-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2014-12-21
2014-08
2014-07
2014-07
2015-12-04
2015-12-18
2015-12-25
Święta Bożego Narodzenia to niewątpliwie wyjątkowy czas. Dla niektórych to czas odpoczynku i radości a dla niektórych, niezłe wyzwanie...
Lily za namową swojego brata zostawia niepozornie wyglądający notes w księgarni między swoimi ulubionymi książkami. Na tego, kto go znajdzie czeka niespodzianka, ale i zaproszenie, do podjęcia wyzwania. Tylko jeśli jesteś nastoletnim chłopakiem możesz otworzyć notes, co zrobisz dalej, zależy od ciebie.
W środku znajdziesz wskazówki. Jeśli chcesz je poznać, przewróć stronę. Jeśli nie - proszę, odłóż notatnik na półkę.
Dziewczyna nie sądzi, że pomysł brata może wypalić, jednak w głębi duszy pragnie, aby ten dziennik trafił w dobre ręce. Z kolei Dash sam nie wierzy, że podejmuje się wyzwań z dziennika. Wkrótce oboje wymyślają dla siebie najdziwniejsze zadania i zostawiają czerwony notes w przeróżnych miejscach. Historia jak z bajki z bożonarodzeniowym Nowym Yorkiem w tle? Jak najbardziej, chociaż tutaj nie wszystko kończy się tak jak w baśniach.
Nasi bohaterowie znają się tylko i wyłącznie dzięki słowom. Mają wrażenie, że dzięki temu mają możliwość poznania się lepiej niż kiedykolwiek mieliby szansę zrobić to twarzą w twarz. Jednak czy rzeczywistość nie okaże się rozczarowująca? Czy może szczerość płynąca ze stron dziennika pozwoli aby magia i urok nie prysnęły w starciu z rzeczywistością?
Księga wyzwań Dasha i Lily jest dziełem Rachel Cohn, spod której pióra wyszła Lily oraz Davida Levithana, który pobudził do życia Dasha. Zawiedziona poprzednim spotkaniem z tym autorem nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek dam mu szansę, jednak zbyt mocno chciałam poznać tę historię i muszę przyznać, opłacało się zapomnieć o poprzednich porażkach. Ten duet stworzył nie tylko historię z cudownym świątecznym Nowym Yorkiem w tle, który ma potencjał stać się klasykiem jak Kevin sam w Nowym Yorku ale także i historię, która niesamowitym klimatem i humorem niesie ze sobą coś więcej.
Wyzwania jakie stawiają przed sobą bohaterowie otwierają im drzwi do poznania samego siebie. Dają im szansę dostrzec kim tak naprawdę są, ale pozwalają im także postawić wielki krok ku dorosłości.
Historia którą autorzy dają nam szansę poznać, zaczyna się od zwykłego dziennika, który z czasem staje się skarbnicą myśli. Pomysłowość przeplatana lekkością i tak różnymi bohaterami sprawia, że tę książkę czyta się za jednym podejściem. Po raz pierwszy od dawna trafiłam na bohaterów którzy wykreowani pasują do wieku jaki dali im autorzy. Nie są doświadczeni przez los jak niejeden 30-latek. Są po prostu nastolatkami takimi, jakich można spotkać w niejednym naszym liceum. Myślę, że niektórzy mogą w nich odnaleźć cząstkę siebie, co tylko urzeczywistnia tę historię.
Nie brakuje w tej książce magii tak charakterystycznej dla amerykańskich świąt. Czytając ją, można poczuć się jakbyśmy to my byli w Nowym Yorku. Niemalże można poczuć się jak w tym tłumie pędzącym ulicami, zdawać by się mogło, że gdy tylko otworzymy szerzej oczy ukarze nam się Statua Wolności. Ta historia to wycieczka w miejsca znane tylko mieszkańcom tego miasta. Szansa na poznanie sekretów jakie skrywa światowej sławy metropolia.
Niecodzienny pomysł na fabułę, świetnie uchwycony klimat oraz bohaterowie, którzy zmuszają nas do podjęcia wyzwań z dziennika, zabierając nas tym samym w niesamowitą przygodę, niezaprzeczalnie tworzą książkę, którą warto przeczytać, chociażby po to aby świetnie się bawić. Ta historia ze swoją lekkością i humorem pozwolić odpocząć i może dać szansę aby dowiedzieć się czegoś o sobie. Czy my, podjęlibyśmy się wyzwań z dziennika, czy jednak odłożyli go na miejsce? Ja z chęcią przeżyłabym coś podobnego.
Święta Bożego Narodzenia to niewątpliwie wyjątkowy czas. Dla niektórych to czas odpoczynku i radości a dla niektórych, niezłe wyzwanie...
Lily za namową swojego brata zostawia niepozornie wyglądający notes w księgarni między swoimi ulubionymi książkami. Na tego, kto go znajdzie czeka niespodzianka, ale i zaproszenie, do podjęcia wyzwania. Tylko jeśli jesteś nastoletnim...
2015-11-29
Król Wron to mityczna postać z opowiadań i bajek dla dzieci, w którego nikt nie wierzy, jednak którego każdy się boi, a przecież to podobno tylko historyjka jak o potworach pod łóżkiem. Jednak Król Wron nie chowa się w ciemnych zakamarkach. Potrafi wyjść z ukrycia i wrzucić nic nieświadomego Adama w wir nieszczęść.
Adam nie jest zbyt towarzyską postacią. Większość czasu poświęca na pracę w wydawnictwie, a wolne chwile spędza ze swoim psem, w domu daleko od miasta. Jednak gdy pewnego dnia, wracając z imprezy jego ścieżki przecina tajemnicza postać, już na zawsze jest skazany na czyjąś obecność. Jedna malutka chwila, przypadek, los, przeznaczenie otwierają przed nim świat pełen potworów z dzieciństwa. Drapieżne stwory wypełzają spod łóżka, a życie Adama łączy się ze snem tworząc najgorszy koszmar.
Wrony nie mówią, w głowie nie słyszy się dziwnych głosów, świat nagle nie znika sprzed oczu, a jednak. Szaleństwo czy jednak coś głębszego? Adam trafiając do kliniki Ostrov ma nadzieję, że mroczne kroki podążające za nim ucichną, jednak one jedynie stają się coraz głośniejsze, a wszystko może obrócić się przeciwko niemu.
Król Wron to przesycona tajemnicą i mrokiem historia pełna niesamowitych stworzeń i niejednych wydarzeń, przeplatanych nicią grozy. Niesamowity klimat wciąga, nieświadomie ciągnąc nas w sam środek koszmaru, z którego główny bohater nie może się obudzić. Każda decyzja, każdy krok niosą ze sobą konsekwencje, które mogą mieć nieodwracalne skutki. Adam podąża za postacią, od której wszyscy uciekają, wokół której każdy buduje mur udając że to tylko legendarna postać. Jednak co jeśli tylko ta postać jest w stanie oddać Adamowi coś, co do niego należy i coś bez czego nikt nie może żyć? Jednak czy wystarczy czasu, zanim ciemność na zawsze pochłonie bohatera?
