Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Najsztub i Sumińska. O Polsce, strachu i kobietach Piotr Najsztub, Irena A. Stanisławska, Dorota Sumińska
Ocena 5,6
Najsztub i Sum... Piotr Najsztub, Ire...

Na półkach:

Jak ocenić wywiad, który jest zbiorem luźnych przemyśleń na temat otaczającego nas świata i zasad, które nim kierują? Czy mogę wskazać treść jako krzywdzącą dla konkretnych grupy, skoro to tylko opinia jednej osoby? Takie pytania krążyły mi po głowie, gdy czytałam tę książkę. Co rusz była kwestia, która według mnie jest wątpliwa.

Wydaje mi się – choć to wrażenie może być mylne – że rozmówcą momentami brakuje szacunku do siebie nawzajem. Jako czytelnik czasami czułam zażenowanie.

Sporo jest tu filozofowania, co akurat wpasowuje się w klimat i poruszane tematy. Uwielbiałam wstawki Doroty Sumińskiej na temat życia zwierząt i ciekawostek o nich. Warto zaznaczyć, że jest ona weterynarzem, a czytając ją mam myśl, że doskonałym w swoim fachu. W dodatku Dorota podaje kilka ciekawych, dodatkowych lektur, do których skutecznie zachęca. A co najważniejsze – jej przekaz o zabijaniu (jakiekolwiek istoty) był pięknie przedstawiony i sama marzę o takim idealnym świecie.

No to co w takim razie było dla mnie krzywdzące? Stwierdzenie, że koszmar dzieciństwa z reguły pozbawia empatii. Fragment o konieczności bycia „jakoś płciowym” i że obecnie próbujemy wyeliminować płciowość, co jest według Doroty kompletną głupota. Kwestia nienawiści do konkretnych narodów, bo nie lubi się tego co WIĘKSZOŚĆ z nich robi. Informacja, że w środku każdego z nas jest pradawny zew, który mówi, że powinniśmy budować gniazdo, niezależnie od tego czy chcemy mieć dzieci, czy nie. W ogóle bardzo często pojawia się temat posiadania dzieci. Stwierdzenie, że charakterystyczna dla mężczyzn jest niechęć do wzięcia na siebie odpowiedzialności. Informacja, że pasjonować się można puzzlami, grami lub dziewczynami, a nie zajęciami czy konkretnymi dziedzinami. Podsumowując – zbyt dużo uproszczonego generalizowania i pominięcie tematu ewolucji.

A co do samych rozmów – ciągle przewijające się tematy to walki samców i ich zwyczaje, budowanie terytorium, no i to niezachwiane ego Piotra. Zabrakło mi natomiast zręcznej moderacji.

Żeby jednak skończyć przyjemniej – czy wiesz, że niektóre ryby potrafią śpiewać? I że istnieją jednak gatunek z błękitną krwią – Skrzypłocze?

Jak ocenić wywiad, który jest zbiorem luźnych przemyśleń na temat otaczającego nas świata i zasad, które nim kierują? Czy mogę wskazać treść jako krzywdzącą dla konkretnych grupy, skoro to tylko opinia jednej osoby? Takie pytania krążyły mi po głowie, gdy czytałam tę książkę. Co rusz była kwestia, która według mnie jest wątpliwa.

Wydaje mi się – choć to wrażenie może być...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Czy wojna jest dla dziewczyn? Paweł Beręsewicz, Olga Reszelska
Ocena 7,5
Czy wojna jest... Paweł Beręsewicz,&n...

Na półkach:

Jeśli miałabym dziecko w wieku wczesnoszkolnym na pewno chciałabym zapoznać je z tą książką, niezależnie od płci. Bo właśnie o tym ona jest – wojna nie dotyczy tylko mężnych mężczyzn, niestety.

Na okładce przeczytamy, że jest ona bezpieczna dla dzieci, dostosowana do ich rozwoju emocjonalnego. I całkowicie się z tym zgadzam. W sposób łagodny traktuje o tak poważnym i bestialskim temacie, tłumacząc dziecku co to jest wojna i z czym się ona wiąże.

Historia małej, dzielnej Eli jest inspirowana wspomnieniami Eli Łaniewskiej, pseudonim „Czarna Elka”. Klimatyczne ilustracje do książki wykonała Olga Reszelska.

Całość zaczyna się od sprzeczki dwóch przyjaciół – Antka i Eli. Oboje są jeszcze dziećmi, choć chłopiec psychicznie deklaruje się jako dorosły i gotowy do walki. Dokucza swojej małej przyjaciółce, zarzucając dziecinność i niezrozumienie tematu, bowiem w jego oczach są to sprawy typowo chłopięce. Do czasu, aż spotykają sie w szpitalu polowym, gdzie Ela pomaga przy rannych. Już wtedy rozumie, że się mylił.

Czy wojna jest dla chłopców, czy również dla dziewczynek? Jak słusznie zauważył ojciec naszej bohaterki – w ogóle nie jest dla dzieci. Ale jak sami wiemy z historii, i dzieci nie oszczędza.

Bardzo mądra, edukacyjna i z przesłaniem, choć podanym bardzo delikatnie, tak że dziecko na pewno nie poczuje, że jest pouczane. Nie odczuje również przygniecenia ciężkim tematem, ponieważ wpleciona zostaje również miłość, dojrzałe rodzicielstwo i przyjaźń. Oczywiście po przeczytaniu należy otoczyć dziecko troską, samemu tłumacząc treść i przekaz.

Jeśli miałabym dziecko w wieku wczesnoszkolnym na pewno chciałabym zapoznać je z tą książką, niezależnie od płci. Bo właśnie o tym ona jest – wojna nie dotyczy tylko mężnych mężczyzn, niestety.

Na okładce przeczytamy, że jest ona bezpieczna dla dzieci, dostosowana do ich rozwoju emocjonalnego. I całkowicie się z tym zgadzam. W sposób łagodny traktuje o tak poważnym i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Idealnym podsumowaniem książki może być to, że powinna stać przy „Niepokój przychodzi o zmierzchu”. Jest bardzo dużo cech wspólnych, między innymi temat żałoby, odkrywania swojej seksualności przez nastolatki i próba zwrócenia na siebie uwagi.
Początkowo bardzo trudno było mi się przyzwyczaić do specyficznej bohaterki, niedojrzałej perspektywy i jej bujnej wyobraźni. Aż pojawił się moment, że zrozumiałam jej zachowania. Zrozumiałam uczucia, które nią targają. Wspierałam ją w myślach, zastępując głos niewidocznej matki. Tak bardzo wczułam się w rolę, że przestałam osądzać postać jako czytelnik.
Czy porywająca fabuła ma znaczenie w powieściach? Nie zawsze. Nie, kiedy narratorem jest mała dziewczynka, która została sama ze swoimi koszmarami, przemyśleniami, targającymi przeciwnymi uczuciami. Matylda jednocześnie kocha i nienawidzi swoją matkę. Głównie na niej opiera dzieciństwo, tak jakby od ojca oczekiwała mniej, choć jest równie nieobecny i nie wspiera swojego dziecka. Z racji tego, że Matylda dużo rozmyśla, a całość obserwujemy jej oczami, widzimy wściekłość na sytuację, na apatię rodziców. Próbuje ich z niej wyrwać poprzez niestosowne zachowania, bo jak sama twierdzi na wstępie „chce być okropna, chce robić okropne rzeczy”. Nie chce. Chce tylko zwrócić na siebie uwagę. Chce, żeby ją zauważyli. Żeby zauważyli także jej stratę. Bo Matylda czuła ogromną miłość do swojej siostry, która stanowiła dla niej autorytet.
To powieść o zaburzeniach psychicznych. O letargu. O zaniedbywaniu przez rodziców. O faworyzowaniu dzieci, bo widać wyraźnie, że Helena była bardzo związana ze swoją matką, a w głowie naszej głównej bohaterki przewija się myśl, że przeżyła nie ta córka. O bardzo silnej żałobie i związanej z nią alkoholizmem. Opis zapewnia nam jeszcze jedno – poszukiwanie wskazówek. Tak naprawdę jest to mocno drugorzędna rola, bardziej w tle niż jako główny motyw. I też nie dostarcza takich wrażeń, jakich byśmy mogli się spodziewać. I nie jest to niepokojący element układanki.
W treści zdarzają się przekleństwa, lekkie niedociągnięcia i braki w konsekwencji (np. zgubienie wątku z natręctwami). Dużo tu o poznawaniu siebie, zatracaniu się w świecie wyobraźni, dorastaniu, a w tym mierzeniu się ze swoją seksualnością i odkrywanie jej. Pod koniec nasunęło mi się jedno pytanie – bohaterka często nawiązuje do Obserwatorów. Czy chodzi o nas, czytelników?

