Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

Jakże się zdziwiłam widząc tutaj tak niepochlebne opinie, bo spodziewałam się czegoś zgoła innego. Może to przez to, że sama nie miałam wcześniej doświadczenia z podobnymi książkami i dlatego "Babel" wywarło na mnie spore wrażenie.
Wstyd się przyznać, ale nigdy nie zagłębiałam się w problematykę kolonializmu. A ta książka całkiem płynnie mnie w nią wprowadziła. Całość była ubrana w ramy innego niż nasz świat, w którym istnieją magiczne sztabki. To też jest kwestia, której poruszenie bardzo mi się podobało. Mam wrażenie, że nikt tutaj nie zwrócił uwagi, ile spraw ta książka poruszyła:
- oczywiście kolonializm, to główny wątek
- język i to, że idealny przekład nie istnieje. Każdy naród stworzył język, który odzwierciedla ich rzeczywistość. Tłumacząc, zawsze tracimy pierwotny sens i nigdy nie odbierzemy przetłumaczonego oryginalu tak, jak rozumieją go ludzie mówiący w tym języku
- skupiając się na swoim problemie łatwo patrzeć na świat czarno-biało i myśleć że nasz problem jest jedyny i najważniejszy. I tutaj chce odnieść się do jednej z recenzji, którą tu widzialam: ktoś napisał, że biali to zawsze źli, a osoby o innym kolorze skóry zawsze dobrzy. A co z Letty? Robin i reszta skupiali się na tym, że zawsze przez kolor swojej skóry będą kimś obcym, nigdy nie będą brani na poważnie, będą wykorzystywani i mówili Letty, jak to ona tego nie rozumie, bo jest biała. A ona sama zmagała się przez większość życia z podobnym traktowaniem, ale nie przez skórę, a przez to, że jest kobietą. "Byłabym geniuszem, gdybym była mężczyzną". Albo sytuacja z robotnikami, wcześniej nikt nawet nie próbował ich zrozumieć, dopiero gdy mieli wspolny cel, studenci zobaczyli problemy, które robotnicy przecież nakreślali już dużo wcześniej. Tam nikt nie jest czarno-bialy, nikt nie jest nieomylny! Nie ma narracji, że tylko osoby inne niż białe są dobre i mają we wszystkim rację. Chyba nie czytaliśmy tej samej książki, jeśli ktoś tak myśli.
- feminizm, dostęp kobiet do edukacji, pracy, inne traktowanie kobiet i mężczyzn za te same zasługi
- kapitalizm i "the Rich get richer, the poot get poorer"
- niektórzy nie będą cię słuchać, dopóki nie mają nic do stracenia. Nawet jeśli masz rację, oni będą na nią ślepi.
I inne, na pewno, ale już nie mam siły i nie chcę pisać tutaj rozprawki.

Minus: płaskie postacie i ich relacje. Nie miałam w głowie żadnego obrazu Victoire i reszty, ani z charakteru, ani z wyglądu. Byli narzędziami w tej historii.

Podsumowując - polecam. Dla mnie "Babel" jest książką wyjątkową, wartościową, napisaną w przemyślany sposób po to, by coś przekazać. Czasem mi się nużyła, ale ostatnie 150 stron to była istna petarda, dla której warto było. Początek też jest przyjemny, z obrazem Oxfordu i studiów w XIX wieku oddaje trochę klimat dark academia. Będę ją długo pamiętać.