Na drodze Adama staje tajemnicza dziewczynka. Panna Bluszcz nie jest jednak zwykłym dzieckiem, nie należy bowiem do świata, jaki znamy. Jednak czy to znaczy, że jej świat nie istnieje? Nie wszystko z czego nie zdajemy sobie sprawy, musi być nieprawdziwe.
Szymon Krug stworzył historię, od której nie można się uwolnić. Pobudza wyobraźnię i budzi niesamowite emocje, a mroczne tajemnice wypełzają z każdej strony. Niecodzienni bohaterowie rodem z baśni, ale także normalni ludzie tacy jak my, pokazują niesamowitą siłę przyjaźni oraz walkę o odnalezienie części samego siebie.
Ta książka to przykład koszmaru z którego człowiek budzi się z krzykiem, jednak uczy, że nawet i z najstraszniejszych historii jesteśmy w stanie dowiedzieć się czegoś o sobie.
To historia na dobre i na złe, na złe i jeszcze gorsze...
Recenzja dostępna na: http://find-the-soul.blogspot.com/2015/12/na-dobre-i-na-ze-na-ze-i-jeszcze-gorsze.html
Król Wron to mityczna postać z opowiadań i bajek dla dzieci, w którego nikt nie wierzy, jednak którego każdy się boi, a przecież to podobno tylko historyjka jak o potworach pod łóżkiem. Jednak Król Wron nie chowa się w ciemnych zakamarkach. Potrafi wyjść z ukrycia i wrzucić nic nieświadomego Adama w wir nieszczęść.
Adam nie jest zbyt towarzyską postacią. Większość czasu...
2015-12-02
le razy chcielibyśmy chociaż na chwilę się rozdwoić? Czy nie byłoby to przydatne? Móc robić dwie rzeczy naraz? Wydawać by się mogło, że to świetna sprawa, jednak co jeśli urodzilibyśmy się jako bliźniacy zrośnięci nie ciałem, lecz duszą?
Addie i Eva to dwie różne osoby skryte w jednym ciele. W świecie, do którego przenosi nas autorka, nie jest to czymś niezwykłym, jednak podczas gdy po kilku latach u innych dzieci dusza recesywna staje się z czasem słabsza aż w końcu odchodzi, tak Addie i Eva są nierozłączne zbyt długo i zaczynają stanowić zagrożenie, przynajmniej według prawa. Dlatego muszą udawać, że Eva na zawsze odeszła i tak oto nawet rodzice zapominają, że kiedyś mięli dwie córki. Od teraz pozostaje już tylko Addie...
Wydawać by się mogło, że teraz wszystko będzie w porządku. Siły Evy osłabły, wie o niej tylko Addie, ale czy można ukryć najbliższą sobie osobę? Addie i Eva to nie są zwykłe bliźniaki, które więcej dzieli niż łączy. Te dziewczyny połączone są ciałem i tajemnicą a ich bratnia dusza zawsze znajduje się koło ich własnej.
Od czasu kiedy dla świata została tylko jedna siostra, minęło już kilka lat. Myśleć by można, że zagrożenie minęło, do czasu kiedy na drodze nie pojawiają się kolejne hybrydy. Eva może mieć szansę znów nauczyć się kontrolować ciało, jednak czy nie jest to zbyt niebezpieczne? Czy warto podejmować takie ryzyko? Jednak z drugiej strony co to za życie, jeśli usłyszeć może nas tylko jedna osoba, która na dodatek musi pozostawić to tylko dla siebie?
Co ze mnie zostało to na pozór książka, podobna do innych. Alternatywna rzeczywistość, hybrydy czy to może nas zaskoczyć? Kat Zhang zrobiła jednak coś, na co czekałam czytając niejedną dystopię. Świat wykreowany przez autorkę nie różni się zbyt wiele od naszego. Nie potrzebne było tworzenie nowej rzeczywistości. Tutaj świat stanowi to, co my widzimy za oknem, z jednym małym wyjątkiem. Każdy może w sobie skrywać więcej niż jedną duszę.
Społeczeństwo takie jak nasze, życie które nie różni się od tego, jakie my znamy sprawiają, że łatwiej jest wczuć się w historię naszej bohaterki. Jednak prostota może być czymś oryginalnym. Kat Zhang nie musi stosować okrutnych środków masowego terroru aby sprawić, że nie da się powstrzymać łez. To wszystko mogłoby się dziać za naszymi plecami i tak jak w tej książce, nawet nie zdawalibyśmy sobie z tego sprawy.
Addie i Eva mimo że są uwięzione w jednym ciele różnią się charakterem. Autorka stworzyła dwie różne postacie, miejscami z charakteru przeciwne, które jednak świetnie do siebie pasują i się uzupełniają, tak jak dwa kawałki puzzli. Żadna z dziewcząt nie potrafiłaby sobie nawet wyobrazić, że nagle zostaje sama.
Co ze mnie zostało stawia wysoką poprzeczkę temu gatunkowi. Niesamowicie wyważony świat, postacie które mimo różnic potrafią się naturalnie uzupełniać i wewnętrzne dialogi, które musimy zachować dla siebie, czynią czytelnika kimś zaufanym dla bohaterów. W końcu poza nimi, tylko my znamy ich tajemnicę.
Dzięki Kat Zhang mamy szansę spojrzenia na świat który Eva może tylko obserwować. Autorka stawia bardzo trudne pytanie. Ile jesteśmy w stanie poświęcić dla drugiej osoby?
Słowa wypływają z tej książki, porywając czytelnika na kilka godzin. To przepiękna książka o poszukiwaniu samego siebie, o odkrywaniu, kim tak naprawdę jesteśmy. Co ze mnie zostało to oryginalna powieść, która porusza do głębi i w swojej prostocie niesamowicie chwyta za serce, budząc bunt przeciwko środkom, które na pozór nie są tak niehumanitarne jak w innych powieściach,. Jednak czy ten realizm nie jest bardziej przerażający? To bolesna historia o odwadze, miłości i poświęceniu samego siebie dla drugiej osoby. To lekcja o tym aby się nie poddawać i walczyć nawet gdy inni chcą wyrwać waszą duszę, na zawsze oddzielając od osoby, którą kochamy najbardziej na świecie. I od osoby, bez której nie potrafimy żyć.
le razy chcielibyśmy chociaż na chwilę się rozdwoić? Czy nie byłoby to przydatne? Móc robić dwie rzeczy naraz? Wydawać by się mogło, że to świetna sprawa, jednak co jeśli urodzilibyśmy się jako bliźniacy zrośnięci nie ciałem, lecz duszą?
Addie i Eva to dwie różne osoby skryte w jednym ciele. W świecie, do którego przenosi nas autorka, nie jest to czymś niezwykłym, jednak...