Idealnym podsumowaniem książki może być to, że powinna stać przy „Niepokój przychodzi o zmierzchu”. Jest bardzo dużo cech wspólnych, między innymi temat żałoby, odkrywania swojej seksualności przez nastolatki i próba zwrócenia na siebie uwagi.
Początkowo bardzo trudno było mi się przyzwyczaić do specyficznej bohaterki, niedojrzałej perspektywy i jej bujnej wyobraźni. Aż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jessie Burton. Cudowna osoba, ukochana autorka. Tym bardziej z bólem stwierdzam, że jej debiut nie jest moją miłością. Co nie znaczy, że był zły. Język nadal jest przepiękny i opisy urzekajace. Może właśnie w tym problem – w książce nie dzieje się nic konkretnego.

Natomiast odwzorowanie czasów – mistrzostwo. Odwzorowanie Amsterdamu w tamtych latach nie jestem w stanie ocenić. Natomiast fakt, że autorka spędziła tam tylko trzy dni jest imponujący.

Na początku główna bohaterka bardzo mnie denerwowała swoim dziecięcym podejściem i próbą udawania dorosłej. Natomiast z czasem i ona rozkwita, staje się dojrzalsza, przejmuje ster nad własnym losem. Obserwujemy jak z osoby biernej staje się tą, która musi utrzymać rodzinę i tajemnice, a to nie lada wyczyn w tej zamkniętej posiadłości. Jesteśmy świadkami jej przemiany. A z wkurzajacej bohaterki stała się kobietą, z której byłam dumna i bardzo jej kibicowałam.

Bardzo dobrze przedstawiony jest również jeden z wątków dotyczący męża Nelli oraz fragmenty o obłudzie i fałszywej poboznosci mieszkańców.

I choć całość mnie trochę nużyła, to jednak nie byłam w stanie jej odłożyć. I nie żałuję, bo zakończenie mnie usatysfakcjonowało – jeśli w tym przypadku mogę tak powiedzieć. Czytałam je z wypiekami na twarzy i wstrzymanym oddechem.

Również konstrukcja bardzo mnie urzekła. Przede wszystkim chodzi o ostatnie kartki, na których znalazł się między innymi słowniczek pojęć, porównanie zarobków pod koniec XVII wieku w Amsterdamie (czas i miejsce akcji) oraz przykładowe wydatki domowe w tamtych czasach.

Z przyjemnością i nieukrywaną ciekawością sięgnę po kolejny tom. Zakończenie mnie do tego skutecznie zachęciło, chce wrócić do tych bohaterów i tego pięknie wykreowanego świata.

Pisanie tej opinii i mnie oczyszcza. W końcowych wnioskach stwierdzam, że powieść jednak spełniła moje oczekiwania, nawet jeśli tylko częściowo.

Jessie Burton. Cudowna osoba, ukochana autorka. Tym bardziej z bólem stwierdzam, że jej debiut nie jest moją miłością. Co nie znaczy, że był zły. Język nadal jest przepiękny i opisy urzekajace. Może właśnie w tym problem – w książce nie dzieje się nic konkretnego.

Natomiast odwzorowanie czasów – mistrzostwo. Odwzorowanie Amsterdamu w tamtych latach nie jestem w stanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Droga Mleczna to jak sam tytuł wskazuje – autobiografia Drogi Mlecznej. Mamy więc do czynienia z narracją pierwszoosobową. Dodatkowo autorka nadała jej osobowość, przez co czujemy się jak na pogaduchach ze znajomą. TYLKO. Nie do końca jest to przyjemna rozmowa. Rozumiem cel – pokazanie, że ludzie to niszczące stworzenia, które nie pojmują całego ogromu wszechświata. Jednak przez większość czasu miałam wrażenie, jakby książka polegała tylko na obrażaniu. Nie było to nawet w duchu sarkazmu, cynicznego podejścia. Czasami czułam spory niesmak. A uwielbiam książki popularnonaukowe napisane z humorem. Cóż, może to po prostu nie mój rodzaj humoru. To co jednak podziwiam to szacunek do astronomów.

Nie zmienia to faktu, że zdarzają się zabawne momenty. Ponadto galaktyki wyłaniające się z tego opisu wydają się być intrygującymi stworzeniami, więc momentalnie mamy ochotę zagłębiać się dalej w treść, a nawet sięgnąć do innych źródeł, by poszerzyć swoją wiedzę i zaspokoić ciekawość. Autorka stworzyła między nimi ludzkie relacje. Czy wiecie, że Droga Mleczna smali cholewki do Andromedy, ship Mlecznomeda? Hm, ja im kibicuje, choć my jako ludzkość nie doczekamy tej fuzji. Niby narracja trochę denerwująca, styl momentami nieprzyjemny, ale jednak wolę taki sposób przedstawiania popularnonaukowych faktów niż podanie ich w suchej, niezrozumiałej formie. Moiya McTier stara się robić to przystępnie, kierując swoją książkę do laika.

Druga część książki skupia się bardziej na merytoryce, stając się jednak cięższa w odbiorze przez duże nagromadzenie liczb i wyliczeń, powodując delikatne rozproszenie czytelnika. Wychodzi więc na to, że obie te części nie są wyważone.

Na uwagę zasługują bardzo fajne ilustracje wykonane przez Annamarie Salai, które urozmaicają treść i powodują uśmiech. Natomiast jest coś, co dla mnie stanowi ogromną wadę. Brak przypisów pod treścią i – najważniejsze - brak bibliografii. W zamian za to autorka umieściła ją... na swojej stronie internetowej, gdzie odsyła.

Moiya McTier występuje w programach popularnonaukowych. Mam nadzieję, że tam jej sposób przekazywania wiedzy jest bardziej zrównoważony.

Droga Mleczna to jak sam tytuł wskazuje – autobiografia Drogi Mlecznej. Mamy więc do czynienia z narracją pierwszoosobową. Dodatkowo autorka nadała jej osobowość, przez co czujemy się jak na pogaduchach ze znajomą. TYLKO. Nie do końca jest to przyjemna rozmowa. Rozumiem cel – pokazanie, że ludzie to niszczące stworzenia, które nie pojmują całego ogromu wszechświata. Jednak...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Szramy. Jak psychosystem niszczy nasze dzieci Witold Bereś, Janusz Schwertner
Ocena 7,4
Szramy. Jak ps... Witold Bereś, Janus...

