Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

W Warszawskim parku zostaje odnalezione ciało nastolatki pozbawionej dłoni. Policja wszczyna śledztwo. W tym samym czacie były policjant Bartosz Konecki, który założył własne biuro detektywistyczne dostaje zlecenie - śledzenie młodej aktorki. Kobieta interesuje się brutalną zbrodnią sprzed lat. Zbrodnią, która przypomina tę niedawno popełnioną w parku. Czy te dwie sprawy coś łączy?

Opis tej książki bardzo przypadł mi do gustu. Czułam, że może być czymś co mnie zainteresuje, więc bez wahania po nią sięgnęłam. Nazwiska autora nie kojarzyłam, przyznaje bez bicia. Dopiero w połowie lektury w głowie zaświtała mi myśl, że to może być kolejny tom jakiejś serii. Jak się okazuje, pierwszy czeka na mojej półce już około pół roku. Wstyd dziewczyno, wstyd.

Główny bohater szybko przypadł mi do gustu. Lubię bohaterów z przeszłością, którzy nie są idealni. To miła odmiana po samych wyidealizowanych lalusiach. Koncecki zdecydowanie jest mężczyzną z krwi i kości. Nie tylko w swojej historii ale i postępowaniu - bohaterski, impulsywny, momentami gentelman. Zdecydowanie tym mnie kupił.

Zgadzam się z opiniami, że książka nie powala na samym początku. Choć pomysł jest bardzo ciekawy, chwile zajęło mi wciągnięcie się w tę historię. A nawet i wtedy gdy byłam już zaciekawiona, nie miałam wypieków na twarzy w czasie lektury. Było fajnie, ale bez większego zaskoczenia. Niektóre momenty, dosłownie chwilowe, podnosiły moje zaangażowanie i po chwili znów było spokojnie.

Bardzo spodobał mi się pomysł przeplatania teraźniejszości z przeszłością. No i oczywiście oddanie narracji wielu bohaterom. Zawsze powtarzam, że to świetny sposób na poznanie lepiej bohaterów i samej sytuacji. Właściwie każda książka, która wykorzystuje ten prosty trick ma u mnie murowanego plusa. Mimo to, głównym bohaterem "Kręgów" jest Konecki, pozostali bohaterowie będący narratorami tworzą tylko tło.

Nie doszukałam się w tej książce niczego wow, ale też nie wynudziłam się. To raczej jedna z tych historii, które są świetnym i niezobowiązującym przerywnikiem wśród bardziej wymagających pozycji. Komuś kto szuka zaskakującej i wciągającej od pierwszych stron historii, raczej tę książkę odradzam. Jednak dla kogoś kto szuka lekkiej ale kryminalnej opowieści, ta pozycja powinna być idealnym wyborem.

Tekst z smieszna-nazwa.blogspot.com

W Warszawskim parku zostaje odnalezione ciało nastolatki pozbawionej dłoni. Policja wszczyna śledztwo. W tym samym czacie były policjant Bartosz Konecki, który założył własne biuro detektywistyczne dostaje zlecenie - śledzenie młodej aktorki. Kobieta interesuje się brutalną zbrodnią sprzed lat. Zbrodnią, która przypomina tę niedawno popełnioną w parku. Czy te dwie sprawy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Marlene uciekając od przeszłości postanawia poślubić Herr Wegenera, bogatego kryminalistę. Po latach chce od niego odejść. Uciekając zabiera coś bardzo cennego. W czasie ucieczki kobieta ulega wypadkowi samochodowemu. Ratuje ją pustelnik Simon Keller. Z biegiem czasu między obojgiem zaczyna rodzić się specyficzna więź. W tym samym czasie Herr Wegener zaczyna poszukiwać żony. Wymusza to na nim organizacja dla której pracuje. Za kobietą zostaje wysłany zabójca, czy jej ekscentryczny opiekun będzie mógł ją uratować?

Poprzednią książką autora byłam zaintrygowana. Miała niesamowity klimat, choć momentami mi się dłużyła. Gdy zapowiedź kolejnej pozycji pojawiła się w mojej skrzynce mailowej, nie wahałam się ani chwili. Musiałam mieć ją u siebie!

Podchodziłam do tej pozycji z lekkim dystansem. Po "Istocie zła" nie oczekiwałam wiele, zwłaszcza nie czekałam na wiele emocji czy wartkiej akcji. Nie w każdym temacie, ale jednak trochę się pomyliłam. "Lissy" ma niesamowity klimat, a spokojna akcja tylko go potęguje. Ten spokój akcji idealnie współgra z górską aurą w jakiej rozgrywają się wydarzenia. W ten sposób idealnie wczułam się w świat Marlene - zaśnieżony, pełen niepokoju i tajemnic. Dzięki temu jestem jak najbardziej na tak dla tej książki!

Ciekawili mnie bohaterowie. Narratorami jest kilkoro z nich (to zawsze podnosi moją ocenę o książce, nawet tej najgorszej) i każdy z nich nadaje "Lissy" inny charakter. Każda z tych postaci jest fascynująca i na swój sposób przerażająca. Zwłaszcza kreacja Simona Kellera zrobiła na mnie wrażenie. Pustelnik jest zdecydowanie najbardziej intrygującą i nieoczywistą postacią tej książki. Dodatkowo, im dalej zagłębiamy się w lekturę, tym bardziej czytelnik zastanawia się kto tak naprawdę jest głównym bohaterem. Postacie to kolejny ogromny plus w rozliczeniu "Lissy".



Co do języka jakim posługuję się autor - nie mam zastrzeżeń. Tworzy krótkie rozdziały, konkretne opisy, które idealnie oddają to co chciał przekazać czytelnikowi. Nie używa trudnego języka i manipuluje nim tak, że za nic nie chce się tej książki odłożyć. Kolejne strony mijają niezauważalnie. Podoba mi się się także to, że książka w żaden sposób nie jest przedłużona.

Po przeczytaniu tej książki do czytelnika dociera, że tak naprawdę nie jest to zwykłą opowieść. Opis z okładki, czyjeś streszczenie nie odda do końca tego o czym tak naprawdę jest "Lissy". Porusza wiele problemów wewnętrznych z jakimi borykają się ludzie, fakt. Jednak oprócz tego ma drugie dno. Pokazuje jak mogą działać ludzie, którzy nie są w stanie poradzić sobie z stratą i jakie oblicza przyjmuje zło.

"Lissy" bardzo przypadła mi do gustu. Bez dwóch zdań zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie i odmieniła moje zdanie o twórczości autora. Była dla mnie świetną przygodą i dała mi do myślenia. Już teraz mogę stwierdzić, że bardzo chętnie sięgnę po kolejne pozycje tego autora.

Tekst z smieszna-nazwa.blogspot.com

Marlene uciekając od przeszłości postanawia poślubić Herr Wegenera, bogatego kryminalistę. Po latach chce od niego odejść. Uciekając zabiera coś bardzo cennego. W czasie ucieczki kobieta ulega wypadkowi samochodowemu. Ratuje ją pustelnik Simon Keller. Z biegiem czasu między obojgiem zaczyna rodzić się specyficzna więź. W tym samym czasie Herr Wegener zaczyna poszukiwać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kate i August to następcy przywódców podzielonego miasta - takiego gdzie z przemocy powstają potwory. Ona chciałaby zaimponować ojcu, który pozwala potworom wałęsać się po ulicach, by od ludzi pobierać opłaty za ochronę. August z kolei chciałby być bardziej ludzki, kierować się dobrym sercem i pomagać w obronie niewinnych przed potworami. Problem w tym, że sam jest jednym z nich. Wszystko staje się trudniejsze gdy Kate zaczyna zastanawiać prawdziwa natura chłopaka.

Od dawna niektóre młodzieżówki muszą swoje odczekać zanim po nie sięgnę. Z "Okrutną pieśnią" było dokładnie tak samo. Gdy wszyscy rozpływali się nad kolejnym tomem, ja dopiero zbierałam się do jej zamawiania. Nawet później swoje na półce musiała odleżeć. Jednak w końcu nadszedł jej czas i spędziłyśmy razem dwa dni.

Bez bicia przyznaje, że na samym początku nie mogłam wkręcić się w świat jaki wykreowała Schwab. Wszystko to było dla mnie nijakie i nudne. Nie działo się zbyt wiele, a ja miałam wrażenie, że jestem świadkiem jakiegoś mega przydługiego wstępu. Wraz z upływem stron zastanawiałam się czy ta przygoda w ogóle ma sens, jednak mój upór kazał mi iść dalej.

Ogromną zaletą tej książki jest jej język. Chociaż, jak wspomniałam wcześniej, początkowo historia dla mnie się nie kleiła, strony umykały naprawdę szybko. Opisy były idealnej długości, choć mogłabym nieco doczepić się do ich jakości. Nie do końca obrazowały mi cały świat autorki przez co nie czułam się w nim swobodnie. Miałam wrażenie jakbym patrzyła tam przez szybę, a i tak nadal brakowałoby mi niektórych elementów układanki. Podobnie miałam z bohaterami. Ciężko mi było w jakiś sposób się do nich przywiązać. Sprawiali wrażenie jakby za kare stali się głównymi bohaterami książki.

"Okrutna pieśń" kupiła mnie jeszcze jedną, bardzo prostą, rzeczą - narracją prowadzoną przez dwójkę bohaterów. Uwielbiam ten sposób poznawania wydarzeń i zawsze to podkreślam. To chyba największy plus jeśli chodzi o bohaterów. Już na początku obawiałam się typowego motywu miłosnego, jednak na całe szczęście chociaż tu zostałam zaskoczona pozytywnie. Trochę brakowało mi tła dla głównych bohaterów. Teoretycznie występowali, jednak w praktyce było ich zdecydowanie zbyt mało.

