rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Inna kobieta Karolina Głogowska, Katarzyna Troszczyńska
Ocena 6,8
Inna kobieta Karolina Głogowska,...

Na półkach: ,

Po raz kolejny z nadzieją sięgnęłam po polską książkę. I po raz kolejny poczułam rozczarowanie. Może stawiam zbyt wysokie wymagania… Jednak czasem naprawdę ciężko mi przebrnąć przez sposób, w jaki pisane są nasze rodzime powieści. Przynajmniej większość z tych, na które mam przyjemność trafiać. Zupełnie nie przemawia do mnie forma, sposób kreowania postaci, przedstawiania ich myśli. Tutaj dodatkowo doszedł wyraźny chaos czasowy. Pomysł miał rzeczywiście ogromny potencjał i według mnie nie został on odpowiednio wykorzystany. Nie należę do osób, które postrzegają świat jako czarno-biały. Trochę z doświadczenia, trochę dzięki wewnętrznej filozofii, rozumiem pojęcia takie jak zdrada, przebaczenie, toksyczna miłość. Niestety, w przypadku „Innej kobiety” nie potrafiłam właściwie zrozumieć żadnego z bohaterów. A raczej bohaterek, bo postać męska wyraźnie schodzi tu na dalszy plan. W efekcie nie miałam najmniejszej ochoty nikomu „kibicować”. Szczególnie opis kochanki i to, jak czytelnik ma dawkowaną wiedzę na jej temat, zupełnie nie przypadł mi do gustu. Ostatecznie uważam, że w tej historii niektórzy byli zdecydowanie bardziej winni od innych. Nawet jeśli akurat ci mniej winni wcale nie zdołali kupić mojej sympatii.

Po raz kolejny z nadzieją sięgnęłam po polską książkę. I po raz kolejny poczułam rozczarowanie. Może stawiam zbyt wysokie wymagania… Jednak czasem naprawdę ciężko mi przebrnąć przez sposób, w jaki pisane są nasze rodzime powieści. Przynajmniej większość z tych, na które mam przyjemność trafiać. Zupełnie nie przemawia do mnie forma, sposób kreowania postaci, przedstawiania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powinnam wreszcie dorosnąć do tego, by odkładać książki, które mi się nie podobają. Niestety, wciąż pozwalam, by kierowała mną ciekawość, jak historia się rozwinie. „Córki marionetek” znajdowały się na mojej półce chcę przeczytać od lat. Gdy wreszcie po nie sięgnęłam, spodziewałam się dostać naprawdę dobrą powieść, może psychologiczną, może kryminalną – coś, co zasługuje na patronat Lubimy Czytać. W zamian dostałam historię, której nawet nie wiedziałam, jak ugryźć. Ni to kryminał, ni to bajka. Sama nie wiem właściwie co, ani o czym. Miejsce akcji wydawało mi się niemal fantastyczne, relacje pomiędzy bohaterami niezrozumiałe, wręcz zakrawające na absurd, a fabuła podziurawiona i nieczytelna. Największe wrażenie zrobiło dopiero posłowie, które udowodniło, że cel był szczytny, ale wykonanie moim zdaniem dość słabe. Nie polecam.

Powinnam wreszcie dorosnąć do tego, by odkładać książki, które mi się nie podobają. Niestety, wciąż pozwalam, by kierowała mną ciekawość, jak historia się rozwinie. „Córki marionetek” znajdowały się na mojej półce chcę przeczytać od lat. Gdy wreszcie po nie sięgnęłam, spodziewałam się dostać naprawdę dobrą powieść, może psychologiczną, może kryminalną – coś, co zasługuje na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