Jakże się zdziwiłam widząc tutaj tak niepochlebne opinie, bo spodziewałam się czegoś zgoła innego. Może to przez to, że sama nie miałam wcześniej doświadczenia z podobnymi książkami i dlatego "Babel" wywarło na mnie spore wrażenie.
Wstyd się przyznać, ale nigdy nie zagłębiałam się w problematykę kolonializmu. A ta książka całkiem płynnie mnie w nią wprowadziła. Całość była...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Pieśń o Achillesie" tej autorki czytałam 2 lata temu. Bardzo miło ją wspominam, jej styl i język zrobiły wtedy na mnie niemałe wrażenie.
Nie wiem czy w tamtej książce tego nie było, czy wtedy po prostu nie zwróciłam na to uwagi, ale w "Kirke" rzucały mi się w oczy liczne nietrafne metafory. "Miał skórę jak świeżo wyciśnięta oliwa" - świeżo wyciśnięta oliwa ma jaskrawo zielony kolor. I inne tego typu. Zwłaszcza na początku porównań tego typu było okropnie dużo, czasami miałam wręcz wrażenie, że były nachalne, na siłę. Wszystko wyglądało jak oliwa/miód/wino/okręt/morze itp. Domyślam się, że autorka chciała w ten sposób zbudować klimat, ale nie znając umiaru łatwo zrobić z tego coś tandetnego.

Rozpisałam się, ale ostatecznie "Kirke" mi się podobała. Może nie zapadnie w mojej pamięci na długo, ale czytanie jej było przyjemnym zajęciem.

"Pieśń o Achillesie" tej autorki czytałam 2 lata temu. Bardzo miło ją wspominam, jej styl i język zrobiły wtedy na mnie niemałe wrażenie.
Nie wiem czy w tamtej książce tego nie było, czy wtedy po prostu nie zwróciłam na to uwagi, ale w "Kirke" rzucały mi się w oczy liczne nietrafne metafory. "Miał skórę jak świeżo wyciśnięta oliwa" - świeżo wyciśnięta oliwa ma jaskrawo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Mam już kilka kryminałów Agathy Christie za sobą i dziwi mnie, że akurat ten jest tak popularny... Zaskoczenie zaskakujące, owszem, ale nie z gatunku tych, które powodują, że łapiemy się za głowę i myślimy "jak mogłam/em być tak ślepy!". Po drodze nie było żadnych wskazówek, nic, co mogłoby później uzasadnić takie, a nie inne rozwiązanie. Jest szokujące dla samego faktu bycia szokującym.
Czyta się łatwo i szybko - spokojnie w 1 dzień da radę zmierzyć się z tą książką. Nie jest ona zła (Christie to wciąż Christie), ale nie rozumiem jej fenomenu na tle innych historii tej autorki...

Mam już kilka kryminałów Agathy Christie za sobą i dziwi mnie, że akurat ten jest tak popularny... Zaskoczenie zaskakujące, owszem, ale nie z gatunku tych, które powodują, że łapiemy się za głowę i myślimy "jak mogłam/em być tak ślepy!". Po drodze nie było żadnych wskazówek, nic, co mogłoby później uzasadnić takie, a nie inne rozwiązanie. Jest szokujące dla samego faktu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Na początek świetna! Najważniejsze idee pokrótce przedstawione (chociaż niektóre naprawdę były zbyt krótko opisane, tak że nie wiadomo było o co w nich chodzi chociaż w najmniejszym stopniu. Ale to pojedyncze tematy na szczęście).

Na początek świetna! Najważniejsze idee pokrótce przedstawione (chociaż niektóre naprawdę były zbyt krótko opisane, tak że nie wiadomo było o co w nich chodzi chociaż w najmniejszym stopniu. Ale to pojedyncze tematy na szczęście).

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

humor > fabuła. Tak to się prezentuje w tej książce. Dawno nie czytałam czegoś tak "rozrywkowego". Fabuła może i jakaś jest, ale to nie ona mnie wciągnęła (szczerze mówiąc, to jest ona wręcz chaotycznie prowadzona, przez co ciężko się w nią wczuć). Natomiast wszystko nadrabia główna bohaterka i jej poczucie humoru.
Druga część była trochę "od czapy"? Można było bardziej rozwinąć wyprawę do Dogewy, nadać więcej sensu ostatecznej walce z potworem (coś za łatwo to poszło, nie odczułam żadnej satysfakcji. Tym bardziej, że Wolha będąc tam wcale nie oddawała się przygotowaniom do starcia, tylko zwiedzaniu z Lenem), zamiast zaczynać kolejną wyprawę. Ktoś niżej dobrze to skomentował: ta książka ma fabułę jak gra przygodowa: chodzisz, walczysz z czymś, idziesz w kolejne miejsce, znowu walczysz, a w międzyczasie gadasz o niczym w sumie z towarzyszami.