Paradoksalnie, choć jak na razie wyliczyłam tej pozycji chyba same wady, mam ochotę poznać kolejny tom. Sama końcówka w jakiś sposób mnie zaintrygowała. Szkoda tylko, że dopiero koniec tej historii wywarł na mnie naprawdę pozytywne wrażenie. Wszystko wcześniej uważam za zbyt mocno przedłużony i za słabo wykreowany początek. Kiedyś, zapewne w odległej przyszłości sięgnę po kolejny tom. Na pewno jednak nie będę się spieszyć.

Tekst z smieszna-nazwa.blogspot.com

Kate i August to następcy przywódców podzielonego miasta - takiego gdzie z przemocy powstają potwory. Ona chciałaby zaimponować ojcu, który pozwala potworom wałęsać się po ulicach, by od ludzi pobierać opłaty za ochronę. August z kolei chciałby być bardziej ludzki, kierować się dobrym sercem i pomagać w obronie niewinnych przed potworami. Problem w tym, że sam jest jednym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Chaol Westfal i Nesryn Faliq wyruszają w podróż do miasta Antica. Liczą, że któraś z uzdrowicielek będzie w stanie przywrócić władze w nogach byłego kapitana Gwardii Królewskiej. Jednak nie jest to ich jedyne zadanie. Na tronie Antici zasiada potężny kagan, którego udział w wojnie może być decydująca. Kluczem do ich sukcesu jest tajemnicza uzdrowicielka Yrene.

Chyba nie ma fana Maas, który nie czekałby z utęsknieniem na jej kolejną książkę. "Wieża świtu" może wydawać się pozycją niepotrzebną i zaledwie kolejnym tomem napisanym tylko dla pieniędzy. Do tego jej głównym bohaterem ma być bohater, którego chyba wszyscy uważają za nudną "ciepłą kluchę". Każdy kto myśli w ten sposób niech zostanie, a ja spróbuje go przekonać jak bardzo się myli.

Chaol może i nie jest najciekawszą i najbardziej lubianą postacią tej serii, a jednak dostaje cały jej tom dla siebie. I to pokaźny tom. Przyznaje, że choć tęskniłam za Maas, nieco obawiałam się spotkania z samym Chaolem. A jednak zostałam zaskoczona. Początkowo jest tym samym byłym kapitanem Gwardii Królewskiej co zawsze - nudnym i zrzędzącym, nie ma się co dziwić patrząc na jego stan zdrowia. Jednak coś się w nim zmienia, on sam się zmienia. Poznając go lepiej czytelnik zaczyna pałać do niego niesamowitą sympatią. A może to Maas i jej umiejętność czarowania słowem?

Nie tylko on zyskuje w czytelniczych oczach, Nesryn także. W końcu dostają swoje przysłowiowe pięć minut. Nieco rozciągnięte, ale wykorzystane do maksimum. Poznajemy nie tylko ich motywacje, ale także ich przeszłość, a dzięki temu rozumiemy o wiele lepiej. Tym samym Maas pokazała, że wątki i postacie poboczne potrafią wnieść mnóstwo świeżości do serii z których pochodzą. I zawładnąć nie jednym sercem czytelnika.

Maas nic nie zmienia w swoim języku. Dalej czaruje i gra na emocjach niemal bez zastanowienia. Momentami wręcz można stwierdzić, że robi to niemal z premedytacją. Momentami pojawiają się nieco powolniejsze, wręcz nudnawe elementy. Jednak jest ich tak niewiele i tak szybko mijają, że nie ma sensu się nimi przejmować. Ba, niektóre z nich mijają szybciej niż się je zauważy.

Bohaterowie których przejdzie nam dopiero poznać są równie intrygujący jak Ci za którymi tęsknimy. Maas tworzy zupełnie nowe oblicze wykreowanego przez siebie świata właśnie dzięki nim. Yrene jest niebywałym połączeniem tych dwóch światów. Dzięki niej czytelnik lepiej może zrozumieć ten nowy oraz dostrzec błędy tego już znanego.

Nowi bohaterowie, zupełnie nowy klimat. To zdecydowanie jedne z najfajniejszych elementów tej książki. Nie tylko rozwinięcie wątków już znanych bohaterów cieszy, cieszy także nowo pokazany czytelnikowi świat. Antica i jej mieszkańcy to zupełnie inny klimat i mentalność niż to co do tej pory autorka pokazała w poprzednich tomach.

Tekst z smieszna-nazwa.blogspot.com

Chaol Westfal i Nesryn Faliq wyruszają w podróż do miasta Antica. Liczą, że któraś z uzdrowicielek będzie w stanie przywrócić władze w nogach byłego kapitana Gwardii Królewskiej. Jednak nie jest to ich jedyne zadanie. Na tronie Antici zasiada potężny kagan, którego udział w wojnie może być decydująca. Kluczem do ich sukcesu jest tajemnicza uzdrowicielka Yrene.

Chyba nie ma...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dziewczyna Jara popełniła samobójstwo gdy oboje byli na studiach. Choć minęło pięć lat, nie ma dnia żeby chłopak o niej nie myślał. Wciąż jest przekonany, że jego ukochana żyje. Dręczące go wizje są wyjątkowo realistyczne i pojawiają się w najmniej odpowiednich miejscach. Zdaniem terapeuty to wizje żałobne. Gdy Jar odnajduje pamiętnik Rosy, jeszcze bardziej dąży do poznania przyczyn śmierci ukochanej. Pomaga mu w tym dziennikarz, który zajmował się tematem rekrutowania studentów Cambridge do służb specjalnych. Jednak im więcej Jar odkrywa, tym bardziej się gubi, nic nie jest tym czym się wydaje, a intryga jest o wiele bardziej skomplikowana niż mógł przypuszczać.

Opis tej książki wprost do mnie krzyczał i prosił o uwagę. Pozytywne opinie, które widziałam na jej temat dodatkowo rozbudziły mój czytelniczy apetyt. Więc jak mogłam odmówić gdy pojawiła się okazja?

Podoba mi się konstrukcja książki - krótkie rozdziały, ukazujące punkty widzenia różnych postaci. Dzięki ich długości lektura płynie, co bardzo pomaga im bardziej zagłębiamy się w książkę. Z kolei uczynienie kilku bohaterów narratorami pozwala poznać ich o wiele lepiej niż w jakikolwiek inny sposób.

Sam pomysł na fabułę i motyw z rekrutowaniem studentów do służb specjalnych był naprawdę intrygujący. Tajemnicze wyjazdy i treningi, nierozwiązane samobójstwa są naprawdę intrygującymi aspektami tej książki. Jednak nie wystarczyły na tyle by książką się zachwycić. Zabrakło w niej czegoś co uwiarygodniłoby całość tej opowieści. Do pewnego momentu, gdzieś w połowie gdy zaczynała się część druga, byłam względnie zaciekawiona kolejnymi wydarzeniami. Jednak później, miałam ochotę rwać włosy z głowy. Te pozycję można uznać za genialny przykład "wydarzyć może się tylko w książce".

Samego Jara można uznać za jakiegoś chorego rycerza na białym koniu. Jego całe życie wydaje się być ustawione pod tęsknotę za ukochaną i chęć udowodnienie, że ona jednak żyje. Irracjonalnym jest fakt, że najpierw popada w długi, a chwilę później wyrusza w kolejne podróże i poszukiwanie śladów życia ukochanej Rosy. Pełno tu nielogicznych i chaotycznych wydarzeń.

Ciężko napisać długi tekst o książce, która wzbudza aż taką niechęć na samo wspomnienie. Pomysł był naprawdę ciekawy, jednak wykonanie zniszczyło te pozycję. Chaos i bałagan jakie się pojawiły nasuwają mi myśl, że nawet sam autor pogubił się w swej opowieści. Lub po prostu próbował ją skończyć za wszelką cenę. Ze względu na jedną rzecz mogę zachęcić do jej lektury - czasem warto wyrobić sobie swoje własne zdanie. Może w tym przypadku to pomoże.

Tekst z smieszna-nazwa.blogspot.com

Dziewczyna Jara popełniła samobójstwo gdy oboje byli na studiach. Choć minęło pięć lat, nie ma dnia żeby chłopak o niej nie myślał. Wciąż jest przekonany, że jego ukochana żyje. Dręczące go wizje są wyjątkowo realistyczne i pojawiają się w najmniej odpowiednich miejscach. Zdaniem terapeuty to wizje żałobne. Gdy Jar odnajduje pamiętnik Rosy, jeszcze bardziej dąży do poznania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sol i Hanna znają się od dzieciństwa, a niespodziewanie spotykają się po latach rozłąki. Gdy w Sylwestra chłopak Hanny zrywa z nią, Sol jest u jej boku. Wszystkie dziewczyny ze szkoły chcą zająć jej miejsce, co tylko jeszcze bardziej dobija Hannę. To wtedy przyjaciele postanawiają spotykać się pod koniec każdego miesiąca by wspólnie obejrzeć film. Wszystko komplikuję się gdy Sol odkrywa, że kocha przyjaciółkę. Czy ich znajomość przerodzi się w coś więcej?