Na półkach:

Polska zajmuje drugie miejsce w Europie, jeśli chodzi o liczbę samobójstw nastolatków. Winę za to ponosi system oświaty, niewydolna służba zdrowia i wielu pojedynczych ludzi. Czasami są to znajomi, czasami rodzice, ale i nauczyciele, którzy nie reagują na krzywdy lub są obojętni na kryzysy czy wsparcie.

Artykuł „Miłość w czasach zarazy” dał nam podstawy do oceny fatalnej sytuacji dziecięcego leczenia psychiatrycznego oraz otworzył temat do dalszej rozmowy. W książce natomiast autorzy przybliżają nam tę tematykę.

I choć czytamy o uodpornieniu autora, to jednak pewne sprawy i jego poruszają, między innymi przedstawione w książkę przypadki. Skupiamy się dużo na problemach osób nieheteronormatywnych i ich życiu w nietolerancyjnej Polsce.

To co zabolało najbardziej dostajemy już na wstępie, czyli historię, która wstrząsnęła Polską w 2019 roku, gdy młody Wiktor popełnił samobójstwo rzucając się pod nadjeżdżające metro. Jego mama szukała pomocy za wszelką cenę, ale była odsyłana lub terapia była prowadzona niewłaściwie.

Czytamy również o sprawie gwałtu na nastoletniej dziewczynie, gdzie postępowanie początkowo zostało umorzone. O walce rodziców i ich ciągłym strachu. O warunkach w szpitalach psychiatrycznych dziecięcych (najwięcej o szpitalu a Józefowie), które nie sprzyjają zdrowieniu. O wykorzystywaniu przez Terapeutę Zajeciowego. O kolejkach, przepełnionych szpitalach, braku kadry czy sanitariuszy - czy wiesz, że na oddziale w nocy zostaje tylko jeden?

Zabrakło mi większej liczby przykładów, gdzie do ostateczności mogą popchnąć rodzice. Nie można ich koloryzować, a jedna wzmianka o tym nie wystarczy. W wielu przypadkach to rodzina zawodzi. Znalazłam też sporo powtórzeń, ale trudno mi jednoznacznie ocenić czy to dobrze, czy źle.

W reportażu znajdziemy również duzo przytoczonych listow od czytelników. Wypowiadali się również nastolatkowie, a ich listy były równie dojrzałe, inteligentne i spostrzegawcze. Mało mamy listów obraźliwych. Ale to bardzo dobrze – temat jest wystarczająco przygnębiający, a takie osoby nie są w nim ważni.

Znajdują się również wypowiedzi lekarzy jak znaleźć wyjście z tej patowej sytuacji, ale niestety politycy nie przejmują się ich głosami. Na końcu znajdziemy również telefony wsparcia. Lepszego zakończenia nie można otrzymać.

Idąc za wnioskami – dziennikarze mają moc. Niech z niej korzystają w tak słusznych sprawach.

Polska zajmuje drugie miejsce w Europie, jeśli chodzi o liczbę samobójstw nastolatków. Winę za to ponosi system oświaty, niewydolna służba zdrowia i wielu pojedynczych ludzi. Czasami są to znajomi, czasami rodzice, ale i nauczyciele, którzy nie reagują na krzywdy lub są obojętni na kryzysy czy wsparcie.

Artykuł „Miłość w czasach zarazy” dał nam podstawy do oceny fatalnej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo ciekawa propozycja dla osób stroniących od literatury faktu, a jednak zaciekawionych nietypowymi odkryciami medycznymi czy schorzeniami. Dodatkowo pozwala zrozumieć, dlaczego niektórzy ludzie zachowują się w dany sposób, co może powodować ich dziwne mechanizmy oraz co im siedzi w głowie.

Rozdziały są bardzo krótkie, język prosty a fragmenty i dobór przypadków interesujący. Jedyna słabość to leżąca rzetelna bibliografii, a raczej jej brak (jeśli chodzi o odnośniki do literatury fachowej).

Co mnie kupiło? Dużo odniesień do neurologa i psychiatry – Olivera Sacksa. Przykłady sławnych osobowości, m.in Lewis Carroll. Odnośniki do stron zrzeszających ludzi o takim samym schorzeniu lub miejsce, gdzie można szukać pomocy.

Co mnie przeraziło? Na przykład rozdział o opryszczce i Opryszczkowym Zapaleniu Opon Mózgowych.

Czego możesz dowiedzieć się z książki?
✅ Kto ze sławnych autorów cierpi na prozopagnozję.
✅ Która choroba jest najbardziej tajemnicza z neurologicznych przypadłości.
✅ Czy zawsze mamy wpływ na wilczy głód.
✅ Co podejrzewać, gdy ktoś Ci mówi, że jego dziecko zostało zastąpione sobowtórem.
✅ Czy można umrzeć, bo panicznie boisz się dentysty.
✅ Czego boi się Johnny Depp.
✅ Czy „Alicja w krainie czarów” może być oparta na doświadczeniach autora.
✅ Czy zaburzenia obsesyjno-kompulsywne mogą mieć takie samo podłoże co angina.
✅ Co to jest synestezja lustrzana.
✅ Czy wada wzroku może powodować, że codziennie kładziesz się w łóżku z tajemniczą postacią?
... i wiele, wiele innych ciekawostek.

Ten dobór tematów może zaintrygować, prawda?

Bardzo ciekawa propozycja dla osób stroniących od literatury faktu, a jednak zaciekawionych nietypowymi odkryciami medycznymi czy schorzeniami. Dodatkowo pozwala zrozumieć, dlaczego niektórzy ludzie zachowują się w dany sposób, co może powodować ich dziwne mechanizmy oraz co im siedzi w głowie.

Rozdziały są bardzo krótkie, język prosty a fragmenty i dobór przypadków...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie histeryzuj. Kobiety na Zachodzie mają mnóstwo powodów do świętowania.

Być może. Jednak jakim kosztem obarczone są te prawa, które obecnie mamy. Dlaczego przemoc ze względu na płeć staje się normom.

Książka faktycznie jest manifestem, a dokładniej wykładami przekształconymi w tekst. I owszem, nie jest napisana pięknym, potoczystym językiem, może nie zawsze poprawna stylistycznie, ale jakże dosadna. Nie skupia się jednak na dawaniu rad w jaki sposób przerwać ten mechanizm, zmniejszyć opór przed wkraczaniem kobiet w typowo męskie zawody. Natomiast prezentuje nam przykłady kulturowe zniewolenia i ograniczenia głosu kobiet na przestrzeni wieków. Czytamy o sytuacjach realnych, ale także o literaturze (np. „Odysei Homera), przyglądamy się także obrazom.

Polecam jako szybką lekturę do zastanowienia się (liczy niecałe 100 stron). Czy aby na pewno mamy pełnię praw i tak szeroki dostęp do wszelakich narzędzi, bez względu na płeć.

Nie histeryzuj. Kobiety na Zachodzie mają mnóstwo powodów do świętowania.

Być może. Jednak jakim kosztem obarczone są te prawa, które obecnie mamy. Dlaczego przemoc ze względu na płeć staje się normom.

Książka faktycznie jest manifestem, a dokładniej wykładami przekształconymi w tekst. I owszem, nie jest napisana pięknym, potoczystym językiem, może nie zawsze poprawna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jest to książka, którą trudno jednoznacznie ocenić i zamknąć w jednym gatunku. Z jednej strony mamy cechy poradnika, z drugiej natomiast sporo psychologicznej wiedzy i odniesień do prowadzonych terapii.