humor > fabuła. Tak to się prezentuje w tej książce. Dawno nie czytałam czegoś tak "rozrywkowego". Fabuła może i jakaś jest, ale to nie ona mnie wciągnęła (szczerze mówiąc, to jest ona wręcz chaotycznie prowadzona, przez co ciężko się w nią wczuć). Natomiast wszystko nadrabia główna bohaterka i jej poczucie humoru.
Druga część była trochę "od czapy"? Można było bardziej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Moja pierwsza styczność z Camusem.
Bez wątpienia pomogła mi w zrozumieniu tej książki informacja o głównych założeniach absurdyzmu:
1. życie nie ma głębszego sensu
2. nie istnieje uniwersalne prawo moralne
3. nie ma życia po śmierci
No proszę, wszystko zostało zawarte w tej historii :)
Ciekawa, dawno nie czytałam czegoś tak prostego w języku, a trudnego w odbiorze. Niby banalne, a siedzi w głowie i zmusza do przemyśleń. Trudne w swojej prostocie, od której w ciągu życia się odzwyczajamy i wszystko na własne życzenie komplikujemy.

Dialog z księdzem to była taka wisienka na torcie.

Moja pierwsza styczność z Camusem.
Bez wątpienia pomogła mi w zrozumieniu tej książki informacja o głównych założeniach absurdyzmu:
1. życie nie ma głębszego sensu
2. nie istnieje uniwersalne prawo moralne
3. nie ma życia po śmierci
No proszę, wszystko zostało zawarte w tej historii :)
Ciekawa, dawno nie czytałam czegoś tak prostego w języku, a trudnego w odbiorze. Niby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Czekałam z niecierpliwością na drugą część przygód Koźlaczek.

Hmm, jakby to ująć... Historie mocno przewidywalne, jednak przyjemnie się je czytało.

Nie potrafię do końca określić grupy docelowej tej książki: z jednej strony duże litery i przewidywalna, dość prosta fabuła, a z drugiej dużo przekleństw i sprośne motywy. Jak już jesteśmy przy tym, to mnie trochę raziły te przekleństwa, odbierały smak językowi i nadawały wygląd pracy pisanej na kolanie przez kogoś, kto chce napisać coś luźnego, więc idzie najprostszym tropem: wplatając prostackie określenia. Ostatni rozdział też nieco zbędny, wyżyny humoru to to nie są.

Mam trochę wrażenie, że książka mi się podobała przez bohaterów, a nie fabułę. Bo Koźlaczki i Zielony Jar uwielbiam, naprawdę. Są tak barwną rodziną, że można czytać coś tylko dla nich samych. Tylko jak to świadczy o tym tomie..?

Ah, i jeśli ktoś liczy na magię, bo w końcu to seria o wiedźmach, to może się rozczarować. Jest ona zaledwie tłem dla wszystkiego innego.

Jeśli wyjdzie trzecia część, kupię ją. Ale po cichu liczę na lepsze historie, takie, których zakończenia nie będę znała od pierwszej strony :)

ps: kocham te okładki stylizowane na stare księgi!

Czekałam z niecierpliwością na drugą część przygód Koźlaczek.

Hmm, jakby to ująć... Historie mocno przewidywalne, jednak przyjemnie się je czytało.

