Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

Nie napiszę dokładnie o czym jest książka, z prostej przyczyny – ilość wątków zasługujących na przedstawienie jest zbyt duża. Jedno jest pewne, to wyjątkowa książka, wyjątkowego autora, który stara się przybliżyć czytelnikowi obraz świata pod koniec XX w. Autor skupił się na zmianach ekonomiczno – społecznych zachodzących w ciągu ostatnich 100 lat w ujęciu publicystyczno – naukowym. Przy czym język, którym się posługuje jest najwyższych lotów, czyta się z prawdziwą przyjemnością i z wypiekami. Autor dużo miejsca poświęca historii Polski, a pisze o niej tak jak nikt od czasów Sienkiewicza – i to nie są puste słowa.
Malachi opisuje 4 najważniejsze ruchy wywodzące się od najwspanialszych architektów dusz, są to:
1. Karol Marks: urodził się w żydowskiej rodzinie w niemieckim Trewirze 5.05.1818r. Szybko przeszedł od nieprzetrawionego judaizmu dzieciństwa do krótkiego, ale żarliwego okresu luteranizmu, na który przeszła za jego namową cała rodzina. Marks, nie będąc filozofem, musiał posłużyć się gotowymi ideologiami, które mógł dowolnie kształtować naginając je do swych chorych wyobrażeń i niezaspokojonych ambicji. Wykorzystał więc trójetapową teorię Hegla – tezę, antytezę i syntezę, uzyskaną w wyniku dyskusji – dialektycznej (grecki odpowiednik rozmowy). Hegel stworzył dialektykę duchowej transcendencji: Duch zamieszkał w materii i napędzał ludzkość poprzez trójetapowe kroki w kierunku jej przeznaczenia. I tak Marks, w zupełnej opozycji do heglowskiej dialektyki sił duchowych, zbudował dialektykę sił materialnych. Tak właśnie narodził się materializm dialektyczny, który został wpisany w ludzkie dzieje. W tym rozumieniu, masy pozbawionych ziemi, pieniędzy i władzy robotników – teza – konstytuowały strukturę społeczną. Poprzez wieki, klasy uprzywilejowane – antyteza – zawsze uciskały robotniczą bazę własną nadbudową. Cesarze, królowie, książęta, arystokracje, ludzie religii – tworzyli swoje hierarchie. Burżuazja wraz z klasą handlową współtworzyła system kapitału i ziemi. Kiedy w 1850r. Darwin opublikował teorię ewolucji, Marks uznał ją za swój naukowy dowód, że nie istnieje Królestwo Boże, a jedynie Królestwo Materii, i utwierdził go w słuszności odrzucenia heglowskiej wiary w duszę, ducha i Boga jako ostateczne cele historii człowieka. Ponieważ jego teorie nie znalazły w kontynentalnej Europie przyjaznego środowiska, wyemigrował do Londynu, gdzie był na utrzymaniu swego kapitalistycznego kolegi Engelsa. Jego nagrobne popiersie na cmentarzu Highgate Hill stanowi pomnik przewrotnej propagandy. Wyrodny Żyd i chrześcijanin, połowiczny satanista i pseudointelektualista dał narodziny najbardziej nieludzkiej ideologii jaką zna nasz świat.
W marskiźmie, niespójnym logicznie, podniosłą funkcję pełni gwałtowna rewolucja proletariacka tzw. walka klas, której motorem był ślepa siła pchająca masy ku przewrotowi i usunięciu opresyjnej nadbudowy kapitalizmu. Marks nie wykluczał jednak pokojowej zmiany na drodze demokratycznej. Główna niespójnością jego ideologii jest zarzucenie ówczesnym społeczeństwo braku wspólnoty kulturalnej, religijnej czy filozoficznej materii. Marks, wzorując się na Rosji i Prusach, podzielił świat na bazę proletariatu i uciskającą je nadbudowę kapitalistyczną, a w tych społecznościach faktycznie nie było żadnego spoiwa. Inaczej było w innych krajach: Włoszech, Hiszpanii, Irlandii, Chinach, gzie nie było opozycji miedzy znienawidzoną przez niego burżuazją, a proletariatem. Zamiast tego istniała wyraźna jednorodność wszystkich klas (wspólnym światopogląd na ludzkie Zycie, działania i przeznaczenie). Sądząc, że wszystkie religie to śmieci, a duch to opium wynalezione przez burżuazję w celu utrzymania odrzuconych mas robotniczych w poddaństwie, Marks nie rozumiał istoty miłości wspólnego Ojca.
2. Lenin: jako pierwszy zinstytucjonalizował z powodzeniem idee Marksa, a napędzał go jeden pochłaniający w całości cel – światowa rewolucja proletariacka, która miała doprowadzić do pogrzebania kapitalistów. W grudniu 1920 r. utworzył Wydział Zagraniczny (INO) swego zbrojnego ramienia Czeki. Wydział ten służył ustanowieniu i utrzymaniu statusu partii – państwa na całym świecie jako globalnego kontrwywiadu, po drugie zaś miał zawsze i wszędzie bronić ideologicznej czystości rewolucji robotniczej. Dopełnieniem tego Wydziału były misje dyplomatyczne, które w praktyce stały się narzędziem niosącym leninowskie ideały. Dodatkowo pod przykrywką nieszkodliwych organizacji jak społeczności „przyjaźni”, organizacje kulturalne, związki zawodowe, ruchy dla pokoju, itp. Lenin za pomocą INO tworzył model systematycznego szpiegostwa, który obejmował przemysł, instytucje polityczne, sprawy wojskowe i wydarzenia kulturowe w każdym państwie, które gościło akredytowane radzieckie placówki dyplomatyczne.
Lenin ustanowił tez 3 zasady marksizmu – leninizmu: I mówiła, że światową dyktaturę proletariatu można ustanowić tylko w wyniku stosującej przemoc rewolucji, która zaowocuje obaleniem opartych na kapitalizmie władz. II pryncypium dotyczyło KPZR, która z racji swego doświadczenia rewolucyjnego wie wszystko najlepiej. Z tego też względu wszystkie partie komunistyczne poza Rosją miały funkcjonować jako jej oddziały. III zasad oznaczała istnienie kontrwywiadu w rządach partii, jako nieodzowny element proletariackiego raju.
3. Stalin: zmienił doktrynę Lenina – międzynarodowego komunizmu – w doskonalenie socjalizmu w ZSRR, które miało być najlepszym katalizatorem światowego socjalizmu. Stalinowska wersja leninowskiego raju robotników wygląda tak jak opisał ją John Dziak: „Gdziekolwiek pojawiają się radzieckie państwa – klony, czy to w Ameryce łacińskiej (Kuba, Nikaragua), czy w Afryce (Etiopia, Angola) czy w Chinach, bądź w Afganistanie – wszędzie powtarza się ten sam wzór. Pierwszym produktem eksportowanym do tych krajów są niezmiennie Partia lub ruch typu partyjnego oraz aparat bezpieczeństwa. Pierwszy z nich ma zorganizować i skupić ładzę, drugi zaś zabezpieczyć jej monopol, a następnie zorganizować społeczeństwo w zatomizowany sposób, był ułatwić kontrolę i rozpocząć polowanie na wrogów ludu. Wkrótce następuje powszechne zubożenie. Kontrwywiad może wygenerować siłę. Ale nie może wytworzyć dobrobytu społecznego na ogólny użytek”.
Doktryna Stalina polegała na zniwelowaniu dystansu gospodarczego do państw demokracji zachodnich oraz na wzbogaceniu się Państwa - Partii. Miało się to dokonać drogą kolektywizacji rolnictwa (usunięcie 4 mln kułaków przy pomocy bydlęcych wagonów oraz zagłodzenie 15 mln Ukrainców), likwidacji pozostałości prywatnego kapitału i rządami terroru (ludobójstwa, czystki polityczne), przekształcając ZSRR w potęgę światową. Ta doktryna Człowieka ze Stali doprowadziła do tego, że na początku II wojny światowej, 36 krajów na całym świecie miało już ugruntowane, promoskiewskie partie komunistyczne.
Śmierć Stalina w 1953 r. nie zmieniła żadnych podstaw państwa – partii, której struktura geopolityczna, została przekazana następcom wodza w nienaruszonym stanie.
w 1984 r, kiedy umierał Sekretarz Generalny Jurij Andropow, członkowie Politbiura zdali sobie sprawę z kruchości doktryny. W tym czasie pojawił się Gorbaczow, wykazujący ortodoksyjność partyjna, praktyczne talenty i znakomite umiejętności administracyjne. On to obdarzony w 1985 r władzą zaproponował całkowicie nową doktrynę państwa – partii, zakładającą odmienna drogę penetracji postępującej globalizacji narodów kapitalistycznych, doktrynę opartą na proroczych analizach leninizmu:
4. Antoniego Gramsciego – Sardyńczyk, założyciel Włoskiej Partii Komunistycznej (1921) w latach 20 XX w. uwięziony przez Mussoliniego napisał 9 tomów olśniewająco skutecznych planów reformy leninizmu. Pisma te, dotyczące sposobów osiągnięcia ideałów marksistowskich, wykorzystane zostały 50 lat później przez Gorbaczowa do stworzenia nowej doktryny państwa – partii i zapewnienia jej powodzenia na Zachodzie. Gramsci, w przeciwieństwie do Lenina, dostrzegał wpływ 1000 – letniej cywilizacji chrześcijańskiej na życie otaczających go ludzi, jako siły jednoczącej wszystkie klasy we wspólną całość i przeciwdziałającej rewolucji proletariatu. Wg niego konieczne było napełnienie wnętrz ludzkich marksizmem. Dopiero wtedy będzie można skutecznie kusić je utopią raju robotniczego, by został wprowadzony w spokojny, ludzki sposób – bez rewolucji, przemocy i rozlewu krwi.
Gramsci przekonywał, by użyć struktury geopolitycznej Lenina, by zdobyć umysł społeczeństwa obywatelskiego, by ustanowić hegemonie marksizmu nad populacjami, które chciano sobie podporządkować.
Gramsci radził, by marksiści na całym świecie zachowywali się podobnie do obecnej Partii Komunistycznej we Włoszech. Mianowicie powinni zaangażować się w praktyczne, powszechnie akceptowane procesy demokratyczne, w lobowanie, głosowanie i cała gamę różnorodnej działalności parlamentarnej. W każdej dziedzinie musieliby postępować tak, jak zachodnie demokracje – czyli nie tylko uznać istnienie wielu partii politycznych, ale również tworzyć sojusze i więzy z innymi. W praktyce musieliby więc bronić i przestrzegać pluralizmu. Marksiści mieli także wspierać ruchy wyzwoleńcze w różnych krajach i kulturach, niezależnie od tego jak bardzo różnią się od marksizmu. Muszą solidaryzować się z kobietami, biedakami, z uciskanymi i dyskryminowanymi, i muszą przyjąć indywidualne podejście w przypadku każdego kraju czy subkultury, tak aby przeniknąć do wszystkich obywatelskich, kulturalnych i politycznych działań i cierpliwie nad nimi pracować, nigdy nie pokazując nieodpowiedniego oblicza. Zasady te doprowadziły na początku lat 50 – tych do narodzin eurokomunizmu.
Gramsci określił też wyraźnie wroga marksizmu – była to cywilizacja chrześcijańska, przenikająca kulturę zachodnią. Sardyńczyk chciał, aby jednostki i całe grupy społeczne podchodziły do życiowych problemów bez odniesienia do chrześcijańskiego transcendentalizmu, Boga i Bożych Praw. By żywiły niechęć do chrześcijańskich ideałów i sprzeciwiały się stosowaniu religijnej metafizyki w rozwiązywaniu problemów współczesnego życia.
Równie klarowne było to, iż do takiego celu należy dążyć skrycie i anonimowo. Nie pomogły tu krwawe, zbrojne zrywy, ani bojowe konfrontacje. Trzeba raczej prowadzić działania, podkreślające godność i praw człowieka, jego autonomię i wolność od zewnętrznych ograniczeń, a ponad wszystko – od ograniczeń i roszczeń chrześcijaństwa. Osiągnięcie owego celu pozwoli ustanowić prawdziwą, świadomie zaakceptowaną, hegemonię nad politycznym i obywatelskim sposobem myślenia w każdym. Wówczas wszystkie klasy staną się jedną, umysły ludzkie będą proletariackimi i nastąpi raj na ziemi.
W latach 80 – tych, nieuniknione było, że procesy Gramsciego wnikały coraz głębiej i szybciej w niemarksistowskie sfery wpływów. Zliberalizowana kultura Zachodu, modelowo świeckie systemy wiary takie jak humanizm , megareligia, czy mieszanka New Age – wszystkie one stworzyły sojusze ze spadkobiercami Gramsciego, wkraczając w religijną próżnię. Łączyło je przekonanie, iż religia i wiara mają funcie zjednoczenia rodzaju ludzkiego, by żył on w zgodzie z otaczającym go światem, co doprowadzić miało do ostatecznego etapu rozwoju ludzkości. Z tego właśnie nurtu narodził się globalizm.

