-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński1
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać315
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2024-01-04
Każdy z nas ma marzenia, które pragnie zrealizować. Tak samo jest z naszym tytułowym Dzikiem, który przede wszystkim pragnie schudnąć, aby inni się z niego nie wyśmiewali i nie oceniali przez pryzmat wyglądu, ale także dlatego, aby mógł założyć piękny niebieski sweter. Wyrusza w tym celu w podróż przez Lipiany, podczas której doświadcza wielu przygód.
Anna Rumocka w swojej bajce przedstawia nam świat Dzika Zdzisia, który już od dawna zmaga się z nadprogramowymi kilogramami, które zaczynają mu przeszkadzać i które bardzo chciałby już zgubić. W tym celu wybiera się w podróż, a podczas niej poznaje wiele leśnych zwierząt, które dają mu dobre rady i uczą jak dbać o dobre odżywianie i utrzymanie dobrej formy. Po drodze rodzi się wiele pięknych przyjaźni. Autorka bowiem w swojej bajce uczy również tego, że trzeba mieć szacunek dla innych i jak ważna jest akceptacja siebie samego. Absolutnie nie wolno wyśmiewać kogoś z tego powodu, że wygląda inaczej. Tolerancja to coś, co każdy z nas powinien mieć wpojone od najmłodszych lat. Ludzie czy też zwierzęta zawsze będą się od siebie różnić pod wieloma względami, to jest nieuniknione. My jednak możemy już od najmłodszych lat nauczyć nasze pociechy, że szacunek tak naprawdę należy się każdemu bez względu na wszystko.
„Bo sztuką jest w życiu, drogie dziecię, cieszyć się z drobnych rzeczy. Wzajemna akceptacja i szacunek do drugiego człowieka to też podstawa. Fakt, że ktoś jest GRUBY czy chudy, niski czy wysoki, to żaden powód do wyśmiewania.”
Nasza bajka posiada piękne ilustracje, które tylko zachęcą dzieci, aby lepiej przyjrzeć się tej pozycji i poświęcić jej uwagę. Historia ta pokazuje również, że jeśli się czegoś bardzo chce, wszystko można osiągnąć. Nie sposób nie wspomnieć, że pięknie zostały tutaj również przedstawione same Lipiany, które człowiek chętnie sam by odwiedził.
Autorka pragnie zwrócić uwagę na to, aby prawidłowo odżywiać nasze dzieci i zaoszczędzić im w przyszłości niepotrzebnego braku taktu innych osób, zwłaszcza tych, które za grosz nie mają taktu i lubią wyśmiewać inne osoby. Pamiętajmy również o tym, że nasze pociechy powinny być w ciągłym ruchu, bo ruch to zdrowie.
"O Dziku, który miał marzenie" to kolejna świetna bajka, która nie tylko umila czas, ale uczy ważnych rzeczy. Prosty język i kolorowe rysunki tylko zachęcają do zapoznania tej pozycji. Polecam.
Każdy z nas ma marzenia, które pragnie zrealizować. Tak samo jest z naszym tytułowym Dzikiem, który przede wszystkim pragnie schudnąć, aby inni się z niego nie wyśmiewali i nie oceniali przez pryzmat wyglądu, ale także dlatego, aby mógł założyć piękny niebieski sweter. Wyrusza w tym celu w podróż przez Lipiany, podczas której doświadcza wielu przygód.
Anna Rumocka w...
Wydawać by się mogło, że Maja i Krzysiek tworzą wspaniałą parę, a jednak gdy wyczekiwany awans przypada jej, a nie jemu, on postanawia ją zostawić. Maja wyjeżdża więc do Nowego Jorku sama, aby tam rozpocząć nowe życie. Jej koleżanka z pracy, a zarazem współlokatorka to świetna dziewczyna, na którą ta zawsze może liczyć. Kiedy Maja wybiera się na karaoke nic nie zapowiada, że swój występ zakończy w ramionach przystojnego mężczyzny.
Katarzyna Bester z całą pewnością wykreowała nietuzinkowe postacie. Maja, nasza główna bohaterka to kobieta, której trzymają się ciągłe wypadki. Poniekąd, kiedy czytałam o niej myślałam o mojej przyjaciółce z lat szkolnych, która podobnie jak nasza bohaterka wciąż miała jakieś małe wypadki. Maja dostarczyła mi więc mnóstwo rozrywki, bo jej wypadki były zazwyczaj zabawne. Postaci Krzysia tak naprawdę nie poznajemy zbyt dobrze, ale może to i dobrze, bo ja osobiście nie polubiłam go wcale. Zwłaszcza po tym, z czym zadzwonił do Mai, kiedy ta już dużo czasu spędziła w Nowym Jorku.
Maja pomimo złamanego serca, próbuje jakoś wyjść na prostą i poukładać sobie życie od nowa. To kobieta, której nie sposób nie polubić, i choć „tarapaty” ją kochają to wcale nie umniejsza jej postaci. Maja ma tak naprawdę ogromne serce, które łatwo skrzywdzić. Uwielbia swoją pracę, ma również szacunek do swoich współpracowników, zawsze można na nią liczyć.
Nasz tajemniczy mężczyzna, który niejednokrotnie ratuje naszą bohaterkę z opałów to wspaniały, czuły i troskliwy facet o którym mogłaby pomarzyć każda z kobiet. Nad życie kocha swojego dziadka, którym często się opiekuje i który jest dla niego najbliższą rodziną. Muszę również wspomnieć, że Benjamin podobnie jak Maja kocha swoją pracę, w której mógłby spędzać mnóstwo czasu.
W życiu czasem coś co wydawało nam się pewnikiem, w jednej chwili przemienia się w coś co może się potłuc niczym szklanka z porcelany. Myślimy, że mamy u swego boku kogoś na kogo zawsze możemy liczyć, aż tu nagle ta osoba nas zawodzi. Najważniejsze to, aby się nie załamywać, bo życie przecież toczy się do przodu, a nigdy nie wiadomo kto i kiedy może pojawić się w naszym życiu. Czasem przypadkowo poznana osoba, potrafi wywrócić nasze życie do góry nogami. Ktoś, kogo wcześniej nie znaliśmy, nagle staje się naszą bratnią duszą.
„Serce bije mi mocniej, gdy dowiaduję się, że nasza relacja jest dla niej na serio. Wierzę, że tym razem mi się uda i że ta dziewczyna jest właśnie tą, na którą czekałem, znosząc fochy, zdrady i kolejne rozstania. Czekając na uczucie, które nigdy nie nadeszło, mimo że starałem się być oddany i otwarty na nowe.”
Autorka w swojej powieści pokazuje nam, że american dream może spełnić się każdemu z nas. Bo marzenia są po to, aby je spełniać, a nie tkwić z nimi w miejscu. Bywa, że zmiany są w życiu potrzebne i niejednokrotnie wychodzą nam na lepsze. Poznajemy nowy świat, znajdujemy nowych znajomych, a także przytrafia nam się prawdziwa miłość, choć wcześniej w planach jej nie mieliśmy.
Całą powieść czytało mi się niezwykle szybko, wręcz nie mogłam się od niej oderwać, gdyż losy Mai ogromnie mnie ciekawiły. Ogromnie podobał mi się chwilowy powrót do Polski przez Maję i to co ona tam zrobiła. Nie będę Wam jednak spolerować, musicie o tym koniecznie przeczytać sami. Książka napisana jest prostym językiem, wykreowane postacie to osoby z krwi i kości, które miewają lepsze i gorsze chwile. Z całą pewnością można się z niektórymi z nich w jakiejś części utożsamić.
Jak na romans przystało nie zabraknie tutaj również scen erotycznych, ale nie martwcie się, bo te są napisane ze smakiem.
"American Dream" to historia, która na kilka godzin porwała mnie w swój świat i kompletnie nie chciała z niego wypuścić. Ciekawi bohaterowie, interesująca fabuła oraz ogromna siła rodzącego się uczucia. Gorąco polecam.
Wydawać by się mogło, że Maja i Krzysiek tworzą wspaniałą parę, a jednak gdy wyczekiwany awans przypada jej, a nie jemu, on postanawia ją zostawić. Maja wyjeżdża więc do Nowego Jorku sama, aby tam rozpocząć nowe życie. Jej koleżanka z pracy, a zarazem współlokatorka to świetna dziewczyna, na którą ta zawsze może liczyć. Kiedy Maja wybiera się na karaoke nic nie zapowiada,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Powracamy do losów naszego idola Lim Joona oraz do losów Shin Minseo. Ta dwójka pomimo sprzeciwów innych osób wciąż kontynuuje znajomość, która z każdym dniem przeradza się w coraz silniejsze uczucie. Nie wszystkim ze strony Joona się to podoba, oni jednak nie zważają na to uwagi. Ich uczucie staje się tak silne, że zdawać by się mogło, że jest w stanie pokonać wszelkie przeszkody. Czy jednak tak właśnie będzie?
Nasz bohater wciąż otrzymuje wiadomości z pogróżkami, jednak nadal nie wie od kogo. Tymczasem wszelkie ułożony plany tej osoby okazują się fiaskiem, gdyż nie osiąga zamierzonego celu. Dlatego w ostateczności wplątuje w to również Minseo. Kto taki i dlaczego próbuje zaszkodzić naszemu idolowi?
Monika Serafin świetnie poprowadziła kontynuację naszych bohaterów. Nie zabraknie tutaj dramy, która dosięgnie kilka postaci z powieści. Lim Joon pomimo swojej karier, wciąż ma na uwadze dobro innych osób. Nie wyobraża sobie, że miałby zakończyć znajomość z Minseo.
Minseo również wykazuje się niezwykłą odwagą pokazując swojemu chłopakowi, że nic nie jest ją w stanie zniszczyć, nawet rozwrzeszczane grono jego fanów, którzy są w stanie wydrapać jej oczy. Pomimo swojej niezwykłej odwagi, czasem wydaje się być zbyt naiwna, o czym przekona się na własnej skórze. Co takiego ją spotka i co będzie miał z tym wspólnego Joon?
Podobnie jak pierwszą cześć, tak i tą czytałam bez wytchnienia. Ogromnie byłam ciekawa jak zakończą się losy naszych bohaterów, bo nie ukrywam, że mocno im kibicowałam. Gdy wydawało się, że wszystko jest na jak najlepszej drodze, Monika Serafin spuściła niemałą bombę, która tylko czekała, aż mogłaby wybuchnąć. Sekrety, które ujrzą światło dzienne i towarzyszące temu wydarzenia już na zawsze pozostaną w pamięci naszych bohaterów. Nie zabraknie tutaj zatem emocji, dramatów, tajemnic czy też intryg. Na nudę nie ma co liczyć.
