam oczy na to, że powinniśmy żyć pełnią każdego dnia, czerpać radość z każdej chwili, gdyż nigdy nie wiemy co nas spotka w kolejnej minucie życia. Ludzie powinni być nastawieni bardziej optymistycznie, nie żyć przeszłością, powinni pozwolić jej odejść na bok, a skupić się na dniu dzisiejszym.
"Co byś zrobił, gdybyś mnie dogonił?" to wciągająca historia z niezwykle prawdziwymi bohaterami i nietuzinkową fabułą. To historia, w której każdy z nas znajdzie coś o sobie i dla siebie. Ale to także historia, która skłania do refleksji i zadumy nad własnym życiem. Polecam.
czytaninka.blogspot.com
Główna bohaterka, Helena Maj ma trzydzieści lat, na swoim koncie wydaną jedną powieść, którą pokochali czytelnicy, prowadzi warsztaty udoskonalające umiejętność pisania, a do tego wszystkiego jest singielką. Niestety jest autorką tylko jednej powieści, choć czytelnicy liczyli na więcej, ona ma jednak jakąś blokadę, która nie pozwala jej stworzyć kolejnych powieści. Na to...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-02-17
Ta niepozorna książka autora składa się zaledwie z niecałych 100 stron, a jednak zawiera w sobie wiele mądrości życiowych. To jedna z najbardziej osobistych książek Erica-Emmanuela Schmitta, w której ukazuje swoją miłość do literatury.
Eric-Emmanuel pokochał muzykę Chopina i pragnął się nauczyć ją grać na fortepianie. Zapisuje się na naukę do polskiej nauczycielki madame Pylinskiej. Jej metody są niekonwencjonalne i niewiele mają wspólnego z samą grą na fortepianie, czego nasz autor z początku nie może zrozumieć. Jednak im więcej dostaje tych niezrozumiałych lekcji, tym bardziej zaczyna rozumieć ich sens. Madame Pylinska nie uczy go tylko gry na fortepianie, lecz przede wszystkim życia. Stara się mu uświadomić, że powinniśmy czerpać z każdego aspektu życia, nauczyć się dostrzegać drobne rzeczy, które mogą zmienić postrzeganie pewnych spraw.
Dzięki lekcjom nauczycielki i wykonywanym ćwiczeniom zrozumiał, że jego powołaniem tak naprawdę jest literatura. Muzyka natomiast to nie tylko wyćwiczone klikanie po klawiszach przedmiotu, ale przede wszystkim delikatność, subtelność i emocje w niej zawarte. Muzykę trzeba czuć całą duszą, pielęgnować ją i oddawać się jej z pasją.
"W następnym tygodniu, chociaż postąpiłem zgodnie z błaganiami madame Pylinskiej, przyszedłem do niej w fatalnym nastroju. Miałem jej za złe wtargnięcie w moje życie. Kontaktując się z nią dwa miesiące wcześniej, wyraziłem proste życzenie doskonalenia gry na fortepianie. Od tego czasu nie tylko zrywałem kwiaty o świcie, słuchałem ciszy, robiłem kręgi na wodzie, studiowałem, niemal wpadając w hipnozę, ruchy liści na gałęziach, lecz także nawet moja intymność została zarażona jej prośbami."
Autor posługuje się niezwykle lekkim językiem, w którym stawia przede wszystkim na szczerość. Od jego książki nie można się oderwać, potrafi czarować po prostu pisząc. I choć nie ma tutaj nie wiadomo jak wielu zwrotów akcji, to książka nie traci na znaczeniu. Czasem to właśnie w prostocie można zawrzeć najwięcej. Ta książka odsłania samego autora, ukazuje nam cząstkę siebie samego, a to oznacza, że musi mieć ogromne zaufanie do czytelników.
Największą rolę odgrywa tutaj sam Chopin. To właśnie dzięki niemu bohaterzy uczą się życia, cieszenia z drobnostek, postrzegania wielu spraw przez pryzmat danego przedmiotu. To właśnie on potrafi sprawić, że to co nie było piękne takim właśnie się staje.