Chrześcijański sposób myślenia, pod koniec lat 80 – tych uległ degradacji, do tego stopnia iż uwierzono, że do szczęścia wystarczy przekonanie, iż celem i znaczeniem istnienia jest życie, które jest patriotyczne, nie nacjonalistyczne; odpowiedzialne społecznie, nie socjalistyczne; przestrzega praw człowieka i wszystkich żywych istot, lecz nie nazywa się chrześcijańskim.

Dopiero Michaił Gorbaczow miał na tyle szerokie horyzonty, by docenić i w pełni przyjąć formułę Gramsciego. Jedno po drugim, satelickie państwa wyzwalane były spod kontroli ZSRR. Wizja Gorbaczow/Gramsci jest wciąż żywa przez poczucie immanencji i poprzez jej cel, którym jest zmiana społecznych i gospodarczych relacji w stronę stworzenia nowego człowieka, w pełni wyzwolonego ze starych więzów moralnych zachodniej cywilizacji chrześcijańskiej.

Nie napiszę dokładnie o czym jest książka, z prostej przyczyny – ilość wątków zasługujących na przedstawienie jest zbyt duża. Jedno jest pewne, to wyjątkowa książka, wyjątkowego autora, który stara się przybliżyć czytelnikowi obraz świata pod koniec XX w. Autor skupił się na zmianach ekonomiczno – społecznych zachodzących w ciągu ostatnich 100 lat w ujęciu publicystyczno –...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Samuel Zborowski był w XVI w uznawany za, dziś powiedzielibyśmy dużego przedsiębiorcę, potentata w handlu zbożem (spust do Gdańska) eksportowanym do Anglii i Holandii (eksportowaliśmy ilości które pokrywały zapotrzebowanie połowy ówczesnych Europejczyków) oraz spędzie bydła z Mołdawii (spęd z dzikiego Zachodu był niczym w porównaniu z Mołdawskim – tu goniono do 15 000 sztuk bydła, dlatego tak ważne było posiadania Mołdawii).
Samuel Zborowski jest tylko pretekstem dla Rymkiewicza do snucia luźnych dygresji na temat polskiej wolności, jest to eseistyka prowokująca do polemiki, wzywająca do niej całą plejadę polskich historyków, pisarzy, propagatorów dziejów polskich itd. itp. oraz czytelników.

„Rządzenie wolną szlachtą nie było i nie jest rzeczą łatwą i przyjemną, jeszcze wielu prezydentów i premierów o tym się przekona” – ta teza stawiana przez Rymkiewicza niestety jest nietrafiona, z prostego powodu – teraz mamy w społeczeństwie pragmatycznych, cwanych i egoistycznych chłopów, którzy chcą uchodzić za szlachtę – brak im jednak romantyzmu i poszanowania tradycji więc kolejni prezydenci i premierzy przekonają się raczej o tym, że bandom chłopów, którzy chcą uchodzić za szlachtę można rządzić jak zwykłym pospólstwem (kijem i marchewką).

Kolejną błędną tezą Rymkiewicza jest twierdzenie, że w XVI wieku ekspansja polskiej szlachty powinna skierować się nie na wschód, ale na zachód właśnie; wszak to na wschodzie był prawdziwe ówczesne skarby dające polskiej szlachcie ogromne bogactwa – więc kierunek słuszny, choć oczywiście będąc największym krajem w Europie, mogliśmy anektować luterańskie księstwa rzeszy Niemieckiej, ale nie było to jednak możliwe na sposób pokojowy – tak jak na wschodzie – a polska katolicka tradycja zabrania prowadzić wojen zaborczych.

Rymkiewicz akcentuje wagę artykułów henrycjańskich, uchwalonych w Kamieniu, które w istocie były warunkami, na których polscy rycerze przekazywali władzę królowi (musiał je zaprzysiąc każdy kolejny król wybierany w drodze wolnej elekcji). Pierwszym królem, który je zaprzysiągł był Henryk d’Anjou i stąd wzięła się ich nazwa.
Zobowiązywały one króla do zachowania sukcesji na zasadzie wolnej elekcji i zakazywały mu nazywania się dziedzicem polskiego tronu; zakazywały mu zwoływania pospolitego ruszenia bez zgody sejmu; zakazywały też wyprowadzania nieodpłatnie pospolitego ruszenia poza granice Rzeczpospolitej; zakazywały mu nakładania podatków i ceł bez zgody sejmu; zakazywał mu wypowiadania wojny i zawierania pokoju bez zgody senatu; nakazywały mu zwoływanie sejmu raz na dwa lata i na okres sześciu tygodni; i nawet żony król nie mógł wybrać bez zgody senatu.
Na tym właśnie polegała wielkość i chwała Rzeczypospolitej, polscy rycerze wybierali swojego króla, pozwalali mu rządzić, nawet uznawali jego świętość, ale nie oddawali mu Rzeczypospolitej, która pozostawała ich prywatną własnością. Najważniejszym artykułem henrycjańskim był artykuł 17, który mówił ustami króla: „A jeślibyśmy co przeciw prawom, wolnościom, artykułom, kondycjom wykroczyli albo czego nie wypełnili, tedy obywatele koronne obojga narodu od posłuszeństwa i wiary nam powinnej wolne czynimy”.

Jest to swoista przestroga także dla obecnie łaskawie nam panującej PartiiJedynegoiSłusznegoPostępu. Jeśli ludzie, którzy rządzą Polską, nie wypełniają swoich obowiązków – jestem wolny od posłuszeństwa, jeśli ludzie, którzy rządzą Polską przekraczają swoje prawa i łamią moje – jestem wolny od posłuszeństwa; jeśli nie dotrzymują umów i warunków oraz ograniczają moją wolność – jestem wolny od posłuszeństwa, tzn. mogę odebrać im władzę – także używając siły. I to niech sobie panowie Prezydęt i Tenktórywszystkowieimoże zapamiętają. Właśnie takie jest wg Rymkiewicza obecne znaczenie 17 artykułu.

Znany historyk Konopczyński wchodzi w polemikę z Rymkiewiczem i poddaje w wątpliwość znaczenie artykułów henrycjańskich pisząc: „Przyszłość miała okazać, czy taki układ z narodem usunie tarcia pomiędzy majestatem a wolnością i czy przyznane każdej jednostce prawo do buntu zapewni Polsce narodowy kierunek rządu”. Dziś widać kto miał rację, gdyż w Polsce nie ma już rządu, który myślałby o „narodowym kierunku”.

W polemikę z Rymkiewiczem wchodzi również Narodowy Kaznodzieja Piotr Skarga (wspaniały jezuita, autor Banków Pobożnych), wg którego wolność łączy się z poszanowaniem władzy, która został ukrócona m.inn. przez fałszywe, nieroztropne i szkodliwe artykuły: „W ciele ludzkim dwa są przedniejsze członki, któremi się ciało ożywia i umacnia: serce i głowa”. Przy czym serce Rzeczypospolitej to wiara katolicka, a głowa to stan królewski.

Samuel Zborowski to był właśnie głupi przepych wolności: „Diabelska wolność jest: bez prawa, bez urzędu żyć, na zwierzchność nie dbać, mędrszemu i starszemu nie ustąpić, wolność mieć do grzechu”.

„Wolność mieć do grzechu” – czy to rozumiecie?