2015-12-06
2015-12-04
12 autorów, 12 świątecznych opowiadań, nieodłączny świąteczny klimat i morał, miłość to najpiękniejszy prezent.
Dziewczynka wychowywana przez Świętego Mikołaja, daleko na biegunie północnym, mogąca dostać na święta wszystko czego zapragnie, oprócz tej jednej rzeczy, której Mikołaj nie może dać, miłości...
Baśniowa wyspa, na której dziewczyna, która już dawno straciła nadzieję budzi starego boga, pragnącego naprawić zepsuty świat i uratować osobę, która przywróciła go do życia...
Piosenkarka, która wymienia się biletem lotniczym z nieznajomą, aby chociaż na jakiś czas oderwać się od sławy i przeżyć prawdziwe święta...
To tylko mała część tego, co kryje ta książka. Historie jak z bajki, postacie rodem z baśni i jedno wspólne pragnienie, aby te święta były wyjątkowe. Mimo że każda historia jest inna, napisana przez innego autora cały zbiór, tworzą opowiadania, które łączy niesamowity klimat, który wypływa z tej książki kiedy tylko się ją otworzy. Przepiękna okładka, która nie pozwala oderwać od niej wzroku odzwierciedla to, co najpiękniejsze skrywa wnętrze, jednak jeśli mam być szczera moje serce skradły nie te opowiadania z baśniowymi postaciami, a te najprostsze, w których jedyną magią, jest magia świąt.
O tej książce nie da się mówić nie wymieniając swoich ulubionych historii. Nie będę ukrywać że moje serce całkowicie skradł Cud Charliego Browna - Stephanie Perkins. Witamy w Christmas w Kalifornii - Kiersten White i Anioły Na Śniegu - Matta de la Pena to kolejne opowiadania, które zdobyły moją miłość i sprawiły ogromną radość podczas czytania. Najpiękniejsze w nich jest to, że każda historia może się wydarzyć każdemu z nas. Idąc po choinkę, wchodząc do baru czy pomagając sąsiadce. Nie potrzeba Świętego Mikołaja, nadprzyrodzonych mocy czy sławy, aby uchwycić to co najpiękniejsze i to, co najważniejsze w życiu.
Wśród tylu opowiadań każdy znajdzie coś dla siebie i to nie koniecznie u autorów których dobrze znamy. Myślę nawet, że większość autorów z tego zbioru nigdy nie czytaliśmy, ale jeśli nie będziemy zwracać uwagi, kto napisał te, które akurat czytamy, możemy się nieźle zaskoczyć.
Rainbow Rowell & David Levithan to autorzy na których się zawiodłam i rozczarowałam. Autorka tak kochanej przeze mnie Fangirl już po raz drugi zasiała we mnie nić zawodu, a David Levithan po raz kolejny udowodnił, że nie wychodzi poza utarty przez siebie schemat. Miałam wrażenie, że historię przez niego stworzoną już czytałam, dlatego Kryzysowy Mikołaj, był kryzysowym opowiadaniem w Podaruj Mi Miłość.
Koniec końców jednak nie ma tutaj opowiadania, które nie sprawia że czujemy zapach pierniczków, czy oczami wyobraźni nie widzimy sypiącego śniegu. Razem z bohaterami mamy możliwość przeżycia niesamowitych świąt i to aż 12 razy.
12 świątecznych potraw stało się tradycją, może 12 opowiadań również taką będzie?
Wystarczy dać się ponieść magii i wszystko jest możliwe. Jeden uśmiech, jedno słowo, jedno spojrzenie mogą sprawić, że to właśnie te święta zmienią nasze życie nieodwracalnie. Wystarczy otworzyć oczy i serce jak nasi bohaterowie, aby podarować komuś miłość, lub samemu zostać przez nią obdarowanym.
Patrząc na okładkę widzę moje ulubione opowiadania, wyobrażam sobie że to Marigold i North. Od razu przypominam sobie to co najpiękniejsze w tej książce. Widzę chłopaka niosącego ogromną choinkę, widzę chłopaka który gotując chce przywrócić ludziom ich najlepsze wspomnienia, widzę książkę, która sprawiła, że po raz kolejny uwierzyłam w to, że w święta może zdarzyć się wszystko.
12 autorów, 12 świątecznych opowiadań, nieodłączny świąteczny klimat i morał, miłość to najpiękniejszy prezent.
Dziewczynka wychowywana przez Świętego Mikołaja, daleko na biegunie północnym, mogąca dostać na święta wszystko czego zapragnie, oprócz tej jednej rzeczy, której Mikołaj nie może dać, miłości...
Baśniowa wyspa, na której dziewczyna, która już dawno straciła...
2015-11-29
2015-11-11
Czasami po przeczytaniu jakiejś książki, nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, że kontynuacja mogłaby być lepsza. Często jest, że gdy pierwszy tom z hukiem zapisuje się w sercach czytelników kolejne części tylko zawodzą, jednak tym razem kontynuacja nie pozostawia złudzeń, od każdej reguły są wyjątki, a tutaj wszystko dopiero się rozkręca.
Kiedy rozbrzmiewa Afraid to Shoot Strangers wiedz że coś się dzieje, to znak, że Chyłka powraca i to w wielkim stylu. Niepodważalna mistrzyni ciętej riposty, twarda i konkretna pani mecenas powraca i wraz z Zordonem podejmuje się sprawy, która od samego początku wydaje się beznadziejna.
Córka bogatego biznesmena znika z domku bez jakiegokolwiek śladu. Wszystkie okoliczności przemawiają na niekorzyść rodziców. Jednak gdy sprawa się rozkręca, powoli wyłania się drugie dno, które obrońcy będą musieli odkryć, jeśli nie chcą ponieść druzgocącej klęski.
Tym razem jednak nie chodzi tylko i wyłącznie o honor ale także i o życie dziewczynki, którą wszyscy uważają za zmarłą. Czy gdy prokuratura i policja nic już w tym kierunku nie robią, adwokaci będą w stanie coś zmienić?
Kolejna część "przygód" w kancelarii Żelazny & McVay pozwala zbliżyć się do bohaterów. Kiedy Chyłka bierze sprawę swojej znajomej z liceum mamy możliwość poznania kilku szczegółów z życia pani mecenas. Jednak mimo, że sprawa toczy się równie szybko jak w Kasacji, gdzie nie zauważamy, kiedy książka się kończy, autor nie zdradza nam zbyt wiele jeśli chodzi o wątki obyczajowe.
Trzeba przyznać, że Remigiusz Mróz lubi namieszać i gdy już zmierzamy do jakiś wniosków wszystko wywraca się o 180 stopni. Po raz kolejny autor nie oszczędza swoich bohaterów, przed którymi stają nie lada próby. Ta książka nie zwalnia z tępa tak dobrze znanego z poprzedniej części budząc różnego rodzaju emocje.
