rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Z twórczością Marcina Korczyka, czyli Pana Tabletki zapoznałam się po pójściu mojej córki do przedszkola. Wtedy bowiem musieliśmy się zmierzyć z przeróżnymi chorobami. Wcześniej moje dziecko nie chorowało, sporadycznie zjawiał się katar. Po pójściu do przedszkola w ciągu jednego miesiąca przykładowo mieliśmy ospę, rotawirusa i dwa razy antybioty. Zaczęłam się zastanawiać, czy na pewno tak musi być. Z pomocą przyszedł mi Pan Tabletka i jego publikacja dotycząca odporności. Po zapoznaniu się z tą książką zostałam wiernym czytelnikiem treści publikowanych przez tego autora, dołączyłam również do grupy dla rodziców w Jego social mediach.

Bardzo się ucieszyłam, gdy dotarła do mnie informacja, że opublikowana zostanie druga książka Pana Marcina, tym razem dotycząca gorączki. Chyba każdy rodzic stanął w swojej karierze rodzicielskiej przed obliczem zdradzieckiego potwora, którego zwą gorączką. Nie jest czymś niezwykłym popaść w panikę, kiedy syropy nie pomagają, a temperatura stale rośnie. I tu z pomocą przychodzi nam Pan Tabletka, który w pierwszej kolejności stawia na to, żeby zrozumieć, czym właściwie jest gorączka, w jaki sposób działa i kiedy należy zareagować.

Książka "Przewodnik dla rodziców. Gorączka. Jak zachować chłodną głowę, kiedy robi się gorąco" składa się z trzech głównych części oraz jednego bonusu. Pierwsza część "Zrozumieć gorączkę" przeprowadza nas przed teoretyczne aspekty prawidłowej oraz nieprawidłowej temperatury ciała, wyjaśnia nam, czym właściwie jest gorączka i czym się różni od stanu podgorączkowego, odpowiada na pytanie, jakie znaczenie ma gorączka w procesie zdrowienia organizmu oraz dlaczego podwyższona temperatura jest o wiele bardziej niebezpieczna dla dzieci niż dla dorosłych. Z tego rozdziału dowiedzieć się również możemy, jakie są fazy gorączki oraz jak możemy się przygotować na ten objaw chorobowy, oraz jakie inne dolegliwości mogą mu towarzyszyć.

Druga część książki dotyczy zbijania i kontrolowania gorączki. Poruszone w niej zostały następujące zagadnienia: kiedy należy obniżać temperaturę ciała, jakie są naturalne metody walki z gorączką oraz jakie są zasady stosowania leków przeciwgorączkowych. Z tego rozdziału dowiedzieć się również można, w jaki sposób wylicza się dawkę syropu przeciwgorączkowego oraz czym różnią się od siebie dwie najpopularniejsze substancje stosowane w tego typu dolegliwościach. Pan Tabletka zwraca również naszą uwagę na najczęstsze błędy popełniane przy podawaniu leków przeciwgorączkowych.

Część trzecia książki dotyczy termometrów i pomiarów temperatury. Wydawać by się mogło, że nie ma żadnej filozofii w zmierzeniu dziecku temperatury, natomiast ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że mamy w domu trzy termometry i każdy wskazuje inną temperaturę. Skąd więc wiedzieć jaką temperaturę ma dziecko i czy konieczna jest reakcja z naszej strony? Te i inne wątpliwości dotyczące pomiarów rozwiane są w tej części książki. Na rynku dostępnych jest wiele termometrów: począwszy od tradycyjnych szklanych, poprzez elektroniczne ba termometrach na podczerwień skończywszy. Wszystkie te rodzaje, a także wiele innych, zostały opisane w tym rozdziale. Jeśli stoicie przed wyborem tego narzędzia, zachęcam do lektury. Okazuje się bowiem, że termometr termometrowi nierówny.

Ostatnia część książki dotyczy pytań i odpowiedzi dotyczących gorączki. Pan Tabletka wchodzi w interakcję ze swoimi czytelnikami. Niejednokrotnie spotkałam się z Jego odpowiedziami do postów w grupie dla rodziców. Ten rozdział jest dowodem na to, że autorowi naprawdę zależy na bezpośrednim kontakcie ze swoimi czytelnikami.

Książka jest wydana w bardzo przejrzysty sposób. Do każdego rozdziału załączone są stosowne ilustrację. Spotkać się możemy również z kodami QR przenoszącymi czytelnika w inne treści autora dotyczące tego zagadnienia. Język jest bardzo prosty i przyjemny, pomimo tego, że książka dotyczy zagadnień medycznych, nie miałam trudności z jej zrozumieniem. Pan Tabletka przedstawił informację w niej zawarte w sposób przejrzysty dla osoby niemającej związku z medycyną. Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl, za co serdecznie dziękuje. Książkę polecam wszystkim, zarówno rodzicom, jak i osobom, które chcą poszerzyć swoją świadomość w ty zakresie.

Z twórczością Marcina Korczyka, czyli Pana Tabletki zapoznałam się po pójściu mojej córki do przedszkola. Wtedy bowiem musieliśmy się zmierzyć z przeróżnymi chorobami. Wcześniej moje dziecko nie chorowało, sporadycznie zjawiał się katar. Po pójściu do przedszkola w ciągu jednego miesiąca przykładowo mieliśmy ospę, rotawirusa i dwa razy antybioty. Zaczęłam się zastanawiać,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mocna końcówka, chyba najlepsza z całej książki bo tak to przeciętna.

Mocna końcówka, chyba najlepsza z całej książki bo tak to przeciętna.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sięgając po tę pozycję, nie miałam świadomości, że jest to drugi tom. Mam wrażenie, że znając fabułę poprzedniej części, łatwiej byłoby mi się odnaleźć w „Rytuale”. Czuję, że sporo mnie ominęło i nie do końca rozumiem wszystkie wątki oraz powiązania między bohaterami. Brakuje mi przedstawienia postaci, zostałam rzucona na głęboką wodę i nie do końca dobrze sobie z tym poradziłam.

„Rytuał” jest książką opisującą kilka zbrodni, które się w jakiś sposób ze sobą łączą, chociaż na początku to połączenie jest mało widoczne. Akcja dzieje się w XX wiecznym Toruniu, który w tamtych czasach stanowił zlepek kultury polskiej i pruskiej. Fascynujące dla mnie było to, że ramię w ramię mieszkali tam przedstawiciele różnych, wrogich sobie narodowości, którzy jednak musieli wspólnie żyć.

Główną bohaterką „Rytuału” jest Luiza Zagórska, panna pochodząca ze szlacheckiej rodziny, która poprzez nieprzychylną dla Polaków politykę rządu pruskiego, straciła majątek. Panna Luiza jednak jest narzeczoną dobrze sytuowanego hrabiego Edwarda Jaxy-Garlickiego, co może być dla niej błogosławieństwem lub przekleństwem. Akcja zaczyna się w momencie, w którym główna bohaterka zostaje uprowadzona przez swojego narzeczonego i przetrzymywana wbrew swej woli w jego pod toruńskim dworze. W międzyczasie zostaje wyłowione z rzeki ciało kobiety w znacznym rozkładzie. Śledczy zadają sobie pytanie, w jaki sposób ta śmierć łączy się ze zgonami innych młodych kobiet w tej małej społeczności? Na początku powiązania są dość luźne, natomiast węzeł zaciska się coraz mocniej.

Jedyną osobą, która szuka głównej bohaterki, jest zakochany w niej po uszy, pruski oficer Walter von Offenberg. Policja nie może podjąć żadnych kroków, ponieważ nie zgłoszono oficjalnego zawiadomienia o zaginięciu panny Luizy. Działania Waltera są bardzo ryzykowne i nieoficjalne, dodatkowo jego przeszłość daje o sobie znać. Zostaje posądzony o zabójstwo żony oraz jej kochanka. Oskarżenia są na tyle poważne, że docierają do uszu pruskiego cesarza, co kończy się dla Waltera pobytem w więzieniu.

Cała fabuła „Rytuału” skupia się na niewoli Luizy Zagórskiej oraz dochodzeniu w sprawie tajemniczych śmierci młodych kobiet, aczkolwiek w tle mamy zarysowany również wątek narodowowyzwoleńczy. Jest to zabieg bardzo naturalny, walka o niepodległość ojczyzny nie jest wątkiem dominującym. Mamy przedstawione codzienne życie Polaków, którzy mimo problemów pozostają patriotami.