"Oto co proponuje Chopin: miejsce, w którym się kocha. Kocha to, co składa się na życie, czyli zamęt, strach, niepokój, zgiełk. Czyni pięknym to, co piękne nie było, i rozpala to, co piękne już było. Bynajmniej nie zapewnia nam schronienia, zmusza nas do przenikliwości, szafując mądrością polegającą na akceptacji i nasilając nasze upodobanie do kondycji ludzkiej. Dzięki Chopinowi miałam udane życie."
"Madame Pylinska i sekret Chopina" to niezwykle wzruszająca książka, która nie dość, że ukazuje nam prawdę to jeszcze pomaga nam odnaleźć samego siebie. Czasem nie jesteśmy pewni tego, co chcemy dalej robić, a wtedy staje na naszej drodze ktoś, kto pozwala nam to w sobie odkryć. Tak właśnie było w tym przypadku. Zachęcam do przeczytania.
czytaninka.blogspot.com
Ta niepozorna książka autora składa się zaledwie z niecałych 100 stron, a jednak zawiera w sobie wiele mądrości życiowych. To jedna z najbardziej osobistych książek Erica-Emmanuela Schmitta, w której ukazuje swoją miłość do literatury.
Eric-Emmanuel pokochał muzykę Chopina i pragnął się nauczyć ją grać na fortepianie. Zapisuje się na naukę do polskiej nauczycielki madame...
2019-02-16
Ta powieść jest niczym narkotyk, jak już raz wciągniesz, nie będziesz mógł przestać. Ze mną było podobnie. Zaczęłam czytać i nie mogłam przestać. Gordian wprowadził zamęt w mojej głowie na długi czas.
Gordian to mężczyzna, który zawsze bierze to co chce, a zazwyczaj są to dziewczyny do niezobowiązującego seksu. Ma jedną zasadę – nie całuje się. Potrafi być arogancki, szorstki i nieobliczalny. Kobiety go uwielbiają i każda chciałaby się znaleźć w jego łóżku. Przygodny seks jest dla niego niczym terapia na odpędzenie mrocznych tajemnic. Tylko czy na dłuższą metę okaże się to pomocne?
Kira przyjeżdża do ojca. To dziewczyna, która twardo stąpa po ziemi i niczego się nie boi. Potrafi zadbać o siebie, trenuje walki, a jej bezpośrednie zachowanie nie zawsze wszystkim odpowiada (czytaj Gordianowi). Sama skrywa w sobie mroczne tajemnice, przez które nie chce dopuścić do siebie żadnego mężczyzny bliżej.
Oboje stają na swojej drodze. Ta droga nie będzie usłana różami. On pragnie jej od pierwszej chwili, natomiast ona go odpycha od pierwszej chwili. On nie daje za wygraną, ona nie chce odpuścić. Czy tych dwoje ma szansę na stworzenie czegoś więcej niż więź „braterska”? Czy ich przeszłość nie wpłynie na teraźniejszość.
"Ona to bieg długodystansowy, a ja jestem sprinterem. Potrzebuję kogoś na tu i teraz, na już. Po to, żeby porządnie wypieprzyć, odczuć ulgę i zapomnieć. A nie bawić się w kotka i myszkę."
To moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki i od razu z takim przytupem. Muszę przyznać, że początkowo Gordian doprowadzał mnie do białej gorączki, miałam ochotę mocno mu przywalić, najlepiej w krocze, żeby zaczął myśleć rozumem, a nie właśnie nim. Jego stosunek do kobiet mnie przerażał. Ale im dalej poznawałam jego historię, tym bardziej mogłam odrobinę przymknąć oko na jego zachowanie. Kirę polubiłam od pierwszego razu, to jak potraktowała Gordiana na pierwszym spotkaniu doprowadziło mnie do łez, ze śmiechu. I choć ogólnie starała się grać twardą babkę, to w głębi serca była ogromnie krucha. Autorka nie oszczędziła im trudnej przeszłości, skutecznie wpływając na ich obecną psychikę. Każde z nich boryka się ze swoim problemem. Może razem uda im się ich pozbyć?
Jak na powieść erotyczną przystało nie zabrakło pikanterii, gorących scen i przyspieszonego bicia serca. Było czuć tę chemię pomiędzy bohaterami, choć oni tak bardzo starali się jej wypierać. Ciekawy pomysł na fabułę, jest mroczna, tajemnicza i z odrobiną chilli. Emocje bohaterów są odczuwalne na samym czytelniku, nie raz i nie dwa szybciej zabiło mi serce.