Czytelnik ma możliwość snuć własne teorie ale i przy okazji świetnie się bawić, bo po raz kolejny humor towarzyszy nawet najmroczniejszym momentom, które jednak potrafią nieźle zmrozić krew w żyłach. Genialnie wyważona atmosfera, zwroty akcji przy których nie wierzy się w to co się czyta i zakończenie którego nie sposób przewidzieć sprawiają, że Zaginięcie staje się godną kontynuacją, którą z czystym sercem mogę nazwać najlepszą polską książką tego roku.
Zaufanie to coś, czym zostajemy obdarzeni czytając tę książkę. Autor nie daje nam wszystkiego na wyciągnięcie ręki, musimy wierzyć, że w końcu doczekamy się rozwiązań które przychodzą na różnie sposoby. Ta historia to rozrywka na kilka wspaniale spędzonych godzin z uśmiechem na ustach. Rozrywki, której nie trzeba daleko szukać. Jeśli chce się sięgnąć po niesamowity thriller prawniczy nie trzeba szukać Gishama. Polski system prawny naprawdę potrafi przejść najśmielsze oczekiwania czytelnika. Nie musimy przenosić się za ocean. Możemy pozostać w granicach naszego państwa i chociaż trochę poudawać, że rozumiemy nasze prawo.
Jednak spokoju podczas tej lektury za dużo nie zaznamy, autor w kilku momentach sprawił, że ze złości miałam łzy w oczach i o mało książka nie wylądowała na ścianie. Jak ktoś znajdzie lekarstwo jak przetrwać do kontynuacji, będzie bogaty, bo na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie jak można stworzyć coś jeszcze lepszego. Strasznie wysoka poprzeczka, świetni bohaterowie i ostatnie strony, które tylko podsycają ciekawość, to nie lada próba, nawet dla największego mola książkowego.
http://find-the-soul.blogspot.com/2015/11/cokolwiek-pozostanie-musi-byc.html
Czasami po przeczytaniu jakiejś książki, nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, że kontynuacja mogłaby być lepsza. Często jest, że gdy pierwszy tom z hukiem zapisuje się w sercach czytelników kolejne części tylko zawodzą, jednak tym razem kontynuacja nie pozostawia złudzeń, od każdej reguły są wyjątki, a tutaj wszystko dopiero się rozkręca.
Kiedy rozbrzmiewa Afraid to...
2015-04-06
Pewnie dla każdego istnieje taki gatunek książki, po który nie sięga, czasami może i nieświadomie. W moim przypadku od zawsze mijałam się z thrillerami i kryminałami. Bałam się, że wszystkie książki będą podobne i schematyczne, jednak teraz z ulgą ale i wstydem muszę przyznać że byłam bardzo naiwna. Sięgając po raz pierwszy z własnej woli po książkę polskiego autora zrozumiałam, jak bardzo nie doceniamy tego, co mamy na wyciągnięcie ręki. Czegoś, czego powinniśmy byś świadomi i dumni. Trzeba schować swoje uprzedzenie do kieszeni i przekonać się na własnej skórze, że polski thriller prawniczy może być najlepszy w swoim gatunku i sprawi, że wpadniemy w historię od samego początku a na koniec będziemy zbierali szczękę z podłogi.
Kasacja jest przede wszystkim książką niesamowicie dynamiczną, przez co nie da się jej odłożyć, dopóki nie doczytamy do końca. W jej przypadku nie można zmrużyć oka, bo kiedy marnujemy czas na spanie, tam ciągle dzieje się akcja!
Duet prawniczy poznajemy kiedy Kordian Oryński zaczyna aplikację w warszawskiej kancelarii i trafia na patronkę, której niejeden może pozazdrościć, ale której może się i także przestraszyć. Joanna Chyłka to kobieta w pełni świadoma swoich cech i wartości. Waleczna, nie godząca się z porażką, czasem bezwzględna i porywcza, ale przy tym doprowadzająca do końca każdą sprawę, jakiej się podejmie. To kawał prawniczki z krwi i kości, która potrafi walczyć o swoje.
Nie lada wyzwaniem staje się dla niej młody aplikant, który biorąc pod uwagę jej umiejętności i wiedzę wydaje się pochodzić z innej planety. Jednak przed nimi staje sprawa, która od samego początku wydaje się beznadziejna. W końcu jak obronić osobę, która ani nie zaprzecza popełnieniu morderstwa, ani się do niego nie przyznaje? A na dodatek osoby, która spędziła rzekomo w mieszkaniu 10 dni w obecności trupów?
Mimo że jest to 100% prawniczy świat autor nie zarzuca nas artykułami żywcem zaciągniętymi z kodeksów. Język stanowi jedynie urozmaicenie, które zachęca czytelnika do wgłębienia się w całą sprawę. Świetnie wykreowani bohaterowie z odmiennymi charakterami stanowią nie lada zagadkę, która sprowadza do tego, że książkę czyta się niesamowicie szybko. Zazwyczaj kiedy historia wciąga, jest to oceniane na plus, jednak kiedy Kasacja dobiega końca chce się więcej i więcej.
Liczne zwroty akcji, momenty trzymające w napięciu ale także chwile ulgi i humoru, którego nie brakuje, udowadniają, że autor świetnie zna świat, w który przeniósł bohaterów. Przy tej książce spokojnie można pobijać rekordy szybkości czytania, ale nie przerywając tym niesamowitej radości jaką czerpie się ze spotkania z Chyłką i Zordonem. Kiedy czytelnik podąża za ich tropem buduje własne teorie, czasem może być dumny że wyprzedził o krok prawników, jednak końcówka wywraca o 180 stopni wyobrażenia każdego. Niesamowita intryga, która tylko pogłębia naszą ciekawość jak potoczą się dalsze losy bohaterów sprawia, że na pierwszy rzut oka prosta historia staje się najlepiej grającą na emocjach czytelnika książką ostatnich lat.
Otwierasz tę książkę, znikasz na kilka godzin, a później już nigdy nie spoglądasz na świat tak jak wcześniej. W końcu kasacja to ostatnia deska ratunku przed niesprawiedliwością.
Pewnie dla każdego istnieje taki gatunek książki, po który nie sięga, czasami może i nieświadomie. W moim przypadku od zawsze mijałam się z thrillerami i kryminałami. Bałam się, że wszystkie książki będą podobne i schematyczne, jednak teraz z ulgą ale i wstydem muszę przyznać że byłam bardzo naiwna. Sięgając po raz pierwszy z własnej woli po książkę polskiego autora...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-11-04
Wiesz, to mogłoby być przeznaczenie...
Ile jest książek, których po opisie nigdy byśmy nie przeczytali? Confess to zdecydowanie taki przypadek. Gdybym nie znała autorki oraz nie przeczytała niejednej recenzji, w których wszyscy jednogłośnie mówią, że ta książka wstrząsa, łamie serce i wzrusza, pewnie dzisiaj nie mogłabym się pod tym wszystkim podpisać, a jednak, może to także było przeznaczenie?