I wróciłam do romansów (choć mam nadzieję, że to chwilowe). Wybór po raz kolejny padł na książkę z dziedziny „królewskich erotyków”. Nicholasa jednak polubiłam znacznie bardziej od poprzedniego księcia, z którym miałam do czynienia. Choć nie raz zachowywał się arogancko czy bezczelnie, te cechy wcale nie były wiodącymi w jego charakterze. W rzeczywistości Nicholas został przedstawiony po prostu jako sympatyczny chłopak, o dobrym sercu, w pełni świadomy swoich obowiązków (i wcale nie będący tym zbuntowanym). Olivia również wzbudziła moją sympatię, przede wszystkim ze względu na swoją naturalność. Z jednej strony dobra, czuła i delikatna, a z drugiej dziewczyna z krwi i kości, potrafiąca rzucić ciętą ripostą. Pomimo osobistych problemów, nie potrzebująca księcia na białym koniu. Uczucie, które powoli dojrzewało pomiędzy bohaterami od początku wywoływało uśmiech na mojej twarzy. I nie było w nim niczego naciąganego. Mam wrażenie, że była to jedna z najprzyjemniejszych historii miłosnych, jakie dotychczas czytałam. Zwłaszcza, że strona erotyczna książki została przedstawiona w naprawdę świetny sposób. Autorka zgrabnie opisała namiętne zbliżenia i niesforne myśli, nie pozwalając sobie jednak na wulgarność. Jedynie wątek Lucille wydał mi się nad wyraz dramatyczny i nie bardzo pasujący do tonu powieści, przynajmniej nie w sposób, w jaki został przedstawiony. Ostatecznie „Książę…” kupił mnie już swoim prologiem. Tak prostym, a jednocześnie na swój sposób bardzo głębokim.
Moim zdaniem jest to fajna powieść na rozluźnienie i pobujanie w obłokach, bez obrazu despotycznego Christiana Greya z tyłu głowy.

I wróciłam do romansów (choć mam nadzieję, że to chwilowe). Wybór po raz kolejny padł na książkę z dziedziny „królewskich erotyków”. Nicholasa jednak polubiłam znacznie bardziej od poprzedniego księcia, z którym miałam do czynienia. Choć nie raz zachowywał się arogancko czy bezczelnie, te cechy wcale nie były wiodącymi w jego charakterze. W rzeczywistości Nicholas został...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przeczytałam „Paranoję” bardzo szybko, zatem można by uznać, że bardzo mi się podobała. Niestety, moim zdaniem okazała się zdecydowanie słabsza od „Obsesji”. Przede wszystkim irytowała mnie postawa policjantów, zachowujących się jak banda kretynów. Kompletnie nie przekonał mnie również zabieg „ocieplenia” wizerunku Pani prokurator, autorka zdawała się opisywać zupełnie inną postać, niż w pierwszej części, przez co kobieta stała się dla mnie jedynie jakimś wątłym szkicem. Jeśli chodzi o zabójcę – zakładając, że czytelnik powinien go poznać, nie miałam żadnych problemów z trafieniem. Nie bardzo rozumiem zaskoczenie innych czytelników. Najgorsze ze wszystkiego natomiast było zakończenie. Chętnie bym się na nim wyżyła, jednak nie chcę tworzyć spoilera. Napiszę więc tylko, że logiki według mnie nie było w nim żadnej. Na plus jest fakt, że historię czyta się dość lekko (choć w kryminale pewnie powinno pojawić się więcej napięcia). Także wątek uczuciowy został przedstawiony naprawdę sympatycznie. Sami bohaterowie pozostawiają jednak nieco do życzenia. Jeśli kiedykolwiek wrócę myślami do tej powieści, to pewnie tylko po to, by po raz kolejny spróbować wyjaśnić absurd, jaki się w niej odbył.

Przeczytałam „Paranoję” bardzo szybko, zatem można by uznać, że bardzo mi się podobała. Niestety, moim zdaniem okazała się zdecydowanie słabsza od „Obsesji”. Przede wszystkim irytowała mnie postawa policjantów, zachowujących się jak banda kretynów. Kompletnie nie przekonał mnie również zabieg „ocieplenia” wizerunku Pani prokurator, autorka zdawała się opisywać zupełnie inną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W pierwszej chwili miałam mieszane uczucia wobec tej powieści. Chyba przede wszystkim nie przekonywał mnie opis szpitala psychiatrycznego. Przywykłam do bardziej „makabrycznego” przedstawiania tej specyficznej instytucji. Postacie i akcja też pozostawiały nieco do życzenia. Ostatecznie jednak „Obsesja” mi się spodobała. Nie stanowi ciężkiego, przerażającego kryminału, bliżej jej raczej do obyczajówki z mocnym wątkiem kryminalnym i romantycznym. W efekcie coś w moim stylu. Rozwiązanie jest dość trudne do przewidzenia. Osobiście wydawało mi się, że mam idealnego „nieprzewidywalnego” podejrzanego, a tu niespodzianka - zabójcą jest jednak ktoś inny. Kolejnych plusem był dla mnie fakt, że Aśka od razu postanowiła skontaktować się z policją, w przeciwieństwie do wielu innych, często irytujących mnie bohaterów. I oczywiście bardzo polubiłam Zadrożnego (ten typ niestety tak ma). Naprawdę cieszę się, że został bohaterem kolejnej części. Mam nadzieję, że autorka udźwignęła jego specyficzny, a przy tym raczej trudny charakter.
Książka ma całkiem dużo plusów i sporo minusów, ale moim zdaniem jest ciekawą lekturą.