Czy wyniosłam coś dla siebie? Oczywiście. Schematy, które u siebie zauważałam, ale nie potrafiłam ich zlokalizować w przeszłości. Myśli, które często mną kierują. Uczucia. Dodatkowo autorka przedstawia sposoby na wydostanie się z toksycznych/destrukcyjnych zachowań i jak je rozpoznać w przyszłych partnerach, statystyki dotyczące traumy rozwojowej, nurty ojców psychologii. Dlatego też uważam, że może być cenną wskazówką w zagłębieniu się w temacie.

Bardzo dużo skupiamy się na wychowywaniu dzieci, bo jak powszechnie wiadomo – traumy biorą się głównie z dzieciństwa, czasami są przekazywane z pokolenia na pokolenie. Niekiedy niby niewinne „oddam Cię, bo jesteś niegrzeczny” staje się początkiem trudnych przeżyć w przyszłości. Nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że stosowane przez nas praktyki są tak naprawdę przemocą psychiczną wobec dziecka.

To co mnie uwierało to spora dawka religijności i duchowości, a także rozdział z opisem zewnętrznym jako dowód na odniesione w dzieciństwie rany.

Choć autorka przedstawia swoich pacjentów i prowadzone z nimi terapie, pokazuje również, że nie zawsze one działają.

Nauczyłam się kilku technik radzenia sobie z trudnymi emocjami czy niebezpiecznymi zachowaniami, ale sama idea wewnętrznego dziecka i terapii uzdrawiającej nie przemawia do mnie. Jest zbyt daleka od rzeczywistości, zbyt nierealna i trochę z powątpieniem patrzyłam na znalezienie go w sobie oraz prowadzenie z nim interakcji. Niemniej polecam ze względów wyżej opisanych.

Jest to książka, którą trudno jednoznacznie ocenić i zamknąć w jednym gatunku. Z jednej strony mamy cechy poradnika, z drugiej natomiast sporo psychologicznej wiedzy i odniesień do prowadzonych terapii.

Czy wyniosłam coś dla siebie? Oczywiście. Schematy, które u siebie zauważałam, ale nie potrafiłam ich zlokalizować w przeszłości. Myśli, które często mną kierują. Uczucia....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, prawdopodobnie, inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Opisująca otwarcie pierwszej na świecie placówki szkolącej psich przewodników dla niewidomych. Pierwsza wojna światowa, pokazana z perspektywy ludności niemieckiej.
Anna, główna bohaterka naszej powieści, jest bardzo odważną kobietą, która chce podnosić swoje kompetencje. Niestety w świecie zdominowanym przez mężczyzn nie jest to proste zadanie. Postanawia jednak zaryzykować. Pomaga jej w tym Nia, pierwszy owczarek w szkole, sprowadzony z okopów ze stanem zapalnym opuszków. Otrzymuje również wsparcie od kochanego i mądrego ojca – swoją drogą, mojej ulubionej postaci oraz Emmi, najlepszej przyjaciółki.
Mamy dwie główne ścieżki fabularne – Anna i jej perypetie w szkole dla psich przewodników oraz Bruno, narzeczony Anny na froncie, który przestawiony jest raczej negatywnie, choć czasami trudno czytelnikowi mieć do niego antypatyczne uczucia, mimo jawnych zbrodni wojennych.
To co mnie irytowało to oczywiste wtrącenia myśli bohaterów (co ma również drugie dno – w ten sposób ich poznajemy) oraz nienaturalne opisy zachowań psów.
Przerażający opis działań wojennych (m.in. używane bomby chemiczne) oraz obraz zwykłych obywateli, którzy cierpią z powodu trwającej wojny.
Natomiast to co mnie urzekło to ciepło bijące z treści pokazanych z perspektywy pomocnej i dobrotliwej Anny. Powieść generalnie jest bardzo ładnie napisana, wciąga w swoją historię i nie puszcza z łatwością. Mimo trudnego tematu potrafi rozczulić, zwłaszcza spokojnymi relacjami i długo rozwijającymi się, dojrzałymi uczuciami. Wątek z grą na pianinie zdecydowanie jest interesującym i pouczającym elementem.
Polecam w ramach odpoczynku, bo pióro autora bardzo kojące. Tytuł dobrze sugeruje, można traktować książkę jak światło nad ciemnościami.

Książka, prawdopodobnie, inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Opisująca otwarcie pierwszej na świecie placówki szkolącej psich przewodników dla niewidomych. Pierwsza wojna światowa, pokazana z perspektywy ludności niemieckiej.
Anna, główna bohaterka naszej powieści, jest bardzo odważną kobietą, która chce podnosić swoje kompetencje. Niestety w świecie zdominowanym przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Helena Filek-Marszałek to druga żona Lechosława Marszałka. To właśnie ona jest autorką biografii ojca Reksia – wymagającego, ale sympatycznego reżysera i przyjaciela.

Nie chcę odbierać wdowie szansy na opowiedzenie o swoim ukochanym, ale nie czuję, aby była to biografia znanej postaci. Raczej pamiętnikowy zbiór luźnych wspomnień, głównie związanych z pracą i pracownikami. Nie mamy tu pełnego zarysu postaci, szczerze mówiąc po lekturze nadal bardzo mało o nim wiem.

W końcu sama Helena Filek-Marszałek przyznaje, że korzystała ze znalezionych wycinków gazet. Napisała również, że Lechosław nie mówił wiele o swojej rodzinie i dzieciństwie, więc ten fragment jest pełen tajemnic, które odkrywała na podstawie przeprowadzanych wywiadów. To w ten sposób poznaje męża jako młodzieńca.

Leszek jako małe dziecko wykazywał zdolności artystyczne. Najchętniej rysował groteskę i karykaturę, której uczył się podczas czytania komiksów zamieszczanych w prasie. Jest duże prawdopodobieństwo, że talent odziedziczył po swoim dziadku ze strony matki. Na stronach książki znajdziemy jego rysunki, akwarele, a nawet fragmenty pamiętnika rysowanego dla mamy.

I choć wcześniej Lechosław zdobywał nagrody za swoje filmy (pierwszy jego samodzielny film „Koziołeczek” zdobył nagrodę za film rysunkowy na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Karlowych Warach i wyróżnienie w Cannes), to narodziny Reksia okazały się momentem przełomowy. Inspiracją do jego postaci była Trola, ukochana suczka Leszka. Jego dom był pełen zwierząt, więc jego miłość do nich została odzwierciedlona w postaci zwierzęcych bohaterów. Starał się, aby jego historie były wychowawcze i zawierały morał. Czasami pytał żonę o poradę, czasami spotykał się z dziećmi w przedszkolach i szkołach, by wspólnie szukać przygód pieska. Pomysły przynosiły mu również życie. Reksia kochały nie tylko dzieci w Polsce, ale również i na całym świecie. Miłość była przekazywana z pokolenia na pokolenie.

Książka skupia się przede wszystkim na Oddziale Filmów Rysunkowych Wytwórni Filmów Fabularnych w Łodzi. Znajdziemy w niej również opis filmu pełnometrażowego „Reksiowe cyrki”, który – z żalem – nie został wyreżyserowany. Mamy też fragment działalności Heleny Filek-Marszałek na rzecz Fundacji Reksia, której jest założycielką, np. Puchar Reksia, znaczki i patronaty.

Wizualnie przepięknie wydana. Dużo zdjęć, rysunków, wspomnień. Żałuję jedynie, że nie spełnia swojej roli – nie jest biografią.

Helena Filek-Marszałek to druga żona Lechosława Marszałka. To właśnie ona jest autorką biografii ojca Reksia – wymagającego, ale sympatycznego reżysera i przyjaciela.