Nie potrafię do końca określić grupy docelowej tej książki: z jednej strony duże litery i przewidywalna, dość prosta fabuła, a z drugiej dużo przekleństw i sprośne motywy. Jak już jesteśmy przy tym, to mnie trochę raziły te...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Cóż to była za przygoda!
Nie zawsze PLO czytałam jednym tchem, nie ukrywam, że czasem miałam od niej [serii] nawet kilkumiesięczną przerwę. Zajęło mi to kilka lat, ale tę serię i świat w niej wykreowany będę pamiętać do końca życia. Mój ulubiony moment to wciąż człowiek zamieniony w drzew i stukający gałązkami tak, by w alfabecie Morsa przekazać "kill me". Mnóstwo genialnych, wyjątkowych i nietuzinkowych pomysłów na wydarzenia, postacie i miejsca. Świat Midgaardu został tak świetnie napisany, iż czuje się, że jest on żywy, wszystko trzyma się w nim kupy. Jak on to wszystko wymyślił?! :)

Cóż to była za przygoda!
Nie zawsze PLO czytałam jednym tchem, nie ukrywam, że czasem miałam od niej [serii] nawet kilkumiesięczną przerwę. Zajęło mi to kilka lat, ale tę serię i świat w niej wykreowany będę pamiętać do końca życia. Mój ulubiony moment to wciąż człowiek zamieniony w drzew i stukający gałązkami tak, by w alfabecie Morsa przekazać "kill me". Mnóstwo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Dziwią mnie te dobre oceny. Książka reklamowana jest dla dorosłych odbiorców.
Pomysł na historię naprawdę świetny, miał duży potencjał. Handel cieniami, które potrafią żyć własnym życiem albo dać nadprzyrodzone umiejętności... Ale jak to z książkami bywa - nie ważne co, ważne jak opisane. Nie miałam wcześniej styczności z tą autorką. Jej język mnie rozczarował. Płytki, mało barwny, nie wnoszący żadnego smaku do lektury. Nie wciągnęłam się, nie polubiłam bohaterów (którzy swoją drogą, są bardzo schematyczni, stereotypowi i niezbyt głębocy), nie "czułam" tej historii.

Dla nastolatków - tak!
Dla kogoś, kto szuka książek, które nie są tylko zastępstwem dla seriali, a czymś więcej - niestety nie.

Dziwią mnie te dobre oceny. Książka reklamowana jest dla dorosłych odbiorców.
Pomysł na historię naprawdę świetny, miał duży potencjał. Handel cieniami, które potrafią żyć własnym życiem albo dać nadprzyrodzone umiejętności... Ale jak to z książkami bywa - nie ważne co, ważne jak opisane. Nie miałam wcześniej styczności z tą autorką. Jej język mnie rozczarował. Płytki, mało...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Alchemik > Piąta Góra. Zdecydowanie. Ta książka wypada wręcz blado na tle tej pierwszej.

Niemniej, zawiera dwa bardzo ciekawe motywy:
- wybaczanie Bogu. Bogu, który jest wszechmocny. Zwykle się mówi o bożej łasce dla człowieka, ale odwrotnie? Interesujące, bardzo.
- Bóg, który nie jest tylko dobry. Bóg czyniący zło. I to, że wierzący jest tego świadom, a mimo tego wierzy dalej. I mało tego, tłumaczy to tak, że po raz pierwszy byłabym w stanie dojrzeć "sens" takiej postawy.

Alchemik > Piąta Góra. Zdecydowanie. Ta książka wypada wręcz blado na tle tej pierwszej.

Niemniej, zawiera dwa bardzo ciekawe motywy:
- wybaczanie Bogu. Bogu, który jest wszechmocny. Zwykle się mówi o bożej łasce dla człowieka, ale odwrotnie? Interesujące, bardzo.
- Bóg, który nie jest tylko dobry. Bóg czyniący zło. I to, że wierzący jest tego świadom, a mimo tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Piękna. Mało dzisiaj powstaje takich książek.