Bywa, że traumatyczne przeżycia z przeszłości potrafią odbijać się na nas w przyszłości. Trudno zapomnieć jednak o czymś, co wyrządziło nam ogrom krzywdy i cierpienia. I choć bardzo pragniemy w takich chwilach normalności, nie zawsze jest to takie łatwe jakby mogło się wydawać. Czasem potrzeba wybaczyć sobie samemu, swoich grzechom, bądź tym którzy nas skrzywdzili, aby móc iść znów do przodu, nie cofając się co dwa kroki w tył.
"Dostałem w życiu dwie solidne nauczki. Otworzono mi brutalnie oczy na to, jakim gównem są stałe związki. Dlatego już nigdy nie zamierzam wdawać się w żaden emocjonalny szajs. Nie chcę mieć dziewczyny."
A zakończenie? Zdecydowanie powinni zabraniać takich intrygujących, ale pozostawiających miliony pytań bez odpowiedzi zakończeń powieści. Bo jak czytelnik ma teraz wytrzymać, do przeczytania kolejnego tomu?
"Gordian" to powieść, która otoczy czytelnika nie tylko scenami erotycznymi, ale również ogromem mrocznych tajemnic z przeszłości, które będą rzutować się na teraźniejszość. To historia od której nie sposób się oderwać, do tego wyraziści bohaterowie i ich potyczki, które aż chce się obserwować. Gorąco polecam!
czytaninka.blogspot.com
Ta powieść jest niczym narkotyk, jak już raz wciągniesz, nie będziesz mógł przestać. Ze mną było podobnie. Zaczęłam czytać i nie mogłam przestać. Gordian wprowadził zamęt w mojej głowie na długi czas.
Gordian to mężczyzna, który zawsze bierze to co chce, a zazwyczaj są to dziewczyny do niezobowiązującego seksu. Ma jedną zasadę – nie całuje się. Potrafi być arogancki,...
2019-02-15
Główną bohaterką jest Starr, szesnastoletnia dziewczyna, która żyje można by powiedzieć w dwóch światach. Urodziła się i mieszka w biednej dzielnicy, ale do szkoły uczęszcza w tej bogatej. Czasem trudno jej się odnaleźć w tej sytuacji, gdyż nie wie kiedy jak ma się zachować i którą ma być Starr w danej chwili. Jej w miarę poukładane życie toczy się do momentu, kiedy to na jej oczach ginie jej najlepszy przyjaciel zastrzelony przez policjanta. Wszyscy chcą wiedzieć co się wydarzyło tamtej nocy, a odpowiedzi na to może udzielić im tylko Starr. Pytanie tylko czy się na to odważy?
"Milczę. To paskudna prawda, ale prawda. Wstydziłam się mojej dzielnicy i wszystkiego, co się w niej znajduje. Teraz wydaje mi się to głupotą. Nie zmienię tego, skąd pochodzę i przez co przeszłam, nie powinnam więc wstydzić się rzeczy, które mnie ukształtowały, prawda? To tak, jakbym się wstydziła samej siebie."
Ludzie od zawsze dzielili świat na białych i czarnych. Jedni nienawidzili drugich, dochodziło do ciągłych zamieszek i starć. Jakby się temu przyjrzeć to staje się to dziwne, przecież świat jest jeden, a to kto jaki ma kolor nie ma znaczenia. Każdy jest tylko człowiekiem, który żyje według własnych norm i zasad. Ale na świecie żyją rasiści, którzy nie dadzą sobie tego przetłumaczyć. Z góry przyjęło się, że to czarni są bandziorami, że to oni mordują i zabijają. Ale czy tak jest na pewno?
Autorka napisała mocną książkę, która niesie w sobie jasny przekaz – naszą bronią jest nasz głos. Nie możemy stać i bezczynnie patrzeć na wyrządzane zło, nie możemy siedzieć cicho wtedy, kiedy mamy coś do powiedzenia, a przede wszystkim nie możemy przymykać oczu na to co się dzieje wokół nas. Nieważne czy jesteśmy biedni czy bogaci powinniśmy reagować. Inaczej wyrządzane zło będzie się nasilać z każdym dniem, zwłaszcza jeśli my będziemy przymykać na nie oko.