Raczej uciekam od młodzieżówek. Raczej, bo najczęściej się przy nich nudzę i już po kilkunastu stronach mam ochotę cisnąć nimi o ścianę. Zaskakujące jest to, że od niedawna lubię co jakiś czas sięgnąć po którąś z nich i przeczytać coś mniej zobowiązującego. Dlatego sięgnęłam po "Wieczór filmowy". Nie nastawiałam się na nic, podeszłam do tej książki całkowicie neutralnie. Zwłaszcza, że sięgnęłam po nią w momencie czytelniczego zastoju.

Bohaterowie z jakimi przychodzi nam się spotkać są niezwykle naturalni. Są niemal takimi samymi nastolatkami jakimi my sami byliśmy, jesteśmy lub będziemy. Mają proste i znane nam problemy. Może i radzą sobie z nimi w nieco inny niż my sposób, jednak śmiało można im to wybaczyć. W końcu to oni są bohaterami książki. Ta ich naturalność ogromnie przypadła mi do gustu.

Bardzo podobał mi się motyw z rodzicami Sola. Może to kwestia tego, że nie sięgam po młodzieżówki, ale nie przypominam sobie historii w której rodzice któregoś z bohaterów byliby homoseksualistami. Jeśli jest więcej takich pozycji, chętnie je poznam. Mimo mojego zdania na ten temat, byłam bardzo zaciekawiona tym wątkiem książki. Choć nie ukrywam, że najciekawszą postacią w rodzinie Sola jest jego kot.

Czytając "Wieczór filmowy" szybko można wyczuć, że to młoda książka. Pełno tutaj odniesień do aktualnych tematów czy popularnych wśród młodzieży stwierdzeń. To dodatkowo nadaje tej historii autentyczności. Książka jest lekka, niezobowiązująca, wprost idealna na dwa może trzy wieczory.

Uprzedzam jednak, że miłosne perypetie głównych bohaterów to niemal komedia. Przynajmniej dla mnie ich zachowania były co najmniej zabawne. Momentami miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Cieszy mnie fakt, że nie wystąpił tutaj typowy trójkąt miłosny. Nie lubię tego i bardzo często książki przez to mocno u mnie tracą w ocenie. Tutaj jednak było inaczej i bardzo mnie to cieszy.

"Wieczór filmowy" nie jest książką wybitną. Jest raczej lekką i przyjemną w odbiorze pozycją przy której łatwo się zrelaksować i odpocząć. Niewymagającą historią, która może przełamać czytelniczy zastój. No i pomoże nam poznać filmy, które oglądali bohaterowie.

Tekst z smieszna-nazwa.blogspot.com

Sol i Hanna znają się od dzieciństwa, a niespodziewanie spotykają się po latach rozłąki. Gdy w Sylwestra chłopak Hanny zrywa z nią, Sol jest u jej boku. Wszystkie dziewczyny ze szkoły chcą zająć jej miejsce, co tylko jeszcze bardziej dobija Hannę. To wtedy przyjaciele postanawiają spotykać się pod koniec każdego miesiąca by wspólnie obejrzeć film. Wszystko komplikuję się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tom Mara to błyskotliwy i odnoszący sukcesy archeolog. Od osiemnastego roku życia jest niewidomy. Mimo to jest szefem wykopalisk na Krecie. Wszystko dzięki świetnie wykształconemu słuchowi, węchowi oraz dotykowi. Mimo swojej niepełnosprawności, uważa, że ma rzeczywistość pod kontrolą. Do czasu gdy na terenie wykopalisk studenci odnajdują ciała dwójki polaków. Niedługo później ginie pies jego asystentki, a on sam zaczyna otrzymywać dziwne esemesy z zagadkami. Jeśli ich nie rozwiąże, asystentka zginie. Zaczyna się wyścig z czasem, a Mara gubi się w domysłach.

Poprzednia książka tej autorki wzbudziła we mnie ciekawość. Nie była idealna, ale nie była też najgorsza. Byłam bardzo ciekawa jak będzie z kolejną jej pozycją. Opis wydawał się całkiem ciekawy, więc co miałam do stracenia? Okazuję się, że dużo.

Lubię charakternych, momentami wręcz chamskich bohaterów. O ile są przy tym inteligentni albo chociaż błyskotliwi. Tom ma te cechy, a mimo to strasznie mnie irytował. Jego niepełnosprawność była dla mnie irracjonalna i wręcz niezrozumiała. Może i nie mam wyostrzonych zmysłów (bo sporą wadę wzroku jednak mam), ale wręcz niemożliwym wydaje mi się by niewidoma osoba poruszała się niemalże na równi z pełnosprawnymi. A w przypadku Toma odniosłam wrażenie zupełnie jakby jego niepełnosprawność uaktywniała się gdy w pobliżu znajdywały się osoby zdrowe. Gdy ich nie ma zachowywał się niczym Superman.

Sam pomysł na historię był całkiem ciekawy. Początkowo wszystko szło w naprawdę dobrym kierunku. Intryga kusiła, bohaterowie ciekawili, czuć było lekki dreszczyk. Jednak gdzieś w trakcie lektury wszystko to zniknęło. Irytujący główny bohater zabił całą przyjemność z lektury. Zamiast cieszyć się z rozwiązywania zagadki, wewnętrznie wręcz krzyczałam o koniec tej historii. I gdy już je dostałam, byłam zaskoczona. Okazało się prostym rozwiązaniem, a jednak tak zaskakującym. Podobał mi się także sam moment w którym książka została zakończona.

Konstrukcja "Ślepego archeologa" szybko przypadła mi do gustu. Bardzo lubię gdy przeszłość przeplata się z teraźniejszością. Nawet jeśli wydarzenia te dzieli zaledwie kilka dni. Autorka stworzyła krótkie rozdziały, a dzięki temu lektura była o wiele łatwiejsza.

Zawsze ciężko mi pisać niezbyt pochlebne teksty. Zwłaszcza gdy tragedia nie była aż tak ogromna jakby się mogło wydawać. Gdyby Tom miał w sobie nieco pokory albo jego niepełnosprawność była bardziej realistyczna, mogłabym się z tą książką mocno polubić. Bez tego pozostał niesmak.

Tekst z smieszna-nazwa.blogspot.com

Tom Mara to błyskotliwy i odnoszący sukcesy archeolog. Od osiemnastego roku życia jest niewidomy. Mimo to jest szefem wykopalisk na Krecie. Wszystko dzięki świetnie wykształconemu słuchowi, węchowi oraz dotykowi. Mimo swojej niepełnosprawności, uważa, że ma rzeczywistość pod kontrolą. Do czasu gdy na terenie wykopalisk studenci odnajdują ciała dwójki polaków. Niedługo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Od lat w Chicago grasuje morderca zwany Zabójcą Czwartej Małpy. Policja jest bezradna. Przełom w sprawie następuje gdy pod kołami autobusu ginie pieszy, który niósł charakterystyczne dla mordercy pudełko. Dowody wskazują jakby to on miał być Zabójcą Czwartej Małpy. Oprócz pudełka, w kieszeni marynarki mężczyzny, detektyw Porter odnajduje pamiętnik. Czy jego lektura pomoże mu rozwikłać zagadkę nim będzie za późno?

Gdy w wiadomości z zapowiedzią książki przewijają się takie tytuły jak "Milczenie owiec" czy "Siedem" moje zainteresowanie rośnie. Zwłaszcza jeśli opis danej pozycji sam w sobie już intryguje. Wiadomo, parę razy się już na tym zawiodłam, ale mimo to nadal próbuje. Mój masochizm czasem nie zna granic. Jak na tym wychodzę?

Do "Czwartej małpy" podeszłam z pewną rezerwą, co już po kilkunastu stronach okazało się zbyteczne. Sam pomysł na fabułę może nie jest zaskakujący (porywanie i okaleczanie ofiar to chyba jeden z najpopularniejszych motywów), ale wykonanie działa cuda. Dzięki niemu zamiast przeciętniaka, dostałam coś naprawdę zaskakującego.

Moje czytelnicze serduszko skradła przede wszystkim narracja. Zawsze podkreślam, że uwielbiam gdy wielu bohaterów opowiada historię. Tutaj nie dość, że kilku z nich staje się narratorami aktualnych wydarzeń, to dodatkowo pojawia się pamiętnik, który przenosi czytelnika nieco w przeszłość. Dla mnie to wręcz mistrzowskie zagranie, które niemal zawsze uatrakcyjnia dla mnie lekturę. Dodatkowo, długość rozdziałów również działa na ogromny plus.

Od dawna uważam, że krótkie rozdziały świetnie podtrzymują napięcie. W tych najważniejszych momentach zostawiają czytelnika w rozterce i wracają do zupełnie innego bohatera. A wtedy czuć niemal przymus czytania dalej! Tak, ta książka wręcz prosi się o to by czytać ją bez zastanowienia.

Jakkolwiek to zabrzmi, lubię krew w książkach. Lubię gdy autorzy nie boją się okrucieństwa, przekleństw czy rozlewu krwi. Skoro ma to być opowieść makabryczna, niech taka będzie. Bez odpowiednich opisów straci na swej autentyczności i nie będzie wywoływać pożądanych wrażeń. Będzie tylko kolejnym czytadłem. W "Czwartej małpie" może nie ma bardzo dużo krwi, jednak w odpowiednich momentach brutalność bohaterów daje o sobie znać. Te elementy są dawkowane czytelnikowi w idealnych proporcjach.