Rymkiewicz surowo ocenia również historyków, popularyzatorów fałszywej naszej historii tzw. propagandystów naszych dziejów. Twierdzi że historię trzeba odczarować, wyjaśnić między innymi jak historia by wyglądała, gdyby toczenie się historii było motywowane czarnoksięsko, gdyż historia toczyła się wówczas dzięki czarom (proszę tylko nie zrozumieć tego dosłownie). Dziś również tak jest, tylko w świecie nowoczesności nikt nie dopuszcza do siebie możliwości, że dzieje nasze realizują się wg wcześniej napisanego scenariusza…(Rymkiewicz podaje przykład króla Zygmunta Augusta, na którego wpływ musiały przecież mieć jego czarownice – nałożnice).

Rymkiewicz jest także apologetą Hansa z Czarnolasu (pisał także po niemiecku – więc mam nadzieję że wybaczycie mi tego Hansa), długo rozwodząc się nad jego ubóstwem. I tu też muszę skromnie wejść w polemikę, wszak Rymkiewicz nie zastanawia się nad faktem, że tenże posiadał swoją Kuźnią, którą wydzierżawił i od której pobierał ogromne jak na owe czasy sumy (Kuźnia w owych czasach to nic innego jak Huta – nie mylcie z zakładem kowalskim).

Rymkiewicz podaje też definicję obozu współcześnie rządzącego, i ich ludzi którzy mają się za lepszych: „Lepsi Polacy to tacy, którzy są lepiej usytuowani, lepiej urządzeni, mają władzę, należą do elity, gardząc gorszymi od nich, gardzą też polskością, także własną polskością, własną przynależnością do polskości, czyli okazują pogardę (niekoniecznie umiejąc sobie zdać sobie z tego sprawę) dla własnego statusu istnieniowego, którego nie potrafią się pozbyć”. A teraz włączcie wasze telewizory i posłuchajcie tych ludzi, którzy wami teraz rządzą, posłuchajcie co do was mówią, jak wami gardzą, nie muszą się z wami liczyć, bo mają władzę i urzędy, wiedzą że nic im nie zrobicie, bo siła jest tam gdzie władza i urzędy.

Polacy są wolnymi ludźmi (jeszcze są), wzięliśmy wolność w siebie (przynajmniej niektórzy), jesteśmy z nią tożsami, i nie ma na całym świecie takiej siły, takiej potęgi politycznej czy militarnej, które byłyby w stanie coś z tą wolnością zrobić. Można ją tylko uśmiercić – ale tylko razem z Polakami. W tym celu trzeba by uśmiercić wszystkich Polaków, co do jednego, tych, którzy są i tych, którzy jeszcze będą.

Samuel Zborowski był w XVI w uznawany za, dziś powiedzielibyśmy dużego przedsiębiorcę, potentata w handlu zbożem (spust do Gdańska) eksportowanym do Anglii i Holandii (eksportowaliśmy ilości które pokrywały zapotrzebowanie połowy ówczesnych Europejczyków) oraz spędzie bydła z Mołdawii (spęd z dzikiego Zachodu był niczym w porównaniu z Mołdawskim – tu goniono do 15 000 sztuk...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Gdańsk był przez przeszło 300 lat najważniejszym, obok Amsterdamu, miastem portem w Europie. Jego strategiczne położenie umożliwiało handel na niespotykaną skalę wszelkimi artykułami głównie rolniczymi i spożywczymi, był też konkurencją dla Hanzy. I kiedy w XIV miasto zaczęło rozkwitać spadła na nie żelazna pięść krzyżackiego Zakonu. Drapieżni braci zakonni podstępem zdobyli klucz rzeki Wisły w 1308r. Wycięli część ludności (10 tys. ofiar), zostawili pustkowie i zgliszcza, zaprowadzili terror (jako świadomy środek zdobywczy)
i rozpoczęli rządy hipokryzji (jako środek polityczny – zapieranie się bezwzględnie popełnionym zbrodniom). Zdobycie Gdańska było dla Zakonu decydującym o jego przyszłych losach – była to wyrzutnia, która doprowadziła do takiego ich świetnego rozwoju, a Gdańsk miasto czysto handlowe, stało się miastem czysto militarnej organizacji przestępczej państwa krzyżackiego. Pomimo to, dzięki swojemu położeniu geograficznemu Gdańsk pozostał ważną arterią handlową, goszcząc u siebie po paręset okrętów angielskich, dochodząc do obrotów milionowych, powodując bogacenie się Zakonu. I dopiero finał wojny trzynastoletniej 1454 wyzwolił, przy znacznym udziale miejscowej ludności polsko – kaszubskiej, Gdańsk z pod okupacji. W roku tym Kazimierz Jagiellończyk wdzięczny za wkład w pokonaniu Zakonu, wręczył podwójny, inkorporacyjny i główny przywilej gdański, nadając miastu obszerną autonomię wewnętrzną, rozległe prawa handlowe, moc prawodawczą i jurysdykcję, prawo mennicze, koronę w herbie miasta, zmniejszenie o 2/3 opłat itd. Słowem, wraz z przynależnością do Polski, gdańszczanie zyskali nieoszacowane prawa miasta wolnego i niezawodne poręczenie świetnego rozwoju w przyszłości.
Szybko rozwinął się handel gdański z Holandią, Portugalią, Hiszpanią, Turcją, a przede wszystkim z Anglią i Francją. Anglicy zawsze interesowali się Gdańskiem, jeszcze w czasach pogaństwa. Później w 1390 i 1392r. hrabia Derby, późniejszy król Henryk IV, wraz z Zakonem przybywali przez Gdańsk na grabieżcze wyprawy przeciwko Litwinom i Lechitom, próbując kolonizacji tych terenów (na szczęście nieudanej, gdyż panowie Polscy wsparli Litwę i wybili z głowy panom angielskim te tereny, ci natomiast skierowali swe grabieżcze spojrzenia dalej na Wschód, w kierunku Moskwy).
Po nabyciu tak rozległych praw z nadania królów Polski, nie dziwi fakt mocnego przywiązania Gdańska do Korony. Od pierwszej chwili wspomagał Gdańsk finansowo Kazimierza Jagiellończyka, Zygmunta Augusta i Batorego (w wojnach z Moskwą), murem stał za Polską podczas pierwszej wojny szwedzkiej (1626 – 1629), a także podczas potopu (1655 – 1656). Gdańszczanie stanęli za królem Stanisławem Leszczyńskim – podczas jego I elekcji, gościli Piotra Wielkiego, gdzie słuchano jego pochwał w polskiej mowie, wówczas padło na Gdańsk zachłanne spojrzenie carskie. Takie szczęśliwe życie wiódł Gdańsk aż do czasów rozbiorów, kiedy to znów Prusacy, spadkobiercy Zakonu, wyeliminowali z handlu Gdańsk, stanowiący poważną konkurencję dla innych portów pruskich. A sześcioletni okres napoleoński doprowadził miasto do niemal doszczętnej ruiny nakładając kontrybucje wojenne na miasto i wprowadzając blokadę kontynentalną (wyspy brytańskie w stanie blokady), która odcięła miasto od głównych zamorskich odbiorców i i dostawców. Tylżyckie rozwiązanie sprawy Gdańska i Prus, narzucone Napoleonowi przez Aleksandra, było szkodliwe dla Polski i zgubne dla Gdańska. Fikcyjne wolne miasto (doby napoleońskiej) zostało przez Prusy Królewskie odcięte od Polski rozdzielając Gdańsk i Warszawę. Prusom chodziło o to co zawsze, tj. aby nie pozwolić Polsce na naturalny, przez matkę rzek polskich, dostęp do morza i na normalny odpływ obfitych płodów bogatej polskiej ziemi i zdrowe tym sposobem utrwalanie bilansu ekonomicznego i skarbowego Rzplitej. Chodziło o to, aby nie dopuścić do bezpośredniej komunikacji między Polską, a światem zachodnim, jako stałym jej odbiorcą i dostawcą gospodarczym, a także potężnym sprzymierzeńcem politycznym. Chodziło także o to, aby w polskim Gdańsku nie mieć konkurenta dla własnych miast portowych prusko – niemieckich: Królewca, Szczecina, Kilonii i Hamburga. Znamienne są słowa Bismarcka, który zalecał mocniejszą jeszcze niż nad Renem, trzymać „straż nad Wisłą i Wartą, gdzie ani cala ziemi ustąpić niepodobna…gdyby utworzyło się państwo polskie, byłoby ono sprzymierzeńcem wrogów naszych, byłoby aktywną , zaczepną potęgą, póki nie opanowałoby Prus Zachodnich i Gdańska… Według politycznego mego przekonania, sąsiedztwo rosyjskie bywa wprawdzie często niedogodnem i draźliwem, ale nie tyle co polskie. Gdybym miał do wyboru, zawsze wolałbym mieć do czynienia z carem z Petersburgu, niż ze szlachtą w Warszawie”.
Gdańsk pod rządami polskimi przewyższał liczbą mieszkańców wszystkie inne miasta polskie, po stuletniej gospodarce pruskiej, pozostał za nimi w tyle.