Piękna. Mało dzisiaj powstaje takich książek.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

w skali od 1 do Pieśni Achillesa - 3 xd

Obie książki są napisane na podstawie mitologii, ale ta jest tak "drewniana" (jak ktoś w innej recenzji dobrze to określił), że ciężko było przez nią przebrnąć. Postacie płaskie, bezwymiarowe. Główna bohaterka miała w ogóle jakiś charakter?

w skali od 1 do Pieśni Achillesa - 3 xd

Obie książki są napisane na podstawie mitologii, ale ta jest tak "drewniana" (jak ktoś w innej recenzji dobrze to określił), że ciężko było przez nią przebrnąć. Postacie płaskie, bezwymiarowe. Główna bohaterka miała w ogóle jakiś charakter?

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Interesuję się zielarstwem i ziołolecznictwem, więc gdy tylko zobaczyłam reklamę tej książki, byłam uradowana. Autorka podobno specjalnie poszła na kurs zielarski, by ją napisać.

Niestety książka mnie rozczarowała. Wydawać by się mogło, że były chęci i pomysł na klimat, ale na fabułę już nie do końca. Tak naprawdę jedyną akcją w całej książce było to, że albo ktoś chce wyrzucić aptekarkę w domu, albo ona sama strzela focha i chce wyjechać, a ostatecznie do tego nie dochodzi. Ile razy tak było, nie liczyłam, ale na pewno sporo... Jak na coś, co najbardziej zapamiętałam z całej książki - słabo.
Nie rozumiem też postaci, która domyślam się - będzie bohaterem romansu głównej bohaterki. Owszem, istnieje archetyp okropnie przystojnego, lecz cynicznego i złośliwego mężczyzny. Ten chyba też taki miał być, ale autorka przesadziła. To nie były jakieś drobne przewinienia, które ukazują "naturę bad boya". On był po prostu okropny i nie da się go lubić, a pobyt w wojsku tego nie tłumaczy. Przez 90% pomiata Katją i traktuje ją jak rzecz, ośmiesza ją co chwilę przed wszystkimi, ona mu się stawia, wykłóca się z nim, a później wystarczy, że on da jej podręczniki zielarstwa i przeprosi i tyle? Ot tak mu wybacza? I ta ostatnia scena, że na myśl o nim uśmiecha się sama do siebie. Pff. Jeśli Katja wejdzie z nim w relację, nie uznam tego za coś "romantycznego" typu "ona go zmieni", tylko uznam ją po prostu za głupią i naiwną oraz dającą sobą manewrować jak lalką. Nie można najpierw przedstawiać tak bohatera (był bardzo płaski, po prostu zły, nie przejawiał innych cech), a później oczekiwać, że czytelnik naiwnie pójdzie na coś takiego.

Brakowało mi też opisów postaci i miejsc, w połowie książki uzmysłowiłam sobie, że czytając nie mam żadnego obrazka w głowie, bo zwyczajnie bohaterowie nie zostali opisani.

Jak na takie zaangażowanie (kurs zielarski, kontakt z historykami dot. rodu Tyszkowskich i ich miejsca zamieszkania) spodziewałam się czegoś dużo lepszego... A tak się cieszyłam na powieść z motywem ziół!

Interesuję się zielarstwem i ziołolecznictwem, więc gdy tylko zobaczyłam reklamę tej książki, byłam uradowana. Autorka podobno specjalnie poszła na kurs zielarski, by ją napisać.

Niestety książka mnie rozczarowała. Wydawać by się mogło, że były chęci i pomysł na klimat, ale na fabułę już nie do końca. Tak naprawdę jedyną akcją w całej książce było to, że albo ktoś chce...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Nawia. Szamanki, szeptuchy, demony Rafał Dębski, Marta Krajewska, Katarzyna Berenika Miszczuk, Marcin Mortka, Marcin Podlewski, Martyna Raduchowska, Jagna Rolska, Anna Szumacher
Ocena 6,7
Nawia. Szamank... Rafał Dębski, Marta...