Nie zalecam czytania „Rytuału” przed zapoznaniem się z pierwszym tomem, tj. „W cieniu twierdzy” Kamili Cudnik. Ciężko odnaleźć się w wątkach oraz dostrzec powiązania pomiędzy bohaterami. „Rytuał” spodobał mi się na tyle, że mam zamiar sięgnąć zarówno po pierwszą część, jak i zapowiedzianą przez autorkę kontynuację. Książkę otrzymałam z Klubu recenzenta serwisu nakanapie.pl, za co serdecznie dziękuję.

Sięgając po tę pozycję, nie miałam świadomości, że jest to drugi tom. Mam wrażenie, że znając fabułę poprzedniej części, łatwiej byłoby mi się odnaleźć w „Rytuale”. Czuję, że sporo mnie ominęło i nie do końca rozumiem wszystkie wątki oraz powiązania między bohaterami. Brakuje mi przedstawienia postaci, zostałam rzucona na głęboką wodę i nie do końca dobrze sobie z tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jednym z moich postanowień było to, aby częściej sięgać po gatunki literackie, które do tej pory były mi obce. Pragnę poszerzać swoje horyzonty, wyjść ze strefy komfortu. W ten sposób odkryłam na przykład, że literatura faktu jest bardzo interesująca. Niestety z literaturą erotyczną się nie polubiłyśmy.

„Ona” to thriller erotyczny opowiadający o obsesyjnej miłości głównego bohatera do swojej sąsiadki. Piotr Lange jest postacią, która bardzo dużo przeszła w swoim życiu przez co, jego zachowania są niewłaściwe, niezgodne z przyjętymi normami społecznymi. W powieści poznajemy zarówno współczesną historię, jak i cofamy się we wspomnieniach do dzieciństwa głównego bohatera. To właśnie trauma, którą zgotowała mu matka, była odpowiedzialna za jego postępowanie.

Piotr Lange całe życie był zakochany w swojej byłej sąsiadce- Alicji. Temu uczuciu podporządkował całe swoje dorosłe życie. Jego celem było zdobycie tej kobiety i do osiągnięcia tego celu dążył po trupach, aby się do niej zbliżyć, rozkochał w sobie jej przyjaciółkę, która była mu niezwykle oddana. Przeszedł niesamowitą metamorfozę fizyczną: z otyłego nastolatka przeobraził się w wysportowanego mężczyznę, za którym wodziło wiele kobiecych spojrzeń. Jego zapału nie osłabił nawet fakt, że jego wybranka serca przygotowywała się do ślubu z innym mężczyzną. Wręcz przeciwnie, potraktował to jako przeszkodę, którą z łatwością można pokonać.

Jest to pierwsza książka Adriana Bednarka, z którą się zapoznałam. Dużo słyszałam o tym autorze, natomiast jeszcze nie miałam okazji zapoznać się z jego twórczością. Pan Adrian obecnie zamieszkuje Częstochowę z żoną i synem. Jest absolwentem Akademii Ekonomicznej w Katowicach oraz mistrzem thrillerów psychologicznych.

„Ona” to książka, która niestety nie spodoba się każdemu. Dużo w niej scen erotycznych, seksu i namiętności. W trakcie lektury pomijałam te sceny. Z czystym sercem mogę stwierdzić, że nie jestem fanką tego typu literatury. To, co mnie zachwyciło to kreacja psychologiczna głównego bohatera. Sposób jego przedstawienia był fenomenalny. Pan Adrian ukazał, że na charakter człowieka składa się wiele warstw, a przeżyte przez nas doświadczenia kształtują to, jakimi stajemy się ludźmi. Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanpie.pl, za co serdecznie dziękuję.

Jednym z moich postanowień było to, aby częściej sięgać po gatunki literackie, które do tej pory były mi obce. Pragnę poszerzać swoje horyzonty, wyjść ze strefy komfortu. W ten sposób odkryłam na przykład, że literatura faktu jest bardzo interesująca. Niestety z literaturą erotyczną się nie polubiłyśmy.

„Ona” to thriller erotyczny opowiadający o obsesyjnej miłości głównego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Literatura dziecięca była mi obca do momentu, w którym urodziła się moja córeczka. Chociaż Julia ma dopiero pięć miesięcy, uczy się już regularnego czytania. Naszym rytuałem jest wspólne czytanie rozdziału lub chociażby kilku stron dziennie. Po książkę Joanny Jagiełło „Dzikusy. Witajcie w Malinowym Domu” sięgnęłam trochę w ciemno. Literatura dziecięca jest mi jeszcze obca, dopiero się z nią zaznajamiam, dlatego nigdy wcześniej nie słyszałam nic o tej autorce ani o jej twórczości.

„Dzikusy. Witajcie w Malinowym Domu” opowiada historię pewnej rodziny, w skład której wchodzą: mama i tata oraz jedenastoletnia Julka, sześcioletni bliźniacy Franek i Filip, pięcioletnia Zuzia oraz trzyletnia Gabrysia zwana również Kruszyną. Każdy z bohaterów ma inne cechy, interesuje się innymi rzeczami. Postacie są bardzo dobrze wykreowane, znajdziemy tu małego naukowca, baletnicę i miłośniczkę zwierząt.

Początkowo rodzina mieszka w maleńkim, dwupokojowym mieszkaniu w mieście. Pewnego dnia Dzikusy odwiedza ciocia, która proponuje im przeniesienie się do swojego domu na wsi. Sama musi na pewien czas wyjechać, a nie chce pozostawiać posiadłości bez opieki. Żal byłoby nie skorzystać z takiej okazji, pomimo tego, że zarówno rodzice, jak i dzieci nie są przyzwyczajone do życia na wsi, które znacznie różni się od miejskiego zgiełku. Moją uwagę bardzo przykuły opisy Malinowego Domu. Autorka postarała się o to, żeby ten dom miał swój magiczny klimat. Nie jest to pierwszy lepszy budynek, czuć w nim niezwykłą atmosferę.

Fabuła przedstawiona przez Joannę Jagiełło jest bardzo luźna, niewymagająca. Ukazuje nam codzienne życie pewnej rodziny. Życie, które wywróciło się do góry nogami. Historię zawarte w książce są bardzo realistyczne i prawdopodobne. Równie dobrze Dzikusy mogłyby się wprowadzić na naszą ulicę. W sposób bardzo groteskowy przedstawione jest odnajdywanie się zarówno dzieci, jak i rodziców w wiejskiej rzeczywistości. Ich przygody nie są jakoś bardzo wyszukane, ot zwykłe zdarzenia, które mogą się rozgrywać w każdym domu.

Serdecznie polecam „Dzikusy. Witajcie w Malinowym Domu” zarówno dla małych, jak i dużych czytelników. Mam nadzieję, że jest to początek serii, ponieważ bardzo przywiązałam się do bohaterów. Z chęcią sięgnę po inne książki tej autorki, bardzo odpowiada mi jej styl pisania. Książkę otrzymałam z Klubu recenzenta serwisu nakanapie.pl, za co serdecznie dziękuję.

Literatura dziecięca była mi obca do momentu, w którym urodziła się moja córeczka. Chociaż Julia ma dopiero pięć miesięcy, uczy się już regularnego czytania. Naszym rytuałem jest wspólne czytanie rozdziału lub chociażby kilku stron dziennie. Po książkę Joanny Jagiełło „Dzikusy. Witajcie w Malinowym Domu” sięgnęłam trochę w ciemno. Literatura dziecięca jest mi jeszcze obca,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rok 2021 jest dla mnie rokiem wyjątkowym również pod względem czytelnictwa. Postanowiłam poszerzać swoje horyzonty, wychodzić poza swoją strefę komfortu i zapoznawać się z gatunkami literackimi, po które normalnie nie sięgałam. Właśnie z tego powodu zdecydowałam się na przeczytanie książki „Groza wokół K2” Anny Czerwińskiej.

Książkę tę określiłabym jako reportaż o tematyce górskiej. Jest to pierwsza przeczytana przeze mnie książka o takiej tematyce. Nie mam zbyt wielkiego doświadczenia w tym zakresie, dlatego ciężko ocenić mi jak wypada w stosunku do innych przedstawicieli tego gatunku, natomiast muszę przyznać, że bardzo mi się podobała.

Dla mnie dużym plusem był fakt, że autorka nie była pobocznym obserwatorem zdarzeń opisanych w książce. Jej dzieło nie opiera się na wyszukanych w bibliotece informacjach. Sama była świadkiem tego, co zostało przez nią opisane. Wspinaczką górską zajmowała się od lat, jej relacja jest bardzo rzetelna i wiarygodna.