Gdańsk był przez przeszło 300 lat najważniejszym, obok Amsterdamu, miastem portem w Europie. Jego strategiczne położenie umożliwiało handel na niespotykaną skalę wszelkimi artykułami głównie rolniczymi i spożywczymi, był też konkurencją dla Hanzy. I kiedy w XIV miasto zaczęło rozkwitać spadła na nie żelazna pięść krzyżackiego Zakonu. Drapieżni braci zakonni podstępem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Jest to dla polskiego inteligenta lektura obowiązkowa.
Każdą z baśni można czytać oddzielnie i każda następna jest coraz lepsza. III część tnie mocno i bezlitośnie wszystkie mrzonki na temat polskiej historii. Najważniejsze, że ze znanych powszechnie faktów przytaczanych przez popularyzatorów historii Maciejewski odwraca bieguny wyciągając logiczne wnioski – nie ujdzie jego uwadze żaden szczegół. Według niego Polska to nie peryferie Europy, wręcz przeciwnie, w swej laudacji polskiej tradycji rycerskiej i ziemiańskiej, Polska jawi się pępkiem świata, centrum areny dziejowej, na której toczą się zmagania tradycji cywilizacji śródziemnomorskiej z siłami nieubłaganego postępu. Na szczęście nie jest to megalomania autora, ale niełatwa rzeczywistość, z której wynika że polskie losy uzależnione są od geopolityki, przy czym Maciejewski w sposób brawurowy i zamaszyście obala fałszywe idole i urojone historie i z werwą upomina się o dowartościowanie znaczenia sprawy Polskiej dla losów cywilizacji europejskiej. Autor udowadnia, że oficjalny kanon historii w Polsce ma jedynie wymiar operetkowy i chociażby
z tego względu nie można jej traktować poważnie.
III tom sygnalizuje coraz więcej tematów niebezpiecznych – jak choćby wątek towarzystw tajnych, praktyk okultystycznych, związanych z tym doktryn nowych (a starych jak świat) i nowych potężnych budżetów.
Baśń zaczyna się od wątku szalenie ciekawego, mianowicie od zdobycia Kłodzka w 1757r. przez Fryderyka Hohenzollerna, w celu zajęcia szczególnego talizmanu jakim był bęben wojskowy obciągnięty ludzką skórą Jana Żiżki z Trocnowa, którego taktyka wojskowa była naśladowana przez następne 300 lat. Bęben ten miał zapewnić armii pruskiej niezwyciężoność…
Maciejewski stawia tezę, że z założenia niejako ludzie parający się handlem są inteligentniejsi od ludzi parających się wojną. i drudzy mają nieraz kłopot ze znajomością alfabetu, chociaż zdarza się że bardzo mądrze i przytomnie patrzą. Mogą także nie rozumieć rozkazów, albo cierpieć na przerost ambicji, mogą kierować się w życiu zasadami, o których dowódca nie ma pojęcia, przez co nie ma nad nimi kontroli i mogą także zapragnąć władzy dla siebie. Co innego handlowcy – kupcy, których interesuje tylko zysk i rabunek, dlatego ich działalność generuje wielki zyski, a działalność milionowych armii generuje tylko straty.
Kręgosłup baśni zawiązuje się wokół Kompani Moskiewskiej oraz założonej przez Elżbietę Tudor w 1579 r. Kompani Wschodniej, a także następnych tworów polityczno – gospodarczych: Kompani Lewantyńskiej i Wschodnioindyjskiej w roku 1600, najsłynniejszej ze wszystkich angielskich spółek. Instytucje owe są traktowane przez władze królestwa jako podmioty zarządzające światem i ów świat rabujące, a królowa powołuje je do życia aktami, które noszą nazwy inkorporacyjnych, autorem tej doktryny jest John Dee.
Ważnym wątkiem w baśni są jezuici. Ignacy Loyola w Konstytucjach Towarzystwa Jezusowego napisał, że celem, do jakiego powinno dążyć wychowanie jezuickie, jest ukształtowanie ludzi, którzy byliby wolni i mogli przemierzać różne strony świata. Oznacza to, że szkolnictwo jezuickie było pierwszym, nowoczesnym obliczonym na wychowanie i wykształcenie człowieka wolnego systemem edukacji. Posługa szkolna jezuitów była pierwszym w Kościele Katolicki przedsięwzięciem zapewniającym uczniom pełen program przeznaczony dla wszystkich – świeckich i duchownych, biednych i bogatych, którzy się na naukę zdecydowali. Ważna inicjatywą pierwszego jezuity Piotra Skargi było także założenie w 1587 r. instytucji zwanej w Europie Bankiem Pobożnym, znana jako Komora Potrzebnych. Był to rodzaj lombardu, który wypożyczał biednym pieniądze pod zastaw bez procentu. Jak się domyślamy banki te miały wielu wrogów w postaci innych bankierów – całkiem niepobożnych. Autor, przy tej okazji, przypomina także historię kryzysu gospodarczego w Polsce, pod koniec XVI w. Wielkie firmy żydowskie były pozadłużane w instytucjach kościelnych oraz w miejskich na bardzo duże sumy. Zadłużenie owo miało charakter poważnych afer…łącznie z fikcyjnymi bankructwami. Trzeba pamiętać, że żydowskie banki pobierały oprocentowanie za kredyt, a takie np. Banki Pobożne nie – więc łatwo ocenić jaki to mogło mieć wpływ na sektor bankowy i klientów żydowskich banków, którzy nagle stracili dla nich zainteresowanie. Warto tu również przypomnieć dewizę założonej przez Piotra Skargę organizacji: semino metam – sieję, będę zbierał.
Centralna postacią baśni jest Istvan Batory. Wyprawa na Połock w roku 1579 zakończyła się jego sukcesem. Król pokazał, że można zwyciężać, jeśli ma się do dyspozycji dobrze wyposażoną i dobrze zorganizowaną armię. Do tego ogłosił swój sukces światu za pomocą druków napełnionych treścią wyprodukowaną w jego kancelarii. Ludzie, którzy w niej pracowali, zasługują na miano – jakbyśmy dziś powiedzieli – dziennikarzy. Byli bowiem dziennikarzami propagandystami, zbierali dlań informacje, a także budowali jego wizerunek publiczny, jak dziś agencje PR. Kiedy świat usłyszał o wyprawie, o tym wielkim sukcesie, kiedy dotarło do wszystkich wpływowych kół w Europie, że oto narodziła się nowa siła wyposażona w niezbędne narzędzia służące do osiągania szybkich zwycięstw, musiał się zdziwić. Nowa siła dysponowała sprawną propagandą, armią opłacaną przez własnych obywateli oraz doktryną formułowaną przez jezuitów, którzy kształcili przyszłe kadry na dalekim uniwersytecie w Wilnie. Wszystkie te elementy dawały Polsce gwarancję na zbudowanie potęgi prawdziwej. Wrogowie więc musieli szybki coś przedsięwziąć, coś, co ocaliłoby ich od zagłady, a przede wszystkim uratowało ich doktrynę przed zniszczeniem i kompromitacją. I tak ludzie, którzy chcieli zniszczyć króla Stefana i kraj, w którym panował, bezwiednie i samoczynnie niejako posłużyli się formułą, którą długo po ich śmierci ujął w słowa baron Rothschild: „Najgorszą przeszkodę stanowi rząd, który odmawia finansowania swoich wojen z długów. Chociaż rzadko się tak zdarza, kiedy tak się stanie, koniecznie trzeba wesprzeć opozycję polityczną, powstanie lub rewolucję, aby zastąpić ten rząd bardziej podległym naszej woli. Zamach na głowę państwa może pełnić istotną rolę w tym procesie”.
W przypadku Stefana Batorego i jego rządu chodziło o innowierców kalwińskich i luteran wysługujących się Habsburgom, opozycją wewnętrzną byli Samuel Zborowski i Olbracht Łaski.
O tym jak niebezpiecznym graczem był Istvan świadczą jego słowa wypowiedziane na sejmie w roku 1581: „Bóg mi świadkiem, że gdyby tego dobro Rzeczpospolitej wymagało, pomyślałbym o zawojowaniu nie tylko Moskwy, ale całej Północy. Mówię to nie przez dumę i zarozumiałość, lecz ufny jedynie w moc Bożą, cokolwiek bowiem uczyniłem dotąd, nie własnym zasługom, ale dobroci i łaskawości boskiej przypisuję”.
O jego wielkości świadczą także zamiary jego unii personalnej pomiędzy Moskwą, Litwą i Polską, plan ten wymierzony był w Turcję, a jego realizacja sprowadzała wszystkie kraje niemieckie do roli zaplecza gospodarczego dla gigantycznego imperium lądowego rozciągającego się od Warty po Wołgę.
Maciejewski pisze także o historii handlu na Rusi czerwonej i Podolu, które zostały skolonizowane już w XV w. Otóż zarówno wolny handel, jak liberalizm gospodarczy rozpoczął się w Polsce od ograniczenia wpływu miast i tworzonych przez nie organizacji tajnych (np. Dwory Artusa). Gwarancją zaś, że handel będzie wolny i każdy na nim coś zarobi, była mordercza konkurencja pomiędzy miastami a składami kupców żydowskich oraz szlachtą, która chciała się bogacić nie tylko na handlu zbożem, ale także na pośrednictwie hurtowym oraz po prostu na kredytach i operacjach bankowych. System ten istniał i prosperował bez żadnej teoretycznej podbudowy i ideologii. Padł on ofiarą kolonializmu, po zniszczeniu Nowogrodu i ograbieniu miast Rusi za cara Iwana Groźnego. Na Rzeczpospolitą przyszła kolej w 100 lat po tych wydarzeniach w wieku XVI i XVII , by ostatecznie w stuleciu XVIII zlikwidować Polskę, a Ruś, zamieniona przez cara Piotra w Rosję, sama uzbroiła się w doktrynę i rozpoczęła podbój świta.
Baśń to także pytania o doktrynę państwa polskiego, czy pozostaniemy narodem politycznym, czy już tylko materiałem etnograficznym i o to czy ulegniemy ekonomicznej kolonizacji i kulturowej anihilacji – czy sami wreszcie stworzymy swoją własną doktrynę opartą o solidny budżet?

Jest to dla polskiego inteligenta lektura obowiązkowa.
Każdą z baśni można czytać oddzielnie i każda następna jest coraz lepsza. III część tnie mocno i bezlitośnie wszystkie mrzonki na temat polskiej historii. Najważniejsze, że ze znanych powszechnie faktów przytaczanych przez popularyzatorów historii Maciejewski odwraca bieguny wyciągając logiczne wnioski – nie ujdzie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nazwa Sicz pochodzi od słowa zasieka, tj. umocnienie zbudowane z drewna. Zaporoska była dlatego, że leżała za porohami Dniepru (poroh – próg). Sicz tworzyli nie tylko Ukraińcy, ale także Polacy, Niemcy, Tatarzy, Węgrzy, Żydzi. Do tego kandydat na członka Siczy nie mógł brać ze sobą kobiety…Na pewno wszystkich zainteresuje fakt, dlaczego na Siczy nie można było brać kobiety (jedyne w Europie osiedle pozbawione kobiet)? Można to tłumaczyć tym, że ciągle trwał stan wojny i wszyscy nazywali się braćmi i ślubowali sobie braterstwo, tak że po śmierci, jak w armii Aleksandra Wielkiego, dziedziczył jego poślubiony (druga połówka). Więzy rodzinne zastępowało pobratymstwo. Kozacy uroczyście przyrzekali uważać się za braci. Sodomia była szeroko propagowana, także spółkowanie ze zwierzętami, natomiast za współżycie z kobietą była jedna kara: chłosta aż do śmierci.