W pierwszej chwili miałam mieszane uczucia wobec tej powieści. Chyba przede wszystkim nie przekonywał mnie opis szpitala psychiatrycznego. Przywykłam do bardziej „makabrycznego” przedstawiania tej specyficznej instytucji. Postacie i akcja też pozostawiały nieco do życzenia. Ostatecznie jednak „Obsesja” mi się spodobała. Nie stanowi ciężkiego, przerażającego kryminału,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Znudzona już nieco romansami i obyczajówkami, postanowiłam sięgnąć tym razem po kryminał. Padło akurat na „Szachownicę flamandzką”, gdyż zainteresowała mnie opinia kogoś ze znajomych w serwisie. Byłam zachwycona książką. Przez całą pierwszą scenę. Mniej, więcej w trzeciej dotarło do mnie, że chyba jednak nie trafiłam najlepiej. Dialogi plasowały się pomiędzy średnimi, a do niczego, akcja była mętna, a dym papierosowy wręcz gryzł z ekranu komputera. Zakończenie natomiast, nudne, zdecydowanie za mocno rozwleczone, a ostatecznie oburzające. Moja ocena plasowałaby się gdzieś około trójki, gdyby nie to, że jednak motyw był dość ciekawy, a historia wciągająca i w jakimś stopniu trzymająca w napięciu. Przestępca też nie był wcale oczywisty. Choć tak naprawdę, nawet po poznaniu jego motywacji, ciężko było zrozumieć, co nim kierowało. Myślę, że powieść Perez-Reverte to kryminał z średniej półki.

Znudzona już nieco romansami i obyczajówkami, postanowiłam sięgnąć tym razem po kryminał. Padło akurat na „Szachownicę flamandzką”, gdyż zainteresowała mnie opinia kogoś ze znajomych w serwisie. Byłam zachwycona książką. Przez całą pierwszą scenę. Mniej, więcej w trzeciej dotarło do mnie, że chyba jednak nie trafiłam najlepiej. Dialogi plasowały się pomiędzy średnimi, a do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Kiedy zagłębiamy się w kolejną część losów bohaterów, zarówno jako czytelnik, jak i pewnie jako autor, pojawia się pytanie, kiedy należy postawić ostateczną kropkę. Kiedy pożegnać się z bliskimi nam już postaciami. Myślę, że prawdziwą sztuką jest stworzenie trzeciej książki obyczajowej, dotyczącej w pewnym sensie tej samej historii, w takim sposób by nie wydała się ona niepotrzebnym przeciąganiem. Przez chwilę obawiałam się, że taki los spotkał Larę Jean. A jednak Jenny Han zdołała utrzymać poziom. Tak, jak przypuszczałam, akcja przeskakuje nieco naprzód w czasie. Tym razem autorka nie skupia się na zawirowaniach sercowych Lary Jean, a bardziej na poważniejszych już problemach. Choć oczywiście Peter nadal stanowi istotny wątek. Dostrzegamy ogromną przemianę wewnętrzną, jaką przeszła Lara Jean przez prawie 2 lata. Przeżywamy razem z nią emocje, które wiążą się z wyborem przyszłej drogi oraz zmianami w rodzinie. Osobiście historia poruszyła mnie na tyle mocno, że zdołałam nawet uronić łzę i przez dłuższy czas łudziłam się, iż doszło do jakiegoś nieporozumienia. Ponadto autorka przedstawia nam nieco inne spojrzenie na amerykańskie uczelnie, tutaj Harvard, Princeton czy Columbia nie są oczywistymi wyborami. Bohaterowie zacięcie walczą o miejsca w szkołach, które praktycznie nie istnieją w świadomości europejczyków. Jedyne, do czego być może bym się przyczepiła tym razem był Peter. Mam wrażenie, że Han nieco przesadziła ze słodyczą jego wizerunku.