Dobrze wykreowane postacie po raz kolejny dostarczą nam niemałej rozrywki. Minji podobnie jak w pierwszym tomie i tutaj momentami mnie irytowała. Również Minjun zaskoczy swoim zachowaniem nie tylko nas, ale i samą Minseo.
„Rodzice powinni dbać o dzieci. Powinni być dla nich bohaterami, bronić przez złem tego świata, stać się wzorem do naśladowania. A jej matka poległa na tym zadaniu.”
Mamy tutaj doskonale wykreowany obraz rozwijającej się miłości, która nawet pomimo przeciwności udowadnia wszystkim, że zawsze warto walczyć o uczucia. Bo prawdziwa miłość jest w stanie „góry przenosić”.
"Złoty bilet. Sezon 2" to kolejna dawka z życia wielkiego idola i bliskich mu osób. Od tej książki nie można się oderwać nawet na moment. Gorąco polecam.
Powracamy do losów naszego idola Lim Joona oraz do losów Shin Minseo. Ta dwójka pomimo sprzeciwów innych osób wciąż kontynuuje znajomość, która z każdym dniem przeradza się w coraz silniejsze uczucie. Nie wszystkim ze strony Joona się to podoba, oni jednak nie zważają na to uwagi. Ich uczucie staje się tak silne, że zdawać by się mogło, że jest w stanie pokonać wszelkie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kuba i Ola w nocy przed wigilią budzą się i zauważają na dworze krasnoludka. Ich ciekawość jest tak ogromna, że postanawiają wyjść z domu i poznać go bliżej. Wspólnie odnajdują drogę do krainy Skrzatów, w której panuje świąteczna magia. Zwiedzają tę wioskę, przekonując się czym jest prawdziwa magia Świąt o której opowiadała im wcześniej babcia.
„Kolejny domek nie wyglądał na fabrykę, był taki mały, okrągły, biały z czerwonymi okiennicami w kształcie serduszek, dach wyłożony zielonymi dachówkami w kształcie liści przyprószonych śniegiem. Wszystko to sprawiało, że czuli się jak w magicznej bajce.”
Jolanta Bartoś stworzyła magiczną powieść dla najmłodszych (ale nie tylko dla nich), dzięki której odkryją z czym wiążą się Święta Bożego Narodzenia i panująca w tym czasie niezwykła magia. Wspólnie z Kubą, Olą i Skrzatem odbędziemy podróż w niesamowite miejsce, w którym pracuje całe mnóstwo Skrzatów, aby zapewnić wszystkim dzieciom radość w świąteczny czas.
Autorka w prostym i jasnym przekazie zachęca dzieci, aby odkryły zauroczenie, które wiąże się z oczekiwaniem nadejścia Świąt. By tak naprawdę zrozumiały, że w tym niezwykłym czasie najważniejsze jest to, aby spędzać je ze swoimi bliskimi.
To również powieść, która uczy empatii do zwierząt m.in. takich jak ptaki, które w zimie potrzebują naszego wsparcia, aby mogły przetrwać gorszy dla nich czas. Nie zabraknie tutaj również szacunku do rodzeństwa i wzajemnej opieki. Dzieci tą bajką będą z całą pewnością zachwycone. Nie dość że napisana większą czcionką, to jeszcze zawiera w sobie obrazki, które dzieci sami mogą pokolorować.
"Wioska Skrzatów" to cudowna, magiczna bajka, dzięki której nie tylko dzieci, ale i my sami otoczymy się magią Świąt. Gorąco polecam.
Kuba i Ola w nocy przed wigilią budzą się i zauważają na dworze krasnoludka. Ich ciekawość jest tak ogromna, że postanawiają wyjść z domu i poznać go bliżej. Wspólnie odnajdują drogę do krainy Skrzatów, w której panuje świąteczna magia. Zwiedzają tę wioskę, przekonując się czym jest prawdziwa magia Świąt o której opowiadała im wcześniej babcia.
„Kolejny domek nie wyglądał...
Życie Mai wywraca się do góry nogami, kiedy okazuje się, że jej mąż ją zdradził i żąda rozwodu. Maja musi wynieść się z domu, chociaż nie bardzo wie dokąd. Jakby tego było mało jej córka postanawia odejść razem z nią. Początki ich nowego życia z całą pewnością będą trudne, ale od czego ma się dwie zdrowe ręce, głowę na karku oraz przychylną byłą teściową?
„To jednak prawda, że jak los zrzuca nam na barki kłopoty, to jednocześnie gdzieś w zasięgu ręki podsuwa sposób na ich rozwiązanie. Trzeba tylko uważnie się rozejrzeć i go poszukać, pomyślała Maja.”
Nigdy tak naprawdę nie wiemy, co może nas spotkać kolejnego dnia. Dzisiaj jesteśmy szczęśliwymi mężatkami, a jutro nagle możemy zostać same i do tego bez dachu nad głową. Życie pisze dla nas różne scenariusze. Bywa, że jest ciężko, że mamy chwilę załamania, a czasem atakuje nas zastrzyk energii i czujemy, że wszystko jest możliwe. Tak właśnie było w przypadku naszej bohaterki. Bądź co bądź, ale to bardzo zaradna kobieta, która nie boi się żadnej pracy. I choć życie kładzie jej kłody pod nogi, ona za każdym razem je pokonuje stając się jeszcze bardziej silną.
Byłam pełna podziwu dla Mai, gdyż podjęła się remontu starej stodoły chcąc ją przekształcić w dom mieszkalny. Ale ja na jej miejscu postąpiłabym tak samo. Szkoda byłoby burzyć coś co ma swoją duszę i historię. Poniekąd czytając jej historię, czułam się jakbym czytała o sobie. Pod wieloma względami nasza bohaterka jest podoba do mnie. Ja również własnymi rękami stawiałam swój dom. Uczyłam się wielu rzeczy, czasem mi coś nie wychodziło. Więc doskonale rozumiem Maję. Zaimponowała mi jej determinacja i wytrwałość w dążeniu do celu. Czasem miałam jedynie wrażenie, że zbyt wiele bierze na własne barki.
Oprócz Mai poznajemy tutaj również jej córkę Lili, która tak jak matka ma niezwykły talent do tworzenia pięknych rzeczy. No i jest jeszcze Bibi, była teściowa, a ta to dopiero przebojowa babcia. We tróję tworzą całkiem zgrane trio i bywa, że strach się ich bać. Te trzy kobiety zagwarantowały mi czasem też chwile pełne ubawu.
Arleta Tylewicz stworzyła powieść od której wprost nie można się oderwać. Napisana lekkim i przyjemnym językiem, sprawia, że pochłania się ją w błyskawicznym tempie. Kreacja bohaterów również zasługuje na pochwałę. Nie mamy tutaj oklepanych jednakowych bohaterów. Wręcz przeciwnie, każdy z nich cechuje się czymś innym. Najbardziej negatywną postacią dla mnie był Gustaw, człowiek którego po prostu nie dało się polubić. Za to Mieszko, to jego kompletne przeciwieństwo. Taką postać mogłabym mieć u swego boku w rzeczywistym świecie.
Autorka stworzyła powieść, która pokazuje nam, że w kobietach potrafi drzemać siła o jakie same by się nie posądzały. Że tak prawdę mówiąc, to nie ma rzeczy niemożliwych do osiągnięcia. Bo jeśli się czegoś naprawdę mocno pragnie, wszystko jest możliwe, wystarczy chcieć. Niekiedy druga osoba ma na nas mocny wpływ, sprawia, że się jej całkowicie podporządkowujemy, a my tego tak naprawdę nie zauważamy. Czasem mijają lata, a czasem uświadamia nam to ktoś inny. A w życiu nie chodzi o to, aby robić coś co chce ktoś inny, tylko to co nam samym w duszy gra.
W tej historii zobaczymy również siłę niezwykłej przyjaźni oraz powoli rodzącą się miłość.
„Maja przypomniała sobie, jak bardzo była zaślepiona miłością do męża, przez co pozwoliła mu na całkowitą dominację. Właściwie sama podporządkowała się wymaganiom i skupiła jedynie na spełnianiu jego oczekiwań. Niszczyła w ten sposób własną osobowość i gdyby nie przypadek, że Gustaw znalazł sobie kochankę, robiłaby to dalej.”
"Dom w kapeluszu" to powieść, która pokazuje nam, że dla kobiet nie ma rzeczy niemożliwych, a także, że miłość może pojawić się w najmniej spodziewanym momencie naszego życia. Gorąco polecam.
Życie Mai wywraca się do góry nogami, kiedy okazuje się, że jej mąż ją zdradził i żąda rozwodu. Maja musi wynieść się z domu, chociaż nie bardzo wie dokąd. Jakby tego było mało jej córka postanawia odejść razem z nią. Początki ich nowego życia z całą pewnością będą trudne, ale od czego ma się dwie zdrowe ręce, głowę na karku oraz przychylną byłą teściową?
„To jednak...
Kolejna pozycja Marka Marcinowskiego dla najmłodszych to książeczka Magia Świąt Bożego Narodzenia, dzięki której nasi przedszkolacy będą mogli odkryć Magię Świąt. Krótkie rymowanki pojawiające się w tej pozycji ukażą nie tylko z czym wiążą się Święta, ale także tradycje i zwyczaje im towarzyszące.
Dzieci od małego łakną informacji i zawsze są głodni wiedzy. Dzięki naszemu autorowi w formie krótkich rymowanek nasze maluchy mają okazję odkryć przygotowania do Bożego Narodzenia i zwyczaje z tym związane. Dodatkowo piękne ilustracje wykonane przez Lidię Rózio pozwolą malcom nie tylko zrozumieć przekazywany tekst, ale także go sobie zobrazować.
Kiedy nadchodzi grudzień, wszyscy wpadamy powoli w nastrój świąteczny. Zewsząd w radiu słychać kolędy, które często sami nucimy pod nosem. Świąteczne ozdoby, ubieranie choinki, pieczenie pierników oraz przygotowywanie potraw, aby znalazło się ich na stole dwanaście. Chyba każdemu z nas jest to znane.
„Gdy anielskie chóry
Koncertować będą z góry,
Pod obrus rodzic sianko włoży,
Dwanaście potraw na stole ułoży.”
Marek Marcinowski pokazuje nam jak ważne jest, aby z pokolenia na pokolenie przekazywać rodzinne tradycje i aby każdy z nas znał swoje korzenie.
"Magia Świąt Bożego Narodzenia" to piękna książka dla naszych malców pozwalająca odkryć Magię Świąt. Polecam.