Nawet jeśli historia jest genialna, ciężko ją lubić jeśli bohaterowie są nijacy. Ci z "Czwartej małpy" może i nie są bardzo rozbudowani. Poznajemy ich stopniowo, a i tak nadal mają przed nami tajemnice. Najważniejszym bohaterem tej książki jest Zabójca Czwartej Małpy i to on jest tutaj najlepiej wykreowaną postacią. Tajemniczą, zaskakującą i niezwykle intrygującą. Dzięki temu, że poznajemy jego przeszłość zupełnie inaczej patrzymy na niego w dorosłym życiu. Ktoś kto zna już książkę może uznać mnie za niepoprawną, ale pamiętnik był dla mnie zdecydowanie najlepszą częścią tej książki.

To wszystko złożyło się na naprawdę wciągającą i ekscytującą książkę. Dostałam dokładnie taki thriller jaki uwielbiam. Dlatego po prostu nie mogłam nie polubić się z tą pozycją. Na ten moment "Czwarta małpa" jest jedną z moich ulubionych pozycji z tego roku.

Tekst z smieszna-nazwa.blogspot.com

Od lat w Chicago grasuje morderca zwany Zabójcą Czwartej Małpy. Policja jest bezradna. Przełom w sprawie następuje gdy pod kołami autobusu ginie pieszy, który niósł charakterystyczne dla mordercy pudełko. Dowody wskazują jakby to on miał być Zabójcą Czwartej Małpy. Oprócz pudełka, w kieszeni marynarki mężczyzny, detektyw Porter odnajduje pamiętnik. Czy jego lektura pomoże...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Świadkiem okrutnej zbrodni jest piętnastolatka. Problem w tym, że znana jest jako kłamczucha i nikt nie chce jej wierzyć. Z kolei Miranda Rader jest spokojną i opanowaną policjantką. Jednak nie zawsze taka była. Wraz z swoim policyjnym partnerem zostaje wezwana do zabójstwa lubianego wykładowcy miejscowej uczelni. Zbrodnia dla wszystkich policjantów jest wyjątkowo brutalna. I gdy wydaję się, że już nic nie zaskoczy tego dnia Mirandy, ta odnajduje wycinek z gazety. Wycinek dotyczący nocy, którą kobieta od lat próbuje wymazać z pamięci.

Bardzo lubię thrillery, wie to chyba każdy, kto kiedykolwiek czytał moje teksty. Naprawdę niewiele trzeba by przekonać mnie do lektury któregoś z nich. Opis "Tamtej dziewczyny" szybko zwrócił moją uwagę, więc nie wahałam się ani chwili. Jednak fatum dziewczyn i kobiet w tytule dało o sobie znać. Jak bardzo?

Początek zapowiadał się ciekawie. Bohaterowie byli intrygujący, zbrodnia wydawała się być czymś innym, a ja sama byłam gotowa na coś nowego. Szkoda tylko, że niedługo później wszystko posypało się niczym domek z kart. Większość zachowań bohaterów oraz wydarzeń po prostu irytowało, a lektura zaczęła się dłużyć. I to niemiłosiernie.

Nie wiedzieć czemu, od jakiegoś czasu mam problem z kobietami policjantkami. Zwłaszcza jeśli muszę przy okazji co jakiś czas czytać fragmenty jak to ciężko jej w pracy, bo w końcu jest kobietą. Może i Miranda nie użala się nad sobą aż tak, jednak w połączeniu z rozpamiętywaniem przeszłości, potrafiła bardzo szybko doprowadzić mnie do czytelniczego szału. Zdecydowanie nie zostanie moim ulubieńcem. Ba, nie wiem czy dotarła by do jakiejkolwiek pozytywnej "topki" moich ulubionych bohaterów literackich.

Z jej przeszłością związany jest jeden ogromny plus - retrospekcje. Ogromnie podobały mi się właśnie te rozdziały, które dotyczyły wydarzeń sprzed lat. Gdy tylko je zobaczyłam, uśmiechnęłam się w myśli "super, dzięki temu będzie się działo". Szkoda, że tych rozdziałów opisujących przeszłość było tak niewiele. W mojej ocenie, pomogłyby tej lekturze.

Bohaterowie, dokładnie tak jak sama historia, na samym początku zapowiadali się bardzo ciekawie. I dokładnie tak samo stracili moje zainteresowanie wraz z rozwojem historii. Jak jeszcze postacie drugoplanowe budziły we mnie odrobinę ciekawości, tak główna bohaterka irytowała mnie strasznie. Coś mi mówi, że gdyby nagle jej zabrakło, wspominałabym lekturę o wiele lepiej.

Chciałabym napisać o niej długi i ciekawy tekst. Jednak niesmak jaki pozostał we mnie po tej książce sprawia, że najchętniej wcale bym do niej nie wracała. Najmocniejszą stroną tej książki pozostaje dla mnie okładka. Trochę mi z tego powodu przykro, nie lubię "nie lubić" książek. Jednak tę mogłam sobie odpuścić.

Tekst z smieszna-nazwa.blogspot.com

Świadkiem okrutnej zbrodni jest piętnastolatka. Problem w tym, że znana jest jako kłamczucha i nikt nie chce jej wierzyć. Z kolei Miranda Rader jest spokojną i opanowaną policjantką. Jednak nie zawsze taka była. Wraz z swoim policyjnym partnerem zostaje wezwana do zabójstwa lubianego wykładowcy miejscowej uczelni. Zbrodnia dla wszystkich policjantów jest wyjątkowo brutalna....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Psycholog dziecięca, Anna Fox straciła wszystko. Pracę, zdrowie, a przede wszystkim szczęśliwą rodzinę. Dodatkowo od miesięcy nie opuszcza swojego domu. Jej życiem jest Internet, telewizja i podglądane poprzez aparat życie sąsiadów. Najciekawsza jest nowej rodziny, która wprowadziła się do jej okolicy. Russellowie wydają się być dokładnie taką rodziną jak ta, którą niedawno utraciła Anna. Jednak gdy kobieta dostrzega w ich domu coś co nie powinno się wydarzyć, wszystko się zmienia. Sekrety wychodzą na jaw, a Anna sama już nie wie co jest prawdą, a co jedynie złudzeniem. Zwłaszcza, że nikt nie chcę wierzyć w to co widziała.

Może przesadzam, ale powoli zaczynam sceptycznie podchodzić do książek gdzie w tytułach są kobiety lub dziewczyny. Tych tytułów pojawia się ostatnio tak wiele, że wydają się być w dużej mierze chwytem marketingowym. Po raz kolejny dałam się na niego skusić. Czy słusznie?

Bardzo podobało mi się wykorzystanie problemu agorafobii. Wiele osób boryka się z tym lękiem, a niestety niewiele o tej chorobie mówi się wkoło. A przynajmniej takie odnoszę wrażenie. W "Kobiecie w oknie" problem ten został bardzo mocno i dobrze pokazany. Nakreślony tak, że nawet czytelnik nie mający pojęcia na czym polega ten lęk, będzie mógł zrozumieć z czym tak naprawdę borykają się osoby walczące z tym problemem.

Książka nie jest napisana wyjątkowo wymagającym językiem. Choć agorafobia wydaję się być wymagającym tematem, to wszystko ujęte jest prosto i logicznie. Dzięki temu nie tylko temat staje się jasny, ale także sama książka jest łatwa i przyjemna w odbiorze. Kolejne strony uciekają, nawet jeśli główny wątek nie jest do końca zachwycający.

No właśnie, co z tym głównym wątkiem? Z opisu wydaję się być naprawdę intrygujący. Coś innego, coś świeżego. Z tymi określeniami zgadzam się bez zastanowienia. Jednak coś mi w tej książce nie współgrało. Akcja skupia się na Annie i to w niej samej, jako bohaterce, najwięcej się dzieje. Szkoda tylko, że to wszystko jest nijakie. W pewnym momencie czytelnik może mieć jej dość i czuć się po prostu znużony jej kolejnymi, wręcz identycznymi, zachowaniami. Zapewne ciężko ukazać kogoś kto cierpi na agorafobię nie przynudzając przy tym. Tutaj do pewnego momentu było fajnie, nawet nie umiem określić dokładnie kiedy pojawił się ten punkt krytyczny. Jednak gdy już się pojawił, moja sympatia do tej historii umarła.

Na całe szczęście została ciekawość. Niektórzy autorzy już zdążyli mnie przyzwyczaić, że uwielbiają wyprowadzać mnie "w pole" i robić mi wodę z mózgu. Dlatego, mimo wszystko, byłam ciekawa zakończenia. W całe tej nijakiej historii, zakończenie wydawało się być najlepszym elementem. Gdy sytuacja zaczęła się wyjaśniać byłam usatysfakcjonowana, jednak nie było to zaskakujące rozwiązanie. Zaskoczeniem była końcówka właściwa - wręcz nierealna i wyssana z palca, pozostawiła lekki, czytelniczy niesmak.

Wszystko byłoby do przeżycia, tylko mam wrażenie, że to jedna z tych nieco przereklamowanych historii. Może i fajnie się je czyta, jednak szybko traci się je z pamięci. Lekka, niezbyt wymagająca opowieść która wśród czytelników wywołuje skrajne odczucia. Dla mnie to raczej niezobowiązująca opowieść, idealna jako przerywnik wśród cięższych pozycji.