Kiedy zagłębiamy się w kolejną część losów bohaterów, zarówno jako czytelnik, jak i pewnie jako autor, pojawia się pytanie, kiedy należy postawić ostateczną kropkę. Kiedy pożegnać się z bliskimi nam już postaciami. Myślę, że prawdziwą sztuką jest stworzenie trzeciej książki obyczajowej, dotyczącej w pewnym sensie tej samej historii, w takim sposób by nie wydała się ona...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Przeczytawszy „Do wszystkich chłopców…” przez chwilę czułam rozczarowanie, że teraz będę musiała czekać na następną część. Później jednak uświadomiłam sobie, że skoro rozpoczęłam serię w oryginale, równie dobrze mogę od razu sięgnąć po „P.S. I still love you”. W ten sposób kolejna powieść o Larze Jean stała się również następną książką na mojej półce „przeczytane po angielsku”.
Często sequele bardzo dobrych historii nie są w stanie utrzymać poziomu swoich poprzedników, a jednak „P.S. I still love you” dotrzymuje kroku pierwszej części. Tym razem romans Lary Jean i Petera nie jest głównym, a przynajmniej nie jedynym pierwszoplanowym wątkiem. Bohaterka musi zmierzyć się z prawdziwym uczuciem i realnym związkiem. W dodatku pojawia się nowy bohater, przyczyniający się do zawirowań w sercu Lary Jean. Przy okazji autorka porusza kolejny, bardzo ciekawy wątek dorastania: niegdyś najbliżsi nam przyjaciele, którzy wydawali się być centrum wszechświata, z czasem stają się kimś zupełnie obcym. Z jednej strony naturalna kolej rzeczy, a z drugiej przyczyna głębokiego żalu i rozczarowania. Lara Jean i jej „paczka” pokazują jednak, że czasami wystarczy zrobić prosty krok, by ożywić choćby wspomnienie tamtych dni, by choć na chwilę wróciła dawna, wspólna swoboda. Czytając tę książkę można z sentymentem sięgnąć w pamięci do własnego, często magicznego, a jednocześnie tak krótkiego okresu pomiędzy dzieciństwem, a prawdziwym dorastaniem.
Na koniec koniecznie muszę wspomnieć o grze, w którą grają bohaterowie – „Assasins” całkowicie podbili moje serce.

Przeczytawszy „Do wszystkich chłopców…” przez chwilę czułam rozczarowanie, że teraz będę musiała czekać na następną część. Później jednak uświadomiłam sobie, że skoro rozpoczęłam serię w oryginale, równie dobrze mogę od razu sięgnąć po „P.S. I still love you”. W ten sposób kolejna powieść o Larze Jean stała się również następną książką na mojej półce „przeczytane po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Zawsze, gdy najpierw obejrzę film (zwłaszcza tak sympatyczny jak „Do wszystkich chłopców, których kochałam”), a dopiero później sięgnę po książkę, w pierwszym odruchu przede wszystkim porównuję je ze sobą w kwestii szczegółów. Pod tym względem ekranizacja okazała się naprawdę trafiona. Jeśli natomiast chodzi o samą powieść… Postanowiłam postawić na oryginał, przez co jednak znacznie trudniej wyrazić mi obiektywną opinię. Historia jest po prostu słodka i urocza, bohaterowie od początku dają się lubić, choć bez problemu rozumiałam rozterki Lary Jean. Trudności i przeciwieństwa losu, które napotyka nastolatka okazują się zupełnie inne, niż moglibyśmy spodziewać się z początku. Zakończenie pierwszej części pozostawia czytelnika bez ostatecznych odpowiedzi, co podsyca ciekawość przed dalszym rozwojem sytuacji. Być może powinnam już powoli porzucić literaturę młodzieżową, jednak książki takie jak „Do wszystkich chłopców, których kochałam” wciąż zachęcają mnie do sięgania po ten gatunek.