Policjant zastrzelił niewinnego dzieciaka na oczach jego przyjaciółki. Dlaczego to zrobił? Bo mógł? Czy to oznacza, że jeśli ktoś ma władzę, to może się nią posługiwać w każdej chwili i że może dopuszczać się zbrodni chociaż nie miał ku temu powodów? Czy taki przykład powinni dawać policjanci społeczeństwu? Zabijać niewinnych ludzi i nie ponosić za to żadnej odpowiedzialności? Wciskać kity ludziom, że to była obrona, że on myślał, że tamten był niebezpieczny? Czy chcecie żyć w takim świecie? Ja zdecydowanie nie chcę!
Nasza bohaterka nie od razu przyznaje się, że była świadkiem morderstwa, ponieważ boi się o własne życie oraz życie swoich najbliższych. Mieszkanie w biednej dzielnicy w której rządzą się gangi nie jest łatwe i przyjemne. Ale Starr w końcu zaczyna rozumieć, że musi zabierać głos, by do ludzi dotarła prawda. Zachodzi w niej przemiana, staje się odważna, nie baczy na zagrożenia, pragnie by ludzie poznali prawdę i z nią walczyli.
"Na tym polega problem: pozwalamy ludziom mówić różne gówna, a oni mówią je tak często, że stają się dla nich czymś całkowicie w porządku, a dla nas czymś oczywistym, naturalnym. Po co nam głos, skoro milczymy wtedy, kiedy właśnie nie powinniśmy milczeć?"
Świetna kreacja bohaterów, którzy stworzeni są z krwi i kości. Dzięki bohaterce która żyje w dwóch światach, mamy okazję zobaczyć jak żyją ludzie w biednej i bogatej dzielnicy, jakimi wartościami kierują się w życiu i co dla nich jest najważniejsze. Czasem wypowiedzi bohaterów są podszyte sarkazmem zawartym w humorze, co tylko dodaje powieści kolejnych walorów. Bohaterów nie sposób nie polubić, a emocje towarzyszą dosłownie na każdej stronie powieści.
Cieszę się, że autorka porusza niezwykle ważny problem w swojej książce. Uważam, że o tym trzeba mówić, nie można tego zamiatać pod dywan. Zastanówcie się, a gdyby to tak wam kazano żyć niby w jednym świecie, ale podzielonym na dwie części? Czy chcielibyście poruszać się po drodze, obawiając się każdego dnia, że ktoś może Was zastrzelić? Czy chcielibyście żyć w świecie, gdzie policja rządzi się swoimi prawami i nie liczy się z Wami? Naszą najważniejszą bronią jest, był i zawsze będzie głos. To on potrafi zdziałać najwięcej i tej broni nie odbierze nam nikt. Tylko od nas zależy czy zdecydujemy się jej użyć.
"The hate u give. Nienawiść, którą dajesz" to powieść, którą powinien przeczytać każdy z nas. To powieść, która pozwoli zrozumieć nam, że świat nie dzieli się na czarnych i białych, że każdy ma takie samo prawo. A przede wszystkim to powieść, która mówi jak wiele jesteśmy w stanie zdziałać używając słów. Koniecznie musicie przeczytać.
czytaninka.blogspot.com
Główną bohaterką jest Starr, szesnastoletnia dziewczyna, która żyje można by powiedzieć w dwóch światach. Urodziła się i mieszka w biednej dzielnicy, ale do szkoły uczęszcza w tej bogatej. Czasem trudno jej się odnaleźć w tej sytuacji, gdyż nie wie kiedy jak ma się zachować i którą ma być Starr w danej chwili. Jej w miarę poukładane życie toczy się do momentu, kiedy to na...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-02-13
Główną bohaterką jest Ela – pięćdziesięcioletnia kobieta, która na pierwszy rzut oka wydawałoby się wiedzie spokojne i szczęśliwe życie u boku męża i syna. Pozory jednak potrafią mylić. Tak naprawdę jest znużona swoim życiem, ciągłymi zachciankami męża oraz buntowniczym nastawieniem syna. Ciągłe sprzeczki z mężem wyczerpują ją. Ma swoje skryte pragnienia i marzenia, ale myśli, że w jej wieku jest już na nie za późno. Zaczyna pisać z mężczyzną z Internetu pod wpływem czego zaczyna się coś w niej zmieniać. Odzyskuje namiastkę kobiecości, zaczyna o siebie dbać, a przede wszystkim choć na moment zapomina o ciężkim życiu rodzinnym. Na jaw wychodzą drastyczne wieści – jej mąż ją zdradza, a matka ma przed nią tajemnice. To wszystko przypieczętowuje odnaleziony List z Limbazi.