Wspinaczka górska jest dyscypliną sportu, która daje wiele satysfakcji, a jednocześnie wiążę się z ogromnym niebezpieczeństwem. Co jakiś czas w mediach pojawiają się informację o tragicznej śmierci himalaistów. W drodze na szczyt wiele bardzo utalentowanych osób straciło życie. „Groza wokół K2” opisuje prawdziwe wydarzenia, które rozegrały się w sezonie wspinaczkowym 1986 r. W tym czasie na szlakach K2 straciło życie aż 13 osób. Świadkiem tych wydarzeń, tak jak już wspomniałam, była Anna Czerwińska- autorka omawianej książki.

„Groza wokół K2” została bardzo ładnie wydana. Największym atutem tego wydania są ilustracje. Dla mnie- laika w tematyce górskiej- był bardzo pomocne w uzmysłowieniu sobie wielkości zdobywanej góry czy warunków, które panowały w trakcie wspinaczki. Przyznam, że miałam problem z niektórymi fragmentami książki. Wynika to jednak z mojego braku wiedzy na ten temat.

Książkę oceniłam pozytywnie, muszę przyznać, że bardzo mi się podobała i zachęciła mnie do pogłębiania wiedzy na temat wspinaczki górskiej. Polecam tę pozycję, zarówno osobom, które spotkały się już wcześniej z tym gatunkiem literackim, jak i osobom, dla których będzie to pierwszy raz. Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl, za co serdecznie dziękuję.

Rok 2021 jest dla mnie rokiem wyjątkowym również pod względem czytelnictwa. Postanowiłam poszerzać swoje horyzonty, wychodzić poza swoją strefę komfortu i zapoznawać się z gatunkami literackimi, po które normalnie nie sięgałam. Właśnie z tego powodu zdecydowałam się na przeczytanie książki „Groza wokół K2” Anny Czerwińskiej.

Książkę tę określiłabym jako reportaż o tematyce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Obecnie bardzo modne są inspiracje azjatyckie w całej kulturze. Większość kobiet słyszała o koreańskiej pielęgnacji, na popularności zyskują dramy, mangi czy anime. Kultura azjatycka przenika w dużej mierze do kultury zachodu. Osobiście byłam na to odporna do momentu pojawienia się tej książki. Stanowi ona przewodnik po realiach życia w Korei Południowej. Co było dla mnie bardzo ważne przy wyborze tej pozycji, autor mieszka w tym kraju, doświadczył osobiście tego, co opisuje. Nie znajdziemy tu suchych faktów, wręcz przeciwnie, wszystkie twierdzenia są oparte o osobiste doświadczenia autora.

Książka prezentuje wiele aspektów dotyczących Korei Południowej. Znajdziemy tu informacje dotyczące życia codziennego w tym kraju. Dowiemy się, czy służba wojskowa jest obowiązkowa oraz z czego wynika tempo życia Koreańczyków. Każdy naród kształtowany jest między innymi przez swoją historię. Analizując kulturę wybranego państwa, nie można pominąć najważniejszych wydarzeń historycznych. Wpływ na kulturę ma również religia, edukacja, sztuka czy nawet sport. Wszystkie te aspekty zostały poruszone w tym przewodniku. Dodatkowo autor poruszył kwestie pracy, zabawy, muzyki czy mediów. Jak na przewodnik przystało znalazły się również informacje dotyczące miejsc, które koniecznie trzeba zobaczyć odwiedzając ten kraj.

Tak jak wspomniałam, osobiście nie byłam zafascynowana kulturą azjatycką. Moja wiedza na temat Korei Południowej była bardzo uboga. Lektura tej pozycji znacznie pogłębiła moje horyzonty i wiedzę. Dowiedziałam się mnóstwa interesujących rzeczy dotyczących przede wszystkim takiego zwykłego, codziennego życia w tym kraju. Do tej pory znałam jedynie fakty przekazywane w szkole, które skupiały się na ukształtowaniu terenu, sytuacji politycznej czy gospodarczej.

Mam wrażenie, że książka jest skierowana raczej do osób, które z Koreą Południową nie miały wiele wspólnego. Poruszone kwestie omówione są w sposób bardzo zwięzły. Informacje zostały jedynie delikatnie nakreślone, żeby dowiedzieć się więcej, trzeba samemu sięgnąć po inne źródła.

Na pochwałę zasługuje wydanie książki. Oprawa jest zintegrowana i wykonana schludnie, bardzo mi się podobała. W środku znajduje się mnóstwo grafik i zdjęć. Tekst jest podzielony w taki sposób, że płynie się czytając tę książkę. Jest to lektura na jedno posiedzenie.

"I <3 Korea" bardzo mi się podobała. Poszerzyła moją wiedzę na temat tego kraju i zachęciła do sięgania po inspiracje z kultury azjatyckiej. Polecam ją czytelnikom, którzy nie mieli wcześniej styczności z tym państwem. Osoby posiadające już jakąś wiedze mogą być rozczarowane, zagadnienia są jedynie nakreślone w podstawowym zakresie. Była to bardzo przyjemna lektura na jedno posiedzenie. Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakapie.pl, za co serdecznie dziękuje.

Obecnie bardzo modne są inspiracje azjatyckie w całej kulturze. Większość kobiet słyszała o koreańskiej pielęgnacji, na popularności zyskują dramy, mangi czy anime. Kultura azjatycka przenika w dużej mierze do kultury zachodu. Osobiście byłam na to odporna do momentu pojawienia się tej książki. Stanowi ona przewodnik po realiach życia w Korei Południowej. Co było dla mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jednym z moich postanowień na bieżący rok było wychodzenie spoza swojej strefy komfortu w zakresie czytelnictwa. Bardzo chciałam zapoznać się z gatunkami literackimi, po które wcześniej nie sięgałam. Patrząc z perspektywy czasu, muszę przyznać, że spełniłam wyznaczony cel. Pierwszym z „nowych” gatunków była fantastyka młodzieżowa. Zachęcił mnie opis serii o Baśnioborze. Zapoznałam się z całą serią, którą szczerze pokochałam. Brandon Mull jest jednym z moich ulubionych autorów.

Po „Spirit Animals. Opowieści upadłych bestii” sięgnęłam, gdy tylko zobaczyłam nazwisko Brandona Mulla jako jednego z autorów. Pozostałymi autorami są: Emily Seife, Nick Eliopulos, Gavin Brown oraz Billy Merrell. Szczerze mówiąc, brałam tę książkę w ciemno, nie wiedziałam, o czym opowiada fabuła. Trochę się orientowałam na temat innych serii, które wyszły spod pióra tego autora. Mam zamiar czytać serię o Smoczej Straży. Umknęła mi informacja, że Brandon Mull jest również autorem książki „Zwierzoduchy". „Spirit Animals” odnosi się właśnie do tej książki, z którą na pewno się zapoznam.

„Spirit Animals. Opowieści upadłych bestii” jest zbiorem pięciu opowiadań ze świata, w którym goszczą zwierzoduchy. Świat ten był mi zupełnie obcy, nie znałam wcześniej zasad w nim panujących. Trochę żałuję, że zabrałam się za te książki w odwrotnej kolejności. Na pewno będę czytać tę książkę ponownie po skończeniu „Zwierzoduchów". Mam wrażenie, że te opowiadania będą dla mnie wtedy jeszcze bardziej atrakcyjne.

Mimo że ciężko było mi się odnaleźć w świecie zwierzoduchów, lektura bardzo mi się podobała. Każde opowiadanie przedstawiało historie innych zwierzaków i innych dzieci. Łączył je natomiast wspólny mianownik, jakim była strata oraz jeden bohater- Raisha. Przedstawione w opowiadaniach historie dotyczą dzika Rumfussa, niedźwiedzia polarnego Suki, orła Halawira, goryla Kova oraz kobry Gerathon. Opowiadania nie są długie, przyjemnie się je czyta. Jest to książka na jeden wieczór. Jedyne co mi troszkę przeszkadzało to fakt, że opowiadania kończą się niespodziewanie, nie znajdziemy tu wyjaśnienia i informacji o tym, co działo się dalej.

Polecam książkę wszystkim zainteresowanym. Uważam, że jest to pozycja dobra do rozpoczęcia przygody ze zwierzoduchami, jak również piękne zwieńczenie historii, które ukoi niedosyt po zakończeniu serii. Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl, za co serdecznie dziękuję.

Jednym z moich postanowień na bieżący rok było wychodzenie spoza swojej strefy komfortu w zakresie czytelnictwa. Bardzo chciałam zapoznać się z gatunkami literackimi, po które wcześniej nie sięgałam. Patrząc z perspektywy czasu, muszę przyznać, że spełniłam wyznaczony cel. Pierwszym z „nowych” gatunków była fantastyka młodzieżowa. Zachęcił mnie opis serii o Baśnioborze....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Klatka dla niewinnych” była moim drugim podejściem do twórczości Katarzyny Bondy. Drugim i ostatnim. Nie mam zamiaru więcej sięgać po historię autorstwa tej pani. Nie rozumiem jej popularności, nie odnalazłam w tych pozycjach nic wartego uwagi.