Swoją drogą ciekawe, dlaczego autorytety typu prof. Hartman, czy prof. Środa nie zajęły się tą sprawą, natomiast zajmują się Zośką i Rudym?. To chyba najciekawszy wątek w książce

Nazwa Sicz pochodzi od słowa zasieka, tj. umocnienie zbudowane z drewna. Zaporoska była dlatego, że leżała za porohami Dniepru (poroh – próg). Sicz tworzyli nie tylko Ukraińcy, ale także Polacy, Niemcy, Tatarzy, Węgrzy, Żydzi. Do tego kandydat na członka Siczy nie mógł brać ze sobą kobiety…Na pewno wszystkich zainteresuje fakt, dlaczego na Siczy nie można było brać kobiety...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„Człowiek na swej ziemi jest najbliżej Boga” to motto książki, jest w stanie zrozumieć, każdy kto choć raz stracił swą Ojczyznę – w tym przypadku chodzi o piękny region – Tyrol (aktualnie znany z wspaniałych tras narciarskich).
Historia Europy naznaczona jest ciągłymi wojnami: o granicę, o władzę i przeciwko religii rozpętywane po to aby się obłowić. Tak było również z Tyrolem.
Tyrolski rokosz pod wodzą Hofera, był dziełem chłopów, którzy w tej ideologii dostrzegali potężne zagrożenie dla ich własnego bytu.
Wśród tyrolskich powstańców walczyli także przedstawiciele klasy średniej, do której należał Andreas Hofer, oni to porzuciwszy warsztaty chwycili za broń i poszli walczyć w góry, aby oddano im wolność wyrażania się.

To książka o ludziach, którzy oparli się krwawemu jakobińskiemu terrorowi, to książka o czasach, kiedy Kościół usunięto do sanktuarium, a Boga do nieba, przez co rozprzestrzeniania się rewolucji i przyjścia tyranii nie można było zatrzymać.
Rewolucja francuska, która w głównej mierze miała zamiar wprowadzenia nowego porządku i nowego człowieka starała pozbyć się, ideologicznie i materialnie, przytłaczającej obecności tego, który jest Drogą, Prawdą i Życiem.

Ta książka, burzy wyidealizowany w Polsce obraz Napoleona. Bonapartyzm reprezentuje tu wyraźną skłonność do absolutnego sprawowania władzy, do centralizmu, do potęgi wojskowej, jest to polityczna procedura, która w ciągu ostatnich dwóch stuleci zbyt często urzeczywistniała się od Europy po Amerykę. Jednak podręczniki historii nadal przedstawiają pozytywnie postać Napoleona, głownie ze względu na determinację w usuwaniu starego europejskiego porządku opartego na religijnych tradycjach, a w Polsce przyjęło to już formę obłędu, zapominając o tym skąd się wzięło powiedzenie „bajońskie sumy”.
Rewolucja, przesiąknięta oświeceniowymi filozofiami XVIII wieku, postawiła sobie za cel walkę z Kościołem, rozwinął się ruch chrystianofobii, który tak naprawdę trwa do dziś.
Rewolucje niszczą naturalny charakter społeczeństwa, unicestwiają najlepszych przedstawicieli populacji, pozwalając działać najgorszym.
Hasła wolność, równość, braterstwo: czysta fikcja, gdyż wolność, nie przewiduje równości społecznej, a równość ogranicza wolność, braterstwa zaś nie można zbudować w oparciu o rozporządzenia, gdyż ma charakter duchowy (no chyba, że chodzi o braterstwo na wzór tego na Siczy…)

Powinniśmy się, w tym kontekście, zastanowić również nad tym co oznacza wolność: czy to tylko nowa forma konsumizmu? Nie - Prawdziwa wolność kieruje się miłością, także do siebie.

„Człowiek na swej ziemi jest najbliżej Boga” to motto książki, jest w stanie zrozumieć, każdy kto choć raz stracił swą Ojczyznę – w tym przypadku chodzi o piękny region – Tyrol (aktualnie znany z wspaniałych tras narciarskich).
Historia Europy naznaczona jest ciągłymi wojnami: o granicę, o władzę i przeciwko religii rozpętywane po to aby się obłowić. Tak było również z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Wielu recenzentów tej książki popełnia zasadniczy błąd traktując ją jako pamflet, coś dla rozrywki i zabawy pełnej dziennikarskiej satyry i powierzchowności. Nic bardziej mylnego – cokolwiek pojawia się na łamach tego odrzuconego doktoratu jest oparte na źródłach i oprócz tytułu nic tu nie jest zmyślone. To wstrząsający i dramatyczny do bólu obraz końca Rzpiltej, to także żywy dowód na geniusz pisarski Zbyszewskiego i jego trzeźwy osąd sytuacji panującej w Ojczyźnie pod koniec XVIII w.
Autor ma wiadomości na napisanie pół tuzina rozpraw doktorskich, które w większości wyglądają jak coś pośredniego między sprostowaniem urzędowym, a obwieszczeniem o licytacji. Ta jedna jest inna i dlatego musiała spotkać ją sromotna porażka. Świetlane głowy profesorskie popełniły ten sam błąd co większość recenzentów odbierając rozprawie autentyczność. Wszak to tylko prześmiewczy język, maskujący rozpacz autora, który nie może ludzi doprowadzających Polskę do upadku, przedstawiać w korzystnym świetle. Bardzo wygodnie zwalać wszelkie nieszczęścia na zły los, fatum, sytuację międzynarodową – ale to nieprzekonywujące. "Jeśli zdechnie osioł – może istotnie to tylko pech, ale gdy ginie całe państwo, ktoś jednak jest temu winien". Polska upadła nie z powodu Katarzyny i Prus, lecz z winy Poniatowskiego, magnatów, biskupów, szlachty i armii źle zarządzanej.

Jako człowiek głęboko religijny doceniam wpływ i znaczenie duchowieństwa, ale gdyby kler w XVIII w stał na właściwym poziomie, nie doszłoby do takiego rozpicia, nieróbstwa, sprzedajności i spodlenia. Tym wspanialej to świadczy o Kościele katolickim, że mimo okresów niżu swych kapłanów nic nie stracił ze swej powagi i świetności (aktualne?). Do tego pobożność szlachty z tej epoki nic nie była warta. Klepało to cały dzień pacierze, takie uosobienie siedmiu grzechów głównych, wykraczając w międzyczasie przeciw wszystkim dziesięciu przykazaniom boskim. Ta czysto zewnętrzna, powierzchowna pobożność, zwana fideizmem, została również dziś głęboko zaadoptowana przez polskie społeczeństwo.

W ogóle spraw aktualnych jest w książce bez liku, a słowa Niemcewicza zataczają wręcz koło: Niemcewicz napisał ponad 200 lat temu, jak to magnaci chcą urządzić przyszłą Polskę demokratyczną:
„Posłami, sędziami w trybunałach będą ci, których oni wybrać każą; sejmy uchwalać, sądy wyrokować mają podług ich rozkazów; szlachcic może tylko mieć zdanie zgodne ze zdaniem swego pana; mieszczanom, bydłu i chłopom wolno tylko pić w pańskiej karczmie i pracować na pana; królewskimi prerogatywami są: pierwszeństwo przy stole i podpisywanie przywilejów dla panów na urządzanie jarmarków; starostwa mają należeć do panów; wyższe od stójki urzędy mogą piastować tylko panowie; wojsko niepotrzebne; szkoły zbędne; fabryki zgubne; drukować nic nie wolno prócz panegiryków na cześć magnatów; modlić się trzeba jedynie o zdrowie i pomyślność dla panów…” Aktualne? Tylko słowa Pan i magnat trzeba zastąpić słowami Partia Postępu. Myślę, że dziś jeszcze bardziej brakuje trzeźwego myślenia, a bez znajomości historii nie da się rozpoznać meandrów współczesności.

Książka dodatkowo pełna jest takich perełek:” Chłopi trzymali bydło w chacie, gnój zaścielał podłogę – nie wywożono go nigdy w pole, by nie zepsuć gleby; wszyscy mieli kołtuna na głowie – nie obcinali go, by nie umrzeć natychmiast” lub
„Stanisław August leżał w garderobie przybrany w zielony szlafrok, z głową obwiązaną batystową chustką, jako że w karczmie marymonckiej zadrasnął czoło haftką od rękawa”. Jest tego całe mnóstwo i być może dlatego recenzenci traktują ją z przymrużeniem oka. My nie możemy popełnić tego błędu – to szalenie ważna historia.

Wielu recenzentów tej książki popełnia zasadniczy błąd traktując ją jako pamflet, coś dla rozrywki i zabawy pełnej dziennikarskiej satyry i powierzchowności. Nic bardziej mylnego – cokolwiek pojawia się na łamach tego odrzuconego doktoratu jest oparte na źródłach i oprócz tytułu nic tu nie jest zmyślone. To wstrząsający i dramatyczny do bólu obraz końca Rzpiltej, to także...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

To prawdziwa perełka, która wyśmiewa mit o zasadzie, że dżentelmeni o pieniądzach nie dyskutują. Obraz dziejów ojczystych ukazany jest w oparciu o wątki ekonomiczne. To także historia bankierów oraz dzieje waluty, które przekładają się na dzieje systemu władzy w istocie: kto ma pieniądze, ten ma władzę. Zatem bez podstawowej wiedzy, kto i na jakich zasadach drukuje banknoty i obligacje i skąd biorą się mityczne środku w budżecie - polski inteligent słabo na ogół orientuje się, kto nim tak naprawdę rządzi. Tą odpowiedź daje nam autor w swej pasjonującej książce, w telegraficznym skrócie wykładając dzieje systemów finansowych w naszym kraju - od zamierzchłych czasów pierwszych Piastów, po współczesnych nam Sztukmistrzów z Londynu ( sire Rostowski). Rzetelne opisanie systemu emisji pieniądza, centralnej bankowości i wyzysku fiskalnego ukazuje słabość wszelkich centralnych jednostek finansowych typu Bank Światowy czy MFW. Mało który Polak zdaje sobie sprawę, że paskudny proceder łupienia własnych poddanych ukrytym podatkiem inflacyjnym uprawiała z premedytacją większość władców Polski od Mieszka do Leszka (Balcerowicza). Jedynym kryterium jest dla autora interes poddanych nie zaś "interes państwa", służący za wieczną wymówkę dla zdzierstwa i rozkwitu biurokracji. To doskonały materiał dla przemyśleń nad przyszłością narodu i państwa. Pozostaje jedyni mieć nadzieje, że doczekamy czasów, kiedy Polska będzie wolna od interwencji zewnętrznej, ale i od wewnętrznego ucisku i wyzysku opartego na zmowach karteli, do których grandziarze wprzęgają autorytet państwa.