Tekst z smieszna-nazwa.blogspot.com

Psycholog dziecięca, Anna Fox straciła wszystko. Pracę, zdrowie, a przede wszystkim szczęśliwą rodzinę. Dodatkowo od miesięcy nie opuszcza swojego domu. Jej życiem jest Internet, telewizja i podglądane poprzez aparat życie sąsiadów. Najciekawsza jest nowej rodziny, która wprowadziła się do jej okolicy. Russellowie wydają się być dokładnie taką rodziną jak ta, którą niedawno...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nastoletnia Evi cierpi na poważną chorobę serca, jej jedyną nadzieją jest przeszczep. Matka Evi przechodzi załamanie, a w krytycznym momencie pojawia się ratunek. Dawcą serce zostaje Finya, która zginęła w wypadku samochodowym. Nikt nie podejrzewał, że organ zachowa cechy osobowości zmarłej dziewczyny. Evi musi zmierzyć się z intruzem, który ratując jej życie, przejął kontrolę. Nękają ją dziwne sny, a tajemnicza siła pcha ją w ramiona Sandera. Tylko matka dziewczyny łączy zmiany w zachowaniu córki z przeszczepem. Czy uda jej się przekonać kogoś do swoich odczuć nim straci córkę?

Przyznaje się bez bicia, okładka średnio mi się podobała, a już tym bardziej nie pasowała mi do opisu książki. Miałam zamiar odwlec ją w czasie, jednak nie lubię zostawiać na półce recenzenckich egzemplarzy. Jakże się cieszę, że tego nie zrobiłam!

Pierwsze sto stron momentami bardzo się dłużyło. Opis medycznej strony tej historii nie do końca odpowiadał moim gustom. Jednak nie da się bez niego odpowiednio zrozumieć problemu z jakim borykała się rodzina głównej bohaterki. Nawet jeśli nie jest to wyjątkowo wciągający fragment, zdecydowanie wart jest poznania. Potem jest tylko lepiej.

Gdy zaczyna się "właściwa" część historii, ta po przeszczepie, wszystko nabiera tempa. Życie bohaterów przyspiesza, ich emocje się zmieniają, a oni sami tak naprawdę zaczynają żyć. Różnica jest diametralna i rewelacyjnie pokazuje zmiany jakie zaszły zarówno w samych bohaterach jak i ich życiach.

Patrząc na opis można stwierdzić, że w jakimś stopniu to młodzieżówka. Nawet jeśli, to zupełnie inna niż te do których jesteśmy przyzwyczajeni. Wątek miłości nastolatków, nie jest tym typowym - poniekąd jest to zakazana miłość, ale w innym tego słowa znaczeniu. Dodatkowo, w "Tkankach" nie chodzi tylko o relacje jakie łączą samych nastolatków. Chodzi też o te, które łączą nastolatka z jego rodzicami i dorosłymi wkoło. Jak różna może być miłość rodzica do dziecka, zwłaszcza w obliczu choroby.

Od strony czysto technicznej - moje czytelnicze serduszko pokochało tę historię za tak wielu narratorów. Dzięki temu, że stał się nim niemal każdy bohater, mogłam poznać ich lepiej i wyrobić sobie o nich własne zdanie. Pokochać lub znienawidzić. Trochę przeszkadzał mi fakt, że to samo wydarzenie było opisane przez kilka osób. Momentami nieco gubiłam się w wydarzeniach, jednak ten stan szybko mijał.

Sam pomysł na tematykę jest bardzo ciekawy. Transplantacja nie należy do najczęściej poruszanych wątków w literaturze. Tutaj został on wykorzystany nad wyraz interesująco. Jeśli to, co autorka zaprezentowała w swojej książce jest prawdą, to badania i przypadki osób po przeszczepach muszą być naprawdę fascynujące.

Ta naprawdę niepozorna książka zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Choć początek tego nie zapowiadał, wciągnęła mnie bez reszty i zawładnęła moimi myślami. Czytana w lutym, ma wielkie szansę by zostać jedną z najlepszych książek tego roku. Naprawdę dawno żadna książka aż tak na mnie nie wpłynęła.

Tekst z smieszna-nazwa.blogspot.com

Nastoletnia Evi cierpi na poważną chorobę serca, jej jedyną nadzieją jest przeszczep. Matka Evi przechodzi załamanie, a w krytycznym momencie pojawia się ratunek. Dawcą serce zostaje Finya, która zginęła w wypadku samochodowym. Nikt nie podejrzewał, że organ zachowa cechy osobowości zmarłej dziewczyny. Evi musi zmierzyć się z intruzem, który ratując jej życie, przejął...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Amy Schumer to gwiazda amerykańskiego stand-upu. W swojej książce bez oporów opowiada o swoim życiu, a właściwie o każdym jego aspekcie. Mówi o swojej rodzinie, seksie czy absurdach sławy. Śmieje się z wszystkich, a przede wszystkim z samej siebie.

Nie jestem wielką fanką stand-upu, coś tam niby oglądam, jednak bez szaleństwa. Szanuje artystów, którzy się tym zajmują, robią kawał naprawdę dobrej roboty. Możliwość poznania bliżej Amy wydawała mi się bardzo kusząca.

To będzie jeden z tych krótszych tekstów jakie przyjdzie mi napisać. "Dziewczyna z tatuażem na lędźwiach" to ten typ pozycji, którą najlepiej poznać samemu. Ciężko bowiem jednoznacznie stwierdzić czy autobiografie są dobre. Jeśli nie polubisz jej bohatera - cała książka nie przypadnie Ci do gustu.

Pewne jest jedno, to taka książka, którą powinno czytać się etapami. Sprawdziłam to na sobie. Czytając całość, rozdział po rozdziale, szybko się znużyłam. Wszystko było dla mnie identyczne, kolejne żarty przestały bawić, a jedynie bardziej irytowały. Amy zdawała mi się po raz kolejny poruszać podobne, jeśli nie te same, tematy. Dlatego spróbowałam czytać po maksymalnie trzy rozdziały jako przerywniki w czasie innej lektury. I to był strzał w dziesiątkę! Lektura stała się czystą i zabawną przyjemnością.

Amy to bardzo zabawna dziewczyna. Przynajmniej takie wrażenie na mnie wywarła w swojej książce. Podchodzi do wszystkiego z wielkim dystansem, humorem, a mimo to w moich oczach jest osobą bardzo dorosłą.Potrafi krytykować samą siebie i opowiadać o rzeczach naprawdę intymnych. Bardzo ją za to szanuję, mówienie szczerze o samym sobie nie jest łatwe. Zwłaszcza gdy mówimy o sferze intymnej. Nie tylko związanej z pierwszym skojarzeniem - seksem, ale także o emocjach.

Czytając "Dziewczynę z tatuażem na lędźwiach" czułam się jakbym siedziała obok opowiadającej Amy. Momentami wśród publiczności na jej występie, a momentami twarzą w twarz. Nie odczuwałam z jej strony żadnej bariery, jedynie czystą szczerość. Ta książka to naprawdę ciekawa przygoda i odskocznia od typowych lektur.

Tekst z smieszna-nazwa.blogspot.com

Amy Schumer to gwiazda amerykańskiego stand-upu. W swojej książce bez oporów opowiada o swoim życiu, a właściwie o każdym jego aspekcie. Mówi o swojej rodzinie, seksie czy absurdach sławy. Śmieje się z wszystkich, a przede wszystkim z samej siebie.

Nie jestem wielką fanką stand-upu, coś tam niby oglądam, jednak bez szaleństwa. Szanuje artystów, którzy się tym zajmują,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Eve utrzymuję się dzięki zbrodniom - im więcej zbrodni, tym więcej materiału do opisania. Praca telewizyjnej reporterki kryminalnej nie jest łatwa. Zwłaszcza gdy nagle utknie w miejscu, a do tego życie rodzinne nie rozpieszcza. Eve wie, że ten zastój nie może trwać zbyt długo. Morderca również karmi się śmiercią. Fascynują go zbrodnie, które popełnia i które reklamuje niczym występy. Gdy kontaktuje się z Eve, kobieta jest zachwycona perspektywą rozkwitu swojej kariery. Jednak szybko okazuje się, że cel zabójcy jest inny. Znalazł nową ofiarę i tym razem jej śmierć ma być jeszcze większym widowiskiem.

Uwielbiam kryminały, zwłaszcza te dobre. Od jakiegoś czasu bardzo ciężko było mi trafić na naprawdę wciągający i intrygujący. Opis "Martwa jesteś piękna" szybko mnie zaciekawił. Zapowiadał dobrą historię, a objętość nie wskazywała tasiemca. Jak było naprawdę?

Autorka, której nazwiska nigdy wcześniej nie słyszałam, dała mi naprawdę dobrą historię. Dokładnie taką jakiej chciałam - wciągającą i ociekającą krwią. Niemal wszystko w tej książce było na swoim miejscu. Niemal, bo ideały nie istnieją.

Wcale nie było tu wielu bohaterów, zaledwie garstka wystarczyła by zbudować napięcie i stworzyć wrażenie małego, hermetycznego grona. Takiego, które choć żyje blisko siebie, niewiele wie o sobie nawzajem. Dlatego tak ciekawym doświadczeniem było poznawanie tych tajemnic wraz z bohaterami. Każda z ważnych postaci ma swoją, dobrze nakreśloną historię oraz charakter. Nie jest ciężko zapamiętać kto jest kim i jakie relacje łączą bohaterów.

Równie ciekawym było poznawanie losów mordercy jego własnymi oczami. Dzięki temu on sam zupełnie inaczej objawiał się czytelnikowi. Nie tylko jako brutalny zabójca, ale również człowiek z problemami. Prosty zabieg, a pozwala zupełnie inaczej spojrzeć na czarny charakter książki. Podobnie jest z samą Eve. Z reguły główni bohaterowie kryminałów to policjanci i detektywi, a tutaj główną postacią jest dziennikarka. Zupełnie inny typ człowieka, posidający inne motywy schwytania mordercy.