Zawsze, gdy najpierw obejrzę film (zwłaszcza tak sympatyczny jak „Do wszystkich chłopców, których kochałam”), a dopiero później sięgnę po książkę, w pierwszym odruchu przede wszystkim porównuję je ze sobą w kwestii szczegółów. Pod tym względem ekranizacja okazała się naprawdę trafiona. Jeśli natomiast chodzi o samą powieść… Postanowiłam postawić na oryginał, przez co jednak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Stosunkowo rzadko sięgam po polską literaturę i książki jak ta utwierdzają mnie w tej decyzji. Zaczęło się od „hiszpańskich klimatów”. To hasło zawsze działa na mnie jak lep na muchy. W tej powieści jednak ich nie było. Może gdzieś tam pod koniec… odrobinę… Prawdziwą południową atmosferę naprawdę wyczuwało się z trudem. Następnie pojawił się język. Adekwatny dla pięćdziesięciolatki i osób starszych, ale brzmiący karykaturalnie w ustach nastolatek (nie wiem, gdzie w Polsce 18-latka opowiada o koleżankach „zaginających parol”, ale na pewno nie na Podkarpaciu). Ostatecznie sama historia. „Nijaka” to chyba najlepsze określenie, jakie przychodzi mi do głowy. Losy bohaterek przedstawione zostały w taki sposób, że na zakończenie ogarnął mnie pewien rodzaj konsternacji. Nie na to liczyłam, nie tego się spodziewałam. Książka może ma coś w sobie dla kobiet pokolenie wyżej ode mnie, ale raczej nie dla młodych dziewczyn, nawet jeśli ich też dotyczy.
Prawie zapomniałabym o błędzie dla mnie niewybaczalnym – sugestii, że „Volare” to piosenka śpiewana po hiszpańsku.

Stosunkowo rzadko sięgam po polską literaturę i książki jak ta utwierdzają mnie w tej decyzji. Zaczęło się od „hiszpańskich klimatów”. To hasło zawsze działa na mnie jak lep na muchy. W tej powieści jednak ich nie było. Może gdzieś tam pod koniec… odrobinę… Prawdziwą południową atmosferę naprawdę wyczuwało się z trudem. Następnie pojawił się język. Adekwatny dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka kompletnie nie w moich klimatach. Po pierwsze: egzaltowany język, który absolutnie do mnie nie przemawia, po drugie: zbyt długa, po trzecie: bohaterzy, których za grosz nie kupuję. Jestem pewna, że ani przez chwilę nie chciałam być Polą Kukułką, jak obiecywała okładka. Jedyny facet natomiast, który mnie zainteresował, okazał się postacią dość epizodyczną. Gdyby to nie była tylko przypadkowa książka z biblioteki, pewnie poczułabym spore rozczarowanie.

Książka kompletnie nie w moich klimatach. Po pierwsze: egzaltowany język, który absolutnie do mnie nie przemawia, po drugie: zbyt długa, po trzecie: bohaterzy, których za grosz nie kupuję. Jestem pewna, że ani przez chwilę nie chciałam być Polą Kukułką, jak obiecywała okładka. Jedyny facet natomiast, który mnie zainteresował, okazał się postacią dość epizodyczną. Gdyby to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zaskakująca książka. Może nie wybitnie dobra, ale trzymająca poziom. Historia wywołuje dokładnie te odczucia, które powinna: radość, smutek, strach i śmiech. Podczas czytania przez cały czas jednak towarzyszy nam pewien niepokój. Próbujemy rozwiązać zagadkę, która wydaje się nie posiadać żadnego logicznego rozwiązania. Przyznam szczerze, że akurat takiego zakończenia się nie spodziewałam. I to ogromny plus. Lekkim minusem są natomiast schematyczne, a przy tym dość blade postacie. Jednakże za sam pomysł gratulacje dla pani Atkinson.

Zaskakująca książka. Może nie wybitnie dobra, ale trzymająca poziom. Historia wywołuje dokładnie te odczucia, które powinna: radość, smutek, strach i śmiech. Podczas czytania przez cały czas jednak towarzyszy nam pewien niepokój. Próbujemy rozwiązać zagadkę, która wydaje się nie posiadać żadnego logicznego rozwiązania. Przyznam szczerze, że akurat takiego zakończenia się...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Never Never Tarryn Fisher, Colleen Hoover
Ocena 7,3
Never Never Tarryn Fisher, Coll...