Wystarczy sięgnąć po prolog, aby sobie uświadomić, że autorka już od samego początku rzuca wyzwanie i czytelnikowi, i samej sobie. Już pierwsze strony udowadniają, że autorka wie o czym pisze i jest świadoma tego co chce przekazać, i tym czymś na pewno nie jest banalna historia miłosna, która narzuca się w opisie. O nie, tym razem autorka po raz kolejny na pierwszy plan wysuwa motywy i problemy, których raczej YA nie porusza.
Auburn Mason Reed poznajemy jako 15-letnią dziewczynę, pełną marzeń i planów, jednak już za chwilę widzimy ją jako młodą kobietę, której los nie oszczędził, a której życie niczym nie przypomina tego, co sobie wyobrażała będąc nastolatką. Utrata ukochanej osoby, oraz ograniczenie kontaktu z bliskimi sprawiają, że Auburn musi szybko dorosnąć, jednak dla niektórych niezbyt szybko. Mimo wszelkich starań życie Auburn nie jest najłatwiejsze, jednak ma nadzieję, że to się zmieni, kiedy zaczyna pracę w galerii sztuki.
Owen Mason Gentry to chłopak, który oprócz niesamowitego talentu skrywa także i bolesne wspomnienia. Jednak czasami inni potrafią wybaczyć nam rzeczy których my sami sobie wybaczyć nie potrafimy. Owen i jego ojciec tego udowadniają, i są przykładem jak różnie osoby są w stanie przeżyć te same tragedie. Każdy przeżywa inaczej i czasami sięga po nienajlepsze środki.
Kiedy Auburn staje w drzwiach Owena łączy ich nie tylko wspólne imię, ale także i przeszłość, choć zdaje sobie z tego sprawę tylko jedno z nich, które od lat wierzyło, że można mieć więcej niż jedno przeznaczenie. Oboje skrywają tajemnice, których woleliby nie ujawniać i oboje wierzą, że to drugie jest w stanie coś zmienić w ich życiu. Niestety czasami wiara i nadzieja to za mało i musimy wybrać to, co najlepsze dla naszych bliskich, nie ważne jak bardzo łamie nam to serce.
Colleen Hoover po raz kolejny pokazuje jak wiele jesteśmy w stanie poświęcić dla drugiej osoby, pokazuje jednak także, że niektórych rzeczy nie jesteśmy w stanie przeskoczyć mimo największych nadziei i chęci. Uczucia które towarzyszą bohaterom, z czasem przenoszą się także na czytelnika, dlatego ta historia tak bardzo porusza i sprawia, że się z nimi utożsamiamy.
Tajemnice sprawiają, że człowiek staje się w środku silniejszy i tak samo jest z książkami Hoover. Im mniej o nich wiemy, im więcej jest dla nas tajemnicą, tym bardziej potrafią nas zaskoczyć i poruszyć.
Ciężko mi powiedzieć, żebym oczekiwała po tej książce czegoś konkretnego. Fakt, że nie ukazała się jeszcze u nas sprawił, że podeszłam do niej z czystą kartą, jednak teraz myślę, że jest to jedna z najpiękniejszych historii, jakie Hoover stworzyła. Porównując ją z poprzednimi książkami widać, jak bardzo one dojrzały. Autorka w pełni świadoma swoich możliwości wykorzystała je, tworząc coś, co potrafi dać nam nadzieję na lepsze jutro. Z każdego upadku jesteśmy w stanie się podnieść, jednak czasami musimy zdecydować czyje dobro jest ważniejsze, nasze, czy bliskich nam osób.
Poświęcenie i odpowiedzialność to coś czego Auburn i Owen muszą się nauczyć wkraczając w prawdziwie dorosłe życie. Zwykli bohaterowie, których uczucia są podobne do naszych, sprawiają, że niby prosta historia swoją oryginalnością pochłania, wzrusza, chwyta za serce i sprawia że nie wstydzimy się własnych łez. Autorka po raz kolejny wychodzi poza zarysowany schemat wykracza poza pewne granice dając nam pewnego rodzaju ciepło i satysfakcję ale także i smutek, kiedy wszystko się kończy.
Wiesz, to mogłoby być przeznaczenie...
Ile jest książek, których po opisie nigdy byśmy nie przeczytali? Confess to zdecydowanie taki przypadek. Gdybym nie znała autorki oraz nie przeczytała niejednej recenzji, w których wszyscy jednogłośnie mówią, że ta książka wstrząsa, łamie serce i wzrusza, pewnie dzisiaj nie mogłabym się pod tym wszystkim podpisać, a jednak, może to...
2015-10-24
Światło, którego nie widać, to powieść inna niż wszystkie, może miejscami podobna do historii, które już znamy, ale jednak z czasem uświadamiamy sobie realizm jej obrazu i wtedy już nic nie jest takie samo.
Kiedy wojna ogarnia świat, już nigdy nic nie będzie takie samo. Zmieni się każdy w tym również i Ty.
Marie-Laurie poznajemy jako kilkuletnią dziewczynkę, która większość czasu spędza w paryskim muzeum, gdzie pracuje jej ojciec. Już od samego początku, gdy zaczyna tracić wzrok, potrafi dostrzec to, co inni uważają za zbędne. Interesują ją historie, książki i zwierzęta. Jednak kiedy wojna nie omija Francji musi wraz z ojcem uciekać z Paryża. W taki sposób trafia do domu stryjecznego dziadka w malowniczym Saint-Malo, gdzie zmienia się wszystko i tak naprawdę wszystko się dopiero zaczyna.
Werner jest sierotą i wraz z młodszą siostrą mieszka w sierocińcu w małym miasteczku w Niemczech. Już od dziecka jest zafascynowany działaniem różnego rodzaju urządzeń i nie potrafi sobie wyobrazić, że miałby pracować w kopalni. Kiedy jednak zaczyna naprawiać skomplikowane radia staje przed nim szansa, którą jest szkoła w której kształci się młodych i utalentowanych chłopców, którzy są szansą dla ojczyzny na lepsze jutro. Jednak co znaczy lepsze jutro? Miliony żyć, oddanych w imię ojczyzny?
Jako dzieci ani Werner ani Marie-Laurie nawet nie myśleli, że kiedyś ich życie będzie w ogóle mogło tak wyglądać. Że każdy dzień będzie przepełniony smutkiem, tęsknotą, stratą, bólem i poświęceniem... Kiedy los rzuca ich na takie a nie inne ścieżki, niewidoma dziewczyna i chłopak, który brzydzi się samym sobą i tym kim się stał, stają przed walką nie tylko z wrogiem, ale przede wszystkim ze samym sobą. Czy kiedy ich ścieżki się przetną, dziecięce marzenia będą w stanie się urzeczywistnić? Czy szara rzeczywistość jeszcze kiedykolwiek odzyska dla nich barwy?