Stach Szulist stara się nam uświadomić poprzez swoją powieść, że matka to nie kobieta, która musi spełniać każdą zachciankę męża czy też dziecka. Że kobieta w każdym wieku ma prawo spełniać swoje marzenia i pragnienia. Do tego odpowiedni jest każdy wiek, nie ma jakiś wytycznych. Bycie matką powinno sprawiać przyjemność, dostarczać nam energii na każdy kolejny dzień, pozwalać czerpać z życia pełnymi garściami, a nie przytłaczać.
"Nie jestem i nie byłam feministką, ale teraz zaczynam rozumieć ten ruch. Jeszcze kilka dni, a może i to nie, a stanę się zwolenniczką feministek, zacznę chodzić na manify, nosić transparenty antymęskie, opowiadać się za parytetami w polityce i życiu publicznym, za wyjściem kobiet z kuchni, za wpędzeniem w te miejsca facetów z jednoczesnym prawnym zabezpieczeniem w postaci zmuszenia ich do nauki dobrego gotowania, bo jak nie, to szafot, publiczna chłosta…"
Kobiety często zapominają o byciu po prostu kobietą. A kobiecość jest czymś pięknym, pozwala nam być osobą bardziej pewną, pragnącą realizować swoje zamierzenia. Niestety w dzisiejszym świecie żyjemy w ciągłym biegu, zapominając o tych najważniejszych sprawach. W małżeństwach dochodzi do zdrad, a później i rozwodów, których coraz więcej w świecie. Tak się zastanawiam czy tych rozwodów nie jest teraz więcej jak tych ślubów. Ludzie zapominają najzwyczajniej w świecie o wspólnej rozmowie i okazywaniu sobie uczuć. Każda kobieta pragnie być adorowana przez swojego mężczyznę, pragnie się mu podobać, sprawiać, iż w jego oku widzi błysk pożądania.
Cóż, muszę przyznać, że ciężko było mi przebrnąć przez początek tej powieści. Nużące opisy życia bohaterki oraz brak jakiejkolwiek dynamiki ewidentnie zniechęcały do czytania. Zbyt dużo opisu, a za mało akcji. Kiedy już przez to jakoś przebrnęłam i zaczął się ciekawszy temat tajemnic z przeszłości to autor nie rozwinął tych wydarzeń zbytnio, co wywołało mój niedosyt. Styl autora jest specyficzny co sprawia, że powieści nie czyta jej się lekko i przyjemnie. To co mnie denerwowało to brak myślników podczas rozmów między bohaterami. Pierwszy raz spotkałam się z takim zabiegiem i było to dla mnie niezwykle drażniące.
To co jest ciekawe w tej powieści to całość napisania przez mężczyznę, ale z perspektywy kobiety. Tutaj muszę przyznać, że udało się to autorowi, choć na ogół mężczyznom trudno zrozumieć kobiety, a co dopiero pisać powieść z ich perspektywy. Ela była bohaterką dość przekonywującą i naprawdę wiarygodną.
Muszę przyznać, że finał książki był niezwykle zaskakujący i na pewno takiego się nie spodziewałam.
"List z Limbazi" to książka nie należąca do najłatwiejszych, jednak wierzę, że znajdzie swoich odbiorców. To co w niej urzeka to ogrom przemyśleń i refleksji nad własnym życiem. Ta książka pokazuje, że na spełnianie i realizację własnych pragnień i marzeń nigdy nie jest za późno.
czytaninka.blogspot.com
Główną bohaterką jest Ela – pięćdziesięcioletnia kobieta, która na pierwszy rzut oka wydawałoby się wiedzie spokojne i szczęśliwe życie u boku męża i syna. Pozory jednak potrafią mylić. Tak naprawdę jest znużona swoim życiem, ciągłymi zachciankami męża oraz buntowniczym nastawieniem syna. Ciągłe sprzeczki z mężem wyczerpują ją. Ma swoje skryte pragnienia i marzenia, ale...
więcej mniej Pokaż mimo to
W historii napisanej przez Agatę Bizuk poznajemy dwie bohaterki, gdyż akcja powieści toczy się dwutorowo. Współcześnie poznajemy Monikę, której rozpada się świat, kiedy to mąż pewnego dnia oświadcza jej, że odchodzi do innej. Czterdziestoletnia Monika postanawia wyjechać do Irlandii do siostry, aby wszystko sobie poukładać.