Na półkach: , ,

Chyba nie napiszę nic nowego, stwierdzając, że „Never, never” to naprawdę świetna książka. Zaskakująca i wykraczająca poza dotychczasowe schematu romansów. Silas od początku wzbudza sympatię, do Charlie podchodzi się z pewną rezerwą. Odkrywamy ich tak samo, jak oni odkrywają samych siebie. Kiedy wszystko w jakiś sposób zaczyna się klarować nagle rzeczywistość znów zostaje wywrócona do góry nogami. I choć pomysł jest absolutnie nietuzinkowy, zabrakło mi pewnej spójności w tle. Działania ludzi w otoczeniu głównych bohaterów są nieco nieadekwatne do sytuacji, a na koniec pewne istotne wątki pozostają bez rozwiązania. Generalnie zakończenie stanowi zdecydowanie najsłabszy punkt. Mimo to powieść jest naprawdę warta poświęconego jej czasu.

Chyba nie napiszę nic nowego, stwierdzając, że „Never, never” to naprawdę świetna książka. Zaskakująca i wykraczająca poza dotychczasowe schematu romansów. Silas od początku wzbudza sympatię, do Charlie podchodzi się z pewną rezerwą. Odkrywamy ich tak samo, jak oni odkrywają samych siebie. Kiedy wszystko w jakiś sposób zaczyna się klarować nagle rzeczywistość znów zostaje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Rok temu oddałam swoje serce Hartwell, jednocześnie wyznając miłość Vaughnowi. Z niecierpliwością czekałam na to, by powieść dotycząca jego losów znalazła się w mojej biblioteczce. Po zapoznaniu się z historią muszę z przykrością stwierdzić, że nie udało mu się utrzymać mojego uczucia. Książka jest nieco mdła, a Vaughn i Bailey wydają się nijacy. Zwłaszcza jej poczynaniom brakuje logicznego sensu. W przypadku mężczyzny natomiast autorka zdecydowanie przesadziła z wyidealizowanym wizerunkiem. Całości zabrakło pomysłu. Efekt wyszedł chaotyczny i powierzchowny, kompletnie nie zapadający w pamięć czytelnika. Na pewno, jeśli tylko będę miała okazję, wrócę jeszcze do Hartwell, jednak przy tej części Young mogła bardziej się postarać.

Rok temu oddałam swoje serce Hartwell, jednocześnie wyznając miłość Vaughnowi. Z niecierpliwością czekałam na to, by powieść dotycząca jego losów znalazła się w mojej biblioteczce. Po zapoznaniu się z historią muszę z przykrością stwierdzić, że nie udało mu się utrzymać mojego uczucia. Książka jest nieco mdła, a Vaughn i Bailey wydają się nijacy. Zwłaszcza jej poczynaniom...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Niby to wszystko już było: zabójczo przystojny On, pewna siebie Ona i zakazany romans… Schemat w literaturze stary jak świat. A jednak w historii Andressy i Carricka pojawiło się coś świeżego. Coś innego. Może na skutek okoliczności, może ze względu na jej „linię obrony”. Po początkowym rozczarowaniu bardzo słabymi dialogami, reszta popłynęła jakoś przyjemniej. W pewnym momencie zaczęły mi się nawet podobać niektóre wypowiedzi bohaterów. Oczywiście urzekło mnie miejsce akcji – w końcu w moich żyłach też płynie nieco wyścigowej krwi. Właśnie dlatego „Revved” było dla mnie pozycją obowiązkową. Czy autorka poradziła sobie z tym trudnym zadaniem? Nie znając dokładnie realiów F1 trudno powiedzieć, ale myślę, że w całkiem sporym stopniu tak. Dla kogoś kto nigdy nie miał do czynienia ze sportami samochodowymi motywacja Andressy, by bronić się przed uczuciem może wydawać się nieprzekonująca, jednak ja osobiście rozumiem jej punkt widzenia. Cytując słowa Nickiego Laudy w filmie Wyścig: „Dwudziestu pięciu kierowców rozpoczyna każdy sezon formuły jeden. I każdego roku dwóch z nas ginie.”