Kolejna pozycja Marka Marcinowskiego dla najmłodszych to książeczka Magia Świąt Bożego Narodzenia, dzięki której nasi przedszkolacy będą mogli odkryć Magię Świąt. Krótkie rymowanki pojawiające się w tej pozycji ukażą nie tylko z czym wiążą się Święta, ale także tradycje i zwyczaje im towarzyszące.
Dzieci od małego łakną informacji i zawsze są głodni wiedzy. Dzięki naszemu...
Sagi Edyty Świętek mają to do siebie, że są napisane tak wspaniałym językiem, że nie sposób się od nich oderwać nawet na moment. To już trzecia część Sagi Krynickiej, która ponownie zabiera nas w świat bohaterów, by móc przyjrzeć się jak tym razem układają się ich losy. Tym razem trafiamy na niespokojne czasy, bo gdzieś tuż za rogiem może wybuchnąć wojna. Nasi mieszkańcy starają się jednak o tym nie myśleć. Sekret sprzed lat wyjdzie na jaw, a młode pokolenie będzie pragnęło dokonać zadośćuczynienia. Pytanie tylko, czy dzieci powinny płacić za błędy własnych rodziców?
Możliwość wybuchu wojny dopuszcza do głosu młode pokolenie. Zachodzą zmiany, panny zaczynają być bardziej dopuszczane do udziału w życiu publicznym. Pojawiają się również romanse, intrygi, a także ważne decyzje.
Autorka kolejny raz zabiera nas do Krynicy, która niewątpliwie zaczyna się coraz bardziej rozwijać. Nasi bohaterowie nie są idealni, wciąż popełniają błędy z których skutecznie próbują wyciągnąć wnioski na przyszłość. Aura tajemniczości czy też skrywanych tajemnic wciąż każe nam się zastanawiać, czy młode pokolenie mogło mieć wpływ na to, co kiedyś wyprawiało starsze i czy aby na pewno powinno brać na swoje barki zadośćuczynienie za występki dorosłych.
Teodozji przyjdzie się zmierzyć z przeszłością rodziców. Zrozpaczona dziewczyna będzie próbowała zrobić wszystko, aby móc odpokutować winy swoich przodków.
„Każdego dnia dźwigała ciężar swych win. W życiu domowym stała się jakby przezroczysta. Domownicy rozmawiali z nią niechętnie i byli bardzo oszczędni w słowach. Zresztą ona także nie łaknęła bliskości. Nie wdawała się z nikim w żadne pogawędki i jak nigdy w życiu była wyciszona. Zachowywała się nader potulnie, co spotykało się z powszechną akceptacją.”
Akcja powieści toczy się spokojnym rytmem, co wcale nie oznacza nudy, wręcz przeciwnie, emocji tutaj nie brakuje. Bohaterowie są stworzeni z krwi i kości, przeżywają lepsze i gorsze chwile, mierząc się z przeciwnościami losu. Ciekawym zabiegiem jest przeplatanie losów fikcyjnych bohaterów z tymi historycznymi żyjącymi w dawnych czasach. Czytając książkę pojawiały się oczywiście momenty, w których bohaterowie wywierali na mnie skrajne emocje, jednak pomimo tego mocno trzymałam kciuki za wszystkich, aby dosięgło ich szczęśliwe zakończenie.
Ci którzy znają twórczość Edyty Świętek z całą pewnością są zauroczeni jej sagami (i nie tylko) tak samo jak ja. Zawsze z zapartym tchem wyczekuję kolejnych części, by móc odkrywać kolejne karty ich historii. Krynica, czyli znane uzdrowisko już na zawsze zapadnie w mojej pamięci i zawsze miło będę do niego powracać. Dlatego teraz z niecierpliwością oczekuję już ostatniego finalnego tomu tejże Sagi.
"Porywy namiętnych serc" to kolejna świetna odsłona autorki i jej twórczości, którą z całą pewnością warto przeczytać. Polecam jednak najpierw zaznajomić się z poprzednimi tomami. Naprawdę warto.
Sagi Edyty Świętek mają to do siebie, że są napisane tak wspaniałym językiem, że nie sposób się od nich oderwać nawet na moment. To już trzecia część Sagi Krynickiej, która ponownie zabiera nas w świat bohaterów, by móc przyjrzeć się jak tym razem układają się ich losy. Tym razem trafiamy na niespokojne czasy, bo gdzieś tuż za rogiem może wybuchnąć wojna. Nasi mieszkańcy...
więcej mniej Pokaż mimo to
Wspominałam już niejednokrotnie, że Aneta Krasińska w swoich powieściach zawsze porusza jakieś trudne tematy, w których umiejętnie lokuje całą gamę emocji. I tym razem nie było inaczej, gdyż w drugiej części dylogii serii Barwy uczuć zafundowała nam wiele przeżyć, które swoje odwzorowanie mogą mieć w rzeczywistym świecie.
Luiza zaczyna nowe życie z dala od Warszawy. Sama wychowuje swojego syna i chociaż nie jest jej łatwo i na wiele rzeczy jej nie stać, jakoś sobie radzi. Zraniona przez byłego męża, nie dopuszcza do siebie żadnych uczuć względem innych mężczyzn, gdyż demony czają się na każdym kroku. Jej praca również stoi pod znakiem zapytania, gdyż chcą zamknąć szkołę. Pomimo nieszczęść otoczona jest gronem cudownych przyjaciół na których zawsze może liczyć. Czy odzyska zatem spokój i szczęście?
Luizę poznaliśmy już w pierwszej części Za głosem miłości, w której to życie podrzuciło jej kłody pod nogi, a więc musiała uciec z Warszawy. Właśnie teraz w gospodarstwie w Mielniku odnajduje swój dom. I chociaż w jej życiu pojawiają się jakieś zawirowania, to stara się jakoś iść wciąż na przód. To bohaterka, która wbrew pozorom jest niezwykle dzielna, a przede wszystkim waleczna. Dla syna jest w stanie zrobić wszystko. Oczywiście miewa też i słabsze chwile, jak każdy z nas.
Autorka w swojej powieści porusza problem uzależnień hazardowych, które potrafią doprowadzić do prawdziwej tragedii. Osoba uzależniona jest zdolna do wszystkiego, aby tylko móc wciąż grać, zwłaszcza wtedy, kiedy jej brakuje pieniędzy. Czasem zajmując się codziennym życiem, tak naprawdę nie dostrzegamy, że tuż obok nas dzieje się coś złego.
Kolejnym problemem poruszonym w powieści są kłopoty z jakimi mierzą się szkoły i ich zarząd. Cięcie kosztów, brak pieniędzy na edukację z całą pewnością jest problemem z którym nie jest się miło mierzyć.
Trzecim problemem z jakim przyszło się zmagać bohaterom jest wybuch pandemii i związanymi z nią restrykcjami, których trzeba było przestrzegać. Niemoc bliskich, gdy ich członków rodziny złapał ten wirus, którego nie zawsze dało się pokonać.
Cała powieść naszpikowana jest emocjami. Z zapartym tchem śledziłam losy Luizy oraz jej przyjaciół, wierząc, że w końcu do wszystkich uśmiechnie się dobry los. Przeszłość to coś co nas nigdy nie opuszcza i potrafi ciągnąć się za nami długimi latami, skutecznie blokując nam możliwość otwarcia się na nowe możliwości. Ciężko jest się pogodzić z czymś, w co trudno uwierzyć. Ale prawdziwych uczuć nie sposób wyprzeć i nie sposób się przed nimi ukryć. Czasem musi wydarzyć się jednak coś złego, aby sobie uświadomić, że uczucia należy lokować w odpowiedniej osobie.
"Była samotna, a osoba, którą chciała chronić, nie rozumiała tego. Mężczyzna, który, jak jej się wydawało, chciał ją wspierać, zaczął ją ograniczać. Już raz komuś całkowicie zaufała. Dzięki temu znała gorycz porażki..."
Wykreowani bohaterowie są jak najbardziej prawdziwi i można się z nimi utożsamić. W powieści pojawił się nawet moment, kiedy po prostu zalałam się łzami, nie zdradzę jednak dlaczego. Kiedy przeczytacie na pewno zrozumiecie. Zakończenie powieści natomiast w pełni mnie satysfakcjonuje.
"Za głosem nienawiści" to historia pisana życiem, pokazująca, że czasem, aby znów w pełni cieszyć się życiem, trzeba pozwolić odejść demonom przeszłości w cień. To także historia pokazująca, że nie wolno wątpić w miłość. Polecam.
Wspominałam już niejednokrotnie, że Aneta Krasińska w swoich powieściach zawsze porusza jakieś trudne tematy, w których umiejętnie lokuje całą gamę emocji. I tym razem nie było inaczej, gdyż w drugiej części dylogii serii Barwy uczuć zafundowała nam wiele przeżyć, które swoje odwzorowanie mogą mieć w rzeczywistym świecie.
Luiza zaczyna nowe życie z dala od Warszawy. Sama...
W ostatnim czasie miałam przyjemność czytać dosyć kontrowersyjną książkę. Książkę, którą tak naprawdę ciężko mi jednoznacznie ocenić, gdyż nie wszystko to, o czym czytałam popierałam. Momentami byłam nawet przerażona. Ale teraz, kiedy siedzę i piszę tę recenzję dochodzę do wniosku, że w niektórych aspektach autorka miała rację. I choć osobiście nie byłabym zdolna do tego co ona, to rozumiem jej decyzje i działania.
„Moje wspomnienia z tamtego czasu przesycone są bólem i cierpieniem, ale taka jest Afryka, ból, cierpienie i krwawe rytuały są powszechne. Gwałty, okaleczanie mężczyzn i kobiet w trakcie konfliktów jest na porządku dziennym, a geneza pozbawienia dziewcząt piersi jest tak stara, jak starożytne afrykańskie cywilizacje.”
Temat obrzezania nie jest dla mnie tematem tabu, bo słyszałam o tym niejednokrotnie, jednak zawsze z tej gorszej strony, kiedy ofiary tych czynów zawsze przeżywały ogromne katusze i cierpienie, niejednokrotnie wcale tego „zabiegu” nie przeżywając.
Muszę przyznać, że Mirosława Kostecka to mocno kontrowersyjna osoba i tyle ile czytelników, tyle różnych opinii będzie o tej książce. Autorka szkoliła się na doskonałego żołnierza, bo taki przyświecał jej cel. Ale jako, że niektórzy twierdzili, że nigdy nie będzie „prawdziwym wojakiem”, postanowiła coś z tym zrobić. W tym celu poddała się „czyszczeniu”, czyli zabiegowi mastektomi oraz histerektomi. Zabiegi te miały na celu usprawnić ją sportowo i pozbyć się kobiecych problemów. Jej przygoda z żołnierstwem nie trwała jednak zbyt długo, dlatego później szukała dla siebie innego zajęcia. W końcu po długim czasie założyła Zakon Sióstr Błękitnych, który miał na celu uświadamiać, a także chronić kobiety i dziewczynki przed okrucieństwem jakie może je spotkać.. I choć sama nie poddałabym się „obrzezaniu” to jestem pod ogromnym wrażeniem działań autorki, zwłaszcza w krajach, w których praktyki obrzezania stają się powszechne i często dokonuje się je z niezwykłym okrucieństwem. Uważam, że w takim przypadku Mirosława Kostecka robi coś dobrego, gdyż niejednokrotnie ratuje życie dziewczynkom i chroni je przed wszelkimi atakami mężczyzn, w tym przed gwałtem.