Anthony Doerr stworzył powieść, która porusza wszystkie zmysły, przenosi nas do świata, w którym nie chcielibyśmy żyć, ale do świata, który człowiek sam stworzył. Autor w niesamowity sposób prowadzi nas ścieżkami wydreptanymi przez bohaterów, sprawia że klimat tamtych lat wypełnia każdą cząstkę i w niejednym momencie sprawia, że nie da się powstrzymać łez i okrzyków sprzeciwu wobec polityki, która kiedyś naprawdę była stosowana.
To co w tej książce jest najpiękniejsze to jej realizm. Dwoje bohaterów w świecie, który w każdym calu jest przeciwieństwem tego, gdzie ich serce chciałoby żyć. Pisząc powieść prawie 10 lat, Anthony Doerr stworzył wyjątkowy klimat, przeniósł bolesną rzeczywistość do przepięknej, malowniczej miejscowości. Wplótł element tajemnicy i legendy a przede wszystkim otworzył czytelnikowi oczy, aby dał się poprowadzić dwójce niesamowitych bohaterów, którzy uczą co w życiu powinno się liczyć.
Myślę, że nawet osobom, które nie przepadają za literaturą z wątkami historycznymi, ta książka się spodoba. Nie spotkałam jeszcze ani jednej osoby, która skrytykowałaby tę pozycję i po jej przeczytaniu wiem, że złe słowa w kierunku Światła, którego nie widać nie mogą być szczerą prawdą. Bohaterowie sprawiają, że chce się za nimi podążać, niesamowity świat, sprawia, że nie chce się z niego wychodzić, wyjątkowy język, wspaniałe cytaty i krótkie rozdziały nie pozwalają czytelnikowi oderwać się chociaż na chwilę. Autor co jakiś czas wyrywa nas z przeszłości, którą przeplata dniem, który ma wszystko zmienić. Z każdą stroną przybliża nas do tego, na co czekamy od pierwszej strony i tym samym sprawia, że strony same się przewracają, a my nie wiemy kiedy przychodzi koniec.
Światło, którego nie widać, to powieść inna niż wszystkie, może miejscami podobna do historii, które już znamy, ale jednak z czasem uświadamiamy sobie realizm jej obrazu i wtedy już nic nie jest takie samo.
Kiedy wojna ogarnia świat, już nigdy nic nie będzie takie samo. Zmieni się każdy w tym również i Ty.
Marie-Laurie poznajemy jako kilkuletnią dziewczynkę, która...
2015-10-15
Ile razy chcieliśmy być kimś innym? Ile razy chociaż na jeden dzień, chcieliśmy zamienić się z kimś ciałem i życiem? Obudzić się w innym miejscu, wśród innych ludzi, gdzieś, gdzie mielibyśmy chociaż w jakimś stopniu czystą kartę i moglibyśmy zacząć od nowa. Wydawać by się mogło, że to świetna sprawa, jednak co gdy uświadomimy sobie, że po takim dniu wszystko by zniknęło i już nigdy do nas nie wróciło? Wszystkie nawiązane znajomości pozostałyby wspomnieniem, do których z bólem byśmy wracali. W takim wypadku nie można mówić o przywiązaniu, bo skończy się to tylko łzami.
W przypadku A "nowe życie na śniadanie" nabiera nowego sensu. Każdego dnia, bez wyjątku budzi się w innym ciele lecz nigdy w tym samym. Każdego ranka "pożycza" tożsamość innej osoby. Raz dziewczyny, raz chłopaka. Czasem może to być marzenie a czasem koszmar, nigdy nie wie, co przyniosą następne 24 godziny.
A z czasem się do tego przyzwyczaja. Nie wie dlaczego tak się dzieje. Nie zna innego życia, nie posiada prawdziwej rodziny ani przyjaciół, nikt tak na prawdę nie wie, że taki ktoś jak on istnieje. Nie posiada niczego trwałego, nic namacalnego co wiązałoby go z tym, kim jest naprawdę. Czy takie życie ma sens? Kiedy kompletnie nikt nie wie, że istniejemy?
A przyzwyczaił się już do tego, że nie pozostanie po nim nic. Stara się przeżywać każdy dzień tak, aby nie zrobić wielkiego zamieszania i nie zmienić życia osoby, której ciało zamieszkuje. Jednak gdy pewnego dnia trafia do ciała Justina wszystko się zmienia. Jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki wszystkie zasady, które sobie ustalił przestają obowiązywać. A spotyka Rhiannon, dziewczynę Justina i już nic nie jest takie samo. Jednak czy jego życie może w jakikolwiek sposób połączyć się na stałe z życiem innej osoby? Osoby, która na dodatek oddała serce już komuś innemu? A chciałby spróbować, jednak czy jakakolwiek inna osoba będzie w stanie zrozumieć i w ogóle mu uwierzyć? I jeszcze później pogodzić się z tym, że każdego dnia będzie spotykała osobę, której się nie spodziewa. Mimo że wnętrze jest to samo, to zawsze wygląd będzie się liczył, tym bardziej, że nigdy nie można przewidzieć, co przyniesie następny dzień.
David Levithan to nazwisko, które coraz częściej przewija się w polskiej, książkowej sferze. Znany głównie z duetu z Johnem Green autor nie mógł przejść niezauważony przeze mnie, tym bardziej, że po Willu Graysonie trudno było go ocenić. Od premiery Każdego Dnia minęło już trochę czasu i ogólny zachwyt opadł, dlatego chyba łatwiej tę książkę ocenić.
Levithan niezaprzeczalnie potrafi swoją historią zaintrygować czytelnika, lecz jeśli bliżej na nią spojrzeć, na tle książek młodzieżowych stylem na pewno się nie wyróżnia. Najprościej powiedzieć: to typowa amerykańska książka, z typowymi amerykańskimi bohaterami. Czyta się bardzo szybko, ponieważ to nawet nie 300 stron podzielonych na dni. Można powiedzieć, że to coś w rodzaju dziennika A.
To za co trzeba docenić tę książkę, to problemy które porusza. Dzięki temu, że A codziennie jest w ciele innej osoby, daje spojrzenie na najróżniejsze sytuacje młodego człowieka. Trafia w ciała samotników, narkomanów, przyszłych samobójców czy po prostu wrednych ludzi. Nic z tego nie jest obce współczesnemu światu. Stawiając głównego bohatera na ścieżce tych osób, autor uczy czytelnika jak postępować. Jednak w ogólnym rozrachunku, większość tego gatunku dotyczy problemów dojrzewania, a Każdego Dnia na tle innych powieści nie wychyla się, tylko ginie w tłumie.
Muszę się jednak przyznać, że sięgnę po kontynuację. Autor naprawdę mnie zaintrygował. Ogromny plus tej książki to na pewno zakończenie, które potrafi zaskoczyć i wzruszyć, pozostając czymś niebanalnym. Cieszę się, że autor nie wyidealizował końcówki tylko bardziej ją urzeczywistnił. Nie sposób tego nie docenić.