Nie chcę odbierać wdowie szansy na opowiedzenie o swoim ukochanym, ale nie czuję, aby była to biografia znanej postaci. Raczej pamiętnikowy zbiór luźnych wspomnień, głównie związanych z pracą i pracownikami....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O czym jest nie trzeba tłumaczyć, ponieważ każdy widzi po tytule. W dobie wszechobecnego hejtu, fatfobii i kultu szczupłych, idealnych ciał temat bardzo pożądany. Niestety sama ważna społecznie tematyka nie jest gwarancją sukcesu książki.

Przede wszystkim – wstęp! Mamy w nim napisane, że nie znajdziemy tu łzawych historii do wzruszenia nad bolesnym losem osób otyłych, a jednak tym właśnie jest ta książka. Może nie cała, ale mimo wszystko.

Zacznę od tego, że za dużo w niej autorki. Czuję niedosyt różnych perspektyw, choć w teorii są one przedstawione. Ostatecznie jednak zawsze wracamy do komentarzy Marii Mamczur. Zdaję sobie sprawę, że jest to dla niej bardzo osobista przeprawa, ale jednak tytuł wskazuje na reportaż. Czyli rzetelne przedstawienie danego tematu, z różnych stron, z poparciem konkretnych danych lub/i badań.

I… no właśnie. Jednocześnie czuję niedosyt innych perspektyw i przytłoczenie chaosem historii. Jest dużo przykładów, ale bardzo powierzchownych. Tak jakby ilość, nie jakość. Mamy też dużo wypowiedzi specjalistów – czasami sprzecznych.

Szanuję tę publikację za język i za udostępnienie głosu osobom otyłym (nawet szczątkowego). Za piętnowanie niewłaściwych zachowań, krzywdzących komentarzy i stereotypowych myśli.

Mam problem z redakcją, a dokładniej z przypisami. Nie rozumiem jaki jest sens wymieniania ich na końcu książki, zwłaszcza jeśli chodzi o wyjaśnienia pojęć. Takie skakanie odrywa czytelnika i sprawia, że nie ma ochoty tego weryfikować, choć dalsze poszukiwania u źródeł mogą być interesujące. Pojawia się również kilka błędów korektorskich.

Rozumiem zamysł skupienia się na kobietach, ale przedstawianie mężczyzn tylko w roli agresora też nie jest najlepszym działaniem pod względem informacyjnym.

„Oprawcy” to w ogóle temat rzeka. W przypadku osób otyłych są to najczęściej najbliższe osoby i otoczenie. Z niesprawiedliwym osądem i przemocą psychiczną spotykają się również w gabinetach lekarskich. Takie sytuacje mogą doprowadzać do niepotrzebnych zachowań autodestrukcyjnych.

Tak samo sytuacja wygląda w mediach społecznościowych. Nie ma zgody społeczeństwa, aby osoby o nienormatywnych ciałach „obnosiły” się ze swoją nadwagą. A takie zachowania doprowadzają tylko do pogłębienia problemu i nakręcania spirali nienawiści.

Należy również przyznać, że problem nie jest jednostronny. Osoby szczupłe również mogą mierzyć się z hejtem, nawet ze strony osoby otyłej (przykład potwierdzający w książce). Taka sama sytuacja może mieć miejsce na linii osoba otyła – osoba otyła.

Jednak mimo wszystko można też znaleźć kilka ciekawych projektów społecznych, nakierowanych na większą akceptację. W książce przeczytamy między innymi o bardzo dobrej inicjatywie – spektaklu Agnieszki Błońskiej „Grubasy” (bardzo polecam, jest na YT).

Podoba mi się również próba karcenia patofitnessów instagramowych czy pokazanie różnych skutków resekcji i operacji bariatrycznej. Czasami gra jest niewarta świeczki.

W trakcie lektury miałam wiele uwag, ale na większość z nich otrzymałam odpowiedź w dalszych częściach. Pozostaje przede wszystkim pierwszy mój zarzut do konstrukcji i stylu.

O czym jest nie trzeba tłumaczyć, ponieważ każdy widzi po tytule. W dobie wszechobecnego hejtu, fatfobii i kultu szczupłych, idealnych ciał temat bardzo pożądany. Niestety sama ważna społecznie tematyka nie jest gwarancją sukcesu książki.

Przede wszystkim – wstęp! Mamy w nim napisane, że nie znajdziemy tu łzawych historii do wzruszenia nad bolesnym losem osób otyłych, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka popularnonaukowa z gatunku tych, które lubię najbardziej. Napisana z humorem, dużym udziałem autora i świetnie przetłumaczona – język bardzo przystępny i łagodny w odbiorze. Polecam dla każdego, kto chce rozpocząć swoją przygodę z literaturą faktu.
Fakty zwięzłe, historie niezbyt obszerne, dużo tematów na jeden rozdział. To jedyny mój zarzut, choć ma to swoje plusy. Będzie idealna dla osób, które lubią poszerzać swoją wiedzę w danym zakresie w innych źródłach. Również dla opornych na podobny rodzaj lektur, bo nie przytłacza swoją treścią.
Bardzo podoba mi się budowa książki. Początek rozdziału – hasłowy tytuł zapowiadający dalszą myśl przewodnią. Koniec rozdziału – przykładowo dodatkowo pięć dosłownie dwuzdaniowych przykładów do danego tematu, np. „Jeszcze 5 przywódców, którzy naprawdę nie powinni nikomu przewodzić”. Już po wstępie można wyłonić sarkastyczne podejście autora, poprzez dedykację „Z uwagi na temat dedykowanie tej książki rodzinie mogłoby zostać błędnie zinterpretowane. Dlatego dedykuję ją każdemu, kto kiedyś coś naprawdę paskudnie spieprzył. Nie jesteś sam.”.
Czego między innymi dowiemy się z książki?
Dlaczego ciągle popełniamy te same błędy?
Dlaczego nie warto przekonywać zwolennika teorii spiskowych do swoich przekonań?
Czy fazy księżyca faktycznie oddziałują na człowieka?
Jakie były najdziwniejsze manie w dziejach?
Które zwierzę zostało wybrane na burmistrza miasto?
Kto z najdziwniejszych niedwunożnych zwycięzców został burmistrzem?
… i wiele, wiele innych ciekawostek, równie nietypowych co tragicznych.
Naprawdę warto zainteresować się tą publikacją, chociażby dla rozrywki, jeśli temat cię nie interesuje (co by było dziwne, bo jak pisałam wyżej – te błędy albo mają wpływ na obecną rzeczywistość, albo pokazują, że nadal są powtarzane). Tom Phillips czasami ocenia te błędy, czasami tłumaczy dlaczego dane postępowanie było złe.