Może to i dziwne, ale są kraje, w których żeńska część społeczeństwa nie może czuć się bezpieczne, a zwłaszcza samotne poruszanie się po swoim społeczeństwie, nie raz może doprowadzić je do tragedii.
„Jej krzyk był tak przeraźliwy, tak przejmujący, że wybiegłam z namiotu, nie mogąc tego słuchać. Krzyki krzywdzonego, torturowanego dziecka były nie do wytrzymania, goniły mnie aż do naszego biwaku, usiadłam wreszcie w kącie, zatkałam uszy dłońmi i rozryczałam się na głos.”
Autorka walczy również z aborcją, co w pełni popieram. Przecież nienarodzone jeszcze dziecko, nie jest niczemu winne, nie miało wpływu na to w jaki sposób zostało powite, dlaczego więc miałoby za to płacić najwyższą cenę, jaką jest śmierć? Każdy zasługuje na szansę, by móc żyć, nawet takie małe niewiniątko. Jeśli akurat matką ma być kobieta, która tego dziecka nie chce, niech je urodzi i odda do adopcji, ale niech nie pozbawia go życia.
„Naszym przesłaniem jest promowanie czystości i taka jest formuła naszego zakonu. Mamy być odtrutką na seksualne rozpasanie i powstrzymywać zbrodnie na tym tle, mamy cywilizować okrutne tradycyjne praktyki, takie jak prasowanie piersi czy obrzezanie dziewcząt, bez znieczulenia i niejednokrotnie w strasznych warunkach, chcemy wpłynąć na ograniczenie niepohamowanej rozrodczości, a przede wszystkim walczymy z aborcją.”
Mirosława Kostecka działała w słusznej w jej mniemaniu sprawie, której oddawała całe swoje serce. Dbała o swoich podopiecznych, niejednokrotnie stając do walki ze zbrodniarzami. Nie wszystkim podobało się to, co robiła, dlatego musiała być zawsze czujna i zabezpieczona. Ale kiedy jej Zakon był zagrożony, ona nie uciekała, tylko stawała do walki z oprawcą próbując ratować to, czemu poświęciła tyle swojego życia.
Śmiało mogę stwierdzić, że autorka to kobieta odważna, pełna świadomości swoich czynów. Nie mogę jednak zaprzeczyć, że z niektórymi jej działaniami się nie zgadzałam, zwłaszcza tymi wykonywanymi na chłopcach, którzy nie byli świadomi tego co ich czeka.
Książka ta jest autobiografią, wspomnieniami autorki z jej życia i z jej przemiany. Jako młodziutka Mirka często musiała znosić szykany ze strony żołnierzy, bo przecież płeć żeńska uznawana jest za tę słabszą. Jak się później sami przekonacie, autorka udowodniła, że wcale nie jest to prawdą i że w kobietach również może płynąć ogromna siła. Historia przedstawiona na łamach tej książki pokazuje nam szukanie swojego miejsca na ziemi przez naszą bohaterkę. Pozycja ta z całą pewnością nie należy do lekkich i przyjemnych, wręcz przeciwnie, jest szokująca, a momentami nie dowierzamy temu o czym akurat czytamy. Czasami musiałam zrobić sobie chwilę przerwy, aby odetchnąć, przemyśleć wszystko na spokojnie. Czytelnik tak naprawdę dopiero po przeczytaniu całej pozycji uświadamia sobie, że Mirka tak naprawdę choć w nieco niekonwencjonalny sposób, to tak naprawdę działała, aby poprawić byt wielu ludzi. Trzeba zaznaczyć, że choć promowała czystość, to nigdy nikogo nie zmusiła do zabiegu, zawsze pozwalała podjąć ostateczną decyzję danej osobie.
Podobno zabieg histerektomi oraz mastektomi poprawia kondycję kobiety, odmładza ją. Zresztą sama autorka opisuje to na przykładzie dwóch bliźniaczek, które poddały się tym zabiegom, z tym, że różnica w zabiegach wynosiła rok przerwy pomiędzy jedną, a drugą dziewczyną. Widać widoczne zmiany pomiędzy dziewczyną po zabiegu, a tą przed zabiegiem.
"Żołnierka gorejąca" to bezsprzecznie kontrowersyjna książka, która zawiera w sobie drastyczne opisy powszechnych praktyk obrzezania, którego do dzisiaj dopuszczają się przedstawiciele innych krajów. To książka o której z całą pewnością nie sposób będzie zapomnieć. Historia przedstawiająca nam całkiem inny świat. Zachęcam do przeczytania.
W ostatnim czasie miałam przyjemność czytać dosyć kontrowersyjną książkę. Książkę, którą tak naprawdę ciężko mi jednoznacznie ocenić, gdyż nie wszystko to, o czym czytałam popierałam. Momentami byłam nawet przerażona. Ale teraz, kiedy siedzę i piszę tę recenzję dochodzę do wniosku, że w niektórych aspektach autorka miała rację. I choć osobiście nie byłabym zdolna do tego co...
więcej mniej Pokaż mimo to
Baśnie Anny Gibasiewicz są mi już znane, dlatego z wielką przyjemnością przystąpiłam do czytania Merwiny ze Srebrnej Góry. Merwina to królewna żyjąca w zamku, która ma wielkie serce, które chętnie pomaga potrzebującym. Wspólnie z Adlerem, jej bratem kochają się nad życie i lubią spędzać wspólnie czas. Mają kochających rodziców oraz wspaniałych przyjaciół w postaci Joweny oraz Gerena.
Niestety pewnego dnia Merwina zaczyna chorować i nikt nie może znaleźć lekarstwa na jej chorobę. Adler nie zastanawiając się długo postanawia wyruszyć w daleką drogę do najpotężniejszego medyka, który podobno ma lekarstwo, które może pomóc jego siostrze. Czy uda mu się dotrzeć na miejsce, a potem bezpiecznie wrócić z lekarstwem na czas? I czy to lekarstwo faktycznie pomoże królewnie?
Autorka w swojej baśni przedstawia nam ogromną siłę siostrzanej i braterskiej miłości. Bowiem zarówno Merwina jak i Adler są w stanie zrobić dla siebie wszystko nie bacząc na konsekwencje. Adler nie wyobraża sobie życia bez swojej ukochanej siostry, dlatego czuje, że musi znaleźć dla niej odpowiednie lekarstwo, aby ulżyć jej w cierpieniu i pomóc wrócić do pełni zdrowia. Merwina pomimo swojej choroby nie traci pogody ducha, wciąż tli się w niej nadzieja na poprawę swojego losu. I choć w tej baśni przyjdzie też chwila zwątpienia, bo przecież każdy z nas jest tylko człowiekiem, który miewa również gorsze dni, to mimo wszystko nasi bohaterowie będą próbowali przezwyciężyć te największe trudności.
Merwina to bohaterka której nie sposób nie pokochać. Widać, jak wiele znaczy dla niej pomaganie innym. Nigdy też nikomu nie odmówiła pomocy, dla wszystkich ma zawsze dobre słowo. Adler to również cudowny chłopak, który niejednokrotnie wykaże się ogromną siłą i odwagą. Życie siostry jest dla niego niezwykle ważne.
„- Czasami się boję, ale gdybym zatrzymywał się tylko na strachu i nie przezwyciężał go, nie byłbym tym, kim jestem. Każda chwila życia, nawet ta niebezpieczna albo trudna, jest cenna, bo jedyna, niepowtarzalna. Każda może czegoś nauczyć, jest darem, zdarzeniem, które już się nie powtórzy. Dlatego jeśli doceniamy to, czego doświadczamy, potrafimy pokonywać swoje lęki, a wtedy mamy w sobie radość serca.”
Tak naprawdę nikomu nie jest obojętny los dziewczyny, wszyscy starają się znaleźć dla niej odpowiednie rozwiązanie. Czasem jednak, choćbyśmy nie wiadomo jak bardzo chcieli komuś pomóc, tak naprawdę nie możemy zrobić nic. A rozwiązanie może pojawić się z całkiem innej, niespodziewanej nam strony.
Anna Gibasiewicz pisze prostym, klasycznym językiem. Pokazuje nam niezwykłe miejsca, które pięknie opisuje, a w których momentami sama chętnie chciałabym się znaleźć. Zabiera też swojego czytelnika w niezwykłe (nie zawsze bezpieczne) przygody, które pokazują, że nie zawsze wszyscy mają wobec nas dobre zamiary.
„- Kochani – zaczęła – w czasie mojej długiej choroby zrozumiałam, że życie płynie niezależnie od tego, czy my jesteśmy, czy nas nie ma i gdzie jesteśmy w danym momencie. To, co było, już nie wróci, to, co przyniesie przyszłość, będzie zupełnie inne, ale może być równie piękne albo jeszcze piękniejsze.”
Jestem zauroczona tą baśnią, która pokazała mi ogromną siłę rodzinnej miłości, a także czym jest wzajemne oddanie. Poznałam tutaj niezwykle ciekawych bohaterów, którzy wiele wnoszą do tej baśni, a których charakterystyka została dobrze przedstawiona. Ciekawą postacią jest również Ewers, który swoją propozycją mnie zaskoczył.
"Merwina ze Srebrnej Góry" to niezwykła, pełna pięknych, ale również i trudnych momentów z życia bohaterów opowieść, która zabiera nas w zjawiskowo malownicze rejony Tesalii. Opowieść pełna smutku i cierpienia, ale również nadziei na lepsze jutro. Serdecznie polecam.
Baśnie Anny Gibasiewicz są mi już znane, dlatego z wielką przyjemnością przystąpiłam do czytania Merwiny ze Srebrnej Góry. Merwina to królewna żyjąca w zamku, która ma wielkie serce, które chętnie pomaga potrzebującym. Wspólnie z Adlerem, jej bratem kochają się nad życie i lubią spędzać wspólnie czas. Mają kochających rodziców oraz wspaniałych przyjaciół w postaci Joweny...
więcej mniej Pokaż mimo to
W historii napisanej przez Agatę Bizuk poznajemy dwie bohaterki, gdyż akcja powieści toczy się dwutorowo. Współcześnie poznajemy Monikę, której rozpada się świat, kiedy to mąż pewnego dnia oświadcza jej, że odchodzi do innej. Czterdziestoletnia Monika postanawia wyjechać do Irlandii do siostry, aby wszystko sobie poukładać.