Przeszłościowo poznajemy Marię O’Brien, dwudziestosześcioletnią mężatkę i matkę czwórki dzieci, która ciężko pracuje całymi dniami wraz z mężem, aby utrzymać rodzinę. Jej historia przypada na okres Wielkiego Głodu w Irlandii.
Choć te dwie historie dzieli od siebie 170 lat to mają coś wspólnego – głód. Głód życia i pragnienie normalności.
„To nie powinno się tak skończyć i nikt nie powinien zapomnieć o losie, jaki zgotowali nam inni ludzie. Świat nie powinien milczeć i być może kiedyś nie będzie, ale właśnie dlatego potrzebni są świadkowie teraźniejszych wydarzeń.”
Słyszeliście kiedykolwiek o Wielkim Głodzie w Irlandii? Bo ja prawdę powiedziawszy dowiedziałam się o nim dopiero z tej książki. Historia Agaty Bizuk mocno mną wstrząsnęła. Ciężko czytało się o losach Mari O’Brien i o ludziach, którym przyszło wtedy walczyć z głodem i o przetrwanie każdego kolejnego dnia. Dzisiaj tak naprawdę możemy sobie tylko wyobrażać przez co przechodzili tamci ludzie i jakiego doświadczali piekła. Ale autorka ma w zupełności rację, że o pewnych kwestiach nie wolno milczeć i trzeba o nich głośno mówić. Nie wolno nam zapominać o tym, że to człowiek człowiekowi zgotował taki okrutny los.
Myślę, że kiedy lepiej poznacie tę bohaterkę i jej historię wasze serca będą cierpiały razem z nią. Bo kiedy nadejdzie taki czas, w którym będziecie musieli wybierać między sobą, a bliskimi przyjaciółmi zrozumiecie w jak tragicznych czasach przyszło jej żyć. Na naszą bohaterkę spadło nie jedno, nie dwa, a kilka nieszczęść po których niejedno z nas nie byłoby w stanie się pozbierać.
Historia Moniki pokazuje nam, że czasem to, co wydaje nam się takie naturalne wcale takim nie jest. Poukładane życie może runąć jak domek z kart w jednej chwili. A to, co dotychczas wydawało nam się normalne okazuje się czystą iluzją. Monika tak naprawdę dopiero w Irlandii odnajduje siebie na nowo i zaczyna dostrzegać to, czego wcześniej nie dostrzegała – że zawsze była pod dyktando obecnie już swojego byłego męża. Krok po kroku, od nowa zaczyna cieszyć się życiem i wolnością.
Historie Mari oraz Moniki w pewnym momencie się splotą.
Agata Bizuk oddaje w nasze ręce historię przepełnioną bólem, cierpieniem i trudnymi do opisania emocjami. Przedstawia nam również głód pod różnymi postaciami. Głód jako normalny ludzki głód oraz głód życia. Wykreowani bohaterowie są realni, wręcz namacalni. Ich emocje udzielają się również i nam.
„Wszyscy pozbyliśmy się tutaj uczuć. Patrzymy na świat bez jakichkolwiek wzruszeń, skupiając wszystkie swoje siły na tym, żeby przetrwać każdy kolejny dzień.”
"Głodni" to powieść obok której nikt z nas nie będzie w stanie przejść obojętnie. A po jej przeczytaniu ciężko będzie o niej zapomnieć. Polecam z całego serca.
W historii napisanej przez Agatę Bizuk poznajemy dwie bohaterki, gdyż akcja powieści toczy się dwutorowo. Współcześnie poznajemy Monikę, której rozpada się świat, kiedy to mąż pewnego dnia oświadcza jej, że odchodzi do innej. Czterdziestoletnia Monika postanawia wyjechać do Irlandii do siostry, aby wszystko sobie poukładać.
więcej Pokaż mimo toPrzeszłościowo poznajemy Marię O’Brien,...