Ile razy chcieliśmy być kimś innym? Ile razy chociaż na jeden dzień, chcieliśmy zamienić się z kimś ciałem i życiem? Obudzić się w innym miejscu, wśród innych ludzi, gdzieś, gdzie mielibyśmy chociaż w jakimś stopniu czystą kartę i moglibyśmy zacząć od nowa. Wydawać by się mogło, że to świetna sprawa, jednak co gdy uświadomimy sobie, że po takim dniu wszystko by zniknęło i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-10-04
"Wiedziałam, że mnie kocha, było to dla mnie równie oczywiste jak to, że żyję. Tam bowiem, gdzie jest miłość, słowa są niepotrzebne. Miłość jest wszystkim. Jest nieśmiertelna. I wystarcza za wszystko inne."
Opowiem Wam o dziewczynie, która pewnego, dla niej zwykłego dnia, straciła wszystko to, co dotychczas znała. Wydawać by się mogło, że przecież można odzyskać to co się straciło, jednak co jeśli nasze życie nagle jest dla nas nieosiągalne o ponad 200 lat? Claire przeżyła wojnę, miała kochającego męża, lecz jeden krok w kamiennym kręgu zmienił jej życie bezpowrotnie. Przeniosła się bowiem do roku 1743. Dziewczyna może i mogłaby wrócić, co jeśli jednak jej losy potoczą się tak, że nie do końca będzie tego chciała?
Kiedy Claire wkracza do świata o którym tylko słyszała z opowieści swojego męża, zagorzałego historyka poznaje o siebie więcej niżby chciała. Za wszelką cenę pragnie wrócić do kamiennego kręgu i życia które znała, jednak los a może przypadek rzucają jej pod nogi chłopaka, który wywraca jej życie do góry nogami. I mimo, że oboje coś do siebie czują, nikt przed drugim się do tego nie przyzna, bo w końcu może to nie wypada. Claire oddała już swoje serce innemu mężczyźnie, który ma się narodzić dopiero II wieki później...
Stając w obliczu niebezpieczeństw i konfliktów tamtych czasów utrata życia staje się niczym w porównaniu ze złamanym sercem, które z czasem zaczyna należeć to innego mężczyzny. Uważana za angielskiego szpiega Claire musi udowodnić nie tylko swoją niewinność i ukrywać swoje prawdziwe pochodzenie, ale musi także nauczyć się ukrywać własne uczucia. Co wybierze dziewczyna? Czy tęsknota, za ukochanym mężem i znacznie łatwiejszymi czasami zwyciężą z siłą namiętności i chęci pójścia w nieznane?
Diana Gabaldon stworzyła dość osobliwą historię, która jednak rozkręcała się z wielkim trudem. Po książce widać, że to początki autorki, która nie potrafi zdobyć serca każdego czytelnika. Potrzeba bowiem silnego samozaparcia, aby przebrnąć pierwsze 300 stron aby na koniec dać się pochłonąć. Pewnie nie jedna osoba poddała się już na początku, przez co nie miała szansy poznać tego, co w tej książce najlepsze.
Gdy już autorka wciągnie czytelnika do swojego świata wrzuca nas w wir gorącej namiętności i romansu wypełnionego bólem i tęsknotą. Przed bohaterami staje nie łatwa próba i to nie jedna. Ponieważ z czasem Gabaldon chyba chce złamać serce tych którzy to czytają. Kiedy zdołasz pokochać bohaterów musisz się z nimi rozstać i nie masz pojęcia, jakie losy ich spotkają. Nieprzewidywalne czasy i nieprzewidywalna historia, ponieważ nie wszystkiego jesteśmy się w stanie domyślić.
Historia Claire na pewno nie należy do najłatwiejszych. Jednak walka o życie, oddanie samego siebie w zamian za życie najbliższych osób potrafią nakłonić czytelnika do ruszeniem za bohaterami. Z czasem autorce udaje się sprawić, że chce się więcej i więcej, jednak mimo wszystko po końcówce można i płakać, i śmiać się. Można rzucić książkę w kąt lub sięgnąć po więcej. Ja zdecydowanie zaliczam się do drugiej grupy, chociaż przy pierwszych 200 stronach płakałam i śmiałam się, ponieważ nie mogłam znieść tej książki, a o wciągnięciu w nią nawet nie było mowy. Łzy były aktem desperacji, który z czasem został wynagrodzony mile spędzonymi godzinami.
Idealna historia na jesień, jednak nie dla każdego. Jednak warto zmusić się, aby przebrnąć przez całą książkę, ponieważ z czasem może wciągnąć, nawet jeśli straciliście już na to nadzieję. Dajcie szansę, a bohaterowie wykreowani przez autorkę sami was poprowadzą. Niektórzy może nawet i skradną wasze serce.
"Wiedziałam, że mnie kocha, było to dla mnie równie oczywiste jak to, że żyję. Tam bowiem, gdzie jest miłość, słowa są niepotrzebne. Miłość jest wszystkim. Jest nieśmiertelna. I wystarcza za wszystko inne."
Opowiem Wam o dziewczynie, która pewnego, dla niej zwykłego dnia, straciła wszystko to, co dotychczas znała. Wydawać by się mogło, że przecież można odzyskać to co się...
2015-09-24
Brak efektów specjalnych, fantastyki czy niespodziewanych cudów. Każdy popełniony błąd ma swoje konsekwencje. Życie na Marsie nie ma specjalnej taryfy ulgowej...
Mark podbił moje serce niesamowitą wiarą, nadzieją i humorem. On się nie poddaje z powodu byle czego. Jest zdany tylko i wyłącznie na siebie i chwyta się każdej możliwości. Czy my potrafimy tego dokonać? Czy potrafimy docenić otaczających nas ludzi? Ile bylibyśmy wstanie poświęcić dla innej osoby? Czy zaryzykowalibyśmy dosłownie wszystko, aby ratować przyjaciela? Te pytania nie dotyczą tylko Marka ale także i załogi. Satelity ciągle obserwują planety, dlatego gdy cały świat dowiaduje się, że nasz bohater nie zginął, być może będą w stanie zrobić cokolwiek. W końcu w obliczu takich sytuacji umiemy się łączyć, jednak czy nawet gdyby cała Ziemia zaczęła współpracować, ktokolwiek, jakakolwiek technika, determinacja i ciężka praca byłby w stanie zatrzymać czas, który tak nieubłaganie ucieka? W końcu kiedyś wszystkie zapasy na Marsie się skończą, a wtedy nie będzie już nic, co mogłoby dać jakąkolwiek nadzieję...
Andy Weir wykorzystał motyw wszystkim dobrze znany, aby stworzyć coś, czego jeszcze nie było. To nie jest książka której gatunek można łatwo sklasyfikować. Ta historia zmusza nas do myślenia i wymaga od nas, aby się zastanowić. Przy tym samym w niezwykły sposób wiąże czytelnika z bohaterami. Mimo że Mark jest sam na Marsie i nie możemy go poznać w innych okolicznościach budzi niesamowite uczucia, przez co nie można go nie polubić. To samo można powiedzieć o pozostałych członkach załogi. Uwierzcie że można się do nich przywiązać. Ta historia nie jest tylko na raz.