Niby to wszystko już było: zabójczo przystojny On, pewna siebie Ona i zakazany romans… Schemat w literaturze stary jak świat. A jednak w historii Andressy i Carricka pojawiło się coś świeżego. Coś innego. Może na skutek okoliczności, może ze względu na jej „linię obrony”. Po początkowym rozczarowaniu bardzo słabymi dialogami, reszta popłynęła jakoś przyjemniej. W pewnym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Zupełnie przypadkiem w moje ręce wpadła oryginalna wersja „Love & gelato”. Pomyślałam, że co mi szkodzi spróbować. Książka w odbiorze okazała się stosunkowo prosta. Taka przyjemna, dość lekka powieść romantyczna dla nastolatek. W pewnym sensie typowo amerykański klimat powieści zgrabnie przeplata się z uroczą włoską atmosferą. Widać, że autorka starała się trzymać tego, co zna: bohaterowie w większości są imigrantami, wśród głównych postaci nie ma budowanych na siłę typowych Włochów. Moim zdaniem to ogromny plus. Osobiście nie do końca rozumiem postępowanie Liny – z jednej strony jest „w gorącej wodzie kąpana” i podejmuje kolejne, drastyczne kroki naprzód, a z drugiej strony wciąż odwleka dokończenie maminej historii. Poza tym jednak zachowuje cechy typowe nastolatkom, nawiązuje nowe przyjaźnie, zakochuje się i próbuje odnaleźć w plątaninie uczuć. W całości naprawdę sympatyczna lektura.

Zupełnie przypadkiem w moje ręce wpadła oryginalna wersja „Love & gelato”. Pomyślałam, że co mi szkodzi spróbować. Książka w odbiorze okazała się stosunkowo prosta. Taka przyjemna, dość lekka powieść romantyczna dla nastolatek. W pewnym sensie typowo amerykański klimat powieści zgrabnie przeplata się z uroczą włoską atmosferą. Widać, że autorka starała się trzymać tego, co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Bliźnięta z lodu” to kolejna już książka, w której zauważam stałą tendencję ludzi do niszczenia siebie samych, niszczenia swoich bliskich. Tak często, zbyt często, pozwalamy, by naszym życiem kierowały kłamstwa, niedopowiedzenia, tajemnice. Z jednej strony staramy się ustrzec przed czymś najbliższych, z a drugiej sami dokładamy im cierpienia… Podobny los spotyka Sarę i Angusa Moorcroft’ów. Od samego początku wyczuwa się, że tych dwoje ludzi sporo przed sobą ukrywa. „Na razie…” - w kółko powtarzane słowa, które ostatecznie prowadzą do nieuniknionego. Ofiarą tych wszystkich sekretów i manipulacji staje się żyjąca córka pary – Kerstie. A może Lydie… W pierwszej chwili odpowiedź wydaje się niemal oczywista, jednak później czytelnik staje przed coraz większą ilością pytań bez odpowiedzi.
Interesująca książka z ciekawym zakończeniem. W jednej chwili wydaje Ci się, że wszystko rozumiesz, a za moment uświadamiasz sobie, że autor świadomie Tobą zagrał.
Jak bardzo jesteśmy w stanie manipulować czyjąś świadomością? I dokąd nas to zaprowadzi?

„Bliźnięta z lodu” to kolejna już książka, w której zauważam stałą tendencję ludzi do niszczenia siebie samych, niszczenia swoich bliskich. Tak często, zbyt często, pozwalamy, by naszym życiem kierowały kłamstwa, niedopowiedzenia, tajemnice. Z jednej strony staramy się ustrzec przed czymś najbliższych, z a drugiej sami dokładamy im cierpienia… Podobny los spotyka Sarę i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kiedy zaczęłam czytać „Bad Mommy” wydawało mi się, że po wszystkim będę zachwycona książką. Sądziłam, że ta lekko niepokojąca historia psychopatki Fig rozwinie się w coś naprawdę przerażającego i poruszającego. W połowie powieści, po dojściu do drugiej części, nastąpiło wielkie „bach!”. I w tym momencie moje oczekiwania zaczęły rozmijać się z rzeczywistością. Zabieg przedstawienia perspektywy i mrocznych tajemnic wszystkich bohaterów był ciekawy, lecz, jak na mój gust, trochę nieudany. Ich historie rozmywają się do tego stopnia, że w trzeciej części niemal zwątpiłam we własną inteligencję. Mercy, która miała być źródłem wszystkiego, w efekcie stanowi jedynie mgliste tło. Jolene i Darius niby przedstawiają swoje głębokie przemyślenia, a jednak wciąż są jakby płascy. Natomiast obiecane, „zaskakujące” zakończenie nie zrobiło na mnie większego wrażenia. Jedynie ostatnie zdanie gdzieś lekko ukłuło w serce. I choć po odłożeniu książki wciąż kłębiło się we mnie wiele emocji, nie był to ten rodzaj, który towarzyszy nam po przeczytaniu naprawdę dobrej, psychologicznej książki.