Sięgnęłam po tę pozycję zachęcona opisem, który przedstawiał się niezwykle ciekawie. Niestety mam wrażenie, że dotyczy innej książki. Obiecywano nam trzymającą w napięciu sprawę kryminalną dotyczącą zabójstwa dwóch kobiet. Zabójstwa oczywiście były, ale mam wrażenie, że cała fabuła skupiła się na przedstawieniu pewnego kontrowersyjnego tematu. Na co dzień nie przeszkadzają mi tego typu kwestie poruszane w powieściach, natomiast w tym przypadku było tego zdecydowanie za dużo. Dodatkowo w opisie nie ma ani słowa, że w tej książce będą takie odniesienia. Gdybym o tym wiedziała, raczej bym się nie zdecydowała na przeczytanie tej książki.

„Klatka dla niewinnych” jest kolejnym tomem serii o profilerze Hubercie Mejerze. Osobiście nie czytałam poprzednich części, miejscami nie wiedziałam, o co chodzi. Znajduje się tam dużo odniesień do poprzednich tomów oraz zawartych tam spraw kryminalnych i życia osobistego bohaterów. Nie polecam czytania tej książki bez znajomości poprzednich tomów.

Ciężko mi się odnieść do poziomu tej książki, ponieważ nie wiem, jak wypada ona na tle całej serii. Mamy tu jednak do czynienia z czymś, czego ja sama nie lubię w kryminałach: wątkiem fantastycznym. Główny bohater robi, co chce, nie bacząc na konsekwencję. Dochodzi do tego, że nocuje nawet na miejscu zdarzenia. W realnym życiu nikt by mu nie pozwolił na takie zachowanie. Działanie policji reguluje szereg aktów prawnych i procedur, nie można działać na własną rękę. Książka pod tym kątem jest bardzo niewiarygodna, nie uwierzyłam, że takie zdarzenie mogło się rozegrać w życiu codziennym, a przecież o to chodzi w kryminałach.

Akcja jest dość powolna. Zwłaszcza na początku nie dzieje się nic szczególnego. Bardzo długie dialogi między bohaterami, które niewiele wnoszą do fabuły. Mam wrażenie, że nie odpowiada mi cały styl pisania tej autorki. Muszę przyznać, że lektura była dla mnie męcząca. Być może fani pani Katarzyny Bondy odnajdą w tej książce coś dla siebie. Ja muszę przyznać, że był to jeden z gorszych kryminałów, jakie przeczytałam. Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl, za co serdecznie dziękuje.

„Klatka dla niewinnych” była moim drugim podejściem do twórczości Katarzyny Bondy. Drugim i ostatnim. Nie mam zamiaru więcej sięgać po historię autorstwa tej pani. Nie rozumiem jej popularności, nie odnalazłam w tych pozycjach nic wartego uwagi.

Sięgnęłam po tę pozycję zachęcona opisem, który przedstawiał się niezwykle ciekawie. Niestety mam wrażenie, że dotyczy innej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Trzynasty księżyc" to trzecia część opisująca przygody Magdy i Feliksa. Ciężko stwierdzić, o czym tak naprawdę była. Przez pół książki bohaterowie zastanawiają się, czy można ufać swojemu najgorszemu wrogowi, czy jest on w dalszym ciągu wrogiem, czy może już przyjacielem, czy mówi prawdę, a może znów chce wszystkich zabić. Druga połowa obejmuje walkę z różnymi demonami, co w poprzednich częściach było fascynujące, ale ile razy można czytać o tym samym. Niby jakieś nowe ze 2-3 stwory się pojawiły, ale cała fabuła opiera się na opisach walki, rozmyślaniach i kłótniach. Zdecydowanie mi się to już przejadło.

Cały pomysł powiązania akcji z mitologią słowiańską był naprawdę super. Z wykonaniem niestety trochę gorzej. Mam wrażenie, że autorka sama nie miała do końca pomysłu na tę część. Było mało właściwej akcji, a bohaterowie walczyli z demonami non stop, nie mieli czasu na posiłek ani na sen. Istoty nadprzyrodzone stają się coraz bardziej aktywne, nie sposób wyjść z domu, żeby nie natknąć się na nawiego. Magda i Feliks mają pełne ręce roboty. Podejrzewają, że są jedynymi żniwiarzami na świecie, a na ich barkach spoczywa ciężar bezpieczeństwa całej ludzkości.

W poprzedniej części chwaliłam wprowadzenie nowych bohaterów, którzy bardzo ubarwili akcje. W "Trzynastym księżycu" również mamy nowe postacie, które jednak są nijacy. Tosia jest głupiutką nastolatką, która nie odróżnia dobra od zła i nie ma pomysłu na siebie ani na swoje życie. Wanda jest żniwiarzem, któremu nie chce się działać. Jest wygodnicka i najchętniej leżałaby na kanapie i pachniała. Irytowały mnie okropnie te postaci.

Jedyne, co podobało mi się w tej części to Pierwszy. Tylko on mówił z sensem, tylko on miał jakiś plan działania i wiedział, co robi. Był z jednej strony arogancki, a z drugiej strony niezwykle zabawny. Idealny czarny charakter. Bardzo podobał mi się motyw wspólnych polowań Magdy i Pierwszego. Był to chyba jedyny aspekt tej historii, który mi odpowiadał.

Cały cykl przygód Magdy i Feliksa jest bardzo nierówny. Mamy do czynienia z pewnego rodzaju sinusoidą. Pierwszy tom był dla mnie średni, drugi zdecydowanie mnie wciągnął i do tej pory wspominam go najlepiej, trzeci kompletni mi się nie podobał i jak dla mnie jest najgorszy. Słyszałam dużo dobrych opinii o tej serii, niestety się zawiodłam. Zostały mi dwa tomy i raczej je przeczytam, nie lubię pozostawiać niedokończonych serii, ale miałam większe oczekiwania co do tych książek.

"Trzynasty księżyc" to trzecia część opisująca przygody Magdy i Feliksa. Ciężko stwierdzić, o czym tak naprawdę była. Przez pół książki bohaterowie zastanawiają się, czy można ufać swojemu najgorszemu wrogowi, czy jest on w dalszym ciągu wrogiem, czy może już przyjacielem, czy mówi prawdę, a może znów chce wszystkich zabić. Druga połowa obejmuje walkę z różnymi demonami, co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Jedyna" jest częścią cyklu Selekcja autorstwa Kiery Cass. Historia przedstawiona w tym cyklu jest niezwykle wciągająca, dosłownie nie mogłam się oderwać i tę część przeczytałam w trakcie jednego posiedzenia, w ciągu kilku godzin.

Poprzednia część - "Elita" nie spodobała mi się tak bardzo. Tak, jak pisałam w recenzji tamtej książki, główna bohaterka niezwykle mnie irytowała. America nie była pewna swoich uczuć, spotykała się z dwoma mężczyznami jednocześnie. Jej moralność była bardzo wątpliwa, tak jak moralność księcia Maxona, który uganiał się za wszystkimi pannami, nie tylko z obowiązku. W tej części przynajmniej uczucia rudowłosej bohaterki się ustabilizowały i wiedziała, czego chce, a raczej kogo. Rywalizacja była bardzo zacięta i skupiała się tak naprawdę, jedynie na dwóch kandydatkach, które miały podobne szanse na zdobycie serce księcia. Do tej pory nie rozumiem, w jaki sposób mógł być tak blisko z tymi dziewczynami jednocześnie.

W "Jedynej" pojawiło się kilka nowych wątków, które umiliły fabułę. Bardzo podobał mi się wątek rebeliantów i przemian społecznych. Chciałabym, żeby akcja poszła w tę stronę. Mogłaby z tego wyjść całkiem fajna książka, z nową królową w roli głównej i jej walką z niesprawiedliwością społeczną. Motyw odkrywania pośmiertnej tajemnicy i wyciągania z niej wniosków był dla mnie bardzo interesujący.

Moim zdaniem, autorka poszalała z uśmiercaniem postaci na kartach tej powieści. Śmierci było tu zdecydowanie zbyt wiele. Niektóre były wskazane, inne były zdecydowanie nieusprawiedliwione i niepotrzebne. Mnie najbardziej poruszyła śmierć trzech osób: jednej z kandydatek, jednej osoby bliskiej Ami oraz jednej osoby bliskiej Maxonowi. Uważam, że te postaci nie powinny umrzeć.