To prawdziwa perełka, która wyśmiewa mit o zasadzie, że dżentelmeni o pieniądzach nie dyskutują. Obraz dziejów ojczystych ukazany jest w oparciu o wątki ekonomiczne. To także historia bankierów oraz dzieje waluty, które przekładają się na dzieje systemu władzy w istocie: kto ma pieniądze, ten ma władzę. Zatem bez podstawowej wiedzy, kto i na jakich zasadach drukuje banknoty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Piękny, szeroki i przestronny był kraj rodzinny Tadeusza Ipohorskiego-Irteńskiego. Kraj ten nazywał się Wielkim Księstwem Litewskim lub Litwą, ludzie, którzy tam mieszkali nazywali się Litwinami (chłopi – Białorusinami), a rzeczy i pojęcia z tym krajem związane – nazywano litewskimi. Terminologia, której używam, może wywołać pewne zamieszanie w umysłach ludzkich lub nawet wzbudzić w nich podejrzenie, że wierzę w jakieś odzyskanie tych ziem, lub mam na widoku jakieś zawoalowane cele polityczne. Sprawę tę chcę postawić szczerze i wyraźnie. Nie zajmuje się polityką. Polityk zawodowy to fałszerz historii (której zresztą nie zna), to półinteligent operujący bardzo ubogim zapasem pojęć i frazesów, to stworzenie bez mózgu, wyobraźni i serca. Polityk jako zawód jest najobrzydliwszym zajęciem pod słońcem. Książka ta zawiera akcenty polityczne, tylko dlatego, że autor pozostaje wierny idei, że między Polską etnograficzną a „Litwą” Ipohorskiego – od Niemna i Bugu aż pod Dniepr – istniał, istnieje i będzie istniał głęboki związek. Politycy starają się zdefiniować ten związek, tak jak potrafią. Powiem tylko, że dzieje ostatnich 100 lat powinny były czegoś nauczyć naszych i nie naszych polityków. Naród, który niczego się nie nauczył i który zerwał z tradycją „niewart” – parafrazując Henryka Rzewuskiego – „bytu” i „nawet żyć nie może, ponieważ już się oderwał od korzenia, z którego żywot swój czerpał”. Co do terminologii, wyraz „Kresy” (czego?jak odległe?) oraz urzędowe „Ziemie Wschodnie” po prostu mnie mierżą. Do roku – 1914 – mówiliśmy Polska albo Rzeczpospolita Obojga Narodów, albo Korona i Litwa. I oto nagle ograniczamy pojęcie Litwy do małego obszaru dawnej guberni kowieńskiej, a pojęcie litewski do jakiegoś miliona ludzi posługujących się wyłącznie językiem litewskim. „Ziemie Wschodnie” lub „Kresy” trącą zaściankiem i kompleksem niższości. Poprzednie terminologia wytrzymała 500 letnią tradycję i historię. Ziemię tą mamy w nozdrzach, oczach i uszach. Czujemy ją w każdym uderzeniu serca, soki jje bowiem tętnią w naszych żyłach. Nie potrzebujemy obnosić jej po ziemiach obcych zaszytej w szkaplerz symboliczny, bo ona w nas j e s t. „Wspomnienie jest w życiu psychicznym jednostki tym, czym jest historia w życiu psychicznym narodu. Pawlikowski to geniusz miejsca i czasu. Powieść sygnalizuje ironiczno – nostalgiczny dystans autora wobec opisywanego przezeń świata, nie pozwalając na zbytni liryzm. Mimo to powieść jest bajkowa, sielska, a opisywany świat arkadyjski, mimo iż należy do bezpowrotnie minionej przeszłości. Przedmiotem powieści są przeżycia wielu osób, jest także przyczynkiem do odtworzenia pewnej prawdy zarówno w geografii, psychologii i czasie, czyli to czego w gruncie rzeczy szukamy w każdej dobrej książce.

Piękny, szeroki i przestronny był kraj rodzinny Tadeusza Ipohorskiego-Irteńskiego. Kraj ten nazywał się Wielkim Księstwem Litewskim lub Litwą, ludzie, którzy tam mieszkali nazywali się Litwinami (chłopi – Białorusinami), a rzeczy i pojęcia z tym krajem związane – nazywano litewskimi. Terminologia, której używam, może wywołać pewne zamieszanie w umysłach ludzkich lub nawet...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Gasnące ognie to opowieść o Palestynie przedwojennej będącej pod zarządem Anglii, o zalążku państwa Izrael. To także historia chrześcijaństwa i jego kolebka w jednym oraz książka o tym dlaczego Polska jest wymarzonym krajem dla Żydów? Nauka Chrystusowa, która swoją moc znalazła w Palestynie jest nauką miłości, prawdą etyczną i zrozumieniem nieszczęścia i szczęścia całej ludzkości. Nazarejczyk mógł był wyprowadzić Izrael poza granice jego osamotnienia i niechęci innych. Żydzi to zrozumieli - apostołowie i uczniowie roznieśli naukę po świecie. Jednak Zakon Mojżeszowy przystosowany do życia według Talmudu obawiał się tego nowatorstwa płynącego z Galilei. Musiał usunąć Mesjasza zwiastowanego przez proroków. Trzydzieści srebrników, Judasz, zwykła ślepota, nikczemność, Golgota...Zmartwychwstanie. Trzy największe ideologie religijne mają w Jerozolimie swoje miejsce i uznają jedynego Boga. Kochaj bliźniego swego jak siebie samego! O tym zapomniano od wieków! Współczesna ludzkość lepiej pamięta faraona Tutenchamona niż te sześć słów Syna Bożego i Człowieczego. Widocznie nie nadszedł jeszcze czas, aby przypomniano sobie o tej jedynej prawdzie na ziemi. Czyżby nie można było narzucić tej myśli całemu światu? Kiedy umilkną niesnaski i bójki, intrygi, agitacja, wrogość i nienawiść, wszystko co gorszy i pogrąża w rozpaczy? Żydzi w swych dalekich wędrówkach, ciężkich i licznych przeżyciach zmienili się, i ściągnęli na siebie niechęć innych. Aby to zmienić muszą zapomnieć o potędze złota i przestać siać wicher oraz przestać myśleć o wydziedziczeniu Arabów. Nauka Miłości musi zwyciężyć. Czas się zbliża! Nic go nie powstrzyma!

Gasnące ognie to opowieść o Palestynie przedwojennej będącej pod zarządem Anglii, o zalążku państwa Izrael. To także historia chrześcijaństwa i jego kolebka w jednym oraz książka o tym dlaczego Polska jest wymarzonym krajem dla Żydów? Nauka Chrystusowa, która swoją moc znalazła w Palestynie jest nauką miłości, prawdą etyczną i zrozumieniem nieszczęścia i szczęścia całej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jak nie kochać prozy, która zaczyna się od takiego zdania: "Kiedy Augustus wyszedł na ganek, błękitne świnie właśnie pożerały grzechotnika?" i jak nie kochać książki, która jest pełna takich postaci jak: Gus, W.F. Call, Snoopy, Jake Spoon, Siny Kaczor, Żabi Ryj, Psia Twarz, Johnny Małpa, P.E? Jak nie kochać książki gdzie czarne jest czarne a białe - białe? Jak nie kochać książki, w której nikt nie mówi o fałszywej tolerancji - a za to każdy próbuje przeżyć? I nikt nie mówi o Murzynie inaczej niż czarnuch? Tak - czysty rasizm - i jak można było wydać taką książkę w USA (i jeszcze przyznać jej Pulitzera), a tym bardziej w Polsce (choć od 91 nie było wznowień)? Lewactwo chyba się zapłacze..., ale jak mówi Camus - na dżumę nie ma rady.

Jak nie kochać prozy, która zaczyna się od takiego zdania: "Kiedy Augustus wyszedł na ganek, błękitne świnie właśnie pożerały grzechotnika?" i jak nie kochać książki, która jest pełna takich postaci jak: Gus, W.F. Call, Snoopy, Jake Spoon, Siny Kaczor, Żabi Ryj, Psia Twarz, Johnny Małpa, P.E? Jak nie kochać książki gdzie czarne jest czarne a białe - białe? Jak nie kochać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

tu nie ma co pisać, to trzeba przeczytać, książka napisana bez zadęcia, z wielkim kunsztem, tu widać Moc i Chwałę Jasnej Strony Życia w Świecie Brudnym i Złym, to książka drogi w której bohaterowie wykazują się moralnymi instynktami, przez co wyłamują się z logiki tłumu i choć nie są ze spiżu to podążają ku oczyszczeniu...

tu nie ma co pisać, to trzeba przeczytać, książka napisana bez zadęcia, z wielkim kunsztem, tu widać Moc i Chwałę Jasnej Strony Życia w Świecie Brudnym i Złym, to książka drogi w której bohaterowie wykazują się moralnymi instynktami, przez co wyłamują się z logiki tłumu i choć nie są ze spiżu to podążają ku oczyszczeniu...

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Styl Raspaila przypomina Volkoffa, z tym że Biały Rosjanin jest ciut wyżej na półce, podobieństwa dotyczą również sposobu patrzenia na świat, jego historię, szczególnie na cywilizację Zachodu. Zgadzają się co do roli mass mediów w kształtowaniu nowego człowieka - człowieka, który na skutek poddawania różnym presjom kreujących jego zachowania, zatraca instynkt samozachowawczy pozwalający na przetrwanie. Człowieka, którego szczytowym osiągnięciem jest powolne zatracanie indywidualizmu, wtapianie się w tłum, tak charakterystyczne dla zachowań małych dzieci, przejawiające się w wyrabianiu w sobie automatyzmów, podejmującego decyzje instynktownie, niczym pies Pawłowa. Zatapianie się świata w nadmiernej tolerancji, niczym nie poskromionej, oddawanie się jej bez żenady niczym seks bez miłości, prowadzi do paradoksów dziejowych. Rewolucja humanitaryzmu, niespotykana od czasów reformacji, doprowadza do tego, iż tak jak każda inna rewolucja, ta również pożera własne dzieci. Jest to szokujący obraz kanibalizmu: humanitarny humanitaryzm pożera humanitarnych humanistów - piękne, niczym Zagłada w swej najdoskonalszej formie, niczym stan Nirwany.
Intelektualny terroryzm stosowany przez rekinów mass mediów, delirium humanitaryzmu przywódców, lewacka opiniotwórczość fałszująca rzeczywistość, osłabiona Armia, rozpasany system penitencjarny, nagonka na normalność, wszechobecna naiwność ludzka, której brakuje ochoty na samodzielne myślenie - tym właśnie karmi się Bestia.
Bestia jest już bardzo wygłodzona To Be Continued...