Książka popularnonaukowa z gatunku tych, które lubię najbardziej. Napisana z humorem, dużym udziałem autora i świetnie przetłumaczona – język bardzo przystępny i łagodny w odbiorze. Polecam dla każdego, kto chce rozpocząć swoją przygodę z literaturą faktu.
Fakty zwięzłe, historie niezbyt obszerne, dużo tematów na jeden rozdział. To jedyny mój zarzut, choć ma to swoje plusy....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaburzenia ze spektrum autyzmu to bardzo trudny temat dla czytelnika, a tym bardziej autora, który opisuje swoje przeżycia. Dlatego podziwiam Panią Katarzynę i Radka (jej syna), którzy zdecydowali się opowiedzieć nam swoją historię i przedstawić relację, która mimo ogromnych trudności dojrzewała wraz z upływem czasu i postępami w terapiach.
Przede wszystkim tytuł – co on w rzeczywistości oznacza? Każdy kto miał do czynienia z kotami zdaje sobie sprawę z ich specyficznego zachowania. Koty chodzą swoimi drogami, często nie mają ochoty na kontakt z człowiekiem i same decydują kiedy to zmienić. Tak samo jest w przypadku osób neuroróżnorodnych.
Forma książki to trochę dialog z synem, trochę pamiętnik. Katarzyna Michalczak opisuje w niej swoje wątpliwości, oczekiwania, walkę o relację, popełniane błędy, a przede wszystkim towarzyszące jej emocje. Czasami może wzbudzić podziw, czasami niezrozumienie i kontrowersję. Jednak nie jesteśmy od tego, aby oceniać jej zachowania, podważać metody wychowawcze czy wytykać palcami i zawstydzać. Wystarczająco czuje się winna.
Dla mnie największym progresem była wypracowana po czasie pokora – zarówno Pani Katarzyny, jak i Radka. Droga jaką pokonali od napadów agresji, kompletnej dezorientacji i wzajemnych starć do szacunku, zrozumienia i troski. Choć nadal nie jest idealnie, jest coraz lepiej.
Najbardziej boli postawa osób postronnych. W edukacji, w znajomości, w sąsiedztwie. Jak łatwo nam wyrażać opinię i osądzać nie znając kontekstu. Jak odwracamy wzrok, gdy ktoś potrzebuje pomocy lub nie spełnia naszych oczekiwań.
W ogóle dużo w tej książce o oczekiwaniach. Bo chyba każdy rodzic ma takie w stosunku do swojego dziecka. Nawet podświadomie. Czasami trudno im sprostać i to może być dla nich zderzeniem ze ścianą.
Szczerość. Niektóre fragmenty są naprawdę trudne w odbiorze, jeśli nigdy nie byliśmy w takiej sytuacji. Na przykład jak matka może powiedzieć „Co ja w Tobie w ogóle widzę?” do swojego dziecka? Jednak jesteśmy tylko ludźmi. Ludźmi podatnymi na emocje, mającymi swoje granice i traumy. Osoby neurotypowe potrzebują wzajemnego wsparcia, a tutaj go brakuje, co również jest podstawą frustracji.
Autorka stara się również przemycić nam trochę wiedzy na temat zaburzeń ze spektrum autyzmu i to mi się bardzo podoba. Jak sam opis mówi – to ma służyć jako wsparcie dla innych rodziców. Ponadto znajdziemy wiele zagadnień potwierdzonych w przypisach konkretnymi badaniami.
Oczywiście nic nie dzieje się tu bez zgody Radka. On sam wplata w tekst swoje spostrzeżenia, odpowiedzi i uwagi. Nie ma problemu z faktami. Sam żałuje niektórych scen.

Zaburzenia ze spektrum autyzmu to bardzo trudny temat dla czytelnika, a tym bardziej autora, który opisuje swoje przeżycia. Dlatego podziwiam Panią Katarzynę i Radka (jej syna), którzy zdecydowali się opowiedzieć nam swoją historię i przedstawić relację, która mimo ogromnych trudności dojrzewała wraz z upływem czasu i postępami w terapiach.
Przede wszystkim tytuł – co on w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moja opinia mogłaby się skończyć na zdaniu: „Książka, którą czytałam przez rok”. Jednak nie do końca ukazywałoby to moje odczucia w stosunku do niej.

Standardowo nie wszystkie tematy mnie interesowały, przez co czytanie o nich było żmudne i męczące. Męczące były również rozdziały dla mnie ciekawe, ponieważ sama autorka ma taki toporny styl (pisałam już o tym przy okazji książki „Dawniej ludzie żyli w brudzie. Kiedy i dlaczego zaczęliśmy o siebie dbać?”), który się trudno czyta i tym trudniej zapamiętuje jakiekolwiek informacje. Potęguje to jeszcze fakt chęci przedstawienia zbyt wielu tematów na jeden raz.

To co zmieniło się od ostatniej książki to zarzut dotyczący potraktowania tematów po łebkach. Tym razem po każdym tematycznym rozdziale mamy poddział DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ, w którym podawane są konkretne publikacje do dalszego zgłębiania wiedzy (szanuję za taki pomysł!). Fajnym pomysłem jest również tablica chronologiczna na początku każdego działu, w końcu czytamy o wielu kulturach archeologicznych. Idąc dalej za budową książki - świetny jest również sposób wykorzystania ikonek. Idol w przypadku chęci podkreślenia wypowiedzi badacza (coś wartego zapamiętania), a oko jako zachęcenie do zajrzenia do konkretnego miejsca. No i te zdjęcia - bardzo praktyczne w przypadku takich tytułów. Uwielbiałam je oglądać (niektóre były naprawdę zdumiewające, na przykład szczątki szczeniaka sprzed 18 tys. Lat, które zostały znalezione na Syberii i były zachowane w doskonałym stanie. Jak sama autorka wskazuje „ wygląda jakby spał”).

Z publikacji możemy wyłuskać wiele naprawdę ciekawych (czasami zaskakujących) fragmentów, interesujących cytatów czy inspirujących badań i poszukiwań.
Dowiemy się między innymi:
– kiedy zaczęto produkować alkohol;
– jak funkcjonowały i jaką tak naprawdę pełniły funkcję wychodki;
– czego używano do prania i garbowania skór;
– na kim stosowano praktyki antywampiryczne, na czym one polegały i skąd w ogóle wzięły się takie wierzenia;
– jaki jest problem z przeszukiwaniem mórz, rzek i jezior pod względem archeologicznych odkryć (tu pojawiają się również bardzo ciekawe historie wypraw);
– jaka jest geneza słynnej mumii z Bolzano.

I wiele, wiele więcej. Dla takich ciekawostek warto ją przeczytać. Gdybym miała do niej drugie podejście – czytałabym tylko to co mnie interesuje, pomijając czasami rozdziały czy konkretne fragmenty. Niestety nie czułam żadnej przyjemności z wracania do tej pozycji. Czuję, że po prostu styl autorki jest dla mnie nie do przejścia i chyba wolę literaturę popularnonaukową z humorem lub bardziej aktywną w stosunku do czytelnika. Tu czułam się pozostawiona sama sobie z dużą ilością przygniatającej wiedzy.

Moja opinia mogłaby się skończyć na zdaniu: „Książka, którą czytałam przez rok”. Jednak nie do końca ukazywałoby to moje odczucia w stosunku do niej.