Ciężko szukać tutaj przegadanych dialogów czy przydługich opisów. Wszystko jest idealnie wyważone, a książka dzięki temu szybko zyskuje. Łapie czytelnika i nie chce go wypuścić ze swoich objęć póki ten nie dotrze do ostatniej strony. Może się wydawać, że nie dzieje się tutaj wyjątkowo wiele, jednak akcja przeplata się z nieco spokojniejszymi momentami w rewelacyjnych proporcjach.

Książka Bauer zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Dostałam naprawdę ciekawy thriller ukazany w nietypowy sposób. Mam tylko jedną obawę - nie wiem na jak długo go zapamiętam. Nie wyróżnia się aż tak na tle innych thrilerów. W czasie lektury, jak i tuż po niej, zachwyt jest ogromny, jednak po kilku dniach entuzjazm nieco opada. Jednak mimo to, serdecznie ją polecam - nawet jeśli zachwyt ma trwać tyle co lektura.

Tekst z smieszna-nazwa.blogspot.com

Eve utrzymuję się dzięki zbrodniom - im więcej zbrodni, tym więcej materiału do opisania. Praca telewizyjnej reporterki kryminalnej nie jest łatwa. Zwłaszcza gdy nagle utknie w miejscu, a do tego życie rodzinne nie rozpieszcza. Eve wie, że ten zastój nie może trwać zbyt długo. Morderca również karmi się śmiercią. Fascynują go zbrodnie, które popełnia i które reklamuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Quentin to bardzo inteligentny chłopak, który z swojego nudnego życia ucznia szkoły średniej ucieka w świat najukochańszej książki - do krainy Fillory. Przekonany jest, że magia nie istnieje. Przynajmniej do czasu gdy zostaje przyjęty do ekskluzywnego college’u dla czarodziejów. Choć rzuca zaklęcia i posiada ogromną moc, nie jest do końca szczęśliwy. Rutyna dopada go gdy kończy naukę. Jednak wtedy odkrywa coś co całkowicie odmieni jego już i tak niezwykłe życie. Przy okazji dowie się, że spełnienie dziecięcych pragnień nie jest aż tak kolorowe.

Uwielbiam opowieści o magii. Podobnie ma chyba każdy fan Pottera. Mimo to, raczej nie czytam zbyt wielu historii gdzie najważniejszym aspektem jest magia. Dlatego tak bardzo zaintrygowała mnie ta opowieść. Dodatkowo gdy zobaczyłam oceny jej serialowej adaptacji, wiedziałam, że koniecznie muszę zapoznać się z tą książką.

Ogromnie podoba mi się sposób w jaki wydana jest zarówno pierwsza część jak i kolejne tomy trylogii. Tak, od razu sprawdziłam też i je. Spójne i naprawdę klimatyczne. Jestem pewna, że rewelacyjnie wyglądałyby na półce. Szkoda tylko, że to chyba najmocniejsza strona tej pozycji.

„Czarodzieje” zapowiadali się rewelacyjnie. Jako połączenie dwóch naprawdę rewelacyjnych światów – Narnii i Hogwartu. W moim odczuciu to nie jest opowieść inspirowana tymi klasykami, momentami jest niemal bliźniacza. Schematy jakie występują w książce są właściwie identyczne, przez to Grossman dużo traci. Czytelnik łatwo może się znudzić otrzymując ponownie ten sam typ historii z spotkanymi już wcześniej elementami. Wykonanie zabiło dla mnie tę opowieść.

Pierwsze sto stron było naprawdę intrygujące. Zapowiadało się ciekawie i bardzo magicznie. Szkoda tylko, że wszystko to umknęło gdzieś na kolejnych stronach. Do momentu gdy Quentin trafił do szkoły wszystko było w porządku - schematy nie uderzały aż tak, bohaterowie nie byli „ciepłymi kluchami”. Im więcej dowiadywałam się o szkole i systemie nauki, tym bardziej byłam znudzona. Wszystko zaczęło się niemiłosiernie ciągnąć, choć miało pędzić by jak najszybciej zakończyć wątek szkoły i przejść do opowieści o „dorosłym” życiu czarodziei.

Wtedy w książce zaczęła się akcja. Niestety byłam już na tyle znudzona i tak bardzo pragnęłam zakończyć tę opowieść, że nie przywiązywałam wagi do tego co czytam. Przyswajałam słowa, przerzucałam kartki, a niedługo później niewiele już tego pamiętałam. Dążyłam tylko do tego by sięgnąć po następną książkę i znów cieszyć się z czytania.

Grossman chciał oddać hołd swego rodzaju klasyce, a zamiast tego nieudolnie połączył dwa światy uwielbiane przez czytelników. Do tego podał je w formie niezbyt dobrze odgrzanego kotleta po którym czuć niestrawność. Szkoda, bo zapowiadało się na naprawdę ciekawy świat. Teraz już nawet nie wiem czy chce poznać serial.

Tekst z smieszna-nazwa.blogspot.com

Quentin to bardzo inteligentny chłopak, który z swojego nudnego życia ucznia szkoły średniej ucieka w świat najukochańszej książki - do krainy Fillory. Przekonany jest, że magia nie istnieje. Przynajmniej do czasu gdy zostaje przyjęty do ekskluzywnego college’u dla czarodziejów. Choć rzuca zaklęcia i posiada ogromną moc, nie jest do końca szczęśliwy. Rutyna dopada go gdy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gdy Olivia zawiadamia policję o zaginięciu męża i dzieci jej strach nie zna granic. Po tym co przeszła nie trudno się jej dziwić. Boi się, że już nigdy ich nie ujrzy. Po dwóch latach niemal ta sama ekipa policyjna zostaje ponownie wezwana do jej domu. Zostaje zgłoszone kolejne zaginięcie. Tym razem chodzi o Olivię. Wszystko wskazuje na to, że jeszcze rano była w domu - portfel w torebce, samochód w garażu. Gdy funkcjonariusze chcą zaangażować społeczeństwo nie mogą zaleźć żadnych zdjęć. Zamiast nich odnajdują krew.

Opis po prostu wołał do mnie "Weź tę książkę. Przeczytaj ją". Posłuchałam tego głosu w mojej głowie, który co jakiś czas przypominał mi o tej pozycji. I czasem stwierdzam, że powinnam ten głos wyciszyć. Maksymalnie wygłuszyć i już nigdy nie pozwalać się mu odezwać.

Lubię zagadki w książkach, bardzo je lubię. Jednak nie lubię gdy kolejne książki są do siebie łudząco podobne. A takie odczucie miałam przy lekturze tej pozycji. Nie ze względu na same zaginięcia, gdyby tak było, większość książek byłaby dla mnie identyczna. Jednak tutaj w połączeniu z relacjami głównych bohaterów, dostałam coś co było niczym odgrzany kotlet. Jeszcze przed setną stroną miałam wrażenie, że te historię już czytałam.

Początek nie zapowiadał niczego zadziwiającego jednak zakończenie dość pozytywnie mnie zaskoczyło. Gdy zagadka została rozwiązana i wszystkie karty zostały odkryte, książka zdecydowanie zyskała w moich oczach. Nie na tyle bym okrzyknęła ją mistrzostwem, jednak wystarczająco bym jej nie przekreślała ostatecznie.

Zdecydowanym plusem książki są krótkie rozdziały, które w połączeniu z lekkim językiem autorki bardzo przyspieszają lekturę. W momencie gdy już "wgryzłam" się w historię, lektura upłynęła mi dość szybko i nawet przyjemnie.

Dopiero pod sam koniec książki zorientowałam się, że to część serii. I to ostatnia. W czasie samej lektury w żaden sposób tego nie wyczulam. Choć głównym bohaterem serii ma być policjant jego rola wcale nie wybija się tutaj na pierwszy plan. Początkowo odniosłam wręcz wrażenie, że jego prywatne perypetie mają być zaledwie pobocznym wątkiem. Dla mnie jest to dość ciekawy zabieg i raczej niespotykany.

W ogólnym rozrachunku oceniłabym "Śpij spokojnie" jako książkę przeciętną. Niewiele nowego w niej znalazłam i wątpię by na długo zapadła mi w pamięć. Już teraz, w momencie gdy tworzę ten tekst, po jakimś tygodniu od jej skończenia, mam wrażenie, że połowy rzeczy już nie pamiętam. Odkładam na półkę i wątpię, że skuszę się znów na twórczość tej autorki.

Tekst z smieszna-nazwa.blogspot.com

Gdy Olivia zawiadamia policję o zaginięciu męża i dzieci jej strach nie zna granic. Po tym co przeszła nie trudno się jej dziwić. Boi się, że już nigdy ich nie ujrzy. Po dwóch latach niemal ta sama ekipa policyjna zostaje ponownie wezwana do jej domu. Zostaje zgłoszone kolejne zaginięcie. Tym razem chodzi o Olivię. Wszystko wskazuje na to, że jeszcze rano była w domu -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gosia przeżyła Noc Kupały, jednak to nie koniec jej przygód. Teraz musi spłacić dług zaciągnięty u jednego z bogów i wszystko wskazuje na to, że nie będzie to miłe. Do tego Mieszko zniknął, a w wiosce pojawił się nowy żerca - Witek, który bardzo chętnie pocieszy dziewczynę. Dodatkowo w okolicy zaczyna grasować morderca istot nadprzyrodzonych. Czy może być gorzej? Gdy przyjaciółka Gosi znajduje się w niebezpieczeństwie okazuje się, że jednak może być gorzej. Młoda szeptucha rusza na ratunek, licząc, że nie zginie.