Styl Raspaila przypomina Volkoffa, z tym że Biały Rosjanin jest ciut wyżej na półce, podobieństwa dotyczą również sposobu patrzenia na świat, jego historię, szczególnie na cywilizację Zachodu. Zgadzają się co do roli mass mediów w kształtowaniu nowego człowieka - człowieka, który na skutek poddawania różnym presjom kreujących jego zachowania, zatraca instynkt...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Natchniony bajarz, Polak z Litwy i Litwin z Polski, do tego żołnierz z krwi i kości, który za wojnę z 20 roku został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari. W 1924 roku zostaje wyświęcony na księdza i odtąd służy Kościołowi i Polsce bez reszty do końca życia. Do tego ziemianin, który opisuje historię Rzeczpospolitej Obojga Narodów poruszając najważniejsze kwestie dotyczące Ojczyzny.
To książka natchniona przez Boga, ale nie o Nim samym, w każdym opisie czuć zapach dworków szlacheckich, każdej deski, mebli gdańskich, zapach galopujących koni, polowań, gończych psów, ale i tradycyjnych świąt Bożego Narodzenia oraz wspaniałych postaci: Kościuszki, Mickiewicza, Chodkiewicza, Podbibięty, Radziwiłłów i innych.
Autor to także żołnierz Jerzego Dąmbrowskiego, dowódcy ostatniego pospolitego ruszenia Wielkiego Księstwa, słynnego Łupaszki z 13 pułku ułanów. Łupaszki, który podczas wymarszu z Wilna z armią rzezimieszków powiedział do nich słynne słowa:"Chłopcy - Ojczyzna - Bolszewicy - Job Twoju Mać" i później trzy ostatnie słowa powtórzył podczas procesu pokazowego sądzony i zamordowany przez Sowietów.
Czasy "Ziuka" ("Dziadka") i PPSu oraz Endecji walczących o niepodległość (PPS przez wywłaszczenie a obóz ND przez walkę o język i odrębność narodową wykorzystane później przez zaborców do szerzenia nacjonalizmów m.inn. wśród Litwinów i Rusinów), a także czasy ziemiaństwa - opcji pokojowej walczącej o niepodległość, wykorzystującej potencjał gospodarczy i ekonomiczny skupiany wokół Towarzystw Rolniczych i Banków Ziemskich będących w rękach polskich, odbudowujących swą siłę po powstaniu styczniowym i wykorzystujących liberalne rządy Mikołaja II.
Jest też o polskim nierządzie 20 - lecia międzywojennego i zamachu majowym oraz o rządzie Piłsudskiego złożonym z "żubrów" (bogatych ziemian) oraz wiernych pułkowników (często socjalistów z PPS-u).
Jest też o jednym Ministrze Sprawiedliwości w rządzie Piłsudskiego tj. o Aleksandrze Meysztowiczu, który próbując naprawy systemu, dał propozycję nieuczciwym sędziom dobrowolnego odejścia ze stanowisk, oczyszczając tym samym sądownictwo z szumowin> Ten sam minister oczyścił Litwę z bolszewickich szpiegów i gdy chciał zrobić to samo na Ukrainie, został odsunięty przez swych kolegów z rządu.
Jest też o tym, że należy znać swych sąsiadów, ale nie przez gniew czy nienawiść - tylko przez prawdę, która nie może relatywizować, bo wtedy uniemożliwia właściwe poznanie.
Jest też o demokracji, czyli o rządach większości nad mniejszością, pisarz zadaje pytanie co to właściwie znaczy ta demokracja? i kogo jest więcej na świecie: mądrych czy głupich?
Jest też o Honorze, w tych czasach złamanie słowa Honoru równoznaczne było z wypaleniem sobie w łeb - czy jeszcze ktoś jest w stanie to zrozumieć? Dziś trudno jest zrozumieć nawet postawę powstańców warszawskich, dla mnie tak oczywistą, stanowiącą podstawę ducha polskości - tj. wiara i umiłowanie wolności, ponadczasowe.
W tamtych czasach bycie Polakiem oznaczało wielką dumę, nawet w czasach zaborów wielu Rusinów marzyło o przynależności do tego ekskluzywnego grona. Większość Kawalerów Mieczowych z Inflant (Kurlandia, Prusy Wschodnie, Łotwa, Estonia) wybrało polskość od przynależności do Rzeszy (Plater), przysparzając Ojczyźnie wielu patriotów gorąco walczących pod znakiem dwóch Orlich Skrzydeł Piastowskich (husaria). Polaków cechuje ogromna tolerancja, która jest wykorzystywana przeciwko nim samym, to niestety pokutuje do dziś, bo jak mówi Biblia jest czas pokoju, ale i czas wojny. Wojnę z bolszewickim poganizmem w 20 roku wygraliśmy, ale czy dziś wygramy, wcale to nie jest takie pewne. Wtedy był Piłsudski, jeden z największych wodzów w historii Polski (jak Chrobry, Kazimierz Wielki, Sobieski czy Jan Kazimierz.) , który po zwycięstwie powiedział: "Nie wiem kto wygrał wojnę, ale wiem, kto byłby winny, gdyby była przegrana".
W owych czasach człowieka obojętnego dla spraw Rzeczypospolitej uważano za istotę niższego gatunku. Acheros - mówili o takim Grecy. Na zaściankach nazywano by go po prostu imieniem trzeciego syna Noego (Cham). Z książki przebija mimo wszystko optymizm, który najlepiej oddają słowa Zagłoby: "nie było jeszcze takiej opresji, z której by Rzeczpospolita Divinis auxilis nie wyszła incolumis". Ale także przestroga i apel wyrażone słowami Piotra Skargi: „winnymi tego złego, co się dzieje dzisiaj w Rzeczypospolitej jesteśmy my. Poprawcie się. To w pierwszej kolejności ci, którzy mają największe wpływy i możliwości decydowania o swoim państwie”, które idealnie pasują również do dzisiejszych czasów.
Ta książka jest również o księżach, o ich roli w kształtowaniu tradycji i wiary, o ich bohaterstwie i męczeństwie, wielu z nich kanonizowano, również o tym jak słabo wykształceni księża (za caratu mogli skończyć jedynie 4 klasy szkoły powszechnej oraz 2-3 lata seminarium), potrafili głęboką wiarą utrzymać katolicyzm na tych terenach, mało tego przeciągnąć kilkadziesiąt tysięcy ludzi na katolicyzm (co oczywiście nie spodobało się cerkwi i o dziwo Watykanowi, który był penetrowany przez bolszewików).
Znamienną rolę wychowawczą odegrał również Uniwersytet Stefana Batorego w Wilnie, z wieloma wspaniałymi profesorami mi.nn. Zdziechowskim (w książce "W obliczu końca" przewidział zmowę Hitlera i Stalina i okrucieństwa wojny), którzy przyczynili się do wychowania wspaniałego pokolenia, które później stawiło opór potędze stalinizmu i hitleryzmu, i które poniosło straszliwe straty, klęski, ale te krótkie życia są jasnością oświecającą jeszcze długo dzieje naszego narodu.
To także książka o lewicujących wiejskich nauczycielach i o próbach powstrzymania ich propagandy, a także o tym dlaczego Stanisław Mackiewicz używał pseudonimu Cat i dlaczego wrócił z emigracji Londyńskiej na usługi reżymu PRL-u?
To rzecz o antysemityzmie kleru, w odcieniu endecji.
To rozważania na temat cywilizacji. Nasza cywilizacja opiera się o trzy fundamenty: o Objawienie dane Żydom, o mądrość grecką i rzymskie prawo, z których to wyrósł ustrój ekonomii własnościowej. Jej zaprzeczeniem jest komunizm, podstawą którego jest ateizm, a z niego powstaje materializm, z materializmu despotyzm, dyktatura proletariatu, którego dopełnieniem jest ekonomia bezwłasnościowa - komunizm. Ten jest potrzebny do zrobienia z ludzi nędzarzy, z nędzarzy niewolników, a z niewolników głupców. I to jest istota. Efekt domina i bez mała zwierciadlane odbicie naszych czasów.
To rzecz o Henryku Dembińskim, przedwojennym polskim komuniście, który będąc osobą pobożną próbował ochrzcić komunizm, a Stalin odpowiedział mu represjami - mordując większość polskich przedwojennych komunistów, on sam wydany przez bolszewików Niemcom, zginął podczas ucieczki.
A także o Wiwulskim, wspaniałym polskim rzeźbiarzu, którego romantyczne i patriotyczne dzieła w duchu chrześcijaństwa zostały okrutnie zniszczone przez neopogan: Niemców i bolszewików.
O papieżu Piusie XII, który podczas II wojny tak niejednoznacznie wypowiadał się na temat niemieckich i bolszewickich agresorów, dziwiąc się chłodnym przyjęciem przez Polaków i zmarł w cierpieniach dławiony przez czkawkę.
A także o wspaniałym Wieniawie, ostatnim szwoleżerze, który po nominacji na ambasadora Kuby, złożonej przez Sikorskiego, rzucił się z balkonu.
O wspaniałym księdzu Zaleskim, który chrystianizował Indie, budując 20 kościołów (także pod wezwaniem Matki Boskiej Ostrobramskiej), spędzając w Indiach większość czasu misyjnego, nigdy nie powiedział że zna Indie (tak były magiczne), a problemu z nawracaniem doszukiwał się w różnicach cywilizacyjnych. W Indiach kultura ludzi, każe im wierzyć że Bóg jest tak wielki, iż nie jest w stanie zajmować się takimi marnymi istotami jak ludzie, dlatego światem rządzą duchy, głównie złe, a ratunkiem dla ludzi ma być stan "nirwany" osiągany przez minimalizowanie myślenia i odczuć.
Trzeba mieć świadomość, że ten opisywany świat tamtej Polski, został zatopiony niczym Atlantyda i że już nigdy nie powróci, lecz pamięć o nim powinna przetrwać dając świadectwo wiary i prawdy.
Pamiętajcie, Pan Bóg nierychliwy. Deus mirabilis, ale sprawiedliwy, a naszym hasłem powinno być jedno, jedno tylko słowo: TRWAĆ!