Standardowo nie wszystkie tematy mnie interesowały, przez co czytanie o nich było żmudne i męczące. Męczące były również rozdziały dla mnie ciekawe, ponieważ sama autorka ma taki toporny styl (pisałam już o tym przy okazji...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak mawiała mama Wolfganga – nasza rodzina jest mała, ale zżyta. Mamy w niej naszego bohatera, jego matkę, babkę i ciotkę. Jednak wszystko obraca się w popiół, gdy najdroższa i najbliższa mu mama umiera. Nadchodzi czas wielkich prób, bowiem chłopiec musi zamieszkać z niepoznanym dotąd ojcem – zgodnie z wolą matki. Czy w jego sercu jest miejsce na przebaczenie?
W tej niezwykle króciutkiej książeczce możemy znaleźć wiele istotnych w życiu wartości. Narracja prowadzona przez Wolfganga, jedenastoletniego chłopca w spektrum autyzmu, pozwala na poznanie różnych perspektyw. Nie tylko czytelnik uczy się na jego przykładzie, ale również sam główny bohater poznaje siebie i otaczający go świat, otrzymując kilka lekcji. Nie będę czarować – potrafi on zirytować i odepchnąć. Jednak każdy zdaje sobie sprawę z jego obecnego położenia i wyraźnych objawów ze spektrum. Toteż można przymknąć na to oko.
Choć jego sytuacja jest trudna, zdaje się nie dopuszczać do siebie myśli, że faktycznie coś jest nie tak. Zamknięty w swoim świecie skupia się na dogryzaniu ojcu, tworzeniu list na dane tematy, ukochanej muzyce i próbie ucieczki do elitarnej szkoły muzycznej w Paryżu. Obsesyjnie koncentrując się na inteligencji i wadach drugiej osoby zapomina o własnych ograniczeniach. Aż w końcu bańka pęka i następuje całkowite załamanie.
Wzruszająca, piękna opowieść o potrzebie zrozumienia, o marzeniach, muzyce i otwartości na różnorodność. Smutna, poruszająca tematy straty, poszczególnych faz żałoby, chorób psychicznych i prób samobójczych. Ucząca cierpliwości, tolerancji i akceptacji. Zdecydowanie dla nastolatków, ale również osób starszych. Choć nie jest to powieść akcji – porywa i serce, i umysł. Choć to Wolfgang jest naszym głosem – równocześnie z nim obserwujemy starania Carlesa (jego taty), by na nowo odbudować zaufanie i więź z synem. Co również jest urzekająco przedstawione.

Jak mawiała mama Wolfganga – nasza rodzina jest mała, ale zżyta. Mamy w niej naszego bohatera, jego matkę, babkę i ciotkę. Jednak wszystko obraca się w popiół, gdy najdroższa i najbliższa mu mama umiera. Nadchodzi czas wielkich prób, bowiem chłopiec musi zamieszkać z niepoznanym dotąd ojcem – zgodnie z wolą matki. Czy w jego sercu jest miejsce na przebaczenie?
W tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść biograficzna inspirowana życiem Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Przepiękna historia z wojna w tle. I choć wojenne realia i zbliżające się powstanie wpływało na wszechobecne nastroje – miłość Krzysztofa do swojej żony Basi i ukochanej matki zdawało się przezwyciężać te trudności. Zakończenie  – wiadomo  – wywołało łzy. Nawet jeśli się znało jego przebieg.

Czytając mogłam odciąć się od świata zewnętrznego i całkowicie zanurzyć w treści. Ten łagodny i oddający klimat tamtych czasów styl pisarski wyciszał nerwy związane ze świadomością zakończenia tej opowieści. Katarzyna Zyskowska doskonale wplątała poezję będącą nieodłącznym elementem życia poety, w ogóle nie zaburzając odbioru tej najważniejszej historii  – opowieści o miłościach. Szczerych, pełnych poświęceń, ale i bólu. Tutaj skupiamy się nie tylko na relacjach Krzysztofa (z Basią, Jerzym, matką, ojcem, krytykami i innymi bohaterami), ale także na jego działalności w konspiracji i udziale w tajnych kompletach. Teoretycznie dotyka dwóch głównych wątków, ale są one tak nastrojowo opowiedziane, że czytelnik nie czuje znużenia czy zmęczenia materiałem. Dodatkowo całość poznajemy z trzech perspektyw: Krzysztofa, Basi i Stefani (jej uczucia do syna były tak silne, że nie mogła sobie poradzić z jego wyborem małżeńskim). A to co jednocześnie skradło i łamało moje serce, to Warszawa i jej opisy. Czasami tęskniące, czasami miażdżące.

Powieść biograficzna inspirowana życiem Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Przepiękna historia z wojna w tle. I choć wojenne realia i zbliżające się powstanie wpływało na wszechobecne nastroje – miłość Krzysztofa do swojej żony Basi i ukochanej matki zdawało się przezwyciężać te trudności. Zakończenie  – wiadomo  – wywołało łzy. Nawet jeśli się znało jego przebieg.

Czytając...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Żeby nie było zgorszenia. Ofiary mają głos Artur Nowak, Małgorzata Szewczyk-Nowak
Ocena 7,0
Żeby nie było ... Artur Nowak, Małgor...

Na półkach:

Czytając tę książkę teraz warto mieć na uwadze, że powstała w 2018 roku, więc niektóre dane mogą nie być aktualne. Patrząc jednak na obecne społeczeństwo to mentalność aż tak bardzo się nie zmieniła. Nadal przymykamy oko na krzywdę drugiego człowieka, choć teraz media nie boją się komentować podobnych sytuacji, wręcz pomagają piętnować sprawcę. A to już krok do przodu.
Autorzy przeprowadzili siedem wywiadów z ofiarami aktów pedofilskich duchownych. Ponadto przedstawili także stanowisko specjalistów i księdza Adama Żaka, delegata KEP ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży. I jak można się domyślić – pierwsza część zwala z nóg. Poziom bestialstwa dorosłych ludzi w stosunku do dzieci jest przerażający. Pozostałe dwie części są ciekawe, jednak nie oddziałują tak mocno na czytelnika i – moim zdaniem – są przedstawione zbyt pobieżnie, bez wnikliwszej analizy. Mimo wszystko nie żałuję lektury, bo dała mi dużo do myślenia. I podsunęła tematy do dalszego zapoznania – na przykład głośne sytuacje w Irlandii, w USA i w Niemczech.
Przede wszystkim pokazuje mechanizmy uzależnienia ofiary od swojego oprawcy. To wcale nie jest takie czarno-białe, jak niektórzy myślą. Powiedzenie „to po co do niego chodziłeś(aś)/chodzisz” jest tak samo szkodliwe jak wypieranie winy konkretnej osoby. A już najbardziej nie potrafię zrozumieć reakcji rodziców. Ja wiem – dajesz tyle ile sam masz. Jednak nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji, że w tak poważnych oskarżeniach nie wierzę własnemu dziecku, a niekiedy sama pcham go w ramiona oprawcy. Dlatego tym mocniej uderzyły we mnie wyznania dorosłych już ofiar.
Gwałty, molestowanie, wpędzanie w alkoholizm, egzorcyzmy, ukrywanie prawdy przez biskupów, wtórna wiktymizacja, brak ochrony ze strony opiekunów, rodzinne patologie – to tylko część problemów, z jakimi zmagają się bohaterowie i o jakich przeczytamy na kartkach tej książki.
W książce opisywane są i medialne sprawy, i takie mniej medialne, uprzątnięte pod dywan. Jestem pełna podziwu dla wszystkich tych, którzy odważyli się zawalczyć o siebie i sprawiedliwość. Ogromne brawa za odwagę należą się także członkom Fundacji Nie Lękajcie Się.
Trudny i bolesny reportaż, obnażający prawdę o świecie duchownych i o nas samych. Czasami warto przemyśleć swoje zachowanie i zachować pewne słowa dla siebie. Przede wszystkim warto przeczytać chociażby ten wątek, w którym specjalistka tłumaczy dlaczego dziecko nie może prowokować dorosłego człowieka i nigdy nie ponosi winy za jego zachowanie, nawet wyrażając zgodę na udział w aktach pedofilskich.