Ta część cyklu podobała mi się zdecydowanie bardziej od poprzedniej. Fantastyczne były przemiany bohaterów. America w końcu zadecydowała, czego pragnie i musiała o to zawalczyć, ciężko na to pracowała a jej działania, nawet jeśli była nieposłuszna, miały sens. Zaskoczeniem dla mnie była przemiana najbardziej irytującej kandydatki. Nie rozumiałam motywów jej postępowania, ale miło, że zmieniła się na lepsze. W książce został zachowany baśniowy klimat, z którym spotkaliśmy się w pierwszej części cyklu. Polecam zwłaszcza młodzieży, to do niej jest kierowana ta seria.

"Jedyna" jest częścią cyklu Selekcja autorstwa Kiery Cass. Historia przedstawiona w tym cyklu jest niezwykle wciągająca, dosłownie nie mogłam się oderwać i tę część przeczytałam w trakcie jednego posiedzenia, w ciągu kilku godzin.

Poprzednia część - "Elita" nie spodobała mi się tak bardzo. Tak, jak pisałam w recenzji tamtej książki, główna bohaterka niezwykle mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Elita" jest drugą książką z cyklu Rywalki autorstwa Kiery Cass. Pierwsza część bardzo mi się podobała, miała baśniowy klimat. Czytając, poczułam się znów jak nastolatka, marząca o tym, żeby zostać księżniczką. Piękne suknie, wystawne przyjęcia i zacięta rywalizacja to było coś, co idealnie wpisało się w moje oczekiwania. Na kartach tej powieści pielęgnowałam swoje wewnętrzne dziecko. Zanim zdecydowałam się na ten cykl, przeczytałam sporo opinii. Spotkałam się ze stwierdzeniami, że "Elita" jest najgorszą książką z całej serii. Pomimo że przeczytałam dopiero dwa tomy, całkowicie się z tym zgadzam.

Historia opowiada o tym, że książę państwa, które powstało po dwóch kolejnych wojnach światowych ze Stanów Zjednoczonych, poszukuje żony. Tradycyjnie książęta z tej monarchii znajdują sobie żony z ludu, zwykłe dziewczyny. Z każdego określonego obszaru (części państwa) wybierana jest jedna kandydatka, która wypełniła formularz. Nasza główna bohaterka została do tego poniekąd zmuszona przez rodziców. Sama tego nie pragnęła, ponieważ jej serce należało do innego mężczyzny, o czym oczywiście rodzice nie wiedzieli, a ukochany z nią zerwał. America udaje się do pałacu królewskiego, gdzie wraz z 34 innymi dziewczynami rywalizuje o księcia Maxona. Oczywiście książę zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia, a na inne kandydatki nie zwraca większej uwagi. America, początkowa niechętna zostaje przyjaciółką księcia, żeby następnie odkryć w sobie pokłady romantycznego uczucia wobec niego. Sprawa komplikuje się, gdy na horyzoncie pojawia się były kochanek, który jest zdecydowany walczyć o jej względy. Tak tworzy nam się trójkąt miłosny.

W "Elicie" z 35 panien, które brały udział w Eliminacjach, zostaje jedynie 6. Rywalizacja staje się jeszcze bardziej zacięta. Przed kandydatkami są stawiane coraz trudniejsze zdania. Muszą wykazać się nie tylko urodą, ale również inteligencją i zaangażowaniem. Nasza bohaterka znajduje sobie jednak dodatkowe zajęcie: uganianie się za swoim byłym chłopakiem. Moralność bohaterki jest bardzo wątpliwa. Dochodzi do tego, że wodzi obu mężczyzn za nos, nie mogąc się zdecydować, kogo naprawdę kocha. Dodatkowo tak szybko zmienia zdanie, że to wydaje się głupie i nieprawdopodobne. Raz twierdzi, że przyjmie oświadczyny księcia po to, żeby za chwile mówić, że nie chce mieć z nim nic wspólnego. Raz obiecuje, że da sobie spokój z Aspenem po to, żeby zaraz do niego polecieć i się obściskiwać w opuszczonym pokoju. Takie zachowanie jest zupełnie niestosowne i za zdradę księcia grozi kara śmierci. America ma świadomość, że to nie przelewki bowiem jedna z kandydatek została za to ukarana. Co prawda, książę okazał litość natomiast dziewczyna i pewien gwardzista zostali strąceni do najniższej klasy społecznej, zostali skazani na biedę i ubóstwo. Rudowłosa dziewczyna spotyka się raz z tym, raz z tym, jak wiatr zawieje, czasami z obydwoma jednego dnia. Jest tak niestała w swoich uczuciach, tak niedojrzała, że bardzo mnie irytowała.

America nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wielka odpowiedzialność na niej ciąży. To nie jest pogoń, tylko i wyłącznie za mężem. Wyjście za Maxona oznacza przyjęcie funkcji księżniczki, a w przyszłości królowej państwa. Americe wydaje się, że jest bohaterką i że zmieni świat. Oczywiście popieram walkę z niesprawiedliwością, ale to, co robi bohaterka, przechodzi ludzkie pojęcie. Maxon jej ufa, daje jej dostęp do zakazanych materiałów, a ona co robi? Pokazuje te materiały w telewizji. Żenada. Zupełnie nie nadaje się na królową, nie panuje nad swoimi emocjami i działa pod wpływem chwili.

Książka niespecjalnie mi się podobała. Cała historia jest fascynująca i ma duży potencjał. Główna bohaterka jest niedojrzała i impulsywna. Nie ma zasad moralnych, ponieważ spotyka się z dwoma mężczyznami jednocześnie. Postępuje bezmyślnie i nie przewiduje konsekwencji swoich czynów. Mimo mojej negatywnej opinii zamierzam dokończyć ten cykl. Polecam zwłaszcza młodszej młodzieży, myślę, że nastolatki odnajdą się na kartach tej powieści.

"Elita" jest drugą książką z cyklu Rywalki autorstwa Kiery Cass. Pierwsza część bardzo mi się podobała, miała baśniowy klimat. Czytając, poczułam się znów jak nastolatka, marząca o tym, żeby zostać księżniczką. Piękne suknie, wystawne przyjęcia i zacięta rywalizacja to było coś, co idealnie wpisało się w moje oczekiwania. Na kartach tej powieści pielęgnowałam swoje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Łaskun" jest szóstą książką z cyklu o policjantach z Lipowa. W ostatnim czasie staram się sięgać po polskich autorów, którzy mają dużo do zaoferowania. Autorką cyklu jest Katarzyna Puzyńska, którą bardzo lubię. Moim zdaniem autorka pisze bardzo lekko, podoba mi się jej warsztat pisarski. Dodatkowo pani Katarzyna jest z wykształcenia psychologiem. Postacie, które występują w cyklu, są bardzo dobrze wykreowane zwłaszcza pod kątem psychologicznym. Nic nie jest przesadzone, przeżywamy z bohaterami wzloty i upadki a ich reakcje są bardzo naturalne.

Jest to książka kryminalna z dobrze rozwiniętym wątkiem obyczajowym. Historia dotyczy śledztwa w sprawie zabójstwa byłego sędziego oraz pewnej kobiety, której tożsamość początkowo nie jest ustalona. Jak się okazuje w trakcie trwania akcji, zostało zamordowane jeszcze kilka osób, ale książka rozpoczyna się właśnie tym podwójnym zabójstwem. Sprawca zadał sobie sporo trudu, nie tyle z zabiciem ofiar, ile z przygotowaniem inscenizacji niosącej konkretny przekaz. Poszczególne części ciał ofiar zostały ze sobą połączone tak, że tworzyły ludzką lalkę. Nic do siebie nie pasowało. Na odciętej głowie sędziego znajdowała się ruda peruka, która obok podręczniku do psychologii i sukni, w którą ubrana była "ludzka lalka" kładzie podejrzenie na Daniela Podgórskiego. Nasz bohater zmuszony jest do ucieczki i prowadzenia własnego śledztwa, które oczyściłoby go z zarzutów, a nie jedno ma za uszami w ciągu ostatnich miesięcy.

Sama metoda popełnienia zbrodni jest zaskakująca i w pewien sposób mnie zafascynowała. Sprawca, sam tworzy trucizny na podstawie wiekowej księgi odziedziczonej po swojej babci. Motywy, którymi kieruje się sprawca, są dla mnie intrygujące. To jest niesamowite w książkach pani Puzyńskiej, nie znajdziemy tu standardowych metod zabijania, a motywacja sprawców jest tak dokładnie przedstawiona, że w pełni ich rozumiemy. Autorka ukazuje nam jaki wpływ na człowieka mają jego przeżycia z dzieciństwa, jak pewne traumy rzutują na jego dalsze życie.