Na półkach: , , ,

Z opowiadań najbardziej podobało mi się "Jezioro cię kocha". Przyjemne też było "dziewanna i księżyc" oraz "szeptucha" (chociaż w tym drugim brakowało mi jakiejś puenty, jakiegokolwiek zakończenia, bo wydawało się one nic nie znaczące).
Okładka super :)
Ogromnie się cieszę, że powstaje coraz więcej polskich książek nawiązujących do słowiańskiej mitologii i/lub tradycji!

Z opowiadań najbardziej podobało mi się "Jezioro cię kocha". Przyjemne też było "dziewanna i księżyc" oraz "szeptucha" (chociaż w tym drugim brakowało mi jakiejś puenty, jakiegokolwiek zakończenia, bo wydawało się one nic nie znaczące).
Okładka super :)
Ogromnie się cieszę, że powstaje coraz więcej polskich książek nawiązujących do słowiańskiej mitologii i/lub...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka jest dobra i w sumie to nie mam jej nic do zarzucenia, ale... nie potrafiłam się w nią wczuć. Nie sięgnę po następną część. Jednak może to być czysto moja osobista kwestia, więc nie zniechęcajcie się moją opinią, bo jak już pisałam - książka jest dobra.

Książka jest dobra i w sumie to nie mam jej nic do zarzucenia, ale... nie potrafiłam się w nią wczuć. Nie sięgnę po następną część. Jednak może to być czysto moja osobista kwestia, więc nie zniechęcajcie się moją opinią, bo jak już pisałam - książka jest dobra.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Ta książka była jak kubek ciepłej herbaty u najlepszej przyjaciółki
Intrygujący sposób prowadzenia treści, nie jak typowy poradnik, tylko właśnie zbliżony do intymnej rozmowy.

Ta książka była jak kubek ciepłej herbaty u najlepszej przyjaciółki
Intrygujący sposób prowadzenia treści, nie jak typowy poradnik, tylko właśnie zbliżony do intymnej rozmowy.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

bardzo dobra dla początkujących + dużo informacji

bardzo dobra dla początkujących + dużo informacji

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Istnieją lepsze. Może i autor chciał opowiedzieć to samo na różne sposoby, aby lepiej dotrzeć do czytelnika, ale ciągle powtarzał to samo tak samo. Flegmatyczne masło maślane. Bardziej polecam "przebudzenie" autorstwa Anthony de Mello

Istnieją lepsze. Może i autor chciał opowiedzieć to samo na różne sposoby, aby lepiej dotrzeć do czytelnika, ale ciągle powtarzał to samo tak samo. Flegmatyczne masło maślane. Bardziej polecam "przebudzenie" autorstwa Anthony de Mello

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Bardzo wpłynęła na mój sposób myślenia. Polecam, nie ma co opowiadać, to trzeba po prostu samemu przeczytać.

Bardzo wpłynęła na mój sposób myślenia. Polecam, nie ma co opowiadać, to trzeba po prostu samemu przeczytać.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Dobra. Taka typowo nastolatkowa. Troszkę się rozczarowałam, ale to dlatego, że ostatnimi czasy czytałam głównie książki, które mają również wyjątkowy język. Tutaj on jest bardzo prosty. Poza tym jest nieco zbyt przewidywalna, a postacie są banalne i takie płytkie, brakuje im głębi, przez co ciężko się do nich przywiązać i poczuć.

Dobra. Taka typowo nastolatkowa. Troszkę się rozczarowałam, ale to dlatego, że ostatnimi czasy czytałam głównie książki, które mają również wyjątkowy język. Tutaj on jest bardzo prosty. Poza tym jest nieco zbyt przewidywalna, a postacie są banalne i takie płytkie, brakuje im głębi, przez co ciężko się do nich przywiązać i poczuć.

Pokaż mimo to