Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Oh, Mister....


Mister miało być kolenym wielkim "dziełem" na miarę Greya, ale niestety Pani James się przeliczyła. Nie pomógł nawet cukierkowy napis na okładce -"najromantyczniejsza historia tego lata!" - czy niezbyt łzawa historia głównych bohaterów (w sumie to głównego, bzykającego wszystkie babki w mieście - Maxima, z któego perspektywy jest ta historia).
A wygląda to mniej więcej tak, że główny bohater Maxim (czytaj- najpiękniejszy, najseksowniejszy, najbardziej bogaty i z tytułem szlaceckim! i w ogóle taki "naj", żę aż się robi gorąco na myśl jak by wyglądał w rzeczywistości) dowiaduje się, że jego brat zginął tragicznie w wypadku a na niego spada teraz obowiązek zajmowania się wszystkim co miało związek z dobytkiem rodzinnym. Nadomiar złego, jego dawna dochodząca (sprzątaczka) wóciła do Polski (czy wszystkie kobiety na emigracji muszą sprzątać w UK?) a do jego domu trafiła nowa - Alessia - skrywająca za sobą tajemniczą przeszłość. I jak to w romansach bywa, kiedy tylko na siebie spojrzeli, od razu zrobiło im się gorąco, zapomnieli o bożym świecie, bo wiedzieli że nie moga bez siebie żyć.
To miała być odpowiedź na Kopciuszka, ale niestety tutaj Kopciuszek nie zgubił pantofelka. Co najwyżej Pronto.
Jak zawsze zabrakło finezji, chęci wciąnięcia się do reszty, aby poznać szczegóły "dramatu" Alessi, a nawet autorka zdecydowała się pomniejszyć sceny seksu w swojej powieści.
Gdyby Mister miałby być debiutem E.L.James, to zapewne nie odniosło by takiego sukcesu jak Grey.
Jeżeli szuka ktoś czegoś lekkiego, niezobowiązującego do czytania na lato, ta ksiażka jest właśnie dla Ciebie.

Oh, Mister....


Mister miało być kolenym wielkim "dziełem" na miarę Greya, ale niestety Pani James się przeliczyła. Nie pomógł nawet cukierkowy napis na okładce -"najromantyczniejsza historia tego lata!" - czy niezbyt łzawa historia głównych bohaterów (w sumie to głównego, bzykającego wszystkie babki w mieście - Maxima, z któego perspektywy jest ta historia).
A wygląda to...