W powieści bardzo dużo wątków miesza się ze sobą. Głównym tematem oczywiście jest wielokrotne zabójstwo natomiast obok tego mamy handel narkotykami, prostytucje ukrytą pod przykrywką tańca egzotycznego, korupcje czy nawet satanizm. Przedstawione są osobiste dramaty wielu osób.

Sama forma powieści uległa trochę zmianie w porównaniu z tym, co do tej pory wyszło spod pióra autora. Wydarzenia opisywane są z perspektywy wielu osób. Wcześniej w jednym rozdziale znajdowały się akapity dotyczące konkretnych osób, w "Łaskunie" po raz pierwszy każdy rozdział prowadzony jest z perspektywy innego bohatera. W jednej z poprzednich recenzji książek pani Puzyńskiej pisałam, że jest ona mistrzynią budowania napięcia. Bawi się z czytelnikiem w kotka i myszkę. W tym przypadku jest tak samo. Niby już została zdradzona jakaś ważna informacja, po której spodziewamy się przełomy w śledztwie, a tu nagle kończy się rozdział, a kolejny jest prowadzony z perspektywy innej osoby i dotyczy innego wątku śledztwa. Sprawia to, że nie sposób odłożyć książkę przed jej zakończeniem.

"Łaskun" to kolejna książka napisana przez Katarzynę Puzyńską, którą przeczytałam. Poprzeczka w przypadku tego autora jest postawiona bardzo wysoko. Kolejny raz się nie zawiodłam. Jest to książka trzymająca w napięciu od początku do końca. Do ostatnich chwil nie wiadomo co się wydarzy. Jest tyle akcji, że zastanawiałam się, czy nasi bohaterowie jedzą i śpią. Historia przedstawiona w książce nie jest szablonowa, jak w każdej pozycji pani Puzyńskiej jest bardzo oryginalna. Dobrze rozwinięte elementy obyczajowe i psychologiczne dodają tylko uroku tej pozycji. Zabieg ten pozwala na utożsamianie się z bohaterami oraz zrozumienie ich motywacji. Serdecznie polecam. Sama mam zamiar przeczytać wszystkie książki z tej serii.

"Łaskun" jest szóstą książką z cyklu o policjantach z Lipowa. W ostatnim czasie staram się sięgać po polskich autorów, którzy mają dużo do zaoferowania. Autorką cyklu jest Katarzyna Puzyńska, którą bardzo lubię. Moim zdaniem autorka pisze bardzo lekko, podoba mi się jej warsztat pisarski. Dodatkowo pani Katarzyna jest z wykształcenia psychologiem. Postacie, które występują...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Anie z Zielonego Wzgórza" czytałam w wieku dziecięcym. Była to moja lektura szkolna i pamiętam, że zrobiła na mnie duże wrażenie. Jeszcze wtedy nie byłam zagorzałym czytelnikiem i niestety nie sięgnęłam po kolejne części przygód rudowłosej dziewczynki. Nadrabiam to po latach, postanowiłam przeczytać wszystkie książki z tej serii. Musiałam zatem kolejny raz sięgnąć po pierwszą część, aby przypomnieć sobie całą historię.

Ania była szalonym dzieckiem, nie chciałabym mieszkać z osobą tak gadatliwą. Cechowała ją wrażliwość i popadanie ze skrajności w skrajność, od wielkiej radości po bezden rozpaczy. Przygody, które jej się przytrafiały były bardzo zabawne. Pamiętam, że jako dziecko nie mogłam się oderwać od lektury. Obecnie bardziej pociąga mnie sama przemiana Ani, która nauczyła się panować nad emocjami, być mniej gadatliwa i skryta. Uważam, że wyrosła na bardzo wrażliwą i wartościową młodą kobietę.

Czytając książkę po raz drugi, bardziej skupiłam swoją uwagę na innych bohaterach. Moim faworytem był Mateusz. Ciężko mi uwierzyć, że ktoś może być aż tak nieśmiały. Scena w sklepie, gdy Mateusz chciał kupić sukienkę dla Ani, wywołała u mnie wybuch śmiechu, co raczej rzadko się zdarza w trakcie czytania. Uważam, że Mateusz był naprawdę barwną postacią, od której bije ogromne ciepło.

W dzieciństwie bardzo mnie irytowała postać Maryli. Uważałam, że jest zimna i zbyt surowa dla Ani, która co prawda wpadała ciągle w kłopoty, ale za to miała złote serce. Teraz zrozumiałam, że byłam niesprawiedliwa. Należy pamiętać, że Ania nie była dzieckiem Maryli, a Maryla była starą panną. Nie dziwi mnie to, że nie umiała prawidłowo okazywać uczuć. W jej życiu brakowało miłości i ciepła i sama przez to nie umiała tego przekazać swojej podopiecznej.

Bardzo podobała mi się również Diana, która tak bardzo się różniła od głównej bohaterki. Z jednej strony mamy rozmarzoną Anię, która jest wielką romantyczką i daje się ponieść wyobraźni. Z drugiej strony mamy Dianę, która raczej twardo stąpa po ziemi i jest praktyczna. Tak różne a tak pięknie się uzupełniały.

Akcja, którą możemy śledzić na kartach tej powieści, ma niezwykły klimat. Przemyślenia Ani są bardzo poetyckie, a jej wyobrażenia sprawiły, że znów poczułam się dzieckiem. Bardzo doceniam to, że dorastamy razem z Anią. Poznajemy ja, gdy ma dwanaście lat, akcja kończy się, gdy ma lat szesnaście. Przez te wszystkie lata jej przygody i rozmyślania ulegają zmianie. Ania dorasta, a my śledzimy ten proces.

Powiedziałabym, że rudowłosa dziewczynka ma niezwykłego pecha. Popełnia wiele błędów, ale lekcje, które z nich wyciąga, niosą niezwykłe przesłanie. Uważam, że jest to książka idealna dla dzieci, ponieważ kształtuje ich charaktery i postawy. Ukazuje, co jest dobre, a co złe a dodatkowo wskazuje, że każdy czyn ma swoje konsekwencje.

W utworze wiele miejsca poświęcono religii i wierze. Widzimy również pod tym kątem, jak Ania dorasta, od dziewczynki, która nigdy się nie modliła do kobiety, która pragnie być dobra, a jej autorytetem jest żona pastora. Nie jest to książka, po której można spodziewać się dużych zwrotów akcji. Wydarzenia toczą się własnym rytmem, są powolne i dotyczą codziennego życia małej dziewczynki.

Książka niezmiernie mi się podobała, polecam wszystkim: zarówno dzieciom, jak i dorosłym bowiem każdy znajdzie coś dla siebie.

"Anie z Zielonego Wzgórza" czytałam w wieku dziecięcym. Była to moja lektura szkolna i pamiętam, że zrobiła na mnie duże wrażenie. Jeszcze wtedy nie byłam zagorzałym czytelnikiem i niestety nie sięgnęłam po kolejne części przygód rudowłosej dziewczynki. Nadrabiam to po latach, postanowiłam przeczytać wszystkie książki z tej serii. Musiałam zatem kolejny raz sięgnąć po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Czerwone słońce" to drugi tom przygód Magdy i Feliksa. Podobał mi się zdecydowanie bardziej niż pierwszy. Poprzednia część dłużyła się, główna bohaterka była lekkomyślna, a akcja nieskładna. Końcowe sceny z jednej strony były zaskakujące, a z drugiej strony przypuszczałam, w którą stronę pójdzie fabuła w kolejnym tomie.

Nie podobała mi się metamorfoza głównej bohaterki - Magdy. Wcześniej była ciepłą, ufną dziewczyną. Po pewnych zmianach, do których doszło w końcówce pierwszej części, Magda stała się zadufaną w sobie blondyną. Najważniejszą wartością w jej odczuciu jest wygląd zewnętrzny i opinia innych, zwłaszcza płci męskiej.

W tej kontynuacji doszło nam kilku bohaterów. Pewna starsza pani jest postacią, której najbardziej nie lubię z całego cyklu (przynajmniej do tej pory). Gdy tylko pojawiała się na horyzoncie, miałam ochotę przekręcić kilka kartek. Natomiast zdecydowanym atutem jest wprowadzenie dwóch nowych, męskich postaci. Mimo że początkowo byli negatywnie nastawieni do Magdy i Feliksa, zmieniają się o 180 stopni i stają się ich przyjaciółmi.