Kiedy zaczęłam czytać „Bad Mommy” wydawało mi się, że po wszystkim będę zachwycona książką. Sądziłam, że ta lekko niepokojąca historia psychopatki Fig rozwinie się w coś naprawdę przerażającego i poruszającego. W połowie powieści, po dojściu do drugiej części, nastąpiło wielkie „bach!”. I w tym momencie moje oczekiwania zaczęły rozmijać się z rzeczywistością. Zabieg...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po latach, wiedziona sentymentem, znów sięgnęłam po całą serię „Stowarzyszenia Wędrujących Dżinsów”. Mogłabym powiedzieć, że tym razem odbiór był zupełnie inny, jednak to nie prawda. W rzeczywistości zwróciłam uwagę na te same postaci, te same zdarzenia, emocje… Ponadto historie przywołały wiele wspomnień z czasów, gdy sama byłam nastolatką. Naturalne wydało mi się, że przeczytanie „Sisterhood everlasting” stworzy możliwość godnego pożegnanie z bohaterkami. I tak pewnie się stało, choć wiąż odczuwam pełno emocji związanych z tą powieścią. Tak jak pierwsze cztery części „Stowarzyszenia…” trafnie opisywały przeżycia nastolatek, tak piąta cześć adekwatnie odzwierciedla odczucia młodych dorosłych naszego pokolenia. Z jednej strony dziewczyny dojrzały, ustatkowały się, z drugiej wydają się wciąż czegoś szukać, same nie wiedząc czego. Zdarzenia z młodych lat wciąż na nie oddziałują. Brashares pokazuję, że zakończenie szkoły w żaden magiczny sposób nie zmienia tego, kim jesteśmy. Jeśli całe życie baliśmy się podjąć ryzyko, metryka nie doda nam nagle odwagi, jeśli spędziliśmy lata na uciekaniu i poszukiwaniu, wiek nie zatrzyma nas w miejscu. Dziewczyny otrzymują solidny cios, który niestety może zdarzyć się w życiu każdego z nas. Strach, wyrzuty sumienia, niedopowiedzenia… To wszystko zbyt często towarzyszy nam na co dzień.
Naprawdę ciężko mi wyobrazić sobie lepsze zakończenie cyklu. I zupełnie nie rozumiem, dlaczego powieść ta nigdy nie została opublikowana z Polsce.

Po latach, wiedziona sentymentem, znów sięgnęłam po całą serię „Stowarzyszenia Wędrujących Dżinsów”. Mogłabym powiedzieć, że tym razem odbiór był zupełnie inny, jednak to nie prawda. W rzeczywistości zwróciłam uwagę na te same postaci, te same zdarzenia, emocje… Ponadto historie przywołały wiele wspomnień z czasów, gdy sama byłam nastolatką. Naturalne wydało mi się, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Lubię romanse i tematykę weselną, więc pewnie dlatego sięgnęłam po „Suknię ślubną”. Nie mam jednak wiele do powiedzenia na jej temat. Uważam, że książka jest dobra, lecz nie z gatunku tych, które na długo zapadają nam w pamięć. Ot, po prostu przyjemna historia do poczytania. Dla mnie ze zbyt dużym naciskiem na religię.

Lubię romanse i tematykę weselną, więc pewnie dlatego sięgnęłam po „Suknię ślubną”. Nie mam jednak wiele do powiedzenia na jej temat. Uważam, że książka jest dobra, lecz nie z gatunku tych, które na długo zapadają nam w pamięć. Ot, po prostu przyjemna historia do poczytania. Dla mnie ze zbyt dużym naciskiem na religię.

Pokaż mimo to