Czytając tę książkę teraz warto mieć na uwadze, że powstała w 2018 roku, więc niektóre dane mogą nie być aktualne. Patrząc jednak na obecne społeczeństwo to mentalność aż tak bardzo się nie zmieniła. Nadal przymykamy oko na krzywdę drugiego człowieka, choć teraz media nie boją się komentować podobnych sytuacji, wręcz pomagają piętnować sprawcę. A to już krok do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Napisana w sposób przystępny (generalne dedykowana dzieciom, ale na pewno starszym, by mogli ją zrozumieć), chronologiczny i uporządkowany, wyodrębnia najciekawsze i najistotniejsze fragmenty, w dodatku jest bajkowo ilustrowana. Oprawa graficzna zasługuje na dużo uwagi. Przepięknie wydana książka podkreślająca wagę walki o równość i prawo do głosowania dla wszystkich obywateli Wielkiej Brytanii – każdego mężczyzny, każdej kobiety. Zawierająca wielkie oraz inspirujące czyny i słowa walecznych kobiet, krótkie opisy sylwetek czy przybliżenie konkretnych ruchów feministycznych. Na końcu znajdziemy także informacje o tym jak wyglądała ta walka na świecie.
Dlaczego to było takie istotne? Ponieważ kobiety traktowano jak własność. W przysiędze małżeńskiej kobiety obiecywały posłuszeństwo. Mąż natomiast mógł ją wyrzucić z jej własnego domu, zabronić kontaktu z dziećmi i to bez żadnego konkretnego powodu. Dopiero w 1839 roku zezwolono kobietom ubiegać się o opiekę nad dziećmi poniżej siódmego roku życia. W dodatku uważano, że kobieta jest zbyt głupia, by decydować o losie kraju, a tym samym – wybierać rządzących. Co szokujące – wiele kobiet przyklaskiwało temu. Przykładem może być królowa Wiktoria.
A zaczęło się od niewinnej petycji Mary Smith, która stała się kluczem do rozwiązania tej sytuacji. Walka była zacięta – częste kary więzienne dla uczestników ruchów, zakłócanie spotkań i kampanii, odważne akty nieposłuszeństwa obywatelskiego, np. niepłacenie podatków i niebranie udziału w spisie ludności obowiązkowym, przykuwanie się łańcuchami do barierek, wskakiwanie na samochód premiera, nadawanie siebie pocztą, rozgniewany tłum obrzucający kobiety różnymi przedmiotami, walka o uwagę prasy – nawet kosztem własnego życia, pisanie gazet. Niesamowite i przerażające historie. Kobiety biorące udział w protestach bały się o stratę pracy i zrujnowanie sobie reputacji, ale to ich nie powstrzymywało przed działaniem mającym polepszyć ich sytuacje.
Pewien dziennikarz, w celu rozróżnienia wojujących aktywistek od aktywistek nastawionych pokojowo, wymyślił pewien podział: sufrażetki (np. walczące WSPU) oraz sufrażystki. Rząd na początku uważał wszystkie aktywistki za zwykłe histeryczki (jak często o nich mówiono), ale w pewnym momencie przestał sobie radzić z ich sposobami walki. Gdy w więzieniach zaczęły stosować strajki głodowe, w pewnym momencie zaczęto je karmić siłą poprzez rurkę i lejek, co było bolesne i bardzo nieprzyjemne. Społeczeństwo z pogardą patrzyło na to bezlitosne rozwiązanie, ale w pewnym momencie także miało dość sufrażetek, bo stosowały zbyt agresywne metody w walce z rządem. Przykładem może być rozbijanie szyb czy zniszczenie obrazu „Wenus z lustrem”.
Sytuacja zaczęła się zmieniać, gdy w trakcie wojny to kobiety musiały objąć wiele męskich stanowisk. Jednak i to nie przyniosło wyczekiwanego rezultatu. Dopiero po ponad 60 latach kobiety uzyskały głos, choć nadal niepełny.

Napisana w sposób przystępny (generalne dedykowana dzieciom, ale na pewno starszym, by mogli ją zrozumieć), chronologiczny i uporządkowany, wyodrębnia najciekawsze i najistotniejsze fragmenty, w dodatku jest bajkowo ilustrowana. Oprawa graficzna zasługuje na dużo uwagi. Przepięknie wydana książka podkreślająca wagę walki o równość i prawo do głosowania dla wszystkich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Max Einstein jest dwunastoletnią sierotą mieszkającą nad stajnią wraz z innymi squatersami. Od pozostałych dzieci wyróżnia ją także to, że jest prawdziwym geniuszem, a w swojej głowie rozmawia z idolem i nauczycielem – Albertem Einsteinem. Potrafi w mgnieniu oka wymyśleć eksperyment, zbudować sobie komputer ze znalezionych na ulicy podzespołów, w dodatku interesuje się naukowymi odkryciami i jest ponadprzeciętnie inteligentna. Niestety doskwiera jej samotność i tęsknota za własnymi korzeniami. Nie wie jak się naprawdę nazywa ani skąd się wzięła w Nowym Jorku. To także bardzo wrażliwa dziewczynka, choć jak sama twierdzi – brakuje jej kompetencji społecznych. Zawsze myśli o pomocy drugiemu człowiekowi, zwłaszcza słabszemu. Jej umysł działa na najwyższych obrotach, przez co wielokrotnie generuje mnóstwo myśli, niekiedy przykrych dla naszej małej bohaterki. Jednak to dzięki niemu jest w stanie zmienić świat na lepszy i bardziej przyjazny.
Bohaterami tej powieści jest grupka małych geniuszy, ale także złe postacie, które próbują zniweczyć ich plany ratowania planety i ludzi. Podoba mi się ten rozstrzał charakterów, ponieważ poznajemy różnorodne postacie, które nie tylko specjalizują się w innych dziedzinach, ale także ich osobowości są kompletnie odmienne. Poza tym wydaje mi się, że kreacje pokazują i będą w dalszych częściach nadal pokazywać, że nikt nie jest całkowicie zły i czasami wróg może stać się przyjacielem, a przyjaciel wrogiem. Uczy to dzieci właściwego postrzegania świata, nie tylko jako czarno-biały wytwór.
Uwielbiam książki poruszające motywy genialnych umysłów. Tym razem sięgnęłam po taką dla młodszych czytelników i ani trochę nie żałuję. W dodatku „Max Einstein. Genialny eksperyment” uderza w kwestie ekologiczne, społeczne i związane z różnymi kryzysami czy katastrofami, czyli tematy bardzo istotne. To jej dodatkowa wartość. Oprócz pokazania małych, bohaterskich geniuszy skupia się na palących tematach. I stara się wyjaśniać naukowe pojęcia w sposób przystępny.
Nie dość, że sama treść jest bardzo ciekawa, to jeszcze jej oprawa graficzna i sposób przygotowania – cudo dla dzieciaków. Kolorowa, z krótkimi rozdziałami i dużymi literami, zawierająca interesujące ilustracje z tekstami. Na zakończenie dostajemy fajny segment zatytułowany „Co by zrobiła Max”. Znajdziemy tam między innymi pytania do książki (odpowiedzi tworzą tajny kod), możliwość dokończenia sentencji Einsteina, instrukcję do przygotowania gluta a’la Quincy, eksperymenty myślowe, notatki Max oraz propozycję jak samemu założyć Klub Mądrych Inicjatyw. Więc tym bardziej polecam ją dla małych pociech – oprócz czytania jej walorem jest również aktywizacja czytelnika. Mądra, barwna i angażująca. Na pewno sięgnę po dalsze części – polubiłam te dzieciaki.

Max Einstein jest dwunastoletnią sierotą mieszkającą nad stajnią wraz z innymi squatersami. Od pozostałych dzieci wyróżnia ją także to, że jest prawdziwym geniuszem, a w swojej głowie rozmawia z idolem i nauczycielem – Albertem Einsteinem. Potrafi w mgnieniu oka wymyśleć eksperyment, zbudować sobie komputer ze znalezionych na ulicy podzespołów, w dodatku interesuje się...

więcej Pokaż mimo to