Sama fabuła była dla mnie bardzo interesująca. Bohaterowie mieli pełne ręce roboty, ponieważ nawi wciąż atakowali. Ich aktywność była podejrzanie wysoka, a i zachowywali się w sposób niestandardowy. Bardzo podoba mi się to, że pani Paulina Hendel nie powieliła w drugiej części demonów, której pojawiły się w pierwszej części. Tylko z jednym stworem spotkaliśmy się w obu książkach. Ciekawa jestem, czy w kolejnych kontynuacjach również zastosowane jest to rozwiązanie. Uwielbiam to, w jaki sposób przekazywane są informacje przez autorkę. Opisy dotyczą tak naprawdę jedynie walki. Informacje o demonach zdobywamy z dialogów bohaterów. Nie jest to nużące i łatwiej się przyswaja. Główny zwrot akcji, który mamy w tej pozycji był dla mnie niezwykle zaskakujący. Nie spodziewałam się tego, w którym kierunku pójdzie fabuła. Nagle wrogowie stają się przyjaciółmi, a nieszkodliwe do tej pory stwory, robią krzywdę.

Podsumowując, drugi tom podobał mi się zdecydowanie bardziej od pierwszego. Nowi bohaterowie wnieśli do tego cyklu dużo świeżości. Zmiana, która nastąpiła w głównej bohaterce, nie podoba mi się, natomiast mimo wszystko sprawia, że Magda jest bardziej interesująca, przestała być szarą myszką. Mam nadzieję, że w kolejnych częściach zachowany jest tak wysoki poziom. Czuje, że ta seria nie jednym mnie jeszcze zaskoczy.

"Czerwone słońce" to drugi tom przygód Magdy i Feliksa. Podobał mi się zdecydowanie bardziej niż pierwszy. Poprzednia część dłużyła się, główna bohaterka była lekkomyślna, a akcja nieskładna. Końcowe sceny z jednej strony były zaskakujące, a z drugiej strony przypuszczałam, w którą stronę pójdzie fabuła w kolejnym tomie.

Nie podobała mi się metamorfoza głównej bohaterki -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sama nie wiem czego, spodziewałam się po Kirke. Nie czytałam wcześniej żadnych opinii. Wybrałam tę książkę ze względu na piękną okładkę.

Oczywiście o Kirke wcześniej słyszałam, przerabiałam kiedyś w szkole mity greckie oraz Odyseje. Jednak tam Kirke była tylko jedną z wielu postaci. Nigdy nie zagłębiłam się w jej historię, życiorys, pochodzenie, osiągnięcia czy cechy. Była to postać, wobec której przechodziłam raczej obojętnie.
Sama książka przybliżyła mi oczywiście postać Kirke. Potrafiłam odnaleźć się razem z nią w pałacach. Jej rodzeństwo niezmiernie mnie irytowało. Miałam wrażenie, że Kirke jest jedyną normalną bohaterką, może poza Prometeuszem, który dla historii Kirke ma ogromne znaczenie. Świat bogów, który został ukazany w tej powieści, był niezmiernie nudny, pusty i bezwartościowy. Każdy dzień był taki sam, a przecież bogowie są nieśmiertelni, takich dni mają niezliczoną ilość. Normalnie można się załamać.

W książce znajdujemy co najmniej dwa główne wątki romantyczne. Pierwszy z nich zupełnie mi się nie podobał. Uważam, że Kirke popełniła ogromny błąd, ufając temu człowiekowi oraz ukazując swoje moce. To, w jaki sposób ten bohater się zachował względem niej, nie mieści mi się w głowie. Uważam również, że Kirka się bardzo zmieniła pod jego wpływem. Akt zemsty, którego dokonała, nie przystoi bohaterowi. Do tych wydarzeń nie powinno było dojść.

Kirke zaczęła się buntować, przez co została skazana na wygnanie. Również ze strachu, ponieważ bogowie panicznie boją się tego, co nowe. Na wyspie, na którą trafiła w końcu odżyła. Mimo że w niewoli w końcu poczuła się wolna. Mogła robić, co chciała, doskonalić swoje umiejętności. Mimo że czasem spotykała na swojej drodze ludzi (tych dobrych i tych złych) żyła głównie samotnie. Samotna kobieta zawsze przyciąga mężczyzn, często tych, które mają złe zamiary. Tak również było w tym przypadku. Sposób, w jaki Kirke się przed tym broniła, budzi moje rozbawienie.

Ogólnie w tej ksiązce dzieje się niewiele. Końcówka totalnie mnie zaskoczyła, nie wiedziałam, czy rzeczywiście tak potoczyły się jej losy. Tego rozwiązania zupełnie się nie spodziewałam. Akcji mamy bardzo mało i jest powolna, może się dłużyć. Mimo wszystko całkiem dobrze się przy niej bawiłam i polecam.

Sama nie wiem czego, spodziewałam się po Kirke. Nie czytałam wcześniej żadnych opinii. Wybrałam tę książkę ze względu na piękną okładkę.

Oczywiście o Kirke wcześniej słyszałam, przerabiałam kiedyś w szkole mity greckie oraz Odyseje. Jednak tam Kirke była tylko jedną z wielu postaci. Nigdy nie zagłębiłam się w jej historię, życiorys, pochodzenie, osiągnięcia czy cechy. Była...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z twórczością Jakuba Małeckiego nie miałam wcześniej styczności. Wiele pochlebnych opinii słyszałam, dlatego postanowiłam sprawdzić, co ten autor ma do zaproponowania. Nie zawiodłam się. Jakub Małecki trafił na listę moich ulubionych twórców, na pewno przeczytam każdą wydaną pod jego nazwiskiem książkę.

Lekkość pióra i poziom, jaki przedstawił autor, podniósł bardzo wysoko poprzeczkę. Sam styl pisania Jakuba Małeckiego jest rewelacyjny. Jego książek się nie czyta, pochłania się je w całości w zawrotnym tempie. Nie sposób się oderwać. „Rdza” ukazuje historię pewnego chłopca i jego babci. Przez nieszczęśliwy wypadek siedmioletni Szymek trafia pod opiekę swojej babci Tośki. Na początku historia przedstawiona była z perspektywy małego chłopca. Jego sposób myślenia, to jak tłumaczył sobie rzeczywistość, rozłożyły mnie na łopatki. Mimo że sam kontekst był przykry, uśmiechałam się pod nosem.

Z drugiej jednak strony poznajemy historię babci Tosi, która w swoim życiu trochę przeżyła. Była dzieckiem, gdy wybuchła II wojna światowa. Książka przedstawia konsekwencje wojny dla zwykłych rodzin zamieszkujących ziemie polskie. Mamy tu odniesienia do wysiedleń, bombardowań czy do prześladowania Żydów. W końcowych fragmentach książki poznajemy również historię tragicznie zmarłych rodziców Szymka.
Dodatkowo wykreowanych jest zdecydowanie więcej postaci. Są to głównie mieszkańcy małej miejscowości Chojny. Mamy przedstawione ich losy, które trzeba przyznać, że są bardzo różnorodne.

Na uwagę zasługuje również wątek przyjaźni ukazany w powieści. Szymkowi zdecydowanie łatwiej jest przystosować się do nowej rzeczywistości, mając u boku swojego przyjaciela Budzika. Życie na wsi znacznie różni się od życia w mieście, a właśnie do takiego był Szymek przyzwyczajony. Na wsi ciągle jest coś do zrobienia: trzeba zająć się ogrodem czy nakarmić przepiórki i króliki. Nie brakuje jednak czasu na spotkanie z przyjacielem, z którym ma się podobne zainteresowania: komiksy i pociągi.

Bardzo chwyciła mnie za serce ta powieść. Losy młodych i starych się w niej plątają. Ukazuje, że każdy człowiek ma jakąś historię niezależnie od wieku. Serdecznie wszystkim polecam, naprawdę jest warta uwagi.

Z twórczością Jakuba Małeckiego nie miałam wcześniej styczności. Wiele pochlebnych opinii słyszałam, dlatego postanowiłam sprawdzić, co ten autor ma do zaproponowania. Nie zawiodłam się. Jakub Małecki trafił na listę moich ulubionych twórców, na pewno przeczytam każdą wydaną pod jego nazwiskiem książkę.

Lekkość pióra i poziom, jaki przedstawił autor, podniósł bardzo wysoko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niewiele w swoim życiu miałam styczności z twórczością Remigiusza Mroza. Kiedyś przeczytałam Behawiorystę, który mnie wciągnął i to by było na tyle. Przerażają mnie serie, które mają ponad 10 tomów, a kolejne wydawane są z prędkością światła. Po „Czarną Madonnę” sięgnęłam zupełnie przypadkiem. Zaciekawił mnie tytuł i zdecydowanie okładka. Było to zupełnie coś innego, niestandardowego dla tego autora, którzy kojarzony jest głównie z kryminałem i wątkami politycznymi.