Bardzo szybko zachłysnęłam się tą serią. Doskonale to widać po odstępach czasowych pomiędzy kolejnymi tomami. Dlatego kwestią czasu był moment gdy sięgnę po "Żerce". Sięgając po ostatni z wydanych tomów cyklu, wiedziałam, że książka nie zajmie mi wiele czasu. Pytanie tylko czy utrzymała poziom poprzednich tomów.

Bohaterowie zmieniają się z każdym tomem. Tutaj są już o wiele dojrzalsi, ewidentnie doświadczeni wydarzeniami z poprzednich części. Zupełnie inaczej podchodzą do bogów, swoich własnych uczuć oraz pozostałych bohaterów. Gosia zmienia się nie do poznania i to na ogromny plus! Nadal jest tą zabawną uczennicą szeptuchy, jednak o wiele dojrzalej podchodzi do tego co przytrafia się w jej życiu. Cieszą mnie te metamorfozy, nie lubię gdy bohaterowie "stoją w miejscu".

Dla mnie ta część była najspokojniejszą z wszystkich. Najwięcej działo się w samej Gosi i jej relacjach. Nie było aż tyle pędzącej akcji, dopiero pod koniec wydarzenia nabrały rozmachu. Jednak nie miało to negatywnego wpływu na książkę. Wręcz przeciwnie. Czytelnik ma chwilę by odetchnąć i poznać bohaterów.

Pojawia się tutaj sporo elementów związanych z obrzędami w świecie stworzonym przez Miszczuk. Rytuały związane z śwaćbą (małżeństwem) rozbawiły mnie niemal do łez. Dzięki temu jeszcze lepiej poznałam świat wierzeń Gosławy. Podoba mi się ten świat i jego religia, dlatego tak bardzo cieszy mnie możliwość poznania ich jeszcze lepiej.

"Żerca" to świetna kontynuacja. Mniej w niej akcji, a więcej relacji pomiędzy głównymi bohaterami. Po tym jak zakończył się ten tom, mogę zaryzykować stwierdzenie, że to cisza przed burzą. Jestem ogromnie ciekawa tego co pojawi się w kolejnym tomie!

Tekst z smieszna-nazwa.blogspot.com

Gosia przeżyła Noc Kupały, jednak to nie koniec jej przygód. Teraz musi spłacić dług zaciągnięty u jednego z bogów i wszystko wskazuje na to, że nie będzie to miłe. Do tego Mieszko zniknął, a w wiosce pojawił się nowy żerca - Witek, który bardzo chętnie pocieszy dziewczynę. Dodatkowo w okolicy zaczyna grasować morderca istot nadprzyrodzonych. Czy może być gorzej? Gdy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Policjanci z Fjällbaki znajdują zwłoki młodej kobiety. Muszą dowiedzieć się co łączy to morderstwo ze sprawą zaginięcia dwóch młodych dziewczyn sprzed lat. Zagadka jest skomplikowana, a jej rozwiązanie niezwykle okrutne. Dodatkowo zegar tyka, a morderca szuka kolejnej ofiary. Patrick Hedström staje na czele grupy śledczej i próbuje jak najszybciej rozwiązać zagadkę.

Może nie pokochałam szaleńczo twórczości Läckberg przy "Księżniczce z lodu". Jednak mój upór kazał mi czytać kolejne jej książki, stąd i ten tekst. Kiedyś ten upór mnie zniszczy albo wprowadzi w kłopoty. O ile już tego nie zrobił. "Kaznodzieja" pojawił się na mojej półce dość szybko, więc długo nie czekałam z jego lekturą.

Bardzo polubiłam głównych bohaterów, o ile tak można nazwać Erikę i Patricka. To ciekawy duet, który wprowadza najwięcej elementów obyczajowych do książek autorki. Również oni dostarczają czytelnikowi najwięcej okazji do uśmiechu. Są intrygującą odskocznią od kryminalnego klimatu książki.

Tak jak przy poprzednim tomie, bardzo przypadły mi do gustu elementy obyczajowe. Dla mnie to chyba najmocniejsza i najciekawsza strona Läckberg. Jej kryminały nie opierają się na samej zbrodni. Skupiają się przede wszystkim na jej motywach oraz na tym co zmienia w ludziach, którzy mają z nią styczność. Tu nie chodzi tylko o rozwiązanie zagadki, czytelnik ma poznać bohaterów i dostrzec jaki wpływ na ludzką psychikę ma cudza zbrodnia.

Nie umiem stwierdzić czy był to zabieg zamierzony, ale mam wrażenie, że całość była bardzo powolna. Momentami miałam wręcz wrażenie, że autorka chciała nieco przeciągnąć książkę. Bez wątpienia część tej powolności wynika z charakteru niektórych bohaterów.

Najbardziej irytujące w "Kaznodziei" były imiona i nazwiska. Rodzina, która odegrała w książce najważniejszą rolę była dla mnie ogromnym wyzwaniem. Podobieństwo ich imion było wyzwaniem, zwłaszcza, że jedno z imion nosiło dwóch bohaterów. Wystarczyła chwila nieuwagi żeby pogubić się w koligacjach rodzinnych. Zwłaszcza na początku lektury.

Spodziewałam się progresu tej serii. Chociaż drobnego polepszenia względem poprzedniego tomu. Zamiast tego mam wrażenie, że Läckberg stoi w miejscu, a może nawet zrobiła niewielki krok w tył. Mimo wszystko dam jej kolejną szansę. Nie zakładam, że ostatnią - choć nie do końca sprostała moim oczekiwaniom, lektura jest przyjemnością. Bardzo chciałabym dodać te serię do swoich ulubieńców. Pytanie czy wystarczy mi do tego cierpliwości.

Tekst z smieszna-nazwa.blogspot.com

Policjanci z Fjällbaki znajdują zwłoki młodej kobiety. Muszą dowiedzieć się co łączy to morderstwo ze sprawą zaginięcia dwóch młodych dziewczyn sprzed lat. Zagadka jest skomplikowana, a jej rozwiązanie niezwykle okrutne. Dodatkowo zegar tyka, a morderca szuka kolejnej ofiary. Patrick Hedström staje na czele grupy śledczej i próbuje jak najszybciej rozwiązać zagadkę.

Może...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nowy Pekin pełen jest ludzi i androidów. Tych pierwszych atakuje zaraza na którą nadal nie ma szczepionki. Księżycowi spoglądają z kosmosu czekając na moment nieuwagi, który mogliby wykorzystać. Cinder jest najlepszym mechanikiem w mieście. Jednak jest też cyborgiem, a więc obywatelem drugiej kategorii. Nikt nie zna jej przeszłości, macocha ją wykorzystuje oraz obwinia o chorobę swojej córki. Życie Cinder zmienia się gdy na jej drodze pojawia się książę Kai - zostaje wplątana w sam środek międzygalaktycznej wojny. Musi odkryć prawdę o samej sobie by uratować świat, który zna.

Zapewne sama z siebie nie sięgnęłabym nigdy po tę pozycję. Z opisu to zupełnie nie mój klimat. Jednak nie po raz pierwszy moja ciekawość wygrała. Po tylu pozytywnych opiniach z jakimi się spotkałam, po prostu musiałam sama zapoznać się z historią Cinder.

Niech wysoko podniesie rękę ten kto nie spojrzał na wydanie "Cinder". Jest po prostu obłędne i zachwycające. Proste, ale bardzo dopracowane. Mechaniczne serduszka, które znalazłam na każdej stronie po prostu mnie urzekły. Już dla samego wyglądu warto mieć ją na półce. Każda sroka okładkowa będzie nią zachwycona.

Podobał mi się świat w jakim osadzona jest akcja. Zupełnie inny niż te do jakich nas do tej pory przyzwyczajono. Przynajmniej ja nie spotkałam się dawno w literaturze młodzieżowej z motywem maszyn wplątanych w ludzki świat. Cyborgi i androidy to bardzo ciekawy aspekt świata jaki stworzyła Meyer. Co prawda ich przeznaczenie i sposób w jaki się je traktuje jest nieco oklepany, ale można to wybaczyć.

Z jednej strony zawiodłam się na fabule. Część jej wątków była dla mnie całkowicie przewidywalna. Gdy tylko pojawiały się początkowe informacje o niektórych z nich, byłam już niemal pewna jak cały zostanie zakończony. I oczywiście nie pomyliłam się. To zdecydowanie mnie zawiodło. Lubię gdy książka mnie zaskakuje, zwłaszcza gdy w czasie jej lektury jestem niemal pewna rozwiązania. Oj tak, lubię gdy autorzy wyprowadzają mnie w pole.

Historia Cinder to taka zupełnie nowa wersja kopciuszka. I akurat pod tym kątem fabuła mi się podobała. Jest zapracowana sierota, są dwie jej siostry i macocha, które nie pozwalają iść jej na bal, jest sam bal i oczywiście książę. Jednak wszystko to zostaje przeniesione w zupełnie inne realia, a relacje między częścią z tych typowych bohaterów są nieco inne niż te do których nas przyzwyczajono.