Przeszłościowo poznajemy Marię O’Brien, dwudziestosześcioletnią mężatkę i matkę czwórki dzieci, która ciężko pracuje całymi dniami wraz z mężem, aby utrzymać rodzinę. Jej historia przypada na okres Wielkiego Głodu w Irlandii.
Choć te dwie historie dzieli od siebie 170 lat to mają coś wspólnego – głód. Głód życia i pragnienie normalności.
„To nie powinno się tak skończyć i nikt nie powinien zapomnieć o losie, jaki zgotowali nam inni ludzie. Świat nie powinien milczeć i być może kiedyś nie będzie, ale właśnie dlatego potrzebni są świadkowie teraźniejszych wydarzeń.”
Słyszeliście kiedykolwiek o Wielkim Głodzie w Irlandii? Bo ja prawdę powiedziawszy dowiedziałam się o nim dopiero z tej książki. Historia Agaty Bizuk mocno mną wstrząsnęła. Ciężko czytało się o losach Mari O’Brien i o ludziach, którym przyszło wtedy walczyć z głodem i o przetrwanie każdego kolejnego dnia. Dzisiaj tak naprawdę możemy sobie tylko wyobrażać przez co przechodzili tamci ludzie i jakiego doświadczali piekła. Ale autorka ma w zupełności rację, że o pewnych kwestiach nie wolno milczeć i trzeba o nich głośno mówić. Nie wolno nam zapominać o tym, że to człowiek człowiekowi zgotował taki okrutny los.
Myślę, że kiedy lepiej poznacie tę bohaterkę i jej historię wasze serca będą cierpiały razem z nią. Bo kiedy nadejdzie taki czas, w którym będziecie musieli wybierać między sobą, a bliskimi przyjaciółmi zrozumiecie w jak tragicznych czasach przyszło jej żyć. Na naszą bohaterkę spadło nie jedno, nie dwa, a kilka nieszczęść po których niejedno z nas nie byłoby w stanie się pozbierać.
Historia Moniki pokazuje nam, że czasem to, co wydaje nam się takie naturalne wcale takim nie jest. Poukładane życie może runąć jak domek z kart w jednej chwili. A to, co dotychczas wydawało nam się normalne okazuje się czystą iluzją. Monika tak naprawdę dopiero w Irlandii odnajduje siebie na nowo i zaczyna dostrzegać to, czego wcześniej nie dostrzegała – że zawsze była pod dyktando obecnie już swojego byłego męża. Krok po kroku, od nowa zaczyna cieszyć się życiem i wolnością.
Historie Mari oraz Moniki w pewnym momencie się splotą.
Agata Bizuk oddaje w nasze ręce historię przepełnioną bólem, cierpieniem i trudnymi do opisania emocjami. Przedstawia nam również głód pod różnymi postaciami. Głód jako normalny ludzki głód oraz głód życia. Wykreowani bohaterowie są realni, wręcz namacalni. Ich emocje udzielają się również i nam.
„Wszyscy pozbyliśmy się tutaj uczuć. Patrzymy na świat bez jakichkolwiek wzruszeń, skupiając wszystkie swoje siły na tym, żeby przetrwać każdy kolejny dzień.”
"Głodni" to powieść obok której nikt z nas nie będzie w stanie przejść obojętnie. A po jej przeczytaniu ciężko będzie o niej zapomnieć. Polecam z całego serca.
W historii napisanej przez Agatę Bizuk poznajemy dwie bohaterki, gdyż akcja powieści toczy się dwutorowo. Współcześnie poznajemy Monikę, której rozpada się świat, kiedy to mąż pewnego dnia oświadcza jej, że odchodzi do innej. Czterdziestoletnia Monika postanawia wyjechać do Irlandii do siostry, aby wszystko sobie poukładać.
Przeszłościowo poznajemy Marię O’Brien,...
Monika Marszał, choć rocznikowo jest ode mnie 11 lat starsza to zabrała mnie w wyjątkowo sentymentalną podróż do przeszłości. Wiele opisywanych przez nią sytuacji wcale nie jest mi obcych, a wręcz sama je praktykowałam będąc młodą dziewczynką. Muszę przyznać, że z sentymentem i leciutkim żalem patrzę na tamte lata, które jakże były inne od tych obecnych. Nie ważne, że ludzie mieli mniej, byli biedniejsi czy też ciężko było cokolwiek dostać, gdyż odnoszę wrażenie, że wtedy żyło się inaczej i ludzie byli mimo wszystko bardziej szczęśliwi. Brak telewizorów, komputerów i telefonów sprzyjał nam, gdyż mieliśmy wtedy czas na to, aby wyjść z domu i spędzić ten czas na świeżym powietrzu ze znajomymi. Dzieci były bardziej aktywne, miały chęć do życia i wszelakich zabaw. A dzisiaj? Dzisiaj dla niektórych z nich świat poza domem i komputerem mógłby nie istnieć.
„Dziś już wiem, czym jest szczęście. Szczęściem są wspomnienia.”
Czytając książkę autorki sama niejednokrotnie wracałam pamięcią do swoich lat młodości. Pamiętam, że kiedy w wakacje wychodziłam z domu po śniadaniu, często wracałam na kolację, bo nawet na obiad nie było czasu kiedy iść. Wspólne zabawy (skakanie na gumie, gra w dwa ognie, zabawa w chowanego itp.) były dużo bardziej ważne od wszystkich innych spraw. W tamtym okresie ludzie częściej też się ze sobą spotykali, a co najważniejsze, nie trzeba było się prędzej zapowiadać z wizytą, jak to bywa w obecnym czasie.
Autorce zdecydowanie nie chodzi o to, abyśmy porównywali tamte czasy do obecnych, czy były one lepsze czy gorsze. Tutaj chodzi o to, abyśmy cofnęli się pamięcią wstecz i abyśmy my sami odbyli taką sentymentalną podróż do wspomnień, których przecież nie zabierze nam nikt. Dzięki Monice Marszał ponownie wróciłam do moich lat szkolnych i przypominałam sobie szkolne dyskoteki, pierwsze miłości, wpisy do pamiętników, które zresztą zachowane mam do dnia dzisiejszego, czy też złote myśli. Wyjazdy na kolonie i to co się na nich działo. Zdjęcia robione aparatem Kodak na kliszę, które do dziś stanowią piękną pamiątkę. Bo pomimo tego, że dzisiaj zdjęcia możemy zrobić nawet telefonem komórkowym to jednak te, które były wywoływane stanowiły największą wartość, takie odnoszę wrażenie.
„Kolonie to pierwsze zauroczenia, szybsze bicie serca i pierwsze miłości. A przede wszystkim piękne przyjaźnie, pielęgnowane wiele lat i przypieczętowane stosem listów. Zdjęcie grupowe, pstryknięte na szybko aparatem kodak, było podsumowaniem fajnie spędzonego czasu.”
Doskonale pamiętam smak gumy Donald czy też Turbo po które sięgały praktycznie wszystkie dzieci. Smak oranżady, której dzisiaj nic nie jest w stanie nam zastąpić. Oglądanie dobranocek, które miały jakiś sens, bo niektóre dzisiejsze bajki to jakieś nieporozumienie. Słuchanie muzyki na walkamanie.
Monice Marszał udało się stworzyć coś, co już na zawsze zostanie w naszych sercach i naszej pamięci. I chociaż niektóre wątki zostały przedstawione pobieżnie i skrótowo to jakoś mi to nie przeszkadzało. Czytając tę pozycję uśmiech nie schodził mi z twarzy, bo wspomnienia jak się okazało są we mnie nadal żywe. To była piękna i niezapomniana podróż w przeszłość za którą serdecznie dziękuję autorce.
"Tamten smak oranżady" to książka, która jest niczym wehikuł czasu, który zabiera nas w przeszłość i pozwala na nowo przeżyć niezapomniane chwile. Serdecznie polecam.
Monika Marszał, choć rocznikowo jest ode mnie 11 lat starsza to zabrała mnie w wyjątkowo sentymentalną podróż do przeszłości. Wiele opisywanych przez nią sytuacji wcale nie jest mi obcych, a wręcz sama je praktykowałam będąc młodą dziewczynką. Muszę przyznać, że z sentymentem i leciutkim żalem patrzę na tamte lata, które jakże były inne od tych obecnych. Nie ważne, że...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kalina właśnie zdała maturę i podejmuje pracę w sekretariacie szkoły. Nie chce wyjechać na studia ze względu na Marcina – jej chłopaka, a zarazem wielką miłość. Matka Kaliny – Alicja bardzo pragnie dla córki lepszego życia. Nie jest zachwycona wybrankiem córki, ani tym, że dziewczyna nie zamierza studiować. Również ich związkowi są przeciwni rodzice Marcina, twierdząc, że jest nieślubnym dzieckiem w dodatku bez należytego posagu. Czy miłość tych dwojga będzie silniejsza niż wszelkie rzucane im przeszkody?
„Jeżeli się bardzo czegoś chce i konsekwentnie do tego dąży, jest szansa, by to urzeczywistnić.”
Nasza główna bohaterka, Kalina to niezwykle rezolutna dziewczyna, która w życiu jest bardzo zaradna. Mocno kocha Marcina i nie baczy na to, że ani jej matce, ani jego się to nie podoba. Bo jak kocha to już całym sercem.
Marcin również nie widzi świata poza Kaliną. Od początku dziewczyna robi na nim ogromne wrażenie, dlatego ten raz za razem stara się o jej względy.
Niespodziewanie on musi wyjechać na dwa lata na obowiązkową służbę. Ta rozłąka im nie służy, ale żeby jakoś ją przetrwać piszą do siebie listy opisując swoją codzienność.
Pewnego dnia Kalina w domu znajduje fotografię przedstawiającą młodego żołnierza. Czuje, że za tym zdjęciem kryje się sporo tajemnic. Czy uda się jej je poznać?