Albo ja nie zrozumiałam tej książki, albo coś jest w niej nie tak. Historia jest bardzo ciekawa. Dotyczy zaginięcia samolotu pasażerskiego, którym podróżowała narzeczona głównego bohatera. Akcja jednak idzie w takim kierunku, że mi się to w głowie nie mieściło. Dodatkowo na koniec nie było wytłumaczone prawie nic z tego, co się działo. Samolot znika i pojawia się na radarach, w końcu po kilku dniach ląduje na pewnym lotnisku. Wychodzi z niego pewien człowiek, co do tożsamości, którego jest wiele obiekcji. W całej powieści na każdym kroku znajdują się odniesienia do Biblii, do różnych Ewangelii i do Apokalipsy wg Świętego Jana. Mamy do czynienia z opętaniem i egzorcyzmami, ich historią czy teorią. Jak sam tytuł wskazuje, występuje nawiązanie do obrazu Czarnej Madonny. Zupełnie nie rozumiem, jak powiązany jest ten obraz z całą fabułą. Dodatkowo możemy zapoznać się z ciekawym opisem obrazu, a także jego genezą.

Pomysł na fabułę był dość oryginalny, jednak niektóre fragmenty były dla mnie obrzydliwe. Opisy opętania były dla mnie za mocne, przerosły moje możliwości. W życiu nie pomyślałabym, że Remigiusz Mróz może napisać książkę tego rodzaju. Nawiązania do religii są w niej takie mocne, jak w żadnej innej książce, którą do tej pory czytałam. Dodatkowo bardzo dużo jest cytatów w języku łacińskim, które nie są od razu tłumaczone. Denerwujące było skakanie po stronie w celu przetłumaczenia.

Być może to ja nie doceniam tej pozycji, być może nie jestem na tyle dojrzała, żeby ją zrozumieć. To, w którą stronę poszła fabuła, przerosło chyba nawet samego autora. Najgorsze jest to, że wydarzenia zawarte w tej powieści nie zostały do końca wytłumaczone. Czy polecam? Raczej dla kogoś o mocnych nerwach, to nie jest łatwa lektura.

Niewiele w swoim życiu miałam styczności z twórczością Remigiusza Mroza. Kiedyś przeczytałam Behawiorystę, który mnie wciągnął i to by było na tyle. Przerażają mnie serie, które mają ponad 10 tomów, a kolejne wydawane są z prędkością światła. Po „Czarną Madonnę” sięgnęłam zupełnie przypadkiem. Zaciekawił mnie tytuł i zdecydowanie okładka. Było to zupełnie coś innego,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zdecydowałam zapoznać się z tym cyklem z kilku względów. Po pierwsze oglądam na Youtube kanał Zaksiążkowane, gdzie cykl ten był bardzo polecany. Po drugie staram się wspierać polskich autorów, uważam, że są oni niedoceniani, a mają do zaoferowania tyle samo, co zagraniczni. Po trzecie książka odnosi się do mitologii słowiańskiej. Kultura przesiąknięta jest motywami zaczerpniętymi z mitologii greckiej czy rzymskiej, a nikt nie pamięta o naszych rodzimych wierzeniach. Jak widać, na ich podstawie można stworzyć nowoczesną historię.

Historia opowiada o dziewczynie, która razem ze swoim wujkiem walczy z potworami i upiorami. Bardzo dobrze wytłumaczone są, że tak powiem, kwestie wprowadzające. Dzięki temu czytelnik nie musi się szczycić znajomością mitologii, żeby rozumieć fabułę. Podobały mi się opisy akcji, potwory były fajnie przedstawione, a opisy wcale nie nużyły. Średnio jest zarysowany świat, społeczeństwo, które jest przedstawione w książce. Bardzo specyficzne nazwy miejscowości, a dodatkowo nie przypominam sobie, żeby było wspomniane, w jakim kraju toczy się akcja.

Niestety mamy do czynienia z małą liczbą bohaterów, dodatkowo nie byli oni w jakiś specjalnych sposób wykreowani. Szczerze mówiąc, nie polubiłam żadnej z postaci. Główna bohaterka niby w porządku, ale niektóre jej zachowania strasznie mnie denerwowały. Ludzie giną w jej domu, potwory atakują z każdej strony, a co ona robi? Idzie na zapomniany cmentarz lub do sypiącego się hotelu, sama bez żadnej broni, dodatkowo zostaje, aż do zapadnięcia zmroku. Zupełna nieodpowiedzialność i prowokowanie losu. Zaintrygowała mnie końcówka, co prawda spodziewałam się, że końcówka będzie taka, a nie inna. Natomiast zupełnym zaskoczeniem było dla mnie to, czyje ciało zostało opętane. Tego zupełnie się nie spodziewałam.

Przeczytam pozostałe tomy z tej serii chyba jedynie z sentymentu do polskiego autora. Mam nadzieję, że akcja rozwinie się bardziej w kolejnych częściach. Obawiam się, że to jedna z tych serii „przeczytam i zapomnę”. Nie sądzę, żeby została ze mną na dłużej. Niestety trochę zmarnowany potencjał, spodziewałam się czegoś znacznie lepszego.

Zdecydowałam zapoznać się z tym cyklem z kilku względów. Po pierwsze oglądam na Youtube kanał Zaksiążkowane, gdzie cykl ten był bardzo polecany. Po drugie staram się wspierać polskich autorów, uważam, że są oni niedoceniani, a mają do zaoferowania tyle samo, co zagraniczni. Po trzecie książka odnosi się do mitologii słowiańskiej. Kultura przesiąknięta jest motywami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka autorki cyklu o młodym czarodzieju skierowana do dorosłego czytelnika. W utworze zostało przedstawione pewne miasteczko, które mogłoby być małym miasteczkiem w każdym zakątku świata. A więc plus za uniwersalność utworu.

Bardzo dobrze wykreowane postacie. Każdy bohater charakteryzuje się czymś innym, nie ma dwóch podobnych osób.

Historia prowadzona jest z perspektywy kilku osób, co daje nam świeże spojrzenie na wydarzenia. Bohaterowie w odmienny sposób interpretują to, co się aktualnie dzieje.

Ciekawe jest to, że bohaterowie pochodzą z zupełnie różnych grup społecznych. Mamy tu przedstawionych elitarnych włodarzy miasteczka tuż obok marginesu społecznego w postaci narkomanów. Książka dotyka wielu istotnych społecznie tematów. Przedstawia między innymi konsekwencje przekazywania nieprawidłowych informacji osobistych w internecie. Obecnie te wpisy zostałyby uznane za hejt. Pokazane są również reakcje zwykłych ludzi. Autorka opisuje to, jaka jest znieczulica społeczna, dopóki problem nie dotyczy nas osobiście, to ignorujemy go na wielką skalę. Te osoby, które starają się pomóc, są atakowane i wyśmiewane. W końcu w porządnej społeczności nie ma miejsca na dzieci z rodzin patologicznych. Skazane są one na dzielenie losu swoich rodziców.

Władza w tej książce ma duże znaczenie. Co z tego, że zmarł stosunkowo młody człowiek. Co z tego, że zostawił żonę i dzieci. Najważniejsze jest to, że zwolniło się miejsce przy korycie. Oczywiście nikt się do tego oficjalnie nie przyzna, ale tylko zacierają ręce, żeby zająć jego miejsce.
Jak ten czas szybko upływa. Chciałoby się być pięknym i młodym już na zawsze. W tej książce nie ma rzeczy, które nie wypada czynić w pewnym wieku. Najważniejsze jest to, żeby czuć się atrakcyjnie i zrobić na złość.

Dużo miejsca przeznaczono na relację między rodzicami i dziećmi. Konflikt pokoleń jest jednym z głównych zagadnień w tej książce. Dzieci robią na złość rodzicom, rodzice ignorują swoje pociechy albo nakazują żyć według ustalonego przez siebie schematu. Kiedy dziecko się wyłamuje, jest po prostu wykreślane z życia rodzinnego.

Wydarzenia opisane na stronach tej książki mogłyby się rozgrywać tuż za rogiem. Jest bardzo duży uniwersalizm. Każdy znajdzie coś dla siebie.

Książka autorki cyklu o młodym czarodzieju skierowana do dorosłego czytelnika. W utworze zostało przedstawione pewne miasteczko, które mogłoby być małym miasteczkiem w każdym zakątku świata. A więc plus za uniwersalność utworu.

Bardzo dobrze wykreowane postacie. Każdy bohater charakteryzuje się czymś innym, nie ma dwóch podobnych osób.

Historia prowadzona jest z...

więcej Pokaż mimo to