Ogromnym plusem jest to jak szybko czyta się tę książkę. Może to przez lekkość języka, może przez czcionkę, ale lektura upłynęła mi dość szybko. Szkoda tylko, że wcale nie minęło wiele czasu odkąd skończyłam "Cinder", a już nie pamiętam wielu szczegółów. Uciekły z mojej głowy, a ja obawiam się, że za miesiąc czy dwa już zupełnie zapomnę o tej historii. Najmocniej w głowie utkwiło mi zakończenie - to ono jest najlepszą częścią tej opowieści. To właśnie ono sprawiło, że mam ochotę sięgnąć po kolejny tom. Nawet jeśli i on będzie przewidywalny.

Choć lektura była całkiem przyjemna, nie mogę stwierdzić, że "Cinder" mnie zachwyciła. Była lekką i niezobowiązującą pozycją. Ot czytadełko wydane w rewelacyjny sposób. Z jednej strony nie jestem tym specjalnie zaskoczona, to nie pierwsza taka sytuacja gdy sięgam po młodzieżówki. Z drugiej, jednak liczyłam na to, że polubię się z nią choć w połowie tak mocno jak wszyscy Ci, którzy do tej pory ją pokochali.

Tekst z smieszna-nazwa.blogspot.

Nowy Pekin pełen jest ludzi i androidów. Tych pierwszych atakuje zaraza na którą nadal nie ma szczepionki. Księżycowi spoglądają z kosmosu czekając na moment nieuwagi, który mogliby wykorzystać. Cinder jest najlepszym mechanikiem w mieście. Jednak jest też cyborgiem, a więc obywatelem drugiej kategorii. Nikt nie zna jej przeszłości, macocha ją wykorzystuje oraz obwinia o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ponoć on nic już do niej nie czuje, teraz to Ty jesteś dla niego najważniejsza. Jednak skoro tak jest, to dlaczego ciągle o niej myśli? Na domiar złego okazuje się, że ona jednak nie jest martwa jak oboje do tej pory przypuszczaliście. Dodatkowo jest wściekła o wasz związek i chce za wszelką cenę Cię zabić. Ponadto zbliża się Noc Kupały - kwiat paproci zakwitnie, a Ty musisz zdecydować w czyje ręce go oddasz i czy przeżyjesz. Może i Twój chłopak to były władca, a Twoja opiekunka to niezwykle mądra szeptucha, ale i tak wiesz, że masz przerąbane.

Jeśli ktoś jest zaskoczony dlaczego tak szybko drugi tom przygód Gosi trafił na moją półkę, to ewidentny znak, że jeszcze się z nią nie spotkał. Po lekturze "Szeptuchy" wiedziałam, że muszę jak najszybciej sięgnąć po "Noc kupały". Zjawiła się u mnie w idealnym momencie - wiedziałam, że upora się z moim czytelniczym zastojem.

Gosława, zwana też Gosią, przeszła pewną metamorfozę. Już nie panikuje na myśl o lesie i ciut mocniej stąpa po ziemi. Niby delikatna zmiana, ale zdecydowanie na plus. Śmiesznym byłoby gdyby nadal tak samo panicznie bała się natury po tym wszystkim co spotkało ją w pierwszym tomie. Nadal ma swój nieco cięty język, który nadaje jej charakterku. Pomimo swej lekkiej metamorfozy, dziewczyna nadal bawi czytelnika swoim zachowaniem.

Bardzo podobał mi się fakt jak wiele mogłam dowiedzieć się o Mieszku i Jadze. Wiele na ich temat zostało powiedziane w tym tomie - o nich samych oraz o ich historiach. Przestają być aż tak tajemniczymi postaciami, choć nadal mają swoje sekrety. To samo dotyczy Bogów. Choć w tej części pojawiają się o wiele rzadziej, te kilka chwil ujawnia kolejne ich "twarze". Dzięki temu ich wątki się rozwijają, a jednak nadal pozostają tajemnicze.

Podoba mi się to jak rozwija się relacja Gosławy i Mieszka. Nie jest to typowe lovestory z jakim najczęściej można się w książkach spotkać. Jest czymś zupełnie innym i trafia w moje gusta idealnie! Może i Gosia ma typowo romantyczne zapędy, w końcu jest kobietką i ma do tego prawo, jednak na całe szczęście szybko są one studzone. Nie tylko sam pomysł na świat jest świetny, relacje bohaterów także są świetnie obmyślone.

Bez dwóch zdań autorka ma rewelacyjne poczucie humoru. Po raz kolejny uśmiałam się przy jej książce. Miszczuk naprawdę lekko i swobodnie tworzy swoje historię i bardzo łatwo skupia na niej uwagę czytelnika. Ta seria to naprawdę lekka i przyjemna.

"Noc kupały" to bardzo dobra kontynuacja. Cała seria jest idealna dla osób lubiących lekkie lektury z dużą dawką humoru. Jeśli ktoś jeszcze jej nie zna to zdecydowanie ma co nadrabiać!

Tekst z smieszna-nazwa.blogspot.com

Ponoć on nic już do niej nie czuje, teraz to Ty jesteś dla niego najważniejsza. Jednak skoro tak jest, to dlaczego ciągle o niej myśli? Na domiar złego okazuje się, że ona jednak nie jest martwa jak oboje do tej pory przypuszczaliście. Dodatkowo jest wściekła o wasz związek i chce za wszelką cenę Cię zabić. Ponadto zbliża się Noc Kupały - kwiat paproci zakwitnie, a Ty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

W niewielkiej i hermetycznej miejscowości w Szwecji zostają odnalezione zwłoki młodej kobiety. Mieszkańcy znają się doskonale, więc wieść rozchodzi się szybko. Początkowo wszyscy sądzą, że było to samobójstwo. Jednak śledztwo wskazuje na morderstwo. Przyjaciółka z dzieciństwa zamordowanej, Erica Falck rozpoczyna prywatne śledztwo. Niedługo później łączy swoje siły z miejscowym policjantem Patrickiem.

Zastanawiałam się nad sięgnięciem po Läckberg już dawno. Zawsze odsuwałam ją na dalszy plan, zawsze znalazłam ważniejszą książkę, która powinna trafić na moją półkę. Jednak w końcu się przełamałam i kupiłam pierwszy tom jej sagi na Targach w Krakowie. Raz kozie śmierć!

Nie da się wszystkich książek wrzucić do jednego wora. Nawet jeśli mówimy o tych stworzonych w Skandynawii. Zawsze gdy myślę o książkach autorów, którzy właśnie stamtąd pochodzą, mam przed sobą wizję mrocznego, zagmatwanego i ociekającego krwią morderstwa. Tutaj dostałam coś nieco innego. Kryminał, który dopiero wraz z rozwojem akcji staje się mroczny. Jednak nie przez ilość krwi i trupów jakie się w nim przewijają. Tutaj ten mrok wynika z historii i dramatów ludzkich.

Läckberg skupia się nie tylko na zbrodni, ale też na historiach swoich bohaterów. Na tym co dzieje się w ich życiu gdy zamykają się drzwi domów i zostają sami. Ukazuje ich zarówno w obliczu morderstwa, ale i życiowych, prozaicznych problemów. Każdy bohater ma swoją własną, unikatową historię. Żadnej z nich nie można nazwać prostą, w końcu każda z nich rzutuje na życie bohatera. Bez wątpienia, w jego odczuciu, jego problemy są najpoważniejszymi z jakimi ten świat się mierzył. Połączenie kryminału i elementów obyczajowych tutaj naprawdę zyskuje.

Takie rozwiązanie nie narzuca jednoznacznie głównego bohatera. Każdego z nich poznajemy po trochu, choć dwójka z nich wybija się na tle innych. Jednak jest to wykonane bardzo subtelnie. Akcja książki toczy się powoli, wręcz leniwie. Na samym początku może być to nieco irytujące. Wszystko dlatego, że ciężko wsiąknąć w tę opowieść. Sam początek nieco się dłuży. Jednak im więcej stron zostaje przerzuconych, tym ciekawsze staje się rozwiązanie. Przy tak wielu bohaterach, trzeba nieco więcej czasu by odpowiednio nakreślić większość z nich.

Rozwiązanie tej zagadki przyprawiło mnie o niemałe zaskoczenie. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Jeśli w pierwszym tomie zbrodnia miała aż tak wymyślne podłoże, aż boje się myśleć co będzie działo się w kolejnych. Z drugiej strony jestem tego bardzo ciekawa. Gdyby nie stos książek czekających na mojej półce, zapewne już teraz, na kilka dni po skończeniu lektury, czekałabym na przesyłkę z kolejną częścią.

Zostałam pozytywnie zaskoczona. Nie uzyskałam idealnej książki, pierwsze części sag z reguły mają braki. Otrzymałam naprawdę ciekawą pozycję, która zaintrygowała mnie na tyle by nie wahać się przy zakupie kolejnego tomu. Gdybym miała porównać do Läckberg do innego autora, wskazałabym naszą Puzyńską. Może to kwestia tego, że książki pani Kasi czytałam jako pierwsze, może to mój cichy patriotyzm, ale pierwsza część sagi o Lipowie podobała mi się ciut bardziej niż "Księżniczka z lodu".

Tekst z smieszna-nazwa.blogspot.com

W niewielkiej i hermetycznej miejscowości w Szwecji zostają odnalezione zwłoki młodej kobiety. Mieszkańcy znają się doskonale, więc wieść rozchodzi się szybko. Początkowo wszyscy sądzą, że było to samobójstwo. Jednak śledztwo wskazuje na morderstwo. Przyjaciółka z dzieciństwa zamordowanej, Erica Falck rozpoczyna prywatne śledztwo. Niedługo później łączy swoje siły z...

więcej Pokaż mimo to