Bardzo lubię powieści Celiny Mioduszewskiej, ponieważ wywołują one we mnie swego rodzaju nostalgię. Czytałam tę historię i się nią po prostu delektowałam niczym najlepszy koneser winem. Autorka opisuje nam przełom lat 80-tych na Podlasiu, zabierając nas w niejedno ciekawe miejsce, które człowiek sam
chciałby zobaczyć na własne oczy. Do tego niezwykle autentyczni bohaterowie tylko pogłębiają emocje czytelnika pozwalając przeżywać z nimi ich losy. Muszę przyznać również, że przedstawione lata w pełni oddają klimat tamtych lat. Bo choć nie są to moje czasy, to jednak z opowieści dużo o nich słyszałam. Wyjazdy w celach zarobkowych za granicę, brak towarów w sklepach, czy też zakupy opłacane dolarami w Pewexie. W swojej powieści kładzie również duży nacisk na miłość, i to nie tylko tą do partnera, ale także i rodzicielską matki do córki. Matka nie chce, aby córka powielała jej błędy młodości, pragnie, aby ta wiodła lepsze życie dlatego zataja przed nią ważną rzecz. Ale jak wiemy kłamstwo prędzej czy później zawsze ujrzy światło dzienne. Nie warto więc okłamywać nawet jeśli wydaje nam się, że robimy to w słusznej sprawie. Zawsze twierdziłam, że lepsza jest najgorsza prawda od kłamstwa.
Historię Celiny Mioduszewskiej czyta się z sentymentem do minionych lat. Na początku historia toczy się powoli, opisując tak naprawdę codzienne życie naszych bohaterów, by gdzieś w drugiej połowie przyspieszyć odrobinę na obrotach i jeszcze bardziej zaciekawić swojego czytelnika. Całość napisana pięknym, poprawnym językiem. Dodatkowo czytając tę pozycję, znalazłam w niej całkiem sporo wartych uwagi cytatów.
„I tak wyglądało spotkanie tych dwojga. Byli zbyt młodzi, żeby wiedzieć, że z miłością jest jak z dzieckiem. Wymaga pielęgnacji, ale też surowego wychowania, delikatności i czułości zarazem.”
"Złodziejki żon" to nostalgiczna powieść, w której miłość odgrywa pierwszą rolę. Miłość, której rzucano kłody pod nogi, ale która mimo wszystko wciąż trwała. Niejednokrotnie została też wystawiona na próbę, ale czy ją przetrwała musicie już przekonać się sami. Zachęcam do przeczytania.
Kalina właśnie zdała maturę i podejmuje pracę w sekretariacie szkoły. Nie chce wyjechać na studia ze względu na Marcina – jej chłopaka, a zarazem wielką miłość. Matka Kaliny – Alicja bardzo pragnie dla córki lepszego życia. Nie jest zachwycona wybrankiem córki, ani tym, że dziewczyna nie zamierza studiować. Również ich związkowi są przeciwni rodzice Marcina, twierdząc, że...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ogniste serca to wznowienie książki Boys from Hell autorki.
Anna prawie całe swoje życie spędziła poza domem. Kiedy więc wraca do rodzinnego miasteczka po wielu latach, czuje się samotna. Rówieśnicy jej nie ufają, trzymają ją na dystans, tylko i wyłącznie dlatego, iż jest córką burmistrza. Rodzice nie mają dla niej kompletnie czasu, pochłonięci robieniem kariery.
Jax to przystojny szef motocyklowego gangu, który prowadzi pub, a także opiekuje się swoim osieroconym rodzeństwem.
Kiedy Jax staje na drodze Anny, wszystko się zmienia, a między nimi wybucha namiętne uczucie. Tylko czy dwójka ludzi z kompletnie innych światów będzie mogła stworzyć udany związek?
Uwielbiam książki Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, więc powrót do dawnych bohaterów sprawił mi wiele radości. Po raz kolejny przeżywałam z nimi wiele emocji.
Miłość nie pyta o wiek, poglądy czy też różnice społeczne. Kiedy już pojawia się na horyzoncie to z całą mocą i wbrew wszelkim przeciwnościom. Jeśli kogoś kochamy, nie powinniśmy przejmować się tym, że komuś się to nie podoba, bo przecież to nasze życie, w którym to my decydujemy jak chcemy je przeżyć i z kim.
„Nie zdawali sobie sprawy, że czasami moc miłości nie jest na tyle silna, aby pokonać zwykłą ludzką podłość i źle pojmowaną troskę o najbliższych.”
Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się jak to jest żyć w cieniu kogoś sławnego, to musicie poznać naszą bohaterkę Annę. Ojciec burmistrz, a więc wszystko kręci się wokół niego. Biedna dziewczyna nie ma własnego życia, ale przede wszystkim najbardziej smutne jest to, że nie ma miłości i wsparcia rodziców. Nic dziwnego, że kiedy poznaje Jaxa ten staje się jej całym światem.
Agnieszka Lingas-Łoniewska stara się nam uświadomić, że w życiu to nie kariera jest najważniejsza, pochodzenie czy też to czym się zajmujemy. Najważniejszy bowiem jest człowiek i jego uczucia. Bo co z tego, że będziemy sławi i rozpoznawalni, skoro w życiu niekoniecznie będziemy szczęśliwi? Czy człowiek jest w stanie długo tak wytrzymać?
Powinniśmy również pamiętać, że to „nie szata zdobi człowieka”, więc nie oceniajmy nikogo tak naprawdę go nie znając. Przykre jest to, że ludzie potrafią ocenić kogoś przez pryzmat sławnego rodzica, nie dając szansy poznać się osobiście.
W miłości nie zawsze wszystko jest takie proste jakbyśmy chcieli. Zawsze znajdą się jacyś wrogowie, chcący uprzykrzyć nam życie i zniszczyć uczucie między dwojgiem ludzi. Czasem potrzeba czasu, by zrozumieć, że nie ma sensu bronić się przed uczuciami do drugiej osoby, bo kiedy te pojawią się na horyzoncie całkowicie przejmują nad nami kontrolę.
Ta książka to historia warta poznania. Autorka wykreowała oryginalnych bohaterów, stworzyła niebanalną fabułę od której nie sposób się oderwać. Oczywiście nie zabraknie tutaj również emocji, z których to autorka słynie.
"Ogniste serca" to historia, która uświadamia nam, że miłość jest w stanie przezwyciężyć wszystko i że w życiu zawsze warto gonić za własnymi marzeniami. Serdecznie polecam.
Ogniste serca to wznowienie książki Boys from Hell autorki.
Anna prawie całe swoje życie spędziła poza domem. Kiedy więc wraca do rodzinnego miasteczka po wielu latach, czuje się samotna. Rówieśnicy jej nie ufają, trzymają ją na dystans, tylko i wyłącznie dlatego, iż jest córką burmistrza. Rodzice nie mają dla niej kompletnie czasu, pochłonięci robieniem kariery.
Jax to...
Miło powrócić do bohaterów ze Storm Riders MC.
Saint nie zamierzał bawić się w związki, przygodny seks to wszystko, co było mu potrzebne do szczęścia. Ale kiedy na jego drodze staje Hazel poturbowana przez konflikt, coś w nim pęka i postanawia otoczyć ją opieką. Dziewczynie się to nie podoba, ale nie bardzo ma wyjście i musi pozwolić członkom ze Storm Riders, aby ją chronili. Powoli między bohaterami rodzi się uczucie.
Zarówno Saint jak i Hazel to postacie z mocnymi charakterami. Ona pewna siebie, on uparty jak pozostali członkowie klubu. Chemia pomiędzy nimi jest aż nadto wyraźna. Jednak autorka nie ułatwia im połączenia się w parę, umiejętnie stawiając im po drodze przeszkody do pokonania.
„Bo nie o to chodzi, żeby patrzeć samemu w gwiazdy. Chodzi o to, żeby robić to razem.”
Po raz kolejny spędziłam miło czas czytając książkę Anny Wolf z serii Storm Riders MC. Świetna kreacja bohaterów, interesująca, wciągająca fabuła i cały wachlarz emocji. Tajemnice z przeszłości, międzyklubowe porachunki, niebezpieczeństwo oraz namiętność, tego możecie się tutaj spodziewać. Kiedy zaczniecie czytać tę pozycję z całą pewnością nie będziecie mogli się już od niej oderwać dopóki nie dobrniecie do końca.
W każdym czytanym tomie podobało mi się to, że żaden z członków klubu Storm Riders MC nie miał na swojej drodze kobiety łatwej ani uległej. Każda z nich miała coś do powiedzenia. Hazel również potrafi pokazać pazurki, kiedy trzeba.
"Saint" to kolejny świetny tom w serii, który zabiera nas w świat pełen zaskakujących momentów. Przygotujcie się na niebanalną historię, brak nudy oraz ogrom emocji. Polecam!
Miło powrócić do bohaterów ze Storm Riders MC.
Saint nie zamierzał bawić się w związki, przygodny seks to wszystko, co było mu potrzebne do szczęścia. Ale kiedy na jego drodze staje Hazel poturbowana przez konflikt, coś w nim pęka i postanawia otoczyć ją opieką. Dziewczynie się to nie podoba, ale nie bardzo ma wyjście i musi pozwolić członkom ze Storm Riders, aby ją...
To moje drugie spotkanie z twórczością autorki, ale z całą pewnością będą kolejne. Bo jeśli wszystkie książki Iwony Banach są napisane w podobnym stylu to jestem jak najbardziej na tak.
W Zagubinie zostaje odkryty pochówek wampiryczny. Dochodzi również do wypadku, w którym to nieznani sprawcy wysadzają w powietrze fioletową krowę. Jakby tego było mało odkryto zwłoki turystki. Część mieszkańców wpada w panikę, inni już zacierają ręce licząc na zarobek. Kto zabił turystkę? Czym jest wampirioza? I czy detektywowi uda się znaleźć sprawcę wybuchu?
„Był przybłędą po przejściach i cenił sobie to miejsce. Jednakże pies do tej zbrodni zupełnie nikomu nie pasował. W każdym razie nie tu obecnym. Woleli wampira, tak było mroczniej i ogólnie ciekawiej. Pies zagryzł człowieka? Banalne. Wampir zagryzł człowieka? Genialne…”
Dawno tak dobrze nie bawiłam się czytając jakąś książkę. Bowiem Iwona Banach sprawiła, że uśmiech nie schodził mi z twarzy ani na moment. W książce akcja toczy się szybko, a jeden absurd goni kolejny. Nietuzinkowi bohaterowie nie pozwolą nam ani na chwilę odpoczynku, bowiem ich kreacja jest doskonała.
Wyobrażacie żyć sobie wśród wampirów? Czy toczylibyście z nimi walkę, a może wolelibyście się do nich przyłączyć?
Autorka ma specyficzne poczucie humoru, które jednym może się spodobać innym nie. Ja należę do tych, którzy już ten humor pokochali. Ta powieść jest idealna na odstresowanie i zrozumienie, że nie zawsze warto brać wszystko na serio. Dodatkowo zapewnie niezliczone pokłady dobrej zabawy i wybuchów śmiechu, co oczywiście dla człowieka jest jak najbardziej zdrowe.