Natchniony bajarz, Polak z Litwy i Litwin z Polski, do tego żołnierz z krwi i kości, który za wojnę z 20 roku został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari. W 1924 roku zostaje wyświęcony na księdza i odtąd służy Kościołowi i Polsce bez reszty do końca życia. Do tego ziemianin, który opisuje historię Rzeczpospolitej Obojga Narodów poruszając najważniejsze kwestie dotyczące...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pisarz niczym natchniony poeta wieszczy zwycięstwo zła i niestety jest coraz bliższy prawdy. Lyssa zaatakowała układ nerwowy naczelnych ssaków zamieniając ich w zombi. Apokalipsa w wydaniu Raspaila wieje grozą, i jest bardziej realna od tej św. Jana. Pozycję czyta się wyśmienicie, każde zdanie smakuje niczym wytrawne wino dla koneserów. Z niecierpliwością czekam na kolejne wieszczby.

Pisarz niczym natchniony poeta wieszczy zwycięstwo zła i niestety jest coraz bliższy prawdy. Lyssa zaatakowała układ nerwowy naczelnych ssaków zamieniając ich w zombi. Apokalipsa w wydaniu Raspaila wieje grozą, i jest bardziej realna od tej św. Jana. Pozycję czyta się wyśmienicie, każde zdanie smakuje niczym wytrawne wino dla koneserów. Z niecierpliwością czekam na kolejne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

kompletnie zaskakująca powieść pomyłek w stylu tradycyjnego kryminału, połączenie łotrzykowskiego Marlowa Chandlera z przygodami fryzjera damskiego Mendozy oraz Szmiry Bukowskiego, ta mieszanka daje efekt wybuchowy w postaci koktajlu Molotova

kompletnie zaskakująca powieść pomyłek w stylu tradycyjnego kryminału, połączenie łotrzykowskiego Marlowa Chandlera z przygodami fryzjera damskiego Mendozy oraz Szmiry Bukowskiego, ta mieszanka daje efekt wybuchowy w postaci koktajlu Molotova

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Oprawca" jest w tym wypadku ortodoksyjnym katolikiem, który dokonuje przesłuchań w niekonwencjonalny sposób, podczas rewolucji w Algierii, gdzie komunistyczna partyzantka, terrorem próbuje uzyskać tzw. niepodległość. Pytanie jest zasadnicze: czy cel uświęca środki? i czy zło można zwyciężyć innym złem? i wreszcie czy dobro zawsze musi być słabe? I czy postępowa lewica francuska mówiąca, że "naród" to paskudne słowo, od czasów faszysty Robespiera, jest po stronie dobra, czy zła? I dlaczego zwycięscy Francuzi oddają władzę w ręce terrorystów (zresztą podobnie jak w innych krajach afrykańskich, walczących o "niepodległość")? Volkoff to jedyny rosyjski pisarz, który wzbił się na wyżyny, tak potrafią pisać tylko Biali Rosjanie.

"Oprawca" jest w tym wypadku ortodoksyjnym katolikiem, który dokonuje przesłuchań w niekonwencjonalny sposób, podczas rewolucji w Algierii, gdzie komunistyczna partyzantka, terrorem próbuje uzyskać tzw. niepodległość. Pytanie jest zasadnicze: czy cel uświęca środki? i czy zło można zwyciężyć innym złem? i wreszcie czy dobro zawsze musi być słabe? I czy postępowa lewica...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Proza Krasińskiego przytłacza ogromem bólu i bezradności głównego bohatera, żołnierza Powstania Warszawskiego, więźnia obozu w Dachau oraz więźnia politycznego Komunistycznej "Polski" Ludowej. Nie sposób przejść obok tak traumatycznej prozy spokojnie, bez wzburzenia się i tak gorącej krwi. Proza ta, jak u Mackiewicza, cechuje się ogromnym ładunkiem prawdy i to tej niepopularnej, także prawdy o Żołnierzach Wyklętych, zwanych Bandytami, a tak naprawdę żołnierzami AK, którzy wywożeni bez pardonu na wschód od 44 roku nie mając innego wyjścia, chwytają za broń by zginąć na polu chwały a nie w łagrach. Ich beznadziejna walka na początku nie był skazana na przegraną. W 45 roku na białostocczyźnie powstała enklawa polskości - oaza na której władzę sprawowało nie NKWD a Polacy, którzy rozprawili się z kremlowskimi namiestnikami - o tym jednakże historia nie uczy i długo jeszcze nie będzie uczyć. Tam szalał Kulesza zwany Młotem, nieposkromiony niszczyciel band ubeckich. W książce pełno jest ideologicznych sporów pomiędzy aparatczykami partyjnymi a wolnymi ludźmi, niezłomnymi, którym utopia komunizmu jest obca, a których cechuje kiedyś zwykłe samodzielne myślenie - dziś już niezwykłe, pozostające towarem deficytowym - trudno dostępnym. Jednakże ta mordercza ideologia jest wiecznie żywa (choćby w karykaturze obecnego rządu - nierządu), tak jak żywy pozostaje Lenin i Stalin. Winston powiedział, że faszyści przyszłości będą o sobie mówić, że są antyfaszystami. Jedynie przykład Kazimierza Pużaka, socjalisty przedwojennego więzionego w Moskwie przez Stalina i zamęczonego potem przez komunistyczne władze Polski z Bierutem i Różańskim na czele, przeciwstawiającego się połączeniu zbrodniczej i krwawej agentury Moskwy spod znaku PPR-u z polską niezależną PPS jest optymistyczny, gdyż pokazuje że mimo swych lewackich poglądów można być Polakiem i patriotą niezależnie myślącym i nie poddającym się agitacji komunistycznego pomiotu kraju Rad. Dziś takich lewaków już prawie nie ma.

Proza Krasińskiego przytłacza ogromem bólu i bezradności głównego bohatera, żołnierza Powstania Warszawskiego, więźnia obozu w Dachau oraz więźnia politycznego Komunistycznej "Polski" Ludowej. Nie sposób przejść obok tak traumatycznej prozy spokojnie, bez wzburzenia się i tak gorącej krwi. Proza ta, jak u Mackiewicza, cechuje się ogromnym ładunkiem prawdy i to tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wydaje mi się, że jestem męskim szowinistą bo literatura kobieca w wydaniu Delfiny jest dla mnie zbyt lekka i frywolna - dokładnie taka jaką się oczekuje od książki wakacyjnej, ale nie na listopadowe słoty. Na pewno nienaganny styl i łatwość budowania atmosfery zostały zaczerpnięte od mistrzów francuskiej prozy mieszczańskiej co jest bardzo pozytywne, natomiast treść, choć autorka próbuje być kontrowersyjna pisząc o kazirodczych stosunkach (które bodajże Dania chce zalegalizować), jest dość łatwa i nie wymagająca od czytelnika wielkich przemyśleń. Dla mnie to trochę za mało, aby wzbić się ponad przeciętność, aczkolwiek pomysł aby osnuć historię na wielodzietnej rodzinie jest bardzo atrakcyjny z punktu widzenia czytelnika zainteresowanego takim właśnie modelem życia.

Wydaje mi się, że jestem męskim szowinistą bo literatura kobieca w wydaniu Delfiny jest dla mnie zbyt lekka i frywolna - dokładnie taka jaką się oczekuje od książki wakacyjnej, ale nie na listopadowe słoty. Na pewno nienaganny styl i łatwość budowania atmosfery zostały zaczerpnięte od mistrzów francuskiej prozy mieszczańskiej co jest bardzo pozytywne, natomiast treść, choć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Był taki film Hunger by Steve McQueen o bojowniku IRA Bobbym Sandsie, który rozpoczął strajk głodowy, aby wymusić na Margaret Thatcher traktowanie osadzonych jak więźniów politycznych, a nie jak zwykłych przestępców. Po 63 dniach zszedł z tego łez padołu (tak jak warsaw uprising)nie osiągnąwszy nic. Film jest drastyczny i wstrząsający, tak samo jak książka, która podąża tym tropem, tropem bojowników IRA oraz ich walki i zmagań z brytyjskim systemem penitencjarnym. Opowiada historię człowieka, którego wybory dróg życiowych doprowadzają do piętna zdrajcy. Po podziale Irlandii radykalny odłam IRA nie składa broni, tylko kontynuuje walkę - walkę która przeradza się w konflikt całej irlandzkiej społeczności Belfastu i dotyczy kobiet, dzieci i starców. Walkę bardziej ze znienawidzonymi Brytolami, niż walkę o wolność. I nie ma tu mowy o wojnie religijnej, tak jak to relacjonują wszystkie media: jako konflikt katolików i protestantów. Na kartach książki pojawiają się zarówno katoliccy policjanci, jak i protestanccy przywódcy IRA, a także księża, którzy rozgrzeszają bojówki IRA narażając się na ekskomunikę Watykanu, jak również Ci którzy odmawiają udzielania komunii św. I uwaga hicior: bojownicy IRA składają przysięgę na Republikę socjalistyczną, a ich ojcowie walczyli w wojnie w Hiszpanii i to nie po stronie katola Franco, ale w lewackich krwawych oddziałach. Ważne jest także to, że autor: nie ocenia, nie relatywizuje, on tylko raportuje.

Był taki film Hunger by Steve McQueen o bojowniku IRA Bobbym Sandsie, który rozpoczął strajk głodowy, aby wymusić na Margaret Thatcher traktowanie osadzonych jak więźniów politycznych, a nie jak zwykłych przestępców. Po 63 dniach zszedł z tego łez padołu (tak jak warsaw uprising)nie osiągnąwszy nic. Film jest drastyczny i wstrząsający, tak samo jak książka, która podąża tym...

więcej Pokaż mimo to