O tej książce nie można zapomnieć. O niej nawet nie chce się zapomnieć. Nie po tylu emocjach, które towarzyszą przez cały czas. Od tej powieści nie można się oderwać, bo inaczej ma się wrażenie, że coś się przeoczy, jakby akcja trwała i nie zatrzymywała się wraz z zamknięciem książki. Razem z Markiem stawiamy czoło przeciwnościom, dlatego nie można się dziwić, że ta lektura po prostu porywa. Ona angażuje nas, aby towarzyszyć tej postaci.
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że ta książka mnie wzruszyła i poruszyła do głębi. Końcówka na swój sposób złamała mi serce, chociaż wydawać by się mogło, że nie powinna. Czy coś więcej trzeba dodawać? Po prostu się zakochałam i już wiem co będę polecać każdej napotkanej osobie.
Jeśli chcecie przeczytać naprawdę nieziemską książkę, musicie sięgnąć po Marsjanina.
Pełna recenzja:
http://find-the-soul.blogspot.com/2015/09/houston-chyba-mamy-problem-marsjanin.html
Brak efektów specjalnych, fantastyki czy niespodziewanych cudów. Każdy popełniony błąd ma swoje konsekwencje. Życie na Marsie nie ma specjalnej taryfy ulgowej...
Mark podbił moje serce niesamowitą wiarą, nadzieją i humorem. On się nie poddaje z powodu byle czego. Jest zdany tylko i wyłącznie na siebie i chwyta się każdej możliwości. Czy my potrafimy tego dokonać? Czy...
W życiu nie często udaje się znaleźć prywatną skarbnicę myśli, do której w każdym momencie możemy zajrzeć i znaleźć cytat, który będzie potrafił przywrócić w nas chęć do życia czy do działania. Z czystym sercem mogę jednak zdradzić Wam tajemnicę, że odkąd tylko skończyłam czytać Oddam Ci Słońce, wracałam do tej książki nie raz i jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Ta historia skradła moje serce i pozwoliła mi odnaleźć samą siebie.
Historia Jude i Noah pokazuje jak świat, który znamy od dziecka, może w ciągu krótkiej chwili stać się naszym największym wrogiem. Kiedyś nierozłączna para rodzeństwa stała się dla siebie dwójką obcych osób. Jako dzieci stworzyli dla siebie świat na wyłączność. Świat wypełniony kolorami, miłością, zaufaniem i sztuką. Świat pełen dziecięcych marzeń i ideałów, które runęły wraz z pojawieniem się szarej rzeczywistości dorosłego życia.
Noah to strasznie skryty, nieśmiały chłopiec, który potrafi dostrzec więcej niż niejeden człowiek. Spoglądając na drugą osobę potrafi zobaczyć jego duszę i umieścić ją na swoich obrazach. Jego dar to sposób postrzegania piękna tak, aby to co szare stawało się nieistotne, potrafi je dostrzec dosłownie wszędzie, dlatego w normalnym świecie nie potrafi się odnaleźć. Ile osób potrafi postrzegać codzienność tak jak on? Kiedyś sztuka była dla niego wszystkim. Kiedyś wiązał z nią wszystko, teraz szczerze jej nienawidzi...
Jude w przeciwieństwie do brata od początku potrafiła odnaleźć się wśród rówieśników. Odważna surferka nie mogła pozostać niezauważona. Jednak to co siedziało jej w głębi duszy przekazywała za pomocą rzeźb z piasku, które były równie nietrwałe co jej wiara w swój talent. Skryta marzycielka zmienia się z czasem w buntowniczkę, która myśli, że własna matka jej nie dostrzega i nie docenia jej wartości. Zatracając się w swoim smutku zaczyna wierzyć w przedziwne przesądy, które zostawiła jej babcia w formie prywatnej "biblii". Przepełniona zazdrością i brakiem zrozumienia stara się zrobić wszystko, aby tylko odzyskać matkę ze szponów własnego brata...
Kiedy rodzeństwo zaczyna rywalizować o względy rodziców wszystko się zmienia. Kiedyś tak świetnie dopełniające się postacie oddalają się od siebie nieuchronnie dążąc do katastrofy...
Oddam Ci Słońce to powieść namalowana słowami. Jandy Nelson stworzyła historię która jest przesycona emocjami bohaterów. Pokazuje jak człowiek może zagubić się we własnych kłamstwach, tworząc mur zza którego nie sposób się wydostać. Nawet jeśli obie strony pragną tego samego, zaplątani we własnych przekonaniach mogą nie dostrzec tego co oczywiste. Najpiękniejsze jest w tej książce to, że każdy czytelnik odbiera ją na swój sposób, odnajdując coś nowego, coś ważnego tylko dla niego.
Historia Jude i Noah napisana jest językiem na pozór prostym ale pełnym ukrytych znaczeń, które każdy może zrozumieć inaczej. To powieść przepełniona barwami i kolorami. To książka niebanalna, pełna artystycznej pasji i sztuki, która wylewa się ze stron książki, poruszając naszą wyobraźnią, zabierając nas w niesamowitą przygodę, podczas której trafimy nie tylko na problemy nietolerancji i niezrozumienia wśród rówieśników ale również i na ciężką drogę poszukiwania samego siebie, dążenia do własnych marzeń i przede wszystkim znalezienia zrozumienia wśród najbliższych nam osób.
Dawno nie spotkałam tak ujmującej książki, która mimo swoich plusów nie jest łatwą lekturą. Przy niej potrzeba czasu aby zastanowić się nad samym sobą. Ta książka tego od nas wymaga, abyśmy zatrzymali się chociaż na chwilę.
W powieści Nelson na pierwszy plan wysuwają się bohaterowie, którzy stają się tym przed kim bronili się całe swoje życie. To osoby, których los nie oszczędzał. Skupiamy się na ich uczuciach i emocjach. Tajemnicach które sprawiają, że bohaterowie niemal zamieniają się miejscami. Refleksja to coś nieodłącznego przy tej pozycji, w której jednak mimo tak genialnie ukazanych charakterów jest miejsce na humor i przepiękne cytaty.
To powieść do której każdy powinien podejść indywidualnie, aby odkryć coś, czego innym odkryć się nie udało.
W życiu nie często udaje się znaleźć prywatną skarbnicę myśli, do której w każdym momencie możemy zajrzeć i znaleźć cytat, który będzie potrafił przywrócić w nas chęć do życia czy do działania. Z czystym sercem mogę jednak zdradzić Wam tajemnicę, że odkąd tylko skończyłam czytać Oddam Ci Słońce, wracałam do tej książki nie raz i jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Ta historia...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to