Spotkamy się tutaj również z plotkami, ale któż z nas w swoim życiu się z nimi nie spotkał? Jedna plotka może po drodze się tak bardzo przekształcić, że czasami może wyjść z tego jedna wielka komedia. Przypominacie sobie starsze panie siedzące przed blokami/domami i plotkujące o innych mieszkańcach? Ach, cóż to były za czasy.
Lekki, przyjemny język autorki sprawia, że książkę czyta się błyskawicznie. Do tego świetna zabawa gwarantowana. Wampiry, trup, śledztwo – czego można chcieć więcej? Ta książka jest idealna na poprawę humoru. Jedyne co mi odrobinę przeszkadzało to, to że w pewnym momencie odrobinę sama zagubiłam się w Zagubinie, nie bardzo wiedząc, który wątek był tym głównym. Ale to tylko taki mały minusik.
"Czarci krąg" to lektura, która zabierze was w świat pełen absurdów, interesujących bohaterów i mnóstwa przygód. Do tego wywoła niekontrolowane wybuchy śmiechu. Polecam.
To moje drugie spotkanie z twórczością autorki, ale z całą pewnością będą kolejne. Bo jeśli wszystkie książki Iwony Banach są napisane w podobnym stylu to jestem jak najbardziej na tak.
W Zagubinie zostaje odkryty pochówek wampiryczny. Dochodzi również do wypadku, w którym to nieznani sprawcy wysadzają w powietrze fioletową krowę. Jakby tego było mało odkryto zwłoki...
Henry właśnie zrywa ze swoją dziewczyną i wyjeżdża na święta do rodziców. Liczy, że spotka tam swoją przyjaciółkę i sąsiadkę Melody. Kiedy wuj dziewczyny mówi o wyjeździe na zgrupowanie piłkarzy i o tym, że jadą również dziewczyny nie waha się ani chwili i również proponuje swój udział. Melody nie jest jednak świadoma, że jedzie tam tylko i wyłącznie z jej powodu. Co takiego szykuje Henry dla swojej przyjaciółki?
Iwona Feldmann po raz kolejny zabiera nas w świat piłkarskich mężczyzn i pięknych kobiet. Tym razem jednak skupiamy się na dorosłych bohaterach, a w sumie to dwójce przyjaciół, którzy znają się od młodości. Widać jak bardzo ta dwójka jest ze sobą zżyta i jak bardzo im na sobie zależy. Tylko czy przyjaźń między chłopakiem, a dziewczyną jest możliwa? Odwieczne pytanie na które tyle samo jest odpowiedzi co i ludzi na świecie. Osobiście nie doświadczyłam tak mocnej przyjaźni z płcią przeciwną, więc ciężko mi samej na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć.
Melody tak naprawdę zawsze myślała o Henrym jako o swoim przyjacielu. Ale jeden pocałunek zmienił wszystko. Czy zatem dziewczyna nadal będzie potrafiła przyjaźnić się z chłopakiem?
"Jak każdego poprzedniego dnia poszłam z nimi na trening. Myślałam o nim, a patrzenie na niego – jak biega po boisku, jak się porusza, czy ogrywa chłopaków – powodowało, że zaczęłam wyobrażać sobie różne rzeczy. Patrzyłam i myślałam o tym, jaki jest wysoki i dobrze zbudowany i że chciałabym go dotknąć, a nie powinnam. Przez tyle lat kłóciłam się z nim i śmiałam, a wystarczyło, że mnie pocałował i w gruzach legło wszystko, co do tej pory o nim myślałam. Dzisiaj zastanawiałam się, jak by to było, gdyby wziął mnie do łóżka."
Autorka w swoim krótkim opowiadaniu pokazuje nam, że czasem ciężko jest kontrolować własne emocje i uczucia. Bo coś, co kiedyś wydawało nam się mało realne, nagle przybiera inny obrót i nic nie jest już takie jak było. Polubiłam naszych głównych bohaterów i świetnie się z nimi bawiłam. Zdecydowanie było mi żal się z nimi rozstawać.
Historia naszej dwójki pokazuje, że los potrafi być przewrotny i płatać nam figle, a między przyjaźnią a miłością znajduje się bardzo cienka granica.
"Summer Kiss" to przyjemne opowiadanie pokazujące nam losy dwójki przyjaciół znających się od dzieciństwa. Dziś już dorosłych osobników, którzy w swoim życiu wkraczają na nowe tory. Czy ich przyjaźń przetrwa? A może przerodzi się w coś innego? Koniecznie przeczytajcie.
Henry właśnie zrywa ze swoją dziewczyną i wyjeżdża na święta do rodziców. Liczy, że spotka tam swoją przyjaciółkę i sąsiadkę Melody. Kiedy wuj dziewczyny mówi o wyjeździe na zgrupowanie piłkarzy i o tym, że jadą również dziewczyny nie waha się ani chwili i również proponuje swój udział. Melody nie jest jednak świadoma, że jedzie tam tylko i wyłącznie z jej powodu. Co...
więcej mniej Pokaż mimo to
Tak samo jak w pierwszej części tak i w tej miałam okazję towarzyszyć Darii przy powstawaniu tej powieści, co było dla mnie niezwykle przyjemne. Stęskniłam się bowiem za bohaterami i miło było ponownie do nich powrócić i sprawdzić jak toczą się ich dalsze losy.
„Z wiekiem nabieramy różnych doświadczeń, uczymy się życia, próbujemy łączyć ze sobą poszczególne puzzle i nic nie jest takie oczywiste. Wszystko zależy od punktu widzenia.”
Monika z Michałem próbują odbudować wzajemne zaufanie, choć nie pomaga w tym huśtawka ciążowych hormonów dziewczyny.
Lena choć wciąż nie może wybaczyć Pawłowi, to jednak mocno za nim tęskni.
Dominika z Hubertem wydają się być szczęśliwi, ich związek kwitnie. Jedynie Amanda dostarcza im zmartwień. Co takiego dziewczyna przed nimi zataiła i jak poradzą sobie z odkryciem tych tajemnic?
Ellen też wydaje się być ostatnio nie sobą. Co takiego i ona skrywa?
Powiem Wam, że jak dla mnie ta część jest jeszcze lepsza od pierwszej. Daria Skiba bowiem nieźle namieszała w życiu naszych bohaterów, a tajemnice które ujrzą światło dzienne zaszokują i nas samych. I choć powieść pisana jest przez samo życie, nie myślcie sobie, że nasi bohaterowie nie napotkają po drodze przeszkód, gdyż autorka im tego nie oszczędziła. Emocje po raz kolejny odczuwalne będą na każdej stronie. Ogromna siła przyjaźni widoczna jest tutaj gołym okiem. Nasi bohaterowie pomimo
„burz” w swoim życiu tworzą zgraną paczkę i zawsze (bez względu na wszystko) mogą na siebie liczyć. Nie ma takiej rzeczy, która mogłaby ich rozdzielić. Tak naprawdę to nie tylko przyjaciele, ale także rodzina jaką sobie sami stworzyli.
Akcja powieści nie toczy się jakoś błyskawicznie, ale też i nie powoli. Płynie swoim tempem, odpowiednio dawkując nam coraz to nowsze wydarzenia. Wydarzenia, które sprawią, że sami będziemy zachodzić w głowę o co tutaj tak naprawdę chodzi. Zaskoczeniem dla wielu z nas zapewne będzie również dziwne zachowanie Ellen, która znana jest nam raczej z tej pozytywnej energii, której tutaj w pewnym momencie niemalże zabraknie. Co takiego będzie miało na to wpływ? Musicie przekonać się sami.
„Ellen uśmiechnęła się ciepło, ale czuła, że Monice leżało coś na sercu. Staruszka zawsze bardzo chętnie wysłuchiwała strapionych ludzi, zwłaszcza takich, którzy mieli w życiu coś do powiedzenia. Nie trwali, a przeżywali każdą chwilę, choć jak każdy mogli gdzieś po drodze się pogubić.”
Historia ta pokazuje nam, że w miłości nie zawsze są wzloty, ale zdarzają się również i upadki. Czasem człowiek się zagubi, popełnia błędy, których później żałuje. Zrobi coś, co później trudno jest odkręcić. Ale jak to mówią, „nie ma rzeczy niemożliwych”, więc jeśli komuś będzie zależało, zrobi wszystko co w jego mocy, aby to naprawić. Bo prawdziwa miłość jest w stanie przetrwać wszystko i wybaczyć wiele. Czy zatem i naszym bohaterom uda się naprawić popełnione błędy? Czy ich miłość okaże się na tyle silna, aby pokonać po drodze napotkane słabości?
Jestem zaszczycona, nie tylko dlatego, że znalazłam się w podziękowaniach autorki za co serdecznie dziękuję, ale również i dlatego, że moja postać ukazała się w powieści. Niemniej muszę powiedzieć, że liczę na trzecią część, bo ta historia nie może się tak zakończyć, tutaj musi powstać kontynuacja.
Daria Skiba posługuje się lekkim i przyjemnym w odbiorze językiem, jej powieści się nie czyta, je się po prostu pochłania. Ogrom zawartych w nich emocji odczuwa czytelnik na swojej skórze. Niesamowicie zżyłam się z bohaterami z Chestnut Hill i za wszystkich mocno trzymałam kciuki. Poniekąd stali się również moją rodziną i naprawdę ciężko mi się z nimi rozstawać.
„W miłości nie chodzi o to, by być przy kimś tylko kiedy jest dobrze, a przede wszystkim o to, by się wspierać, gdy na horyzoncie pojawiają się czarne chmury.”
"Chestnut Hill. Nie daj mi" odejść to kolejne spotkanie z niezwykłymi bohaterami z urokliwej Irlandii. Usiądźcie, spędźcie z nimi niezwykłe chwile i mocno trzymajcie kciuki za ich miłość. Polecam z całego serca!
Tak samo jak w pierwszej części tak i w tej miałam okazję towarzyszyć Darii przy powstawaniu tej powieści, co było dla mnie niezwykle przyjemne. Stęskniłam się bowiem za bohaterami i miło było ponownie do nich powrócić i sprawdzić jak toczą się ich dalsze losy.
„Z wiekiem nabieramy różnych doświadczeń, uczymy się życia, próbujemy łączyć ze sobą poszczególne puzzle i nic...
Moje pierwsze spotkanie z twórczością Małgorzaty Mirosławskiej uważam za niezwykle udane. W poezji jaką tworzy autorka najprawdziwsze są przekazywane emocje, które dosłownie wylewają się na każdej stronie. Widać, że napisane wiersze wychodzą prosto z serca autorki. Niektóre z nich są pozytywne, radosne, inne smutne czy też takie zawierające wiele przemyśleń. Na pisanie wierszy często wpływa dana chwila, przebyte doświadczenia czy też napływ weny twórczej. Sama mam w domu gdzieś notes, w którym jest takich kilka moich wierszy, które zawsze powstawały pod wpływem przeżytej chwili.
Małgorzata Mirosławska pisze prostym językiem, a każdy jej wiersz przekazuje coś ważnego. Czasem są to piękne wspólne chwile z kimś bliskim, czasem cierpienie za utraconą bliską osobą, a jeszcze innym razem przeżyty właśnie dzień. Niemniej każde z zawartych słów są prawdziwe. Niejednokrotnie czytając niektóre z wierszy czułam w nich cząstkę siebie i swojego świata.
„Nie trzeba słów
A kiedy las zaszumi i zaśpiewają drzewa,
Pójdziemy wąską ścieżką, trzymając się za ręce.
Nic nie będziemy mówić, bo słów nie trzeba więcej.
Twój uśmiech mi wystarczy i ten kawałek nieba
Po którym ptak szybuje jak wolna myśl człowieka.
I trawa pod stopami z kroplami zimnej rosy,
Zanim palące słońce rozproszy na niej złote włosy.
I moja dłoń w Twojej dłoni, splecione nasze losy.
Przez moment szczęściem swym pijani,
Oszołomieni chwilą, przez los oszukani.
Bo nic na zawsze nie jest dane
I moje dłonie nie spotkają Twych dłoni.
I ten skrawek nieba niegdyś nam dany
Też będzie kiedyś odebrany.”
Życie toczy się każdego dnia, a my tak naprawdę nigdy nie możemy być pewni co nas spotka dzisiaj, jutro czy za miesiąc. Powinniśmy więc w pełni korzystać z życia, cieszyć się tym co mamy i doceniać naszych bliskich, „bo nic na zawsze nie jest dane”. Wszystko przemija, tak jak i ludzie przeminą. To co nam pozostaje to wspomnienia.
Autorka w swoim tomiku zawiera całą siebie, ukazując swoje chwile radości i smutków. Tęskni za swoją Mamą, której zabrakło, wspomina wspólnie przeżyte z nią chwile. Widać, jak bardzo musiały być zżyte. Wśród tomiku znajdziemy również wiersz zatytułowany „Powrót do dzieciństwa”. To wiersz, w którym autorka chciałaby wrócić do swojego dzieciństwa, i cieszyć się błogim czasem, w którym nie było zmartwień, a czas płynął wolno i beztrosko. Chyba każdy z nas tak ma, że czasem wraca do wspomnień ze swojego dzieciństwa, do czasów, kiedy to beztrosko biegało się po podwórku wspólnie z koleżankami i kolegami, nie przejmując się dniem jutrzejszym. Ja miło wspominam czas swego dzieciństwa, które z całą pewnością różni się od obecnego czasu dzieciństwa. Kiedyś w czasie wolnym nie siedziało się w domu, przed komputerem, telefonem czy telewizorem, kiedyś każdą wolną chwilę spędzało się aktywnie na dworze, często zapominając nawet o powrocie na obiad. I to były piękne czasy, czasy, w których ludzie częściej się ze sobą spotykali.
„Zatrzymaj się
Zatrzymaj się…
Nie pędź na oślep…
Nie dogonisz tego, co było…
Nie znajdziesz dnia wczorajszego…
Nie pójdziesz na spacer
Z ręką schowaną w jego dłoni.
Ten czas już minął.
Nie pędź tak… Proszę…
Zatrzymaj się…
Zbieraj po drodze okruchy szczęścia,
Które dostajesz od losu
każdego dnia.”
Małgorzata Mirosławska napisała życiowe wiersze, przy czym każdy z nich dotyczy innej chwili. Raz jest to tęsknota, innym razem prawda dnia codziennego, ulotne chwile, radości, rozstania, a także i ostateczność, która prędzej czy później dopadnie każdego z nas. W każdym z tych wierszy możemy odnaleźć cząstkę siebie, bo czy i my nie tęsknimy za kimś bliskim, kogo już nie ma? Czy i my nie tęsknimy za utraconą miłością?
Najbardziej przemówił do mnie poniższy wiersz, który zawiera w sobie samą prawdę.
„Kalejdoskop
Okruchy życia jak ziarenka piasku
przesypują się przez palce zaciśniętych dłoni.
Jak w klepsydrze życia każdego dnia
ubywa Ciebie, ubywa mnie.
Świat nagle przyśpieszył,
w mgnieniu oka mijają noce i dni.
A ja, jak w kalejdoskopie
oglądam obrazy minionych dni.
Wirują małe okruchy wspomnień,
kolorowe szkiełka,
by po chwili wybuchnąć feerią barw,
tworząc tęczę na bezchmurnym niebie.”
"To tylko ja" to tomik poezji, który trafia prosto do serca czytelnika, pozwalając mu zajrzeć w głąb samej autorki i jej myśli. Życie, ulotne chwile i emocje – to wszystko tutaj znajdziecie. Gorąco polecam!
Moje pierwsze spotkanie z twórczością Małgorzaty Mirosławskiej uważam za niezwykle udane. W poezji jaką tworzy autorka najprawdziwsze są przekazywane emocje, które dosłownie wylewają się na każdej stronie. Widać, że napisane wiersze wychodzą prosto z serca autorki. Niektóre z nich są pozytywne, radosne, inne smutne czy też takie zawierające wiele przemyśleń. Na pisanie...
więcej mniej Pokaż mimo to
Monika to 54-letnia kobieta przez swoje przyjaciółki nazywana „Wariatką”. Kłopoty ją po prostu uwielbiają, bo co rusz popełnia jakieś gafy. Jej noworocznym postanowieniem jest przeżycie tego roku całkiem inaczej, a w swoje kolejne urodziny, aby u jej boku był mężczyzna jej życia. Czy spełni się jej postanowienie?
Przyznaję, że lektura tej powieści wciąga już od pierwszych stron i trzyma nas w napięciu przez cały czas. Nasza główna bohaterka Monika, to dorosła kobieta, która czasem (a może i często) wpada na ciekawe pomysły, które niekoniecznie zyskują aprobatę jej dwóch przyjaciółek. Ale wydaje się, że dla naszej bohaterki nie ma rzeczy niemożliwych do zrobienia. Morsowanie w oczku wodnym? Czemu nie. Wspólne wypady z grupą na kijki? Pewnie, że tak. Polubiłam naszą bohaterkę od razu, czuć od niej to jakieś specyficzne ciepło obok którego nie można przejść obojętnie. Monika to kobieta zdecydowana, odważna, kochająca swoich synów, ale też pragnąca znaleźć miłość swego życia, bo ileż można żyć samotnie.
Czy kiedy żegnacie stary rok i witacie nowy robicie jakieś postanowienia? Nasza bohaterka książki takie zrobiła, ale sama w ciągu tego roku, niejednokrotnie przekonała się na własnej skórze, że w życiu czasem idzie się pod górkę lub z górki. Że pojawiają się chwile szczęścia, ale także i zawodu nas kimś, kto miał być dla nas wsparciem. W miłości bowiem nie ważny jest wiek, ważne jest to, że dwoje ludzi się kocha.
„Spacerowaliśmy jak para zakochanych. Wreszcie spełniło się to, o czym marzyłam. Mężczyzna u mego boku. Byłam szczęśliwa, choćby to miało trwać tylko krótką chwilę. Uciszyłam głos, który mnie ostrzegał, że to się źle skończy. Wystarczyło zajrzeć w oczy tego mężczyzny, by się w nich zatracić. Jego spojrzenie było figlarne i pełne… czułości.”
Ale czy warto budować swój związek na kłamstwie? Czy w imię miłości, warto udawać kogoś, kim się tak naprawdę nie jest? Czy nie lepiej od razu stawiać na szczerość?
Wybranek Moniki bierze ją za kogoś, kim ta nie jest, jednak ona się do tego nie przyznaje, aby móc mieć u swego boku tego mężczyznę, w którym bardzo szybko się zakochuje. Przez niedopowiedzenia nie raz jest wystawiana na cierpienie, które tak naprawdę funduje sobie na własne życzenie.
Tymon, to mężczyzna sukcesu, który na brak zainteresowania ze strony kobiet nie może narzekać. Kiedy jednak poznaje Monikę, zbliżoną do niego wiekiem, coś się w nim zmienia. W końcu sam pragnie kochać i być kochanym. Niewłaściwie jednak ocenia profesję kobiety, która nie ma w sobie na tyle odwagi, aby od razu to sprostować. Wydaje się, że ich uczucie z każdym spotkaniem staje się coraz mocniejsze, jednak pewne nieporozumienia skomplikują ich relację, która nie raz zostanie wystawiona na próbę. Czy zatem ich miłość okaże się prawdziwą, taką która pokona wszelkie przeciwności losu?
„Miłość zniesie wiele, ale nie można udawać kogoś, kim się nie jest, aby zadowolić ukochaną osobę.”
Elżbieta Stępień napisała piękną powieść, pokazującą nam wszystkim, że miłość nie ma ważności peselu i może nam się przydarzyć w każdej chwili życia. Ukazuje nam świat dwójki bohaterów, ich wzloty i upadki, lepsze i gorsze chwile. Z całą pewnością niejedna z nas choć w jakimś ułamku mogłaby utożsamić się z Moniką. Powieść niejednokrotnie mnie rozbawiła, ale także i wzruszyła. Czytało mi się wyśmienicie i dlatego ubolewam, że tak szybko dobrnęłam do jej końca. Język autorki jest spójny, lekki i przyjemny, a kreacja bohaterów doskonała. To ludzie z krwi i kości, którzy tak samo jak my popełniają w swoim życiu błędy. Czytając tę książkę złapiemy również chwile zadumy i refleksji nad własnym życiem.
"55, czyli Pamiętnik Wariatki" to porywająca powieść przedstawiająca nam świat dwójki zakochanych a jednocześnie zagubionych osób, które kochają się nad życie, a jednak czasem zachowują się jak małe dzieci nie mogąc ze sobą porozmawiać. Gwarantuję wam, że jak zaczniecie czytać, nie będziecie mogli przestać, dopóki nie dobrniecie do końca. To powieść pełna emocji oraz trzymająca w napięciu od początku do końca. Polecam.
Monika to 54-letnia kobieta przez swoje przyjaciółki nazywana „Wariatką”. Kłopoty ją po prostu uwielbiają, bo co rusz popełnia jakieś gafy. Jej noworocznym postanowieniem jest przeżycie tego roku całkiem inaczej, a w swoje kolejne urodziny, aby u jej boku był mężczyzna jej życia. Czy spełni się jej postanowienie?
więcej Pokaż mimo toPrzyznaję, że lektura tej powieści wciąga już od pierwszych...